Legion | Na kawie z deweloperami: Zbrojąc się do PvP
Kumbol, | Komentarze : 0Cytat z: Brian Holinka; tłumaczenie Sebastian Ulaniuk (źródło)
W Legionie przygotowujemy duże zmiany w naszym systemie PvP aby sprawić, że walka z innymi graczami będzie bardziej dostępna, zbalansowana i satysfakcjonująca. Jedne z największych zmian jakich dokonujemy dotyczą przedmiotów – zarówno tego, jak wpływać będą one na wasze postaci w PvP, oraz jak te przedmioty będą zdobywane. Chcemy zająć wam chwilę czasu i podzielić się naszymi pomysłami i tym, jak doszliśmy do nowego projektu przedmiotów w PvP oraz dlaczego sądzimy, że stworzy to dla wszystkich przyjemniejsze doświadczenie.
Najpierw musimy opowiedzieć wam o tym, dlaczego w ogóle w World of Warcraft istnieją przedmioty. WoW to gra skupiona na waszych postaciach, ich przygodach w świecie Azeroth oraz powiększaniu mocy waszych postaci. Fundamentalną zasadą gry jest nagradzanie waszego wysiłku przedmiotami, które sprawiają, że stajecie się silniejsi. WoW oferuje szeroką gamę czynności, jak wykonywanie zadań, podziemia, rajdy i PvP – gracze odnajdują swoje ulubione aktywności, a każdy chce być sprawiedliwie nagradzany za swoje umiejętności i wkład. PvP nie różni się w tym aspekcie: gracze powinni być nagradzani, a ich postacie powinny stawać się mocniejsze. W Legionie chcemy nagradzać graczy PvP w sposób, który liczy się nie tylko w walce z innymi, ale też w pozostałych aspektach gry.
Zwykle mieliśmy różne cele dla przedmiotów PvE i PvP oraz ich mocy w stosunku do spotykanych wrogów. W systemie PvE wspaniałym uczuciem jest zdobycie lepszych przedmiotów i pokonanie niegdyś potężnego potwora nie do przejścia. Gdy gracze rozpoczynają walkę z trudniejszymi wyzwaniami w rajdach, ważnym aspektem jest większa siła potworów oraz lepsze przedmioty do zdobycia. Przez lata dodaliśmy wiele różnych stopni trudności w rajdach, aby dostosować je do różnych typów graczy. W rezultacie stworzyliśmy wiele zestawów ekwipunków które sprawiły, że pokonywanie stanowiących wyzwanie przeciwników stało się bardziej satysfakcjonujące.
W systemie PvP chcemy uzyskać to samo poczucie postępu, ale musimy poradzić sobie z tym, o ile silniejszy możesz być od swoich wrogów – innych graczy. Podczas gdy boss w rajdzie jest niezbyt przejęty faktem, że ma przed sobą graczy z przedmiotami na tyle silnymi, że nie stanowi on wyzwania, to jest jednak frustrujące doświadczenie dla rzeczywistych graczy. Naszym wyzwaniem było znalezienie sposobu, który pozwoli twojej postaci na zwiększenie mocy w PvP i jednocześnie sprawi, aby inni gracze wciąż mieli z tobą szanse. Ponadto, nie chcemy zmniejszać wartości zdobywania przedmiotów w innych aspektach gry, na przykład podczas rajdów.
W przeszłości próbowaliśmy różnych rozwiązań. W dodatku The Burning Crusade wprowadziliśmy statystykę ‘Resilience’, a w Mists of Pandaria dołączyła statystyka ‘PvP Power’. W Warlords of Draenor przedmioty PvP otrzymały dodatkowy poziom przedmiotu (item level) w PvP, a przedmiotom nie pochodzącym z systemu PvP obniżono statystyki. Te wszystkie rozwiązania w jakimś stopniu podziałały, lecz także niepotrzebnie skomplikowały przedmioty PvP i utrudniły granie tym z graczy, którzy lubią zarówno PvP, jak i PvE. Gracze PvP mają odczucie, że ich przedmioty nie są użyteczne w warunkach PvE i odwrotnie. Kiedy nowe przedmioty sprawiają, że jesteś potężny tylko w pewnych sytuacjach, zdobywanie ich nie jest już tak satysfakcjonujące. Patrząc w przyszłość, uważamy że będzie lepiej, jeśli przedmioty otrzymywane zarówno w PvP jak i w PvE będą takie same. Koniec z różnymi poziomami przedmiotów. Koniec ze statystykami przydatnymi tylko w PvP. Granie w każdym aspekcie gry pozwoli wam zdobywać przedmioty, które wszędzie będą znaczące.
Jeśli więc chcemy nagradzać takimi samymi przedmiotami w PvE i PvP, jak możemy poradzić sobie ze wspomnianymi wcześniej kolidującymi ze sobą celami? Będziemy musieli zmienić to, co tak na prawdę oznaczają przedmioty w PvP.
Na początek, będziemy musieli zmniejszyć różnicę pomiędzy mocą przedmiotów w PvP. Najpierw rozważaliśmy kompletne zignorowanie przedmiotów, ale nie chodzi o to aby przedmioty nie zwiększały mocy. Kolejna z opcji zakładała skalowanie przedmiotów PvP do pewnego poziomu, lecz było to skomplikowane i sprawiło, że pewne statystyki były ważniejsze niż poziom przedmiotu. To ważne, by gracz chciał nosić przedmiot, który ma większy poziom.
Dotarliśmy w końcu do rozwiązania, w którym atrybuty gracza w PvP są ustawiane automatycznie i są one powiększane w zależności od średniego poziomu przedmiotów (average item level). Gracze zrozumieją, że ich atrybuty nie pochodzą bezpośrednio od przedmiotów, ale jakość tych przedmiotów ma znaczenie. Obecnie, system jest skonstruowany w następujący sposób: każdy punkt średniego poziomu przedmiotów ponad 800 podnosi wasze atrybuty o 0,1%. To oznacza, że ktoś ze średnią przedmiotów równą 900 jest tylko o 10% potężniejszy niż osoba z poziomem 800. Dla porównania, jest to zwiększenie podobne do tego, jakie daje podniesienie poziomu przedmiotów o 10 w Warlords of Draenor. To sprawia, że opłacalne jest teraz zdobywanie nowych przedmiotów, a jednocześnie zmniejsza różnice mocy do akceptowalnej skali.
Teraz, gdy udało się nam już zmniejszyć różnicę pomiędzy mocą przedmiotów w PvP, możemy zaoferować dobre przedmioty na równi z przedmiotami w innych aspektach gry. Czas odnieść się do tego, jak będą przyznawane. Jedną z dużych zmian w Legionie będzie brak możliwości zakupienia przedmiotów przy pomocy walut PvP i brak sprzedawców przedmiotów PvP. Oczywiście wiemy, że gracze lubią kupowanie przedmiotów od sprzedawców w grze. Mogą wtedy wybrać dokładnie taki przedmiot jaki chcą i nigdy nie otrzymają takiego, którego nie potrzebują. Brzmi to idealnie, lecz jest to także pozbawiona emocji zwykła transakcja. Nie ma żadnego oczekiwania, jaki dostaniemy przedmiot. Brakuje ekscytacji, kiedy otrzymujesz to co chciałeś. Nie ma rozczarowania, gdy dostajesz coś czego nie chcesz. Chcemy wprowadzić te emocje do nagród w PvP, ale robimy co w naszej mocy, aby zminimalizować rozczarowanie otrzymaną nagrodą.
W Legionie, gdy gracze wygrywają Pole Bitwy (Battleground), Potyczkę (Skirmish), Arenę lub Rankingowe Pola Bitew (Rated Battlegrounds), istnieje szansa na zdobycie przedmiotu prosto do swojego plecaka. Co więcej, wasze pierwsze kilka zwycięstw w tygodniu przyznaje gwarantowany przedmiot, którego poziom (item level) zależy od waszej klasyfikacji. Dla obu systemów przedmioty działają tak samo, jak w innych aspektach ich zdobywania w Legionie. Kiedykolwiek dostajecie przedmiot, istnieje szansa, że jego poziom zostanie zwiększony.
Rozumiemy, że losowość w zdobywaniu przedmiotów była w przeszłości problematyczna jeśli chodzi o PvP, lecz sądzimy że wymienione wyżej zmiany rozwiążą większość problemów napotykanych do tej pory. W Legionie waszym głównym celem w walkach PvP będzie podnoszenie średniego poziomu przedmiotów. Dostawanie (lub niedostawanie) tego jednego przedmiotu z idealnymi statystykami nie będzie już problemem. Wprowadzamy też system, który zredukuje szansę otrzymania tego samego przedmiotu dwukrotnie, co pomoże w zdobywaniu ich całego zestawu. Największą zaletą zmniejszenia przewidywalności w zdobywaniu przedmiotów w PvP jest fakt, że możemy zaoferować o tej samej mocy jak te z innych aspektów gry na maksymalnym poziomie. Zdobywanie przedmiotów w PvP będzie nie tylko bardziej ekscytujące i satysfakcjonujące, ale też sprawi, że system PvP będzie bardziej atrakcyjny dla wszystkich graczy World of Warcraft.
Były też pewne obawy od graczy zajmujących się grą PvE i PvP; według graczy: "ci zajmujący się rajdami będą po prostu robić Areny by łatwo zdobyć przedmioty" oraz "ci grający PvP będą robić mityczne rajdy by łatwo zdobyć przedmioty". Wiemy, że trzeba pamiętać jakim wyzwaniem mogą być oba aspekty gry. Pokonywanie bossów w trybie mitycznym i zdobywanie rangi Gladiatora to jedne z najtrudniejszych osiągnięć w naszej grze. Uważamy, że gracze którzy wykazali świetne zdolności w tym najbardziej wymagającym trybie gry zasługują na otrzymywanie lepszych przedmiotów.
Spędziliśmy wiele czasu myśląc o tym, jak poprawić sytuację przedmiotów w PvP dla wszystkich, którzy kochają World of Warcraft. Chętnie usłyszymy wasze zdanie na temat tych zmian, więc piszcie wasze odpowiedzi w komentarzach.
Film Warcraft: Początek z polskim dubbingiem! Mamy zdubbingowany zwiastun!
Kumbol, | Komentarze : 13
Od kilku dni w internecie krążyły informacje, jakoby film Warcraft: Początek miał jednak (wbrew wcześniejszym informacjom polskiego dystrybutora) być prezentowany w naszym kraju z polskim dubbingiem. Potwierdzenie nadeszło wraz z wczorajszą premierą innego filmu - Batman v Superman: Świt Sprawiedliwości. Przed niektórymi zdubbingowanymi pokazami tego obrazu jest bowiem emitowany pierwszy, znany Wam zwiastun filmu Warcraft: Początek również z polskim dubbingiem.
Pierwsze informacje o dubbingu Warcrafta podał serwis polski-dubbing.pl. Portal sugeruje, że za realizację polskiego dubbingu odpowiadać może studio Start International Polska. Byłaby to doskonała informacja (jeśli już przełknęliście sam fakt dubbingu filmu aktorskiego), bo to właśnie Start odpowiada za niemal wszystkie polskie dubbingi w zlokalizowanych grach Blizzard Entertainment, w tym za Warcrafta III: Reign of Chaos i Hearthstone: Heroes of Warcraft. To właśnie w Start International Polska powstawały też kultowe dubbingi Shreka czy rozlicznych animacji Disneya, a w przypadku filmu aktorskiego studio odpowiada m.in. za Asterix i Obelix: Misja Kleopatra, Małych Agentów czy niedawny dyptyk Niesamowity Spider-Man.
Jeden z zaprzyjaźnionych z serwisem użytkowników w czasie wizyty w kinie na Batman v Superman nagrał polską ścieżkę dźwiękową zwiastuna i podłożył ją do obrazu. Musimy się tym póki co zadowolić. Gdy tylko dostaniemy oficjalną wersję, niezwłocznie ją tu umieścimy. Pomimo kiepskiej jakości nagrania słychać, że dubbing jest w dobrych rękach! Nie przedłużając, oto zwiastun filmu Warcraft: Początek z polskim dubbingiem!
Wśród użyczających głosu filmowym postaciom ze świata Warcrafta Polaków słychać doświadczonych, dość charakterystycznych aktorów. Nie podejmujemy się ich identyfikacji na podstawie tego nagrania, ale słuch próbuje sugerować m.in. Krzysztofa Banaszyka czy Wojciecha Paszkowskiego.
Warto mieć na uwadze, że dubbing zwiastuna nie musi odzwierciedlać jakości dubbingu pełnego filmu. Bardzo częstą praktyką jest przygotowywanie tych ścieżek zupełnie osobno, niezależnie od siebie, więc te same frazy mogą w samym filmie brzmieć inaczej (a nawet być wypowiadane przez innego aktora).
Jak przyjmujecie informację o dubbingu w Warcraft: Początek? Macie jakieś typy co do polskich aktorów, których chcielibyście usłyszeć w filmie? Dajcie znać w komentarzach!
Pierwsze informacje o dubbingu Warcrafta podał serwis polski-dubbing.pl. Portal sugeruje, że za realizację polskiego dubbingu odpowiadać może studio Start International Polska. Byłaby to doskonała informacja (jeśli już przełknęliście sam fakt dubbingu filmu aktorskiego), bo to właśnie Start odpowiada za niemal wszystkie polskie dubbingi w zlokalizowanych grach Blizzard Entertainment, w tym za Warcrafta III: Reign of Chaos i Hearthstone: Heroes of Warcraft. To właśnie w Start International Polska powstawały też kultowe dubbingi Shreka czy rozlicznych animacji Disneya, a w przypadku filmu aktorskiego studio odpowiada m.in. za Asterix i Obelix: Misja Kleopatra, Małych Agentów czy niedawny dyptyk Niesamowity Spider-Man.
Jeden z zaprzyjaźnionych z serwisem użytkowników w czasie wizyty w kinie na Batman v Superman nagrał polską ścieżkę dźwiękową zwiastuna i podłożył ją do obrazu. Musimy się tym póki co zadowolić. Gdy tylko dostaniemy oficjalną wersję, niezwłocznie ją tu umieścimy. Pomimo kiepskiej jakości nagrania słychać, że dubbing jest w dobrych rękach! Nie przedłużając, oto zwiastun filmu Warcraft: Początek z polskim dubbingiem!
Wśród użyczających głosu filmowym postaciom ze świata Warcrafta Polaków słychać doświadczonych, dość charakterystycznych aktorów. Nie podejmujemy się ich identyfikacji na podstawie tego nagrania, ale słuch próbuje sugerować m.in. Krzysztofa Banaszyka czy Wojciecha Paszkowskiego.
Warto mieć na uwadze, że dubbing zwiastuna nie musi odzwierciedlać jakości dubbingu pełnego filmu. Bardzo częstą praktyką jest przygotowywanie tych ścieżek zupełnie osobno, niezależnie od siebie, więc te same frazy mogą w samym filmie brzmieć inaczej (a nawet być wypowiadane przez innego aktora).
Jak przyjmujecie informację o dubbingu w Warcraft: Początek? Macie jakieś typy co do polskich aktorów, których chcielibyście usłyszeć w filmie? Dajcie znać w komentarzach!
Kto jest kim w Hearthstone? Poznaj historię bohaterów Warcrafta z Drwalem Rębajłą
Kumbol, | Komentarze : 5
Na WoWCenter.pl nie brak materiałów dydaktycznych, które Warcraftowych fanów wprowadzają w bogaty, czasem aż przytłaczająco rozbudowany świat i historię poszczególnych miejsc, ras, i bohaterów. Polska społeczność uwielbia fabułę tego uniwersum Blizzarda, a wśród fanów objawiają się nierzadko jednostki specjalizujące się w opowiadaniu o mitologii i dziejach Warcrafta. Dziś chcielibyśmy zwrócić Waszą uwagę na nową twarz wśród polskich "loremasterów" - Drwala Rębajłę.
Piotr Włuczkowski, bo tak zwie się jegomość kryjący się za tą ksywką, na swoim kanale YouTube przygotowuje od jakiegoś czasu świetnie skondensowane i fajnie, żartobliwie opowiedziane biografie postaci będących głównymi bohaterami Hearthstone: Heroes of Warcraft. Twórczość Piotra możemy zdecydowanie polecić wszystkim poszukującym szybkiego przewodnika po ikonach Warcrafta będących na pierwszym planie w karciance Blizzarda.
Na playliście powyżej możecie już obejrzeć materiały o:
Tymczasem na fan page'u Drwala, do którego śledzenia zachęcamy, trwa jeszcze do jutra głosowanie na to, który z pozostałych bohaterów doczeka się filmowego sprofilowania jako pierwszy.
Gorąco zachęcamy do śledzenia twórczości Piotra. Z pewnością dostarczy nam jeszcze wiele ciekawych, zrobionych z jajem produkcji związanych z grami Blizzarda. Jego kanał na YouTube znajdziecie tutaj.
Piotr Włuczkowski, bo tak zwie się jegomość kryjący się za tą ksywką, na swoim kanale YouTube przygotowuje od jakiegoś czasu świetnie skondensowane i fajnie, żartobliwie opowiedziane biografie postaci będących głównymi bohaterami Hearthstone: Heroes of Warcraft. Twórczość Piotra możemy zdecydowanie polecić wszystkim poszukującym szybkiego przewodnika po ikonach Warcrafta będących na pierwszym planie w karciance Blizzarda.
Na playliście powyżej możecie już obejrzeć materiały o:
- Utherze Światłodzierżcy (Lightbringer)
- Rexxarze
- Anduinie Wrynnie
- Gul'danie
- Valeerze Sangwinar
- bohaterach Ligi Odkrywców
- Jainie Proudmoore
- Garoszu Piekłoryczu
Tymczasem na fan page'u Drwala, do którego śledzenia zachęcamy, trwa jeszcze do jutra głosowanie na to, który z pozostałych bohaterów doczeka się filmowego sprofilowania jako pierwszy.
Gorąco zachęcamy do śledzenia twórczości Piotra. Z pewnością dostarczy nam jeszcze wiele ciekawych, zrobionych z jajem produkcji związanych z grami Blizzarda. Jego kanał na YouTube znajdziecie tutaj.
Zbrojownia WoWCenter: The Ashbringer
Kumbol, | Komentarze : 2
Nadchodzi Legion, a wraz z nim dostęp do legendarnych broni i to nie tylko dla każdej klasy, ale nawet ich specjalizacji. Już wkrótce sięgniemy po oręż tych, którzy zginęli, lub zwątpili w zwycięstwo nad hordami demonów! Każdy z artefaktów posiada swoją historię i znaleźć wśród nich można takie perełki jak będące od lat marzeniem wielu graczy Ashbringer czy Doomhammer, ale również i takie, których istnienie do tej pory skrywały mgły historii. W wielu jednak przypadkach znamy ich poprzednich właścicieli i chociaż same nazwy artefaktów nic nam nie mówią, warto poznać dzieje tych, w których rękach kiedyś spoczywały.
Ashbringer
Ashbringer – czy komuś trzeba opisywać ten oręż? Jeden z najbardziej rozpoznawalnych mieczy z uniwersum Warcrafta, obok Frostmourne’a, czyli polskiego Ostrza Mrozu, najmocniej pożądana przez graczy broń, posiadająca rozbudowaną i przejmującą historię, której nie dorówna żaden z pozostałych artefaktów.
Legenda Ashbringera zaczyna się w ostatnich dniach Drugiej Wojny, gdy wojska Przymierza Lordaeronu pod dowództwem Anduina Lothara zmusiły Hordę do odwrotu, a w końcu do rozpaczliwej obrony pod Górą Czarnej Skały. Orkowie byli na straconej pozycji, osłabieni nieobecnością czarnoksiężników Gul’dana, który zdezerterował i opuścił Orgrima Doomhammera, oraz otoczeni przez przeważające oddziały ludzi, elfów i krasnoludów. Jeden z nielicznych czarnoksiężników, którzy zostali przy wodzu, próbował przechylić szalę zwycięstwa na stronę Hordy za pomocą potężnego artefaktu, ciemnego, gładkiego kryształu. Zanim jednak zdołał dokończyć inkantacje i zwrócić jego moce przeciwko armii Przymierza, został zabity przez Alexandrosa Mograine, jednego z paladynów Zakonu Srebrnej Dłoni. Rycerz zaintrygowany dziwnym przedmiotem, wziął go do ręki, ale mroczna aura otaczająca kryształ spaczyła jego dłoń, pokrywając ją zaawansowaną martwicą, której nie mogły wyleczyć nawet najpotężniejsze czary kapłańskie. Przerażony mocą artefaktu, Alexandros ukrył go przed światem na długie lata.
Po skończonej wojnie, Mograine powrócił do swego majątku poświęcając czas dwóm synom, starszemu Renaultowi i młodszemu Darionowi. Pomimo upływu czasu, jego ręka wciąż nie odzyskała sprawności, ale gdy jego sługa, Fairbanks, przyniósł wieści przychodzącej z północy pladze nieumarłych, Mograine zdecydował, że nadszedł czas, aby podzielić się ze światem informacją o mrocznym krysztale oraz swoimi przemyśleniami z nimi związanymi.
W tawernie w Southshore Alexandros zebrał zaufanych członków Zakonu Srebrnej Dłoni, prezentując im artefakt. Emanujące z niego zło poraziło przybyłych, którzy zrazu zapragnęli go zniszczyć. Mograine uważał jednak, że we wszechświecie musi panować harmonia i równowaga. Dlatego też każda rzecz musiała mieć swoje lustrzane odbicie. Skoro istniał kryształ o tak wielkiej mrocznej mocy, musiał istnieć również jego dobry odpowiednik. Tego zaś można było użyć w szczytnym celu. Zebrani nie chcieli jednak ryzykować i spróbowali zniszczyć artefakt. Ku ich zaskoczeniu tajemniczy obiekt wchłonął rzucone zaklęcia. Zaintrygowani dziwnym zjawiskiem powtórzyli próbę, koncentrując święte moce na krysztale. Absorbując ogromną ilość magii światła, artefakt zmienił kolor z ciemnego na świetliście złoty, odmieniając również swą naturę. Zniknęła zła aura, zastąpiona emanacją czystego dobra, które uleczyło chorą rękę Alexandrosa, przepełniając jego duszę spokojem. Po przeobrażeniu kryształu zebrani przystanęli na plan Alexandrosa, który wyruszył w podróż do Ironforge z nadzieją, że król Magni zdoła wykuć z artefaktu potężną broń przeciwko nieumarłym.
Do dziś nie wiadomo czym był kryształ użyty do stworzenia Ashbringera. Najbardziej prawdopodobna teoria mówi o tym, że przedmiot należał do naaru, tajemniczych istot złączonych ściśle ze Świętym Światłem. Możliwym też jest, że kryształ był fragmentem samego naaru, o czym świadczyć mogła jego dwoista natura.
Wiedza o pochodzeniu artefaktu nie była jednak niezbędna do przekucia go w broń. Magni Miedziobrody, dowiedziawszy się o zaginięciu i możliwej śmierci swego młodszego brata, Muradina, przelał w oręż całą swą miłość do zmarłego krewniaka oraz pragnienie dokonania zemsty na Pladze. Tak powstało najdoskonalsze z dzieł krasnoludzkiego króla – potężny miecz z szerokim ostrzem pokrytym tajemnymi runami o kształcie zbliżonym do tasaka, ze zdobioną rękojeścią w kształcie herbu Przymierza Lordaeronu oraz z unoszącym się na końcu klingi świetlistym dyskiem ze znakiem Srebrnej Dłoni.
Na wieść o powrocie Arthasa i śmierci króla Terenasa z rąk syna, Alexandros udał się pośpiesznie do ojczyzny. Używając miecza na spotkanej po drodze armii nieumarłych odkrył, że ostrze przechodziło przez ich plugawe ciała, nie napotykając żadnego oporu i spopielając ich szczątki w mgnieniu oka. Dlatego też nazwał miecz Ashbringerem, czyli Spopielaczem.
W następnych latach Alexandros Mograine stał się żywą legendą i symbolem walki z Plagą. Po upadku Lordaeronu, paladyn zebrał pozostałości Zakonu Srebrnej Dłoni oraz wszystkich, którzy nie uciekli z ogarniętego zarazą królestwa i pragnęli walczyć u jego boku. Zaczęto nazywać go, od jego miecza, Ashbringerem, czempionem Światłości zdolnym w pojedynkę rozgromić armię liczącą sobie parę tysięcy nieumarłych.
Potęga Alexandrosa została dostrzeżona nie tylko przez władców Plagi, ale również przez agentów Płonącego Legionu. Wiedzieli, że póki Ashbringer żyje, nie mają szans na odzyskanie wpływów w królestwie.
Szansą dla demonów okazała się próba odbicia przez drużynę Mograine’a miasta Stratholme, w którym mieściła się kiedyś twierdza Srebrnej Dłoni. W czasie walk z nieumarłymi od grupy odłączył się Saidan Dathrohan, stary przyjaciel Alexandrosa i jeden z założycieli zakonu paladynów, wpadając w sidła Balnazzara. Upiorny władca zabił Saidana, zmieniając go w puste naczynie dla swej duszy. Pod jego postacią nathrezim zaczął siać zamęt w szeregach Ashbringera, dostrzegając słabość w starszym synu Alexandrosa, i zaczynając nastawianie go przeciw ojcu.
Omamiony przez nathrezima Renault okłamał ojca, twierdząc, że nieumarli porwali Dariona. Wysłał Alexandrosa i Fairbanksa do Stratholme, gdzie czekała na nich tysięczna armia nieumarłych. Jednak nawet tak wielka liczba wojowników Plagi była niczym w konfrontacji z Ashbringerem. Gdy po przeciwnikach pozostał sam popiół, Mograine ze zmęczenia upuścił swój miecz, nie spostrzegając zakradającego się od tyłu Renaulta. Zdradziecki syn podniósł broń i przebił nią serce ojca.
Tak haniebny czyn odmienił miecz, przekształcając go w Skorumpowanego Ashbringera, w którym uwięziona została dusza Alexandrosa. Nie był to niestety koniec jego cierpień. Ciało zmarłego czempiona zabrał do Naxxramas Kel’Thuzad, zmieniając go w wiernego sługę, najpotężniejszego z rycerzy śmierci Króla Lisza i przywódcę Czterech Jeźdźców.
Po śmierci Alexandrosa, wodzem jego dotychczasowych sojuszników został Renault, który za namową Saidana przechrzcił ugrupowanie na Szkarłatną Krucjatę. Wkrótce pod wpływem upiornego władcy Skarleci stali się maniakalną organizacją, widzącą skażenie nie tylko w nieumarłych, ale i we wszystkich ludziach przybyłych z zewnątrz. Zanim jednak zepsucie ogarnęło wszystkich członków, ocalały z zasadzki Fairbanks wyjawił im prawdę o losie Alexandrosa. Ci, którzy już wcześniej nie zgadzali się z polityką Krucjaty, uznającą jedynie ludzi za godnych służenia Światłości, odłączyli się od bractwa, zakładając Srebrzysty Świt (zwany również Świtem Argentu lub Argent Dawn), przyjmując w jego szeregi wszystkie rasy, łącznie z Opuszczonymi lady Sylvanas Windrunner.
Wieści o straszliwym losie Alexandrosa dotarły również do jego młodszego syna, Dariona, który wsparty przez Srebrzysty Świt udał się do wnętrza Naxxramas. Chociaż wyprawa kosztowała życie niemal wszystkich jego towarzyszy, młody Mograine zdołał odnaleźć i pokonać swego ojca. Wynosząc z fortecy nieumarłych Ashbringera, Darion odkrył, że w mieczu znajduje się duch Alexandrosa. Swymi podszeptami widmo skierowało młodzieńca do Szkarłatnego Opactwa, gdzie przebywał jego brat. Pałający chęcią zemsty duch zmaterializował się przed zdrajcą, zabijając Renaulta.
Przerażony złem, które ogarnęło Alexandrosa, Darion skierował się po pomoc do Tiriona Fordringa. Stary paladyn poinformował go, że duszę ojca może uwolnić jedynie akt dobra, silniejszy od zdrady Renaulta.
Szukając odpowiedzi na radę Tiriona, Darion dotarł do kaplicy Nadziei Światła na chwilę przed zmasowanym atakiem Plagi. Chociaż niewielki, budynek krył pod sobą prawdziwy skarb – ogromne katakumby, w których złożono 1000 ciał największych bohaterów minionych wojen, przeniesionych z cmentarzy przed upadkiem Lordaeronu. Poznawszy tę tajemnicę, Kel’Thuzad zapragnął włączyć zmarłych do swej armii, ale naprzeciw niego stanął Darion, odkrywając odpowiedź na dręczące go pytanie. Młodzieniec oddał swe życie, przebijając się Ashbringerem i zastępując miejsce duszy Alexandrosa swoją. Najwyższy akt poświęcenia uwolnił Mograine’a, ale przemienił Dariona w pozbawionego uczuć rycerza śmierci wiernego Pladze.
Po przebudzeniu Króla Lisza, Darion poprowadził szarżę na kaplicę Nadziei Światła, stając na czele swoich rycerzy Hebanowego Ostrza. Ponowny atak nie miał jednak na celu zdobycia przyczółku, ale wywabienie z kryjówki Tiriona, jedynego z żyjących założycieli Zakonu. Mograine przecenił jednak swe siły, ulegając mocy Światłości emanującej ze świętej ziemi. Po przybyciu Fordringa i obezwładnieniu ludzi Dariona, przed młodzieńcem objawił się duch Alexandrosa, przywracając synowi wolną wolę. Spotkanie przerwał jednak Król Lisz, porywając do Ostrza Mrozu duszę zmarłego Mograine’a. Darion próbował go powstrzymać, ale został powalony przez Arthasa, który przypuścił atak na Srebrzysty Świt i samego Tiriona.
Przetrawiając słowa ojca, mówiące, że Ashbringer nie jest mu jeszcze pisany, Darion rzucił miecz w stronę Tiriona. W momencie, gdy ręka paladyna dotknęła rękojeści, obudziło się tysiąc dusz spoczywających pod kaplicą, a ich moc oczyściła Ashbringera, przywracając mu jego dawną moc. Dzięki nowej broni, Tirion z łatwością zmusił Króla Lisza do odwrotu, ogłaszając połączenie Srebrnej Dłoni i Srebrzystego Świtu w Srebrzystą Krucjatę.
Na czele wybrańców Światłości, Tirion poprowadził swe siły do Northrend, obiecując położyć kres panowaniu Arthasa.
Ashbringer zaprowadził krzyżowców aż po same wrota Cytadeli Korony Lodu. Chociaż kraina była opanowana przez nieumarłych, nikt nie mógł równać się z mocą świętego oręża oraz czystymi sercami tych, którzy podążyli za starym paladynem.
W ostatecznej bitwie na szczycie Tronu Mrozu, Tirion został zamknięty w bryle lodu i zmuszony do patrzenia na śmierć swych podkomendnych. Króla Lisza zgubiła jednak pycha. W momencie, gdy skoncentrował się na przemianie pokonanych czempionów w wierne sługi, Fordring zwrócił się do Światłości, która dała mu moc do rozbicia lodowego więzienia. Zanim Arthas zdołał zareagować, Tirion skierował przepełnionego świętymi mocami Ashbringera w Ostrze Mrozu. Wykuta przez nathrezimów runiczna klinga nie wytrzymała uderzenia, rozpadając się na kawałki i uwalniając uwięzione w niej dusze, które pomogły paladynowi zakończyć rządy Króla Lisza.
Po upadku Arthasa, Tirion powrócił do twierdzy Mardenholde w Hearthglen, ale nie spoczął na laurach. Chociaż cel został osiągnięty, Plaga wciąż posiadała swoje liczne przyczółki w krainach. Paladyn kontynuował więc walkę z nieumarłym zepsuciem, oczyszczając i odbudowując porzucone osady oraz fortyfikując kaplicę Nadziei Światła.
Gdy dotarły do niego wieści o nadchodzącej inwazji Płonącego Legionu, Tirion Fordring odpowiedział na wezwanie, ponownie zbierając Srebrzystą Krucjatę. Ashbringer znowu był potrzebny.
Ashbringer
Ashbringer – czy komuś trzeba opisywać ten oręż? Jeden z najbardziej rozpoznawalnych mieczy z uniwersum Warcrafta, obok Frostmourne’a, czyli polskiego Ostrza Mrozu, najmocniej pożądana przez graczy broń, posiadająca rozbudowaną i przejmującą historię, której nie dorówna żaden z pozostałych artefaktów.
Legenda Ashbringera zaczyna się w ostatnich dniach Drugiej Wojny, gdy wojska Przymierza Lordaeronu pod dowództwem Anduina Lothara zmusiły Hordę do odwrotu, a w końcu do rozpaczliwej obrony pod Górą Czarnej Skały. Orkowie byli na straconej pozycji, osłabieni nieobecnością czarnoksiężników Gul’dana, który zdezerterował i opuścił Orgrima Doomhammera, oraz otoczeni przez przeważające oddziały ludzi, elfów i krasnoludów. Jeden z nielicznych czarnoksiężników, którzy zostali przy wodzu, próbował przechylić szalę zwycięstwa na stronę Hordy za pomocą potężnego artefaktu, ciemnego, gładkiego kryształu. Zanim jednak zdołał dokończyć inkantacje i zwrócić jego moce przeciwko armii Przymierza, został zabity przez Alexandrosa Mograine, jednego z paladynów Zakonu Srebrnej Dłoni. Rycerz zaintrygowany dziwnym przedmiotem, wziął go do ręki, ale mroczna aura otaczająca kryształ spaczyła jego dłoń, pokrywając ją zaawansowaną martwicą, której nie mogły wyleczyć nawet najpotężniejsze czary kapłańskie. Przerażony mocą artefaktu, Alexandros ukrył go przed światem na długie lata.
Po skończonej wojnie, Mograine powrócił do swego majątku poświęcając czas dwóm synom, starszemu Renaultowi i młodszemu Darionowi. Pomimo upływu czasu, jego ręka wciąż nie odzyskała sprawności, ale gdy jego sługa, Fairbanks, przyniósł wieści przychodzącej z północy pladze nieumarłych, Mograine zdecydował, że nadszedł czas, aby podzielić się ze światem informacją o mrocznym krysztale oraz swoimi przemyśleniami z nimi związanymi.
W tawernie w Southshore Alexandros zebrał zaufanych członków Zakonu Srebrnej Dłoni, prezentując im artefakt. Emanujące z niego zło poraziło przybyłych, którzy zrazu zapragnęli go zniszczyć. Mograine uważał jednak, że we wszechświecie musi panować harmonia i równowaga. Dlatego też każda rzecz musiała mieć swoje lustrzane odbicie. Skoro istniał kryształ o tak wielkiej mrocznej mocy, musiał istnieć również jego dobry odpowiednik. Tego zaś można było użyć w szczytnym celu. Zebrani nie chcieli jednak ryzykować i spróbowali zniszczyć artefakt. Ku ich zaskoczeniu tajemniczy obiekt wchłonął rzucone zaklęcia. Zaintrygowani dziwnym zjawiskiem powtórzyli próbę, koncentrując święte moce na krysztale. Absorbując ogromną ilość magii światła, artefakt zmienił kolor z ciemnego na świetliście złoty, odmieniając również swą naturę. Zniknęła zła aura, zastąpiona emanacją czystego dobra, które uleczyło chorą rękę Alexandrosa, przepełniając jego duszę spokojem. Po przeobrażeniu kryształu zebrani przystanęli na plan Alexandrosa, który wyruszył w podróż do Ironforge z nadzieją, że król Magni zdoła wykuć z artefaktu potężną broń przeciwko nieumarłym.
Zobacz, jak narodziła się legenda Ashbringera w machinimie Tales of the Past III
Do dziś nie wiadomo czym był kryształ użyty do stworzenia Ashbringera. Najbardziej prawdopodobna teoria mówi o tym, że przedmiot należał do naaru, tajemniczych istot złączonych ściśle ze Świętym Światłem. Możliwym też jest, że kryształ był fragmentem samego naaru, o czym świadczyć mogła jego dwoista natura.
Wiedza o pochodzeniu artefaktu nie była jednak niezbędna do przekucia go w broń. Magni Miedziobrody, dowiedziawszy się o zaginięciu i możliwej śmierci swego młodszego brata, Muradina, przelał w oręż całą swą miłość do zmarłego krewniaka oraz pragnienie dokonania zemsty na Pladze. Tak powstało najdoskonalsze z dzieł krasnoludzkiego króla – potężny miecz z szerokim ostrzem pokrytym tajemnymi runami o kształcie zbliżonym do tasaka, ze zdobioną rękojeścią w kształcie herbu Przymierza Lordaeronu oraz z unoszącym się na końcu klingi świetlistym dyskiem ze znakiem Srebrnej Dłoni.
Na wieść o powrocie Arthasa i śmierci króla Terenasa z rąk syna, Alexandros udał się pośpiesznie do ojczyzny. Używając miecza na spotkanej po drodze armii nieumarłych odkrył, że ostrze przechodziło przez ich plugawe ciała, nie napotykając żadnego oporu i spopielając ich szczątki w mgnieniu oka. Dlatego też nazwał miecz Ashbringerem, czyli Spopielaczem.
W następnych latach Alexandros Mograine stał się żywą legendą i symbolem walki z Plagą. Po upadku Lordaeronu, paladyn zebrał pozostałości Zakonu Srebrnej Dłoni oraz wszystkich, którzy nie uciekli z ogarniętego zarazą królestwa i pragnęli walczyć u jego boku. Zaczęto nazywać go, od jego miecza, Ashbringerem, czempionem Światłości zdolnym w pojedynkę rozgromić armię liczącą sobie parę tysięcy nieumarłych.
Potęga Alexandrosa została dostrzeżona nie tylko przez władców Plagi, ale również przez agentów Płonącego Legionu. Wiedzieli, że póki Ashbringer żyje, nie mają szans na odzyskanie wpływów w królestwie.
Szansą dla demonów okazała się próba odbicia przez drużynę Mograine’a miasta Stratholme, w którym mieściła się kiedyś twierdza Srebrnej Dłoni. W czasie walk z nieumarłymi od grupy odłączył się Saidan Dathrohan, stary przyjaciel Alexandrosa i jeden z założycieli zakonu paladynów, wpadając w sidła Balnazzara. Upiorny władca zabił Saidana, zmieniając go w puste naczynie dla swej duszy. Pod jego postacią nathrezim zaczął siać zamęt w szeregach Ashbringera, dostrzegając słabość w starszym synu Alexandrosa, i zaczynając nastawianie go przeciw ojcu.
Omamiony przez nathrezima Renault okłamał ojca, twierdząc, że nieumarli porwali Dariona. Wysłał Alexandrosa i Fairbanksa do Stratholme, gdzie czekała na nich tysięczna armia nieumarłych. Jednak nawet tak wielka liczba wojowników Plagi była niczym w konfrontacji z Ashbringerem. Gdy po przeciwnikach pozostał sam popiół, Mograine ze zmęczenia upuścił swój miecz, nie spostrzegając zakradającego się od tyłu Renaulta. Zdradziecki syn podniósł broń i przebił nią serce ojca.
Tak haniebny czyn odmienił miecz, przekształcając go w Skorumpowanego Ashbringera, w którym uwięziona została dusza Alexandrosa. Nie był to niestety koniec jego cierpień. Ciało zmarłego czempiona zabrał do Naxxramas Kel’Thuzad, zmieniając go w wiernego sługę, najpotężniejszego z rycerzy śmierci Króla Lisza i przywódcę Czterech Jeźdźców.
Po śmierci Alexandrosa, wodzem jego dotychczasowych sojuszników został Renault, który za namową Saidana przechrzcił ugrupowanie na Szkarłatną Krucjatę. Wkrótce pod wpływem upiornego władcy Skarleci stali się maniakalną organizacją, widzącą skażenie nie tylko w nieumarłych, ale i we wszystkich ludziach przybyłych z zewnątrz. Zanim jednak zepsucie ogarnęło wszystkich członków, ocalały z zasadzki Fairbanks wyjawił im prawdę o losie Alexandrosa. Ci, którzy już wcześniej nie zgadzali się z polityką Krucjaty, uznającą jedynie ludzi za godnych służenia Światłości, odłączyli się od bractwa, zakładając Srebrzysty Świt (zwany również Świtem Argentu lub Argent Dawn), przyjmując w jego szeregi wszystkie rasy, łącznie z Opuszczonymi lady Sylvanas Windrunner.
Wieści o straszliwym losie Alexandrosa dotarły również do jego młodszego syna, Dariona, który wsparty przez Srebrzysty Świt udał się do wnętrza Naxxramas. Chociaż wyprawa kosztowała życie niemal wszystkich jego towarzyszy, młody Mograine zdołał odnaleźć i pokonać swego ojca. Wynosząc z fortecy nieumarłych Ashbringera, Darion odkrył, że w mieczu znajduje się duch Alexandrosa. Swymi podszeptami widmo skierowało młodzieńca do Szkarłatnego Opactwa, gdzie przebywał jego brat. Pałający chęcią zemsty duch zmaterializował się przed zdrajcą, zabijając Renaulta.
Przerażony złem, które ogarnęło Alexandrosa, Darion skierował się po pomoc do Tiriona Fordringa. Stary paladyn poinformował go, że duszę ojca może uwolnić jedynie akt dobra, silniejszy od zdrady Renaulta.
Szukając odpowiedzi na radę Tiriona, Darion dotarł do kaplicy Nadziei Światła na chwilę przed zmasowanym atakiem Plagi. Chociaż niewielki, budynek krył pod sobą prawdziwy skarb – ogromne katakumby, w których złożono 1000 ciał największych bohaterów minionych wojen, przeniesionych z cmentarzy przed upadkiem Lordaeronu. Poznawszy tę tajemnicę, Kel’Thuzad zapragnął włączyć zmarłych do swej armii, ale naprzeciw niego stanął Darion, odkrywając odpowiedź na dręczące go pytanie. Młodzieniec oddał swe życie, przebijając się Ashbringerem i zastępując miejsce duszy Alexandrosa swoją. Najwyższy akt poświęcenia uwolnił Mograine’a, ale przemienił Dariona w pozbawionego uczuć rycerza śmierci wiernego Pladze.
Po przebudzeniu Króla Lisza, Darion poprowadził szarżę na kaplicę Nadziei Światła, stając na czele swoich rycerzy Hebanowego Ostrza. Ponowny atak nie miał jednak na celu zdobycia przyczółku, ale wywabienie z kryjówki Tiriona, jedynego z żyjących założycieli Zakonu. Mograine przecenił jednak swe siły, ulegając mocy Światłości emanującej ze świętej ziemi. Po przybyciu Fordringa i obezwładnieniu ludzi Dariona, przed młodzieńcem objawił się duch Alexandrosa, przywracając synowi wolną wolę. Spotkanie przerwał jednak Król Lisz, porywając do Ostrza Mrozu duszę zmarłego Mograine’a. Darion próbował go powstrzymać, ale został powalony przez Arthasa, który przypuścił atak na Srebrzysty Świt i samego Tiriona.
Przetrawiając słowa ojca, mówiące, że Ashbringer nie jest mu jeszcze pisany, Darion rzucił miecz w stronę Tiriona. W momencie, gdy ręka paladyna dotknęła rękojeści, obudziło się tysiąc dusz spoczywających pod kaplicą, a ich moc oczyściła Ashbringera, przywracając mu jego dawną moc. Dzięki nowej broni, Tirion z łatwością zmusił Króla Lisza do odwrotu, ogłaszając połączenie Srebrnej Dłoni i Srebrzystego Świtu w Srebrzystą Krucjatę.
Na czele wybrańców Światłości, Tirion poprowadził swe siły do Northrend, obiecując położyć kres panowaniu Arthasa.
Ashbringer zaprowadził krzyżowców aż po same wrota Cytadeli Korony Lodu. Chociaż kraina była opanowana przez nieumarłych, nikt nie mógł równać się z mocą świętego oręża oraz czystymi sercami tych, którzy podążyli za starym paladynem.
W ostatecznej bitwie na szczycie Tronu Mrozu, Tirion został zamknięty w bryle lodu i zmuszony do patrzenia na śmierć swych podkomendnych. Króla Lisza zgubiła jednak pycha. W momencie, gdy skoncentrował się na przemianie pokonanych czempionów w wierne sługi, Fordring zwrócił się do Światłości, która dała mu moc do rozbicia lodowego więzienia. Zanim Arthas zdołał zareagować, Tirion skierował przepełnionego świętymi mocami Ashbringera w Ostrze Mrozu. Wykuta przez nathrezimów runiczna klinga nie wytrzymała uderzenia, rozpadając się na kawałki i uwalniając uwięzione w niej dusze, które pomogły paladynowi zakończyć rządy Króla Lisza.
Po upadku Arthasa, Tirion powrócił do twierdzy Mardenholde w Hearthglen, ale nie spoczął na laurach. Chociaż cel został osiągnięty, Plaga wciąż posiadała swoje liczne przyczółki w krainach. Paladyn kontynuował więc walkę z nieumarłym zepsuciem, oczyszczając i odbudowując porzucone osady oraz fortyfikując kaplicę Nadziei Światła.
Gdy dotarły do niego wieści o nadchodzącej inwazji Płonącego Legionu, Tirion Fordring odpowiedział na wezwanie, ponownie zbierając Srebrzystą Krucjatę. Ashbringer znowu był potrzebny.
Autorem cyklu Zbrojownia WoWCenter.pl opowiadającego o legendarnych broniach, jakie gracze dzierżyć będą w World of Warcraft: Legion, jest Piotr "Ventas" Budak, polski kronikarz historii Warcrafta, autor Pradawnej Kroniki.
Zbrojownia WoWCenter: Artefakty Paladynów Holy i Protection
Kumbol, | Komentarze : 2
Nadchodzi Legion, a wraz z nim dostęp do legendarnych broni i to nie tylko dla każdej klasy, ale nawet ich specjalizacji. Już wkrótce sięgniemy po oręż tych, którzy zginęli, lub zwątpili w zwycięstwo nad hordami demonów! Każdy z artefaktów posiada swoją historię i znaleźć wśród nich można takie perełki jak będące od lat marzeniem wielu graczy Ashbringer czy Doomhammer, ale również i takie, których istnienie do tej pory skrywały mgły historii. W wielu jednak przypadkach znamy ich poprzednich właścicieli i chociaż same nazwy artefaktów nic nam nie mówią, warto poznać dzieje tych, w których rękach kiedyś spoczywały.
Silver Hand i Truthguard
Silver Hand i Truthguard – dwa potężne artefakty, o których istnieniu zapomniano na wiele tysięcy lat. Oba są ściśle powiązane z Tyrem, sługą tytanów, legendarnym bohaterem z ludzkich mitów, który znacząco wpłynął na rozwój ich kultury.
Tyr był jednym z obserwatorów, tytanicznych konstruktów stworzonych na podobieństwo ich panów. Po zakończeniu wojny ze Starymi Bogami oraz uwięzieniu ocalałych bestii w przygotowanych przez tytanów celach, jak i wypędzeniu władców żywiołów z ich wojskami, Panteon rozpoczął kształtowanie na nowo zdewastowanego świata. Po skończonej pracy utworzony kontynent otrzymał nazwę Kalimdor. Tytani polecili części swoich obserwatorów nadzór nad krainami, zabraniając im jednak podejmowania jakichkolwiek interwencji. Wśród nich był Tyr, strażnik o srebrnej skórze i złotych włosach.
Pewnego dnia sługa Panteonu zaobserwował niepokojące zachowania proto-smoków w północnej części Kalimdoru. Przyczyną rozdrażnienia prymitywnych gadów był jeden z ich rasy, Galakrond, który w porównaniu do swych pobratymców odznaczał się nadnaturalnymi rozmiarami. Przyczyną osiągnięcia przez bestię niespotykanych gabarytów był kanibalizm. Po odkryciu przez proto-smoka, że pożeranie współbraci zwiększa jego masę, potwór rozpoczął niekończące się polowanie. Nagły wzrost zaczął deformować ciało Galakronda. Na całej jego powierzchni zaczęły wyrastać dodatkowe pary oczu i odnóży. Wkrótce żadne ze zwierząt zamieszkujących Kalimdor nie było w stanie dorównać gigantowi. Mimo to, ten wciąż nie był nasycony i kontynuował swe łowy. Co gorsza, każdy zabity proto-smok, czy przynamniej niedojedzone resztki, powracały do życia jako nieumarłe zombie, bezwolnie posłuszne swemu oprawcy.
Rosnące zagrożenie dostrzegła mądrzejsza gałąź proto-smoków, które pod przywództwem złotej proto-smoczycy Talonixy zaatakowały Galakronda. Potwór urósł jednak do tak wielkich rozmiarów, że nic sobie nie robił z chaotycznych ataków. W końcu kłapnięciem szczęk zabił Talonixę, a przerażone proto-smoki rozpierzchły się na wszystkie strony krainy.
Całe zajście obserwował z ukrycia Tyr i chociaż nie wolno mu było się ujawniać, złamał nakaz, sprowadzając do siebie piątkę proto-smoków, które przetrwały bitwę z Galakrondem. Obserwator był pod wrażeniem prymitywnych gadów, które w przeciwieństwie do reszty ich pobratymców wzajemnie się chroniły i walczyły wspólnie. Były to: Alexstrasza, Ysera, Malygos, Neltharion i Nozdormu.
Tyr obawiał się, że niepowstrzymany Galakrond ogarnie nieumarłą zarazą cały Kalimdor, doprowadzając świat do zagłady. Dlatego też, ponownie sprzeciwiając się Panteonowi, obserwator zgodził się wesprzeć piątkę proto-smoków i poprowadzić ich do straceńczej walki.
Ku zaskoczeniu gadów Tyr, niewiele większy od nich, stając do bitwy z Galakrondem zmienił swe oblicze, stając się gigantem, niemal dorównującym bestii gabarytami. W jego dłoni zalśnił potężny młot, Silver Hand, czyli Srebrna Dłoń, a ciało zatętniło mocami Świętego Światła. Od zderzenia obu potęg zatrzęsła się ziemia. Proto-smokom wydawało się, że obserwator zdoła pokonać potwora, ale Galakrond nawet w czasie pojedynku nie przestawał rosnąć i ewoluować, dzięki czemu udało mu się w końcu zdobyć przewagę, powalić przeciwnika i odgryźć mu dłoń. Proto-smoki musiały znieść z pola bitwy ciężko rannego Tyra.
Chociaż przeczuwały, że nie mają żadnych szans, piątka gadów wolała zginąć, niż pozwolić Galakrondowi na zniszczenie Kalimdoru. Zgodnie z planem Malygosa, błękitny proto-smok wraz Neltharionem wleciał do gardzieli giganta, blokując jego przełyk kamieniami i doprowadzając do uduszenia stwora.
Doceniając ich męstwo i poświęcenie, nawet w tak beznadziejnej sytuacji, Tyr zaproponował swoim zwierzchnikom uczynienie z piątki bohaterów strażników tego świata. Panteon przychylił się do prośby konstrukta, odmieniając ciała proto-smoków i wlewając w nie cząstkę swej mocy. Tak narodziło się pięć smoczych Aspektów, opiekunów Azeroth.
Gdy nadszedł czas odejścia tytanów, Tyr pozostał na Kalimdorze, by wraz z innymi obserwatorami czuwać nad krainą i uwięzionymi Starymi Bogami. Swą utraconą w walce z Galakrondem dłoń zastąpił odlewem z czystego srebra, który stał się jego znakiem rozpoznawczym.
Niestety, chociaż zakuci w kajdany, Starzy Bogowie nie byli bezbronni. Yogg-Saron zdołał swoimi podszeptami splugawić myśli Lokena, przywódcy strażników więziennych Ulduaru i głównego zwierzchnika obserwatorów w Azeroth, przeciągając go na swą stronę. Spaczenie swego brata zdołał dostrzec Tyr, który zbierając wokół siebie zaufanych obserwatorów zaczął przygotowania do powstrzymania Lokena. Wspólnie ze swym przyjacielem, Archaedasem, wykuli potężną tarczę, Truthguard, czyli Obrońcę Prawdy, wręczając ją najlepszemu z podległych im wojowniczych vrykuli, aby z jej pomocą pomógł im ujawnić korupcję Lokena.
Gdy przygotowania zostały zakończone, Tyr i jego towarzysze opuścili Ulduar. Przed odejściem obserwator wykradł Dyski Norgannona, aby za ich pomocą móc określić zakres zdrady przywódcy strażników. Zanim zdołali oddalić się na bezpieczną odległość, Loken spostrzegł brak artefaktów w komnatach, posyłając w pościg za uciekinierami swe konstrukty. Te jednak zostały pokonane przez uzbrojonego w Obrońcę Prawdy czempiona vrykuli, który pozostał w tyle, aby dać swym panom większe szanse na ucieczkę. Wściekły Loken zwrócił się więc o pomoc do sług Starych Bogów, rzucając naprzeciw drużynie Tyra straszliwe monstra. Obserwator zdecydował się odłączyć od reszty i w pojedynkę stawić im czoła, nakazując Archaedasowi ukryć dyski.
Tyr stoczył ciężką bitwę, ale zdołał powstrzymać ścigające ich stwory. Sam niestety zginął od odniesionych ran, nie wypuszczając swego potężnego młota aż do końca. Krainę w której poległ nazwano później na jego cześć Polanami Tirisfal, od Tyr’s Fall. Chociaż Tyr umarł, przetrwała jego legenda. Nawet Klątwa Ciała nie zamazała w umysłach vrykuli pamięci o jego bohaterstwie. Z pokolenia na pokolenie przekazywano podania o wielkim herosie, który poświęcił swą dłoń w walce z pradawnym złem.
Mit o obserwatorze towarzyszył również potomkom vrykuli wygnanym na południe, z których wyewoluowali pierwsi ludzie. Ludzkie królestwa rodziły się i upadały, a legenda Tyra wciąż trwała, czego dowodem było wielkie i bogate miasto portowe, nazwane na jego cześć Ręką Tyra. Gdy wybuchła wojna z orkami, a ludzkie nacje zawiązały Przymierze Lordaeronu, głowa Kościoła Świętego Światła, arcybiskup Alonsus Faol, zainspirowany podaniami o pradawnym bohaterze zdecydował się ufundować Zakon Srebrnej Dłoni, którego członkowie mieli wiernie przestrzegać kodeksu pierwszego kroczącego po Azeroth paladyna.
Silver Hand i Truthguard
Silver Hand i Truthguard – dwa potężne artefakty, o których istnieniu zapomniano na wiele tysięcy lat. Oba są ściśle powiązane z Tyrem, sługą tytanów, legendarnym bohaterem z ludzkich mitów, który znacząco wpłynął na rozwój ich kultury.
Tyr był jednym z obserwatorów, tytanicznych konstruktów stworzonych na podobieństwo ich panów. Po zakończeniu wojny ze Starymi Bogami oraz uwięzieniu ocalałych bestii w przygotowanych przez tytanów celach, jak i wypędzeniu władców żywiołów z ich wojskami, Panteon rozpoczął kształtowanie na nowo zdewastowanego świata. Po skończonej pracy utworzony kontynent otrzymał nazwę Kalimdor. Tytani polecili części swoich obserwatorów nadzór nad krainami, zabraniając im jednak podejmowania jakichkolwiek interwencji. Wśród nich był Tyr, strażnik o srebrnej skórze i złotych włosach.
Pewnego dnia sługa Panteonu zaobserwował niepokojące zachowania proto-smoków w północnej części Kalimdoru. Przyczyną rozdrażnienia prymitywnych gadów był jeden z ich rasy, Galakrond, który w porównaniu do swych pobratymców odznaczał się nadnaturalnymi rozmiarami. Przyczyną osiągnięcia przez bestię niespotykanych gabarytów był kanibalizm. Po odkryciu przez proto-smoka, że pożeranie współbraci zwiększa jego masę, potwór rozpoczął niekończące się polowanie. Nagły wzrost zaczął deformować ciało Galakronda. Na całej jego powierzchni zaczęły wyrastać dodatkowe pary oczu i odnóży. Wkrótce żadne ze zwierząt zamieszkujących Kalimdor nie było w stanie dorównać gigantowi. Mimo to, ten wciąż nie był nasycony i kontynuował swe łowy. Co gorsza, każdy zabity proto-smok, czy przynamniej niedojedzone resztki, powracały do życia jako nieumarłe zombie, bezwolnie posłuszne swemu oprawcy.
Rosnące zagrożenie dostrzegła mądrzejsza gałąź proto-smoków, które pod przywództwem złotej proto-smoczycy Talonixy zaatakowały Galakronda. Potwór urósł jednak do tak wielkich rozmiarów, że nic sobie nie robił z chaotycznych ataków. W końcu kłapnięciem szczęk zabił Talonixę, a przerażone proto-smoki rozpierzchły się na wszystkie strony krainy.
Całe zajście obserwował z ukrycia Tyr i chociaż nie wolno mu było się ujawniać, złamał nakaz, sprowadzając do siebie piątkę proto-smoków, które przetrwały bitwę z Galakrondem. Obserwator był pod wrażeniem prymitywnych gadów, które w przeciwieństwie do reszty ich pobratymców wzajemnie się chroniły i walczyły wspólnie. Były to: Alexstrasza, Ysera, Malygos, Neltharion i Nozdormu.
Tyr obawiał się, że niepowstrzymany Galakrond ogarnie nieumarłą zarazą cały Kalimdor, doprowadzając świat do zagłady. Dlatego też, ponownie sprzeciwiając się Panteonowi, obserwator zgodził się wesprzeć piątkę proto-smoków i poprowadzić ich do straceńczej walki.
Ku zaskoczeniu gadów Tyr, niewiele większy od nich, stając do bitwy z Galakrondem zmienił swe oblicze, stając się gigantem, niemal dorównującym bestii gabarytami. W jego dłoni zalśnił potężny młot, Silver Hand, czyli Srebrna Dłoń, a ciało zatętniło mocami Świętego Światła. Od zderzenia obu potęg zatrzęsła się ziemia. Proto-smokom wydawało się, że obserwator zdoła pokonać potwora, ale Galakrond nawet w czasie pojedynku nie przestawał rosnąć i ewoluować, dzięki czemu udało mu się w końcu zdobyć przewagę, powalić przeciwnika i odgryźć mu dłoń. Proto-smoki musiały znieść z pola bitwy ciężko rannego Tyra.
Chociaż przeczuwały, że nie mają żadnych szans, piątka gadów wolała zginąć, niż pozwolić Galakrondowi na zniszczenie Kalimdoru. Zgodnie z planem Malygosa, błękitny proto-smok wraz Neltharionem wleciał do gardzieli giganta, blokując jego przełyk kamieniami i doprowadzając do uduszenia stwora.
Doceniając ich męstwo i poświęcenie, nawet w tak beznadziejnej sytuacji, Tyr zaproponował swoim zwierzchnikom uczynienie z piątki bohaterów strażników tego świata. Panteon przychylił się do prośby konstrukta, odmieniając ciała proto-smoków i wlewając w nie cząstkę swej mocy. Tak narodziło się pięć smoczych Aspektów, opiekunów Azeroth.
Gdy nadszedł czas odejścia tytanów, Tyr pozostał na Kalimdorze, by wraz z innymi obserwatorami czuwać nad krainą i uwięzionymi Starymi Bogami. Swą utraconą w walce z Galakrondem dłoń zastąpił odlewem z czystego srebra, który stał się jego znakiem rozpoznawczym.
Niestety, chociaż zakuci w kajdany, Starzy Bogowie nie byli bezbronni. Yogg-Saron zdołał swoimi podszeptami splugawić myśli Lokena, przywódcy strażników więziennych Ulduaru i głównego zwierzchnika obserwatorów w Azeroth, przeciągając go na swą stronę. Spaczenie swego brata zdołał dostrzec Tyr, który zbierając wokół siebie zaufanych obserwatorów zaczął przygotowania do powstrzymania Lokena. Wspólnie ze swym przyjacielem, Archaedasem, wykuli potężną tarczę, Truthguard, czyli Obrońcę Prawdy, wręczając ją najlepszemu z podległych im wojowniczych vrykuli, aby z jej pomocą pomógł im ujawnić korupcję Lokena.
Gdy przygotowania zostały zakończone, Tyr i jego towarzysze opuścili Ulduar. Przed odejściem obserwator wykradł Dyski Norgannona, aby za ich pomocą móc określić zakres zdrady przywódcy strażników. Zanim zdołali oddalić się na bezpieczną odległość, Loken spostrzegł brak artefaktów w komnatach, posyłając w pościg za uciekinierami swe konstrukty. Te jednak zostały pokonane przez uzbrojonego w Obrońcę Prawdy czempiona vrykuli, który pozostał w tyle, aby dać swym panom większe szanse na ucieczkę. Wściekły Loken zwrócił się więc o pomoc do sług Starych Bogów, rzucając naprzeciw drużynie Tyra straszliwe monstra. Obserwator zdecydował się odłączyć od reszty i w pojedynkę stawić im czoła, nakazując Archaedasowi ukryć dyski.
Tyr stoczył ciężką bitwę, ale zdołał powstrzymać ścigające ich stwory. Sam niestety zginął od odniesionych ran, nie wypuszczając swego potężnego młota aż do końca. Krainę w której poległ nazwano później na jego cześć Polanami Tirisfal, od Tyr’s Fall. Chociaż Tyr umarł, przetrwała jego legenda. Nawet Klątwa Ciała nie zamazała w umysłach vrykuli pamięci o jego bohaterstwie. Z pokolenia na pokolenie przekazywano podania o wielkim herosie, który poświęcił swą dłoń w walce z pradawnym złem.
Mit o obserwatorze towarzyszył również potomkom vrykuli wygnanym na południe, z których wyewoluowali pierwsi ludzie. Ludzkie królestwa rodziły się i upadały, a legenda Tyra wciąż trwała, czego dowodem było wielkie i bogate miasto portowe, nazwane na jego cześć Ręką Tyra. Gdy wybuchła wojna z orkami, a ludzkie nacje zawiązały Przymierze Lordaeronu, głowa Kościoła Świętego Światła, arcybiskup Alonsus Faol, zainspirowany podaniami o pradawnym bohaterze zdecydował się ufundować Zakon Srebrnej Dłoni, którego członkowie mieli wiernie przestrzegać kodeksu pierwszego kroczącego po Azeroth paladyna.
Autorem cyklu Zbrojownia WoWCenter.pl opowiadającego o legendarnych broniach, jakie gracze dzierżyć będą w World of Warcraft: Legion, jest Piotr "Ventas" Budak, polski kronikarz historii Warcrafta, autor Pradawnej Kroniki.
Zbrojownia WoWCenter: Chłód Ebonchilla - kostura pierwszego Strażnika
Kumbol, | Komentarze : 4
Nadchodzi Legion, a wraz z nim dostęp do legendarnych broni i to nie tylko dla każdej klasy, ale nawet ich specjalizacji. Już wkrótce sięgniemy po oręż tych, którzy zginęli, lub zwątpili w zwycięstwo nad hordami demonów! Każdy z artefaktów posiada swoją historię i znaleźć wśród nich można takie perełki jak będące od lat marzeniem wielu graczy Ashbringer czy Doomhammer, ale również i takie, których istnienie do tej pory skrywały mgły historii. W wielu jednak przypadkach znamy ich poprzednich właścicieli i chociaż same nazwy artefaktów nic nam nie mówią, warto poznać dzieje tych, w których rękach kiedyś spoczywały.
Ebonchill
Ebonchill – Każdy z nas słyszał zapewne o Zakonie Tirisfal, tajemnej organizacji magów, których głównym zadaniem była obrona Azeroth przed Płonącym Legionem, jak również o Strażniku – wybrańcu bractwa obdarzonym niemal boskimi mocami. Jak nazywał się Ostatni Strażnik? Medivh, oczywiście! Ale skoro był ostatni, to musiał być i pierwszy. Logiczne, prawda? Pomimo tego niewielu już pamięta o Alodim, osobie, która poświęciła prywatne szczęście, aby stać na straży całego Azeroth.
2 700 lat temu Zakon Tirisfal różnił się znacząco od bractwa z czasów Medivha. Młoda organizacja wciąż wymagała zmian i szlifów, zwłaszcza, jeśli szło o metody walk z demonami. Zrodziły się dwa obozy o diametralnie różnych poglądach. Pierwszy uważał, że magowie wspólnie są w stanie stawić czoło nawet silniejszemu przeciwnikowi. Drudzy zaś, pod kierownictwem Meryla Winterstorma, byli zdania, że nawet przeważająca liczba czarodziei w konfrontacji z potężniejszym demonem i tak poniesie porażkę, a jeśli już wygra, będzie to niestety pyrrusowe zwycięstwo, przypłacone życiem wielu członków bractwa. Szukając rozwiązania, grupa wyszła z propozycją wybrania spośród siebie czempiona, w którego ciele pozostali mieli zmagazynować swe moce. Wtedy wszyscy magowie pośrednio wzięliby udział w walce, kierując magiczną włócznię w przeciwnika, a jej grot zadałby decydujący cios. Dlatego też zaczęto określać wybrańców jako Spearhead.
Pomysł łączenia mocy wydawał się w teorii lepszym rozwiązaniem, ale pociągał za sobą spore ryzyko. Magowie, którzy oddawali swe moce, na czas walki pozostawali bezbronni aż do momentu przywrócenia im sił przez Grot. Kolejnym problemem był wybór czarodzieja, który byłby w stanie udźwignąć tak wielkie obciążenie. Niewielu bowiem potrafiło połączyć w sobie magię pochodzącą od kilku osób i skutecznie z niej korzystać.
Po wielu próbach Zakon wybrał na Grot Włóczni Aertina Brighthanda – utalentowanego maga spełniającego wszystkie wymogi. Niestety w czasie próby odesłania do Spaczonej Otchłani potężnego nathrezima, Kathra'Natira, demon wyzwolił się spod kontroli i zabił Aertina. Podobny los mógł spotkać pozostałych członków bractwa, gdyby nie pomoc młodego czarodzieja, półelfa Alodiego, który przechwycił energię wysłaną ostatkiem sił przez Brighthanda i skierował ją w stronę Kathra’Natira, zmuszając go do ucieczki.
Meryl ujrzał w Alodim następcę zmarłego Grota, który mógł przewyższyć swego poprzednika. Aertin, choć potrafił skumulować i ukierunkować podarowaną moc, nadawał się bardziej na obrońcę niż wojownika, przez co ściągnął na siebie śmierć. Natomiast młody Alodi swoim wyczynem udowodnił biegłość zarówno w magii defensywnej, jak i ofensywnej. Poza tym był sierotą i chociaż niektórym przeszkadzał brak imponującego rodowodu, rodzina mogłaby być przeszkodą i sporym obciążeniem dla przyszłego Grota. Lecz Alodi nie był sam. Miał narzeczoną, młodą i uroczą dziewczynę, Eidre. Jej rodzice posiadali niewielki majątek nad brzegiem jeziora Brightwater i byli bardzo radzi z przyszłego mariażu, który miał wprowadzić do ich rodziny utalentowanego maga. Jednak Alodi poświęcił swe szczęście dla dobra Azeroth, a Eidre, rozumiejąc ciężar spoczywający na jego barkach, zerwała zaręczyny.
Mimo świadomości utraty ukochanej, Alodi nie wahał się. Przybył na wezwanie Zakonu na polanę Tirisfal, gdzie Meryl wraz z towarzyszami przygotował rytuał, mający przekazać mu ich moce. Przyszły czempion nie zgodził się jednak na miano Grotu Włóczni, prosząc, żeby od tej chwili nazywać go Strażnikiem – strażnikiem ich mocy, ich zaufania, bezpieczeństwa i całego Azeroth.
Przepełniony nową siłą Alodi bez trudu zlokalizował zbiegłego Kathra’Natira w pobliżu jeziora Lordamere. Upiorny władca próbował spaczyć czyste wody akwenu, ale młodzieniec, dosiadając gryfa, dotarł na miejsce, zanim ten dokończył dzieła. Nathrezim był potężnym demonem, z którym nie potrafili sobie poradzić członkowie Tirisfalen, ale nawet on nie mógł się mierzyć ze Strażnikiem. Alodi bez wysiłku zdołał sparować ataki Kathra’Natira, wysyłając go pojedynczym zaklęciem z powrotem do Spaczonej Otchłani.
Po powrocie na polany Tirisfal Alodi zwrócił magom ich moce. Widząc jego ogromny sukces, Zakon w pełni zaakceptował metodę Meryla, ogłaszając Alodiego pierwszym Strażnikiem Tirisfal.
Alodi zawsze starał się wypełniać swe obowiązki jak najlepiej i z pełnym poświęceniem stawał do walki z agentami Płonącego Legionu. Chociaż na czas walk obdarowywano go ogromną mocą, sam upodobał sobie zwłaszcza zaklęcia ze szkoły magii lodu, czego symbolem był jego kostur, Ebonchill, z którym Alodi nie rozstawał się aż do śmierci, nawet po tym, gdy przekazał obowiązki Strażnika następnemu pokoleniu. Po jego odejściu kostur został umieszczony w bezpiecznym miejscu przez magów Kirin Tor w oczekiwaniu na osobę zdolną poskromić ogromną moc artefaktu.
Ebonchill
Ebonchill – Każdy z nas słyszał zapewne o Zakonie Tirisfal, tajemnej organizacji magów, których głównym zadaniem była obrona Azeroth przed Płonącym Legionem, jak również o Strażniku – wybrańcu bractwa obdarzonym niemal boskimi mocami. Jak nazywał się Ostatni Strażnik? Medivh, oczywiście! Ale skoro był ostatni, to musiał być i pierwszy. Logiczne, prawda? Pomimo tego niewielu już pamięta o Alodim, osobie, która poświęciła prywatne szczęście, aby stać na straży całego Azeroth.
2 700 lat temu Zakon Tirisfal różnił się znacząco od bractwa z czasów Medivha. Młoda organizacja wciąż wymagała zmian i szlifów, zwłaszcza, jeśli szło o metody walk z demonami. Zrodziły się dwa obozy o diametralnie różnych poglądach. Pierwszy uważał, że magowie wspólnie są w stanie stawić czoło nawet silniejszemu przeciwnikowi. Drudzy zaś, pod kierownictwem Meryla Winterstorma, byli zdania, że nawet przeważająca liczba czarodziei w konfrontacji z potężniejszym demonem i tak poniesie porażkę, a jeśli już wygra, będzie to niestety pyrrusowe zwycięstwo, przypłacone życiem wielu członków bractwa. Szukając rozwiązania, grupa wyszła z propozycją wybrania spośród siebie czempiona, w którego ciele pozostali mieli zmagazynować swe moce. Wtedy wszyscy magowie pośrednio wzięliby udział w walce, kierując magiczną włócznię w przeciwnika, a jej grot zadałby decydujący cios. Dlatego też zaczęto określać wybrańców jako Spearhead.
Pomysł łączenia mocy wydawał się w teorii lepszym rozwiązaniem, ale pociągał za sobą spore ryzyko. Magowie, którzy oddawali swe moce, na czas walki pozostawali bezbronni aż do momentu przywrócenia im sił przez Grot. Kolejnym problemem był wybór czarodzieja, który byłby w stanie udźwignąć tak wielkie obciążenie. Niewielu bowiem potrafiło połączyć w sobie magię pochodzącą od kilku osób i skutecznie z niej korzystać.
Po wielu próbach Zakon wybrał na Grot Włóczni Aertina Brighthanda – utalentowanego maga spełniającego wszystkie wymogi. Niestety w czasie próby odesłania do Spaczonej Otchłani potężnego nathrezima, Kathra'Natira, demon wyzwolił się spod kontroli i zabił Aertina. Podobny los mógł spotkać pozostałych członków bractwa, gdyby nie pomoc młodego czarodzieja, półelfa Alodiego, który przechwycił energię wysłaną ostatkiem sił przez Brighthanda i skierował ją w stronę Kathra’Natira, zmuszając go do ucieczki.
Meryl ujrzał w Alodim następcę zmarłego Grota, który mógł przewyższyć swego poprzednika. Aertin, choć potrafił skumulować i ukierunkować podarowaną moc, nadawał się bardziej na obrońcę niż wojownika, przez co ściągnął na siebie śmierć. Natomiast młody Alodi swoim wyczynem udowodnił biegłość zarówno w magii defensywnej, jak i ofensywnej. Poza tym był sierotą i chociaż niektórym przeszkadzał brak imponującego rodowodu, rodzina mogłaby być przeszkodą i sporym obciążeniem dla przyszłego Grota. Lecz Alodi nie był sam. Miał narzeczoną, młodą i uroczą dziewczynę, Eidre. Jej rodzice posiadali niewielki majątek nad brzegiem jeziora Brightwater i byli bardzo radzi z przyszłego mariażu, który miał wprowadzić do ich rodziny utalentowanego maga. Jednak Alodi poświęcił swe szczęście dla dobra Azeroth, a Eidre, rozumiejąc ciężar spoczywający na jego barkach, zerwała zaręczyny.
Mimo świadomości utraty ukochanej, Alodi nie wahał się. Przybył na wezwanie Zakonu na polanę Tirisfal, gdzie Meryl wraz z towarzyszami przygotował rytuał, mający przekazać mu ich moce. Przyszły czempion nie zgodził się jednak na miano Grotu Włóczni, prosząc, żeby od tej chwili nazywać go Strażnikiem – strażnikiem ich mocy, ich zaufania, bezpieczeństwa i całego Azeroth.
Przepełniony nową siłą Alodi bez trudu zlokalizował zbiegłego Kathra’Natira w pobliżu jeziora Lordamere. Upiorny władca próbował spaczyć czyste wody akwenu, ale młodzieniec, dosiadając gryfa, dotarł na miejsce, zanim ten dokończył dzieła. Nathrezim był potężnym demonem, z którym nie potrafili sobie poradzić członkowie Tirisfalen, ale nawet on nie mógł się mierzyć ze Strażnikiem. Alodi bez wysiłku zdołał sparować ataki Kathra’Natira, wysyłając go pojedynczym zaklęciem z powrotem do Spaczonej Otchłani.
Po powrocie na polany Tirisfal Alodi zwrócił magom ich moce. Widząc jego ogromny sukces, Zakon w pełni zaakceptował metodę Meryla, ogłaszając Alodiego pierwszym Strażnikiem Tirisfal.
Alodi zawsze starał się wypełniać swe obowiązki jak najlepiej i z pełnym poświęceniem stawał do walki z agentami Płonącego Legionu. Chociaż na czas walk obdarowywano go ogromną mocą, sam upodobał sobie zwłaszcza zaklęcia ze szkoły magii lodu, czego symbolem był jego kostur, Ebonchill, z którym Alodi nie rozstawał się aż do śmierci, nawet po tym, gdy przekazał obowiązki Strażnika następnemu pokoleniu. Po jego odejściu kostur został umieszczony w bezpiecznym miejscu przez magów Kirin Tor w oczekiwaniu na osobę zdolną poskromić ogromną moc artefaktu.
Autorem cyklu Zbrojownia WoWCenter.pl opowiadającego o legendarnych broniach, jakie gracze dzierżyć będą w World of Warcraft: Legion, jest Piotr "Ventas" Budak, polski kronikarz historii Warcrafta, autor Pradawnej Kroniki.
Zbrojownia WoWCenter: Felo'melorn - ostrze Słońcobieżców
Kumbol, | Komentarze : 6
Nadchodzi Legion, a wraz z nim dostęp do legendarnych broni i to nie tylko dla każdej klasy, ale nawet ich specjalizacji. Już wkrótce sięgniemy po oręż tych, którzy zginęli, lub zwątpili w zwycięstwo nad hordami demonów! Każdy z artefaktów posiada swoją historię i znaleźć wśród nich można takie perełki jak będące od lat marzeniem wielu graczy Ashbringer czy Doomhammer, ale również i takie, których istnienie do tej pory skrywały mgły historii. W wielu jednak przypadkach znamy ich poprzednich właścicieli i chociaż same nazwy artefaktów nic nam nie mówią, warto poznać dzieje tych, w których rękach kiedyś spoczywały.
Felo'melorn
Jeden z ciekawszych kompletów broni trafi niedługo w ręce powierników tajemnic, czyli magów. Chociaż wcześniej znaliśmy jedynie Felo’melorn, dwa pozostałe należały do jednych z największych i najbardziej poważanych magików w historii. Co o nich wiemy? Zacznijmy od najstarszej z broni, która widziała jedne z największych bitew na ziemiach Azeroth oraz była świadkiem narodzin zarówno wysokich, jak i krwawych elfów – Felo’melorn.
Felo’melorn – miecz królewski, antyczne ostrze rodu Sunstriderów (Słońcobieżców) znane każdemu wysokiemu i krwawemu elfowi, który narodził się przed przybyciem Plagi. Historia tej klingi, której nazwę można przetłumaczyć jako Uderzenie płomienia, sięga czasów Wojny Starożytnych, kiedy to połączone siły nocnych elfów starły się z Płonącym Legionem 10 000 lat temu. Winną nadejścia demonów była elfia królowa, Azshara, która poleciła swoim magom budowę magicznego portalu mającego sprowadzić do Kalimdoru jej wybranka, Sargerasa. Z początku cały dwór popierał poczynania monarchini, ale widząc przerażające zbrodnie i okrucieństwa demonów, część wysoko urodzonych zdecydowała się opuścić pałac i stanąć po stronie obrońców Kalimdoru. Przewodził im Dath’remar Sunstrider – potężny mag noszący u boku ognistą klingę, Felo’melorn.
Po ciężkiej bitwie, która doprowadziła do rozdarcia pierwotnego Kalimdoru na znane nam dzisiaj kontynenty, Legion został wygnany z Azeroth. Bojąc się jego powrotu, jeden z przywódców elfów, Malfurion Stormrage, zakazał używania magii pod groźbą śmierci. Dath’remar nie mógł pogodzić się z tak dokuczliwymi ograniczeniami i wraz ze swymi ludźmi sprowadził na las Ashenvale straszliwą ognistą burzę. Druidzi zdołali jednak okiełznać szalejący żywioł i pojmać świtę Sunstridera.
Malfurion, nie chcąc skazywać tak licznej grupy elfów, zamienił karę śmierci na wygnanie z Kalimdoru. Felo’melorn podążył u boku swego właściciela na pokładzie jednego z wielu statków na wschód, przepływając Wielkie Morze i wychodząc zwycięsko z konfrontacji z Wielkim Wirem.
Po długiej morskiej tułaczce przyszedł czas na równie mozolną i ciężką podróż w głąb kontynentu. W końcu wysoko urodzeni dotarli do lesistej doliny, gdzie wśród drzew o złotych liściach założyli swoje królestwo, Quel’Thalas. Na niewielkiej wysepce wysuniętej na północ Dath’remar stworzył Słoneczną Studnię, wykorzystując fiolkę z wodą ze Studni Wieczności zabraną z Kalimdoru. Dzięki mocy sadzawki, wysoko urodzeni powołali z popiołów zachwycające miasta wraz ze stolicą królestwa, pięknym Silvermoon, gdzie osiadł Dath’remar, ogłaszając się pierwszym królem wysokich elfów. Po jego śmierci Felo’melorn był przekazywany kolejnym władcom z dynastii Sunstriderów, stając się mieczem królewskim, podobnie jak znacznie później Trol’kalar Trollbane’ów ze Stromgarde.
Kolejnym dzierżycielem Felo’melorna znanym z imienia był potomek Dath’remara, król Anasterian Sunstrider, którego wczesny okres panowania przypadł na wielką wojnę z trollami Amani 2 800 lat temu. Chociaż dobrze strzeżone, Quel’Thalas powoli uginało się pod naporem berserkerów, które pragnęły odzyskać ziemie zagarnięte przez elfów. Gdyby nie pomoc ludzi, król Anasterian nie zdołałyby obronić królestwa.
W czasie ostatecznej bitwy obłożone ognistymi czarami ostrze Felo’melorna siało postrach w sercach przeciwników. Zadane nim rany zostawały od razu przypieczone, uniemożliwiając trollom późniejszą regenerację.
Po rozprawieniu się z Amani, kiedy to Felo’melorn zakosztował krwi dziesiątek, a może i setek trollich żywotów, przez kolejne wieki spoczywał głównie w pochwie, a jego rękojeść porastała kurzem. Dopiero, gdy armia nieumarłych pod wodzą upadłego księcia Lordaeronu, Arthasa, wdarła się do królestwa w poszukiwaniu magii Słonecznej Studni, Felo’melorn ponownie stanął w obronie swego ludu.
Chociaż król Anasterian miał na karku ok. 3 000 lat, a jego skóra przypominała bardziej korę drzewa niż delikatną elfią cerę, antyczny władca zaskoczył Arthasa, poruszając się z niebywałą prędkością i gibkością. Dzierżąc swój ognisty miecz w jednej, i magiczny kostur w drugiej ręce, był dla czempiona Plagi godnym przeciwnikiem. Jego Felo’melorn zataczał błyskawiczne kręgi, unikając ciosów runicznego ostrza Arthasa. Anasterian zdołał nawet przeciąć pęciny Niezwyciężonego, rumaka rycerza śmierci, zwalając go z jego grzbietu, ale w konfrontacji z Ostrzem Mrozu pradawna klinga zawiodła swego właściciela. Felo’melorn pękł na dwie części sprowadzając na Anasteriana śmierć.
Po odejściu Plagi do Quel’Thalas przybył z Dalaranu książę Kael’thas. Zaprowadzono go do ciała ojca oraz strzaskanego Felo’melorna. Ostatni z rodu Sunstriderów zabrał fragmenty ostrza i przekuł je na nowo, przelewając w nie całą nienawiść i żądzę odwetu na Arthasie. Po niesłusznym oskarżeniu krwawych elfów o zdradę Przymierza i skazaniu ich na śmierć, książę Kael’thas zaciągnął się na służbę do Illidana Stormrage’a i wraz z nim udał się na Koronę Lodu z zamiarem zniszczenia Króla Lisza. Na mroźnym kontynencie Kael starł się w końcu ze znienawidzonym Arthasem. Felo’melorn ponownie zapłonął żywym ogniem, podsycanym cierpieniami swego zdziesiątkowanego ludu. Ostrze Mrozu z niesłychaną siłą uderzyło w przekutą klingę, ale tym razem Felo’melorn wytrzymał uderzenie, dorównując sile legendarnej broni. Ku zaskoczeniu rycerza śmierci miecz wydawał się znacznie silniejszy i szybszy niż w czasie pojedynku z Anasterianem. Błyskawiczne ciosy Felo’melorna zmusiły Arthasa do postawy defensywnej, ale w końcu jego lepsze wyszkolenie w walce w zwarciu przeważyło, zmuszając Kaela do szybkiej teleportacji, w czasie której utracił swój miecz.
Przez następne lata wielu poszukiwało Felo’melorna, zwłaszcza nijaka Lyandra, będąca według zapewnień bardzo daleką krewną króla Anasteriana z bocznej gałęzi Sunstriderów, ale bez praw do dziedziczenia tronu.
Felo'melorn
Jeden z ciekawszych kompletów broni trafi niedługo w ręce powierników tajemnic, czyli magów. Chociaż wcześniej znaliśmy jedynie Felo’melorn, dwa pozostałe należały do jednych z największych i najbardziej poważanych magików w historii. Co o nich wiemy? Zacznijmy od najstarszej z broni, która widziała jedne z największych bitew na ziemiach Azeroth oraz była świadkiem narodzin zarówno wysokich, jak i krwawych elfów – Felo’melorn.
Felo’melorn – miecz królewski, antyczne ostrze rodu Sunstriderów (Słońcobieżców) znane każdemu wysokiemu i krwawemu elfowi, który narodził się przed przybyciem Plagi. Historia tej klingi, której nazwę można przetłumaczyć jako Uderzenie płomienia, sięga czasów Wojny Starożytnych, kiedy to połączone siły nocnych elfów starły się z Płonącym Legionem 10 000 lat temu. Winną nadejścia demonów była elfia królowa, Azshara, która poleciła swoim magom budowę magicznego portalu mającego sprowadzić do Kalimdoru jej wybranka, Sargerasa. Z początku cały dwór popierał poczynania monarchini, ale widząc przerażające zbrodnie i okrucieństwa demonów, część wysoko urodzonych zdecydowała się opuścić pałac i stanąć po stronie obrońców Kalimdoru. Przewodził im Dath’remar Sunstrider – potężny mag noszący u boku ognistą klingę, Felo’melorn.
Po ciężkiej bitwie, która doprowadziła do rozdarcia pierwotnego Kalimdoru na znane nam dzisiaj kontynenty, Legion został wygnany z Azeroth. Bojąc się jego powrotu, jeden z przywódców elfów, Malfurion Stormrage, zakazał używania magii pod groźbą śmierci. Dath’remar nie mógł pogodzić się z tak dokuczliwymi ograniczeniami i wraz ze swymi ludźmi sprowadził na las Ashenvale straszliwą ognistą burzę. Druidzi zdołali jednak okiełznać szalejący żywioł i pojmać świtę Sunstridera.
Malfurion, nie chcąc skazywać tak licznej grupy elfów, zamienił karę śmierci na wygnanie z Kalimdoru. Felo’melorn podążył u boku swego właściciela na pokładzie jednego z wielu statków na wschód, przepływając Wielkie Morze i wychodząc zwycięsko z konfrontacji z Wielkim Wirem.
Po długiej morskiej tułaczce przyszedł czas na równie mozolną i ciężką podróż w głąb kontynentu. W końcu wysoko urodzeni dotarli do lesistej doliny, gdzie wśród drzew o złotych liściach założyli swoje królestwo, Quel’Thalas. Na niewielkiej wysepce wysuniętej na północ Dath’remar stworzył Słoneczną Studnię, wykorzystując fiolkę z wodą ze Studni Wieczności zabraną z Kalimdoru. Dzięki mocy sadzawki, wysoko urodzeni powołali z popiołów zachwycające miasta wraz ze stolicą królestwa, pięknym Silvermoon, gdzie osiadł Dath’remar, ogłaszając się pierwszym królem wysokich elfów. Po jego śmierci Felo’melorn był przekazywany kolejnym władcom z dynastii Sunstriderów, stając się mieczem królewskim, podobnie jak znacznie później Trol’kalar Trollbane’ów ze Stromgarde.
Kolejnym dzierżycielem Felo’melorna znanym z imienia był potomek Dath’remara, król Anasterian Sunstrider, którego wczesny okres panowania przypadł na wielką wojnę z trollami Amani 2 800 lat temu. Chociaż dobrze strzeżone, Quel’Thalas powoli uginało się pod naporem berserkerów, które pragnęły odzyskać ziemie zagarnięte przez elfów. Gdyby nie pomoc ludzi, król Anasterian nie zdołałyby obronić królestwa.
W czasie ostatecznej bitwy obłożone ognistymi czarami ostrze Felo’melorna siało postrach w sercach przeciwników. Zadane nim rany zostawały od razu przypieczone, uniemożliwiając trollom późniejszą regenerację.
Po rozprawieniu się z Amani, kiedy to Felo’melorn zakosztował krwi dziesiątek, a może i setek trollich żywotów, przez kolejne wieki spoczywał głównie w pochwie, a jego rękojeść porastała kurzem. Dopiero, gdy armia nieumarłych pod wodzą upadłego księcia Lordaeronu, Arthasa, wdarła się do królestwa w poszukiwaniu magii Słonecznej Studni, Felo’melorn ponownie stanął w obronie swego ludu.
Chociaż król Anasterian miał na karku ok. 3 000 lat, a jego skóra przypominała bardziej korę drzewa niż delikatną elfią cerę, antyczny władca zaskoczył Arthasa, poruszając się z niebywałą prędkością i gibkością. Dzierżąc swój ognisty miecz w jednej, i magiczny kostur w drugiej ręce, był dla czempiona Plagi godnym przeciwnikiem. Jego Felo’melorn zataczał błyskawiczne kręgi, unikając ciosów runicznego ostrza Arthasa. Anasterian zdołał nawet przeciąć pęciny Niezwyciężonego, rumaka rycerza śmierci, zwalając go z jego grzbietu, ale w konfrontacji z Ostrzem Mrozu pradawna klinga zawiodła swego właściciela. Felo’melorn pękł na dwie części sprowadzając na Anasteriana śmierć.
Po odejściu Plagi do Quel’Thalas przybył z Dalaranu książę Kael’thas. Zaprowadzono go do ciała ojca oraz strzaskanego Felo’melorna. Ostatni z rodu Sunstriderów zabrał fragmenty ostrza i przekuł je na nowo, przelewając w nie całą nienawiść i żądzę odwetu na Arthasie. Po niesłusznym oskarżeniu krwawych elfów o zdradę Przymierza i skazaniu ich na śmierć, książę Kael’thas zaciągnął się na służbę do Illidana Stormrage’a i wraz z nim udał się na Koronę Lodu z zamiarem zniszczenia Króla Lisza. Na mroźnym kontynencie Kael starł się w końcu ze znienawidzonym Arthasem. Felo’melorn ponownie zapłonął żywym ogniem, podsycanym cierpieniami swego zdziesiątkowanego ludu. Ostrze Mrozu z niesłychaną siłą uderzyło w przekutą klingę, ale tym razem Felo’melorn wytrzymał uderzenie, dorównując sile legendarnej broni. Ku zaskoczeniu rycerza śmierci miecz wydawał się znacznie silniejszy i szybszy niż w czasie pojedynku z Anasterianem. Błyskawiczne ciosy Felo’melorna zmusiły Arthasa do postawy defensywnej, ale w końcu jego lepsze wyszkolenie w walce w zwarciu przeważyło, zmuszając Kaela do szybkiej teleportacji, w czasie której utracił swój miecz.
Przez następne lata wielu poszukiwało Felo’melorna, zwłaszcza nijaka Lyandra, będąca według zapewnień bardzo daleką krewną króla Anasteriana z bocznej gałęzi Sunstriderów, ale bez praw do dziedziczenia tronu.
Autorem cyklu Zbrojownia WoWCenter.pl opowiadającego o legendarnych broniach, jakie gracze dzierżyć będą w World of Warcraft: Legion, jest Piotr "Ventas" Budak, polski kronikarz historii Warcrafta, autor Pradawnej Kroniki.
BlizzCon 2015: Zapis relacji z II dnia i VOD finału World of Warcraft Arena
Kumbol, | Komentarze : 0
HotSCenter.pl: Podsumowanie drugiego dnia BlizzConu 2015 - Heroes of the Storm
BlizzCon 2015: Podsumowanie I dnia konwentu
Drugi, spokojniejszy ale wciąż całkiem informatywny dzień BlizzConu 2015 dobiegł nad ranem końca. Mamy nadzieję, że udało się Wam już zregenerować po tych dwu długich nocach. Jeśli zdrowie już nie to (albo trzeba było po prostu rano wstać), to nic nie szkodzi, spokojnie. Rozumiemy, że nie każdy może siedzieć przy ekranie do 4:00 nad ranem. Nic straconego - powtórkę całej naszej wczorajszej relacji znajdziecie poniżej. Udostępniliśmy także VOD z wielkiego finału turnieju arenowego, który, z powodu gigantycznego opóźnienia w turnieju Heroes of the Storm rozgrywanego na tej samej scenie, odbył się dopiero o 4 nad ranem.
Dziękujemy raz jeszcze wszystkim, którzy byli z nami w ciągu tych dwu emocjonujących nocy! Mamy nadzieję, że bawiliście się przynajmniej tak dobrze jak my sprawozdając dla Was kolejny raz najważniejsze wydarzenie Blizzard Entertainment w roku.
VOD z finału mistrzostw świata World of Warcraft Arena 2015
(z polskim komentarzem)
Zwycięzcy konkursów w czasie streamów arenowych:
Dzień I:
Dzień II (stream finałowy):
Zapis bloga na żywo z paneli z deweloperami
BlizzCon 2015: Podsumowanie I dnia konwentu
Drugi, spokojniejszy ale wciąż całkiem informatywny dzień BlizzConu 2015 dobiegł nad ranem końca. Mamy nadzieję, że udało się Wam już zregenerować po tych dwu długich nocach. Jeśli zdrowie już nie to (albo trzeba było po prostu rano wstać), to nic nie szkodzi, spokojnie. Rozumiemy, że nie każdy może siedzieć przy ekranie do 4:00 nad ranem. Nic straconego - powtórkę całej naszej wczorajszej relacji znajdziecie poniżej. Udostępniliśmy także VOD z wielkiego finału turnieju arenowego, który, z powodu gigantycznego opóźnienia w turnieju Heroes of the Storm rozgrywanego na tej samej scenie, odbył się dopiero o 4 nad ranem.
Dziękujemy raz jeszcze wszystkim, którzy byli z nami w ciągu tych dwu emocjonujących nocy! Mamy nadzieję, że bawiliście się przynajmniej tak dobrze jak my sprawozdając dla Was kolejny raz najważniejsze wydarzenie Blizzard Entertainment w roku.
VOD z finału mistrzostw świata World of Warcraft Arena 2015
(z polskim komentarzem)
Zwycięzcy konkursów w czasie streamów arenowych:
Dzień I:
- Patryk Cedro - Edycja Kolekcjonerska Mists of Pandaria
- Bartosz Nowosiński - Artbook Warlords of Draenor, T-Shirt Warlords of Draenor, świecąca kulka Warcraft
- blue_myst - Artbook Warlords of Draenor, T-Shirt Warlords of Draenor
Dzień II (stream finałowy):
- Kamil Wasilewski - Diablo III: Reaper of Souls
- Patryk Furmanek - T-Shirt Warlords of Draenor, książka Diablo: Nawałnica Światła
- Mateusz Malec - T-Shirt Warlords of Draenor
Zapis bloga na żywo z paneli z deweloperami