BlizzCon 2015 coraz bliżej - oto goodie bag!
Caritas, | Komentarze : 1
Pamiętacie Michele Morrow z poprzedniego BlizzConu? Dzięki tej przesympatycznej prezenterce dowiedzieliśmy się czegoś nowego o czymś, na co wszyscy czekamy
Michele na swoim kanale YouTube umieściła filmik, w którym pokazała co znajdzie się w tak zwanym "goodie bag" czyli zestawie gadżetów, który otrzymują szczęsliwi posiadacze biletów na BlizzCon.
"No i co z tego, przecież nie pojedziemy na Blizzcon, będziemy ogladać przez Wirtualny Bilet i na WoWCenter.pl! Nic tu po nas!"
Mamy nadzieję, że będziecie z nami, ale tym razem czeka na Was niespodzianka: posiadacze Wirtualnych Biletów w tym roku będą mogli kupić goodie bag przed BlizzConem i w trakcie tego wydarzenia cieszyć się nowymi zabawkami. Oczywiście kto pierwszy ten lepszy (mine! mine! mine!)
Obejrzyjcie film, który nagrała Michele:
Oto co znajdziecie w paczuszce:
Bilety trafią wkrótce do sprzedaży (very very soon!), ale już dziś wiemy, że wśród cyfrowych prezentów znajdzie się Murkidan, którego pokazywaliśmy Wam kilka dni temu.
Już za chwileczkę, już za momencik, te gadżety mogą być Wasze:
Cuda i cudeńka. Szykujcie się zatem na zakupy i pilnujcie naszej strony i fanpejdża - powiadomimy Was jak tylko Wirtualne Bilety trafią do sprzedaży! A co do goodie bag - powodzenia i obyście zdążyli przed wyczerpaniem zapasów!
Michele na swoim kanale YouTube umieściła filmik, w którym pokazała co znajdzie się w tak zwanym "goodie bag" czyli zestawie gadżetów, który otrzymują szczęsliwi posiadacze biletów na BlizzCon.
"No i co z tego, przecież nie pojedziemy na Blizzcon, będziemy ogladać przez Wirtualny Bilet i na WoWCenter.pl! Nic tu po nas!"
Mamy nadzieję, że będziecie z nami, ale tym razem czeka na Was niespodzianka: posiadacze Wirtualnych Biletów w tym roku będą mogli kupić goodie bag przed BlizzConem i w trakcie tego wydarzenia cieszyć się nowymi zabawkami. Oczywiście kto pierwszy ten lepszy (mine! mine! mine!)
Obejrzyjcie film, który nagrała Michele:
Oto co znajdziecie w paczuszce:
- okolicznościowa torba listonoszka z logiem imprezy;
- przypinka Murkidana;
- przywieszka do bagażu z logiem Hearthstone;
- nadmuchiwane ostrze psi ze Starcrafta;
- podkładka pod napoje z Overwatch;
- brelok do kluczy Diablo;
- losowa figurka Funko pop z Heroes of the Storm.
Bilety trafią wkrótce do sprzedaży (very very soon!), ale już dziś wiemy, że wśród cyfrowych prezentów znajdzie się Murkidan, którego pokazywaliśmy Wam kilka dni temu.
Już za chwileczkę, już za momencik, te gadżety mogą być Wasze:
Cuda i cudeńka. Szykujcie się zatem na zakupy i pilnujcie naszej strony i fanpejdża - powiadomimy Was jak tylko Wirtualne Bilety trafią do sprzedaży! A co do goodie bag - powodzenia i obyście zdążyli przed wyczerpaniem zapasów!
Zapowiedź nadchodzących wierzchowców i zwierzaków
Quass, | Komentarze : 102015 European Road to BlizzCon : Mistrzostwa Europy w Hearthstone
Temahemm, | Komentarze : 0Cytat z: Blizzard (źródło)
Najlepsi karciarze Europy wystawią na próbę swoje talie na jednym z największych tegorocznych wydarzeń e-sportowych Blizzarda, które odbędzie się już tej jesieni. „Droga na BlizzCon” 2015 zaliczy swój ostatni odcinek w hali widowiskowej 02 Arena w Pradze, gdzie w dniach 3 i 4 października odbędą się mistrzostwa Europy w Hearthstone.
Będzie o co walczyć, bo łączna pula nagród wyniesie 25 000 dolarów. To nie wszystko – czterech najlepszych graczy mistrzostw Europy w Hearthstone otrzyma szansę zmierzenia się z najlepszymi zawodnikami z innych części globu podczas mistrzostw świata, które odbędą się w listopadzie na Blizzconie.
________________________________________________________________________________________________
Oprócz epickich bitew w Hearthstone, na omawianym wydarzeniu odbędą się również europejskie finały regionalne w World of Warcraft oraz Heroes of the Storm. Z pewnością będzie to fantastyczny weekend wypełniony po brzegi e-sportowymi zmaganiami i innymi atrakcjami. Uczestnicy będą mieli okazję wypróbować nadchodzącą strzelankę drużynową Overwatch, podziwiać kostiumy, bawić się w konkursach, a także oglądać, jak ich ulubieni streamerzy radzą sobie w grach Blizzarda. Smakowity kąsek czeka również wielbicieli StarCrafta II – jedni z najlepszych europejskich graczy zmierzą się w Legacy of the Void.
Wkrótce pojawią się szczegółowe informacje na temat biletów na to wydarzenie. Jeśli nie możecie wybrać się do Pragi, otrzymacie możliwość śledzenia przebiegu turnieju za pośrednictwem internetowej transmisji na żywo – w najbliższych tygodniach poinformujemy, gdzie i na jakich warunkach będzie ona dostępna.
________________________________________________________________________________________________
Więcej informacji o mistrzostwach świata w Hearthstone znajdziecie na oficjalnej stronie gry.
BlizzCon powraca 6 i 7 listopada!
Quass, | Komentarze : 3Cytat z: Blizzard Entertainment (źródło)
Zostaliście wezwani do Południowej Kalifornii, aby wziąć udział w BlizzConie® 2015! Dziewiąta odsłona epickiego konwentu, będącego zarazem świętem wszystkich fanów produkcji Blizzarda, powraca do centrum konferencyjnego Anaheim Convention Center w piątek, 6 listopada i w sobotę, 7 listopada tego roku. Zbierzcie drużynę wspólnie z innymi członkami społeczności i przygotujcie się na dwa dni wypełnione po brzegi atrakcjami. Wśród nich znajdą się panele dyskusyjne z deweloperami, zabawa z najnowszymi grami Blizzarda, a także ekscytujące turnieje e-sportowe z udziałem czołówki profesjonalnych graczy z całego świata.
Bilety na BlizzCon 2015 trafią do sprzedaży w dwóch transzach: pierwsza w czwartek 16 kwietnia o 04:00 nad ranem czasu polskiego, zaś druga w sobotę 18 kwietnia o godzinie 19:00 czasu polskiego. Będzie je można nabyć za pośrednictwem internetowej usługi sprzedaży biletów Eventbrite (strona w j. angielskim), w cenie 199 USD za sztukę (do ceny mogą zostać doliczone odpowiednie opłaty i podatki). Więcej szczegółowych informacji na ten temat można znaleźć na stronie sprzedaży biletów na BlizzCon.
Ponadto po raz kolejny organizujemy specjalną kolację charytatywną na rzecz szpitala dziecięcego Children’s Hospital of Orange County (CHOC) (strona w j. angielskim), która odbędzie się przed rozpoczęciem konwentu. Goście będą mieli okazję porozmawiać z deweloperami, grafikami, przedstawicielami community teamów i innymi pracownikami Blizzarda. Liczba wejściówek uprawniających do uczestnictwa w tym szczególnym wydarzeniu będzie ograniczona. Więcej szczegółowych informacji na temat cen biletów i ich dostępności zostanie opublikowanych w późniejszym terminie.
Gracze, którzy nie będą w stanie zaszczycić nas swoją obecnością w Kalifornii, po raz kolejny mogą nabyć wirtualny bilet (BlizzCon Virtual Ticket) i obejrzeć na żywo w Internecie pełną transmisję z imprezy, podzieloną na wiele kanałów. Więcej szczegółów na temat wirtualnego biletu, w tym informacje o cenie, dostępności regionalnej i programie transmisji, podamy w późniejszym terminie.
Zapraszamy do zapoznania się z pełną treścią komunikatu prasowego oraz odwiedzenia strony sprzedaży biletów na BlizzCon, aby uzyskać więcej informacji. Zajrzyjcie również na stronę www.blizzcon2015.eventbrite.com (strona w j. angielskim) o odpowiednich porach w dniach 16 i 18 kwietnia, jeśli chcecie wykorzystać szansę na zdobycie biletów na imprezę.
Więcej informacji na temat: hoteli oraz wejściówek (w j. angielskim).
Do zobaczenia w Anaheim!
BlizzCon 2014: Jak to jest tam być - relacja z Anaheim
Kumbol, | Komentarze : 5
Smutno. Smutno było opuszczać słoneczną, wręcz parną Kalifornię już w niedzielę, 9-go listopada. Dwa cudowne, szalenie intensywne dni spędzone w mekce fanów Blizzard Entertainment łatwo nie wypadają z pamięci. Od rana do późnego wieczoru obcowanie z wszystkimi (teraz już) czterema uniwersami Zamieci, ultra-entuzjastycznymi hordami – w jak najlepszym tego słowa znaczeniu – geeków i plan obydwu dni wypełniony po brzegi. Byłem na BlizzConie 2014, a to moja osobista z niego relacja.
Ekscytacja przed takim wyjazdem to mało powiedziane. Po wieloletnim zaszczycie relacjonowania konwentu Blizzarda dla najlepszej polskiej społeczności WoWCenter.pl z domowego zacisza nareszcie pojawiła się możliwość uczestniczenia w BlizzConie w bezsprzecznie najlepszy ze sposobów. Każdy z Was patrząc na fotorelacje czy oglądając oficjalny stream pewnie nie raz wyobrażał sobie, jak fajnie byłoby kiedyś znaleźć się tam na miejscu – w Anaheim Convention Center, w kalifornijskim mieście Anaheim, niespełna godzinę jazdy highwayem od Los Angeles. Zaprawdę, jest dokładnie tak fajnie, jak można to sobie wyobrazić, a nawet jeszcze lepiej.
Myszko Miki, to nie twoja impreza
Jedną z zaskakujących dla mnie rzeczy było to, w jak niewielkim stopniu, czy wręcz wcale, po wjeździe do Anaheim nie dało się poznać, że oto rusza BlizzCon 2014 – jedna z najważniejszych imprez gamingowych świata. Być może spodziewałem się tego, do czego przywykliśmy w kraju – wszechobecnych billboardów, banerów, proporców i plakatów, które gwałcą estetykę otoczenia. Amerykanie szanują swoją przestrzeń publiczną, przynajmniej w kurortowym mieście jakim jest Anaheim. Oddają ją przy okazji jednej, mocnej idei, wokół niej koncentrując przekaz. Mowa o Disneylandzie. To miasto stoi niemal wyłącznie markami Disneya – ulice myszki Miki, Downtown Disney, disneyowskie linie autobusowe, przystanki, kolejne przecznice, strefy w hotelach. Nie jest to w najmniejszym stopniu tak nachalne, jak może brzmieć, ale pokazuje kompleksowe podejście do kreacji wizerunku miasta. Kiedy jednak skręca się już w Convention Way, Disney wyparowuje z głowy.
Na upstrzonej cosplayowymi perełkami ulicy prowadzącej do centrum konwencyjnego gęstniał tłum rozradowanych fanów oczekujących na otwarcie drzwi. Nie można absolutnie nikomu z nich odmówić szczerej i czystej pasji, jaką żywią wobec produktów Zamieci. Tam nie było przypadkowych osób. Każdego ściągnęła do Anaheim afekcja do produktów Blizzarda. Nie sposób nie uśmiechnąć się szeroko na widok Pidżamatura, człowieka-czołgu oblężniczego czy przechodzących nieopodal członków gildii Method noszących dumnie tshirty z gildyjnymi barwami. Wtedy po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, gdzie tak naprawdę jestem i przebiegł mnie spazm najwspanialszej pozytywnej emocji, jaką można poczuć.
To się dzieje naprawdę
Smyknęliśmy wraz z grupką przedstawicieli innych stron fanowskich i naszymi europejskimi aniołami stróżami z Blizzarda – Samuelem i Mirko – bocznym wejściem prasowym do środka Convention Center. Drastyczna różnica temperatur względem upału na zewnątrz była lekkim szokiem, ale emocje szybko pomogły w aklimatyzacji do klimatyzacji. Kiedy weszliśmy z lobby do hal wystawowych, każdy już totalnie odpłynął: byliśmy tam, na BlizzConie! Na lewo pusta, wypełniona krzesełkami Hala D ze sceną główną, na prawo ciągnący się, zdawałoby się w nieskończoność, pas atrakcji i stoisk w ramach kolejnych hal. Na wprost zaś tajemnicza, ogromna strefa z wyłączonymi komputerami, niezaznaczona nawet na oficjalnej mapce. Pracownicy Blizzarda z pokerowymi twarzami stali przy ogradzających ja barierkach pilnując, by żaden wścibski dziennikarz nie wyjawił tego, co dopiero za godzinę miał przedstawić Chris Metzen. Śpieszno udaliśmy się na lewo zająć miejsca tuż przy scenie w strefie dla prasy. I czekaliśmy…
Wiadomo było z góry, że ten BlizzCon z perspektywy wyłącznie gracza World of Warcraft nie będzie „tym ciekawszym” – cykl produkcyjny dodatków, pomimo wyraźnych chęci Blizzarda, wciąż trwa raczej dwa lata niż rok. Także z czysto marketingowego punktu widzenia nielogiczne byłoby zapowiadanie kolejnego rozszerzenia na 6 dni przed premierą wcześniejszego. Teoretycznie więc mogło nie być przesadnie ekscytująco. Oczywiście pogłoski, analizy, odkrycia rejestracji znaków handlowych, grube przecieki i cały „rumor mill” trwały przed BlizzConem w najlepsze. Także i ja miałem swoje przewidywania – spodziewałem się oczywiście Legacy of the Void (punkt), 120-kartowego dodatku do Hearthstone (punkt), zwiastuna filmu Warcraft (pół punktu) i nowej gry – co było dla mnie już absolutnie jasne po upublicznieniu harmonogramu z wielką luką po ceremonii otwarcia, taką akurat na panel. Historycznie zaś najważniejsze z ogłoszeń ceremonii było szerzej prezentowane właśnie na pierwszym panelu.
Takie nastawienie + widok wyłączonej, nieobrandowanej strefy demo sprawiły oczywiście, że stopień podjarania sięgał zenitu. Do pieca dokładał Geoff Keighley w pre-show mówiąc o niespodziankach i bogatej w nowości ceremonii. Czapki z głów przed tym, kto jest w stanie obronić się przed euforią dwudziestotysięcznego tłumu słyszącego podobne teksty – ja się jej poddałem. Słuchałem z szacunkiem, jak Mike Morhaime dojrzale odnosi się do afery Gamersgate, wiwatowałem na widok Zaginionych Wikingów przy zwiastunie Heroesów, śmiałem się jak dziecko do piosenki o goblinach i gnomach, i z przejęciem oglądałem epicki zwiastun ostatniej części StarCraftowej trylogii. Akustyki hali i ultramocnego basu trailerów internetowy stream nie oddaje w najmniejszym stopniu. „My life for Aiur” wyciskało tam łzy nie tylko samym patosem sceny, ale też tumultem publiczności i doskonałym udźwiękowieniem bądź co bądź zwykłej (?) wystawowej hali.
Przestań trollować, Chris!
Kiedy Chris Metzen wyszedł na scenę, początkowo spodziewałem się Warcraftowych, rocznicowych wspominek. Ale chwila, Chrisowi trzęsą się ręce, w których trzyma mikrofon. Chociaż zawsze bywał nabuzowany, takie coś się nie zdarzało. Serce wiedziało już, co się szykuje (i chciało wyskoczyć), kiedy mózg przetrawiał obliczenia Chrisa o ostatnim nowym świecie ogłoszonym 17 lat temu. Od tego zdania na sali panowała już permanentna wrzawa (kolejna rzecz, której na streamie nie uświadczycie) – ludzie krzyczeli „new IP!!”, „stop trolling!”, jęczeli i piszczeli rozemocjonowani, zganiając Metzena ze sceny. Nie trollował.
Od pierwszych kadrów cinematica Overwatch w Hali D zapanowała cisza. Wszyscy w skupieniu chłonęli każdy szczegół filmiku przedstawiającego pierwszą całkowicie nową markę Blizzard Entertainment od 17 lat. „Do zobaczenia po drugiej stronie.” Kiedy sala wybuchła po długim, bajecznym (skojarzenia z Pixarem są oczywiste) filmiku, Metzen zaprosił na scenę człowieka, który od bardzo, bardzo dawna nie pokazywał się w mediach. Jako Tigole pożegnał się ze społecznością w grudniu 2009 roku (!), ogłaszając przejście z pozycji głównego projektanta World of Warcraft do załogi pracującej nad MMO nowej generacji. Jeffrey Kaplan to człowiek w znacznej mierze odpowiedzialny za gigantyczny sukces World of Warcraft, jeden z ojców tego projektu. Teraz, nareszcie, po pięciu latach skrywania się w kazamatach studia w Irvine wraca jako reżyser gry Overwatch.
Niepewność względem nowego projektu Blizzarda ulotniła się tak prędko, jak się pojawiła, za sprawą świetnego zwiastuna pokazującego faktyczną rozgrywkę. Jakże smaczną wisienką na torcie było potwierdzenie, że dopiero co ogłoszony tytuł można już zagrać tam na miejscu, na BlizzConie. Tak zakończyła się ceremonia otwarcia, a wszyscy wokoło tylko patrzyli po sobie powtarzając wykrzyknienia w rodzaju „wow”, „f…”, „oh my God”. Być akurat na tym BlizzConie, na którym firma zapowiada pierwsze nowe uniwersum od niemal dwóch dekad to, mówię Wam, cholernie fajna sprawa.
Ah jo, tyle wszystkiego!
Jak już wspominałem, grafik w Anaheim był niezwykle napięty – każdy odwiedzający atakowany jest ze wszystkich stron atrakcjami, stoiskami, scenami panelowymi, z których żadnej nie odmawia się z lekkim sercem. Przedstawiciele prasy i fansajtów mają dodatkowo zaplanowane bardzo konkretnie konferencje prasowe i wywiady odbywające się na drugim piętrze centrum. Pęd jest niesamowity, a na odpoczynek nie ma czasu, bo nie warto go w ten sposób tracić.
Tweetując, wysłuchałem dwóch najważniejszych paneli – Overwatch i filmu Warcraft. Ten drugi po raz kolejny pozostawił spory niedosyt, przede wszystkim ze względu na trwający brak publicznie dostępnego zwiastuna. Pod koniec pojawił się fajny smaczek – ekipa filmowców poprosiła publiczność zgromadzoną w Hali D o pomoc w nagraniach okrzyków wojsk Hordy i Przymierza. Sprzęt nagrywający pojawił się na scenie, mikrofony poszły w górę, a Chris Metzen i grający Orgrima Rob Kazinsky zagrzewali uczestników BlizzConu do zrywania gardeł w imię swoich frakcji i Azeroth. Takie pozyskiwanie materiału do filmu może wydawać się Wam zabawne, ale jest częstą praktyką – uskuteczniał ją np. Peter Jackson nagrywając na meczu krykieta na stadionie w Wellington okrzyki armii Isengardu i Mordoru.
Po panelu trzeba było pędzić na górę. Przeskok półtorej godziny do przodu, na notebooku zostawionym w centrum prasowym renderuje się zapis konferencji Overwatch z Metzenem i Kaplanem, a ja jadę nareszcie na trzecie piętro, gdzie mieści się między innymi… pełnowymiarowa sala kinowa (tak, Anaheim Convention Center jest naprawdę takie wielkie). Kolejki już nieco zelżały, za chwilę wejście – jestem tam, by zobaczyć jedną z rzeczy naprawdę ekskluzywnych, bo dostępnych wyłącznie dla oczu uczestników BlizzConu na miejscu. Rozszerzony teaser filmu Warcraft z Comic Con.
Jak wygląda film Warcraft
Gwardia i przerażające komunikaty tuż przed projekcją wybijają z głowy wszelkie myśli o nagrywaniu materiału. Musicie więc zdać się na moje subiektywne sprawozdanie. Na samym początku pojawia się reżyser Duncan Jones i mówi, że jest to spełnienie jego obietnicy z zeszłego roku, kiedy przyrzekł wrócić na BlizzCon z dużo większą porcją materiału. Mówi o nadchodzącym materiale, w którym postprodukcja jest jeszcze na stosunkowo wczesnym etapie. Zaprasza na teaser, po którym będzie miał jeszcze dla publiczności dodatkową niespodziankę.
Pojawia się ponownie Duncan Jones zapowiadając niespodziankę – 10-sekundowe statyczne ujęcie z bliska na twarz Durotana w namiocie. Ma stanowić pierwszy rzut oka na dużo bardziej finalne rezultaty postprodukcji i przekonać nas, jak wspaniale wyglądać mogą postaci orków. O mamo, mogą. Pierwsza myśl – to jest ucharakteryzowany aktor. Oczy, drobne ruchy mięśni twarzy, spokojny oddech – wszystko wyglądało hiperrealistycznie. Zapewniam Was, że nie widzieliście jeszcze w kinie fikcyjnej postaci zrealizowanej z taką szczegółowością.
Wgnieciony w ziemię pozostałem na miejscu, by rozkoszować się zwiastunami gier Blizzarda. Wszystko, łącznie materiałami z filmu Warcraft, było w tej specjalnie zaaranżowanej sali kinowej wyświetlane z dźwiękiem w systemie Dolby Atmos – najważniejszą różnicą są głośniki także nad widzem, na suficie, i ogólne gęstsze ich upakowanie. W Polsce system funkcjonuje póki co (poprawcie, jeśli się mylę) tylko w Katowickim Multikinie w sali Extreme. Efekty dookólne słychać zdecydowanie wyraźniej, a triki w stylu przelatującego nad głową potwora są naprawdę fajne. Film Warcraft będzie wspierał ten system, miejmy więc nadzieję, że znajdzie się on do marca 2016 roku w większej liczbie polskich kin.
Chcę już dołączyć do Overwatch!
Choć robiło się już dość późno, wciąż jeszcze nie zaliczyłem drugiej najważniejszej rzeczy – przetestowania nowych wersji gier Blizzarda, z Overwatch na czele. Szczęśliwie drugie piętro oferuje niemal pozbawione kolejek możliwości testów. Po krótkiej chwili wskoczyłem więc do jednej z drużyn i wiedziałem, że to będzie moja gra.
Overwatch jest super, już teraz. Zdarzają się bohaterowie OP – takim wydaje się Torbjorn z jego działkiem. Postawione w newralgicznym punkcie, dzięki swojej szybkostrzelności jest cholernie skuteczne. Zdarzają się kiepskie mapy – na Świątyni Anubisa jest na początku bardzo ciasne, pojedyncze przejście, które zawiewa dość kiepskim designem znanym z najgorszych map Battlefielda. Te rzeczy jednak są na tym etapie błahostką – miodność i takie zwyczajne „czucie” gry jest fenomenalne.
Każdy bohater reprezentuje unikalny pomysł na rozgrywkę, przez co wbrew pozorom jest ona już teraz niesamowicie głęboka i piekielnie zróżnicowana. Grafika jest świetna. To nadal stylistyka ponadczasowa, typowa dla Blizzarda, choć tym razem z a’la Pixarowym muśnięciem. W kilku sesjach grałem m.in. azjatyckim łucznikiem Hanzo – wspaniale zrealizowany łuk, trzeba brać korektę na dystans, ekstra wspinanie się po ścianach (które jest naprawdę płynne i ‘bezgliczowe’, a o to można się było martwić). Grałem także Żniwiarzem – ten typ to prawdziwy wymiatacz, choć z racji dzierżenia shotgunów raczej krótkodystansowy. Umiejętności teleportu używa się rzadko, ale strategicznie. Za to „ulti” pewnie będzie znerfowane, bo pozwala na prawdziwe żniwa wokoło.
Nowa gra Blizzarda to odważny krok w stronę niezbadanego jeszcze przez studio terytorium. Interfejs jest minimalistyczny, ale rozgrywka nawet i bez jakiegokolwiek samouczka bardzo łatwa do podjęcia. Wsiąka się po kilku minutach i nie chce się odrywać. Gameplay sprawia prawdziwą satysfakcję. Największą wtedy, kiedy Żniwiarz Kumbol zajmuje pierwsze miejsce w tabeli wśród przedstawicieli prasy, a najbardziej efekciarska z jego akcji ukazuje się oczom sojuszników jak i oponentów jako zagrywka meczu (tak, w tym przypadku też już jestem kupiony).
Esport wszędzie, wiec gram w Legacy of the Void
Drugi dzień to kolejne konferencje, gonitwa za autografami, dokładniejsze przemierzanie hal BlizzConu z iPhonem w roli rejestratora wszelkich konwentowych cudowności, finał poszczególnych turniejów eSportowych (scena StarCrafta II wyglądała oszałamiająco – trzy ekrany, dynamiczne tło w zależności od mapy – po prostu ŁAŁ!), wyścig po fanty ze sklepiku (prawdziwe śmigiem-migiem! Że co, że plakietka Press, to nie wypada? Guzik prawda!).
To także więcej grania. Zaginieni Wikingowie to StarCraft w Heroes of the Storm - wysoki APM wielce wskazany. A propos StarCrafta, kampania w Legacy of the Void powinna zadowolić wszystkich, których ulubionym kolorem jest niebieski. Energia psioniczna i protoskie odcienie biją po oczach w nowej kampanii, której jedną misję ukończyłem. Przeciwnikiem było terrańskie Shadow Corps, resztki sił Doktora Naruda. Widać drobne udoskonalenia graficzne – pojawiły się nowe animacje kursora przy wydawaniu komend, także Włócznia Aduna, nowe centrum dowodzenia, jest niezgorsza. Silnik gry zyskał możliwość szybkiego przechodzenia z poziomu rozgrywki do cutscenki i z powrotem – w misji po naładowaniu można było zlecić bombardowanie wskazanego terenu bronią ze statku protossów znajdującego się na orbicie. Wskazujemy obszar, kamera wzbija się w górę i niezwykle płynnie przechodzi do szczegółowej animacji na silniku gry, w której widzimy statek odpalający pocisk. Wraz z nim wracamy na powierzchnię planety, z powrotem do widoku mapy, by ujrzeć, jak niszczy wraże struktury. Nie mogę się doczekać, by zobaczyć w ostatniej kampanii StarCrafta II więcej tego rodzaju efekciarskich wstawek.
Bum, i koniec
Metallica zarządziła na zakończenie BlizzConu, zajmując scenę po nieco przydługim występie (teraz już tylko) ETC. Energia Jamesa Hetfielda i pozostałych członków zespołu udzieliła się absolutnie wszystkim – mało kto pozostał na krześle, chyba że na stojąco. Zespół długo bisował i dał z siebie 110%. Godne, bardzo godne zamknięcie epickiego BlizzConu, chyba najlepsze jak do tej pory, a to nawet nie jest moja muzyka.
Smutno więc było już kilka godzin po takim mocnym uderzeniu, kiedy w uszach wciąż huczało, pakować się w samochód na lotnisko LAX. Nie wydaje mi się, bym kiedykolwiek przeżył bardziej intensywny weekend, i to na drugim końcu świata. Do tego tak bezwzględnie, bezdyskusyjnie niezapomniany. Wspomnieniami będę się pewnie karmił co najmniej najbliższy rok, a Blizzard w tym czasie będzie wyrabiał, wypiekał i dekorował swoje wszystkie dzieła. O Overwatch będzie tylko głośniej (beta w 2015!), Heroes of the Storm dopiero się rozkręca, StarCrafta II czeka zwieńczenie trylogii, a przed Hearthstone złote czasy z nadchodzącym debiutem na Androidzie i iPhonie, dodatkiem i już szalenie popularną sceną eSportową. W kwestii większych nowości w Diablo III zapewne poczekamy do gamescomu, a w naszym World of Warcraft chyba na świeżość treści nie wypada nam jeszcze narzekać.
Jak mówił Jeff Kaplan, w Blizzardzie nastała nowa era. W istocie, jeszcze nigdy nie działo się tam tak wiele. Cieszę się, że mogłem uczestniczyć osobiście w wydarzeniu, które jak w soczewce skupia pasję zarówno twórców jak i fanów ich pracy. BlizzCon to nie konwent, to stan umysłu. Mój w nim pozostanie jeszcze długo.
Ekscytacja przed takim wyjazdem to mało powiedziane. Po wieloletnim zaszczycie relacjonowania konwentu Blizzarda dla najlepszej polskiej społeczności WoWCenter.pl z domowego zacisza nareszcie pojawiła się możliwość uczestniczenia w BlizzConie w bezsprzecznie najlepszy ze sposobów. Każdy z Was patrząc na fotorelacje czy oglądając oficjalny stream pewnie nie raz wyobrażał sobie, jak fajnie byłoby kiedyś znaleźć się tam na miejscu – w Anaheim Convention Center, w kalifornijskim mieście Anaheim, niespełna godzinę jazdy highwayem od Los Angeles. Zaprawdę, jest dokładnie tak fajnie, jak można to sobie wyobrazić, a nawet jeszcze lepiej.
Myszko Miki, to nie twoja impreza
Jedną z zaskakujących dla mnie rzeczy było to, w jak niewielkim stopniu, czy wręcz wcale, po wjeździe do Anaheim nie dało się poznać, że oto rusza BlizzCon 2014 – jedna z najważniejszych imprez gamingowych świata. Być może spodziewałem się tego, do czego przywykliśmy w kraju – wszechobecnych billboardów, banerów, proporców i plakatów, które gwałcą estetykę otoczenia. Amerykanie szanują swoją przestrzeń publiczną, przynajmniej w kurortowym mieście jakim jest Anaheim. Oddają ją przy okazji jednej, mocnej idei, wokół niej koncentrując przekaz. Mowa o Disneylandzie. To miasto stoi niemal wyłącznie markami Disneya – ulice myszki Miki, Downtown Disney, disneyowskie linie autobusowe, przystanki, kolejne przecznice, strefy w hotelach. Nie jest to w najmniejszym stopniu tak nachalne, jak może brzmieć, ale pokazuje kompleksowe podejście do kreacji wizerunku miasta. Kiedy jednak skręca się już w Convention Way, Disney wyparowuje z głowy.
Na upstrzonej cosplayowymi perełkami ulicy prowadzącej do centrum konwencyjnego gęstniał tłum rozradowanych fanów oczekujących na otwarcie drzwi. Nie można absolutnie nikomu z nich odmówić szczerej i czystej pasji, jaką żywią wobec produktów Zamieci. Tam nie było przypadkowych osób. Każdego ściągnęła do Anaheim afekcja do produktów Blizzarda. Nie sposób nie uśmiechnąć się szeroko na widok Pidżamatura, człowieka-czołgu oblężniczego czy przechodzących nieopodal członków gildii Method noszących dumnie tshirty z gildyjnymi barwami. Wtedy po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, gdzie tak naprawdę jestem i przebiegł mnie spazm najwspanialszej pozytywnej emocji, jaką można poczuć.
Wszystko na miejscu - wchodzimy! #BlizzCon pic.twitter.com/WEANNhhWTt
— Jakub Misiura (@kumbol) November 7, 2014
To się dzieje naprawdę
Smyknęliśmy wraz z grupką przedstawicieli innych stron fanowskich i naszymi europejskimi aniołami stróżami z Blizzarda – Samuelem i Mirko – bocznym wejściem prasowym do środka Convention Center. Drastyczna różnica temperatur względem upału na zewnątrz była lekkim szokiem, ale emocje szybko pomogły w aklimatyzacji do klimatyzacji. Kiedy weszliśmy z lobby do hal wystawowych, każdy już totalnie odpłynął: byliśmy tam, na BlizzConie! Na lewo pusta, wypełniona krzesełkami Hala D ze sceną główną, na prawo ciągnący się, zdawałoby się w nieskończoność, pas atrakcji i stoisk w ramach kolejnych hal. Na wprost zaś tajemnicza, ogromna strefa z wyłączonymi komputerami, niezaznaczona nawet na oficjalnej mapce. Pracownicy Blizzarda z pokerowymi twarzami stali przy ogradzających ja barierkach pilnując, by żaden wścibski dziennikarz nie wyjawił tego, co dopiero za godzinę miał przedstawić Chris Metzen. Śpieszno udaliśmy się na lewo zająć miejsca tuż przy scenie w strefie dla prasy. I czekaliśmy…
Wiadomo było z góry, że ten BlizzCon z perspektywy wyłącznie gracza World of Warcraft nie będzie „tym ciekawszym” – cykl produkcyjny dodatków, pomimo wyraźnych chęci Blizzarda, wciąż trwa raczej dwa lata niż rok. Także z czysto marketingowego punktu widzenia nielogiczne byłoby zapowiadanie kolejnego rozszerzenia na 6 dni przed premierą wcześniejszego. Teoretycznie więc mogło nie być przesadnie ekscytująco. Oczywiście pogłoski, analizy, odkrycia rejestracji znaków handlowych, grube przecieki i cały „rumor mill” trwały przed BlizzConem w najlepsze. Także i ja miałem swoje przewidywania – spodziewałem się oczywiście Legacy of the Void (punkt), 120-kartowego dodatku do Hearthstone (punkt), zwiastuna filmu Warcraft (pół punktu) i nowej gry – co było dla mnie już absolutnie jasne po upublicznieniu harmonogramu z wielką luką po ceremonii otwarcia, taką akurat na panel. Historycznie zaś najważniejsze z ogłoszeń ceremonii było szerzej prezentowane właśnie na pierwszym panelu.
Takie nastawienie + widok wyłączonej, nieobrandowanej strefy demo sprawiły oczywiście, że stopień podjarania sięgał zenitu. Do pieca dokładał Geoff Keighley w pre-show mówiąc o niespodziankach i bogatej w nowości ceremonii. Czapki z głów przed tym, kto jest w stanie obronić się przed euforią dwudziestotysięcznego tłumu słyszącego podobne teksty – ja się jej poddałem. Słuchałem z szacunkiem, jak Mike Morhaime dojrzale odnosi się do afery Gamersgate, wiwatowałem na widok Zaginionych Wikingów przy zwiastunie Heroesów, śmiałem się jak dziecko do piosenki o goblinach i gnomach, i z przejęciem oglądałem epicki zwiastun ostatniej części StarCraftowej trylogii. Akustyki hali i ultramocnego basu trailerów internetowy stream nie oddaje w najmniejszym stopniu. „My life for Aiur” wyciskało tam łzy nie tylko samym patosem sceny, ale też tumultem publiczności i doskonałym udźwiękowieniem bądź co bądź zwykłej (?) wystawowej hali.
Przestań trollować, Chris!
Kiedy Chris Metzen wyszedł na scenę, początkowo spodziewałem się Warcraftowych, rocznicowych wspominek. Ale chwila, Chrisowi trzęsą się ręce, w których trzyma mikrofon. Chociaż zawsze bywał nabuzowany, takie coś się nie zdarzało. Serce wiedziało już, co się szykuje (i chciało wyskoczyć), kiedy mózg przetrawiał obliczenia Chrisa o ostatnim nowym świecie ogłoszonym 17 lat temu. Od tego zdania na sali panowała już permanentna wrzawa (kolejna rzecz, której na streamie nie uświadczycie) – ludzie krzyczeli „new IP!!”, „stop trolling!”, jęczeli i piszczeli rozemocjonowani, zganiając Metzena ze sceny. Nie trollował.
Dobry Boże. 17 lat od ostatniej nowej marki. To stało naprawdę. #BlizzCon #Overwatch pic.twitter.com/aviVJXcZEI
— Jakub Misiura (@kumbol) November 7, 2014
Od pierwszych kadrów cinematica Overwatch w Hali D zapanowała cisza. Wszyscy w skupieniu chłonęli każdy szczegół filmiku przedstawiającego pierwszą całkowicie nową markę Blizzard Entertainment od 17 lat. „Do zobaczenia po drugiej stronie.” Kiedy sala wybuchła po długim, bajecznym (skojarzenia z Pixarem są oczywiste) filmiku, Metzen zaprosił na scenę człowieka, który od bardzo, bardzo dawna nie pokazywał się w mediach. Jako Tigole pożegnał się ze społecznością w grudniu 2009 roku (!), ogłaszając przejście z pozycji głównego projektanta World of Warcraft do załogi pracującej nad MMO nowej generacji. Jeffrey Kaplan to człowiek w znacznej mierze odpowiedzialny za gigantyczny sukces World of Warcraft, jeden z ojców tego projektu. Teraz, nareszcie, po pięciu latach skrywania się w kazamatach studia w Irvine wraca jako reżyser gry Overwatch.
Niepewność względem nowego projektu Blizzarda ulotniła się tak prędko, jak się pojawiła, za sprawą świetnego zwiastuna pokazującego faktyczną rozgrywkę. Jakże smaczną wisienką na torcie było potwierdzenie, że dopiero co ogłoszony tytuł można już zagrać tam na miejscu, na BlizzConie. Tak zakończyła się ceremonia otwarcia, a wszyscy wokoło tylko patrzyli po sobie powtarzając wykrzyknienia w rodzaju „wow”, „f…”, „oh my God”. Być akurat na tym BlizzConie, na którym firma zapowiada pierwsze nowe uniwersum od niemal dwóch dekad to, mówię Wam, cholernie fajna sprawa.
Ah jo, tyle wszystkiego!
Jak już wspominałem, grafik w Anaheim był niezwykle napięty – każdy odwiedzający atakowany jest ze wszystkich stron atrakcjami, stoiskami, scenami panelowymi, z których żadnej nie odmawia się z lekkim sercem. Przedstawiciele prasy i fansajtów mają dodatkowo zaplanowane bardzo konkretnie konferencje prasowe i wywiady odbywające się na drugim piętrze centrum. Pęd jest niesamowity, a na odpoczynek nie ma czasu, bo nie warto go w ten sposób tracić.
Nareszcie mięsiste konkrety z panelu o filmie #Warcraft - wizualizacje postaci! #BlizzCon pic.twitter.com/9YOPipB4Oa
— Jakub Misiura (@kumbol) November 7, 2014
Tweetując, wysłuchałem dwóch najważniejszych paneli – Overwatch i filmu Warcraft. Ten drugi po raz kolejny pozostawił spory niedosyt, przede wszystkim ze względu na trwający brak publicznie dostępnego zwiastuna. Pod koniec pojawił się fajny smaczek – ekipa filmowców poprosiła publiczność zgromadzoną w Hali D o pomoc w nagraniach okrzyków wojsk Hordy i Przymierza. Sprzęt nagrywający pojawił się na scenie, mikrofony poszły w górę, a Chris Metzen i grający Orgrima Rob Kazinsky zagrzewali uczestników BlizzConu do zrywania gardeł w imię swoich frakcji i Azeroth. Takie pozyskiwanie materiału do filmu może wydawać się Wam zabawne, ale jest częstą praktyką – uskuteczniał ją np. Peter Jackson nagrywając na meczu krykieta na stadionie w Wellington okrzyki armii Isengardu i Mordoru.
Po panelu trzeba było pędzić na górę. Przeskok półtorej godziny do przodu, na notebooku zostawionym w centrum prasowym renderuje się zapis konferencji Overwatch z Metzenem i Kaplanem, a ja jadę nareszcie na trzecie piętro, gdzie mieści się między innymi… pełnowymiarowa sala kinowa (tak, Anaheim Convention Center jest naprawdę takie wielkie). Kolejki już nieco zelżały, za chwilę wejście – jestem tam, by zobaczyć jedną z rzeczy naprawdę ekskluzywnych, bo dostępnych wyłącznie dla oczu uczestników BlizzConu na miejscu. Rozszerzony teaser filmu Warcraft z Comic Con.
Jak wygląda film Warcraft
Gwardia i przerażające komunikaty tuż przed projekcją wybijają z głowy wszelkie myśli o nagrywaniu materiału. Musicie więc zdać się na moje subiektywne sprawozdanie. Na samym początku pojawia się reżyser Duncan Jones i mówi, że jest to spełnienie jego obietnicy z zeszłego roku, kiedy przyrzekł wrócić na BlizzCon z dużo większą porcją materiału. Mówi o nadchodzącym materiale, w którym postprodukcja jest jeszcze na stosunkowo wczesnym etapie. Zaprasza na teaser, po którym będzie miał jeszcze dla publiczności dodatkową niespodziankę.
Teaser otwierają logotypy w ciemnoniebieskiej tonacji – Universal Pictures, Legendary i Blizzarda. Super-patetyczna, epicka muzyka (choć z pewnością niepochodząca z filmu) rozlega się w tym samym momencie, kiedy ukazuje się zapierający dech w piersiach kadr ze Stormwind z lotu ptaka. (Słychać idące po sali „ooooooohhhhhh”; ja już jestem kupiony). Widzimy zbrojownie z orężem Przymierza i salę tronową, na której siedzi król Llane – tron wygląda jak żywcem przeniesiony z World of Warcraft, oczywiście na filmowym poziomie szczegółowości. „Spędziłem więcej czasu chroniąc Króla, niż własnego syna. Czy to czyni mnie lojalnym… czy głupcem?” Kilka bliskich ujęć na poważną twarz Lothara.
Sceneria zmienia się, jesteśmy na Draenorze – w oddali widać orkową wieżę z czerwoną płachtą jako dachem – kolejna rzecz wyglądająca na żywcem zaczerpniętą z gry (np. z Barrens). Widzimy przemieszczające się orkowe wojska z Durotanem na czele – orkowie mają proporcje dość podobne do ich nowszych prerenderowanych wcieleń – a więc takie jak ork z intra Mists of Pandaria i wodzowie z Warlords of Draenor. Widzimy następnie Durotana i będącą w ciąży Drakę w namiocie. „Poprowadziłem tysiące wojów do bitwy, lecz wzdragam się przed ojcostwem. Czyni mnie to przywódcą, czy też tchórzem?”
Pojawia się dłuższe, bardzo plastyczne ujęcie spod wody z tonącą postacią o sylwetce orka. „Niektórzy w śmierci widzą głębszy sens, lecz kiedy spotyka najbliższych, trudno dopatrzyć się weń czegoś dobrego.” Lothar, w leśno-trawiastej scenerii, bada plamę czarnej, zapewne orkowej krwi. Następnie widzimy orków uchylających wrota wielkiej drewnianej bramy (ekstremalnie podobnej do tej z pierwszego zwiastuna World of Warcraft). „Nasze nadzieje legły w gruzach, nie ma już powrotu. Czy wojna to jedyne wyjście?”
Rozpoczyna się batalistyczna sekwencja z nacierającymi na siebie armiami ludzi i orków. Przeskok gdzieś w purpurowe przestworza i widok, a jakże, na latający Dalaran i elfy z płomiennie świecącymi oczami. Następnie jedna z postaci przechadza się po miejscu, którym prawdopodobnie jest Great Forge z Ironforge, widzimy sekundowy rzut oka na dość karykaturalną postać krasnoluda, bardzo przygarbioną; mocno różniącą się od wizji krasnoludów Petera Jacksona. Krasnolud trzymał strzelbę wyglądającą identycznie jak ta z intro World of Warcraft. Przeskok na pikującego jeźdźca gryfów (pikującego na świetnie wyglądającym gryfie, dodajmy), Khadgar/Medivh rzuca czar w stronę widza, kilka szybkich ujęć walczących ludzi i orków. Potężne bębny i logo filmu Warcraft. Koniec.
Zwiastun filmu #Warcraft wgniata w ziemię w kinie z Dolby Atmos. Uber-klimatyczny, ciary *.* #BlizzCon pic.twitter.com/g6BpgkwVKH
— Jakub Misiura (@kumbol) November 8, 2014
Pojawia się ponownie Duncan Jones zapowiadając niespodziankę – 10-sekundowe statyczne ujęcie z bliska na twarz Durotana w namiocie. Ma stanowić pierwszy rzut oka na dużo bardziej finalne rezultaty postprodukcji i przekonać nas, jak wspaniale wyglądać mogą postaci orków. O mamo, mogą. Pierwsza myśl – to jest ucharakteryzowany aktor. Oczy, drobne ruchy mięśni twarzy, spokojny oddech – wszystko wyglądało hiperrealistycznie. Zapewniam Was, że nie widzieliście jeszcze w kinie fikcyjnej postaci zrealizowanej z taką szczegółowością.
Wgnieciony w ziemię pozostałem na miejscu, by rozkoszować się zwiastunami gier Blizzarda. Wszystko, łącznie materiałami z filmu Warcraft, było w tej specjalnie zaaranżowanej sali kinowej wyświetlane z dźwiękiem w systemie Dolby Atmos – najważniejszą różnicą są głośniki także nad widzem, na suficie, i ogólne gęstsze ich upakowanie. W Polsce system funkcjonuje póki co (poprawcie, jeśli się mylę) tylko w Katowickim Multikinie w sali Extreme. Efekty dookólne słychać zdecydowanie wyraźniej, a triki w stylu przelatującego nad głową potwora są naprawdę fajne. Film Warcraft będzie wspierał ten system, miejmy więc nadzieję, że znajdzie się on do marca 2016 roku w większej liczbie polskich kin.
Bad-ass. #BlizzCon2014 #BlizzCon pic.twitter.com/jcDiYcE5CL
— Jakub Misiura (@kumbol) November 9, 2014
Chcę już dołączyć do Overwatch!
Choć robiło się już dość późno, wciąż jeszcze nie zaliczyłem drugiej najważniejszej rzeczy – przetestowania nowych wersji gier Blizzarda, z Overwatch na czele. Szczęśliwie drugie piętro oferuje niemal pozbawione kolejek możliwości testów. Po krótkiej chwili wskoczyłem więc do jednej z drużyn i wiedziałem, że to będzie moja gra.
Overwatch jest super, już teraz. Zdarzają się bohaterowie OP – takim wydaje się Torbjorn z jego działkiem. Postawione w newralgicznym punkcie, dzięki swojej szybkostrzelności jest cholernie skuteczne. Zdarzają się kiepskie mapy – na Świątyni Anubisa jest na początku bardzo ciasne, pojedyncze przejście, które zawiewa dość kiepskim designem znanym z najgorszych map Battlefielda. Te rzeczy jednak są na tym etapie błahostką – miodność i takie zwyczajne „czucie” gry jest fenomenalne.
Każdy bohater reprezentuje unikalny pomysł na rozgrywkę, przez co wbrew pozorom jest ona już teraz niesamowicie głęboka i piekielnie zróżnicowana. Grafika jest świetna. To nadal stylistyka ponadczasowa, typowa dla Blizzarda, choć tym razem z a’la Pixarowym muśnięciem. W kilku sesjach grałem m.in. azjatyckim łucznikiem Hanzo – wspaniale zrealizowany łuk, trzeba brać korektę na dystans, ekstra wspinanie się po ścianach (które jest naprawdę płynne i ‘bezgliczowe’, a o to można się było martwić). Grałem także Żniwiarzem – ten typ to prawdziwy wymiatacz, choć z racji dzierżenia shotgunów raczej krótkodystansowy. Umiejętności teleportu używa się rzadko, ale strategicznie. Za to „ulti” pewnie będzie znerfowane, bo pozwala na prawdziwe żniwa wokoło.
Nowa gra Blizzarda to odważny krok w stronę niezbadanego jeszcze przez studio terytorium. Interfejs jest minimalistyczny, ale rozgrywka nawet i bez jakiegokolwiek samouczka bardzo łatwa do podjęcia. Wsiąka się po kilku minutach i nie chce się odrywać. Gameplay sprawia prawdziwą satysfakcję. Największą wtedy, kiedy Żniwiarz Kumbol zajmuje pierwsze miejsce w tabeli wśród przedstawicieli prasy, a najbardziej efekciarska z jego akcji ukazuje się oczom sojuszników jak i oponentów jako zagrywka meczu (tak, w tym przypadku też już jestem kupiony).
Esport wszędzie, wiec gram w Legacy of the Void
Drugi dzień to kolejne konferencje, gonitwa za autografami, dokładniejsze przemierzanie hal BlizzConu z iPhonem w roli rejestratora wszelkich konwentowych cudowności, finał poszczególnych turniejów eSportowych (scena StarCrafta II wyglądała oszałamiająco – trzy ekrany, dynamiczne tło w zależności od mapy – po prostu ŁAŁ!), wyścig po fanty ze sklepiku (prawdziwe śmigiem-migiem! Że co, że plakietka Press, to nie wypada? Guzik prawda!).
To także więcej grania. Zaginieni Wikingowie to StarCraft w Heroes of the Storm - wysoki APM wielce wskazany. A propos StarCrafta, kampania w Legacy of the Void powinna zadowolić wszystkich, których ulubionym kolorem jest niebieski. Energia psioniczna i protoskie odcienie biją po oczach w nowej kampanii, której jedną misję ukończyłem. Przeciwnikiem było terrańskie Shadow Corps, resztki sił Doktora Naruda. Widać drobne udoskonalenia graficzne – pojawiły się nowe animacje kursora przy wydawaniu komend, także Włócznia Aduna, nowe centrum dowodzenia, jest niezgorsza. Silnik gry zyskał możliwość szybkiego przechodzenia z poziomu rozgrywki do cutscenki i z powrotem – w misji po naładowaniu można było zlecić bombardowanie wskazanego terenu bronią ze statku protossów znajdującego się na orbicie. Wskazujemy obszar, kamera wzbija się w górę i niezwykle płynnie przechodzi do szczegółowej animacji na silniku gry, w której widzimy statek odpalający pocisk. Wraz z nim wracamy na powierzchnię planety, z powrotem do widoku mapy, by ujrzeć, jak niszczy wraże struktury. Nie mogę się doczekać, by zobaczyć w ostatniej kampanii StarCrafta II więcej tego rodzaju efekciarskich wstawek.
Bum, i koniec
Metallica zarządziła na zakończenie BlizzConu, zajmując scenę po nieco przydługim występie (teraz już tylko) ETC. Energia Jamesa Hetfielda i pozostałych członków zespołu udzieliła się absolutnie wszystkim – mało kto pozostał na krześle, chyba że na stojąco. Zespół długo bisował i dał z siebie 110%. Godne, bardzo godne zamknięcie epickiego BlizzConu, chyba najlepsze jak do tej pory, a to nawet nie jest moja muzyka.
Smutno więc było już kilka godzin po takim mocnym uderzeniu, kiedy w uszach wciąż huczało, pakować się w samochód na lotnisko LAX. Nie wydaje mi się, bym kiedykolwiek przeżył bardziej intensywny weekend, i to na drugim końcu świata. Do tego tak bezwzględnie, bezdyskusyjnie niezapomniany. Wspomnieniami będę się pewnie karmił co najmniej najbliższy rok, a Blizzard w tym czasie będzie wyrabiał, wypiekał i dekorował swoje wszystkie dzieła. O Overwatch będzie tylko głośniej (beta w 2015!), Heroes of the Storm dopiero się rozkręca, StarCrafta II czeka zwieńczenie trylogii, a przed Hearthstone złote czasy z nadchodzącym debiutem na Androidzie i iPhonie, dodatkiem i już szalenie popularną sceną eSportową. W kwestii większych nowości w Diablo III zapewne poczekamy do gamescomu, a w naszym World of Warcraft chyba na świeżość treści nie wypada nam jeszcze narzekać.
Jak mówił Jeff Kaplan, w Blizzardzie nastała nowa era. W istocie, jeszcze nigdy nie działo się tam tak wiele. Cieszę się, że mogłem uczestniczyć osobiście w wydarzeniu, które jak w soczewce skupia pasję zarówno twórców jak i fanów ich pracy. BlizzCon to nie konwent, to stan umysłu. Mój w nim pozostanie jeszcze długo.
Overwatch - konferencja prasowa na BlizzConie 2014
Kumbol, | Komentarze : 3
Jedną z najważniejszych i zarazem najfajniejszych rzeczy dla reprezentantów prasy czy stron fanowskich na BlizzConie - oprócz rzecz jasna samego faktu bycia tam, na miejscu - jest... drugie piętro. Tam, gdzie zwiedzający ani kamery wirtualnego biletu DirecTV nie zaglądają, bije serce światowych relacji portalowych, podcastowych, blogowych, radiowych i telewizyjnych. W obrębie centrum prasowego odbywają się rozliczne konferencje z deweloperami Blizzarda.
Miałem okazję uczestniczyć w dwóch z nich, z których nagrania od razu publikowaliśmy na naszym kanale YouTube. Dziś przyszedł czas na dokładniejsze podsumowanie pierwszej z nich. Nie byle jakiej, bo dotyczącej zupełnie nowej marki Blizzarda - Overwatch. Oto szerokie podsumowanie tego, co mieli do powiedzenia o nowej grze Zamieci jedni z najważniejszych ludzi studia - Chris Metzen i Jeff Kaplan.
Minuta 12:29 - pada prąd w Anaheim Convention Center. Mamy to na filmie :3
Miałem okazję uczestniczyć w dwóch z nich, z których nagrania od razu publikowaliśmy na naszym kanale YouTube. Dziś przyszedł czas na dokładniejsze podsumowanie pierwszej z nich. Nie byle jakiej, bo dotyczącej zupełnie nowej marki Blizzarda - Overwatch. Oto szerokie podsumowanie tego, co mieli do powiedzenia o nowej grze Zamieci jedni z najważniejszych ludzi studia - Chris Metzen i Jeff Kaplan.
Minuta 12:29 - pada prąd w Anaheim Convention Center. Mamy to na filmie :3
- W grze przede wszystkim chodzi o herosów i ich dynamiczną batalię w pięknym otoczeniu.
- Gry Blizzarda są dla wszystkich, Blizzard stara się zawrzeć w swoich grach reprezentację wszystkich ludzi. Kobiece postaci w grach Blizzarda nie muszą być „przeseksualizowane”, ma się nimi po prostu fajowo grać.
Nie wiadomo jeszcze, czy Overwatch ukaże się także na konsolach.
- Balans gry tego rodzaju to najfajniejsza część roboty. Wśród deweloperów Overwatch znajdują się weterani, którzy pracowali nad StarCraftem II czy World of Warcraft. Jeff ma wiarę, że jego ekipa dobrze wyważy postaci.
- Nie ustalono jeszcze modelu biznesowego Overwatch. Kiedy przyjdzie czas decyzji, Blizzard postawi na takie rozwiązanie, które będzie największą wartością dla graczy.
- „Byliście poddenerwowani przed ogłoszeniem nowej marki?"„O mój Boże, jeszcze jak!” Przez wiele lat World of Warcraft absolutnie zdominował firmę, rok zajęło im w ogóle pozbieranie się i wzięcie za pracę nad pierwszym dodatkiem. Kiedy ten gigantyczny projekt wreszcie jakoś się ustabilizował, mogli znaleźć czas, by pomyśleć nad innymi rzeczami. „Nigdzie nie przepadliśmy, ale teraz wróciliśmy.”Metzen uważa, że w dzisiejszym Blizzardzie jest tak wiele surowej energii, pasji i twórczego zapału jak nigdy przedtem. Jest też niezwykłe skupienie i docenianie mniejszych skalą projektów – jak Hearthstone. Fenomenalna ekipa utrzymuje World of Warcraft, ale teraz wokoło pojawiają się te iskierki wynikające z samej, najczystszej pasji. „Jesteś tak dobry, jak bardzo jesteś w danej chwili uszczęśliwić i zabawić ludzi.” Nerwy przed samą prezentacją były gigantyczne, ale wygląda na to, że poszło dobrze.
- Overwatch jest kolejnym projektem, w którym Blizzard bierze się za bary z gatunkiem, który sam kocha. Nie chcą naciągać ludzi, robią to przede wszystkim z zamiłowania do gatunku – w tym wypadku strzelanek.
- Pod względem przedstawiania fabuły, Overwatch różni się od innych gier Blizzarda. Ze względu na specyfikę rozgrywki, niemożliwe jest w jej ramach szczegółowe przedstawianie historii. Rozgrywka jest na pierwszym miejscu.
- Blizzard projektuje hardkorowe gry, ale następnie wprowadza do pełnego głębi tytułu elementy sprawiające, że staje się naprawdę przystępny. „Łatwe do nauczenia, trudne do mistrzowskiego opanowania” – ta mantra cały czas jest aktualna.
- Tak jak w przypadku innych projektów Blizzarda, w każdej z naszych gier znajduje się cząstka innych. W Overwatchu znajdują się elementy z Titana. Nie jest jednak tak, że w Overwatchu nie ma elementów z WoW-a - ma po trochu z każdej. Overwatch to jednak odrębny, unikalny byt.
- Blizzard nie zaczyna prac nad nową grą od dyskusji nad grupą docelową, do jakiej chce teraz dotrzeć. Robi ją najpierw dla siebie. Potem w ramach studia coraz większa grupa ludzi dostaje do niej dostęp i wypowiada swoją opinię.
- Są sposoby, w jakich można opowiedzieć spójną historię świata Overwatch bez destrukcyjnego wpływu na rozgrywkę. Komunikacja w tej sprawie z upływem czasu będzie się konkretyzować. (Metzen zdecydowanie chciałby w tym temacie powiedzieć więcej, niż jeszcze może, i widać to bardzo wyraźnie.)
- Overwatch ma wszystkie cechy dobrej gry esportowej. Nie ogłaszają dziś żadnych konkretnych elementów wspierających esport, ale jak widać było w czasie komentowanej rozgrywki, fajnie się to ogląda.
- Elementy „samouczkowe” i uczące graczy gry tworzy się dopiero na krótko przed premierą, kiedy gra ma już w miarę ostateczny kształt. Na BlizzConie wersja demonstracyjna jest naprawdę bogata – 3 unikalne mapy, 12 herosów – ale nie ma w niej samouczka. Z pewnością pojawi się do czasu premiery. Obecnie występuje taka magiczna 20-minutowa bariera, po której gracz zupełnie wsiąka w grę. Deweloperzy skoncentrują się do premiery nad tym, by Overwatcha pokochać nie po 20 minutach gry, ale od samego początku.
- Metzen uwielbia paladynów, jego ulubioną postacią jest Reinhardt. Jeff często zmienia ulubionego herosa, obecnie to Symmetra – jest jak perkusista świetnego zespołu, który nigdy nie zyskuje należnego mu poklasku. Lubi też Hanzo, którym wspaniale wspina się po ścianach. Ulubiony bohater nigdy jednak nie ma wpływu na balansowanie gry – nie jest faworyzowany. Deweloperzy grają wszystkim.
- Linearna narracja nie pasuje do meczu PvP. Deweloperzy umieszczają w ramach map drobne smaczki (ładunek EMP wybuchający pod koniec King’s Row i wyłączajacy całe miasto), ale nie mogą one wchodzić graczom w paradę. Historia toczy się poza rozgrywką (ponownie Metzen wzbrania się przed wyjawieniem czegoś istotnego w tej kwestii). Fala historii nadchodzi i gracze ją pokochają!
- W Blizzardzie nastała nowa era. Wieje wiatr inspiracji. Deweloperzy przerzucali się mnóstwem pomysłów na nową grę, zanim zadecydowano o stworzeniu Overwatcha w jego obecnej formie. Zespół odpowiedzialny za kreację świata w Blizzardzie rozważał wiele idei, z których sporo było dużo bardziej daleko idących niż uniwersum Overwatch. Jednego dnia Ray Brasco, kierownik produkcji, patrzy Jeffowi przez ramię kiedy ten pracuje nad tymi wszystkimi innymi koncepcjami i mówi „czemu nie robimy tego?” Jeff idzie do Chrisa – „czemu nie robimy tego??” Cała ekipa zaczęła dzielić to poczucie. Dyrektorzy wykonawczy – Mike Morhaime, Frank Pearce – nigdy nie wtrącają się w proces twórczy. Sami tworzyli gry. Przyszli do ekipy Jeffa, ujrzeli pasję i energię skoncentrowaną wokół koncepcji Overwatch i, znając wszystkie pozostałe pomysły, powiedzieli „po prostu to zróbcie, zróbcie to, w co wierzycie”. Podjęcie tej decyzji było niesamowicie… łatwe.
- Titan był frustrujący – to gigantyczna idea, która chciała być wieloma rzeczami naraz – sześcioma grami jednocześnie. Największy, najbardziej ambitny projekt, jakiego kiedykolwiek się podjęli. Całkiem fajnie było spróbować zmierzyć się z takim wyzwaniem - „Próbowaliśmy, i to jeszcze jak!” Walczyliśmy z tym bardzo długo. I gra była do kitu. „To było takie wkurzające! Nie mogliśmy tego rozgryźć.” Wyobraźcie sobie tę ekipę, taką wściekłą (Metzen zaciska zęby opowiadając o tym). Nie umieli tego zrobić. „Nie możemy odnaleźć harmonii… czy coś.” W pewnej chwili, patrząc na przygotowane materiały, dotarło do nich – „czemu nie robimy tego?”. I nagle wszystko wybuchło – czysta idea, wokół której eksplodowała pasja, energia, wiara w ten projekt. „Znowu odnaleźliśmy magnetyczny biegun północny. To naprawdę wspaniałe uczucie.” Ta długa podróż, jaką przebyli, przełożyła się na emocje towarzyszące ogłoszeniu.
Mistrzostwa świata aren World of Warcraft - VOD z finałów na BlizzCon 2014
Kumbol, | Komentarze : 0
Echa BlizzConu powoli cichną ustępując miejsca dudnieniu bębnów i machin oblężniczych Żelaznej Hordy z dodatku Warlords of Draenor. Czekając jednak w przydługich kolejkach warto powspominać miniony konwent, a doskonałym pretekstem do tego niech będą udostępnione właśnie na naszym kanale YouTube zapisy wszystkich finałowych potyczek mistrzostw świata aren World of Warcraft.
Jeśli jakimś cudem ominęła Was ta informacja, śpieszę przypomnieć, że po raz pierwszy w historii mieliśmy przyjemność produkować dla Was polskojęzyczną wersję streamu na żywo z całości finałowej batalii. Choć zdarzały się czkawki związane głównie z jakością źródłowego sygnału czy wywaleniem korków w Anaheim, mamy nadzieję, że spędzając noce ostatniego weekendu z ekipą WoWCenter.pl na Twitch.tv bawiliście się przednio. Dziękujemy naszym fenomenalnym, nieustraszonym komentatorom - Łukaszowi "Hirri" Łysiowi oraz Patrykowi "Chili" Ostrowskiemu - za doskonałą formę do ekstremalnych godzin nadrannych i profesjonalny, ekspercki casting turnieju.
Zapraszamy do obejrzenia archiwum VOD z finałów mistrzostw świata aren World of Warcraft BlizzConu 2014. Mecze fazy półfinałowej i finałowej ukryliśmy w rozwijalnej, spoilerowej ramce, by nie psuć nikomu wrażeń.
Jeśli jakimś cudem ominęła Was ta informacja, śpieszę przypomnieć, że po raz pierwszy w historii mieliśmy przyjemność produkować dla Was polskojęzyczną wersję streamu na żywo z całości finałowej batalii. Choć zdarzały się czkawki związane głównie z jakością źródłowego sygnału czy wywaleniem korków w Anaheim, mamy nadzieję, że spędzając noce ostatniego weekendu z ekipą WoWCenter.pl na Twitch.tv bawiliście się przednio. Dziękujemy naszym fenomenalnym, nieustraszonym komentatorom - Łukaszowi "Hirri" Łysiowi oraz Patrykowi "Chili" Ostrowskiemu - za doskonałą formę do ekstremalnych godzin nadrannych i profesjonalny, ekspercki casting turnieju.
Zapraszamy do obejrzenia archiwum VOD z finałów mistrzostw świata aren World of Warcraft BlizzConu 2014. Mecze fazy półfinałowej i finałowej ukryliśmy w rozwijalnej, spoilerowej ramce, by nie psuć nikomu wrażeń.
Popped CD No Skill (Warlock/Shaman/Monk) vs. 3 Amigos (Warlock/Shaman/Mage)
Push Push (Druid/Mage/Warrior) vs. Death Innovators (Warlock/Shaman/Hunter)
3 Amigos (Warlock/Shaman/Mage) vs. Penny for Your Thought (Warlock/Shaman/Monk)
Push Push (Druid/Mage/Warrior) vs. Playing with Fire (Druid/Mage/Priest)
Push Push (Druid/Mage/Warrior) vs. Death Innovators (Warlock/Shaman/Hunter)
3 Amigos (Warlock/Shaman/Mage) vs. Penny for Your Thought (Warlock/Shaman/Monk)
Push Push (Druid/Mage/Warrior) vs. Playing with Fire (Druid/Mage/Priest)
BlizzCon 2014: Największa w historii relacja na żywo WoWCenter.pl już w ten weekend!
Caritas, | Komentarze : 11
Wszyscy gotowi? Miejsca zajęte? Kawa naparzona? Można zaczynać? Zatem lecimy!
Nadszedł ten czas w roku, liście z drzew opadają, pora wyciągnąć ciepłe papucie, przygotować popcorn i zasiąść wygodnie przed ekranem komputera, bo już niedługo zacznie się BlizzCon 2014! Jak co roku czeka Was świetna zabawa z WoWCenter.pl. To będzie nasza największa, dwutorowa relacja w historii! Godziny sprawozdań w formie bloga na żywo, jak zwykle mnóstwo nagród, a w tym roku jeszcze zupełna nowość, jaką jest stream z finałów mistrzostw świata aren World of Warcraft!
Finały mistrzostw świata aren na żywo z polskim komentarzem
Byliście z nami w miniony weekend, gdy oglądaliśmy fascynujące mecze na żywo po raz pierwszy z polskim komentarzem. Z przyjemnością informujemy, że finały mistrzostw świata 2014 aren World of Warcraft z BlizzConu 2014 także jako jedyni przeprowadzimy w języku polskim. O fachowy komentarz zadbają nasi eksperci: Łukasz "Hirri" Łyś oraz Patryk "Chili" Ostrowski. Nasi komentatorzy to entuzjaści PvP na wysokim poziomie i jesteśmy pewni, że ich pasja będzie widoczna podczas streamu, a Wy będziecie się świetnie bawić wraz z nimi śledząc mecze najlepszych drużyn arenowych świata. Rozgrywki zapowiadają się niezwykle interesująco, zostali już tylko najlepsi z najlepszych. Kto wygra? Kto zabierze do domu gigantyczną wygraną? Kto ocierać będzie łzy po przegranej? Bądźcie z nami podczas streamu w piątek i sobotę, a się dowiecie! Start już o 19:30 w piątek, 7 listopada.
Tradycyjnie i najlepiej - blog na żywo ze scen panelowych
Polskojęzyczna transmisja z turnieju arenowego to oczywiście dopiero początek. Jak co roku poprowadzimy dla Was relację z poszczególnych, najciekawszych paneli BlizzConu. Będzie coś o filmie Warcraft, będzie też coś o Warlords of Draenor. Pojawią się panele ukazujące kulisy Heroes of the Storm, przyjdzie również czas na Hearthstone. Naszą super-interaktywną relację tekstowo-zdjęciową przeprowadzimy po raz kolejny z wykorzystaniem bogatej platformy CoveritLive, zapewniając Wam najwyższą możliwą jakość sprawozdania. Blog odświeżany w czasie rzeczywistym upstrzony będzie zdjęciami, tweetami, publikowanymi w trakcie konwentu zwiastunami i screenami. Dokładny harmonogram naszej relacji liveblogowej opublikujemy w piątek, ale z pewnością NIE będzie na nim Ceremonii Otwarcia. Nie będziemy jej relacjonować tekstowo, ponieważ...
Ceremonia Otwarcia po polsku
Miło mi zakomunikować, że po raz pierwszy będziecie mogli oglądać na żywo Ceremonię Otwarcia BlizzConu z polskim symultanicznym tłumaczeniem. Nasz redaktor Tomasz "Tommy" Sawka będzie dla Was na bieżąco tłumaczył otwierające słowa włodarzy Blizzarda. Ceremonię Otwarcia po polsku będziecie mogli oglądać już o 20:00 w piątek na naszym streamie - po niej ruszamy tam z transmisją turnieju arenowego, a panele (dostępne w formie streamu jedynie w ramach płatnego Wirtualnego Biletu) będziemy już sprawozdawać w blogu na żywo.
WoWCenterowo w Anaheim w stanie Kalifornia
Jak już pewnie zauważyliście z powyższych akapitów, wiele rzeczy związanych z BlizzConem dzieje się u nas w tym roku po raz pierwszy. Wypada wspomnieć o czymś jeszcze: WoWCenter.pl w tym roku także fizycznie obecne będzie na BlizzConie 2014 - nasz redaktor naczelny Kumbol jest naszym specjalnym wysłannikiem, który dostarczy bezpośrednio z Anaheim Convention Center nasze własne, autorskie treści. Będziemy je wplatać w nasze relacje blogowe pierwszego i drugiego dnia konwentu.
Konkursy i fanty
Oczywiście nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie przygotowali dla Was kilku niespodzianek. Czeka na Was mnóstwo nagród, od książek po koszulki, od ebooków i gier po pluszowego Pandarena, a szansę na wygraną ma każdy! Odświeżcie swoją wiedzę o lore, poczytajcie nasze ostatnie artykuły i stańcie w szranki o nagrody! Zarówno na tych, którzy śledzić będą relację blogową, jak i na tych, którzy oglądać będą mecze PvP na streamie, czeka całkiem sporo nagród, ufundowanych m.in. przez Blizzard oraz wydawnictwo Insignis - którym już teraz serdecznie dziękujemy za szczodre wsparcie!
Nadszedł ten czas w roku, liście z drzew opadają, pora wyciągnąć ciepłe papucie, przygotować popcorn i zasiąść wygodnie przed ekranem komputera, bo już niedługo zacznie się BlizzCon 2014! Jak co roku czeka Was świetna zabawa z WoWCenter.pl. To będzie nasza największa, dwutorowa relacja w historii! Godziny sprawozdań w formie bloga na żywo, jak zwykle mnóstwo nagród, a w tym roku jeszcze zupełna nowość, jaką jest stream z finałów mistrzostw świata aren World of Warcraft!
Finały mistrzostw świata aren na żywo z polskim komentarzem
Byliście z nami w miniony weekend, gdy oglądaliśmy fascynujące mecze na żywo po raz pierwszy z polskim komentarzem. Z przyjemnością informujemy, że finały mistrzostw świata 2014 aren World of Warcraft z BlizzConu 2014 także jako jedyni przeprowadzimy w języku polskim. O fachowy komentarz zadbają nasi eksperci: Łukasz "Hirri" Łyś oraz Patryk "Chili" Ostrowski. Nasi komentatorzy to entuzjaści PvP na wysokim poziomie i jesteśmy pewni, że ich pasja będzie widoczna podczas streamu, a Wy będziecie się świetnie bawić wraz z nimi śledząc mecze najlepszych drużyn arenowych świata. Rozgrywki zapowiadają się niezwykle interesująco, zostali już tylko najlepsi z najlepszych. Kto wygra? Kto zabierze do domu gigantyczną wygraną? Kto ocierać będzie łzy po przegranej? Bądźcie z nami podczas streamu w piątek i sobotę, a się dowiecie! Start już o 19:30 w piątek, 7 listopada.
Tradycyjnie i najlepiej - blog na żywo ze scen panelowych
Polskojęzyczna transmisja z turnieju arenowego to oczywiście dopiero początek. Jak co roku poprowadzimy dla Was relację z poszczególnych, najciekawszych paneli BlizzConu. Będzie coś o filmie Warcraft, będzie też coś o Warlords of Draenor. Pojawią się panele ukazujące kulisy Heroes of the Storm, przyjdzie również czas na Hearthstone. Naszą super-interaktywną relację tekstowo-zdjęciową przeprowadzimy po raz kolejny z wykorzystaniem bogatej platformy CoveritLive, zapewniając Wam najwyższą możliwą jakość sprawozdania. Blog odświeżany w czasie rzeczywistym upstrzony będzie zdjęciami, tweetami, publikowanymi w trakcie konwentu zwiastunami i screenami. Dokładny harmonogram naszej relacji liveblogowej opublikujemy w piątek, ale z pewnością NIE będzie na nim Ceremonii Otwarcia. Nie będziemy jej relacjonować tekstowo, ponieważ...
Ceremonia Otwarcia po polsku
Miło mi zakomunikować, że po raz pierwszy będziecie mogli oglądać na żywo Ceremonię Otwarcia BlizzConu z polskim symultanicznym tłumaczeniem. Nasz redaktor Tomasz "Tommy" Sawka będzie dla Was na bieżąco tłumaczył otwierające słowa włodarzy Blizzarda. Ceremonię Otwarcia po polsku będziecie mogli oglądać już o 20:00 w piątek na naszym streamie - po niej ruszamy tam z transmisją turnieju arenowego, a panele (dostępne w formie streamu jedynie w ramach płatnego Wirtualnego Biletu) będziemy już sprawozdawać w blogu na żywo.
Nasza epicka relacja startuje w piątek od 19:30 - bądźcie wówczas z nami na streamie. Obejrzyjcie po polsku Ceremonię Otwarcia o godzinie 20:00, a po niej wybierzcie relację z paneli lub stream z turnieju arenowego. Lub jedno i drugie! Nasze relacje będą się wzajemnie przenikać i z pewnością nie raz i nie dwa w czasie streamu, w przerwach między meczami, będziemy rozmawiać o najważniejszych informacjach i ogłoszeniach płynących z pozostałych biegunów BlizzConu.
WoWCenterowo w Anaheim w stanie Kalifornia
Jak już pewnie zauważyliście z powyższych akapitów, wiele rzeczy związanych z BlizzConem dzieje się u nas w tym roku po raz pierwszy. Wypada wspomnieć o czymś jeszcze: WoWCenter.pl w tym roku także fizycznie obecne będzie na BlizzConie 2014 - nasz redaktor naczelny Kumbol jest naszym specjalnym wysłannikiem, który dostarczy bezpośrednio z Anaheim Convention Center nasze własne, autorskie treści. Będziemy je wplatać w nasze relacje blogowe pierwszego i drugiego dnia konwentu.
Konkursy i fanty
Oczywiście nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie przygotowali dla Was kilku niespodzianek. Czeka na Was mnóstwo nagród, od książek po koszulki, od ebooków i gier po pluszowego Pandarena, a szansę na wygraną ma każdy! Odświeżcie swoją wiedzę o lore, poczytajcie nasze ostatnie artykuły i stańcie w szranki o nagrody! Zarówno na tych, którzy śledzić będą relację blogową, jak i na tych, którzy oglądać będą mecze PvP na streamie, czeka całkiem sporo nagród, ufundowanych m.in. przez Blizzard oraz wydawnictwo Insignis - którym już teraz serdecznie dziękujemy za szczodre wsparcie!
Przeżyjcie BlizzCon 2014 na WoWCenter.pl!