World of Warcraft: Illidan - rozdajemy książkę wprowadzającą do Legionu!
Kumbol, | Komentarze : 91
Mamy coś w sam raz dla tych, którzy po grze w World of Warcraft zaktualizowanego do wersji 7.0.3 będą chcieli się oddać lekturze. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Insignis i Blizzarda mamy dla Was nie jedną, a dwie szanse wygrania powieści wprowadzającej do World of Warcraft: Legion - World of Warcraft: Illidan. Czeka na Was aż 14 pachnących egzemplarzy - oto jak je zdobyć! Spoiler: bardzo łatwo, z odrobiną szczęścia!
Mamy dla Was aż 14 egzemplarzy książki World of Warcraft: Illidan w polskim przekładzie. Powieść ze Zdrajcą w roli głównej i tytułowej możecie zdobyć na dwa sposoby. Jesteście gotowi?
Szansa I: Skomentuj tutaj
Po prostu skomentuj dowolnie ten artykuł. Możesz próbować nas przekonać, że to akurat Ty powinieneś mieć większe szanse, ale czy to jakoś pomoże szczęściu?
Szansa II: Polub i skomentuj na facebooku
Polub i dowolnie skomentuj poniższy post na facebooku:
Spośród wszystkich zgłoszeń wybierzemy losowo po 7 z komentujących (i lajkujących) na facebooku i poniżej. Chcecie podwójnej szansy? Weźcie udział i tu, i tam.
Zgłoszenia w jednym i drugim przypadku przyjmujemy do niedzieli, 24.07.2016, do 23:59.
Zwycięzcy poprzedniego konkursu
Ogłaszamy przy tej okazji listę szczęśliwców, do których powędruje oficjalna powieść filmu Warcraft, którą rozdawaliśmy w tym konkursie.
Gratulujemy! Odezwiemy się do Was niebawem poprzez Prywatną Wiadomość celem ustalenia szczegółów dostarczenia nagrody.
Mamy dla Was aż 14 egzemplarzy książki World of Warcraft: Illidan w polskim przekładzie. Powieść ze Zdrajcą w roli głównej i tytułowej możecie zdobyć na dwa sposoby. Jesteście gotowi?
KONKURS
Szansa I: Skomentuj tutaj
Po prostu skomentuj dowolnie ten artykuł. Możesz próbować nas przekonać, że to akurat Ty powinieneś mieć większe szanse, ale czy to jakoś pomoże szczęściu?
Szansa II: Polub i skomentuj na facebooku
Polub i dowolnie skomentuj poniższy post na facebooku:
Spośród wszystkich zgłoszeń wybierzemy losowo po 7 z komentujących (i lajkujących) na facebooku i poniżej. Chcecie podwójnej szansy? Weźcie udział i tu, i tam.
Zgłoszenia w jednym i drugim przypadku przyjmujemy do niedzieli, 24.07.2016, do 23:59.
Zwycięzcy poprzedniego konkursu
Ogłaszamy przy tej okazji listę szczęśliwców, do których powędruje oficjalna powieść filmu Warcraft, którą rozdawaliśmy w tym konkursie.
Gratulujemy! Odezwiemy się do Was niebawem poprzez Prywatną Wiadomość celem ustalenia szczegółów dostarczenia nagrody.
Rozdajemy oficjalną powieść filmu Warcraft po polsku!
Kumbol, | Komentarze : 39
Jeśli brakuje Wam wakacyjnej lektury, wspólnie z Wydawnictwem Insignis po raz kolejny przychodzimy z pomocą! Oto następny konkurs książkowy, w którym tym razem do wygrania najnowsza z ostatnich publikacji w uniwersum Warcrafta - oficjalna powieść filmu Warcraft: Poczatek!
Konkurs
Rozdajemy Wam 5 egzemplarzy polskiego wydania tej najnowszej powieści spod pióra Christie Golden. Oto zadanie konkursowe:
Wpisz w komentarzu, który polski aktor mógłby Twoim zdaniem zagrać Księcia Arthasa w ewentualnej kontynuacji filmu Warcraft, opowiadającej historię Króla Lisza.
Jak wziąć udział:
KONKURS ZAKOŃCZONY. Wyniki niebawem!
Zgłoszenia przyjmujemy do czwartku, 14.07.2016, do 23:59.
Zwycięzcy poprzedniego konkursu
Oto zwycięzcy poprzedniego konkursu książkowego, którym za chwilę wysyłamy egzemplarze powieści Warcraft: Durotan:
Serdecznie gratulujemy!
Warcraft
Autor: Christie Golden
Data wydania: 15/06/2016
Przekład: Dominika Repeczko
ISBN: 978-83-65315-52-6
Oprawa: miękka
Wymiary: 140 x 210 mm
Strony: 328
Cena katalogowa: 34,99 zł
Oficjalna powieść filmu Warcraft: Początek
W Azeroth dotychczas panował pokój, lecz teraz kraina ta stoi na skraju wojny – jej cywilizacja musi stawić czoła przerażającej rasie najeźdźców: wojowniczych orków, którzy uciekają ze swego konającego świata i zamierzają podbić inny. Kiedy otwiera się łączący światy portal, jedna armia staje w obliczu zniszczenia, druga – zagłady. Dwaj bohaterowie z dwóch wrogich sobie stron zmierzają do konfrontacji, która rozstrzygnie o losie ich rodzin, poddanych i ojczyzn. Tak oto rozpoczyna się opowieść o potędze i poświęceniu, w której wojna ma niejedno oblicze, a każdy walczy o słuszną z jego punktu widzenia sprawę.
Film Warcraft: Początek to pełen rozmachu obraz z wytwórni Legendary Pictures oraz Universal Pictures, stworzony na podstawie globalnego rozrywkowego fenomenu firmy Blizzard.
Konkurs
Rozdajemy Wam 5 egzemplarzy polskiego wydania tej najnowszej powieści spod pióra Christie Golden. Oto zadanie konkursowe:
Wpisz w komentarzu, który polski aktor mógłby Twoim zdaniem zagrać Księcia Arthasa w ewentualnej kontynuacji filmu Warcraft, opowiadającej historię Króla Lisza.
Jak wziąć udział:
KONKURS ZAKOŃCZONY. Wyniki niebawem!
Zgłoszenia przyjmujemy do czwartku, 14.07.2016, do 23:59.
Zwycięzcy poprzedniego konkursu
Oto zwycięzcy poprzedniego konkursu książkowego, którym za chwilę wysyłamy egzemplarze powieści Warcraft: Durotan:
- Paweł Stelmarski
- Kamil Ciborowski
- Michał Jasiński
- Radosław Mazur
- Patryk Malicki
Serdecznie gratulujemy!
Wygraj książkę Warcraft: Durotan w naszym konkursie!
Kumbol, | Komentarze : 0
Ostatnie 80 kluczy do bety World of Warcraft: Legion to był dopiero początek dużej wakacyjnej puli nagród, jaką dla Was przygotowaliśmy. Dziś rozpoczynamy serię konkursów książkowych, w których do zgarnięcia będą najnowsze powieści z uniwersum Warcrafta wydawane w Polsce przez Insignis. Zaczynamy od prequelu filmu Warcraft: Początek, a więc książki Warcraft: Durotan!
Mamy dla Was 5 drukowanych egzemplarzy książki Warcraft: Durotan. Żeby mieć szansę zdobycia jednego z nich, wystarczy udzielić jak najbardziej wyczerpującej odpowiedzi na nasze zadanie konkursowe:
Wymień z nazwy jak najwięcej znanych (posiadających swoją unikalną nazwę) broni, jakimi w uniwersum Warcrafta posługują się orkowie.
Możesz używać zarówno polskich, jak i oryginalnych nazw.
Jak wziąć udział:
Konkurs zakończony! Wyniki już wkrótce!
Zgłoszenia przyjmujemy do środy, 6.07.2016, do 23:59.
Udowodnijcie, że wiecie o istnieniu tych wszystkich Zgładzi... no, nie będziemy podpowiadać! Powodzenia! Wciąż pachnąca drukarską farbą lektura czeka!
Warcraft: Durotan
Autor: Christie Golden
Oryginalna opowieść o przetrwaniu, konflikcie i magii, poprzedzająca wydarzenia przedstawione w filmie Warcraft: Początek.
W świecie Draenoru silny i niezależny Klan Mroźnego Wilka musi mierzyć się z coraz surowszymi zimami i malejącą populacją raciczników. Kiedy na Grani Mroźnego Ognia pojawia się tajemniczy Gul’dan i roztacza przed Wilkami wizję nowych, wspaniałych terenów łowieckich, wódz klanu, Durotan, staje przed niezwykle trudną decyzją – porzucić terytorium, dumę i tradycje klanu czy poprowadzić swój lud w nieznane?
Mamy dla Was 5 drukowanych egzemplarzy książki Warcraft: Durotan. Żeby mieć szansę zdobycia jednego z nich, wystarczy udzielić jak najbardziej wyczerpującej odpowiedzi na nasze zadanie konkursowe:
Wymień z nazwy jak najwięcej znanych (posiadających swoją unikalną nazwę) broni, jakimi w uniwersum Warcrafta posługują się orkowie.
Możesz używać zarówno polskich, jak i oryginalnych nazw.
Jak wziąć udział:
Konkurs zakończony! Wyniki już wkrótce!
Zgłoszenia przyjmujemy do środy, 6.07.2016, do 23:59.
Udowodnijcie, że wiecie o istnieniu tych wszystkich Zgładzi... no, nie będziemy podpowiadać! Powodzenia! Wciąż pachnąca drukarską farbą lektura czeka!
Warcraft: Początek | Recenzja - fanowski film ostateczny
Kumbol, | Komentarze : 3
Cokolwiek przeczytacie na temat Warcrafta: Początek w prasie czy internecie (wliczając niniejszą publikację), jeśliście fanami tego uniwersum - po prostu idźcie do kina na film!
Obraz studia Legendary Pictures powstawał od tak dawna, że tylko prawdziwi weterani World of Warcraft pamiętają dzień jego ogłoszenia (przypomnijmy - 9 maja 2006 roku). Po tak długim czasie ekscytacja przeradza się w zniecierpliwienie, które dopiero po objęciu sterów nad filmem przez Duncana Jonesa zaczęło stopniowo ustępować coraz większemu zaciekawieniu. Ekipa, która ostatecznie wzięła się za bary z Warcraftem, to filmowcy z dorobkiem każącym ufać, że nasz świat jest w dobrych rękach.
Pewien niepokój pojawił się na ostatniej prostej przed premierą - sprawę koncertowo kładł marketing Universala/Legendary, wypluwając całkowicie bezduszne zwiastuny i materiały promocyjne. Oficjalna kampania reklamowa filmu była żałośnie generyczna. Do tego stopnia, że robione hobbistycznie przez naszego redaktora Quassa gify zostały dostrzeżone przez popularny amerykański serwis io9 i przywołane jako przykład fanowskiej twórczości lepiej promującej film niż oficjalne kanały. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że duży kawałek box-office'owego tortu Warcraft stracił niezasłużenie już w przedbiegach.
Ostatecznie bowiem nie jest tak źle - to opinia, jaką sformułowałby hipotetyczny "ja", gdyby świata Warcrafta dotąd nie znał ani trochę, a za fantastyką nie przepadał.
Wiele z zarzutów wysuwanych wobec filmowego rzemiosła w Warcrafcie jest jak najbardziej słusznych. Narracja i montaż są chaotyczne, i dopiero po ponad kwadransie wpadają na w miarę równe tory prowadzenia historii (albo to nasza percepcja się do nich w końcu dostraja). Potrafię sobie jednak wyobrazić poczucie przytłoczenia, czy wręcz irytację tempem wprowadzania świeżego widza w świat przedstawiony. Brakuje Warcraftowi eleganckiej sekwencji otwierającej, z gracją Galadrieli wciągającej widza w wir wydarzeń, wykładając uprzednio elementarne fakty. Zupełnie niesubtelnie dostajemy na wstępie orkowym młotem po głowie, by zaraz niczym seria strzałów z pukawki zaznajamiać się (powierzchownie) z kolejnymi lokacjami i postaciami. Część z tego jest zbędna i uargumentowana chyba jedynie fanserwisem (Ironforge, Goldshire).
Czy to wszystko oznacza, że Warcraft jest fatalnym niewypałem? Ależ skąd! Film broni się fenomenalnym przedstawieniem świata - tak cudownie bajecznego, niby prawdziwego, a jednak zgoła nowego i intrygującego. To, co na zwiastunach nie wyglądało przekonująco, w kinie zniewala. Paleta barw jest Blizzardowsko przesadzona, lokacje i postaci przerysowane, stwory czy uzbrojenia odpowiednio fantastyczne, a wszystko okalają wszędobylskie mrugnięcia okiem do graczy i easter-eggi. Widać bardziej niż wyraźnie (krytyk powie: zbyt wyraźnie), że to dzieło stworzone przez autentycznych fanów dla fanów. Czuć tutaj po prostu frajdę, z jaką wszystkie zaangażowane strony pracowały nad filmem. To z kolei przekłada się bezpośrednio na zestaw emocji, jakich doświadcza widz zaznajomiony z materiałem źródłowym.
Dla fanów - solidne 7/10 (bo i fan odczuje scenariuszowo-montażowe niedoskonałości). Trudno jednak wyrazić w tak prostej skali to, co czuje się w czasie seansu, bo radość z oglądania przeniesionego na wielki ekran ukochanego świata fantasy jest niemierzalna. Pełni fascynacji i podziwu dla Industrial Light & Magic (odpowiedzialni za efekty specjalne w Warcrafcie; z gigantycznym dorobkiem kultowych dzieł kinematografii) oglądamy mocarnych orków - najbardziej wiarygodnie przedstawione postaci w historii kina wykreowane z pomocą komputera i techniki motion capture. Doskonale sprawdzili się mo-capowi aktorzy, w szczególności Toby Kebbel, którego kreacja Durotana jest doskonała. Emocje wywołują przeloty nad miastem Stormwind, które wydaje się być idealnie podbitą do kinowej skali wersją z gier. No i ta magia! Żaden hollywoodzki blockbuster nie oddał czarów w taki sposób, jak Warcraft (i biorę tu pod uwagę też cały cykl Harry Potter). To nie jakieś tam machanie różdżką, ale ciężkie inkantacje, zniewalająco piękne i potężne. Być może jest to zarazem zarzut wobec filmu, ale momenty największych ciar miałem między innymi przy kolejnych scenach teleportacji. To ma pewnie jakiś chory związek z tym, że mój main to mag.
Oczywiście, że Warcraft swoje duże wady ma. Jest zarazem jasne, że to najlepszy film oparty na grze wideo, jaki kiedykolwiek powstał. Ma pełno wspaniałych momentów, które są być może zbyt śpiesznie posklejane, ale bronią się i sprawiają frajdę (+ dodatkowy współczynnik frajdy dla prawdziwych fanów). Wygląda wspaniale (3D jest tu naprawdę dobre, pomimo dodania go w postprodukcji), gwarantuje mnóstwo fanowskich uniesień, ale cierpi na niedobór scen "wdrożeniowych". Czy powinieneś pójść do kina na film Warcraft? Serio, jesteś na WoWCenter.pl i zadajesz sobie takie pytanie? ;-) No już, migusiem!
Miałem nieskrywaną przyjemność obejrzeć film Warcraft: Początek po raz pierwszy na oficjalnej światowej premierze w historycznym TCL Chinese Theatre przy Hollywood Boulevard w Los Angeles. Wzięcie udziału w tej fanowskiej celebracji, doświadczenie czerwonego dywanu (choć w tym przypadku był czarny, pewnie przez wzgląd na neutralność w konflikcie Hordy i Przymierza), spotkanie aktorów i najważniejszych osób odpowiedzialnych za produkcję - świetne, niezapomniane przeżycie. Dzięki, Blizzard!
Dziękujemy również polskiemu dystrybutorowi filmu United International Pictures Polska za zaproszenia na polski pokaz przedpremierowy!
Obraz studia Legendary Pictures powstawał od tak dawna, że tylko prawdziwi weterani World of Warcraft pamiętają dzień jego ogłoszenia (przypomnijmy - 9 maja 2006 roku). Po tak długim czasie ekscytacja przeradza się w zniecierpliwienie, które dopiero po objęciu sterów nad filmem przez Duncana Jonesa zaczęło stopniowo ustępować coraz większemu zaciekawieniu. Ekipa, która ostatecznie wzięła się za bary z Warcraftem, to filmowcy z dorobkiem każącym ufać, że nasz świat jest w dobrych rękach.
Pewien niepokój pojawił się na ostatniej prostej przed premierą - sprawę koncertowo kładł marketing Universala/Legendary, wypluwając całkowicie bezduszne zwiastuny i materiały promocyjne. Oficjalna kampania reklamowa filmu była żałośnie generyczna. Do tego stopnia, że robione hobbistycznie przez naszego redaktora Quassa gify zostały dostrzeżone przez popularny amerykański serwis io9 i przywołane jako przykład fanowskiej twórczości lepiej promującej film niż oficjalne kanały. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że duży kawałek box-office'owego tortu Warcraft stracił niezasłużenie już w przedbiegach.
Ostatecznie bowiem nie jest tak źle - to opinia, jaką sformułowałby hipotetyczny "ja", gdyby świata Warcrafta dotąd nie znał ani trochę, a za fantastyką nie przepadał.
Wiele z zarzutów wysuwanych wobec filmowego rzemiosła w Warcrafcie jest jak najbardziej słusznych. Narracja i montaż są chaotyczne, i dopiero po ponad kwadransie wpadają na w miarę równe tory prowadzenia historii (albo to nasza percepcja się do nich w końcu dostraja). Potrafię sobie jednak wyobrazić poczucie przytłoczenia, czy wręcz irytację tempem wprowadzania świeżego widza w świat przedstawiony. Brakuje Warcraftowi eleganckiej sekwencji otwierającej, z gracją Galadrieli wciągającej widza w wir wydarzeń, wykładając uprzednio elementarne fakty. Zupełnie niesubtelnie dostajemy na wstępie orkowym młotem po głowie, by zaraz niczym seria strzałów z pukawki zaznajamiać się (powierzchownie) z kolejnymi lokacjami i postaciami. Część z tego jest zbędna i uargumentowana chyba jedynie fanserwisem (Ironforge, Goldshire).
Czy to wszystko oznacza, że Warcraft jest fatalnym niewypałem? Ależ skąd! Film broni się fenomenalnym przedstawieniem świata - tak cudownie bajecznego, niby prawdziwego, a jednak zgoła nowego i intrygującego. To, co na zwiastunach nie wyglądało przekonująco, w kinie zniewala. Paleta barw jest Blizzardowsko przesadzona, lokacje i postaci przerysowane, stwory czy uzbrojenia odpowiednio fantastyczne, a wszystko okalają wszędobylskie mrugnięcia okiem do graczy i easter-eggi. Widać bardziej niż wyraźnie (krytyk powie: zbyt wyraźnie), że to dzieło stworzone przez autentycznych fanów dla fanów. Czuć tutaj po prostu frajdę, z jaką wszystkie zaangażowane strony pracowały nad filmem. To z kolei przekłada się bezpośrednio na zestaw emocji, jakich doświadcza widz zaznajomiony z materiałem źródłowym.
Dla fanów - solidne 7/10 (bo i fan odczuje scenariuszowo-montażowe niedoskonałości). Trudno jednak wyrazić w tak prostej skali to, co czuje się w czasie seansu, bo radość z oglądania przeniesionego na wielki ekran ukochanego świata fantasy jest niemierzalna. Pełni fascynacji i podziwu dla Industrial Light & Magic (odpowiedzialni za efekty specjalne w Warcrafcie; z gigantycznym dorobkiem kultowych dzieł kinematografii) oglądamy mocarnych orków - najbardziej wiarygodnie przedstawione postaci w historii kina wykreowane z pomocą komputera i techniki motion capture. Doskonale sprawdzili się mo-capowi aktorzy, w szczególności Toby Kebbel, którego kreacja Durotana jest doskonała. Emocje wywołują przeloty nad miastem Stormwind, które wydaje się być idealnie podbitą do kinowej skali wersją z gier. No i ta magia! Żaden hollywoodzki blockbuster nie oddał czarów w taki sposób, jak Warcraft (i biorę tu pod uwagę też cały cykl Harry Potter). To nie jakieś tam machanie różdżką, ale ciężkie inkantacje, zniewalająco piękne i potężne. Być może jest to zarazem zarzut wobec filmu, ale momenty największych ciar miałem między innymi przy kolejnych scenach teleportacji. To ma pewnie jakiś chory związek z tym, że mój main to mag.
Oczywiście, że Warcraft swoje duże wady ma. Jest zarazem jasne, że to najlepszy film oparty na grze wideo, jaki kiedykolwiek powstał. Ma pełno wspaniałych momentów, które są być może zbyt śpiesznie posklejane, ale bronią się i sprawiają frajdę (+ dodatkowy współczynnik frajdy dla prawdziwych fanów). Wygląda wspaniale (3D jest tu naprawdę dobre, pomimo dodania go w postprodukcji), gwarantuje mnóstwo fanowskich uniesień, ale cierpi na niedobór scen "wdrożeniowych". Czy powinieneś pójść do kina na film Warcraft? Serio, jesteś na WoWCenter.pl i zadajesz sobie takie pytanie? ;-) No już, migusiem!
Miałem nieskrywaną przyjemność obejrzeć film Warcraft: Początek po raz pierwszy na oficjalnej światowej premierze w historycznym TCL Chinese Theatre przy Hollywood Boulevard w Los Angeles. Wzięcie udziału w tej fanowskiej celebracji, doświadczenie czerwonego dywanu (choć w tym przypadku był czarny, pewnie przez wzgląd na neutralność w konflikcie Hordy i Przymierza), spotkanie aktorów i najważniejszych osób odpowiedzialnych za produkcję - świetne, niezapomniane przeżycie. Dzięki, Blizzard!
Dziękujemy również polskiemu dystrybutorowi filmu United International Pictures Polska za zaproszenia na polski pokaz przedpremierowy!
Authenticator - wprowadzono opcję weryfikacji jednym przyciskiem
Caritas, | Komentarze : 0Cytat z: Blizzard Entertainment (źródło)
W Blizzardzie podchodzimy bardzo poważnie do kwestii bezpieczeństwa kont, dlatego zalecamy, by każde konto było powiązane z Authenticatorem. Z drugiej strony rozumiemy, jak istotny jest łatwy dostęp do konta, dlatego stworzyliśmy opcję weryfikacji jednym przyciskiem! Najnowsza aktualizacja aplikacji Mobile Authenticator pozwoli wam na bezpieczne logowanie na konta przez kliknięcie przycisku Zatwierdź na urządzeniach mobilnych, bez konieczności wprowadzania kodu bezpieczeństwa. Jeśli jednak chcecie używać kodu bezpieczeństwa, opcja ta pozostaje dostępna.
Przy każdej* próbie zalogowania na wasze konta, otrzymacie powiadomienie za pośrednictwem aplikacji i zostaniecie poproszeni o wybranie opcji Zatwierdź lub Zablokuj. Możecie też akceptować próby logowania za pośrednictwem powiadomień ze swoich urządzeń mobilnych lub zegarków smartwatch bez uruchamiania aplikacji! Mamy nadzieję, że pomoże to uprościć proces logowania dla tych z was, którzy już mają Authenticator, a tych, którzy go nie mają, zachęci do wypróbowania go. Więcej informacji na ten temat znajdziecie w naszym FAQ dot. Authenticatora Battle.net.
Aplikacja Mobile Authenticator z nową opcją weryfikacji jednym przyciskiem jest już dostępna na urządzenia z systemami iOS i Android.
*Informujemy, że domyślnie wystarczy zaakceptować próbę logowania raz w tygodniu na każdym urządzeniu. Można zmienić to ustawienie na stronie zarządzania kontem Battle.net.
Legion | Q&A z deweloperami: Ion Hazzikostas
Quass, | Komentarze : 6W czwartek na kanale World of Warcraft na Twitch.tv odbyła się sesja pytań i odpowiedzi z Ionem Hazzikostasem (Assistant Game Director) z Blizzarda, która dotyczyła ogólnych zmian i nowości w nadchodzącym dodatku. Przygotowaliśmy dla Was podsumowanie jej najważniejszych punktów, a tutaj możecie obejrzeć zapis z transmisji na żywo (w jęz. angielskim).
Przez najbliższe kilka tygodni, w każdy czwartek o 20:00 czasu polskiego będą odbywać się kolejne sesje Q&A z deweloperami, a następna będzie dotyczyć profesji. Pytania możecie zadawać na Twitterze, korzystając z hasztaga #LegionQA.
Aktualizacje
- Przedpremierowa aktualizacja dodatku World of Warcraft: Legion trafi na oficjalne serwery na kilka tygodni przed nowym dodatkiem, ale deweloperzy nie mogą jeszcze podać dokładnej daty. Będzie ona zawierać inwazje demonów, a później odblokuje możliwość gry nową klasą Łowcy Demonów dla osób, które zakupiły dodatek w przedsprzedaży.
- Deweloperzy wielokrotnie mówili o chęci skrócenia przerwy pomiędzy ostatnią aktualizacją a nowym dodatkiem i zdają sobie sprawę, że w tym wypadku czyny są ważniejsze niż słowa. Kiedy Legion był w przygotowaniu, w planach było po prostu szybsze tworzenie dodatków. Wymagało to jednak poświęceń.
- Stworzenie dodatku, który jest zgodny z oczekiwaniami graczy wymaga czasu. Jeśli miałby się on składać z kilku nowych krain i podziemi (coś w stylu większej aktualizacji), być może krótszy czas jego produkcji byłby osiągalny, jednak nowe funkcje, systemy i klasy muszą zostać odpowiednio przetestowane i poddane modyfikacjom.
- Obecnie deweloperzy chcą upewnić się, że Legion będzie miał wystarczająco dużo aktualizacji oraz zawartej w nich treści.
- Pomysł tworzenia jednego dodatku na rok nie jest już aktualny.
- Thal'dranath nie zostanie dodana w przyszłej aktualizacji, ponieważ deweloperzy mają lepszy pomysł. Wyspa miała być pełna starożytnych, elfickich ruin, co i tak występuje już na Zniszczonych Wyspach, dlatego odkryjemy inne, ciekawsze miejsca.
- Suramar (kraina dla postaci na maksymalnym poziomie) doczeka się nowych treści w przyszłych aktualizacjach. Historia ras Nighfallen i Nightborne będzie kontynuowana.
- Przedpremierowa aktualizacja uniemożliwi rozpoczęcie legendarnej kampanii na Draenorze, a przy premierze dodatku zostanie ona całkowicie usunięta.
Przedmioty i ekwipunek
- Ekwipunek zdobyty metodą personal loot będzie można oddawać innym graczom, jeśli poziom danego przedmiotu będzie równy lub niższy od posiadanego.
- Legendarne przedmioty w nowym dodatku będzie można otrzymać z różnych źródeł (podziemia, rajdy, zadania światowe, pola bitew, areny i więcej) w losowy sposób. Była to świadoma decyzja - w innym wypadku, gracze musieliby farmić reputacje w celu zdobycia tych elementów ekwipunku, co odebrałoby im unikalność oraz element zaskoczenia w momencie, gdy na nie natrafią.
- Ekwipunek do PvP nie odgrywa już kluczowej roli, dlatego otrzymywanie go w losowy sposób nie jest problemem. Jednocześnie, przedmioty te będą tak samo wartościowe przy pokonywaniu podziemi, rajdów czy zadań w otwartym świecie.
- W grze występują zabezpieczenia, dzięki którym gracze nie będą musieli miesiącami farmić legendarnych przedmiotów. Szansa na ich zdobycie będzie stopniowo zwiększać się. Na początku nie będzie można wybierać legendarnego przedmiotu, który chce się zdobyć, ale być może taki system pojawi się w późniejszych aktualizacjach.
- Legendarne przedmioty na rajdach będą ograniczone do jednego na postać, dzięki czemu nie powinny w znacznym stopniu wpłynąć na poziom umiejętności wymagany przy progresji.
- Przedmioty typu Titanforged zastąpią Warforged w Legionie, ale będą dostępne z wielu źródeł, jak zadania światowe, podziemia czy pola bitew. Jest to sposób na zachęcenie graczy do udziału w różnych aspektach gry, gdyż teoretycznie zawsze jest niewielka szansa na otrzymanie ulepszenia do obecnego ekwipunku.
- Nie jest planowane dodanie epickiego zestawu ekwipunku do podziemi, ale w Zakonach Klasowych można otrzymać inny zestaw, którego niektóre części wymagają ich pokonywania.
- Legendarny pierścień zostanie osłabiony w Legionie, ale wciąż będzie przydatny na początku dodatku.
Klasy
- Proces zdobywania poziomów jako healer został ulepszony, aby czas, w jakim gracze pokonują daną strefę nie był przesadnie długi. Specjalizacje przeznaczone wyłącznie do zadawania obrażeń wciąż będą pokonywać przeciwników szybciej, ale różnica nie jest już tak duża.
- Specjalizacje leczące klasy Kapłana w Legionie zostały zaprojektowane w taki sposób, że Holy ma być w pełni healerem, a Discipline hybrydą pomiędzy zadawaniem obrażeń a leczeniem. Zamiast dwóch podobnych opcji, z których jedna zawsze będzie preferowana, zdecydowano się na zapewnienie graczom wyboru pomiędzy dwoma rodzajami rozgrywki.
- Tankowie zawsze byli przydatni na rajdach, jak i w otwartym świecie, dzięki swojej zdolności przetrwania w walce z dużymi grupami przeciwników. Deweloperzy cały czas pracują nad zapewnieniem tankom przydatnej roli w PvP.
- Deweloperzy planują ulepszyć animacje klas grających na odległość, np. magów, ale będzie to długotrwały proces, obejmujący przyszłe aktualizacje i dodatki.
- Legion jest jednym z najbardziej przyjaznych dodatków dla graczy, którzy mają dużo altów, z powodu ogromnej różnorodności rozgrywki (artefakty, wybór kolejności stref, kampania w Zakonach Klasowych).
- Nie wykluczono dodania trzeciej specjalizacji dla Łowców Demonów w przyszłości.
Artefakty
- Wiedza o Artefaktach (Artifact Knowledge) to system, dzięki któremu zwiększana jest ilość zdobywanej mocy Artefaktów, służącej do ich ulepszania. Wiedzę o artefaktach będzie można zdobywać w Zakonach Klasowych. Po premierze dodatku, z każdym kolejnym tygodniem skracany będzie czas "odkrywania" wiedzy, dzięki czemu alty oraz osoby, którzy zakupią dodatek w późniejszym okresie będą mogli szybciej ulepszyć swój Artefakt.
- Relikty to przedmioty, dzięki którym można ulepszać Artefakty w podobny sposób, jak zwykłe bronie kryształami jubilerów. Relikty mają w pewnym sensie zastąpić zdobywanie broni na rajdach, ale będą dostępne również z innych źródeł, jak podziemia, zadania światowe czy pola bitew.
Profesje
- Blood of Sargeras (jeden z głównych materiałów do profesji w nowym dodatku) będzie przedmiotem "bind on pickup", co uniemożliwi jego wymianę z innymi graczami. Kiedy wszystkim można handlować, profesje sprowadzają się do wciskania jednego przycisku. Wymaganie własnoręcznego zdobycia danego przedmiotu w celu stworzenia innego automatycznie zwiększa jego wartość, przez co np. sprzedaż ekwipunku będzie bardziej opłacalna.
Inne
- Deweloperzy wiedzą , że pomysł "pierwotnych serwerów" (bez Heirloomów, wyszukiwarki grup, automatycznego awansu i transferów postaci oraz funkcji Zrekrutuj Przyjaciela) nie jest odpowiedzią na prośby graczy o dodanie klasycznej wersji gry. Zamiast tworzyć nowe serwery, wprowadzane są ulepszenia do aktualnej wersji gry, jak np. ostatnie zmiany w procesie zdobywania poziomów w początkowych strefach.
- Na razie nie ma planów dodatnia możliwości transmogryfikacji sztyletów w więcej rodzajów jednoręcznych broni, głównie dlatego, że mają one unikalne animacje, które nie pasowały by do np. toporów czy mieczy.
- Wydarzenia dodatkowe i timewalking zostaną dodane kilka tygodni po premierze dodatku. Wydarzenie dotyczące kryształów Apexis zostanie usunięte i zastąpione nowym, powiązanym z zadaniami światowymi.
- Latanie na Zniszczonych Wyspach zostanie odblokowane w środkowej aktualizacji dodatku, ale wymagane osiągnięcie będzie dostępne od samego początku.
- Ustawienia interfejsu i grafiki zostały uproszczone, a część opcji usunięta, ale wciąż będą dostępne poprzez konsolę i addony.
- Możliwe jest stworzenie dodatkowych utrudnień przy bossach na rajdach (na przykładzie Ulduaru) jeśli będzie to pasować do danej walki.
- Gracze będą mogli zmieniać ustawienie swoich talentów po przybyciu do podziemia, bez potrzeby wcześniejszego odwiedzania miasta.
- Prawdopodobnie w kolejnym dodatku doczekamy się jeszcze jednego "zgniatania" statystyk.
- Być może punkty Valor powrócą w końcowej części dodatku.
The Burning Crusade od zaplecza - recenzja powieści World of Warcraft: Illidan
Kumbol, | Komentarze : 4
Trwają nasze konkursy, w których do zgarnięcia 80 kluczy do beta testów World of Warcraft: Legion!
Któż z nas nie kojarzy Illidana Stormrage’a, znanego fanom polskiego Hearthstone’a jako Burzogniewny? Upadły łowca demonów, obok Thralla i Arthasa, jest najbardziej rozpoznawalną i lubianą postacią uniwersum Warcrafta. Nic więc dziwnego, że Blizzard zdecydował się ożywić swego herosa i ponownie posłać do walki ku uciesze fanów. Czy postąpił właściwie?
Napisanie książki o Illidanie, będącej zapowiedzią jego powrotu, zlecono Williamowi Kingowi – szkockiemu pisarzowi fantasy, kojarzonemu do tej pory z serią powieści ze świata Warhammera. Nie znałem wcześniej jego twórczości, więc podchodziłem do lektury neutralnie (nie licząc obawy, że cały WoW:Illidan jest jedynie skokiem na kasę i koncertową grą na sentymencie starszych graczy…), z pewną nadzieją na jakąś zmianę. Z całym szacunkiem dla Christie Golden, doceniam jej wkład w rozwój tego uniwersum, ale ostatnie jej książki za bardzo zalatywały tanimi romansidłami. Wiek? Jakieś skrywane pragnienia? Z miłym zaskoczeniem przyjąłem ten powiew świeżości, tym bardziej, że już po pierwszej stronie powieści widać znaczną różnicę w stylu pisania Williama Kinga. Szkot pisze krótkimi, prostymi zdaniami, wybijając nimi pewien klimatyczny rytm, kojarzący się momentami z marszem wojennym lub kroczeniem skazanego ku zagładzie. Sprawdza się to świetnie w scenach rozważań Illidana, pełnych niepewności i rozbieganych myśli. Gdzieś po połowie książki ta prostota zaczynała mnie chwilowo męczyć, ale i tak za nic nie wymieniłbym jej na opisy skrzących, pełnych miłości spojrzeń Durotana i Draki by Ch.G.
Duży plus należy się Kingowi również za swobodę narracji i różne spojrzenia na świat bohaterów. Świetnym pomysłem był podział części pojedynków na króciutkie podrozdziały, w których walczący zamieniali się rolami, stając się naprzemiennie głównymi bohaterami opisu. Momentami wspominałem z rozczuleniem opisy walk z książek R.A. Salvatore (fani Drizzta Do’Urdena wiedzą o kim mowa) i chociaż Kingowi trochę brakuje do kunsztu jednego z czołowych pisarzy Forgotten Realms, czerpałem z jego opisów sporo radości, tym bardziej, że jest w nich…
Nigdy nie rozumiałem fenomenu bestselleru Christie Golden. Arthas: Rise of the Lich King, stał się jedną z ulubionych pozycji na półkach graczy Warcrafta. U nas również, gdy tylko pojawia się zapytanie o polskie wydania książek, wraz z nim internet zalewają prośby o przetłumaczenie Arthasa. Zawsze mnie to dziwiło, bo, o ile uwielbiałem tę postać, a książkę czytało się całkiem przyjemnie, była to jednak w 90% kalka jego przygód z kampanii Przymierza z Warcrafta III. Owszem, pojawiało tam się trochę nowości jak np. dokładny opis jego romansu z Jainą (gdzieżby Christie mogła go pominąć!) oraz wizytowanie obozów internowanych orków. Jednak w zamian poskąpiono nam zdobywania Dalaranu i walki z Sapphironem. Lektura przyjemna, zwłaszcza dla fanów gry, ale czegoś w niej brakowało. Ten niedosyt rekompensuje w pełni Illidan. Pierwsze rozdziały opowiadają historię znaną z Wacrafta III: Reign of Chaos i The Frozen Throne. Przyznaję, że miło było znowu powrócić myślami do dawnych czasów, gdy zagrywałem się w kultową już grę, chociaż zapisane dialogi znałem na pamięć. Jednak wizje z przeszłości pozostały ze mną tylko do końca pierwszej części książki, do momentu aż zaczęło się to, czego zabrakło mi w Arthasie – głównego, nieznanego do tej pory bliżej wątku walki Illidana z Płonącym Legionem.
Wielu z nas ma w pamięci długie godziny spędzone w Outlandach, czyli w polskiej Rubieży. Gdy armie Przymierza i Hordy przekroczyły Mroczny Portal, wyrąbując sobie drogę przez rzesze demonów, nikt nawet nie przypuszczał, że stał się pionkiem w grze, bezmyślnie rzuconym w wir wydarzeń. Gracze powoli zdobywali kolejne przyczółki wojsk Illidana, odnajdując w końcu uwięzioną Maiev i wspólnie z Akamą przynosząc kres despotycznym rządom Pana na Rubieży. Do tej pory myśleliśmy, że Strażniczka Shadowsong została pojmana w czasie odbicia Illidana przez Kaela i Vashj, jednak byliśmy w błędzie. Maiev i część jej wojsk zdołała uciec z zasadzki. Zagubiona w obcym i niegościnnym świecie nie poddała się i rozpoczęła długą wędrówkę w poszukiwaniu sprzymierzeńców na tyle mocnych, żeby dać jej szansę na wymierzenie Zdrajcy sprawiedliwości. Musiała się śpieszyć, gdyż Illidan również nie próżnował, powiększając swe szeregi i szkoląc nowych łowców demonów. Ten wyścig zbrojeń stanowi wspaniałe uzupełnienie historii i został idealnie wkomponowany w historię. Aż dziw, że Blizzard zdecydował się dopiero teraz zapełnić lukę w życiu Illidana powstałą od walki z Arthasem o Tron Mrozu do Płonącej Krucjaty. Na marginesie – osoby, które uważają, że Illidan powinien zginąć w Northrend pod koniec Warcrafta III, śpieszę z wyjaśnieniem, że z nieznanych przyczyn wycięto z gry ostatnie słowa Arthasa, z których dowiadujemy się, że łowca demonów jednak przeżył. Jako dowód prezentuję poniższy film:
Wracając jednak do podwładnych Illidana, chociaż proces, jakim poddawano kandydatów na łowców demonów, owiany był tajemnicą, mogliśmy domyślać się, że nie należał do najprzyjemniejszych. Po lekturze dzieła Kinga stwierdzam, że był znacznie potworniejszy, niż się spodziewałem. Ciężko uwierzyć, że ktoś o zdrowych zmysłach chciałby dobrowolnie poddać się tej kaźni. Ci, którzy zdecydowali się na ten los, stracili wszystko, co mieli – rodzinę, dom, przyjaciół. Legion odebrał im wszystko. Pozostała im już tylko zemsta. Chociaż sama przemiana w łowcę demonów wydaje się potworna, historie osób, które się na nią zdecydowały, są jeszcze gorsze. Stwierdzam z pełnym przekonaniem, że to najmroczniejsza z książek, jakie do tej pory wyszły pod szyldem Warcrafta. Elfka nosząca w torbie spalone zwłoki swego dziecka będzie mi się śnić po nocach…
Jedyne, co nie podoba mi się w Illidanie, to sugerowanie jego przyszłych losów. Jakoś ciężko mi wyobrazić go sobie jako <tu wstawicie sobie odpowiednie słowo po przeczytaniu książki ;) >, chociaż w planowanym kiedyś opowiadaniu fan fiction sam zastanawiałem się nad podobnym rozwiązaniem. Na szczęście ten mały zgrzyt autor zrekompensował mi niezwykle klimatycznym zakończeniem i brakiem wazeliny w opisie ostatecznej walki Illidana z graczami. Bałem się patetycznej przemowy o największych z najlepszych herosów, co ostatnio spotyka mnie w WoWie na każdym niemal kroku, ale na szczęście King zna umiar i nie wszyscy przeżyli konfrontację ze Zdrajcą. Poza tym, autor, pomimo sugestii, że Illidan stanie kiedyś po naszej stronie, nie próbował go usilnie wybielić. Owszem, głównym celem Stormrage’a jest walka z Płonącym Legionem, ale szykując się do rozprawienia ze znienawidzonym przeciwnikiem nie przebiera w środkach, odrzucając na bok moralność i wszelkie skrupuły. Jeśli ceną za pokonanie Legionu byłoby życie wszystkich istot zamieszkujących Azeroth, Illidan zapewne przyjąłby ofertę bez mrugnięcia okiem. Może i jego metoda byłaby skuteczna, ale na myśl o niej przypomina mi się dawny sposób leczenia trądu za pomocą arszeniku... Cóż, ale może rzeczywiście lepiej zwalczać ogień ogniem?
Jeśli miałbym porównać książkę Williama Kinga do płodów Christie Golden, powiedziałbym, że różnią się od siebie tak, jak wysłużony w wielu bitwach miecz doświadczonego wojownika – prosty, toporny, z wieloma szczerbami, ale ostry jak brzytew – oraz paradna szabla ze stroju galowego – błyszcząca, pełna pięknych i zawiłych zdobień, ze złotym chwostem u rękojeści, lecz niewyważona i nienaostrzona. Czy jest ładniejsza i bardziej cieszy oko? Pewnie, że tak, ale zastanówcie się, która z tych dwóch broni lepiej sprawdzi się w świecie Rzemiosła Wojny?
W szkolnej skali 6-stopniowej, dałbym bez wahania Illidanowi mocne 4+, ale po ostatnich książkach, które niezbyt przypadły mi do gustu, z radością witam nowego pisarza i licząc, że zostanie z nami dłużej, w końcowej ocenie World of Warcraft: Illidan otrzymuje pełną 5!
Książkę World of Warcraft: Illidan pióra Williama Kinga znajdziecie już teraz w polskich księgarniach i sklepach internetowych, a w wersji elektronicznej m.in. w Apple iBooks Store i Google Play Store. Możecie przed zakupem zapoznać się z obszernym 42-stronicowym fragmentem polskiego przekładu. Już niebawem na WoWCenter.pl także cały szereg konkursów związanych z ostatnimi powieściami ze świata Warcrafta!
Któż z nas nie kojarzy Illidana Stormrage’a, znanego fanom polskiego Hearthstone’a jako Burzogniewny? Upadły łowca demonów, obok Thralla i Arthasa, jest najbardziej rozpoznawalną i lubianą postacią uniwersum Warcrafta. Nic więc dziwnego, że Blizzard zdecydował się ożywić swego herosa i ponownie posłać do walki ku uciesze fanów. Czy postąpił właściwie?
Autorem recenzji jest Piotr "Ventas" Budak z Pradawnej Kroniki.
Nowa krew
Napisanie książki o Illidanie, będącej zapowiedzią jego powrotu, zlecono Williamowi Kingowi – szkockiemu pisarzowi fantasy, kojarzonemu do tej pory z serią powieści ze świata Warhammera. Nie znałem wcześniej jego twórczości, więc podchodziłem do lektury neutralnie (nie licząc obawy, że cały WoW:Illidan jest jedynie skokiem na kasę i koncertową grą na sentymencie starszych graczy…), z pewną nadzieją na jakąś zmianę. Z całym szacunkiem dla Christie Golden, doceniam jej wkład w rozwój tego uniwersum, ale ostatnie jej książki za bardzo zalatywały tanimi romansidłami. Wiek? Jakieś skrywane pragnienia? Z miłym zaskoczeniem przyjąłem ten powiew świeżości, tym bardziej, że już po pierwszej stronie powieści widać znaczną różnicę w stylu pisania Williama Kinga. Szkot pisze krótkimi, prostymi zdaniami, wybijając nimi pewien klimatyczny rytm, kojarzący się momentami z marszem wojennym lub kroczeniem skazanego ku zagładzie. Sprawdza się to świetnie w scenach rozważań Illidana, pełnych niepewności i rozbieganych myśli. Gdzieś po połowie książki ta prostota zaczynała mnie chwilowo męczyć, ale i tak za nic nie wymieniłbym jej na opisy skrzących, pełnych miłości spojrzeń Durotana i Draki by Ch.G.
Duży plus należy się Kingowi również za swobodę narracji i różne spojrzenia na świat bohaterów. Świetnym pomysłem był podział części pojedynków na króciutkie podrozdziały, w których walczący zamieniali się rolami, stając się naprzemiennie głównymi bohaterami opisu. Momentami wspominałem z rozczuleniem opisy walk z książek R.A. Salvatore (fani Drizzta Do’Urdena wiedzą o kim mowa) i chociaż Kingowi trochę brakuje do kunsztu jednego z czołowych pisarzy Forgotten Realms, czerpałem z jego opisów sporo radości, tym bardziej, że jest w nich…
Dużo z Arthasa, a nawet więcej!
Nigdy nie rozumiałem fenomenu bestselleru Christie Golden. Arthas: Rise of the Lich King, stał się jedną z ulubionych pozycji na półkach graczy Warcrafta. U nas również, gdy tylko pojawia się zapytanie o polskie wydania książek, wraz z nim internet zalewają prośby o przetłumaczenie Arthasa. Zawsze mnie to dziwiło, bo, o ile uwielbiałem tę postać, a książkę czytało się całkiem przyjemnie, była to jednak w 90% kalka jego przygód z kampanii Przymierza z Warcrafta III. Owszem, pojawiało tam się trochę nowości jak np. dokładny opis jego romansu z Jainą (gdzieżby Christie mogła go pominąć!) oraz wizytowanie obozów internowanych orków. Jednak w zamian poskąpiono nam zdobywania Dalaranu i walki z Sapphironem. Lektura przyjemna, zwłaszcza dla fanów gry, ale czegoś w niej brakowało. Ten niedosyt rekompensuje w pełni Illidan. Pierwsze rozdziały opowiadają historię znaną z Wacrafta III: Reign of Chaos i The Frozen Throne. Przyznaję, że miło było znowu powrócić myślami do dawnych czasów, gdy zagrywałem się w kultową już grę, chociaż zapisane dialogi znałem na pamięć. Jednak wizje z przeszłości pozostały ze mną tylko do końca pierwszej części książki, do momentu aż zaczęło się to, czego zabrakło mi w Arthasie – głównego, nieznanego do tej pory bliżej wątku walki Illidana z Płonącym Legionem.
The Burning Crusade od zaplecza
Wielu z nas ma w pamięci długie godziny spędzone w Outlandach, czyli w polskiej Rubieży. Gdy armie Przymierza i Hordy przekroczyły Mroczny Portal, wyrąbując sobie drogę przez rzesze demonów, nikt nawet nie przypuszczał, że stał się pionkiem w grze, bezmyślnie rzuconym w wir wydarzeń. Gracze powoli zdobywali kolejne przyczółki wojsk Illidana, odnajdując w końcu uwięzioną Maiev i wspólnie z Akamą przynosząc kres despotycznym rządom Pana na Rubieży. Do tej pory myśleliśmy, że Strażniczka Shadowsong została pojmana w czasie odbicia Illidana przez Kaela i Vashj, jednak byliśmy w błędzie. Maiev i część jej wojsk zdołała uciec z zasadzki. Zagubiona w obcym i niegościnnym świecie nie poddała się i rozpoczęła długą wędrówkę w poszukiwaniu sprzymierzeńców na tyle mocnych, żeby dać jej szansę na wymierzenie Zdrajcy sprawiedliwości. Musiała się śpieszyć, gdyż Illidan również nie próżnował, powiększając swe szeregi i szkoląc nowych łowców demonów. Ten wyścig zbrojeń stanowi wspaniałe uzupełnienie historii i został idealnie wkomponowany w historię. Aż dziw, że Blizzard zdecydował się dopiero teraz zapełnić lukę w życiu Illidana powstałą od walki z Arthasem o Tron Mrozu do Płonącej Krucjaty. Na marginesie – osoby, które uważają, że Illidan powinien zginąć w Northrend pod koniec Warcrafta III, śpieszę z wyjaśnieniem, że z nieznanych przyczyn wycięto z gry ostatnie słowa Arthasa, z których dowiadujemy się, że łowca demonów jednak przeżył. Jako dowód prezentuję poniższy film:
Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie.
Wracając jednak do podwładnych Illidana, chociaż proces, jakim poddawano kandydatów na łowców demonów, owiany był tajemnicą, mogliśmy domyślać się, że nie należał do najprzyjemniejszych. Po lekturze dzieła Kinga stwierdzam, że był znacznie potworniejszy, niż się spodziewałem. Ciężko uwierzyć, że ktoś o zdrowych zmysłach chciałby dobrowolnie poddać się tej kaźni. Ci, którzy zdecydowali się na ten los, stracili wszystko, co mieli – rodzinę, dom, przyjaciół. Legion odebrał im wszystko. Pozostała im już tylko zemsta. Chociaż sama przemiana w łowcę demonów wydaje się potworna, historie osób, które się na nią zdecydowały, są jeszcze gorsze. Stwierdzam z pełnym przekonaniem, że to najmroczniejsza z książek, jakie do tej pory wyszły pod szyldem Warcrafta. Elfka nosząca w torbie spalone zwłoki swego dziecka będzie mi się śnić po nocach…
Ziarenko goryczy, ale miodem oblane
Jedyne, co nie podoba mi się w Illidanie, to sugerowanie jego przyszłych losów. Jakoś ciężko mi wyobrazić go sobie jako <tu wstawicie sobie odpowiednie słowo po przeczytaniu książki ;) >, chociaż w planowanym kiedyś opowiadaniu fan fiction sam zastanawiałem się nad podobnym rozwiązaniem. Na szczęście ten mały zgrzyt autor zrekompensował mi niezwykle klimatycznym zakończeniem i brakiem wazeliny w opisie ostatecznej walki Illidana z graczami. Bałem się patetycznej przemowy o największych z najlepszych herosów, co ostatnio spotyka mnie w WoWie na każdym niemal kroku, ale na szczęście King zna umiar i nie wszyscy przeżyli konfrontację ze Zdrajcą. Poza tym, autor, pomimo sugestii, że Illidan stanie kiedyś po naszej stronie, nie próbował go usilnie wybielić. Owszem, głównym celem Stormrage’a jest walka z Płonącym Legionem, ale szykując się do rozprawienia ze znienawidzonym przeciwnikiem nie przebiera w środkach, odrzucając na bok moralność i wszelkie skrupuły. Jeśli ceną za pokonanie Legionu byłoby życie wszystkich istot zamieszkujących Azeroth, Illidan zapewne przyjąłby ofertę bez mrugnięcia okiem. Może i jego metoda byłaby skuteczna, ale na myśl o niej przypomina mi się dawny sposób leczenia trądu za pomocą arszeniku... Cóż, ale może rzeczywiście lepiej zwalczać ogień ogniem?
Miecz zabijaki vs. paradna dragonka
Jeśli miałbym porównać książkę Williama Kinga do płodów Christie Golden, powiedziałbym, że różnią się od siebie tak, jak wysłużony w wielu bitwach miecz doświadczonego wojownika – prosty, toporny, z wieloma szczerbami, ale ostry jak brzytew – oraz paradna szabla ze stroju galowego – błyszcząca, pełna pięknych i zawiłych zdobień, ze złotym chwostem u rękojeści, lecz niewyważona i nienaostrzona. Czy jest ładniejsza i bardziej cieszy oko? Pewnie, że tak, ale zastanówcie się, która z tych dwóch broni lepiej sprawdzi się w świecie Rzemiosła Wojny?
W szkolnej skali 6-stopniowej, dałbym bez wahania Illidanowi mocne 4+, ale po ostatnich książkach, które niezbyt przypadły mi do gustu, z radością witam nowego pisarza i licząc, że zostanie z nami dłużej, w końcowej ocenie World of Warcraft: Illidan otrzymuje pełną 5!
Książkę World of Warcraft: Illidan pióra Williama Kinga znajdziecie już teraz w polskich księgarniach i sklepach internetowych, a w wersji elektronicznej m.in. w Apple iBooks Store i Google Play Store. Możecie przed zakupem zapoznać się z obszernym 42-stronicowym fragmentem polskiego przekładu. Już niebawem na WoWCenter.pl także cały szereg konkursów związanych z ostatnimi powieściami ze świata Warcrafta!
Warcraft | Oficjalna powieść filmu od jutra w księgarniach
Quass, | Komentarze : 5
Już od kilku dni w kinach w całej Polsce można obejrzeć film Warcraft: Początek, nie jest to jednak koniec powiązanych z nim wiadomości. Jutro do księgarni trafi kolejna (już druga w tym roku) książka Christie Golden, która oparta jest na wydarzeniach przedstawionych w filmie. Jak wiadomo, ekranizacja nie jest w stanie w stu procentach oddać całej historii - niektóre jej fragmenty, których nie zobaczycie na dużym ekranie, znajdziecie na kartach powieści Warcraft. Książka da Wam również lepszy wgląd w przeszłość niektórych bohaterów, zwłaszcza po stronie Przymierza.
Dzięki uprzejmości wydawnictwa Insignis, poniżej możecie przeczytać fragment, na który składa się prolog i pierwszy rozdział powieści.
Warcraft
Autor: Christie Golden
Data wydania: 15/06/2016
Przekład: Dominika Repeczko
ISBN: 978-83-65315-52-6
Oprawa: miękka
Wymiary: 140 x 210 mm
Strony: 328
Cena katalogowa: 34,99 zł
Oficjalna powieść filmu Warcraft: Początek
W Azeroth dotychczas panował pokój, lecz teraz kraina ta stoi na skraju wojny – jej cywilizacja musi stawić czoła przerażającej rasie najeźdźców: wojowniczych orków, którzy uciekają ze swego konającego świata i zamierzają podbić inny. Kiedy otwiera się łączący światy portal, jedna armia staje w obliczu zniszczenia, druga – zagłady. Dwaj bohaterowie z dwóch wrogich sobie stron zmierzają do konfrontacji, która rozstrzygnie o losie ich rodzin, poddanych i ojczyzn. Tak oto rozpoczyna się opowieść o potędze i poświęceniu, w której wojna ma niejedno oblicze, a każdy walczy o słuszną z jego punktu widzenia sprawę.
Film Warcraft: Początek to pełen rozmachu obraz z wytwórni Legendary Pictures oraz Universal Pictures, stworzony na podstawie globalnego rozrywkowego fenomenu firmy Blizzard.
_______________________________________________________________________________________________
Powieść „Warcraft”, której wydanie zbiega się z polską premierą filmu „Warcraft. Początek” w reżyserii Duncana Jonesa, do księgarń trafi już 15 czerwca. Na kartach książki czytelnicy wkroczą w nowy wymiar emocji towarzyszących bohaterom fikcyjnych światów Azeroth i Draenor. Za sprawą Christie Golden, pisarki od lat cenionej przez fanów świata Warcraft, konflikt ludzi i orków nabierze jeszcze większej intensywności.
Kinowe widowisko zachęci również tych, którzy dotąd nie poznali perypetii ludzi, orków i przedstawicieli wielu innych fantastycznych ras, do sięgnięcia po książkę „Warcraft” – opowieści o sile i poświęceniu, w której wojna ma wiele obliczy a każdy z bohaterów walczy o słuszną sprawę; o pełnym rozmachu konflikcie, który rozstrzygnie o losie całych rodzin, poddanych i ojczyzn. Wrażenia wyniesione z sali kinowej oraz z książki warto uzupełnić lekturą powieści „Durotan” – oficjalnym prequelem obrazu Duncana Jonesa. Jest to zapierająca dech w piersiach historia Durotana, wodza klanu, zmuszonego do podjęcia trudnych decyzji w obliczu rozpadu świata Draenor, ojczyzny orków.
Dzięki uprzejmości wydawnictwa Insignis, poniżej możecie przeczytać fragment, na który składa się prolog i pierwszy rozdział powieści.