Kolejny spadek liczby abonentów, Activision Blizzard wykupuje się spod objęć Vivendi
Kumbol, | Komentarze : 9
Jak za każdym razem przy okazji tego rodzaju newsów, włączcie wpierw jakiś dramatyczny podkład muzyczny. W komunikacie prasowym wydanym przy okazji olbrzymiej transakcji finalizowanej właśnie przez holding Activision Blizzard - wykupu swoich akcji od francuskiego Vivendi - znalazła się też aktualna liczba abonentów World of Warcraft. MMO Blizzarda abonuje już "tylko" 7.7 miliona osób. To spadek o 600 000 względem poprzedniego kwartału. Badum tsh.
Konferencja telefoniczna dla inwestorów organizowana w związku z odkupem akcji należących do francuskiego giganta medialnego Vivendi jest zaplanowana na dziś wieczór, nie ma więc jeszcze żadnego komentarza dotyczącego wyników WoW-a ani pozostałych marek Activision Blizzard. Jest natomiast dużo innych liczb, które mogą robić wrażenie.
Robert A. Kotick, CEO Activision Blizzard
Holding wykupuje od borykającego się z problemami finansowymi Vivendi około 429 milionów akcji za kwotę 5.83 miliarda dolarów (13.60 $ za akcję). Ten ruch sfinansuje dzięki 1.2 miliarda dolarów środków własnych i 4.6 miliarda kredytu od amerykańskich banków. Jednocześnie grupa inwestycyjna założona przez dyrektora generalnego Acti-Blizz Bobby'ego Koticka oraz członka zarządu Briana Kelly'ego (do której zresztą sami wnieśli własne 100 milionów dolarów) wykupiła od francuzów dodatkowe 172 miliony akcji za 2.34 miliardy dolarów, co stanowi 24.9% udziałów. Za wszystkie odkupione akcje Vivendi otrzyma więc 8.17 miliarda zielonych, a w ich ręku pozostanie jeszcze 12% udziałów.
Dzięki tej pełnej bajońskich sum transakcji spółka Activision Blizzard stanie się niezależna. Większość udziałów będzie w posiadaniu publicznych inwestorów. Zobaczymy, czy w dalszej perspektywie rozłąka z Vivendi zaowocuje jakimiś zmianami w funkcjonowaniu growego giganta. Na lepsze lub, o zgrozo, na gorsze.
Konferencja telefoniczna dla inwestorów organizowana w związku z odkupem akcji należących do francuskiego giganta medialnego Vivendi jest zaplanowana na dziś wieczór, nie ma więc jeszcze żadnego komentarza dotyczącego wyników WoW-a ani pozostałych marek Activision Blizzard. Jest natomiast dużo innych liczb, które mogą robić wrażenie.
Robert A. Kotick, CEO Activision Blizzard
Holding wykupuje od borykającego się z problemami finansowymi Vivendi około 429 milionów akcji za kwotę 5.83 miliarda dolarów (13.60 $ za akcję). Ten ruch sfinansuje dzięki 1.2 miliarda dolarów środków własnych i 4.6 miliarda kredytu od amerykańskich banków. Jednocześnie grupa inwestycyjna założona przez dyrektora generalnego Acti-Blizz Bobby'ego Koticka oraz członka zarządu Briana Kelly'ego (do której zresztą sami wnieśli własne 100 milionów dolarów) wykupiła od francuzów dodatkowe 172 miliony akcji za 2.34 miliardy dolarów, co stanowi 24.9% udziałów. Za wszystkie odkupione akcje Vivendi otrzyma więc 8.17 miliarda zielonych, a w ich ręku pozostanie jeszcze 12% udziałów.
Dzięki tej pełnej bajońskich sum transakcji spółka Activision Blizzard stanie się niezależna. Większość udziałów będzie w posiadaniu publicznych inwestorów. Zobaczymy, czy w dalszej perspektywie rozłąka z Vivendi zaowocuje jakimiś zmianami w funkcjonowaniu growego giganta. Na lepsze lub, o zgrozo, na gorsze.
Niespodzianka! Na Comic Con San Diego pokazano pierwszy teaser filmu Warcraft!!!
Kumbol, | Komentarze : 10
Wiele zachodnich serwisów filmowych relacjonujących trwający w San Diego konwent Comic Con 2013 donosi, że zupełnie niespodziewanie, w czasie trwającego panelu Warner Bros. i Legendary...
Po projekcji teasera reżyser Duncan Jones powiedział zgromadzonej publiczności, że zawsze chciał zagłębiać się w fantazję, a ten projekt to spełnienie marzeń, bo może stworzyć w nim cały świat. Ogłosił start zdjęć na początku 2014 roku!
News będzie aktualizowany na bieżąco w miarę napływu kolejnych informacji.
Aktualizacja 00:52:
Aktualizacja 01:30:
Typowo dla Comic Conu, większość materiałów wideo tam pokazywanych pozostaje niejawna, widzieć je mogła jedynie publiczność, która odwiedziła konwent. Wygląda na to, że w przypadku teasera filmu Warcraft będzie tak samo. Duncan Jones w tweecie powyżej oznajmił, że prezentowanego w czasie panelu teasera nie zobaczymy w internecie.
Przynajmniej nie w oficjalnej formie. Miejmy nadzieję, że ktoś po partyzancku jednak nagrał materiał i nie dał się złapać ochroniarzom.
Dodatkowe informacje: Teaser został określony jako "zajawka klimatu". Nie był to materiał pochodzący bezpośrednio z filmu, jako że zdjęcia jeszcze się nawet nie zaczęły. Potwierdzono, że Warcraft będzie filmem aktorskim, a nie komputerową animacją.
Panel z prezentacją teasera Warcrafta to ten sam, na którym chwilę później Zack Snyder ogłosił następny projekt filmowy z uniwersum DC, w którym Superman i Batman wystąpią razem. Czujecie tyle epickości w jednym miejscu i czasie?
Aktualizacja 20:20:
W internecie pojawiło się nagranie z krótkiej rozmowy z Duncanem Jonesem w czasie panelu, tuż po projekcji teasera:
Jak widać, z Duncana niezły geek. Dzięki za link, Temahemm.
...zaprezentowano pierwszy oficjalny teaser filmu Warcraft!
Po projekcji teasera reżyser Duncan Jones powiedział zgromadzonej publiczności, że zawsze chciał zagłębiać się w fantazję, a ten projekt to spełnienie marzeń, bo może stworzyć w nim cały świat. Ogłosił start zdjęć na początku 2014 roku!
News będzie aktualizowany na bieżąco w miarę napływu kolejnych informacji.
Aktualizacja 00:52:
Materiał zaczyna się od pokazania pustynnego otoczenia z dużymi formacjami skalnymi tworzącymi coś, co można nazwać areną walk. Część nieba mieni się zielonkawym kolorem. Mężczyzna w zbroi przygotowuje się do bitwy. Dobywa swój miecz i czyni to dość głosno wobec cichej bryzy.
Mężczyzna zauważa w pobliżu szkielet i podnosi tarczę martwego żołnierza, po czym uderza swoim mieczem o tarczę. Powolny, szeroki kadr po chwili ukazuje szerokie plecy innej, wielkiej postaci stojącej dalej.
Kamera wciąż się porusza pokazując broń dzierżoną przez drugą postać - orkowy młot wojenny. W tym momencie publiczność na hali H oszalała i przynajmniej część ludzi zaczęła łapać, czego może dotyczyć ten tajemniczy materiał (pierwszą myślą było, że jest to coś z 300: Początek imperium).
W tle żołnierz postąpił na bok - postacie dzieli spora odległość. Zaczynają na siebie nacierać i widzimy widok z perspektywy trzeciej osoby, znad biegnącego orka, a gdy uderza swym młotem, widok zmienia się na perspektywę żołnierza unoszącego tarczę. Bronie zderzają się.
W tym momencie teaser "klimatu", jak go nazwano, dobiega końca i wyłania się animowane logo WARCRAFT. Publiczność wpada w szał.
Źródło: ScreenRant.com
Aktualizacja 01:30:
@JudgeHype will not be releasing that on the net, I'm afraid.
— Duncan Jones (@ManMadeMoon) July 20, 2013
Typowo dla Comic Conu, większość materiałów wideo tam pokazywanych pozostaje niejawna, widzieć je mogła jedynie publiczność, która odwiedziła konwent. Wygląda na to, że w przypadku teasera filmu Warcraft będzie tak samo. Duncan Jones w tweecie powyżej oznajmił, że prezentowanego w czasie panelu teasera nie zobaczymy w internecie.
Przynajmniej nie w oficjalnej formie. Miejmy nadzieję, że ktoś po partyzancku jednak nagrał materiał i nie dał się złapać ochroniarzom.
Dodatkowe informacje: Teaser został określony jako "zajawka klimatu". Nie był to materiał pochodzący bezpośrednio z filmu, jako że zdjęcia jeszcze się nawet nie zaczęły. Potwierdzono, że Warcraft będzie filmem aktorskim, a nie komputerową animacją.
Panel z prezentacją teasera Warcrafta to ten sam, na którym chwilę później Zack Snyder ogłosił następny projekt filmowy z uniwersum DC, w którym Superman i Batman wystąpią razem. Czujecie tyle epickości w jednym miejscu i czasie?
Aktualizacja 20:20:
W internecie pojawiło się nagranie z krótkiej rozmowy z Duncanem Jonesem w czasie panelu, tuż po projekcji teasera:
Jak widać, z Duncana niezły geek. Dzięki za link, Temahemm.
Trollego umysłu studium - druga recenzja World of Warcraft: Vol'jin: Cienie Hordy
Kumbol, | Komentarze : 4
Zabierałem się za nową książkę Michaela Stackpole'a kilkukrotnie. Główny bohater to ani mój ulubiony, ani też niezbyt mnie dotąd ujmujący. Bałem się do tego cholernie, że połączenie orientalnej, nadal jeszcze dość świeżej w Warcrafcie Pandarii jako miejsca akcji, wątku niechybnie pełnego "jamajczących" dialogów oraz autora nowego w tym uniwersum zaowocuje ciężkostrawną, kiczowatą opowiastką. Szczęśliwie jednak obawy były w większości nieuzasadnione.
Na początku warto powiedzieć, że Vol'jin: Cienie Hordy to książka zupełnie inna od poprzedniego tytułu z cyklu World of Warcraft, Wichrów Wojny. Właściwie to jest odmienna od większości powieści wydanych pod szyldem świata fantasy Blizzarda. Wielkiej polityki tu nie uświadczymy, rozgrywa się ona gdzieś daleko "w świecie za mgłą", jak rzekłby mieszkaniec Pandarii. Monumentalnych bitew na pół objętości tomu też się nie spodziewajcie. Nie ma jednak czego żałować, bo dzięki brakowi tychże nareszcie znalazło się więcej miejsca na rzecz najważniejszą: kreację postaci.
Bohaterowie na kartach powieści Michaela Stackpole'a stają się pełnokrwiści, wielowymiarowi. Dają się lubić, darzy się ich szacunkiem i rozumie podejmowane decyzje. Zagłębianie się w myślach (czasem nawet dosłownie!) wyszło autorowi świetnie, a przy okazji pomogło wybrnąć z kłopotliwej na dłuższą metę konieczności obszerniejszego dialogowania Vol'jina. Bo wiecie, myśli trolli jamajskim być akcentem pisane już nie muszą (chociaż w formie spolszczonej ciężko to już nazywać "jamajczeniem"). Wszystkiemu temu pomaga fakt, że pierwszoplanowych postaci jest naprawdę niewiele i nie ma tu aż tyle (momentami natrętnego w poprzednich tytułach) skakania z jednego krańca świata na drugi... a przynajmniej tak się tego nie odbiera, bo i susy są niewielkie - całość akcji dzieje się niemal wyłącznie na północy Kun-Lai. Intymny klimat klasztoru Shado-Pan jeszcze mocniej ogniskuje uwagę czytelnika na sytuacji garstki znajdujących się tam przyjaciół.
Klimat to słowo-klucz. W Cieniach Hordy jest lepszy, niż mógłbym przypuszczać w najśmielszych snach. Ok, w samej grze Blizzardowi wyszedł fenomenalnie, ale miałem obawy, jak wypadnie po przełożeniu na papier. Czapki z głów - Pandaria wręcz wyziera z kartek powieści Stackpole'a i pozwala przenieść się niemal wszystkimi zmysłami do bajecznej krainy pełnej cudownych zapachów, napitków i krajobrazów. Chen Stormstout wyrasta przy okazji z zabawnego miśka na dojrzałą postać uosabiającą równowagę, która stanowi główny motyw historii. Opisy wspaniale oddają istotę rzeczy, którą tak dobrze czuje się grając w Mists of Pandaria - widać wyraźnie, że autorowi gra także jest nieobca.
Jeżeli coś czasem wyrywa nas z tego klimatu, to jest to, co stwierdzam ze smutkiem, polski przekład. Nie chodzi jednak o tłumaczenie - to jest dobre, a momentami nawet bardzo dobre. Chodzi o korektę i jej wyraźną powierzchowność. Mogę się tylko domyślać, czym taka sytuacja jest spowodowana - zbyt małą ilością czasu. I choć zdążono na premierę, to nie usprawiedliwia to jednak zdecydowanie nazbyt częstych powtórzeń - "troll", a w rozdziałach "bitewnych" "Zandalari" zwracało moją uwagę za wiele razy. Natrafiałem też na sporadyczne literówki, a nawet na ewidentne pomyłki. Szkoda, tym bardziej że pierwsza powieść World of Warcraft, jaka wyjechała z Fabryki Słów, czyli Jaina Proudmoore: Wichry Wojny była pozbawiona takich kwiatków.
Pomimo tych niedociągnięć w polskim przekładzie, Vol'jin: Cienie Hordy to książka, którą bez wstydu można polecić nie tylko fanom Warcrafta, ale także każdemu miłośnikowi literatury fantasy. Lider plemienia Mrocznych Włóczni stawia w niej mnóstwo pytań, w większości natury egzystencjalnej, i stopniowo na nie odpowiada. Ja dziś mogę wam odpowiedzieć na jedno, prostsze: czy warto sięgnąć po Cienie Hordy? Absolutnie tak!
Wkrótce kilka egzemplarzy będziecie mogli dostać prosto od nas.
Na początku warto powiedzieć, że Vol'jin: Cienie Hordy to książka zupełnie inna od poprzedniego tytułu z cyklu World of Warcraft, Wichrów Wojny. Właściwie to jest odmienna od większości powieści wydanych pod szyldem świata fantasy Blizzarda. Wielkiej polityki tu nie uświadczymy, rozgrywa się ona gdzieś daleko "w świecie za mgłą", jak rzekłby mieszkaniec Pandarii. Monumentalnych bitew na pół objętości tomu też się nie spodziewajcie. Nie ma jednak czego żałować, bo dzięki brakowi tychże nareszcie znalazło się więcej miejsca na rzecz najważniejszą: kreację postaci.
Bohaterowie na kartach powieści Michaela Stackpole'a stają się pełnokrwiści, wielowymiarowi. Dają się lubić, darzy się ich szacunkiem i rozumie podejmowane decyzje. Zagłębianie się w myślach (czasem nawet dosłownie!) wyszło autorowi świetnie, a przy okazji pomogło wybrnąć z kłopotliwej na dłuższą metę konieczności obszerniejszego dialogowania Vol'jina. Bo wiecie, myśli trolli jamajskim być akcentem pisane już nie muszą (chociaż w formie spolszczonej ciężko to już nazywać "jamajczeniem"). Wszystkiemu temu pomaga fakt, że pierwszoplanowych postaci jest naprawdę niewiele i nie ma tu aż tyle (momentami natrętnego w poprzednich tytułach) skakania z jednego krańca świata na drugi... a przynajmniej tak się tego nie odbiera, bo i susy są niewielkie - całość akcji dzieje się niemal wyłącznie na północy Kun-Lai. Intymny klimat klasztoru Shado-Pan jeszcze mocniej ogniskuje uwagę czytelnika na sytuacji garstki znajdujących się tam przyjaciół.
Klimat to słowo-klucz. W Cieniach Hordy jest lepszy, niż mógłbym przypuszczać w najśmielszych snach. Ok, w samej grze Blizzardowi wyszedł fenomenalnie, ale miałem obawy, jak wypadnie po przełożeniu na papier. Czapki z głów - Pandaria wręcz wyziera z kartek powieści Stackpole'a i pozwala przenieść się niemal wszystkimi zmysłami do bajecznej krainy pełnej cudownych zapachów, napitków i krajobrazów. Chen Stormstout wyrasta przy okazji z zabawnego miśka na dojrzałą postać uosabiającą równowagę, która stanowi główny motyw historii. Opisy wspaniale oddają istotę rzeczy, którą tak dobrze czuje się grając w Mists of Pandaria - widać wyraźnie, że autorowi gra także jest nieobca.
Jeżeli coś czasem wyrywa nas z tego klimatu, to jest to, co stwierdzam ze smutkiem, polski przekład. Nie chodzi jednak o tłumaczenie - to jest dobre, a momentami nawet bardzo dobre. Chodzi o korektę i jej wyraźną powierzchowność. Mogę się tylko domyślać, czym taka sytuacja jest spowodowana - zbyt małą ilością czasu. I choć zdążono na premierę, to nie usprawiedliwia to jednak zdecydowanie nazbyt częstych powtórzeń - "troll", a w rozdziałach "bitewnych" "Zandalari" zwracało moją uwagę za wiele razy. Natrafiałem też na sporadyczne literówki, a nawet na ewidentne pomyłki. Szkoda, tym bardziej że pierwsza powieść World of Warcraft, jaka wyjechała z Fabryki Słów, czyli Jaina Proudmoore: Wichry Wojny była pozbawiona takich kwiatków.
Pomimo tych niedociągnięć w polskim przekładzie, Vol'jin: Cienie Hordy to książka, którą bez wstydu można polecić nie tylko fanom Warcrafta, ale także każdemu miłośnikowi literatury fantasy. Lider plemienia Mrocznych Włóczni stawia w niej mnóstwo pytań, w większości natury egzystencjalnej, i stopniowo na nie odpowiada. Ja dziś mogę wam odpowiedzieć na jedno, prostsze: czy warto sięgnąć po Cienie Hordy? Absolutnie tak!
Wkrótce kilka egzemplarzy będziecie mogli dostać prosto od nas.
Nowe kosmetyczne przedmioty w Blizzard Store
Kumbol, | Komentarze : 5
W ramach śródwakacyjnego nadrabiania okrutnych zaległości (za które, jako naczelny, szczerze przepraszam wszystkich użytkowników) przyszła pora poinformować o nowościach, jakie zawitały kilka dni temu do Blizzard Store. Tymi nowościami, które (jak wszystko w sklepie Zamieci) kosztują prawdziwe pieniądze, są trzy nowe hełmy służące do transmogryfikacji. Ich walory estetyczne pozostawiam do oceny każdemu z was, tak samo jak cenę, którą w przypadku każdego z przedmiotów ustalono na poziomie 12 euro (~51 zł).
Trzy nowe kosmetyczne przedmioty są już dostępne w Blizzard Store! Odwiedź zaprzyjaźnionego NPC dokonującego transmogryfikacji, by zamienić wygląd swojego obecnego nakrycia głowy na któryś z tych imponujących hełmów.
Odnaleziona na zamarzniętych polach walki Northrendu Crown of Eternal Winter (korona wiecznej zimy) spowije twą postać mroźnym obliczem śmierci. Teraz możesz przybrać postać elitarnego członka Plagi bez nieprzyjemnych konsekwencji niewoli w nieumarłych szeregach oddanych Królowi Liszowi.
Ukuty ze szczątków upadłych sługusów Pana Ognia Ragnarosa hełm wyróżni cię w bitewnej zawierusze nadając ci aparycję jaśniejącej pochodni. Gdzie jest punkt zborny? Może przy tym gościu, z którego czoła emanuje SUROWY PIERWOTNY OGIEŃ?
Hood of Hungering Darkness (kaptur łaknącego mroku) to otoczony ogniem hełm wykuty z felowego żelaza, stanowiący wspomnienie rzadkiej czarnej magii praktykowanej jedynie przez warlocków z Rady Cienia. Niezbywalna klątwa, która podtrzymuje płomienie wokoło, jest podobno bezpieczna, ale spróbuj upozorować demoniczne opętanie kiedy już ją założysz i przekonaj się, czy ktokolwiek ośmieli się pomyśleć, że to podpucha.
Każdy z tych kosmetycznych przedmiotów pasuje do miejsca na hełm, nie ma żadnych statystyk i działa dla wszystkich ras i klas. Odwiedź NPC zajmującego się transmogryfikacją, by zamienić wygląd swojego obecnego hełmu płóciennego, skórzanego, kolczego bądź płytowego.
Zanim powyższe hełmy trafiły do sprzedaży, Blizzard opublikował ogólną zapowiedź nowości nadchodzących do swojego sklepu. Z niej dowiadujemy się, że prócz transmogryfikowalnych przedmiotów pojawią się także drobne, interaktywne zabawki przypominające te dodawane od lat do karcianki World of Warcraft. Nie wiadomo jeszcze, kiedy znajdą się w sprzedaży oraz jaka będzie ich cena, ale poznaliśmy w szczególe dwa z nich.
Cytat z: Blizzard (źródło)
Trzy nowe kosmetyczne przedmioty są już dostępne w Blizzard Store! Odwiedź zaprzyjaźnionego NPC dokonującego transmogryfikacji, by zamienić wygląd swojego obecnego nakrycia głowy na któryś z tych imponujących hełmów.
Odnaleziona na zamarzniętych polach walki Northrendu Crown of Eternal Winter (korona wiecznej zimy) spowije twą postać mroźnym obliczem śmierci. Teraz możesz przybrać postać elitarnego członka Plagi bez nieprzyjemnych konsekwencji niewoli w nieumarłych szeregach oddanych Królowi Liszowi.
Ukuty ze szczątków upadłych sługusów Pana Ognia Ragnarosa hełm wyróżni cię w bitewnej zawierusze nadając ci aparycję jaśniejącej pochodni. Gdzie jest punkt zborny? Może przy tym gościu, z którego czoła emanuje SUROWY PIERWOTNY OGIEŃ?
Hood of Hungering Darkness (kaptur łaknącego mroku) to otoczony ogniem hełm wykuty z felowego żelaza, stanowiący wspomnienie rzadkiej czarnej magii praktykowanej jedynie przez warlocków z Rady Cienia. Niezbywalna klątwa, która podtrzymuje płomienie wokoło, jest podobno bezpieczna, ale spróbuj upozorować demoniczne opętanie kiedy już ją założysz i przekonaj się, czy ktokolwiek ośmieli się pomyśleć, że to podpucha.
Każdy z tych kosmetycznych przedmiotów pasuje do miejsca na hełm, nie ma żadnych statystyk i działa dla wszystkich ras i klas. Odwiedź NPC zajmującego się transmogryfikacją, by zamienić wygląd swojego obecnego hełmu płóciennego, skórzanego, kolczego bądź płytowego.
Zanim powyższe hełmy trafiły do sprzedaży, Blizzard opublikował ogólną zapowiedź nowości nadchodzących do swojego sklepu. Z niej dowiadujemy się, że prócz transmogryfikowalnych przedmiotów pojawią się także drobne, interaktywne zabawki przypominające te dodawane od lat do karcianki World of Warcraft. Nie wiadomo jeszcze, kiedy znajdą się w sprzedaży oraz jaka będzie ich cena, ale poznaliśmy w szczególe dwa z nich.
Cytat z: Bashiok (źródło)
(...) Zamierzamy wypróbować też coś nowego. Wielu graczy lubi te fajne przedmioty z WoW TCG z ograniczoną liczbą użyć, więc wprowadzamy ten pomysł do Pet Store. Wkrótce będziecie mogli tam wyhaczyć dwie nowe, fajne małe zabaweczki: Seesaw (huśtawkę) i Hitching Post (słupek do uwiązywania wierzchowców)!
Możesz wskoczyć na Seesaw z członkiem swojej drużyny i przypomnieć sobie dzieciństwo usiłując wcisnąć swojego kompana w ziemię... możesz też sprawić, że wielki ogr imieniem Lunk wystrzeli ich w powietrze. Tak naprawdę jednak będziecie po prostu słodko wyglądać wpatrując się sobie w oczy. ALINK.
Iron Hitching Post to inna sprawa: To ustawiany na ziemi przedmiot, który pozwala tobie i 24 najbliższym członkom rajdu dosiąść nowego, nieziemskiego rumaka Iron Warhorse. Możesz go też używać w mniejszych grupach, jest także świetny na polach bitew. Wyobraź sobie miny przeciwników, kiedy zobaczą jednolity front nacierających nań spektralnych wierzchowców... tylko po to, by wszystko schrzanić i przejąć Snowfall Graveyard (PRZESTAŃCIE!).
Możesz wskoczyć na Seesaw z członkiem swojej drużyny i przypomnieć sobie dzieciństwo usiłując wcisnąć swojego kompana w ziemię... możesz też sprawić, że wielki ogr imieniem Lunk wystrzeli ich w powietrze. Tak naprawdę jednak będziecie po prostu słodko wyglądać wpatrując się sobie w oczy. ALINK.
Iron Hitching Post to inna sprawa: To ustawiany na ziemi przedmiot, który pozwala tobie i 24 najbliższym członkom rajdu dosiąść nowego, nieziemskiego rumaka Iron Warhorse. Możesz go też używać w mniejszych grupach, jest także świetny na polach bitew. Wyobraź sobie miny przeciwników, kiedy zobaczą jednolity front nacierających nań spektralnych wierzchowców... tylko po to, by wszystko schrzanić i przejąć Snowfall Graveyard (PRZESTAŃCIE!).
Polskie głosy w Hearthstone potwierdzają, że gra będzie w pełni zlokalizowana
Kumbol, | Komentarze : 4
Portal HearthPwn.com, który jakimś niecnym zapewne podchodem uzyskał dostęp do wersji alfa nadchodzącego Hearthstone: Heroes of Warcraft, stopniowo publikuje na swoich łamach kolejne materiały wyciągnięte z plików gry. Te najświeższe zdają się potwierdzać to, o czym byliśmy przekonani w momencie ogłoszenia nowego dziecka Blizzarda: Hearthstone zostanie w pełni zlokalizowany na język polski!
Co o tym świadczy? Otóż w najnowszych materiałach, jakie opublikował HearthPwn, znalazły się komunikaty głosowe odgrywane (prawdopodobnie) przy okazji zdobywania nowych kart poszczególnych rodzajów i jakości. O ile dotąd wszystkie wycieki były wyłącznie w języku angielskim, tak tym razem opublikowano również krótkie zbitki wielojęzyczne. W nich daje się słyszeć, gdzieś między koreańską i rosyjską wersją, także polskie zwroty. Posłuchajcie zresztą sami!
Jeżeli to nie potwierdza, że Hearthstone wyjdzie po polsku, to już nie wiem, jakiego innego dowodu trzeba. Wygląda jednak na to, że po dziesięciu latach, po raz pierwszy od czasów pamiętnej lokalizacji WarCrafta III i dodatku The Frozen Throne z 2003 roku, gra z uniwersum WarCrafta zostanie wydana w naszym języku. Z dotychczas prezentowanych materiałów widać, że Hearthstone czerpie garściami z poprzednich gier, a przede wszystkim z World of Warcraft. Doczekamy się więc oficjalnego przekładu mnóstwa zwrotów i nazw własnych, jakie znaliśmy dotychczas jedynie w wersji oryginalnej z MMO Zamieci. Będzie ciekawie!
Beta Hearthstone: Heroes of Warcraft może ruszyć już lada dzień, więc pamiętajcie, by wyrazić chęć udziału w testach na swoim profilu Battle.net!
Co o tym świadczy? Otóż w najnowszych materiałach, jakie opublikował HearthPwn, znalazły się komunikaty głosowe odgrywane (prawdopodobnie) przy okazji zdobywania nowych kart poszczególnych rodzajów i jakości. O ile dotąd wszystkie wycieki były wyłącznie w języku angielskim, tak tym razem opublikowano również krótkie zbitki wielojęzyczne. W nich daje się słyszeć, gdzieś między koreańską i rosyjską wersją, także polskie zwroty. Posłuchajcie zresztą sami!
Jeżeli to nie potwierdza, że Hearthstone wyjdzie po polsku, to już nie wiem, jakiego innego dowodu trzeba. Wygląda jednak na to, że po dziesięciu latach, po raz pierwszy od czasów pamiętnej lokalizacji WarCrafta III i dodatku The Frozen Throne z 2003 roku, gra z uniwersum WarCrafta zostanie wydana w naszym języku. Z dotychczas prezentowanych materiałów widać, że Hearthstone czerpie garściami z poprzednich gier, a przede wszystkim z World of Warcraft. Doczekamy się więc oficjalnego przekładu mnóstwa zwrotów i nazw własnych, jakie znaliśmy dotychczas jedynie w wersji oryginalnej z MMO Zamieci. Będzie ciekawie!
Beta Hearthstone: Heroes of Warcraft może ruszyć już lada dzień, więc pamiętajcie, by wyrazić chęć udziału w testach na swoim profilu Battle.net!
Testujemy nową aplikację Battle.net
Kumbol, | Komentarze : 16
Jakiś czas temu portal MMO-Champion.com, jak to ma w zwyczaju, ujawnił światu kolejny projekt Blizzarda zanim zdołało uczynić to studio. I chociaż każdy średnio-wnikliwy obserwator od dawna spodziewał się czegoś takiego, to jednak dopiero kilka tygodni temu gracze ujrzeli faktyczne zrzuty ekranu przedstawiające aplikację Battle.net. Nie chowając dłużej głowy w piasek, Zamieć wkrótce po tym ogłosiła:
Chwilę to trwało, zanim i my dostaliśmy się do beta testów rzeczonej aplikacji. Teraz jednak, gdy już ją mamy, czas podzielić się z wami pierwszymi wrażeniami. A te są, póki co, naprawdę dobre!
Centrum dowodzenia
Nowy klient platformy dostępny jest we wszystkich wspieranych przez Blizzarda językach, także po polsku. Po pobraniu niewielkiego instalatora aplikacja od razu aktualizacje Agenta Battle.net, czyli niewielki podprogram, z którym już od dawna stykacie się na co dzień przed każdym logowaniem do gry. Klient Battle.net całkowicie zastępuje indywidualne programy uruchamiające (launchery) StarCrafta II, Diablo III i World of Warcraft, unifikując ich funkcjonalność pod szyldem pojedynczej aplikacji platformy sieciowej Blizzard Entertainment. Kiedy mamy już Battle.net na dysku, każdorazowe kliknięcie w skróty do WoWa, SC2 czy D3 wywoła po prostu Battle.net z otwartą kartą wybranej gry. Jeśli gracie we wszystkie nowe tytuły Blizzarda, to wkrótce z powodzeniem możecie zastąpić na swoich pulpitach trzy ikony jedną.
Logowanie raz, poproszę!
Bez wątpienia najpraktyczniejszą funkcją aplikacji Battle.net jest jednorazowe logowanie. I mam tu na myśli faktycznie jednorazowe, nie raz na miesiąc, nie raz na dobę po zmianie adresu IP (Neostradowcy, patrzę na was). Raz na zawsze - a przynajmniej do momenty wylogowania lub wejścia z innego komputera. Niezależnie od tego, czy korzystacie z Authenticatora, czy nie. I nie chodzi tu tylko o sam program Battle.net, ale o wszystkie wymienione wyżej gry! Koniec ze żmudnym wklepywaniem hasła i kodu z tokena każdego dnia. Teraz wystarczy przy pierwszym odpaleniu aplikacji Battle.net wprowadzić swoje dane, potwierdzając ewentualnie Authenticatorem, a potem już tylko wybrać któryś z tytułów i nacisnąć duży, niebieski przycisk Graj. Gra uruchomi się i od razu powita nas ekran wyboru postaci (w przypadku WoWa) lub menu główne (w D3 i SC2). Kapitalna sprawa!
Wygląd to podstawa
Blizzard przyzwyczaił nas, że interfejs użytkownika w grach tego studia zawsze jest niezwykle przejrzysty i przyjemny dla oka. Nie inaczej jest w przypadku aplikacji Battle.net. Klient sieciowej platformy Zamieci wygląda fenomenalnie! Każda z zakładek poszczególnych gier ma swoje własne, doskonale skrojone tło, wszelkie ikonki stylem odpowiadają tym ze stron internetowych Battle.net, a typografia jest czytelna i klarowna. Cały design stanowi bardzo udaną mieszankę przezroczystych elementów wprowadzonych w stylu Aero z najnowszymi, kafelkowatymi trendami z ostatniej wersji Windowsa. Subtelne animacje pojawiających się bloków informacyjnych w kartach gier potęgują jeszcze elegancję programu Blizzarda. Całość jest intuicyjna i responsywna. Prawdziwa to przyjemność korzystać z takiej aplikacji.
Funkcji ci u nas (nie)dostatek?
Sam wygląd to jednak nie wszystko. Logowanie raz a dobrze jest fajne, ale czy to jedyna rzecz, jaką ma do zaoferowania klient Battle.net? Nie, ale przynajmniej na obecnym etapie testów możliwości aplikacji jednak nie porażają. Po instalacji sama wykrywa wszystkie nowe, zainstalowane na komputerze gry Blizzarda i automatycznie utrzymuje ich aktualność. Tyczy się to także dodatkowych instalacji, takich jak PTR World of Warcraft, a wkrótce zapewne bety Hearthstone'a. W kartach gier znajdziemy bloki/widżety informacyjne powiązane z danym tytułem: rotator z najważniejszymi informacjami, odnośniki do artykułów ze stron Battle.net, noty pobieranego patcha oraz listę będących aktualnie w danej grze znajomych z Rzeczywistym ID lub Battletagiem. Brakuje póki co pojedynczej listy znajomych, a opcja czatowania z poziomu aplikacji jest tymczasowo wyłączona. W kartach gier znajdują się dodatkowo szybkie linki do stron zarządzania kontem i wykorzystywania kodów (np. prepaidowych). Przenoszą nas one do naszej zwyczajowej przeglądarki, ale używając ich nie musimy wprowadzać loginu i hasła (to naprawdę jest świetne).
Na górnej belce oprócz zakładki Gry są też Wiadomości i znajdziemy tam dokładnie to, na co wskazuje nazwa: wiadomości, artykuły i ogłoszenia publikowane na stronach internetowych Diablo, StarCrafta i World of Warcraft na Battle.net. W polskiej wersji aplikacji pojawia się na razie problem z artykułami dotyczącymi WoWa, co ma zapewne związek z brakiem polskiej podstrony, toteż póki co przeplatają się tam głównie treści dotyczące wszystkich pozostałych marek Blizzarda.
Na dzień dzisiejszy w wersji beta niedostępnych jest wciąż wiele rzeczy, także tych, wydawałoby się, oczywistych. Brak widoku profili, możliwości edycji ustawień gry czy ujednoliconej listy znajomych. Wszystko to zapewne pojawi się już niebawem, ale nie zmienia to faktu, że obecnie aplikacja Battle.net jest zwyczajnie... biedna.
Przyszłość jest jasna
Pomimo aktualnie niezbyt bogatych możliwości, aplikacja Battle.net to kamień milowy w ewolucji platformy Blizzarda. To, gdzie ostatecznie zmierza studio ze swoim sieciowym produktem, jest tematem na inną okazję. Na razie wszyscy mniej-niż-średnio zorientowani docenią po prostu wygodne logowanie do gier Zamieci, cudowny UI i integrację ze stronami społecznościowymi poszczególnych tytułów. I słusznie. Jestem jednak pewien, że to nie te aspekty będą wkrótce dominować w dyskusji nad Battle.netem.
Cytat z: Blizzard (źródło)
Wciąż prowadzimy testy zmian na platformie Battle.net, o których wspominaliśmy jakiś czas temu. Jedną z planowanych nowości jest aplikacja Battle.net, którą stworzyliśmy w celu ulepszenia procesu uruchamiania wszystkich gier Blizzarda i towarzyszącej temu procedury logowania. Rozpoczęliśmy właśnie beta-testy mające na celu dopracowanie tej aplikacji.
Jeżeli chcielibyście nam pomóc w testach, udajcie się na stronę ustawień profilu beta testera i wybierzcie przynajmniej jedną z dostępnych opcji beta-testów (jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście). Gracze będą zapraszani do testów stopniowo – jeżeli zostaniecie wybrani, wasze konto Battle.net automatycznie uzyska dostęp do wczesnej wersji aplikacji, a na wasz adres e-mail zostanie wysłana wiadomość ze szczegółowymi informacjami.
Aby dowiedzieć się więcej na temat beta-testów, zapoznajcie się z FAQ lub odwiedźcie poświęcone im forum (w języku angielskim).
Jeżeli chcielibyście nam pomóc w testach, udajcie się na stronę ustawień profilu beta testera i wybierzcie przynajmniej jedną z dostępnych opcji beta-testów (jeżeli jeszcze tego nie zrobiliście). Gracze będą zapraszani do testów stopniowo – jeżeli zostaniecie wybrani, wasze konto Battle.net automatycznie uzyska dostęp do wczesnej wersji aplikacji, a na wasz adres e-mail zostanie wysłana wiadomość ze szczegółowymi informacjami.
Aby dowiedzieć się więcej na temat beta-testów, zapoznajcie się z FAQ lub odwiedźcie poświęcone im forum (w języku angielskim).
Chwilę to trwało, zanim i my dostaliśmy się do beta testów rzeczonej aplikacji. Teraz jednak, gdy już ją mamy, czas podzielić się z wami pierwszymi wrażeniami. A te są, póki co, naprawdę dobre!
Centrum dowodzenia
Nowy klient platformy dostępny jest we wszystkich wspieranych przez Blizzarda językach, także po polsku. Po pobraniu niewielkiego instalatora aplikacja od razu aktualizacje Agenta Battle.net, czyli niewielki podprogram, z którym już od dawna stykacie się na co dzień przed każdym logowaniem do gry. Klient Battle.net całkowicie zastępuje indywidualne programy uruchamiające (launchery) StarCrafta II, Diablo III i World of Warcraft, unifikując ich funkcjonalność pod szyldem pojedynczej aplikacji platformy sieciowej Blizzard Entertainment. Kiedy mamy już Battle.net na dysku, każdorazowe kliknięcie w skróty do WoWa, SC2 czy D3 wywoła po prostu Battle.net z otwartą kartą wybranej gry. Jeśli gracie we wszystkie nowe tytuły Blizzarda, to wkrótce z powodzeniem możecie zastąpić na swoich pulpitach trzy ikony jedną.
Logowanie raz, poproszę!
Bez wątpienia najpraktyczniejszą funkcją aplikacji Battle.net jest jednorazowe logowanie. I mam tu na myśli faktycznie jednorazowe, nie raz na miesiąc, nie raz na dobę po zmianie adresu IP (Neostradowcy, patrzę na was). Raz na zawsze - a przynajmniej do momenty wylogowania lub wejścia z innego komputera. Niezależnie od tego, czy korzystacie z Authenticatora, czy nie. I nie chodzi tu tylko o sam program Battle.net, ale o wszystkie wymienione wyżej gry! Koniec ze żmudnym wklepywaniem hasła i kodu z tokena każdego dnia. Teraz wystarczy przy pierwszym odpaleniu aplikacji Battle.net wprowadzić swoje dane, potwierdzając ewentualnie Authenticatorem, a potem już tylko wybrać któryś z tytułów i nacisnąć duży, niebieski przycisk Graj. Gra uruchomi się i od razu powita nas ekran wyboru postaci (w przypadku WoWa) lub menu główne (w D3 i SC2). Kapitalna sprawa!
Wygląd to podstawa
Blizzard przyzwyczaił nas, że interfejs użytkownika w grach tego studia zawsze jest niezwykle przejrzysty i przyjemny dla oka. Nie inaczej jest w przypadku aplikacji Battle.net. Klient sieciowej platformy Zamieci wygląda fenomenalnie! Każda z zakładek poszczególnych gier ma swoje własne, doskonale skrojone tło, wszelkie ikonki stylem odpowiadają tym ze stron internetowych Battle.net, a typografia jest czytelna i klarowna. Cały design stanowi bardzo udaną mieszankę przezroczystych elementów wprowadzonych w stylu Aero z najnowszymi, kafelkowatymi trendami z ostatniej wersji Windowsa. Subtelne animacje pojawiających się bloków informacyjnych w kartach gier potęgują jeszcze elegancję programu Blizzarda. Całość jest intuicyjna i responsywna. Prawdziwa to przyjemność korzystać z takiej aplikacji.
Funkcji ci u nas (nie)dostatek?
Sam wygląd to jednak nie wszystko. Logowanie raz a dobrze jest fajne, ale czy to jedyna rzecz, jaką ma do zaoferowania klient Battle.net? Nie, ale przynajmniej na obecnym etapie testów możliwości aplikacji jednak nie porażają. Po instalacji sama wykrywa wszystkie nowe, zainstalowane na komputerze gry Blizzarda i automatycznie utrzymuje ich aktualność. Tyczy się to także dodatkowych instalacji, takich jak PTR World of Warcraft, a wkrótce zapewne bety Hearthstone'a. W kartach gier znajdziemy bloki/widżety informacyjne powiązane z danym tytułem: rotator z najważniejszymi informacjami, odnośniki do artykułów ze stron Battle.net, noty pobieranego patcha oraz listę będących aktualnie w danej grze znajomych z Rzeczywistym ID lub Battletagiem. Brakuje póki co pojedynczej listy znajomych, a opcja czatowania z poziomu aplikacji jest tymczasowo wyłączona. W kartach gier znajdują się dodatkowo szybkie linki do stron zarządzania kontem i wykorzystywania kodów (np. prepaidowych). Przenoszą nas one do naszej zwyczajowej przeglądarki, ale używając ich nie musimy wprowadzać loginu i hasła (to naprawdę jest świetne).
Na górnej belce oprócz zakładki Gry są też Wiadomości i znajdziemy tam dokładnie to, na co wskazuje nazwa: wiadomości, artykuły i ogłoszenia publikowane na stronach internetowych Diablo, StarCrafta i World of Warcraft na Battle.net. W polskiej wersji aplikacji pojawia się na razie problem z artykułami dotyczącymi WoWa, co ma zapewne związek z brakiem polskiej podstrony, toteż póki co przeplatają się tam głównie treści dotyczące wszystkich pozostałych marek Blizzarda.
Na dzień dzisiejszy w wersji beta niedostępnych jest wciąż wiele rzeczy, także tych, wydawałoby się, oczywistych. Brak widoku profili, możliwości edycji ustawień gry czy ujednoliconej listy znajomych. Wszystko to zapewne pojawi się już niebawem, ale nie zmienia to faktu, że obecnie aplikacja Battle.net jest zwyczajnie... biedna.
Przyszłość jest jasna
Pomimo aktualnie niezbyt bogatych możliwości, aplikacja Battle.net to kamień milowy w ewolucji platformy Blizzarda. To, gdzie ostatecznie zmierza studio ze swoim sieciowym produktem, jest tematem na inną okazję. Na razie wszyscy mniej-niż-średnio zorientowani docenią po prostu wygodne logowanie do gier Zamieci, cudowny UI i integrację ze stronami społecznościowymi poszczególnych tytułów. I słusznie. Jestem jednak pewien, że to nie te aspekty będą wkrótce dominować w dyskusji nad Battle.netem.
Legendary Pictures przepis na dobry film oparty na grze wideo
Kumbol, | Komentarze : 3
Wszyscy z nadzieją i zaciekawieniem czekamy na kolejne istotne wieści związane z filmem Warcraft produkowanym przez Legendary Pictures i Blizzard Entertainment. Znamy już scenarzystę, reżysera i speca od efektów, i... to w zasadzie wszystko. Obsada, fabuła i mnóstwo innych spraw wciąż pozostaje zagadką. Nie oznacza to jednak, że o filmie wcale się nie mówi. Zachodnie media co jakiś czas przy każdej możliwej okazji podpytują szefostwo studia Legendary Pictures o nowe informacje związane z adaptacją uniwersum Warcrafta. I tak na przykład serwis io9.com przy okazji konferencji związanej z Pacific Rim zadał Thomasowi Tullowi pytanie z gatunku "prosto z mostu": Jak zrobić filmową adaptację gry wideo, która nie jest do chrzanu? Dyrektor studia odpowiedział następująco:
Włodarze Legendary chcą za wszelką cenę przekonać nas, że film Warcraft nie będzie jedynie marną próbą wydojenia z pieniędzy obecnych fanów marki. Śmiałe to słowa, ale na możliwość ich weryfikacji przyjdzie nam jeszcze sporo poczekać. Thomas zdaje się jeszcze nieco studzić emocje i nie potwierdza startu zdjęć na początku 2014 roku. Najwyraźniej scenariusz nie jest jednak w pełni ukończony. O ile efekt końcowy będzie satysfakcjonujący, jestem mu to jednak w stanie wybaczyć. Przywykłem. A wy?
Trzeba zacząć właśnie od tego pytania... Sam jestem graczem i sądzę, że dotychczas wielokrotnie zdarzało się, że studia mówiły sobie: "Ilu ludzi gra w tę grę? Okej, w takim razie pewnie pójdą do kina i kupią bilet." To jest fatalny sposób tworzenia filmu.
W naszym przypadku jest tak, że nie wiemy jak nakręcić film na podstawie gry Warcraft. Dostrzegamy zamiast tego niesamowitą historię, wojnę, wszystkie te rasy i całą masę rzeczy, jakie stworzyli goście z Blizzarda. Mają setkę książek i wykreowali po prostu niesłychanie bogaty świat.
To ekscytujące, że Duncan Jones wcieli naszą koncepcję w życie. Nie śpieszyliśmy się, bo absolutnie nie chcemy tego popsuć. Myślę, że zbliżamy się do momentu, w którym uznamy, że jesteśmy gotowi ruszać ze zdjęciami. To będzie moment, gdy scenariusz będzie już gotowy i pozytywnie odpowiemy sobie na pytanie "Zapomnijcie, że istnieje już baza fanów. Czy ten film sam się obroni i będzie świetny?" Wtedy zaczniemy kręcić. Nie doszliśmy jeszcze do tego momentu, ale mamy wrażenie, że jesteśmy na właściwej drodze. A Duncan jest jednym z tych reżyserów, o których myślisz tylko "Ten koleś łapie w czym rzecz."
Sądzę, że następne dwa lata będą dość ekscytujące.
Włodarze Legendary chcą za wszelką cenę przekonać nas, że film Warcraft nie będzie jedynie marną próbą wydojenia z pieniędzy obecnych fanów marki. Śmiałe to słowa, ale na możliwość ich weryfikacji przyjdzie nam jeszcze sporo poczekać. Thomas zdaje się jeszcze nieco studzić emocje i nie potwierdza startu zdjęć na początku 2014 roku. Najwyraźniej scenariusz nie jest jednak w pełni ukończony. O ile efekt końcowy będzie satysfakcjonujący, jestem mu to jednak w stanie wybaczyć. Przywykłem. A wy?
Vol'jin: Cienie Hordy: Światowa i polska premiera już dziś!
Kumbol, | Komentarze : 3
I oto jest! Najnowsza książką z uniwersum World of Warcraft - Vol'jin: Cienie Hordy - właśnie zawitała na półki wirtualnych i tradycyjnych księgarni! Po raz pierwszy w historii polskie wydanie trafia do sprzedaży jednocześnie ze światową premierą wersji anglojęzycznej. Aby uczcić premierę kolejnego etapu historii Warcrafta przelanego na papier, Blizzard opublikował nowy fragment Cieni Hordy. Jego polską wersję prezentujemy poniżej:
WoWCenter.pl jest patronem medialnym polskiego wydania World of Warcraft: Vol'jin: Cienie Hordy. W związku z tym, jak słusznie się domyślacie, w nadchodzących dniach będziemy jeszcze powracać do tematu najnowszej książki pióra Michaela Stackpole'a. Wystrzegajcie się tymczasem spoilerów!
Cytat z: Blizzard (źródło)
Dziś ma miejsce światowa premiera najnowszej powieści z uniwersum World of Warcraft, zatytułowanej „Cienie Hordy”. W Polsce książka ukazuje się nakładem wydawnictwa Fabryka Słów i można ją kupić już teraz w sklepie internetowym Fabryka.pl.
Bohaterem powieści jest troll Vol’jin, przywódca plemienia Mrocznych Włóczni, który trafia na pełen tajemnic kontynent Pandarii i musi stawić czoło zdarzeniom, które mogą wpłynąć na losy nie tylko jego ludu, lecz także całej Hordy. Poniżej zamieszczamy fragment powieści.
Bohaterem powieści jest troll Vol’jin, przywódca plemienia Mrocznych Włóczni, który trafia na pełen tajemnic kontynent Pandarii i musi stawić czoło zdarzeniom, które mogą wpłynąć na losy nie tylko jego ludu, lecz także całej Hordy. Poniżej zamieszczamy fragment powieści.
Vol’jina zaskoczyło, gdy uświadomił sobie, że oto skrada się po brukowanej drodze z pandareńskimi mnichami rozrzuconymi po obu stronach i człowiekiem u boku. Wszystko czego w życiu doświadczył, nie przygotowało go na taką sytuację. Polowania, rany, brak domu, śmierć. Wciąż jednak, czuł, że żyje.
– Najpierw strzelamy w najwyższych. – Spojrzał na Tyrathana.
– Z jakiegoś specjalnego powodu?
– Łatwiej trafić.
– Czyli cztery i pół cala – odpowiedział Tyrathan z uśmiechem.
– Wiesz, że nie będę na ciebie czekał.
– Po prostu zdejmij tego, który mnie trafi. – Tyrathan zasalutował i ruszył na wschód w stronę wioski. Vol’jin dotrzymywał mu kroku, nie patrząc na zdziwionych pandarenów, którzy chowali się w cieniu i za drzwiami swych domostw. Spotkali już trolle i sądząc po tym, jak się wzdrygali na widok Vol’jina, jego pobratymcy śnili się im w najgorszych koszmarach. Może niektórzy z tutejszych rozumieli, że Vol’jin chce im pomóc, ale nie byli w stanie poskromić własnych obaw.
Vol’jin się to podobało. Ale nie dlatego, że jak Zandalari chciał rządzić przy pomocy strachu, albo czuł, że niżej urodzeni winni się go bać. Vol’jinowi się to podobało, ponieważ zasłużył sobie, żeby się go bano. Był łowcą cienia. Tym, który potrafi pokonać ludzi, trolle i Zandalari. Wyzwolił swoją ojczyznę. Przewodził swemu plemieniu. Doradzał nawet wodzowi Hordy. Garrosh tak się mnie bał, że rozkazał mnie zabić.
Pomyślał, że mógłby pomaszerować na pomost, gdzie miały przybić łodzie Zandalari, i ujawnić się wrogom. Walczył już przeciwko nim, ale wątpił, czy pojawienie się Voljina ich zaskoczy. Zwłaszcza, że w ten sposób uświadomiłby Zandalari, że ich informacje o Pandarii są niekompletne. Kiedyś, dawno, może by tak zrobił. Jak podczas konfrontacji z Garroshem, gdy wyprowadził Mroczne Włócznie z Orgrimmaru i wyzwał wodza Hordy, żeby po niego przyszedł. Dałby tak znać, że się nie boi. A ten brak strachu wzbudziłby głęboki strach w sercach Zandalari.
Wyciągnął z kołczanu strzałę. To winno trafi ć im do serca. Naciągnął cięciwę i wystrzelił. Strzała poszybowała wysoko. Vol’jin wymierzył w trolla z łukiem, czekającego tylko, aby wyskoczyć za burtę, gdy kil osiądzie na piasku. Tamten nie miał szansy, by zobaczyć, co go zabiło. Strzała trafi ła pod kątem, wbiła się pod obojczyk po same lotki i przeszyła kręgosłup. Troll przewrócił się na sterburtę i ześlizgnął do wody, nogi zanurzyły się jako ostatnie. Łódź przechyliła się mocno, ale zaraz odzyskała stabilność. W porę, aby Vol’jin mógł posłać drugą strzałę i przybić trolla trzymającego rumpel do pokładu. Vol’jin schylił się i odwrócił. Bawiło go obserwowanie zdezorientowanych żołnierzy, na rozhuśtanej łodzi, ale ten luksus mógł kosztować go życie. Cztery strzały odbiły się o ścianę, za którą się chował, a dwie przeleciały nad nim.
Vol’jin wycofał się do następnego zrujnowanego domu. Przybiegł akurat wtedy, gdy mnich wyciągnął pandarena ze złamaną ręką spod gruzowiska. W zatoki, skąd zbliżała się ostatnia łódź, śmignęła strzała i wbiła się sternikowi w ucho. Troll wypadł za burtę.
Pierwsza łódź przybiła do brzegu. Kilku Zandalari rzuciło się do ruin, które mogłyby zapewnić im osłonę. Inni kryli się za łodziami. Dwie zawróciły do statku. Na ostatniej niedoświadczony troll przejął ster. Strzała przebiła mu wnętrzności. Pochylił się wciąż ściskając rumpel i kierując łódź na wybrzeże, podczas gdy załoga ze wszystkich sił napierała na wiosła. Troll dowodzący inwazją ze statku sygnalizował jak szalony. Okręty przy brzegu zdwoiły wysiłki przy użyciu machin oblężniczych. Na plażę poszybowały głazy i spadły w tumanach piachu. Vol’jin uznał. że na wpół zagrzebane tam kamienie to marnowanie środków i czasu, ale kilku Zandalari znalazło za nimi całkiem dobre schronienie.
Kamienie wciąż spadały na plażę, jeden za drugim. Zaczęła się zabawa. Zandalari przybywało, a Vol’jin wycofywał się i strzelał z fl anki. Celowniczy na okrętach odrobinę zmienili kąt zrzucania głazów i doszczętnie zniszczyli miejsce, w którym Vol’jin się chował. To samo zrobili z kryjówką Tyrathana, chociaż troll nie miał pojęcia, jak wypatrzyli człowieka. Vol’jin go nie widział.
Kolejne spadające kamienie zmuszały Vol’jina, żeby się cofał, oddając Zandalari kolejne spłachetki wybrzeża. Ze statków spuszczano coraz więcej łodzi. Niektórzy żołnierze zdejmowali pancerze i ruszali wpław, ze strzałami i łukami przywiązanymi do pleców w naoliwionych płachtach. Pod osłoną pokładowych katapult Zandalari parli do Zouchin, żeby zająć osadę.
Łowca cienia liczył się z każdą strzałą. Nie zawsze zabijał, czasami pociski ześlizgiwały się po pancerza. Czasem troll dostrzegał tylko stopę lub przebłysk niebieskiej skóry, gdy przeciwnik szukał schronienia pomiędzy połamanymi belkami. Jednak na każdą strzałę Vol’jina przypadał tuzin głazów z katapult i o połowę więcej żołnierzy.
Więc Vol’jin się cofał. Natrafił na tylko jedno ciało swoich. Mniszkę przebiły dwie strzały. Ślady wskazywały, że osłaniała młode uciekające na południe. Ruszył za nimi, ale trop urywał się za zawalonym budynkiem na skraju wioski. Dopiero wtedy usłyszał za plecami szelest. Odwrócił się szybko i zobaczył wojownika Zandalari. Vol’jin sięgnął po strzałę, ale wróg był szybszy.
Pocisk przebił bok i wyszedł z tyłu. Między żebrami zapulsował ból. Vol’jin upadł na kolana i dobył miecza, podczas gdy wróg naciągał cięciwę po raz drugi. Zandalari uśmiechnął się triumfalnie, szczerząc dumnie kły.
Jedno uderzenie serca później, między tymi kłami znalazła się strzała. Troll wyglądał, jakby wymiotował piórami. Przewrócił oczami i zwalił się jak wór kamieni.
Vol’jin odwrócił się ostrożnie, żeby sprawdzić, skąd posłano strzałę. Wzgórze porastała wysoka trawa. Strzał w usta. Na cztery i pół cala. Człowiek chciał też, żeby dopaść tego, kto go zabije.
Pył powoli opadał na trolla. Vol’jin sięgnął do rany i złamał drzewce, po czym wyjął ostrze, które utkwiło w ciele. Uśmiechnął się, gdy rozdarcie zaczęło się zasklepiać, po czym zarekwirował zawartość kołczanu Zandalari i ruszył do walki.
WoWCenter.pl jest patronem medialnym polskiego wydania World of Warcraft: Vol'jin: Cienie Hordy. W związku z tym, jak słusznie się domyślacie, w nadchodzących dniach będziemy jeszcze powracać do tematu najnowszej książki pióra Michaela Stackpole'a. Wystrzegajcie się tymczasem spoilerów!