Legion Alpha: Build 21063 - zestawy ekwipunku, nowe modele wierzchowców i stworzeń, nowe formy druida, mapy
Quass, | Komentarze : 0Dzisiaj o 24:00 - wyścig na żywo przez nowe podziemia w dodatku World of Warcraft: Legion z komentarzem deweloperów
Dzisiaj w nocy na serwery alphy dodatku World of Warcraft: Legion trafił kolejny build testowy, oznaczony numerem 21063! Tym razem w plikach gry odnaleziono części zestawu Tier 19 Mythic dla wojownika, nowego wierzchowca - Infernala, nowe mapy zakonów klasowych oraz jak zwykle kilkanaście modeli - w tym nowe formy druidzkie dla Taurenów i Worgenów. Blizzard nie przestaje wprowadzać zmian w balansie klas, a do przetestowania zostało udostępnionych kilka nowych specjalizacji.
Wszystkie materiały pochodzą z wczesnej wersji gry - mogą zawierać błędy lub być niekompletne!
Zestawy ekwipunku
Warrior Tier 19 Mythic (niekompletny)
Nowe wierzchowce
Nowe modele
Nowe mapy
Artefakty
Legion: Dungeon Race na żywo już w czwartek!
Quass, | Komentarze : 0Cytat z: Blizzard Entertainment (źródło)
AKTUALIZACJA: Zamknięta beta Overwatch powraca 9 lutego. W celu zapewnienia naszym graczom oraz widzom na Twitchu możliwości doświadczenia obu wydarzeń, postanowiliśmy przenieść wyścig przez podziemia w alphie Legionu na czwartek, 11 lutego, godz. 23:59 CET.
________________________________________________________________________________________________
W czwartek, 11 lutego o godz. 23:59 CET dołącz do nas na Twitch.tv/Warcraft, aby zobaczyć, jak najlepsi streamerzy i youtuberzy World of Warcraft z Europy i Ameryki Północnej zmierzą się z czasem (i sobą nawzajem) w nowych podziemiach z nadchodzącego dodatku World of Warcraft: Legion.
Drużyny wezmą udział w wyścigu przez dwa podziemia: The Maw of Souls (które nie jest jeszcze dostępne w alphie Legionu) oraz heroiczną wersję Halls of Valor, które stanowi dom dla najwspanialszych wojowników vrykuli. Chociaż obie grupy miały już okazję sprawdzić się w Halls of Valor na łatwiejszym poziomie, to będzie to pierwszy raz, kiedy awanturnicy postawią stopę w The Maw of Souls. Drużyny wiedzą jedynie, że muszą być przygotowane na wszystko!
Zgromadziliśmy olbrzymią kolekcję największych członków społeczności World of Warcraft, aby zmierzyli się z tym wyzwaniem. Europę będą reprezentować Treckie, Bellular, Qelric oraz Alex i Loz z FatbossTV. W starciu z nimi, reprezentować Amerykę Północną będą Towellie, Killars, Monokioh, a także Tattva i Tovo z Line of Sight Gaming. Obu drużynom nie brakuje doświadczenia, wiedzy i znajomości historii World of Warcraft – ale czy to wystarczy, aby zwyciężyć?
Ion "Watcher" Hazzikostas (Assistant Game Director) dołączy do Josha "Lore" Allena (Community Manager), aby zapewnić komentarz i wgląd w przebieg walk, kiedy każda z drużyn będzie ścigać się o najlepszy czas. Zwycięska drużyna wygra w imieniu swoim, jak również całego reprezentowanego przez siebie regionu.
Tego wszystkiego doświadczycie na Twitch.tv/Warcraft już w czwartek, 11 lutego o godz. 23:59 CET. Do zobaczenia!
Legion Alpha: Build 20979 - pliki dźwiękowe, zestawy ekwipunku, nowe modele wierzchowców, zwierzaków i stworzeń, mapy, ikony
Quass, | Komentarze : 3To już drugi w tym roku build wersji alpha dodatku World of Warcraft: Legion! W dzisiejszym przeglądzie znajdziecie kilkanaście nowych modeli - w tym kolejny model wierzchowca (z góry przepraszamy wszystkich arachnofobów), zestawy Tier 19 magów, nowe mapy oraz ikony, jak również małą ciekawostkę zawartą w plikach dźwiękowych gry.
Gracze, którzy dostali się do testów mogą wypróbować teraz podziemia Vault of the Wardens i Violet Hold.
Wszystkie materiały pochodzą z wczesnej wersji gry - mogą zawierać błędy lub być niekompletne!
Zestawy ekwipunku
Mag Tier 19Mag Tier 19 Mythic
Nowe modele
WierzchowceZwierzaki
Inne
Mapy
Pliki dźwiękowe
Dalarański ekspres do kawyKolejna ciekawostka z nowego Dalaranu - okazuje się, że magowie (niemal tak bardzo, jak nasza redaktor Caritas) uwielbiają kawę!
go_7dl_dalaran_coffeeespressomachine01_loop
go_7dl_dalaran_coffeeespressomachine01_pourandhiss
go_7dl_dalaran_coffeegrinder01_grind
Ikony
Zbrojownia WoWCenter: Light's Wrath
Quass, | Komentarze : 0
Nadchodzi Legion, a wraz z nim dostęp do legendarnych broni i to nie tylko dla każdej klasy, ale nawet ich specjalizacji. Już wkrótce sięgniemy po oręż tych, którzy zginęli, lub zwątpili w zwycięstwo nad hordami demonów! Każdy z artefaktów posiada swoją historię i znaleźć wśród nich można takie perełki jak będące od lat marzeniem wielu graczy Ashbringer czy Doomhammer, ale również i takie, których istnienie do tej pory skrywały mgły historii. W wielu jednak przypadkach znamy ich poprzednich właścicieli i chociaż same nazwy artefaktów nic nam nie mówią, warto poznać dzieje tych, w których rękach kiedyś spoczywały.
Szkarłatna Krucjata – grupa fanatyków, ślepo zapatrzona w swoją misję walki z nieumarłymi. W całym Azeroth znana była ich bezwzględność i brutalność w obchodzeniu się z każdym, kto mógł być nosicielem zarazy. Sami uważali siebie jednak za ludzi bez grzechu, za wybrańców i obrońców Światłości. Wszyscy z nich jednak błądzili, nie zdając sobie sprawy z porzucenia ideałów, które kierowały nimi jeszcze przed narodzinami zakonu. Pocieszające, że teraz, gdy Szkarłaci przeszli do historii, zostawili po sobie coś, co w końcu może choć po części odkupić ich winy – Light’s Wrath, Gniew Światłości!
Większość za najstraszliwszych wojowników Płonącego Legionu uważają eredarów i władców otchłani, zapominając, że budzący grozę wygląd i siła to nie wszystko. Są też ci, którzy, choć nie posiadają obu tych cech, potrafią mimo to doprowadzić do znacznie większych zniszczeń. Większych i straszliwszych, bo zdradzieckich i niespodziewanych…
Historia Szkarłatów rozpoczyna się niedługo po upadku Lordaeronu, gdy pozbawione monarchy królestwo ugięło się pod armią Płonącego Legionu, wspartą przez zastępy nieumarłych. Chociaż połączone siły ludzi, orków i nocnych elfów zdołały powstrzymać inwazję, rozgramiając siły demonów pod górą Hyjal, perła Przymierza wciąż pozostawała w rękach Plagi. Większość mieszkańców poległa w czasie wojny lub zdołała uciec na południe, ale nie wszyscy. Na ziemiach królestwa pozostała niewielka grupa składająca się z tego, co pozostało z niegdyś wielkiego Zakonu Srebrnej Dłoni oraz tych, którzy zdecydowali się poświęcić swe życia próbie wyzwolenia ukochanej ojczyzny. Przewodził nimi Alexandros Mograine zwany Ashbringerem, władający mieczem o tym samym imieniu. Wykute przez króla Magniego Miedziobrodego ostrze było najpotężniejszym orężem przeciwko nieumarłym, jakie widział świat. Dzierżący je wojownik był w stanie samotnie stawić czoła nawet tysięcznej armii ożywieńców. Doprowadziło to do zawarcia sojuszu między Plagą i niedobitkami Płonącego Legionu, którego celem było wyeliminowanie Alexandrosa.
W czasie próby odbicia Stratholme, w którym narodził się Zakon Srebrnej Dłoni, od drużyny Mograine’a oddzielił się jeden z jego towarzyszy, Saidan Dathrohan, jeden z pięciu pierwszych paladynów. Wykorzystał to ukrywający się w murach miasta Balnazzar. Upiorny władca uprowadził Saidana, przenosząc go do dawnej twierdzy zakonu. Choć stary paladyn walczył mężnie, nie mógł się mierzyć z jednym z najpotężniejszych nathrezimów. Demon zabił go, a za pomocą czarnej magii, powstrzymując jego ciało od rozkładu, przemienił je w pojemnik na swą duszę. Dzięki temu pod postacią zaufanego towarzysza Alexandrosa mógł zacząć szerzyć zamęt w jego szeregach.
Pierwszą ofiarą Balnazzara był starszy syn Mograine, Renault. Upiorny władca omamił go swoimi podstępnymi słowami, przejmując nad nim całkowitą kontrolę i nakłaniając do wprowadzenia Ashbringera w pułapkę. Był to ogromny sukces demona. Nie tylko obrócił syna przeciwko ojcu, ale wzbudził w nim tak wielką nienawiść, że młody Mograine zamordował swego rodzica, przebijając go jego własnym mieczem.
Po śmierci Alexandrosa, Balnazzar nie porzucił swego przebrania, pozostając w osieroconej grupie. Ciesząc się ogromnym autorytetem, wyznaczył na nowego przywódcę Renaulta, przyozdabiając jego tors tabardem nowego ugrupowania, Zakonu Szkarłatnej Krucjaty. Choć Mograine nie dożył narodzin Szkarłatów, i tak zaczęto kreować go na największego czempiona bractwa. Szybko jednak zapomniano o jego ideałach. Już za jego życia w szeregach dało się rozróżnić dwa obozy – pierwszy, pod kierunkiem Alexandrosa, uważał, że należało poszerzyć zastępy wojowników o inne rasy, dzięki czemu łatwiej zdołają przegonić nieumarłych; drugi, inspirowany przemowami Nadgenerała Abbendisa, był zdania, że jedynie ludzie są godni służenia Światłości i tylko oni powinni dostąpić zaszczytu wstąpienia w ich szeregi. Nieufność w stosunku do innych ras i przekonanie o własnej wyższości stanowiło idealny grunt dla dalszych knowań Balnazzara. Przeszkodę stanowili ci, których serca były podobne to serca Alexandrosa, ale tuż przez narodzinami Szkarłatów, dostrzegając błędy w rozumowaniu współbraci i poznając prawdę o śmierci Mograine’a porzucili ich szeregi, zakładając własną organizację Srebrzystego Świtu, nazywanego również Świtem Argentu.
Za główną siedzibę Szkarłatnej Krucjaty obrano porzucone opactwo znajdujące się na wzgórzu na Polanach Tirisfal. Wkrótce do bractwa dołączyło portowe miasto Ręka Tyra oraz Hearthglen, a wsparty siłami ich mieszkańców Zakon zaczął być sporym problemem nie tylko dla Plagi, ale i nieumarłych lady Sylvanas Windrunner, która osiedliła się w ruinach Lordaeronu i podmiejskich katakumbach. Chociaż Szkarłaci ślubowali walkę z ożywieńcami, pod złym czarem Balnazzara stawali się coraz bardziej czujni, a z czasem obsesyjni w poszukiwaniu oznak zarazy. Skończyło się na tym, że fanatycy uznali wszystkich przybywających z zewnątrz ludzi za potencjalnych nosicieli choroby, których należało jak najszybciej wyeliminować. Było to jednak trudne zadanie, zwłaszcza po śmierci wielkiego Alexandrosa Mograine’a i utracie najpotężniejszej broni Zakonu jaką był Ashbringer. Dlatego też najznamienitsi z członków Szkarłatów spróbowali stworzyć oręż mogący zastąpić utracony miecz. Owocem ich długich starań był drugi Ashbringer, lecz w postaci kostura nazwanego Light’s Wrath, czyli Gniewem Światłości. Balnazzar jednak nie po to doprowadził do zguby jednego Ashbringera, żeby przyglądać się bezczynnie narodzinom kolejnego. Zdołał skrycie zaburzyć proces nakładania kolejnych zaklęć na kostur, doprowadzając do potężnej eksplozji, która uszkodziła rdzeń broni, praktycznie uniemożliwiając kapłanom kontrolę nad jej wielkimi mocami.
Po przemianie honorowych wojowników, jakimi byli z początku Szkarłaci, w fanatyczną organizację widzącą za każdym rogiem czającą się zarazę, Balnazzar zebrał najlepszych wojowników Zakonu formując Szkarłatny Legion. Poprowadził ich do Stratholme, gdzie osiadł w twierdzy, w której kiedyś zabił i przejął ciało Saidana. Za grubymi murami i otoczony zastępami ślepo posłusznych krzyżowców czuł się bezpieczny, ale nie docenił męstwa poszukiwaczy przygód, którzy wdarli się do jego siedziby, pokonując jego straże. W głównej sali Balnazzar zmuszony był porzucić swą powłokę Saidana, lecz nawet w postaci demona musiał ulec przewadze liczebnej przeciwnika. Gdy ci opuścili wymarłą twierdzę, upiorny władca, odzyskawszy siły i swą cielesną powłokę powrócił do Stratholme, przywracając do życia swoich krzyżowców jako nieumarłych. Nie zapomniano jednak o nim. Jego siedziba stała się obiektem ponownego najazdu, tym razem czempionów Srebrzystego Świtu, którzy ponownie odesłali w zaświaty zarówno krzyżowców jak i samego demona.
Nathrezimowie jednak nie umierają tak łatwo. Balnazzar oszukał śmierć już trzykrotnie, ginąc z rąk swego brata i po dwakroć od mieczy mieszkańców Azeroth. Wraz z nadejściem Płonącego Legionu i on powróci, lecz czy spotka go czwarta już śmierć?
Szkarłatna Krucjata również nie przetrwała. Po pokonaniu Balnazzara upadały kolejne przyczółki Szkarłatów, zaś ci, którzy się utrzymali, zostali ponownie wykorzystani przez innego z nathrezimów, Mal’Ganisa, który pod postacią admirała Westwinda poprowadził ich na mroźny kontynent Northrend, aby użyć ich do walki z Królem Liszem. Zanim jednak zdołali zmierzyć się z Arthasem wszyscy polegli w walce z siłami Przymierza i Hordy.
Najdłużej utrzymało się Szkarłatne Opactwo, dzięki kapłańskim zdolnościom Wielkiej Inkwizytor Whitemane, ale i ono nie zdołało na długo powstrzymać rychłego upadku bractwa.
Ciężko wskazać bardziej tragiczną organizację, czy może raczej ironiczną, niż Szkarłatna Krucjata. Powołani jako obrońcy życia, szybko stali się jego katami, szlachtując i paląc żywcem wszystkich posądzonych o noszenie w sobie zarazy. Nienawidzący ponad wszystko nieumarłych, sami zostali powołani w ich szeregi. Bezwolni za życia i po śmierci. Znów ironicznie, chcąc przysłużyć się swymi czynami światu, w końcu zrobią to po śmierci, lecz rękami tych, których zabiliby bez wahania, a może tych, od rąk których sami polegli? Do kogo trafi Gniew Światłości? Kto okaże się go godzien?
Light's Wrath
Szkarłatna Krucjata – grupa fanatyków, ślepo zapatrzona w swoją misję walki z nieumarłymi. W całym Azeroth znana była ich bezwzględność i brutalność w obchodzeniu się z każdym, kto mógł być nosicielem zarazy. Sami uważali siebie jednak za ludzi bez grzechu, za wybrańców i obrońców Światłości. Wszyscy z nich jednak błądzili, nie zdając sobie sprawy z porzucenia ideałów, które kierowały nimi jeszcze przed narodzinami zakonu. Pocieszające, że teraz, gdy Szkarłaci przeszli do historii, zostawili po sobie coś, co w końcu może choć po części odkupić ich winy – Light’s Wrath, Gniew Światłości!
Większość za najstraszliwszych wojowników Płonącego Legionu uważają eredarów i władców otchłani, zapominając, że budzący grozę wygląd i siła to nie wszystko. Są też ci, którzy, choć nie posiadają obu tych cech, potrafią mimo to doprowadzić do znacznie większych zniszczeń. Większych i straszliwszych, bo zdradzieckich i niespodziewanych…
Historia Szkarłatów rozpoczyna się niedługo po upadku Lordaeronu, gdy pozbawione monarchy królestwo ugięło się pod armią Płonącego Legionu, wspartą przez zastępy nieumarłych. Chociaż połączone siły ludzi, orków i nocnych elfów zdołały powstrzymać inwazję, rozgramiając siły demonów pod górą Hyjal, perła Przymierza wciąż pozostawała w rękach Plagi. Większość mieszkańców poległa w czasie wojny lub zdołała uciec na południe, ale nie wszyscy. Na ziemiach królestwa pozostała niewielka grupa składająca się z tego, co pozostało z niegdyś wielkiego Zakonu Srebrnej Dłoni oraz tych, którzy zdecydowali się poświęcić swe życia próbie wyzwolenia ukochanej ojczyzny. Przewodził nimi Alexandros Mograine zwany Ashbringerem, władający mieczem o tym samym imieniu. Wykute przez króla Magniego Miedziobrodego ostrze było najpotężniejszym orężem przeciwko nieumarłym, jakie widział świat. Dzierżący je wojownik był w stanie samotnie stawić czoła nawet tysięcznej armii ożywieńców. Doprowadziło to do zawarcia sojuszu między Plagą i niedobitkami Płonącego Legionu, którego celem było wyeliminowanie Alexandrosa.
W czasie próby odbicia Stratholme, w którym narodził się Zakon Srebrnej Dłoni, od drużyny Mograine’a oddzielił się jeden z jego towarzyszy, Saidan Dathrohan, jeden z pięciu pierwszych paladynów. Wykorzystał to ukrywający się w murach miasta Balnazzar. Upiorny władca uprowadził Saidana, przenosząc go do dawnej twierdzy zakonu. Choć stary paladyn walczył mężnie, nie mógł się mierzyć z jednym z najpotężniejszych nathrezimów. Demon zabił go, a za pomocą czarnej magii, powstrzymując jego ciało od rozkładu, przemienił je w pojemnik na swą duszę. Dzięki temu pod postacią zaufanego towarzysza Alexandrosa mógł zacząć szerzyć zamęt w jego szeregach.
Pierwszą ofiarą Balnazzara był starszy syn Mograine, Renault. Upiorny władca omamił go swoimi podstępnymi słowami, przejmując nad nim całkowitą kontrolę i nakłaniając do wprowadzenia Ashbringera w pułapkę. Był to ogromny sukces demona. Nie tylko obrócił syna przeciwko ojcu, ale wzbudził w nim tak wielką nienawiść, że młody Mograine zamordował swego rodzica, przebijając go jego własnym mieczem.
Po śmierci Alexandrosa, Balnazzar nie porzucił swego przebrania, pozostając w osieroconej grupie. Ciesząc się ogromnym autorytetem, wyznaczył na nowego przywódcę Renaulta, przyozdabiając jego tors tabardem nowego ugrupowania, Zakonu Szkarłatnej Krucjaty. Choć Mograine nie dożył narodzin Szkarłatów, i tak zaczęto kreować go na największego czempiona bractwa. Szybko jednak zapomniano o jego ideałach. Już za jego życia w szeregach dało się rozróżnić dwa obozy – pierwszy, pod kierunkiem Alexandrosa, uważał, że należało poszerzyć zastępy wojowników o inne rasy, dzięki czemu łatwiej zdołają przegonić nieumarłych; drugi, inspirowany przemowami Nadgenerała Abbendisa, był zdania, że jedynie ludzie są godni służenia Światłości i tylko oni powinni dostąpić zaszczytu wstąpienia w ich szeregi. Nieufność w stosunku do innych ras i przekonanie o własnej wyższości stanowiło idealny grunt dla dalszych knowań Balnazzara. Przeszkodę stanowili ci, których serca były podobne to serca Alexandrosa, ale tuż przez narodzinami Szkarłatów, dostrzegając błędy w rozumowaniu współbraci i poznając prawdę o śmierci Mograine’a porzucili ich szeregi, zakładając własną organizację Srebrzystego Świtu, nazywanego również Świtem Argentu.
Za główną siedzibę Szkarłatnej Krucjaty obrano porzucone opactwo znajdujące się na wzgórzu na Polanach Tirisfal. Wkrótce do bractwa dołączyło portowe miasto Ręka Tyra oraz Hearthglen, a wsparty siłami ich mieszkańców Zakon zaczął być sporym problemem nie tylko dla Plagi, ale i nieumarłych lady Sylvanas Windrunner, która osiedliła się w ruinach Lordaeronu i podmiejskich katakumbach. Chociaż Szkarłaci ślubowali walkę z ożywieńcami, pod złym czarem Balnazzara stawali się coraz bardziej czujni, a z czasem obsesyjni w poszukiwaniu oznak zarazy. Skończyło się na tym, że fanatycy uznali wszystkich przybywających z zewnątrz ludzi za potencjalnych nosicieli choroby, których należało jak najszybciej wyeliminować. Było to jednak trudne zadanie, zwłaszcza po śmierci wielkiego Alexandrosa Mograine’a i utracie najpotężniejszej broni Zakonu jaką był Ashbringer. Dlatego też najznamienitsi z członków Szkarłatów spróbowali stworzyć oręż mogący zastąpić utracony miecz. Owocem ich długich starań był drugi Ashbringer, lecz w postaci kostura nazwanego Light’s Wrath, czyli Gniewem Światłości. Balnazzar jednak nie po to doprowadził do zguby jednego Ashbringera, żeby przyglądać się bezczynnie narodzinom kolejnego. Zdołał skrycie zaburzyć proces nakładania kolejnych zaklęć na kostur, doprowadzając do potężnej eksplozji, która uszkodziła rdzeń broni, praktycznie uniemożliwiając kapłanom kontrolę nad jej wielkimi mocami.
Po przemianie honorowych wojowników, jakimi byli z początku Szkarłaci, w fanatyczną organizację widzącą za każdym rogiem czającą się zarazę, Balnazzar zebrał najlepszych wojowników Zakonu formując Szkarłatny Legion. Poprowadził ich do Stratholme, gdzie osiadł w twierdzy, w której kiedyś zabił i przejął ciało Saidana. Za grubymi murami i otoczony zastępami ślepo posłusznych krzyżowców czuł się bezpieczny, ale nie docenił męstwa poszukiwaczy przygód, którzy wdarli się do jego siedziby, pokonując jego straże. W głównej sali Balnazzar zmuszony był porzucić swą powłokę Saidana, lecz nawet w postaci demona musiał ulec przewadze liczebnej przeciwnika. Gdy ci opuścili wymarłą twierdzę, upiorny władca, odzyskawszy siły i swą cielesną powłokę powrócił do Stratholme, przywracając do życia swoich krzyżowców jako nieumarłych. Nie zapomniano jednak o nim. Jego siedziba stała się obiektem ponownego najazdu, tym razem czempionów Srebrzystego Świtu, którzy ponownie odesłali w zaświaty zarówno krzyżowców jak i samego demona.
Nathrezimowie jednak nie umierają tak łatwo. Balnazzar oszukał śmierć już trzykrotnie, ginąc z rąk swego brata i po dwakroć od mieczy mieszkańców Azeroth. Wraz z nadejściem Płonącego Legionu i on powróci, lecz czy spotka go czwarta już śmierć?
Szkarłatna Krucjata również nie przetrwała. Po pokonaniu Balnazzara upadały kolejne przyczółki Szkarłatów, zaś ci, którzy się utrzymali, zostali ponownie wykorzystani przez innego z nathrezimów, Mal’Ganisa, który pod postacią admirała Westwinda poprowadził ich na mroźny kontynent Northrend, aby użyć ich do walki z Królem Liszem. Zanim jednak zdołali zmierzyć się z Arthasem wszyscy polegli w walce z siłami Przymierza i Hordy.
Najdłużej utrzymało się Szkarłatne Opactwo, dzięki kapłańskim zdolnościom Wielkiej Inkwizytor Whitemane, ale i ono nie zdołało na długo powstrzymać rychłego upadku bractwa.
Ciężko wskazać bardziej tragiczną organizację, czy może raczej ironiczną, niż Szkarłatna Krucjata. Powołani jako obrońcy życia, szybko stali się jego katami, szlachtując i paląc żywcem wszystkich posądzonych o noszenie w sobie zarazy. Nienawidzący ponad wszystko nieumarłych, sami zostali powołani w ich szeregi. Bezwolni za życia i po śmierci. Znów ironicznie, chcąc przysłużyć się swymi czynami światu, w końcu zrobią to po śmierci, lecz rękami tych, których zabiliby bez wahania, a może tych, od rąk których sami polegli? Do kogo trafi Gniew Światłości? Kto okaże się go godzien?
Autorem cyklu Zbrojownia WoWCenter.pl opowiadającego o legendarnych broniach, jakie gracze dzierżyć będą w World of Warcraft: Legion, jest Piotr "Ventas" Budak, polski kronikarz historii Warcrafta, autor Pradawnej Kroniki.
Legion Alpha: Build 20914 - nowe modele wierzchowców, zwierzaków i stworzeń, zestawy ekwipunku, mapy, ikony
Quass, | Komentarze : 4Po kilkutygodniowej przerwie serwery testowe nadchodzącego dodatku do World of Warcraft zostały ponownie uruchomione! Ruszyła również kolejna fala zaproszeń. Build 20914 zawiera kilkanaście nowych modeli (w tym kilka ciekawych wierzchowców), brakujące zestawy ekwipunku, a oprócz tego całą masę zmian w balansie klas i działaniu artefaktów.
Gracze, którzy dostali się do testów mogą teraz zdobyć poziom 106, odkryć nową krainę - Val'sharah oraz wypróbować podziemie Darkheart Thicket.
Wszystkie materiały pochodzą z wczesnej wersji gry - mogą zawierać błędy lub być niekompletne!
Zestawy ekwipunku
Szaman - Tier 19Druid - Tier 19
Nowe modele
WierzchowceZwierzaki
Inne
Mapy
Ikony
Zbrojownia WoWCenter: The Ashbringer
Kumbol, | Komentarze : 2
Nadchodzi Legion, a wraz z nim dostęp do legendarnych broni i to nie tylko dla każdej klasy, ale nawet ich specjalizacji. Już wkrótce sięgniemy po oręż tych, którzy zginęli, lub zwątpili w zwycięstwo nad hordami demonów! Każdy z artefaktów posiada swoją historię i znaleźć wśród nich można takie perełki jak będące od lat marzeniem wielu graczy Ashbringer czy Doomhammer, ale również i takie, których istnienie do tej pory skrywały mgły historii. W wielu jednak przypadkach znamy ich poprzednich właścicieli i chociaż same nazwy artefaktów nic nam nie mówią, warto poznać dzieje tych, w których rękach kiedyś spoczywały.
Ashbringer
Ashbringer – czy komuś trzeba opisywać ten oręż? Jeden z najbardziej rozpoznawalnych mieczy z uniwersum Warcrafta, obok Frostmourne’a, czyli polskiego Ostrza Mrozu, najmocniej pożądana przez graczy broń, posiadająca rozbudowaną i przejmującą historię, której nie dorówna żaden z pozostałych artefaktów.
Legenda Ashbringera zaczyna się w ostatnich dniach Drugiej Wojny, gdy wojska Przymierza Lordaeronu pod dowództwem Anduina Lothara zmusiły Hordę do odwrotu, a w końcu do rozpaczliwej obrony pod Górą Czarnej Skały. Orkowie byli na straconej pozycji, osłabieni nieobecnością czarnoksiężników Gul’dana, który zdezerterował i opuścił Orgrima Doomhammera, oraz otoczeni przez przeważające oddziały ludzi, elfów i krasnoludów. Jeden z nielicznych czarnoksiężników, którzy zostali przy wodzu, próbował przechylić szalę zwycięstwa na stronę Hordy za pomocą potężnego artefaktu, ciemnego, gładkiego kryształu. Zanim jednak zdołał dokończyć inkantacje i zwrócić jego moce przeciwko armii Przymierza, został zabity przez Alexandrosa Mograine, jednego z paladynów Zakonu Srebrnej Dłoni. Rycerz zaintrygowany dziwnym przedmiotem, wziął go do ręki, ale mroczna aura otaczająca kryształ spaczyła jego dłoń, pokrywając ją zaawansowaną martwicą, której nie mogły wyleczyć nawet najpotężniejsze czary kapłańskie. Przerażony mocą artefaktu, Alexandros ukrył go przed światem na długie lata.
Po skończonej wojnie, Mograine powrócił do swego majątku poświęcając czas dwóm synom, starszemu Renaultowi i młodszemu Darionowi. Pomimo upływu czasu, jego ręka wciąż nie odzyskała sprawności, ale gdy jego sługa, Fairbanks, przyniósł wieści przychodzącej z północy pladze nieumarłych, Mograine zdecydował, że nadszedł czas, aby podzielić się ze światem informacją o mrocznym krysztale oraz swoimi przemyśleniami z nimi związanymi.
W tawernie w Southshore Alexandros zebrał zaufanych członków Zakonu Srebrnej Dłoni, prezentując im artefakt. Emanujące z niego zło poraziło przybyłych, którzy zrazu zapragnęli go zniszczyć. Mograine uważał jednak, że we wszechświecie musi panować harmonia i równowaga. Dlatego też każda rzecz musiała mieć swoje lustrzane odbicie. Skoro istniał kryształ o tak wielkiej mrocznej mocy, musiał istnieć również jego dobry odpowiednik. Tego zaś można było użyć w szczytnym celu. Zebrani nie chcieli jednak ryzykować i spróbowali zniszczyć artefakt. Ku ich zaskoczeniu tajemniczy obiekt wchłonął rzucone zaklęcia. Zaintrygowani dziwnym zjawiskiem powtórzyli próbę, koncentrując święte moce na krysztale. Absorbując ogromną ilość magii światła, artefakt zmienił kolor z ciemnego na świetliście złoty, odmieniając również swą naturę. Zniknęła zła aura, zastąpiona emanacją czystego dobra, które uleczyło chorą rękę Alexandrosa, przepełniając jego duszę spokojem. Po przeobrażeniu kryształu zebrani przystanęli na plan Alexandrosa, który wyruszył w podróż do Ironforge z nadzieją, że król Magni zdoła wykuć z artefaktu potężną broń przeciwko nieumarłym.
Do dziś nie wiadomo czym był kryształ użyty do stworzenia Ashbringera. Najbardziej prawdopodobna teoria mówi o tym, że przedmiot należał do naaru, tajemniczych istot złączonych ściśle ze Świętym Światłem. Możliwym też jest, że kryształ był fragmentem samego naaru, o czym świadczyć mogła jego dwoista natura.
Wiedza o pochodzeniu artefaktu nie była jednak niezbędna do przekucia go w broń. Magni Miedziobrody, dowiedziawszy się o zaginięciu i możliwej śmierci swego młodszego brata, Muradina, przelał w oręż całą swą miłość do zmarłego krewniaka oraz pragnienie dokonania zemsty na Pladze. Tak powstało najdoskonalsze z dzieł krasnoludzkiego króla – potężny miecz z szerokim ostrzem pokrytym tajemnymi runami o kształcie zbliżonym do tasaka, ze zdobioną rękojeścią w kształcie herbu Przymierza Lordaeronu oraz z unoszącym się na końcu klingi świetlistym dyskiem ze znakiem Srebrnej Dłoni.
Na wieść o powrocie Arthasa i śmierci króla Terenasa z rąk syna, Alexandros udał się pośpiesznie do ojczyzny. Używając miecza na spotkanej po drodze armii nieumarłych odkrył, że ostrze przechodziło przez ich plugawe ciała, nie napotykając żadnego oporu i spopielając ich szczątki w mgnieniu oka. Dlatego też nazwał miecz Ashbringerem, czyli Spopielaczem.
W następnych latach Alexandros Mograine stał się żywą legendą i symbolem walki z Plagą. Po upadku Lordaeronu, paladyn zebrał pozostałości Zakonu Srebrnej Dłoni oraz wszystkich, którzy nie uciekli z ogarniętego zarazą królestwa i pragnęli walczyć u jego boku. Zaczęto nazywać go, od jego miecza, Ashbringerem, czempionem Światłości zdolnym w pojedynkę rozgromić armię liczącą sobie parę tysięcy nieumarłych.
Potęga Alexandrosa została dostrzeżona nie tylko przez władców Plagi, ale również przez agentów Płonącego Legionu. Wiedzieli, że póki Ashbringer żyje, nie mają szans na odzyskanie wpływów w królestwie.
Szansą dla demonów okazała się próba odbicia przez drużynę Mograine’a miasta Stratholme, w którym mieściła się kiedyś twierdza Srebrnej Dłoni. W czasie walk z nieumarłymi od grupy odłączył się Saidan Dathrohan, stary przyjaciel Alexandrosa i jeden z założycieli zakonu paladynów, wpadając w sidła Balnazzara. Upiorny władca zabił Saidana, zmieniając go w puste naczynie dla swej duszy. Pod jego postacią nathrezim zaczął siać zamęt w szeregach Ashbringera, dostrzegając słabość w starszym synu Alexandrosa, i zaczynając nastawianie go przeciw ojcu.
Omamiony przez nathrezima Renault okłamał ojca, twierdząc, że nieumarli porwali Dariona. Wysłał Alexandrosa i Fairbanksa do Stratholme, gdzie czekała na nich tysięczna armia nieumarłych. Jednak nawet tak wielka liczba wojowników Plagi była niczym w konfrontacji z Ashbringerem. Gdy po przeciwnikach pozostał sam popiół, Mograine ze zmęczenia upuścił swój miecz, nie spostrzegając zakradającego się od tyłu Renaulta. Zdradziecki syn podniósł broń i przebił nią serce ojca.
Tak haniebny czyn odmienił miecz, przekształcając go w Skorumpowanego Ashbringera, w którym uwięziona została dusza Alexandrosa. Nie był to niestety koniec jego cierpień. Ciało zmarłego czempiona zabrał do Naxxramas Kel’Thuzad, zmieniając go w wiernego sługę, najpotężniejszego z rycerzy śmierci Króla Lisza i przywódcę Czterech Jeźdźców.
Po śmierci Alexandrosa, wodzem jego dotychczasowych sojuszników został Renault, który za namową Saidana przechrzcił ugrupowanie na Szkarłatną Krucjatę. Wkrótce pod wpływem upiornego władcy Skarleci stali się maniakalną organizacją, widzącą skażenie nie tylko w nieumarłych, ale i we wszystkich ludziach przybyłych z zewnątrz. Zanim jednak zepsucie ogarnęło wszystkich członków, ocalały z zasadzki Fairbanks wyjawił im prawdę o losie Alexandrosa. Ci, którzy już wcześniej nie zgadzali się z polityką Krucjaty, uznającą jedynie ludzi za godnych służenia Światłości, odłączyli się od bractwa, zakładając Srebrzysty Świt (zwany również Świtem Argentu lub Argent Dawn), przyjmując w jego szeregi wszystkie rasy, łącznie z Opuszczonymi lady Sylvanas Windrunner.
Wieści o straszliwym losie Alexandrosa dotarły również do jego młodszego syna, Dariona, który wsparty przez Srebrzysty Świt udał się do wnętrza Naxxramas. Chociaż wyprawa kosztowała życie niemal wszystkich jego towarzyszy, młody Mograine zdołał odnaleźć i pokonać swego ojca. Wynosząc z fortecy nieumarłych Ashbringera, Darion odkrył, że w mieczu znajduje się duch Alexandrosa. Swymi podszeptami widmo skierowało młodzieńca do Szkarłatnego Opactwa, gdzie przebywał jego brat. Pałający chęcią zemsty duch zmaterializował się przed zdrajcą, zabijając Renaulta.
Przerażony złem, które ogarnęło Alexandrosa, Darion skierował się po pomoc do Tiriona Fordringa. Stary paladyn poinformował go, że duszę ojca może uwolnić jedynie akt dobra, silniejszy od zdrady Renaulta.
Szukając odpowiedzi na radę Tiriona, Darion dotarł do kaplicy Nadziei Światła na chwilę przed zmasowanym atakiem Plagi. Chociaż niewielki, budynek krył pod sobą prawdziwy skarb – ogromne katakumby, w których złożono 1000 ciał największych bohaterów minionych wojen, przeniesionych z cmentarzy przed upadkiem Lordaeronu. Poznawszy tę tajemnicę, Kel’Thuzad zapragnął włączyć zmarłych do swej armii, ale naprzeciw niego stanął Darion, odkrywając odpowiedź na dręczące go pytanie. Młodzieniec oddał swe życie, przebijając się Ashbringerem i zastępując miejsce duszy Alexandrosa swoją. Najwyższy akt poświęcenia uwolnił Mograine’a, ale przemienił Dariona w pozbawionego uczuć rycerza śmierci wiernego Pladze.
Po przebudzeniu Króla Lisza, Darion poprowadził szarżę na kaplicę Nadziei Światła, stając na czele swoich rycerzy Hebanowego Ostrza. Ponowny atak nie miał jednak na celu zdobycia przyczółku, ale wywabienie z kryjówki Tiriona, jedynego z żyjących założycieli Zakonu. Mograine przecenił jednak swe siły, ulegając mocy Światłości emanującej ze świętej ziemi. Po przybyciu Fordringa i obezwładnieniu ludzi Dariona, przed młodzieńcem objawił się duch Alexandrosa, przywracając synowi wolną wolę. Spotkanie przerwał jednak Król Lisz, porywając do Ostrza Mrozu duszę zmarłego Mograine’a. Darion próbował go powstrzymać, ale został powalony przez Arthasa, który przypuścił atak na Srebrzysty Świt i samego Tiriona.
Przetrawiając słowa ojca, mówiące, że Ashbringer nie jest mu jeszcze pisany, Darion rzucił miecz w stronę Tiriona. W momencie, gdy ręka paladyna dotknęła rękojeści, obudziło się tysiąc dusz spoczywających pod kaplicą, a ich moc oczyściła Ashbringera, przywracając mu jego dawną moc. Dzięki nowej broni, Tirion z łatwością zmusił Króla Lisza do odwrotu, ogłaszając połączenie Srebrnej Dłoni i Srebrzystego Świtu w Srebrzystą Krucjatę.
Na czele wybrańców Światłości, Tirion poprowadził swe siły do Northrend, obiecując położyć kres panowaniu Arthasa.
Ashbringer zaprowadził krzyżowców aż po same wrota Cytadeli Korony Lodu. Chociaż kraina była opanowana przez nieumarłych, nikt nie mógł równać się z mocą świętego oręża oraz czystymi sercami tych, którzy podążyli za starym paladynem.
W ostatecznej bitwie na szczycie Tronu Mrozu, Tirion został zamknięty w bryle lodu i zmuszony do patrzenia na śmierć swych podkomendnych. Króla Lisza zgubiła jednak pycha. W momencie, gdy skoncentrował się na przemianie pokonanych czempionów w wierne sługi, Fordring zwrócił się do Światłości, która dała mu moc do rozbicia lodowego więzienia. Zanim Arthas zdołał zareagować, Tirion skierował przepełnionego świętymi mocami Ashbringera w Ostrze Mrozu. Wykuta przez nathrezimów runiczna klinga nie wytrzymała uderzenia, rozpadając się na kawałki i uwalniając uwięzione w niej dusze, które pomogły paladynowi zakończyć rządy Króla Lisza.
Po upadku Arthasa, Tirion powrócił do twierdzy Mardenholde w Hearthglen, ale nie spoczął na laurach. Chociaż cel został osiągnięty, Plaga wciąż posiadała swoje liczne przyczółki w krainach. Paladyn kontynuował więc walkę z nieumarłym zepsuciem, oczyszczając i odbudowując porzucone osady oraz fortyfikując kaplicę Nadziei Światła.
Gdy dotarły do niego wieści o nadchodzącej inwazji Płonącego Legionu, Tirion Fordring odpowiedział na wezwanie, ponownie zbierając Srebrzystą Krucjatę. Ashbringer znowu był potrzebny.
Ashbringer
Ashbringer – czy komuś trzeba opisywać ten oręż? Jeden z najbardziej rozpoznawalnych mieczy z uniwersum Warcrafta, obok Frostmourne’a, czyli polskiego Ostrza Mrozu, najmocniej pożądana przez graczy broń, posiadająca rozbudowaną i przejmującą historię, której nie dorówna żaden z pozostałych artefaktów.
Legenda Ashbringera zaczyna się w ostatnich dniach Drugiej Wojny, gdy wojska Przymierza Lordaeronu pod dowództwem Anduina Lothara zmusiły Hordę do odwrotu, a w końcu do rozpaczliwej obrony pod Górą Czarnej Skały. Orkowie byli na straconej pozycji, osłabieni nieobecnością czarnoksiężników Gul’dana, który zdezerterował i opuścił Orgrima Doomhammera, oraz otoczeni przez przeważające oddziały ludzi, elfów i krasnoludów. Jeden z nielicznych czarnoksiężników, którzy zostali przy wodzu, próbował przechylić szalę zwycięstwa na stronę Hordy za pomocą potężnego artefaktu, ciemnego, gładkiego kryształu. Zanim jednak zdołał dokończyć inkantacje i zwrócić jego moce przeciwko armii Przymierza, został zabity przez Alexandrosa Mograine, jednego z paladynów Zakonu Srebrnej Dłoni. Rycerz zaintrygowany dziwnym przedmiotem, wziął go do ręki, ale mroczna aura otaczająca kryształ spaczyła jego dłoń, pokrywając ją zaawansowaną martwicą, której nie mogły wyleczyć nawet najpotężniejsze czary kapłańskie. Przerażony mocą artefaktu, Alexandros ukrył go przed światem na długie lata.
Po skończonej wojnie, Mograine powrócił do swego majątku poświęcając czas dwóm synom, starszemu Renaultowi i młodszemu Darionowi. Pomimo upływu czasu, jego ręka wciąż nie odzyskała sprawności, ale gdy jego sługa, Fairbanks, przyniósł wieści przychodzącej z północy pladze nieumarłych, Mograine zdecydował, że nadszedł czas, aby podzielić się ze światem informacją o mrocznym krysztale oraz swoimi przemyśleniami z nimi związanymi.
W tawernie w Southshore Alexandros zebrał zaufanych członków Zakonu Srebrnej Dłoni, prezentując im artefakt. Emanujące z niego zło poraziło przybyłych, którzy zrazu zapragnęli go zniszczyć. Mograine uważał jednak, że we wszechświecie musi panować harmonia i równowaga. Dlatego też każda rzecz musiała mieć swoje lustrzane odbicie. Skoro istniał kryształ o tak wielkiej mrocznej mocy, musiał istnieć również jego dobry odpowiednik. Tego zaś można było użyć w szczytnym celu. Zebrani nie chcieli jednak ryzykować i spróbowali zniszczyć artefakt. Ku ich zaskoczeniu tajemniczy obiekt wchłonął rzucone zaklęcia. Zaintrygowani dziwnym zjawiskiem powtórzyli próbę, koncentrując święte moce na krysztale. Absorbując ogromną ilość magii światła, artefakt zmienił kolor z ciemnego na świetliście złoty, odmieniając również swą naturę. Zniknęła zła aura, zastąpiona emanacją czystego dobra, które uleczyło chorą rękę Alexandrosa, przepełniając jego duszę spokojem. Po przeobrażeniu kryształu zebrani przystanęli na plan Alexandrosa, który wyruszył w podróż do Ironforge z nadzieją, że król Magni zdoła wykuć z artefaktu potężną broń przeciwko nieumarłym.
Zobacz, jak narodziła się legenda Ashbringera w machinimie Tales of the Past III
Do dziś nie wiadomo czym był kryształ użyty do stworzenia Ashbringera. Najbardziej prawdopodobna teoria mówi o tym, że przedmiot należał do naaru, tajemniczych istot złączonych ściśle ze Świętym Światłem. Możliwym też jest, że kryształ był fragmentem samego naaru, o czym świadczyć mogła jego dwoista natura.
Wiedza o pochodzeniu artefaktu nie była jednak niezbędna do przekucia go w broń. Magni Miedziobrody, dowiedziawszy się o zaginięciu i możliwej śmierci swego młodszego brata, Muradina, przelał w oręż całą swą miłość do zmarłego krewniaka oraz pragnienie dokonania zemsty na Pladze. Tak powstało najdoskonalsze z dzieł krasnoludzkiego króla – potężny miecz z szerokim ostrzem pokrytym tajemnymi runami o kształcie zbliżonym do tasaka, ze zdobioną rękojeścią w kształcie herbu Przymierza Lordaeronu oraz z unoszącym się na końcu klingi świetlistym dyskiem ze znakiem Srebrnej Dłoni.
Na wieść o powrocie Arthasa i śmierci króla Terenasa z rąk syna, Alexandros udał się pośpiesznie do ojczyzny. Używając miecza na spotkanej po drodze armii nieumarłych odkrył, że ostrze przechodziło przez ich plugawe ciała, nie napotykając żadnego oporu i spopielając ich szczątki w mgnieniu oka. Dlatego też nazwał miecz Ashbringerem, czyli Spopielaczem.
W następnych latach Alexandros Mograine stał się żywą legendą i symbolem walki z Plagą. Po upadku Lordaeronu, paladyn zebrał pozostałości Zakonu Srebrnej Dłoni oraz wszystkich, którzy nie uciekli z ogarniętego zarazą królestwa i pragnęli walczyć u jego boku. Zaczęto nazywać go, od jego miecza, Ashbringerem, czempionem Światłości zdolnym w pojedynkę rozgromić armię liczącą sobie parę tysięcy nieumarłych.
Potęga Alexandrosa została dostrzeżona nie tylko przez władców Plagi, ale również przez agentów Płonącego Legionu. Wiedzieli, że póki Ashbringer żyje, nie mają szans na odzyskanie wpływów w królestwie.
Szansą dla demonów okazała się próba odbicia przez drużynę Mograine’a miasta Stratholme, w którym mieściła się kiedyś twierdza Srebrnej Dłoni. W czasie walk z nieumarłymi od grupy odłączył się Saidan Dathrohan, stary przyjaciel Alexandrosa i jeden z założycieli zakonu paladynów, wpadając w sidła Balnazzara. Upiorny władca zabił Saidana, zmieniając go w puste naczynie dla swej duszy. Pod jego postacią nathrezim zaczął siać zamęt w szeregach Ashbringera, dostrzegając słabość w starszym synu Alexandrosa, i zaczynając nastawianie go przeciw ojcu.
Omamiony przez nathrezima Renault okłamał ojca, twierdząc, że nieumarli porwali Dariona. Wysłał Alexandrosa i Fairbanksa do Stratholme, gdzie czekała na nich tysięczna armia nieumarłych. Jednak nawet tak wielka liczba wojowników Plagi była niczym w konfrontacji z Ashbringerem. Gdy po przeciwnikach pozostał sam popiół, Mograine ze zmęczenia upuścił swój miecz, nie spostrzegając zakradającego się od tyłu Renaulta. Zdradziecki syn podniósł broń i przebił nią serce ojca.
Tak haniebny czyn odmienił miecz, przekształcając go w Skorumpowanego Ashbringera, w którym uwięziona została dusza Alexandrosa. Nie był to niestety koniec jego cierpień. Ciało zmarłego czempiona zabrał do Naxxramas Kel’Thuzad, zmieniając go w wiernego sługę, najpotężniejszego z rycerzy śmierci Króla Lisza i przywódcę Czterech Jeźdźców.
Po śmierci Alexandrosa, wodzem jego dotychczasowych sojuszników został Renault, który za namową Saidana przechrzcił ugrupowanie na Szkarłatną Krucjatę. Wkrótce pod wpływem upiornego władcy Skarleci stali się maniakalną organizacją, widzącą skażenie nie tylko w nieumarłych, ale i we wszystkich ludziach przybyłych z zewnątrz. Zanim jednak zepsucie ogarnęło wszystkich członków, ocalały z zasadzki Fairbanks wyjawił im prawdę o losie Alexandrosa. Ci, którzy już wcześniej nie zgadzali się z polityką Krucjaty, uznającą jedynie ludzi za godnych służenia Światłości, odłączyli się od bractwa, zakładając Srebrzysty Świt (zwany również Świtem Argentu lub Argent Dawn), przyjmując w jego szeregi wszystkie rasy, łącznie z Opuszczonymi lady Sylvanas Windrunner.
Wieści o straszliwym losie Alexandrosa dotarły również do jego młodszego syna, Dariona, który wsparty przez Srebrzysty Świt udał się do wnętrza Naxxramas. Chociaż wyprawa kosztowała życie niemal wszystkich jego towarzyszy, młody Mograine zdołał odnaleźć i pokonać swego ojca. Wynosząc z fortecy nieumarłych Ashbringera, Darion odkrył, że w mieczu znajduje się duch Alexandrosa. Swymi podszeptami widmo skierowało młodzieńca do Szkarłatnego Opactwa, gdzie przebywał jego brat. Pałający chęcią zemsty duch zmaterializował się przed zdrajcą, zabijając Renaulta.
Przerażony złem, które ogarnęło Alexandrosa, Darion skierował się po pomoc do Tiriona Fordringa. Stary paladyn poinformował go, że duszę ojca może uwolnić jedynie akt dobra, silniejszy od zdrady Renaulta.
Szukając odpowiedzi na radę Tiriona, Darion dotarł do kaplicy Nadziei Światła na chwilę przed zmasowanym atakiem Plagi. Chociaż niewielki, budynek krył pod sobą prawdziwy skarb – ogromne katakumby, w których złożono 1000 ciał największych bohaterów minionych wojen, przeniesionych z cmentarzy przed upadkiem Lordaeronu. Poznawszy tę tajemnicę, Kel’Thuzad zapragnął włączyć zmarłych do swej armii, ale naprzeciw niego stanął Darion, odkrywając odpowiedź na dręczące go pytanie. Młodzieniec oddał swe życie, przebijając się Ashbringerem i zastępując miejsce duszy Alexandrosa swoją. Najwyższy akt poświęcenia uwolnił Mograine’a, ale przemienił Dariona w pozbawionego uczuć rycerza śmierci wiernego Pladze.
Po przebudzeniu Króla Lisza, Darion poprowadził szarżę na kaplicę Nadziei Światła, stając na czele swoich rycerzy Hebanowego Ostrza. Ponowny atak nie miał jednak na celu zdobycia przyczółku, ale wywabienie z kryjówki Tiriona, jedynego z żyjących założycieli Zakonu. Mograine przecenił jednak swe siły, ulegając mocy Światłości emanującej ze świętej ziemi. Po przybyciu Fordringa i obezwładnieniu ludzi Dariona, przed młodzieńcem objawił się duch Alexandrosa, przywracając synowi wolną wolę. Spotkanie przerwał jednak Król Lisz, porywając do Ostrza Mrozu duszę zmarłego Mograine’a. Darion próbował go powstrzymać, ale został powalony przez Arthasa, który przypuścił atak na Srebrzysty Świt i samego Tiriona.
Przetrawiając słowa ojca, mówiące, że Ashbringer nie jest mu jeszcze pisany, Darion rzucił miecz w stronę Tiriona. W momencie, gdy ręka paladyna dotknęła rękojeści, obudziło się tysiąc dusz spoczywających pod kaplicą, a ich moc oczyściła Ashbringera, przywracając mu jego dawną moc. Dzięki nowej broni, Tirion z łatwością zmusił Króla Lisza do odwrotu, ogłaszając połączenie Srebrnej Dłoni i Srebrzystego Świtu w Srebrzystą Krucjatę.
Na czele wybrańców Światłości, Tirion poprowadził swe siły do Northrend, obiecując położyć kres panowaniu Arthasa.
Ashbringer zaprowadził krzyżowców aż po same wrota Cytadeli Korony Lodu. Chociaż kraina była opanowana przez nieumarłych, nikt nie mógł równać się z mocą świętego oręża oraz czystymi sercami tych, którzy podążyli za starym paladynem.
W ostatecznej bitwie na szczycie Tronu Mrozu, Tirion został zamknięty w bryle lodu i zmuszony do patrzenia na śmierć swych podkomendnych. Króla Lisza zgubiła jednak pycha. W momencie, gdy skoncentrował się na przemianie pokonanych czempionów w wierne sługi, Fordring zwrócił się do Światłości, która dała mu moc do rozbicia lodowego więzienia. Zanim Arthas zdołał zareagować, Tirion skierował przepełnionego świętymi mocami Ashbringera w Ostrze Mrozu. Wykuta przez nathrezimów runiczna klinga nie wytrzymała uderzenia, rozpadając się na kawałki i uwalniając uwięzione w niej dusze, które pomogły paladynowi zakończyć rządy Króla Lisza.
Po upadku Arthasa, Tirion powrócił do twierdzy Mardenholde w Hearthglen, ale nie spoczął na laurach. Chociaż cel został osiągnięty, Plaga wciąż posiadała swoje liczne przyczółki w krainach. Paladyn kontynuował więc walkę z nieumarłym zepsuciem, oczyszczając i odbudowując porzucone osady oraz fortyfikując kaplicę Nadziei Światła.
Gdy dotarły do niego wieści o nadchodzącej inwazji Płonącego Legionu, Tirion Fordring odpowiedział na wezwanie, ponownie zbierając Srebrzystą Krucjatę. Ashbringer znowu był potrzebny.
Autorem cyklu Zbrojownia WoWCenter.pl opowiadającego o legendarnych broniach, jakie gracze dzierżyć będą w World of Warcraft: Legion, jest Piotr "Ventas" Budak, polski kronikarz historii Warcrafta, autor Pradawnej Kroniki.
Zbrojownia WoWCenter: Artefakty Paladynów Holy i Protection
Kumbol, | Komentarze : 2
Nadchodzi Legion, a wraz z nim dostęp do legendarnych broni i to nie tylko dla każdej klasy, ale nawet ich specjalizacji. Już wkrótce sięgniemy po oręż tych, którzy zginęli, lub zwątpili w zwycięstwo nad hordami demonów! Każdy z artefaktów posiada swoją historię i znaleźć wśród nich można takie perełki jak będące od lat marzeniem wielu graczy Ashbringer czy Doomhammer, ale również i takie, których istnienie do tej pory skrywały mgły historii. W wielu jednak przypadkach znamy ich poprzednich właścicieli i chociaż same nazwy artefaktów nic nam nie mówią, warto poznać dzieje tych, w których rękach kiedyś spoczywały.
Silver Hand i Truthguard
Silver Hand i Truthguard – dwa potężne artefakty, o których istnieniu zapomniano na wiele tysięcy lat. Oba są ściśle powiązane z Tyrem, sługą tytanów, legendarnym bohaterem z ludzkich mitów, który znacząco wpłynął na rozwój ich kultury.
Tyr był jednym z obserwatorów, tytanicznych konstruktów stworzonych na podobieństwo ich panów. Po zakończeniu wojny ze Starymi Bogami oraz uwięzieniu ocalałych bestii w przygotowanych przez tytanów celach, jak i wypędzeniu władców żywiołów z ich wojskami, Panteon rozpoczął kształtowanie na nowo zdewastowanego świata. Po skończonej pracy utworzony kontynent otrzymał nazwę Kalimdor. Tytani polecili części swoich obserwatorów nadzór nad krainami, zabraniając im jednak podejmowania jakichkolwiek interwencji. Wśród nich był Tyr, strażnik o srebrnej skórze i złotych włosach.
Pewnego dnia sługa Panteonu zaobserwował niepokojące zachowania proto-smoków w północnej części Kalimdoru. Przyczyną rozdrażnienia prymitywnych gadów był jeden z ich rasy, Galakrond, który w porównaniu do swych pobratymców odznaczał się nadnaturalnymi rozmiarami. Przyczyną osiągnięcia przez bestię niespotykanych gabarytów był kanibalizm. Po odkryciu przez proto-smoka, że pożeranie współbraci zwiększa jego masę, potwór rozpoczął niekończące się polowanie. Nagły wzrost zaczął deformować ciało Galakronda. Na całej jego powierzchni zaczęły wyrastać dodatkowe pary oczu i odnóży. Wkrótce żadne ze zwierząt zamieszkujących Kalimdor nie było w stanie dorównać gigantowi. Mimo to, ten wciąż nie był nasycony i kontynuował swe łowy. Co gorsza, każdy zabity proto-smok, czy przynamniej niedojedzone resztki, powracały do życia jako nieumarłe zombie, bezwolnie posłuszne swemu oprawcy.
Rosnące zagrożenie dostrzegła mądrzejsza gałąź proto-smoków, które pod przywództwem złotej proto-smoczycy Talonixy zaatakowały Galakronda. Potwór urósł jednak do tak wielkich rozmiarów, że nic sobie nie robił z chaotycznych ataków. W końcu kłapnięciem szczęk zabił Talonixę, a przerażone proto-smoki rozpierzchły się na wszystkie strony krainy.
Całe zajście obserwował z ukrycia Tyr i chociaż nie wolno mu było się ujawniać, złamał nakaz, sprowadzając do siebie piątkę proto-smoków, które przetrwały bitwę z Galakrondem. Obserwator był pod wrażeniem prymitywnych gadów, które w przeciwieństwie do reszty ich pobratymców wzajemnie się chroniły i walczyły wspólnie. Były to: Alexstrasza, Ysera, Malygos, Neltharion i Nozdormu.
Tyr obawiał się, że niepowstrzymany Galakrond ogarnie nieumarłą zarazą cały Kalimdor, doprowadzając świat do zagłady. Dlatego też, ponownie sprzeciwiając się Panteonowi, obserwator zgodził się wesprzeć piątkę proto-smoków i poprowadzić ich do straceńczej walki.
Ku zaskoczeniu gadów Tyr, niewiele większy od nich, stając do bitwy z Galakrondem zmienił swe oblicze, stając się gigantem, niemal dorównującym bestii gabarytami. W jego dłoni zalśnił potężny młot, Silver Hand, czyli Srebrna Dłoń, a ciało zatętniło mocami Świętego Światła. Od zderzenia obu potęg zatrzęsła się ziemia. Proto-smokom wydawało się, że obserwator zdoła pokonać potwora, ale Galakrond nawet w czasie pojedynku nie przestawał rosnąć i ewoluować, dzięki czemu udało mu się w końcu zdobyć przewagę, powalić przeciwnika i odgryźć mu dłoń. Proto-smoki musiały znieść z pola bitwy ciężko rannego Tyra.
Chociaż przeczuwały, że nie mają żadnych szans, piątka gadów wolała zginąć, niż pozwolić Galakrondowi na zniszczenie Kalimdoru. Zgodnie z planem Malygosa, błękitny proto-smok wraz Neltharionem wleciał do gardzieli giganta, blokując jego przełyk kamieniami i doprowadzając do uduszenia stwora.
Doceniając ich męstwo i poświęcenie, nawet w tak beznadziejnej sytuacji, Tyr zaproponował swoim zwierzchnikom uczynienie z piątki bohaterów strażników tego świata. Panteon przychylił się do prośby konstrukta, odmieniając ciała proto-smoków i wlewając w nie cząstkę swej mocy. Tak narodziło się pięć smoczych Aspektów, opiekunów Azeroth.
Gdy nadszedł czas odejścia tytanów, Tyr pozostał na Kalimdorze, by wraz z innymi obserwatorami czuwać nad krainą i uwięzionymi Starymi Bogami. Swą utraconą w walce z Galakrondem dłoń zastąpił odlewem z czystego srebra, który stał się jego znakiem rozpoznawczym.
Niestety, chociaż zakuci w kajdany, Starzy Bogowie nie byli bezbronni. Yogg-Saron zdołał swoimi podszeptami splugawić myśli Lokena, przywódcy strażników więziennych Ulduaru i głównego zwierzchnika obserwatorów w Azeroth, przeciągając go na swą stronę. Spaczenie swego brata zdołał dostrzec Tyr, który zbierając wokół siebie zaufanych obserwatorów zaczął przygotowania do powstrzymania Lokena. Wspólnie ze swym przyjacielem, Archaedasem, wykuli potężną tarczę, Truthguard, czyli Obrońcę Prawdy, wręczając ją najlepszemu z podległych im wojowniczych vrykuli, aby z jej pomocą pomógł im ujawnić korupcję Lokena.
Gdy przygotowania zostały zakończone, Tyr i jego towarzysze opuścili Ulduar. Przed odejściem obserwator wykradł Dyski Norgannona, aby za ich pomocą móc określić zakres zdrady przywódcy strażników. Zanim zdołali oddalić się na bezpieczną odległość, Loken spostrzegł brak artefaktów w komnatach, posyłając w pościg za uciekinierami swe konstrukty. Te jednak zostały pokonane przez uzbrojonego w Obrońcę Prawdy czempiona vrykuli, który pozostał w tyle, aby dać swym panom większe szanse na ucieczkę. Wściekły Loken zwrócił się więc o pomoc do sług Starych Bogów, rzucając naprzeciw drużynie Tyra straszliwe monstra. Obserwator zdecydował się odłączyć od reszty i w pojedynkę stawić im czoła, nakazując Archaedasowi ukryć dyski.
Tyr stoczył ciężką bitwę, ale zdołał powstrzymać ścigające ich stwory. Sam niestety zginął od odniesionych ran, nie wypuszczając swego potężnego młota aż do końca. Krainę w której poległ nazwano później na jego cześć Polanami Tirisfal, od Tyr’s Fall. Chociaż Tyr umarł, przetrwała jego legenda. Nawet Klątwa Ciała nie zamazała w umysłach vrykuli pamięci o jego bohaterstwie. Z pokolenia na pokolenie przekazywano podania o wielkim herosie, który poświęcił swą dłoń w walce z pradawnym złem.
Mit o obserwatorze towarzyszył również potomkom vrykuli wygnanym na południe, z których wyewoluowali pierwsi ludzie. Ludzkie królestwa rodziły się i upadały, a legenda Tyra wciąż trwała, czego dowodem było wielkie i bogate miasto portowe, nazwane na jego cześć Ręką Tyra. Gdy wybuchła wojna z orkami, a ludzkie nacje zawiązały Przymierze Lordaeronu, głowa Kościoła Świętego Światła, arcybiskup Alonsus Faol, zainspirowany podaniami o pradawnym bohaterze zdecydował się ufundować Zakon Srebrnej Dłoni, którego członkowie mieli wiernie przestrzegać kodeksu pierwszego kroczącego po Azeroth paladyna.
Silver Hand i Truthguard
Silver Hand i Truthguard – dwa potężne artefakty, o których istnieniu zapomniano na wiele tysięcy lat. Oba są ściśle powiązane z Tyrem, sługą tytanów, legendarnym bohaterem z ludzkich mitów, który znacząco wpłynął na rozwój ich kultury.
Tyr był jednym z obserwatorów, tytanicznych konstruktów stworzonych na podobieństwo ich panów. Po zakończeniu wojny ze Starymi Bogami oraz uwięzieniu ocalałych bestii w przygotowanych przez tytanów celach, jak i wypędzeniu władców żywiołów z ich wojskami, Panteon rozpoczął kształtowanie na nowo zdewastowanego świata. Po skończonej pracy utworzony kontynent otrzymał nazwę Kalimdor. Tytani polecili części swoich obserwatorów nadzór nad krainami, zabraniając im jednak podejmowania jakichkolwiek interwencji. Wśród nich był Tyr, strażnik o srebrnej skórze i złotych włosach.
Pewnego dnia sługa Panteonu zaobserwował niepokojące zachowania proto-smoków w północnej części Kalimdoru. Przyczyną rozdrażnienia prymitywnych gadów był jeden z ich rasy, Galakrond, który w porównaniu do swych pobratymców odznaczał się nadnaturalnymi rozmiarami. Przyczyną osiągnięcia przez bestię niespotykanych gabarytów był kanibalizm. Po odkryciu przez proto-smoka, że pożeranie współbraci zwiększa jego masę, potwór rozpoczął niekończące się polowanie. Nagły wzrost zaczął deformować ciało Galakronda. Na całej jego powierzchni zaczęły wyrastać dodatkowe pary oczu i odnóży. Wkrótce żadne ze zwierząt zamieszkujących Kalimdor nie było w stanie dorównać gigantowi. Mimo to, ten wciąż nie był nasycony i kontynuował swe łowy. Co gorsza, każdy zabity proto-smok, czy przynamniej niedojedzone resztki, powracały do życia jako nieumarłe zombie, bezwolnie posłuszne swemu oprawcy.
Rosnące zagrożenie dostrzegła mądrzejsza gałąź proto-smoków, które pod przywództwem złotej proto-smoczycy Talonixy zaatakowały Galakronda. Potwór urósł jednak do tak wielkich rozmiarów, że nic sobie nie robił z chaotycznych ataków. W końcu kłapnięciem szczęk zabił Talonixę, a przerażone proto-smoki rozpierzchły się na wszystkie strony krainy.
Całe zajście obserwował z ukrycia Tyr i chociaż nie wolno mu było się ujawniać, złamał nakaz, sprowadzając do siebie piątkę proto-smoków, które przetrwały bitwę z Galakrondem. Obserwator był pod wrażeniem prymitywnych gadów, które w przeciwieństwie do reszty ich pobratymców wzajemnie się chroniły i walczyły wspólnie. Były to: Alexstrasza, Ysera, Malygos, Neltharion i Nozdormu.
Tyr obawiał się, że niepowstrzymany Galakrond ogarnie nieumarłą zarazą cały Kalimdor, doprowadzając świat do zagłady. Dlatego też, ponownie sprzeciwiając się Panteonowi, obserwator zgodził się wesprzeć piątkę proto-smoków i poprowadzić ich do straceńczej walki.
Ku zaskoczeniu gadów Tyr, niewiele większy od nich, stając do bitwy z Galakrondem zmienił swe oblicze, stając się gigantem, niemal dorównującym bestii gabarytami. W jego dłoni zalśnił potężny młot, Silver Hand, czyli Srebrna Dłoń, a ciało zatętniło mocami Świętego Światła. Od zderzenia obu potęg zatrzęsła się ziemia. Proto-smokom wydawało się, że obserwator zdoła pokonać potwora, ale Galakrond nawet w czasie pojedynku nie przestawał rosnąć i ewoluować, dzięki czemu udało mu się w końcu zdobyć przewagę, powalić przeciwnika i odgryźć mu dłoń. Proto-smoki musiały znieść z pola bitwy ciężko rannego Tyra.
Chociaż przeczuwały, że nie mają żadnych szans, piątka gadów wolała zginąć, niż pozwolić Galakrondowi na zniszczenie Kalimdoru. Zgodnie z planem Malygosa, błękitny proto-smok wraz Neltharionem wleciał do gardzieli giganta, blokując jego przełyk kamieniami i doprowadzając do uduszenia stwora.
Doceniając ich męstwo i poświęcenie, nawet w tak beznadziejnej sytuacji, Tyr zaproponował swoim zwierzchnikom uczynienie z piątki bohaterów strażników tego świata. Panteon przychylił się do prośby konstrukta, odmieniając ciała proto-smoków i wlewając w nie cząstkę swej mocy. Tak narodziło się pięć smoczych Aspektów, opiekunów Azeroth.
Gdy nadszedł czas odejścia tytanów, Tyr pozostał na Kalimdorze, by wraz z innymi obserwatorami czuwać nad krainą i uwięzionymi Starymi Bogami. Swą utraconą w walce z Galakrondem dłoń zastąpił odlewem z czystego srebra, który stał się jego znakiem rozpoznawczym.
Niestety, chociaż zakuci w kajdany, Starzy Bogowie nie byli bezbronni. Yogg-Saron zdołał swoimi podszeptami splugawić myśli Lokena, przywódcy strażników więziennych Ulduaru i głównego zwierzchnika obserwatorów w Azeroth, przeciągając go na swą stronę. Spaczenie swego brata zdołał dostrzec Tyr, który zbierając wokół siebie zaufanych obserwatorów zaczął przygotowania do powstrzymania Lokena. Wspólnie ze swym przyjacielem, Archaedasem, wykuli potężną tarczę, Truthguard, czyli Obrońcę Prawdy, wręczając ją najlepszemu z podległych im wojowniczych vrykuli, aby z jej pomocą pomógł im ujawnić korupcję Lokena.
Gdy przygotowania zostały zakończone, Tyr i jego towarzysze opuścili Ulduar. Przed odejściem obserwator wykradł Dyski Norgannona, aby za ich pomocą móc określić zakres zdrady przywódcy strażników. Zanim zdołali oddalić się na bezpieczną odległość, Loken spostrzegł brak artefaktów w komnatach, posyłając w pościg za uciekinierami swe konstrukty. Te jednak zostały pokonane przez uzbrojonego w Obrońcę Prawdy czempiona vrykuli, który pozostał w tyle, aby dać swym panom większe szanse na ucieczkę. Wściekły Loken zwrócił się więc o pomoc do sług Starych Bogów, rzucając naprzeciw drużynie Tyra straszliwe monstra. Obserwator zdecydował się odłączyć od reszty i w pojedynkę stawić im czoła, nakazując Archaedasowi ukryć dyski.
Tyr stoczył ciężką bitwę, ale zdołał powstrzymać ścigające ich stwory. Sam niestety zginął od odniesionych ran, nie wypuszczając swego potężnego młota aż do końca. Krainę w której poległ nazwano później na jego cześć Polanami Tirisfal, od Tyr’s Fall. Chociaż Tyr umarł, przetrwała jego legenda. Nawet Klątwa Ciała nie zamazała w umysłach vrykuli pamięci o jego bohaterstwie. Z pokolenia na pokolenie przekazywano podania o wielkim herosie, który poświęcił swą dłoń w walce z pradawnym złem.
Mit o obserwatorze towarzyszył również potomkom vrykuli wygnanym na południe, z których wyewoluowali pierwsi ludzie. Ludzkie królestwa rodziły się i upadały, a legenda Tyra wciąż trwała, czego dowodem było wielkie i bogate miasto portowe, nazwane na jego cześć Ręką Tyra. Gdy wybuchła wojna z orkami, a ludzkie nacje zawiązały Przymierze Lordaeronu, głowa Kościoła Świętego Światła, arcybiskup Alonsus Faol, zainspirowany podaniami o pradawnym bohaterze zdecydował się ufundować Zakon Srebrnej Dłoni, którego członkowie mieli wiernie przestrzegać kodeksu pierwszego kroczącego po Azeroth paladyna.
Autorem cyklu Zbrojownia WoWCenter.pl opowiadającego o legendarnych broniach, jakie gracze dzierżyć będą w World of Warcraft: Legion, jest Piotr "Ventas" Budak, polski kronikarz historii Warcrafta, autor Pradawnej Kroniki.
Zbrojownia WoWCenter: Aluneth - kostur Aegwynn, matki Medivha
Quass, | Komentarze : 8
Nadchodzi Legion, a wraz z nim dostęp do legendarnych broni i to nie tylko dla każdej klasy, ale nawet ich specjalizacji. Już wkrótce sięgniemy po oręż tych, którzy zginęli, lub zwątpili w zwycięstwo nad hordami demonów! Każdy z artefaktów posiada swoją historię i znaleźć wśród nich można takie perełki jak będące od lat marzeniem wielu graczy Ashbringer czy Doomhammer, ale również i takie, których istnienie do tej pory skrywały mgły historii. W wielu jednak przypadkach znamy ich poprzednich właścicieli i chociaż same nazwy artefaktów nic nam nie mówią, warto poznać dzieje tych, w których rękach kiedyś spoczywały.
Aluneth
Aluneth – jeśli ktoś sądzi, że w Azeroth panuje równouprawnienie, niech poszuka w bibliotece Karazhanu działu historii i spojrzy na listę Strażników Tirisfal. Szybko zauważy, że jest zdominowana przez męskie imiona. Można znaleźć tam zaledwie jednego rodzynka, a raczej rodzynkę – jedyną kobietę-Strażnika. Jedyną, ale za to najsłynniejszą ze wszystkich Tirisfalen, tę, o której krążyły legendy już za jej życia. Poznajcie historię właścicielki Aluneth’y, Aegwynn – matki Medivha.
Ponad 800 lat temu urząd Strażnika Tirisfal zajmował mag o imieniu Scavell, powszechnie poważany i ceniony mędrzec. Przez długi czas stał na straży Azeroth, wiernie wypełniając polecenia Zakonu, ale w końcu i on odczuł spoczywający na jego barkach ciężar lat i trudnych doświadczeń. Uznając, że nadszedł czas, aby przekazać tytuł kolejnemu pokoleniu, przyjął do siebie na naukę piątkę młodych magików: Falrica, Jonasa, Manfreda, Natalego i Aegwynn. Każde z nich dysponowało sporym talentem, ale tylko Aegwynn, jedyna dziewczyna spośród uczniów Scavella, zdołała odszyfrować i opanować zaklęcia zapisane w pradawnych zwojach Meitre, maga wysoko urodzonych, który żył przed tysiącleciami. Jego inkantacje sprawiały problemy nawet elfim magom, a ludzcy czarodzieje czekali z próbą ich opanowania do zakończenia długich studiów w Dalaranie. Aegwynn zaś osiągnęła sukces już na pierwszym roku nauki. Scavell, widząc w dziewczynie ogromny potencjał, wybrał ją na swą dziedziczkę, przekazując jej, za aprobatą Zakonu, moce Strażnika. Jako nowy czempion bractwa, Aegwynn szybko pokazała reszcie Tirisfalen, gdzie ich miejsce. Do tej pory Strażnik był bardziej sługą niż przywódcą, wręcz gońcem na posyłki Rady. Scavell z pokorą przyjmował swe obowiązki, Aegwynn była zaś za większą autonomią Strażnika, co doprowadziło do licznych konfliktów z resztą członków organizacji. Czarodziejka często zarzucała im bezradność i opieszałość w walce z Legionem, uważając, że nie robią nic, aby rozwiązać problem ciągłego przenikania demonów do ich świata. Owszem, Aegwynn zawsze wychodziła zwycięsko z konfrontacji z plugawymi siłami, odsyłając agentów Sargerasa z powrotem do Spaczonej Otchłani, ale wiedziała, że była to walka z wiatrakami. Metody działania Zakonu, polegające na zabijaniu przywoływanych do Azeroth demonów, nie mogły rozwiązać problemu ich rychłego powrotu.
Szukając sposobu na ostateczne pokonanie Płonącego Legionu, Aegwynn nieraz stawała do walki z przeważającymi siłami zła. Gdy doszły do niej wieści o pojawieniu się w Northrend sporej grupy demonów, Strażniczka wyruszyła pośpiesznie we wskazanie miejsce. Gdy dotarła na mroźne pustkowia, okazało się, że słudzy Legionu rozpoczęli rzeź smoków, mszcząc się za dawne krzywdy. Przepełniona mocami Tirisfal czarodziejka bez trudu pokonała potwory, ale był to jednie początek. Znając potęgę Strażników, władca Płonącego Legionu, Sargeras, wiedział, że nie uda mu się podbić Azeroth bez wcześniejszego wyeliminowania Aegwynn. Wywabił ją więc na koniec świata, nasyłając na nią armię demonów. Spodziewająca się prowokacji magini, pomimo swej porywczości, zapewniła sobie wsparcie smoczych stad. Latające gady pomogły jej rozbić wrogie oddziały, ale zanim śnieg przykrył zmasakrowane demony, na plac boju wkroczył sam Sargeras, który zdołał przesłać do Azeroth swego avatara. Mroczny tytan wyzwał do walki Strażniczkę i chociaż zaklęcia Aegwynn były na wyczerpaniu, dziewczyna zdołała zebrać w sobie resztę mocy, posyłając w pana Legionu promień, który zgasił jego wewnętrzny ogień, przemieniając ciało w posąg. Aegwynn wiedziała jednak, że nawet martwe, ciało tytana może stanowić ogromne zagrożenie. Dlatego też ukryła je w dawnej świątyni Elune, spoczywającej od czasów Wojny Starożytnych na dnie oceanu, a wejście do kompleksu obłożyła potężnymi zaklęciami ochronnymi, uniemożliwiającymi wtargnięcie do wnętrza budowli wszystkim rozumnym rasom Azeroth.
Wygrana nad Sargerasem uczyniła z Aegwynn jedną z najbardziej poważanych osób w kręgach magików. Zaczęto określać ją tytułem Magna, nadawanym jedynie nielicznym, wielkim czarodziejom. Ogromny sukces przyczynił się jednak do pogorszenia już i tak złych stosunków Strażniczki z Zakonem, co doprowadziło do rozdzielenia przez Aegwynn obu instytucji. Chociaż bractwo wciąż z nią współpracowało, nie mogło już domagać się określonych zachowań, a jedynie prosić o jej przychylność. Ok. 100 lat po objęciu posady Strażnika, Aegwynn w bliżej nieokreślonych okolicznościach trafiła na Alunethę, niezwykle potężną różdżkę, przepełnioną magią tajemną. Czyniąc z niej swą ulubioną broń do walki z Legionem, Aegwynn nie rozstawała się z nią przez setki lat aż do momentu przekazania mocy Strażnika.
Mijały dziesiątki, a później i setki lat, a Aegwynn wciąż nie miała zamiaru ustąpić miejsca młodszym, odmawiając oddania mocy. Trwało to tak długo, że niektórzy zaczynali wątpić, czy Aegwynn jest na pewno imieniem, biorąc je za tytuł nadawany kolejnym Strażnikom. Magna nie przejmując się tym, korzystała z zaklęć odmładzających, sztucznie podtrzymując swoją młodość i nie dając Zakonowi cienia nadziei na powrót dawnych tradycji Tirisfalen. Mimo to członkowie bractwa starali się przemówić jej do rozsądku, tłumacząc, że rzucane przez nią uroki są bardzo niestabilne i mogą pozbawić ją sił nawet w środku walki, co stwarzało ryzyko bezpowrotnej utraty mocy Strażnika. Po wielu namowach, Aegwynn w końcu przystała na propozycję, ale zanim uradowani magowie przedstawili jej kandydatury, magini oznajmiła, że przekaże urząd swemu nienarodzonemu synowi. Wcześniej Strażniczka odwiedziła dwór Stormwind, gdzie spędziła noc z nadwornym magiem króla Landena Wrynna, Nielasem Aranem, zachodząc z nim w ciążę. Przez całe 9 miesięcy Aegwynn karmiła płód czystą magią, radując się z ponownego poniżenia reszty Zakonu. Żałowała jedynie, że nienarodzone dziecko było płci męskiej, gdyż kolejna Strażniczka byłaby dodatkowym ciosem dla Rady.
Aegwynn nazwała chłopca Medivh, co w języku elfów oznaczało Powiernika Tajemnic i oddała go na wychowanie Aranowi. Medivh miał szczęśliwe dzieciństwo, ale gdy zaczął dojrzewać, moc Strażnika go przytłoczyła. Jej gwałtowne przebudzenie doprowadziło do śmierci Nielasa i trwającej ponad 20 lat śpiączki chłopca. Medivh przebudził się już jako dorosły mężczyzna, ale nie miał czasu żałować straconych lat. Aegwynn uznała, że nadszedł jej czas i przekazała swemu synowi całą moc Strażnika wraz z urzędem. Magini przeżyła ogromny szok, gdy okazało się, że Medivh wykorzystał swe zdolności do sprowadzenia do Azeroth orków i rozpętania wojny, która mogła doprowadzić do upadku Wichrogródu i innych królestw. Udając się do Karazhanu, oczekiwała wyjaśnień od niesfornego potomka. Zamiast tego Medivh zaatakował ją, ujawniając, że pod powłoką jej syna ukrywał się Sargeras – władca Legionu, który po zabiciu jego ciała ukrył swego ducha w łonie Aegwynn, wypychając świadomość prawdziwego Medivha i tym samym przejmując moce Tirisfalen dla siebie. Magna próbowała powstrzymać potwora, ale nie mogła mierzyć się z mocami Strażnika. Medivh powalił matkę, wysysając z niej niemal całą energię magiczną. Przerażona Aegwynn sięgnęła do ostatnich zasobów magii, jakie zostały w jej ciele – do zaklęć odmładzających, przemieniając je w czar teleportacji, dzięki któremu uciekła od swego prześladowcy.
Lata później, gdy wojny z orkami były już tylko wspomnieniem, wciąż ukrywająca się i żyjąca na odludziu Aegwynn przeczuła rychły powrót Legionu. Wykorzystała zbieraną od lat magię do ożywienia prawdziwego Medivha, wolnego od spaczenia Sargerasa, polecając mu ostrzeżenie wschodnich królestw przed niebezpieczeństwem. Tym razem Strażnik nie zawiódł, nie tylko zbierając siły potrzebne do przegnania demonów, ale też doprowadzając do pokoju między ludźmi a orkami. Pomimo ogromnej klęski Płonącego Legionu, ciemne chmury ponownie zaczęły zbierać się nad Azeroth. Zarówno wśród ludzi jak i orków pojawiła się tajemnicza sekta próbująca skłócić ponownie Przymierze z Hordą. Władczyni Theramore, Jaina Proudmoore, próbując naprawić szkody, trafiła przypadkiem na samotnię Aegwynn, rozpoznając w starej pustelnicy legendarną Strażniczkę. Z początku niechętnie, magna zgodziła się wesprzeć młodą czarodziejkę w poszukiwaniach sprawcy zamieszania, po tym, jak rozpoznała naturę jego magii. Twórcą sekty był Zmodlor – pomniejszy demon, wypędzony przed wiekami przez Aegwynn. Kiedyś próbował przeprowadzić plugawy rytuał, biorąc w niewolę dzieci ze szkoły w Jortas. Tym razem powrócił, aby doprowadzić do wojny Przymierza z Hordą. Chociaż nie udało się całkowicie zażegnać konfliktu, Jaina z Aegwynn zdołały pokonać Zmodlora i powstrzymać dalsze zniszczenia. Magna planowała wrócić do swej samotni, ale w końcu zgodziła się na propozycję Jainy, zostając na Theramore jako jej doradczyni.
Po klęsce Legionu, Medivh był przekonany, że Strażnicy przestaną być potrzebni, ale nie pozwolił, żeby ich moc przepadła wraz z nim. W czasach, gdy dzielił ciało z Sargerasem, zdołał na chwilę wyrwać się spod jego kontroli i uwieść przebywającą w wieży półorczkę Garonę. Wynikiem krótkiego romansu był Med’an – hybryda człowieka, orka i draenei. Dzięki połączeniu trzech ras, chłopiec zyskał wrodzoną zdolność do opanowania różnych szkół magii – tajemnej, światła i żywiołów. Po latach przebywania w ukryciu pod okiem Meryla Winterstorma, dziedzic Medivha rozpoczął swe szkolenie. W międzyczasie Jaina, Aegwynn i Meryl zdecydowali się reaktywować Zakon Tirisfal, poszerzając zakres jego działań o zwalczanie tworów Starych Bogów i Młota Zmierzchu Cho’galla. W decydującej walce z przywódcą sekty, dawnym uczniem Gul’dana, ogrem Cho’gallem, Aegwynn wsparła swego wnuka, oddając swe życie i przelewając w niego całą swą energię życiową. Dzięki jej poświęceniu, Med’an zdołał pokonać ogra, grzebiąc go pod ruinami Ahn'Qiraj. Ciało Aegwynn złożono w krypcie pod Karazhanem, niedaleko mogiły jej syna. Nikt jednak nie wie, co kobieta zrobiła z Alunethą po tym, jak przestała być Strażniczką…
Aluneth
Aluneth – jeśli ktoś sądzi, że w Azeroth panuje równouprawnienie, niech poszuka w bibliotece Karazhanu działu historii i spojrzy na listę Strażników Tirisfal. Szybko zauważy, że jest zdominowana przez męskie imiona. Można znaleźć tam zaledwie jednego rodzynka, a raczej rodzynkę – jedyną kobietę-Strażnika. Jedyną, ale za to najsłynniejszą ze wszystkich Tirisfalen, tę, o której krążyły legendy już za jej życia. Poznajcie historię właścicielki Aluneth’y, Aegwynn – matki Medivha.
Ponad 800 lat temu urząd Strażnika Tirisfal zajmował mag o imieniu Scavell, powszechnie poważany i ceniony mędrzec. Przez długi czas stał na straży Azeroth, wiernie wypełniając polecenia Zakonu, ale w końcu i on odczuł spoczywający na jego barkach ciężar lat i trudnych doświadczeń. Uznając, że nadszedł czas, aby przekazać tytuł kolejnemu pokoleniu, przyjął do siebie na naukę piątkę młodych magików: Falrica, Jonasa, Manfreda, Natalego i Aegwynn. Każde z nich dysponowało sporym talentem, ale tylko Aegwynn, jedyna dziewczyna spośród uczniów Scavella, zdołała odszyfrować i opanować zaklęcia zapisane w pradawnych zwojach Meitre, maga wysoko urodzonych, który żył przed tysiącleciami. Jego inkantacje sprawiały problemy nawet elfim magom, a ludzcy czarodzieje czekali z próbą ich opanowania do zakończenia długich studiów w Dalaranie. Aegwynn zaś osiągnęła sukces już na pierwszym roku nauki. Scavell, widząc w dziewczynie ogromny potencjał, wybrał ją na swą dziedziczkę, przekazując jej, za aprobatą Zakonu, moce Strażnika. Jako nowy czempion bractwa, Aegwynn szybko pokazała reszcie Tirisfalen, gdzie ich miejsce. Do tej pory Strażnik był bardziej sługą niż przywódcą, wręcz gońcem na posyłki Rady. Scavell z pokorą przyjmował swe obowiązki, Aegwynn była zaś za większą autonomią Strażnika, co doprowadziło do licznych konfliktów z resztą członków organizacji. Czarodziejka często zarzucała im bezradność i opieszałość w walce z Legionem, uważając, że nie robią nic, aby rozwiązać problem ciągłego przenikania demonów do ich świata. Owszem, Aegwynn zawsze wychodziła zwycięsko z konfrontacji z plugawymi siłami, odsyłając agentów Sargerasa z powrotem do Spaczonej Otchłani, ale wiedziała, że była to walka z wiatrakami. Metody działania Zakonu, polegające na zabijaniu przywoływanych do Azeroth demonów, nie mogły rozwiązać problemu ich rychłego powrotu.
Szukając sposobu na ostateczne pokonanie Płonącego Legionu, Aegwynn nieraz stawała do walki z przeważającymi siłami zła. Gdy doszły do niej wieści o pojawieniu się w Northrend sporej grupy demonów, Strażniczka wyruszyła pośpiesznie we wskazanie miejsce. Gdy dotarła na mroźne pustkowia, okazało się, że słudzy Legionu rozpoczęli rzeź smoków, mszcząc się za dawne krzywdy. Przepełniona mocami Tirisfal czarodziejka bez trudu pokonała potwory, ale był to jednie początek. Znając potęgę Strażników, władca Płonącego Legionu, Sargeras, wiedział, że nie uda mu się podbić Azeroth bez wcześniejszego wyeliminowania Aegwynn. Wywabił ją więc na koniec świata, nasyłając na nią armię demonów. Spodziewająca się prowokacji magini, pomimo swej porywczości, zapewniła sobie wsparcie smoczych stad. Latające gady pomogły jej rozbić wrogie oddziały, ale zanim śnieg przykrył zmasakrowane demony, na plac boju wkroczył sam Sargeras, który zdołał przesłać do Azeroth swego avatara. Mroczny tytan wyzwał do walki Strażniczkę i chociaż zaklęcia Aegwynn były na wyczerpaniu, dziewczyna zdołała zebrać w sobie resztę mocy, posyłając w pana Legionu promień, który zgasił jego wewnętrzny ogień, przemieniając ciało w posąg. Aegwynn wiedziała jednak, że nawet martwe, ciało tytana może stanowić ogromne zagrożenie. Dlatego też ukryła je w dawnej świątyni Elune, spoczywającej od czasów Wojny Starożytnych na dnie oceanu, a wejście do kompleksu obłożyła potężnymi zaklęciami ochronnymi, uniemożliwiającymi wtargnięcie do wnętrza budowli wszystkim rozumnym rasom Azeroth.
Wygrana nad Sargerasem uczyniła z Aegwynn jedną z najbardziej poważanych osób w kręgach magików. Zaczęto określać ją tytułem Magna, nadawanym jedynie nielicznym, wielkim czarodziejom. Ogromny sukces przyczynił się jednak do pogorszenia już i tak złych stosunków Strażniczki z Zakonem, co doprowadziło do rozdzielenia przez Aegwynn obu instytucji. Chociaż bractwo wciąż z nią współpracowało, nie mogło już domagać się określonych zachowań, a jedynie prosić o jej przychylność. Ok. 100 lat po objęciu posady Strażnika, Aegwynn w bliżej nieokreślonych okolicznościach trafiła na Alunethę, niezwykle potężną różdżkę, przepełnioną magią tajemną. Czyniąc z niej swą ulubioną broń do walki z Legionem, Aegwynn nie rozstawała się z nią przez setki lat aż do momentu przekazania mocy Strażnika.
Mijały dziesiątki, a później i setki lat, a Aegwynn wciąż nie miała zamiaru ustąpić miejsca młodszym, odmawiając oddania mocy. Trwało to tak długo, że niektórzy zaczynali wątpić, czy Aegwynn jest na pewno imieniem, biorąc je za tytuł nadawany kolejnym Strażnikom. Magna nie przejmując się tym, korzystała z zaklęć odmładzających, sztucznie podtrzymując swoją młodość i nie dając Zakonowi cienia nadziei na powrót dawnych tradycji Tirisfalen. Mimo to członkowie bractwa starali się przemówić jej do rozsądku, tłumacząc, że rzucane przez nią uroki są bardzo niestabilne i mogą pozbawić ją sił nawet w środku walki, co stwarzało ryzyko bezpowrotnej utraty mocy Strażnika. Po wielu namowach, Aegwynn w końcu przystała na propozycję, ale zanim uradowani magowie przedstawili jej kandydatury, magini oznajmiła, że przekaże urząd swemu nienarodzonemu synowi. Wcześniej Strażniczka odwiedziła dwór Stormwind, gdzie spędziła noc z nadwornym magiem króla Landena Wrynna, Nielasem Aranem, zachodząc z nim w ciążę. Przez całe 9 miesięcy Aegwynn karmiła płód czystą magią, radując się z ponownego poniżenia reszty Zakonu. Żałowała jedynie, że nienarodzone dziecko było płci męskiej, gdyż kolejna Strażniczka byłaby dodatkowym ciosem dla Rady.
Aegwynn nazwała chłopca Medivh, co w języku elfów oznaczało Powiernika Tajemnic i oddała go na wychowanie Aranowi. Medivh miał szczęśliwe dzieciństwo, ale gdy zaczął dojrzewać, moc Strażnika go przytłoczyła. Jej gwałtowne przebudzenie doprowadziło do śmierci Nielasa i trwającej ponad 20 lat śpiączki chłopca. Medivh przebudził się już jako dorosły mężczyzna, ale nie miał czasu żałować straconych lat. Aegwynn uznała, że nadszedł jej czas i przekazała swemu synowi całą moc Strażnika wraz z urzędem. Magini przeżyła ogromny szok, gdy okazało się, że Medivh wykorzystał swe zdolności do sprowadzenia do Azeroth orków i rozpętania wojny, która mogła doprowadzić do upadku Wichrogródu i innych królestw. Udając się do Karazhanu, oczekiwała wyjaśnień od niesfornego potomka. Zamiast tego Medivh zaatakował ją, ujawniając, że pod powłoką jej syna ukrywał się Sargeras – władca Legionu, który po zabiciu jego ciała ukrył swego ducha w łonie Aegwynn, wypychając świadomość prawdziwego Medivha i tym samym przejmując moce Tirisfalen dla siebie. Magna próbowała powstrzymać potwora, ale nie mogła mierzyć się z mocami Strażnika. Medivh powalił matkę, wysysając z niej niemal całą energię magiczną. Przerażona Aegwynn sięgnęła do ostatnich zasobów magii, jakie zostały w jej ciele – do zaklęć odmładzających, przemieniając je w czar teleportacji, dzięki któremu uciekła od swego prześladowcy.
Lata później, gdy wojny z orkami były już tylko wspomnieniem, wciąż ukrywająca się i żyjąca na odludziu Aegwynn przeczuła rychły powrót Legionu. Wykorzystała zbieraną od lat magię do ożywienia prawdziwego Medivha, wolnego od spaczenia Sargerasa, polecając mu ostrzeżenie wschodnich królestw przed niebezpieczeństwem. Tym razem Strażnik nie zawiódł, nie tylko zbierając siły potrzebne do przegnania demonów, ale też doprowadzając do pokoju między ludźmi a orkami. Pomimo ogromnej klęski Płonącego Legionu, ciemne chmury ponownie zaczęły zbierać się nad Azeroth. Zarówno wśród ludzi jak i orków pojawiła się tajemnicza sekta próbująca skłócić ponownie Przymierze z Hordą. Władczyni Theramore, Jaina Proudmoore, próbując naprawić szkody, trafiła przypadkiem na samotnię Aegwynn, rozpoznając w starej pustelnicy legendarną Strażniczkę. Z początku niechętnie, magna zgodziła się wesprzeć młodą czarodziejkę w poszukiwaniach sprawcy zamieszania, po tym, jak rozpoznała naturę jego magii. Twórcą sekty był Zmodlor – pomniejszy demon, wypędzony przed wiekami przez Aegwynn. Kiedyś próbował przeprowadzić plugawy rytuał, biorąc w niewolę dzieci ze szkoły w Jortas. Tym razem powrócił, aby doprowadzić do wojny Przymierza z Hordą. Chociaż nie udało się całkowicie zażegnać konfliktu, Jaina z Aegwynn zdołały pokonać Zmodlora i powstrzymać dalsze zniszczenia. Magna planowała wrócić do swej samotni, ale w końcu zgodziła się na propozycję Jainy, zostając na Theramore jako jej doradczyni.
Po klęsce Legionu, Medivh był przekonany, że Strażnicy przestaną być potrzebni, ale nie pozwolił, żeby ich moc przepadła wraz z nim. W czasach, gdy dzielił ciało z Sargerasem, zdołał na chwilę wyrwać się spod jego kontroli i uwieść przebywającą w wieży półorczkę Garonę. Wynikiem krótkiego romansu był Med’an – hybryda człowieka, orka i draenei. Dzięki połączeniu trzech ras, chłopiec zyskał wrodzoną zdolność do opanowania różnych szkół magii – tajemnej, światła i żywiołów. Po latach przebywania w ukryciu pod okiem Meryla Winterstorma, dziedzic Medivha rozpoczął swe szkolenie. W międzyczasie Jaina, Aegwynn i Meryl zdecydowali się reaktywować Zakon Tirisfal, poszerzając zakres jego działań o zwalczanie tworów Starych Bogów i Młota Zmierzchu Cho’galla. W decydującej walce z przywódcą sekty, dawnym uczniem Gul’dana, ogrem Cho’gallem, Aegwynn wsparła swego wnuka, oddając swe życie i przelewając w niego całą swą energię życiową. Dzięki jej poświęceniu, Med’an zdołał pokonać ogra, grzebiąc go pod ruinami Ahn'Qiraj. Ciało Aegwynn złożono w krypcie pod Karazhanem, niedaleko mogiły jej syna. Nikt jednak nie wie, co kobieta zrobiła z Alunethą po tym, jak przestała być Strażniczką…
Autorem cyklu Zbrojownia WoWCenter.pl opowiadającego o legendarnych broniach, jakie gracze dzierżyć będą w World of Warcraft: Legion, jest Piotr "Ventas" Budak, polski kronikarz historii Warcrafta, autor Pradawnej Kroniki.