Ludzie, których uwielbiam: Rysław Grysław grytłumacz, angielskiego bakałarz
Kumbol, | Komentarze : 4
Uwielbiam otaczać się i słuchać ludzi mądrzejszych od siebie. Bezrefleksyjne przemierzanie internetów może jednak po chwili przytłoczyć ogromem bzdurnych, bezwartościowych treści. Nienaukowo zakładam, że takich jest po prostu zdecydowanie więcej od miejsc i materiałów wartych uwagi. Kluczem do niemarnowania drogocennego czasu jest więc skuteczne filtrowanie potoku informacji. Dziś w tym w wywodzie chciałbym Wasze internetowe busole nakierować na osobę Rysława. Znacie go lepiej, niż Wam się wydaje, ale być może nie ze wszystkich stron!
Ryszard "Rysław" Chojnowski jest z wykształcenia anglistą, zawodowo zaś zajmuje się lokalizacją gier wideo. Lokalizacja - słowo-klucz. Żadne tam tłumaczenie! Fach ten jest czymś dużo, dużo szerszym niźli samo tłumaczenie tekstu. Co ciekawe, efekty pracy Rysława i jego ekipy z wrocławskiego Albion Localisations potrafią często wzbudzać ogromne emocje, także na łamach serwisu, na którym teraz jesteście. To właśnie Rysław jest odpowiedzialny za niemal wszystkie polskie wersje językowe gier Blizzard Entertainment, w tym okrzyknięte mianem kultowych polonizacje Diablo II i Warcrafta III, a także najnowszych tytułów, jak Diablo III i (tak, tak!) Hearthstone: Heroes of Warcraft. Rysławowi i jego ekipie zawdzięczacie cudowne polskie brzmienie kart Hearthstone'a (jak i przezabawnych opisów z klasera), mięsnego jeża z Diablo III czy splatającego sekwencje zergowej polszczyzny Abatura z Heart of the Swarm.
Szczęśliwie, Ryszard w ostatnich latach nie ogranicza się jedynie do obwarowanego klauzulami NDA polonizowania gier w kazamatach Albionu, ale dzieli się też swoją ogromną wiedzą oraz pasją do gier zupełnie wszem i wobec w internecie. Wszystko zaczęło się od wywołanej latem 2011 przez Krzysztofa Gonciarza dyskusji na temat powszechnej wśród polskich graczy złej wymowy wielu tytułów gier. Temat szybko podchwycił Rysław, bo w końcu to poletko, w którym zdecydowanie może być ekspertem i autorytetem. To właśnie seria filmików "Angielski dla graczy", którą Ryszard reaktywował kilka miesięcy temu, jest jedną z tych wartościowych perełek polskiego internetu, którą z całego serca pragnę Wam polecić.
Rysław daje się poznać nie tylko jako znawca filologii angielskiej i gość z godnym pozazdroszczenia akcentem, ale także rasowy geek i osoba pełna autentycznej pasji do gier w formach wszelakich czy komiksów. Założę się, że niejedno z Was chciałoby mieć taką "jaskinię" - ja bym stamtąd nie wychodził!
Oprócz głównego "dania" Rysławowego kanału YouTube, do którego subskrypcji zachęcam, czyli "Angielskiego dla graczy", Ryszard kręci także prezentacje gier planszowych czy organizuje konkursy dla fanów komiksów z prawdziwymi rarytasami do wygrania.
Zróbcie przysługę światu i docencie pasję oraz zaangażowanie świetnego człowieka, który dał nam i wciąż daje najlepsze momenty w polskich wersjach językowych gier, a do tego w wolnym czasie zaraża swoją wiedzą jak i geekerstwem. Rysława możecie śledzić na twitterze, facebooku oraz subskrybować na YouTube. Szczęśliwie się też składa, że dziś o 19:00 w internetowym radiu Rockserwis.fm Rysław debiutuje ze swoją autorską audycją o grach - Grysław. Radyjko możecie odpalić poniżej, do czego gorąco Was zachęcam.
Ryszard "Rysław" Chojnowski jest z wykształcenia anglistą, zawodowo zaś zajmuje się lokalizacją gier wideo. Lokalizacja - słowo-klucz. Żadne tam tłumaczenie! Fach ten jest czymś dużo, dużo szerszym niźli samo tłumaczenie tekstu. Co ciekawe, efekty pracy Rysława i jego ekipy z wrocławskiego Albion Localisations potrafią często wzbudzać ogromne emocje, także na łamach serwisu, na którym teraz jesteście. To właśnie Rysław jest odpowiedzialny za niemal wszystkie polskie wersje językowe gier Blizzard Entertainment, w tym okrzyknięte mianem kultowych polonizacje Diablo II i Warcrafta III, a także najnowszych tytułów, jak Diablo III i (tak, tak!) Hearthstone: Heroes of Warcraft. Rysławowi i jego ekipie zawdzięczacie cudowne polskie brzmienie kart Hearthstone'a (jak i przezabawnych opisów z klasera), mięsnego jeża z Diablo III czy splatającego sekwencje zergowej polszczyzny Abatura z Heart of the Swarm.
Szczęśliwie, Ryszard w ostatnich latach nie ogranicza się jedynie do obwarowanego klauzulami NDA polonizowania gier w kazamatach Albionu, ale dzieli się też swoją ogromną wiedzą oraz pasją do gier zupełnie wszem i wobec w internecie. Wszystko zaczęło się od wywołanej latem 2011 przez Krzysztofa Gonciarza dyskusji na temat powszechnej wśród polskich graczy złej wymowy wielu tytułów gier. Temat szybko podchwycił Rysław, bo w końcu to poletko, w którym zdecydowanie może być ekspertem i autorytetem. To właśnie seria filmików "Angielski dla graczy", którą Ryszard reaktywował kilka miesięcy temu, jest jedną z tych wartościowych perełek polskiego internetu, którą z całego serca pragnę Wam polecić.
Rysław daje się poznać nie tylko jako znawca filologii angielskiej i gość z godnym pozazdroszczenia akcentem, ale także rasowy geek i osoba pełna autentycznej pasji do gier w formach wszelakich czy komiksów. Założę się, że niejedno z Was chciałoby mieć taką "jaskinię" - ja bym stamtąd nie wychodził!
Oprócz głównego "dania" Rysławowego kanału YouTube, do którego subskrypcji zachęcam, czyli "Angielskiego dla graczy", Ryszard kręci także prezentacje gier planszowych czy organizuje konkursy dla fanów komiksów z prawdziwymi rarytasami do wygrania.
Zróbcie przysługę światu i docencie pasję oraz zaangażowanie świetnego człowieka, który dał nam i wciąż daje najlepsze momenty w polskich wersjach językowych gier, a do tego w wolnym czasie zaraża swoją wiedzą jak i geekerstwem. Rysława możecie śledzić na twitterze, facebooku oraz subskrybować na YouTube. Szczęśliwie się też składa, że dziś o 19:00 w internetowym radiu Rockserwis.fm Rysław debiutuje ze swoją autorską audycją o grach - Grysław. Radyjko możecie odpalić poniżej, do czego gorąco Was zachęcam.
Konkurs: Walentynkowe granie w Hearthstone z nagrodami!
Kumbol, | Komentarze : 3Dzisiejsze święto zakochanych można obchodzić na różnorakie sposoby. Pomijając sprawy najoczywistsze i ograne do bólu, jak np. jakaś, pff, romantyczna kolacja, zachęcamy Was dziś do świętowania Blizzard-style. W takim World of Warcraft można, dla przykładu, przejść całą serię okazjonalnych zadań w ramach wydarzenia Love is in the Air. Z kolei Hearthstone z jego przyjaznymi dla wszystkich zasadami i dostępnością już na tak wielu mobilnych urządzeniach nadaje się wprost idealnie do wspólnej gry z drugą połówką. I właśnie z nim związany jest nasz dzisiejszy konkurs!
Pokażcie, jak gracie w Hearhstone ze swoją Walentynką bądź Walentym! Udowodnijcie na fajnym zdjęciu, że wspólnie ze swoją dziewczyną / chłopakiem bawicie się w wirtualnej karciance Blizzarda. Dla par - autorów najfajniejszych fotek mamy 3 zestawy nagród Hearthstone. Co ważne, ewentualna wygrana nie wywoła najmniejszego konfliktu, bowiem fanty przewidziano dla obydwu połówek.
Do wygrania 3 zestawy nagród od Blizzard Entertainment:
- Koszulka Hearthstone dla niej,
- Koszulka Hearthstone dla niego,
- 2x poduszka Hearthstone (i dla niej, i dla niego!),
- 2x podkładka pod mysz Hearthstone (i dla niej, i dla niego!).
Konkurs właśnie wystartował i potrwa tydzień - do soboty, 21 lutego 2015 - bo wiemy, że w tych czasach zagonieni swoim sprawami kochankowie mogą celebrować dzisiejsze święto kiedy indziej (lub z zasady go bojkotować). Swoje zgłoszenia możecie słać za pośrednictwem tej podstrony konkursowej.
Miłych Walentynek! Czekamy na Wasze zdjęcia! <3
Lojalność popłaca - epicki podarunek dla weteranów World of Warcraft
Kumbol, | Komentarze : 14
Warto być lojalnym graczem Blizzarda. Poza po prostu fajnie spędzonymi chwilami przy dobrych grach od czasu do czasu można dostać jakiś podarek. Na przykład fantastyczną figurkę orka na wilku - miniaturę tej, która zdobi podwórze siedziby Blizzard Entertainment w Kalifornii. Taki epicki prezent otrzymują właśnie najwierniejsi gracze World of Warcraft, którzy opłacają abonament nieustannie od 10 lat.
Statuetki trafią w ramach tej jednorazowej akcji tylko do najwytrwalszych abonentów, nie będą nigdy dostępne w oficjalnej sprzedaży. Siłą rzeczy już teraz osiągają więc niemałe sumy na akcjach na eBay, z cenami liczonymi w setkach dolarów.
Teraz jest ten moment - niech najbardziej lojalni polscy gracze WoW-a wystąpią przed szereg! Pochwalcie się, czy dostaliście informację o wysyłanej do Was figurce. Pewnie są wśród nas także tacy, którzy o włos rozminęli się z kryteriami przyjętymi przez Blizzard - ile Wam brakło? Dajcie znać w komentarzach!
Cytat z: Blizzard (źródło)
W podziękowaniu dla naszych najbardziej lojalnych graczy World of Warcraft przygotowaliśmy specjalne prezenty, które będziemy wysyłać do osób towarzyszących nam od początku istnienia gry. Zakwalifikowani do otrzymania upominku gracze otrzymają email na adres zarejestrowany na koncie Battle.net. Jeśli taki email nie został do Ciebie wysłany, to Twoje konto nie kwalifikuje się niestety do otrzymania tego podarunku.
Podarunki zostaną wysłane na adres wysyłkowy zarejestrowany na zakwalifikowanym koncie Battle.net. Warunek otrzymania podarunku to posiadanie konta World of Warcraft założonego w ciągu 60 dni od premiery gry w regionie NA lub EU oraz utrzymywanie abonamentu lub czasu gry przez całe 10 lat.
Zakwalifikowani gracze z Ameryki Północnej otrzymali informacje niezbędne do śledzenia przesyłki. Zakwalifikowani gracze z Europy otrzymają takie informacje pod koniec miesiąca, gdy ich paczki zostaną wysłane. Jeśli adres zamieszkania lub wysyłki przypisany do danego konta Battle.net jest nieprawidłowy, prosimy o kontakt z nami w celu aktualizacji informacji.
Podarunki zostaną wysłane na adres wysyłkowy zarejestrowany na zakwalifikowanym koncie Battle.net. Warunek otrzymania podarunku to posiadanie konta World of Warcraft założonego w ciągu 60 dni od premiery gry w regionie NA lub EU oraz utrzymywanie abonamentu lub czasu gry przez całe 10 lat.
Zakwalifikowani gracze z Ameryki Północnej otrzymali informacje niezbędne do śledzenia przesyłki. Zakwalifikowani gracze z Europy otrzymają takie informacje pod koniec miesiąca, gdy ich paczki zostaną wysłane. Jeśli adres zamieszkania lub wysyłki przypisany do danego konta Battle.net jest nieprawidłowy, prosimy o kontakt z nami w celu aktualizacji informacji.
Statuetki trafią w ramach tej jednorazowej akcji tylko do najwytrwalszych abonentów, nie będą nigdy dostępne w oficjalnej sprzedaży. Siłą rzeczy już teraz osiągają więc niemałe sumy na akcjach na eBay, z cenami liczonymi w setkach dolarów.
Teraz jest ten moment - niech najbardziej lojalni polscy gracze WoW-a wystąpią przed szereg! Pochwalcie się, czy dostaliście informację o wysyłanej do Was figurce. Pewnie są wśród nas także tacy, którzy o włos rozminęli się z kryteriami przyjętymi przez Blizzard - ile Wam brakło? Dajcie znać w komentarzach!
Zimowa wyprzedaż: World of Warcraft Battlechest już za 21 zł!
Kumbol, | Komentarze : 6
Widywaliśmy już tę epicką promocję nie raz. Śnieg spadł, także i u nas, dla Blizzarda więc to doskonały pretekst do kolejnej świetnej Battle.netowej wyprzedaży. Perełka to ponownie World of Warcraft - wersja podstawowa, w której skład wchodzą już jednak także wszystkie dodatku oprócz Warlords of Draenor. Cena: 5 euro, a więc niespełna 21 złotych. Przypomnijmy, że w tej cenie także pierwszy miesiąc gry gratis.
Ktoś tu jeszcze nie gra w WoWa? Teraz jest najlepszy moment, by naprawić to niedopatrzenie.
Rozpoczynamy zimową promocję na wasze ulubione tytuły Blizzarda w wersjach na komputery PC/Mac. Do 2 grudnia podstawowa wersja World of Warcraft dostępna jest 65% taniej, zaś Diablo III, Diablo III: Reaper of Souls, StarCraft II: Wings of Liberty i StarCraft II: Heart of the Swarm możecie kupić za pół ceny! Udajcie się na stronę sklepu Battle.net, aby zapoznać się z ofertą – to idealna okazja, aby podarować znajomym jedną z naszych gier!
Ktoś tu jeszcze nie gra w WoWa? Teraz jest najlepszy moment, by naprawić to niedopatrzenie.
Cytat z: Blizzard (źródło)
Rozpoczynamy zimową promocję na wasze ulubione tytuły Blizzarda w wersjach na komputery PC/Mac. Do 2 grudnia podstawowa wersja World of Warcraft dostępna jest 65% taniej, zaś Diablo III, Diablo III: Reaper of Souls, StarCraft II: Wings of Liberty i StarCraft II: Heart of the Swarm możecie kupić za pół ceny! Udajcie się na stronę sklepu Battle.net, aby zapoznać się z ofertą – to idealna okazja, aby podarować znajomym jedną z naszych gier!
Konkurs: 10 dni pełnych nagród na 10-lecie World of Warcraft!
Kumbol, | Komentarze : 86
Rozpoczęły się radosne obchody 10 rocznicy wydania World of Warcraft. Na lądzie, na wodzie, w przestworzach... w samej grze bardzo nostalgicznie, a w internetach konkursowo! Wspólnie z cdp.pl, polskim wydawcą gier Blizzard Entertainment, mamy przyjemność zaprosić Was do specjalnego konkursu rocznicowego, w którym do wygrania największa w historii WoWCenter.pl pula nagród. To będzie 10 konkursowych dni na 10-lecie WoWa!
W ciągu 10 dni, począwszy od dziś aż do poniedziałku, 1-go grudnia 2014, do wygrania mamy fenomenalne nagrody. Nie jedną, a (uwaga!) aż dwie Edycje Kolekcjonerskie World of Warcraft: Warlords of Draenor, aż 50 T-shirtów Warlords of Draenor oraz 50 toreb Blizzard Entertainment! Z pewnością chcecie wiedzieć, jak dobrać się do tych wszystkich wspaniałości.
Postaraliśmy się, by konkurs nie był zbyt trudny, a jednocześnie wymagał odrobiny wysiłku oraz szczypty szczęścia - jak to zwykle w konkursach bywa. Pamiętacie jeden z poprzednich, o betę Hearthstone? Zauważycie pewne podobieństwa. Otóż codziennie, o porze różnej - ale ludzkiej! - gdzieś w obrębie strony WoWCenter.pl pojawi się rocznicowe logo, takie jak na banerze powyżej. Jego kliknięcie spowoduje odblokowanie pytania dla danego dnia na specjalnej konkursowej podstronie. Zagadnienia obejmą ogólną wiedzę o Warlords of Draenor i World of Warcraft. Zwięzłą odpowiedź wpisujecie w polu formularza i wysyłacie do nas, a my notujemy Wasz czas. Żebyście nie musieli buszować po naszej stronie całą dobę, każdego dnia za pośrednictwem naszego facebooka i twittera poinformujemy o pojawieniu się konkursowego odnośnika - przydatne będzie więc śledzenie nas na wspomnianych mediach społecznościowych.
Codziennie zestaw koszulka + torba wygrywa 5 najszybszych użytkowników, którzy udzielili poprawnej odpowiedzi. Wyścig po Edycje Kolekcjonerskie jest natomiast długodystansowy - warto grać codziennie. Ostatniego dnia konkursu zsumujemy wszystkie czasy odpowiedzi, a kolekcjonerki Warlords of Draenor otrzymają dwie pierwsze osoby z łącznie najkrótszym czasem nadsyłania poprawnej odpowiedzi na każde z 10 pytań.
Pierwszego ukrytego logo szukajcie już dziś od 21:30! Świętujcie razem z nami 10 niesamowitych lat w World of Warcraft. Powodzenia w konkursie!
Jak wziąć udział: raz dziennie, od momentu ogłoszonego na fanpage'u i twitterze WoWCenter.pl, odszukać w obrębie portalu rocznicowe logo, kliknąć je i odpowiedzieć na pytanie dot. World of Warcraft
Nagrody:
Zasady wyboru zwycięzców: Kto pierwszy, ten lepszy - codziennie zestaw koszulka + torba wygrywa 5 pierwszych użytkowników, którzy nadeślą prawidłową odpowiedź na odblokowane pytanie. Edycje kolekcjonerską wygrywają 2 pierwsze osoby z najkrótszą sumą czasów odpowiedzi na wszystkie pytania.
Czas trwania konkursu: 22.11.2014 do 01.12.2014
Przydatne:
Wyniki:
Zdobywcy Edycji Kolekcjonerskich Warlords of Draenor:
Zwycięzcy 22.11: Artemik, konkastonka, Kremik13, Dzastin, invictus
Zwycięzcy 23.11: rashas, Puchy11, Nerso, argadan, Mikah
Zwycięzcy 24.11: KeiNxD, Beshi, Hipolit, danzelpl, Sarenus
Zwycięzcy 25.11: Labrahiem, Tomaras, Kojt, Regis1, Ventas
Zwycięzcy 26.11: MrPiteer, Schlafrok, Knarl, Roni3123, Odine
Zwycięzcy 27.11: Aror, Pesong, Przeipu, Squa, Straturos
Zwycięzcy 28.11: nehel, Tezuki, Cor, DeeerMJ, Elenedhel
Zwycięzcy 29.11: Elainee, jacozewa, Anvilek, nehbet, Rikardo0
Zwycięzcy 30.11: akard, Meviuz, velerion, Venito, Mutran
Zwycięzcy 01.12: Greg, Czartoryski, Francuz1992, fifek, mracer164
W ciągu 10 dni, począwszy od dziś aż do poniedziałku, 1-go grudnia 2014, do wygrania mamy fenomenalne nagrody. Nie jedną, a (uwaga!) aż dwie Edycje Kolekcjonerskie World of Warcraft: Warlords of Draenor, aż 50 T-shirtów Warlords of Draenor oraz 50 toreb Blizzard Entertainment! Z pewnością chcecie wiedzieć, jak dobrać się do tych wszystkich wspaniałości.
Postaraliśmy się, by konkurs nie był zbyt trudny, a jednocześnie wymagał odrobiny wysiłku oraz szczypty szczęścia - jak to zwykle w konkursach bywa. Pamiętacie jeden z poprzednich, o betę Hearthstone? Zauważycie pewne podobieństwa. Otóż codziennie, o porze różnej - ale ludzkiej! - gdzieś w obrębie strony WoWCenter.pl pojawi się rocznicowe logo, takie jak na banerze powyżej. Jego kliknięcie spowoduje odblokowanie pytania dla danego dnia na specjalnej konkursowej podstronie. Zagadnienia obejmą ogólną wiedzę o Warlords of Draenor i World of Warcraft. Zwięzłą odpowiedź wpisujecie w polu formularza i wysyłacie do nas, a my notujemy Wasz czas. Żebyście nie musieli buszować po naszej stronie całą dobę, każdego dnia za pośrednictwem naszego facebooka i twittera poinformujemy o pojawieniu się konkursowego odnośnika - przydatne będzie więc śledzenie nas na wspomnianych mediach społecznościowych.
Codziennie zestaw koszulka + torba wygrywa 5 najszybszych użytkowników, którzy udzielili poprawnej odpowiedzi. Wyścig po Edycje Kolekcjonerskie jest natomiast długodystansowy - warto grać codziennie. Ostatniego dnia konkursu zsumujemy wszystkie czasy odpowiedzi, a kolekcjonerki Warlords of Draenor otrzymają dwie pierwsze osoby z łącznie najkrótszym czasem nadsyłania poprawnej odpowiedzi na każde z 10 pytań.
Pierwszego ukrytego logo szukajcie już dziś od 21:30! Świętujcie razem z nami 10 niesamowitych lat w World of Warcraft. Powodzenia w konkursie!
10 dni nagród na 10-lecie World of Warcraft
Konkurs rocznicowy WoWCenter.pl i cdp.pl
Konkurs rocznicowy WoWCenter.pl i cdp.pl
Jak wziąć udział: raz dziennie, od momentu ogłoszonego na fanpage'u i twitterze WoWCenter.pl, odszukać w obrębie portalu rocznicowe logo, kliknąć je i odpowiedzieć na pytanie dot. World of Warcraft
Nagrody:
- 2x Edycja Kolekcjonerska Warlords of Draenor,
- 50x T-shirt Warlords of Draenor,
- 50x materiałowa torba Blizzard Entertainment.
Zasady wyboru zwycięzców: Kto pierwszy, ten lepszy - codziennie zestaw koszulka + torba wygrywa 5 pierwszych użytkowników, którzy nadeślą prawidłową odpowiedź na odblokowane pytanie. Edycje kolekcjonerską wygrywają 2 pierwsze osoby z najkrótszą sumą czasów odpowiedzi na wszystkie pytania.
Czas trwania konkursu: 22.11.2014 do 01.12.2014
Przydatne:
- Zarejestruj się na WoWCenter.pl (konto wymagane do wzięcia udziału w konkursie),
- Polub WoWCenter.pl na facebooku
- Śledź WoWCenter.pl na twitterze
Wyniki:
Zdobywcy Edycji Kolekcjonerskich Warlords of Draenor:
- invictus (1 godzina, 28 minut i 32 sekundy)
- konkastonka (1 godzina, 35 minut i 51 sekund)
Zwycięzcy 22.11: Artemik, konkastonka, Kremik13, Dzastin, invictus
Zwycięzcy 23.11: rashas, Puchy11, Nerso, argadan, Mikah
Zwycięzcy 24.11: KeiNxD, Beshi, Hipolit, danzelpl, Sarenus
Zwycięzcy 25.11: Labrahiem, Tomaras, Kojt, Regis1, Ventas
Zwycięzcy 26.11: MrPiteer, Schlafrok, Knarl, Roni3123, Odine
Zwycięzcy 27.11: Aror, Pesong, Przeipu, Squa, Straturos
Zwycięzcy 28.11: nehel, Tezuki, Cor, DeeerMJ, Elenedhel
Zwycięzcy 29.11: Elainee, jacozewa, Anvilek, nehbet, Rikardo0
Zwycięzcy 30.11: akard, Meviuz, velerion, Venito, Mutran
Zwycięzcy 01.12: Greg, Czartoryski, Francuz1992, fifek, mracer164
World of Warcraft ponownie z 10 milionami graczy; Warlords of Draenor sprzedaje się znacznie lepiej od Pandarii
Kumbol, | Komentarze : 2
Choć oczywiście nie jest to żadnym usprawiedliwieniem dla sytuacji z jaką gracze borykali się od premiery dodatku, właśnie poznaliśmy prawdopodobnie jej najważniejszą przyczynę. Blizzard w komunikacie prasowym podał wyniki sprzedaży Warlords of Draenor i aktualną liczbę aktywnych abonentów.
Najnowsze rozszerzenie World of Warcraft w ciągu pierwszych 24 godzin od wydania znalazło się u ponad 3.3 miliona graczy - to o pół miliona więcej, niż kopii Mists of Pandaria sprzedanych... po pierwszym tygodniu. Warto też mieć na uwadze, że wynik nie uwzględnia Korei Południowej ani Chin - tam premiera rozszerzenia nastąpiła dopiero wczoraj. Dodatkowo, w piątek 13. listopada liczba aktywnych kont z opłaconym czasem gry wyniosła 10 milionów - ostatnio tak dużo osób grało w WoW-a we wrześniu 2012 roku. Oznacza to powrót 2.6 miliona abonentów względem ostatniej publicznej informacji o kondycji World of Warcraft z września.
Poniżej pełny komunikat prasowy w języku angielskim. Podmienimy go, kiedy pojawi się jego polska wersja.
Najnowsze rozszerzenie World of Warcraft w ciągu pierwszych 24 godzin od wydania znalazło się u ponad 3.3 miliona graczy - to o pół miliona więcej, niż kopii Mists of Pandaria sprzedanych... po pierwszym tygodniu. Warto też mieć na uwadze, że wynik nie uwzględnia Korei Południowej ani Chin - tam premiera rozszerzenia nastąpiła dopiero wczoraj. Dodatkowo, w piątek 13. listopada liczba aktywnych kont z opłaconym czasem gry wyniosła 10 milionów - ostatnio tak dużo osób grało w WoW-a we wrześniu 2012 roku. Oznacza to powrót 2.6 miliona abonentów względem ostatniej publicznej informacji o kondycji World of Warcraft z września.
Poniżej pełny komunikat prasowy w języku angielskim. Podmienimy go, kiedy pojawi się jego polska wersja.
Cytat z: Blizzard (źródło)
IRVINE, Calif.—November 19, 2014 — On November 13, millions of Azeroth’s champions enlisted for the war against the Iron Horde with the launch of World of Warcraft®: Warlords of Draenor™, the fifth expansion to the world’s #1 subscription-based massively multiplayer online role-playing game.* Blizzard Entertainment today announced that as of the first 24 hours of the expansion’s availability, more than 3.3 million copies had sold-through† and the game’s global subscriber base had passed 10 million, with growth across all major regions.
The release last week in North America, Latin America, Europe, Australia, New Zealand, and Southeast Asia brought some technical and demand-related issues that made the first few days especially challenging for many players. To address the issues, Blizzard worked around the clock to roll out a series of updates and increase realm capacity across the board, and performance has remained solid since then. The expansion launched today (November 20 local time) in South Korea, mainland China, Taiwan, Hong Kong, and Macau.
“We’re thrilled that so many players jumped in to play Warlords of Draenor on day one and are having a great time with the new content,” said Mike Morhaime, CEO and cofounder of Blizzard Entertainment. “We poured a lot of hard work and passion into this expansion, and we appreciate all the kind words from players and the overwhelming support they continue to show for World of Warcraft.”
In Warlords of Draenor, Garrosh Hellscream has escaped through the Dark Portal to help forge the orc clans of old into the terrifying war machine that is the Iron Horde, intent on the destruction of Azeroth. Players must mount a desperate charge into the orc homeworld of Draenor and fight alongside and against legendary characters from Warcraft®’s history to bring down the warlords before all is lost beneath the tides of iron.
As Azeroth’s heroes explore the savage world of Draenor, they’ll build and manage a mighty Garrison, a customizable stronghold that grows with them on their journey; reach new heights of power and unlock bonuses on their way to the new level cap of 100; fight the opposing faction for control of Ashran, a huge and dynamic PvP zone; and take on a wide array of Dungeons, Raids, Battlegrounds, Challenge Modes, and more.
Warlords of Draenor is available now in a digital and physical Standard Edition (SRP: $49.99 USD) as well as a Digital Deluxe Edition (SRP: $69.99), which includes in-game bonus items for World of Warcraft and other Blizzard games. The expansion is also available in a retail-exclusive Collector’s Edition (SRP: $89.99), which comes equipped with the digital bonus items from the Digital Deluxe Edition as well as a full-color hardcover art book, a behind-the-scenes two-disc Blu-ray/DVD set, a CD soundtrack, and a Warlords of Draenor mouse pad. Players should check their local retailer for details and availability.
All versions of the expansion come with one level-90 character boost, making it easier than ever for new and returning players to experience Warlords of Draenor’s content alongside their friends and family.†† For more information, visit LINK.
Warlords of Draenor has received a Teen rating from the ESRB. In addition to the English version, the expansion is available fully localized into Latin American Spanish, Brazilian Portuguese, French, German, European Spanish, Italian, Russian, Korean, traditional Chinese, and simplified Chinese.
With multiple games in development, Blizzard Entertainment has numerous positions currently available—visit LINK for more information and to learn how to apply.
The release last week in North America, Latin America, Europe, Australia, New Zealand, and Southeast Asia brought some technical and demand-related issues that made the first few days especially challenging for many players. To address the issues, Blizzard worked around the clock to roll out a series of updates and increase realm capacity across the board, and performance has remained solid since then. The expansion launched today (November 20 local time) in South Korea, mainland China, Taiwan, Hong Kong, and Macau.
“We’re thrilled that so many players jumped in to play Warlords of Draenor on day one and are having a great time with the new content,” said Mike Morhaime, CEO and cofounder of Blizzard Entertainment. “We poured a lot of hard work and passion into this expansion, and we appreciate all the kind words from players and the overwhelming support they continue to show for World of Warcraft.”
In Warlords of Draenor, Garrosh Hellscream has escaped through the Dark Portal to help forge the orc clans of old into the terrifying war machine that is the Iron Horde, intent on the destruction of Azeroth. Players must mount a desperate charge into the orc homeworld of Draenor and fight alongside and against legendary characters from Warcraft®’s history to bring down the warlords before all is lost beneath the tides of iron.
As Azeroth’s heroes explore the savage world of Draenor, they’ll build and manage a mighty Garrison, a customizable stronghold that grows with them on their journey; reach new heights of power and unlock bonuses on their way to the new level cap of 100; fight the opposing faction for control of Ashran, a huge and dynamic PvP zone; and take on a wide array of Dungeons, Raids, Battlegrounds, Challenge Modes, and more.
Warlords of Draenor is available now in a digital and physical Standard Edition (SRP: $49.99 USD) as well as a Digital Deluxe Edition (SRP: $69.99), which includes in-game bonus items for World of Warcraft and other Blizzard games. The expansion is also available in a retail-exclusive Collector’s Edition (SRP: $89.99), which comes equipped with the digital bonus items from the Digital Deluxe Edition as well as a full-color hardcover art book, a behind-the-scenes two-disc Blu-ray/DVD set, a CD soundtrack, and a Warlords of Draenor mouse pad. Players should check their local retailer for details and availability.
All versions of the expansion come with one level-90 character boost, making it easier than ever for new and returning players to experience Warlords of Draenor’s content alongside their friends and family.†† For more information, visit LINK.
Warlords of Draenor has received a Teen rating from the ESRB. In addition to the English version, the expansion is available fully localized into Latin American Spanish, Brazilian Portuguese, French, German, European Spanish, Italian, Russian, Korean, traditional Chinese, and simplified Chinese.
With multiple games in development, Blizzard Entertainment has numerous positions currently available—visit LINK for more information and to learn how to apply.
Kulisy powstawania nowych modeli Warlords of Draenor na przykładzie Heńka gnoma
Kumbol, | Komentarze : 3
Nowe modele postaci: historia prawdziwa. Zobaczcie, jak to się naprawdę robi. Za przykład niech posłuży gnom Heniek. Oto jego historia metamorfoza.
Cytat z: Blizzard (źródło)
W naszym nowym wideo dyrektor artystyczny World of Warcraft Chris Robinson pokazuje swój kunszt w pracach nad nowymi modelami postaci z Warlords of Draenor.
BlizzCon 2014: Jak to jest tam być - relacja z Anaheim
Kumbol, | Komentarze : 5
Smutno. Smutno było opuszczać słoneczną, wręcz parną Kalifornię już w niedzielę, 9-go listopada. Dwa cudowne, szalenie intensywne dni spędzone w mekce fanów Blizzard Entertainment łatwo nie wypadają z pamięci. Od rana do późnego wieczoru obcowanie z wszystkimi (teraz już) czterema uniwersami Zamieci, ultra-entuzjastycznymi hordami – w jak najlepszym tego słowa znaczeniu – geeków i plan obydwu dni wypełniony po brzegi. Byłem na BlizzConie 2014, a to moja osobista z niego relacja.
Ekscytacja przed takim wyjazdem to mało powiedziane. Po wieloletnim zaszczycie relacjonowania konwentu Blizzarda dla najlepszej polskiej społeczności WoWCenter.pl z domowego zacisza nareszcie pojawiła się możliwość uczestniczenia w BlizzConie w bezsprzecznie najlepszy ze sposobów. Każdy z Was patrząc na fotorelacje czy oglądając oficjalny stream pewnie nie raz wyobrażał sobie, jak fajnie byłoby kiedyś znaleźć się tam na miejscu – w Anaheim Convention Center, w kalifornijskim mieście Anaheim, niespełna godzinę jazdy highwayem od Los Angeles. Zaprawdę, jest dokładnie tak fajnie, jak można to sobie wyobrazić, a nawet jeszcze lepiej.
Myszko Miki, to nie twoja impreza
Jedną z zaskakujących dla mnie rzeczy było to, w jak niewielkim stopniu, czy wręcz wcale, po wjeździe do Anaheim nie dało się poznać, że oto rusza BlizzCon 2014 – jedna z najważniejszych imprez gamingowych świata. Być może spodziewałem się tego, do czego przywykliśmy w kraju – wszechobecnych billboardów, banerów, proporców i plakatów, które gwałcą estetykę otoczenia. Amerykanie szanują swoją przestrzeń publiczną, przynajmniej w kurortowym mieście jakim jest Anaheim. Oddają ją przy okazji jednej, mocnej idei, wokół niej koncentrując przekaz. Mowa o Disneylandzie. To miasto stoi niemal wyłącznie markami Disneya – ulice myszki Miki, Downtown Disney, disneyowskie linie autobusowe, przystanki, kolejne przecznice, strefy w hotelach. Nie jest to w najmniejszym stopniu tak nachalne, jak może brzmieć, ale pokazuje kompleksowe podejście do kreacji wizerunku miasta. Kiedy jednak skręca się już w Convention Way, Disney wyparowuje z głowy.
Na upstrzonej cosplayowymi perełkami ulicy prowadzącej do centrum konwencyjnego gęstniał tłum rozradowanych fanów oczekujących na otwarcie drzwi. Nie można absolutnie nikomu z nich odmówić szczerej i czystej pasji, jaką żywią wobec produktów Zamieci. Tam nie było przypadkowych osób. Każdego ściągnęła do Anaheim afekcja do produktów Blizzarda. Nie sposób nie uśmiechnąć się szeroko na widok Pidżamatura, człowieka-czołgu oblężniczego czy przechodzących nieopodal członków gildii Method noszących dumnie tshirty z gildyjnymi barwami. Wtedy po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, gdzie tak naprawdę jestem i przebiegł mnie spazm najwspanialszej pozytywnej emocji, jaką można poczuć.
To się dzieje naprawdę
Smyknęliśmy wraz z grupką przedstawicieli innych stron fanowskich i naszymi europejskimi aniołami stróżami z Blizzarda – Samuelem i Mirko – bocznym wejściem prasowym do środka Convention Center. Drastyczna różnica temperatur względem upału na zewnątrz była lekkim szokiem, ale emocje szybko pomogły w aklimatyzacji do klimatyzacji. Kiedy weszliśmy z lobby do hal wystawowych, każdy już totalnie odpłynął: byliśmy tam, na BlizzConie! Na lewo pusta, wypełniona krzesełkami Hala D ze sceną główną, na prawo ciągnący się, zdawałoby się w nieskończoność, pas atrakcji i stoisk w ramach kolejnych hal. Na wprost zaś tajemnicza, ogromna strefa z wyłączonymi komputerami, niezaznaczona nawet na oficjalnej mapce. Pracownicy Blizzarda z pokerowymi twarzami stali przy ogradzających ja barierkach pilnując, by żaden wścibski dziennikarz nie wyjawił tego, co dopiero za godzinę miał przedstawić Chris Metzen. Śpieszno udaliśmy się na lewo zająć miejsca tuż przy scenie w strefie dla prasy. I czekaliśmy…
Wiadomo było z góry, że ten BlizzCon z perspektywy wyłącznie gracza World of Warcraft nie będzie „tym ciekawszym” – cykl produkcyjny dodatków, pomimo wyraźnych chęci Blizzarda, wciąż trwa raczej dwa lata niż rok. Także z czysto marketingowego punktu widzenia nielogiczne byłoby zapowiadanie kolejnego rozszerzenia na 6 dni przed premierą wcześniejszego. Teoretycznie więc mogło nie być przesadnie ekscytująco. Oczywiście pogłoski, analizy, odkrycia rejestracji znaków handlowych, grube przecieki i cały „rumor mill” trwały przed BlizzConem w najlepsze. Także i ja miałem swoje przewidywania – spodziewałem się oczywiście Legacy of the Void (punkt), 120-kartowego dodatku do Hearthstone (punkt), zwiastuna filmu Warcraft (pół punktu) i nowej gry – co było dla mnie już absolutnie jasne po upublicznieniu harmonogramu z wielką luką po ceremonii otwarcia, taką akurat na panel. Historycznie zaś najważniejsze z ogłoszeń ceremonii było szerzej prezentowane właśnie na pierwszym panelu.
Takie nastawienie + widok wyłączonej, nieobrandowanej strefy demo sprawiły oczywiście, że stopień podjarania sięgał zenitu. Do pieca dokładał Geoff Keighley w pre-show mówiąc o niespodziankach i bogatej w nowości ceremonii. Czapki z głów przed tym, kto jest w stanie obronić się przed euforią dwudziestotysięcznego tłumu słyszącego podobne teksty – ja się jej poddałem. Słuchałem z szacunkiem, jak Mike Morhaime dojrzale odnosi się do afery Gamersgate, wiwatowałem na widok Zaginionych Wikingów przy zwiastunie Heroesów, śmiałem się jak dziecko do piosenki o goblinach i gnomach, i z przejęciem oglądałem epicki zwiastun ostatniej części StarCraftowej trylogii. Akustyki hali i ultramocnego basu trailerów internetowy stream nie oddaje w najmniejszym stopniu. „My life for Aiur” wyciskało tam łzy nie tylko samym patosem sceny, ale też tumultem publiczności i doskonałym udźwiękowieniem bądź co bądź zwykłej (?) wystawowej hali.
Przestań trollować, Chris!
Kiedy Chris Metzen wyszedł na scenę, początkowo spodziewałem się Warcraftowych, rocznicowych wspominek. Ale chwila, Chrisowi trzęsą się ręce, w których trzyma mikrofon. Chociaż zawsze bywał nabuzowany, takie coś się nie zdarzało. Serce wiedziało już, co się szykuje (i chciało wyskoczyć), kiedy mózg przetrawiał obliczenia Chrisa o ostatnim nowym świecie ogłoszonym 17 lat temu. Od tego zdania na sali panowała już permanentna wrzawa (kolejna rzecz, której na streamie nie uświadczycie) – ludzie krzyczeli „new IP!!”, „stop trolling!”, jęczeli i piszczeli rozemocjonowani, zganiając Metzena ze sceny. Nie trollował.
Od pierwszych kadrów cinematica Overwatch w Hali D zapanowała cisza. Wszyscy w skupieniu chłonęli każdy szczegół filmiku przedstawiającego pierwszą całkowicie nową markę Blizzard Entertainment od 17 lat. „Do zobaczenia po drugiej stronie.” Kiedy sala wybuchła po długim, bajecznym (skojarzenia z Pixarem są oczywiste) filmiku, Metzen zaprosił na scenę człowieka, który od bardzo, bardzo dawna nie pokazywał się w mediach. Jako Tigole pożegnał się ze społecznością w grudniu 2009 roku (!), ogłaszając przejście z pozycji głównego projektanta World of Warcraft do załogi pracującej nad MMO nowej generacji. Jeffrey Kaplan to człowiek w znacznej mierze odpowiedzialny za gigantyczny sukces World of Warcraft, jeden z ojców tego projektu. Teraz, nareszcie, po pięciu latach skrywania się w kazamatach studia w Irvine wraca jako reżyser gry Overwatch.
Niepewność względem nowego projektu Blizzarda ulotniła się tak prędko, jak się pojawiła, za sprawą świetnego zwiastuna pokazującego faktyczną rozgrywkę. Jakże smaczną wisienką na torcie było potwierdzenie, że dopiero co ogłoszony tytuł można już zagrać tam na miejscu, na BlizzConie. Tak zakończyła się ceremonia otwarcia, a wszyscy wokoło tylko patrzyli po sobie powtarzając wykrzyknienia w rodzaju „wow”, „f…”, „oh my God”. Być akurat na tym BlizzConie, na którym firma zapowiada pierwsze nowe uniwersum od niemal dwóch dekad to, mówię Wam, cholernie fajna sprawa.
Ah jo, tyle wszystkiego!
Jak już wspominałem, grafik w Anaheim był niezwykle napięty – każdy odwiedzający atakowany jest ze wszystkich stron atrakcjami, stoiskami, scenami panelowymi, z których żadnej nie odmawia się z lekkim sercem. Przedstawiciele prasy i fansajtów mają dodatkowo zaplanowane bardzo konkretnie konferencje prasowe i wywiady odbywające się na drugim piętrze centrum. Pęd jest niesamowity, a na odpoczynek nie ma czasu, bo nie warto go w ten sposób tracić.
Tweetując, wysłuchałem dwóch najważniejszych paneli – Overwatch i filmu Warcraft. Ten drugi po raz kolejny pozostawił spory niedosyt, przede wszystkim ze względu na trwający brak publicznie dostępnego zwiastuna. Pod koniec pojawił się fajny smaczek – ekipa filmowców poprosiła publiczność zgromadzoną w Hali D o pomoc w nagraniach okrzyków wojsk Hordy i Przymierza. Sprzęt nagrywający pojawił się na scenie, mikrofony poszły w górę, a Chris Metzen i grający Orgrima Rob Kazinsky zagrzewali uczestników BlizzConu do zrywania gardeł w imię swoich frakcji i Azeroth. Takie pozyskiwanie materiału do filmu może wydawać się Wam zabawne, ale jest częstą praktyką – uskuteczniał ją np. Peter Jackson nagrywając na meczu krykieta na stadionie w Wellington okrzyki armii Isengardu i Mordoru.
Po panelu trzeba było pędzić na górę. Przeskok półtorej godziny do przodu, na notebooku zostawionym w centrum prasowym renderuje się zapis konferencji Overwatch z Metzenem i Kaplanem, a ja jadę nareszcie na trzecie piętro, gdzie mieści się między innymi… pełnowymiarowa sala kinowa (tak, Anaheim Convention Center jest naprawdę takie wielkie). Kolejki już nieco zelżały, za chwilę wejście – jestem tam, by zobaczyć jedną z rzeczy naprawdę ekskluzywnych, bo dostępnych wyłącznie dla oczu uczestników BlizzConu na miejscu. Rozszerzony teaser filmu Warcraft z Comic Con.
Jak wygląda film Warcraft
Gwardia i przerażające komunikaty tuż przed projekcją wybijają z głowy wszelkie myśli o nagrywaniu materiału. Musicie więc zdać się na moje subiektywne sprawozdanie. Na samym początku pojawia się reżyser Duncan Jones i mówi, że jest to spełnienie jego obietnicy z zeszłego roku, kiedy przyrzekł wrócić na BlizzCon z dużo większą porcją materiału. Mówi o nadchodzącym materiale, w którym postprodukcja jest jeszcze na stosunkowo wczesnym etapie. Zaprasza na teaser, po którym będzie miał jeszcze dla publiczności dodatkową niespodziankę.
Pojawia się ponownie Duncan Jones zapowiadając niespodziankę – 10-sekundowe statyczne ujęcie z bliska na twarz Durotana w namiocie. Ma stanowić pierwszy rzut oka na dużo bardziej finalne rezultaty postprodukcji i przekonać nas, jak wspaniale wyglądać mogą postaci orków. O mamo, mogą. Pierwsza myśl – to jest ucharakteryzowany aktor. Oczy, drobne ruchy mięśni twarzy, spokojny oddech – wszystko wyglądało hiperrealistycznie. Zapewniam Was, że nie widzieliście jeszcze w kinie fikcyjnej postaci zrealizowanej z taką szczegółowością.
Wgnieciony w ziemię pozostałem na miejscu, by rozkoszować się zwiastunami gier Blizzarda. Wszystko, łącznie materiałami z filmu Warcraft, było w tej specjalnie zaaranżowanej sali kinowej wyświetlane z dźwiękiem w systemie Dolby Atmos – najważniejszą różnicą są głośniki także nad widzem, na suficie, i ogólne gęstsze ich upakowanie. W Polsce system funkcjonuje póki co (poprawcie, jeśli się mylę) tylko w Katowickim Multikinie w sali Extreme. Efekty dookólne słychać zdecydowanie wyraźniej, a triki w stylu przelatującego nad głową potwora są naprawdę fajne. Film Warcraft będzie wspierał ten system, miejmy więc nadzieję, że znajdzie się on do marca 2016 roku w większej liczbie polskich kin.
Chcę już dołączyć do Overwatch!
Choć robiło się już dość późno, wciąż jeszcze nie zaliczyłem drugiej najważniejszej rzeczy – przetestowania nowych wersji gier Blizzarda, z Overwatch na czele. Szczęśliwie drugie piętro oferuje niemal pozbawione kolejek możliwości testów. Po krótkiej chwili wskoczyłem więc do jednej z drużyn i wiedziałem, że to będzie moja gra.
Overwatch jest super, już teraz. Zdarzają się bohaterowie OP – takim wydaje się Torbjorn z jego działkiem. Postawione w newralgicznym punkcie, dzięki swojej szybkostrzelności jest cholernie skuteczne. Zdarzają się kiepskie mapy – na Świątyni Anubisa jest na początku bardzo ciasne, pojedyncze przejście, które zawiewa dość kiepskim designem znanym z najgorszych map Battlefielda. Te rzeczy jednak są na tym etapie błahostką – miodność i takie zwyczajne „czucie” gry jest fenomenalne.
Każdy bohater reprezentuje unikalny pomysł na rozgrywkę, przez co wbrew pozorom jest ona już teraz niesamowicie głęboka i piekielnie zróżnicowana. Grafika jest świetna. To nadal stylistyka ponadczasowa, typowa dla Blizzarda, choć tym razem z a’la Pixarowym muśnięciem. W kilku sesjach grałem m.in. azjatyckim łucznikiem Hanzo – wspaniale zrealizowany łuk, trzeba brać korektę na dystans, ekstra wspinanie się po ścianach (które jest naprawdę płynne i ‘bezgliczowe’, a o to można się było martwić). Grałem także Żniwiarzem – ten typ to prawdziwy wymiatacz, choć z racji dzierżenia shotgunów raczej krótkodystansowy. Umiejętności teleportu używa się rzadko, ale strategicznie. Za to „ulti” pewnie będzie znerfowane, bo pozwala na prawdziwe żniwa wokoło.
Nowa gra Blizzarda to odważny krok w stronę niezbadanego jeszcze przez studio terytorium. Interfejs jest minimalistyczny, ale rozgrywka nawet i bez jakiegokolwiek samouczka bardzo łatwa do podjęcia. Wsiąka się po kilku minutach i nie chce się odrywać. Gameplay sprawia prawdziwą satysfakcję. Największą wtedy, kiedy Żniwiarz Kumbol zajmuje pierwsze miejsce w tabeli wśród przedstawicieli prasy, a najbardziej efekciarska z jego akcji ukazuje się oczom sojuszników jak i oponentów jako zagrywka meczu (tak, w tym przypadku też już jestem kupiony).
Esport wszędzie, wiec gram w Legacy of the Void
Drugi dzień to kolejne konferencje, gonitwa za autografami, dokładniejsze przemierzanie hal BlizzConu z iPhonem w roli rejestratora wszelkich konwentowych cudowności, finał poszczególnych turniejów eSportowych (scena StarCrafta II wyglądała oszałamiająco – trzy ekrany, dynamiczne tło w zależności od mapy – po prostu ŁAŁ!), wyścig po fanty ze sklepiku (prawdziwe śmigiem-migiem! Że co, że plakietka Press, to nie wypada? Guzik prawda!).
To także więcej grania. Zaginieni Wikingowie to StarCraft w Heroes of the Storm - wysoki APM wielce wskazany. A propos StarCrafta, kampania w Legacy of the Void powinna zadowolić wszystkich, których ulubionym kolorem jest niebieski. Energia psioniczna i protoskie odcienie biją po oczach w nowej kampanii, której jedną misję ukończyłem. Przeciwnikiem było terrańskie Shadow Corps, resztki sił Doktora Naruda. Widać drobne udoskonalenia graficzne – pojawiły się nowe animacje kursora przy wydawaniu komend, także Włócznia Aduna, nowe centrum dowodzenia, jest niezgorsza. Silnik gry zyskał możliwość szybkiego przechodzenia z poziomu rozgrywki do cutscenki i z powrotem – w misji po naładowaniu można było zlecić bombardowanie wskazanego terenu bronią ze statku protossów znajdującego się na orbicie. Wskazujemy obszar, kamera wzbija się w górę i niezwykle płynnie przechodzi do szczegółowej animacji na silniku gry, w której widzimy statek odpalający pocisk. Wraz z nim wracamy na powierzchnię planety, z powrotem do widoku mapy, by ujrzeć, jak niszczy wraże struktury. Nie mogę się doczekać, by zobaczyć w ostatniej kampanii StarCrafta II więcej tego rodzaju efekciarskich wstawek.
Bum, i koniec
Metallica zarządziła na zakończenie BlizzConu, zajmując scenę po nieco przydługim występie (teraz już tylko) ETC. Energia Jamesa Hetfielda i pozostałych członków zespołu udzieliła się absolutnie wszystkim – mało kto pozostał na krześle, chyba że na stojąco. Zespół długo bisował i dał z siebie 110%. Godne, bardzo godne zamknięcie epickiego BlizzConu, chyba najlepsze jak do tej pory, a to nawet nie jest moja muzyka.
Smutno więc było już kilka godzin po takim mocnym uderzeniu, kiedy w uszach wciąż huczało, pakować się w samochód na lotnisko LAX. Nie wydaje mi się, bym kiedykolwiek przeżył bardziej intensywny weekend, i to na drugim końcu świata. Do tego tak bezwzględnie, bezdyskusyjnie niezapomniany. Wspomnieniami będę się pewnie karmił co najmniej najbliższy rok, a Blizzard w tym czasie będzie wyrabiał, wypiekał i dekorował swoje wszystkie dzieła. O Overwatch będzie tylko głośniej (beta w 2015!), Heroes of the Storm dopiero się rozkręca, StarCrafta II czeka zwieńczenie trylogii, a przed Hearthstone złote czasy z nadchodzącym debiutem na Androidzie i iPhonie, dodatkiem i już szalenie popularną sceną eSportową. W kwestii większych nowości w Diablo III zapewne poczekamy do gamescomu, a w naszym World of Warcraft chyba na świeżość treści nie wypada nam jeszcze narzekać.
Jak mówił Jeff Kaplan, w Blizzardzie nastała nowa era. W istocie, jeszcze nigdy nie działo się tam tak wiele. Cieszę się, że mogłem uczestniczyć osobiście w wydarzeniu, które jak w soczewce skupia pasję zarówno twórców jak i fanów ich pracy. BlizzCon to nie konwent, to stan umysłu. Mój w nim pozostanie jeszcze długo.
Ekscytacja przed takim wyjazdem to mało powiedziane. Po wieloletnim zaszczycie relacjonowania konwentu Blizzarda dla najlepszej polskiej społeczności WoWCenter.pl z domowego zacisza nareszcie pojawiła się możliwość uczestniczenia w BlizzConie w bezsprzecznie najlepszy ze sposobów. Każdy z Was patrząc na fotorelacje czy oglądając oficjalny stream pewnie nie raz wyobrażał sobie, jak fajnie byłoby kiedyś znaleźć się tam na miejscu – w Anaheim Convention Center, w kalifornijskim mieście Anaheim, niespełna godzinę jazdy highwayem od Los Angeles. Zaprawdę, jest dokładnie tak fajnie, jak można to sobie wyobrazić, a nawet jeszcze lepiej.
Myszko Miki, to nie twoja impreza
Jedną z zaskakujących dla mnie rzeczy było to, w jak niewielkim stopniu, czy wręcz wcale, po wjeździe do Anaheim nie dało się poznać, że oto rusza BlizzCon 2014 – jedna z najważniejszych imprez gamingowych świata. Być może spodziewałem się tego, do czego przywykliśmy w kraju – wszechobecnych billboardów, banerów, proporców i plakatów, które gwałcą estetykę otoczenia. Amerykanie szanują swoją przestrzeń publiczną, przynajmniej w kurortowym mieście jakim jest Anaheim. Oddają ją przy okazji jednej, mocnej idei, wokół niej koncentrując przekaz. Mowa o Disneylandzie. To miasto stoi niemal wyłącznie markami Disneya – ulice myszki Miki, Downtown Disney, disneyowskie linie autobusowe, przystanki, kolejne przecznice, strefy w hotelach. Nie jest to w najmniejszym stopniu tak nachalne, jak może brzmieć, ale pokazuje kompleksowe podejście do kreacji wizerunku miasta. Kiedy jednak skręca się już w Convention Way, Disney wyparowuje z głowy.
Na upstrzonej cosplayowymi perełkami ulicy prowadzącej do centrum konwencyjnego gęstniał tłum rozradowanych fanów oczekujących na otwarcie drzwi. Nie można absolutnie nikomu z nich odmówić szczerej i czystej pasji, jaką żywią wobec produktów Zamieci. Tam nie było przypadkowych osób. Każdego ściągnęła do Anaheim afekcja do produktów Blizzarda. Nie sposób nie uśmiechnąć się szeroko na widok Pidżamatura, człowieka-czołgu oblężniczego czy przechodzących nieopodal członków gildii Method noszących dumnie tshirty z gildyjnymi barwami. Wtedy po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, gdzie tak naprawdę jestem i przebiegł mnie spazm najwspanialszej pozytywnej emocji, jaką można poczuć.
Wszystko na miejscu - wchodzimy! #BlizzCon pic.twitter.com/WEANNhhWTt
— Jakub Misiura (@kumbol) November 7, 2014
To się dzieje naprawdę
Smyknęliśmy wraz z grupką przedstawicieli innych stron fanowskich i naszymi europejskimi aniołami stróżami z Blizzarda – Samuelem i Mirko – bocznym wejściem prasowym do środka Convention Center. Drastyczna różnica temperatur względem upału na zewnątrz była lekkim szokiem, ale emocje szybko pomogły w aklimatyzacji do klimatyzacji. Kiedy weszliśmy z lobby do hal wystawowych, każdy już totalnie odpłynął: byliśmy tam, na BlizzConie! Na lewo pusta, wypełniona krzesełkami Hala D ze sceną główną, na prawo ciągnący się, zdawałoby się w nieskończoność, pas atrakcji i stoisk w ramach kolejnych hal. Na wprost zaś tajemnicza, ogromna strefa z wyłączonymi komputerami, niezaznaczona nawet na oficjalnej mapce. Pracownicy Blizzarda z pokerowymi twarzami stali przy ogradzających ja barierkach pilnując, by żaden wścibski dziennikarz nie wyjawił tego, co dopiero za godzinę miał przedstawić Chris Metzen. Śpieszno udaliśmy się na lewo zająć miejsca tuż przy scenie w strefie dla prasy. I czekaliśmy…
Wiadomo było z góry, że ten BlizzCon z perspektywy wyłącznie gracza World of Warcraft nie będzie „tym ciekawszym” – cykl produkcyjny dodatków, pomimo wyraźnych chęci Blizzarda, wciąż trwa raczej dwa lata niż rok. Także z czysto marketingowego punktu widzenia nielogiczne byłoby zapowiadanie kolejnego rozszerzenia na 6 dni przed premierą wcześniejszego. Teoretycznie więc mogło nie być przesadnie ekscytująco. Oczywiście pogłoski, analizy, odkrycia rejestracji znaków handlowych, grube przecieki i cały „rumor mill” trwały przed BlizzConem w najlepsze. Także i ja miałem swoje przewidywania – spodziewałem się oczywiście Legacy of the Void (punkt), 120-kartowego dodatku do Hearthstone (punkt), zwiastuna filmu Warcraft (pół punktu) i nowej gry – co było dla mnie już absolutnie jasne po upublicznieniu harmonogramu z wielką luką po ceremonii otwarcia, taką akurat na panel. Historycznie zaś najważniejsze z ogłoszeń ceremonii było szerzej prezentowane właśnie na pierwszym panelu.
Takie nastawienie + widok wyłączonej, nieobrandowanej strefy demo sprawiły oczywiście, że stopień podjarania sięgał zenitu. Do pieca dokładał Geoff Keighley w pre-show mówiąc o niespodziankach i bogatej w nowości ceremonii. Czapki z głów przed tym, kto jest w stanie obronić się przed euforią dwudziestotysięcznego tłumu słyszącego podobne teksty – ja się jej poddałem. Słuchałem z szacunkiem, jak Mike Morhaime dojrzale odnosi się do afery Gamersgate, wiwatowałem na widok Zaginionych Wikingów przy zwiastunie Heroesów, śmiałem się jak dziecko do piosenki o goblinach i gnomach, i z przejęciem oglądałem epicki zwiastun ostatniej części StarCraftowej trylogii. Akustyki hali i ultramocnego basu trailerów internetowy stream nie oddaje w najmniejszym stopniu. „My life for Aiur” wyciskało tam łzy nie tylko samym patosem sceny, ale też tumultem publiczności i doskonałym udźwiękowieniem bądź co bądź zwykłej (?) wystawowej hali.
Przestań trollować, Chris!
Kiedy Chris Metzen wyszedł na scenę, początkowo spodziewałem się Warcraftowych, rocznicowych wspominek. Ale chwila, Chrisowi trzęsą się ręce, w których trzyma mikrofon. Chociaż zawsze bywał nabuzowany, takie coś się nie zdarzało. Serce wiedziało już, co się szykuje (i chciało wyskoczyć), kiedy mózg przetrawiał obliczenia Chrisa o ostatnim nowym świecie ogłoszonym 17 lat temu. Od tego zdania na sali panowała już permanentna wrzawa (kolejna rzecz, której na streamie nie uświadczycie) – ludzie krzyczeli „new IP!!”, „stop trolling!”, jęczeli i piszczeli rozemocjonowani, zganiając Metzena ze sceny. Nie trollował.
Dobry Boże. 17 lat od ostatniej nowej marki. To stało naprawdę. #BlizzCon #Overwatch pic.twitter.com/aviVJXcZEI
— Jakub Misiura (@kumbol) November 7, 2014
Od pierwszych kadrów cinematica Overwatch w Hali D zapanowała cisza. Wszyscy w skupieniu chłonęli każdy szczegół filmiku przedstawiającego pierwszą całkowicie nową markę Blizzard Entertainment od 17 lat. „Do zobaczenia po drugiej stronie.” Kiedy sala wybuchła po długim, bajecznym (skojarzenia z Pixarem są oczywiste) filmiku, Metzen zaprosił na scenę człowieka, który od bardzo, bardzo dawna nie pokazywał się w mediach. Jako Tigole pożegnał się ze społecznością w grudniu 2009 roku (!), ogłaszając przejście z pozycji głównego projektanta World of Warcraft do załogi pracującej nad MMO nowej generacji. Jeffrey Kaplan to człowiek w znacznej mierze odpowiedzialny za gigantyczny sukces World of Warcraft, jeden z ojców tego projektu. Teraz, nareszcie, po pięciu latach skrywania się w kazamatach studia w Irvine wraca jako reżyser gry Overwatch.
Niepewność względem nowego projektu Blizzarda ulotniła się tak prędko, jak się pojawiła, za sprawą świetnego zwiastuna pokazującego faktyczną rozgrywkę. Jakże smaczną wisienką na torcie było potwierdzenie, że dopiero co ogłoszony tytuł można już zagrać tam na miejscu, na BlizzConie. Tak zakończyła się ceremonia otwarcia, a wszyscy wokoło tylko patrzyli po sobie powtarzając wykrzyknienia w rodzaju „wow”, „f…”, „oh my God”. Być akurat na tym BlizzConie, na którym firma zapowiada pierwsze nowe uniwersum od niemal dwóch dekad to, mówię Wam, cholernie fajna sprawa.
Ah jo, tyle wszystkiego!
Jak już wspominałem, grafik w Anaheim był niezwykle napięty – każdy odwiedzający atakowany jest ze wszystkich stron atrakcjami, stoiskami, scenami panelowymi, z których żadnej nie odmawia się z lekkim sercem. Przedstawiciele prasy i fansajtów mają dodatkowo zaplanowane bardzo konkretnie konferencje prasowe i wywiady odbywające się na drugim piętrze centrum. Pęd jest niesamowity, a na odpoczynek nie ma czasu, bo nie warto go w ten sposób tracić.
Nareszcie mięsiste konkrety z panelu o filmie #Warcraft - wizualizacje postaci! #BlizzCon pic.twitter.com/9YOPipB4Oa
— Jakub Misiura (@kumbol) November 7, 2014
Tweetując, wysłuchałem dwóch najważniejszych paneli – Overwatch i filmu Warcraft. Ten drugi po raz kolejny pozostawił spory niedosyt, przede wszystkim ze względu na trwający brak publicznie dostępnego zwiastuna. Pod koniec pojawił się fajny smaczek – ekipa filmowców poprosiła publiczność zgromadzoną w Hali D o pomoc w nagraniach okrzyków wojsk Hordy i Przymierza. Sprzęt nagrywający pojawił się na scenie, mikrofony poszły w górę, a Chris Metzen i grający Orgrima Rob Kazinsky zagrzewali uczestników BlizzConu do zrywania gardeł w imię swoich frakcji i Azeroth. Takie pozyskiwanie materiału do filmu może wydawać się Wam zabawne, ale jest częstą praktyką – uskuteczniał ją np. Peter Jackson nagrywając na meczu krykieta na stadionie w Wellington okrzyki armii Isengardu i Mordoru.
Po panelu trzeba było pędzić na górę. Przeskok półtorej godziny do przodu, na notebooku zostawionym w centrum prasowym renderuje się zapis konferencji Overwatch z Metzenem i Kaplanem, a ja jadę nareszcie na trzecie piętro, gdzie mieści się między innymi… pełnowymiarowa sala kinowa (tak, Anaheim Convention Center jest naprawdę takie wielkie). Kolejki już nieco zelżały, za chwilę wejście – jestem tam, by zobaczyć jedną z rzeczy naprawdę ekskluzywnych, bo dostępnych wyłącznie dla oczu uczestników BlizzConu na miejscu. Rozszerzony teaser filmu Warcraft z Comic Con.
Jak wygląda film Warcraft
Gwardia i przerażające komunikaty tuż przed projekcją wybijają z głowy wszelkie myśli o nagrywaniu materiału. Musicie więc zdać się na moje subiektywne sprawozdanie. Na samym początku pojawia się reżyser Duncan Jones i mówi, że jest to spełnienie jego obietnicy z zeszłego roku, kiedy przyrzekł wrócić na BlizzCon z dużo większą porcją materiału. Mówi o nadchodzącym materiale, w którym postprodukcja jest jeszcze na stosunkowo wczesnym etapie. Zaprasza na teaser, po którym będzie miał jeszcze dla publiczności dodatkową niespodziankę.
Teaser otwierają logotypy w ciemnoniebieskiej tonacji – Universal Pictures, Legendary i Blizzarda. Super-patetyczna, epicka muzyka (choć z pewnością niepochodząca z filmu) rozlega się w tym samym momencie, kiedy ukazuje się zapierający dech w piersiach kadr ze Stormwind z lotu ptaka. (Słychać idące po sali „ooooooohhhhhh”; ja już jestem kupiony). Widzimy zbrojownie z orężem Przymierza i salę tronową, na której siedzi król Llane – tron wygląda jak żywcem przeniesiony z World of Warcraft, oczywiście na filmowym poziomie szczegółowości. „Spędziłem więcej czasu chroniąc Króla, niż własnego syna. Czy to czyni mnie lojalnym… czy głupcem?” Kilka bliskich ujęć na poważną twarz Lothara.
Sceneria zmienia się, jesteśmy na Draenorze – w oddali widać orkową wieżę z czerwoną płachtą jako dachem – kolejna rzecz wyglądająca na żywcem zaczerpniętą z gry (np. z Barrens). Widzimy przemieszczające się orkowe wojska z Durotanem na czele – orkowie mają proporcje dość podobne do ich nowszych prerenderowanych wcieleń – a więc takie jak ork z intra Mists of Pandaria i wodzowie z Warlords of Draenor. Widzimy następnie Durotana i będącą w ciąży Drakę w namiocie. „Poprowadziłem tysiące wojów do bitwy, lecz wzdragam się przed ojcostwem. Czyni mnie to przywódcą, czy też tchórzem?”
Pojawia się dłuższe, bardzo plastyczne ujęcie spod wody z tonącą postacią o sylwetce orka. „Niektórzy w śmierci widzą głębszy sens, lecz kiedy spotyka najbliższych, trudno dopatrzyć się weń czegoś dobrego.” Lothar, w leśno-trawiastej scenerii, bada plamę czarnej, zapewne orkowej krwi. Następnie widzimy orków uchylających wrota wielkiej drewnianej bramy (ekstremalnie podobnej do tej z pierwszego zwiastuna World of Warcraft). „Nasze nadzieje legły w gruzach, nie ma już powrotu. Czy wojna to jedyne wyjście?”
Rozpoczyna się batalistyczna sekwencja z nacierającymi na siebie armiami ludzi i orków. Przeskok gdzieś w purpurowe przestworza i widok, a jakże, na latający Dalaran i elfy z płomiennie świecącymi oczami. Następnie jedna z postaci przechadza się po miejscu, którym prawdopodobnie jest Great Forge z Ironforge, widzimy sekundowy rzut oka na dość karykaturalną postać krasnoluda, bardzo przygarbioną; mocno różniącą się od wizji krasnoludów Petera Jacksona. Krasnolud trzymał strzelbę wyglądającą identycznie jak ta z intro World of Warcraft. Przeskok na pikującego jeźdźca gryfów (pikującego na świetnie wyglądającym gryfie, dodajmy), Khadgar/Medivh rzuca czar w stronę widza, kilka szybkich ujęć walczących ludzi i orków. Potężne bębny i logo filmu Warcraft. Koniec.
Zwiastun filmu #Warcraft wgniata w ziemię w kinie z Dolby Atmos. Uber-klimatyczny, ciary *.* #BlizzCon pic.twitter.com/g6BpgkwVKH
— Jakub Misiura (@kumbol) November 8, 2014
Pojawia się ponownie Duncan Jones zapowiadając niespodziankę – 10-sekundowe statyczne ujęcie z bliska na twarz Durotana w namiocie. Ma stanowić pierwszy rzut oka na dużo bardziej finalne rezultaty postprodukcji i przekonać nas, jak wspaniale wyglądać mogą postaci orków. O mamo, mogą. Pierwsza myśl – to jest ucharakteryzowany aktor. Oczy, drobne ruchy mięśni twarzy, spokojny oddech – wszystko wyglądało hiperrealistycznie. Zapewniam Was, że nie widzieliście jeszcze w kinie fikcyjnej postaci zrealizowanej z taką szczegółowością.
Wgnieciony w ziemię pozostałem na miejscu, by rozkoszować się zwiastunami gier Blizzarda. Wszystko, łącznie materiałami z filmu Warcraft, było w tej specjalnie zaaranżowanej sali kinowej wyświetlane z dźwiękiem w systemie Dolby Atmos – najważniejszą różnicą są głośniki także nad widzem, na suficie, i ogólne gęstsze ich upakowanie. W Polsce system funkcjonuje póki co (poprawcie, jeśli się mylę) tylko w Katowickim Multikinie w sali Extreme. Efekty dookólne słychać zdecydowanie wyraźniej, a triki w stylu przelatującego nad głową potwora są naprawdę fajne. Film Warcraft będzie wspierał ten system, miejmy więc nadzieję, że znajdzie się on do marca 2016 roku w większej liczbie polskich kin.
Bad-ass. #BlizzCon2014 #BlizzCon pic.twitter.com/jcDiYcE5CL
— Jakub Misiura (@kumbol) November 9, 2014
Chcę już dołączyć do Overwatch!
Choć robiło się już dość późno, wciąż jeszcze nie zaliczyłem drugiej najważniejszej rzeczy – przetestowania nowych wersji gier Blizzarda, z Overwatch na czele. Szczęśliwie drugie piętro oferuje niemal pozbawione kolejek możliwości testów. Po krótkiej chwili wskoczyłem więc do jednej z drużyn i wiedziałem, że to będzie moja gra.
Overwatch jest super, już teraz. Zdarzają się bohaterowie OP – takim wydaje się Torbjorn z jego działkiem. Postawione w newralgicznym punkcie, dzięki swojej szybkostrzelności jest cholernie skuteczne. Zdarzają się kiepskie mapy – na Świątyni Anubisa jest na początku bardzo ciasne, pojedyncze przejście, które zawiewa dość kiepskim designem znanym z najgorszych map Battlefielda. Te rzeczy jednak są na tym etapie błahostką – miodność i takie zwyczajne „czucie” gry jest fenomenalne.
Każdy bohater reprezentuje unikalny pomysł na rozgrywkę, przez co wbrew pozorom jest ona już teraz niesamowicie głęboka i piekielnie zróżnicowana. Grafika jest świetna. To nadal stylistyka ponadczasowa, typowa dla Blizzarda, choć tym razem z a’la Pixarowym muśnięciem. W kilku sesjach grałem m.in. azjatyckim łucznikiem Hanzo – wspaniale zrealizowany łuk, trzeba brać korektę na dystans, ekstra wspinanie się po ścianach (które jest naprawdę płynne i ‘bezgliczowe’, a o to można się było martwić). Grałem także Żniwiarzem – ten typ to prawdziwy wymiatacz, choć z racji dzierżenia shotgunów raczej krótkodystansowy. Umiejętności teleportu używa się rzadko, ale strategicznie. Za to „ulti” pewnie będzie znerfowane, bo pozwala na prawdziwe żniwa wokoło.
Nowa gra Blizzarda to odważny krok w stronę niezbadanego jeszcze przez studio terytorium. Interfejs jest minimalistyczny, ale rozgrywka nawet i bez jakiegokolwiek samouczka bardzo łatwa do podjęcia. Wsiąka się po kilku minutach i nie chce się odrywać. Gameplay sprawia prawdziwą satysfakcję. Największą wtedy, kiedy Żniwiarz Kumbol zajmuje pierwsze miejsce w tabeli wśród przedstawicieli prasy, a najbardziej efekciarska z jego akcji ukazuje się oczom sojuszników jak i oponentów jako zagrywka meczu (tak, w tym przypadku też już jestem kupiony).
Esport wszędzie, wiec gram w Legacy of the Void
Drugi dzień to kolejne konferencje, gonitwa za autografami, dokładniejsze przemierzanie hal BlizzConu z iPhonem w roli rejestratora wszelkich konwentowych cudowności, finał poszczególnych turniejów eSportowych (scena StarCrafta II wyglądała oszałamiająco – trzy ekrany, dynamiczne tło w zależności od mapy – po prostu ŁAŁ!), wyścig po fanty ze sklepiku (prawdziwe śmigiem-migiem! Że co, że plakietka Press, to nie wypada? Guzik prawda!).
To także więcej grania. Zaginieni Wikingowie to StarCraft w Heroes of the Storm - wysoki APM wielce wskazany. A propos StarCrafta, kampania w Legacy of the Void powinna zadowolić wszystkich, których ulubionym kolorem jest niebieski. Energia psioniczna i protoskie odcienie biją po oczach w nowej kampanii, której jedną misję ukończyłem. Przeciwnikiem było terrańskie Shadow Corps, resztki sił Doktora Naruda. Widać drobne udoskonalenia graficzne – pojawiły się nowe animacje kursora przy wydawaniu komend, także Włócznia Aduna, nowe centrum dowodzenia, jest niezgorsza. Silnik gry zyskał możliwość szybkiego przechodzenia z poziomu rozgrywki do cutscenki i z powrotem – w misji po naładowaniu można było zlecić bombardowanie wskazanego terenu bronią ze statku protossów znajdującego się na orbicie. Wskazujemy obszar, kamera wzbija się w górę i niezwykle płynnie przechodzi do szczegółowej animacji na silniku gry, w której widzimy statek odpalający pocisk. Wraz z nim wracamy na powierzchnię planety, z powrotem do widoku mapy, by ujrzeć, jak niszczy wraże struktury. Nie mogę się doczekać, by zobaczyć w ostatniej kampanii StarCrafta II więcej tego rodzaju efekciarskich wstawek.
Bum, i koniec
Metallica zarządziła na zakończenie BlizzConu, zajmując scenę po nieco przydługim występie (teraz już tylko) ETC. Energia Jamesa Hetfielda i pozostałych członków zespołu udzieliła się absolutnie wszystkim – mało kto pozostał na krześle, chyba że na stojąco. Zespół długo bisował i dał z siebie 110%. Godne, bardzo godne zamknięcie epickiego BlizzConu, chyba najlepsze jak do tej pory, a to nawet nie jest moja muzyka.
Smutno więc było już kilka godzin po takim mocnym uderzeniu, kiedy w uszach wciąż huczało, pakować się w samochód na lotnisko LAX. Nie wydaje mi się, bym kiedykolwiek przeżył bardziej intensywny weekend, i to na drugim końcu świata. Do tego tak bezwzględnie, bezdyskusyjnie niezapomniany. Wspomnieniami będę się pewnie karmił co najmniej najbliższy rok, a Blizzard w tym czasie będzie wyrabiał, wypiekał i dekorował swoje wszystkie dzieła. O Overwatch będzie tylko głośniej (beta w 2015!), Heroes of the Storm dopiero się rozkręca, StarCrafta II czeka zwieńczenie trylogii, a przed Hearthstone złote czasy z nadchodzącym debiutem na Androidzie i iPhonie, dodatkiem i już szalenie popularną sceną eSportową. W kwestii większych nowości w Diablo III zapewne poczekamy do gamescomu, a w naszym World of Warcraft chyba na świeżość treści nie wypada nam jeszcze narzekać.
Jak mówił Jeff Kaplan, w Blizzardzie nastała nowa era. W istocie, jeszcze nigdy nie działo się tam tak wiele. Cieszę się, że mogłem uczestniczyć osobiście w wydarzeniu, które jak w soczewce skupia pasję zarówno twórców jak i fanów ich pracy. BlizzCon to nie konwent, to stan umysłu. Mój w nim pozostanie jeszcze długo.