Ostatni Strażnik: Poznaj postacie - Zakon Tirisfal
Kumbol, | Komentarze : 0Już 3 lipca na polskich półkach pojawi się kolejna część z serii Blizzard Legends - World of Warcraft: Ostatni Strażnik. Dostępny do niedawna jedynie z drugiej ręki klasyk powraca w nowym wydaniu i nowym przekładzie. W ramach szybkiego powtórzenia przed lekturą powieści prezentujemy Wam kolejny cykl krótkich not biograficznych o najważniejszych postaciach. Autorem cyklu jest jak zawsze Piotr "Ventas" Budak z Pradawnej Kroniki.
Zakon Tirisfal
Chociaż 10 000 lat temu połączone siły ras Kalimdoru zdołały przegnać Płonący Legion z Azeroth, zagrożenie ze strony demonów nie zostało w pełni wyeliminowane. Wiedziano, że prędzej czy później Sargeras przypuści kolejny i lepiej przemyślany atak.
Pierwszą inwazję umożliwiło Legionowi pochopne i lekkomyślne używanie magii, dlatego Malfurion Burzogniewny zakazał jej używania pod karą śmierci. Nie sposób było jednak upilnować wszystkich magów, w wyniku czego elfy wysokiego rodu wyemigrowały na wschodni kontynent, aby założyć tam swe magiczne królestwo Quel’Thalas. Zagrożenie ze strony Imperium Amanich zmusiło elfy do podzielenia się tajnikami magii z ludźmi, którzy wsparli ich w walce z trollami. Chociaż udało im się pokonać wspólnego wroga, obdarowanie ludzi arkanami magii mogło okazać się katastrofalne w skutkach. Wrodzona ciekawość ludzi i żądza sięgania tam, gdzie wzrok nie sięga sprawiły, że ci nowicjusze, podobnie jak wieki temu ich mistrzowie, dotarli w swych poszukiwaniach do Wypaczonej Otchłani. Chociaż nie posiadali mocy, aby sprowadzić do Azeroth nawet niewielką armię, a co dopiero cały Legion, była ona wystarczająca, aby przenieść do świata śmiertelników pomniejsze demony – szpiegów, którzy mieli siać zamęt i z wolna przygotować kolejną inwazję.
Demony skrupulatnie wykorzystywały każdą okazję, gdy po arkana sięgał lekkomyślny mag. Wkrótce w Dalaranie, mieście magów, roiło się od szpiegów Legionu i chociaż z pomocą elfich mistrzów udało ich się wypędzić do ich macierzystego wymiaru, jasnym było, że takie sytuacje będą się powtarzać. Magokraci obawiali się, że jawna walka z demonami wywoła popłoch albo skłoni kolejnych głupców do prób okiełznania zakazanej magii.
Jedynym wyjściem było powołanie tajnej organizacji, która w sekrecie będzie monitorować obecność demonów na Azeroth i zwalczać w zarodku wszelkie ogniska spaczenia. Od miejsca spotkań w Gajach Tirisfalskich nazwano ją Zakonem Tirisfal, a w jej skład weszli najznamienitsi czarodzieje i czarodziejki. Wkrótce okazało się jednak, że nawet najlepsi z nich nie dorównywali niektórym agentom Sargerasa. Opracowano więc inną strategię. Członkowie Zakonu zdecydowali się wybrać spośród siebie czempiona, w którego na czas walki przeleją swe moce, dając mu potrzebną siłę.
Pomysł pociągał jednak za sobą szereg zagrożeń. Wielu magów nie było w stanie opanować tak wielkiej potęgi i ginęło już w czasie obrzędu przekazania mocy, a nawet jeśli się udawało, osłabieni członkowie Zakonu bez swej magii byli łatwą zdobyczą dla demonów, o czym przekonali się w czasie walki z upiornym władcą Kathra’natirem. W końcu jednak ulepszono rytuał i zdołano przekazać na stałe moce Tirisfalen czempionowi, tworząc pierwszego Strażnika. Ten wybraniec miał stawać do osamotnionej walki z demonami i stanowić główną linię obrony przed Legionem.
Raz na 100 lat Rada Tirisfal wybierała nowego czempiona, któremu poprzedni Strażnik przekazywał swe moce, kładąc na jego barki bezpieczeństwo całego Azeroth. Chociaż Strażnik czuwał nieprzerwanie od ponad 2 600 lat, dobrze skrywane tajemnice Zakonu sprawiły, że poznaliśmy do tej pory jedynie czterech z wielkich Strażników Tirisfal: Władającego lodowym kosturem Hebanowym Dreszczem Alodiego, pierwszego Strażnika, który pokonał Kathra’natira; Scavella, który pokonał w pojedynku pierwszą na Azeroth nekrolitkę, Sataielę; Egwinę, uczennicę Scavella i twórczynię kostura Alunetha, pogromczynię Sargerasa, która oddzieliła Strażnika od Zakonu, doprowadzając do powstania Tirisgardy; Medivha, syna Egwiny, mistrza Khadgara i ostatniego ze Strażników Tirisfal.
Nie tylko dla młodych czytelników - recenzja World of Warcraft: Traveler
Quass, | Komentarze : 1Już 19 września do polskich księgarń trafi Traveler - kolejna już powieść ze świata Warcrafta. Powieść niezwykła, ponieważ od początku przedstawiana jako książka dedykowana młodszym fanom Warcrafta. Czy to jednak jedyny target? Czy może wręcz przeciwnie i przygody Aramara Thorne’a trafią również do starszych graczy?
Poczytaj mi Mamo czy Cisza przed Burzą?
Której pozycji bliższy jest Traveler? Legendarnej polskiej serii broszurkowych książeczek dla dzieci czy ostatniej powieści ze świata Rzemiosła Wojny? Sprowokowany licznymi pytaniami z facebooka o ilość tekstu pod obrazkami oczekiwałem właśnie wspomnianej broszurki lub w najlepszym razie książeczki o dwucyfrowej ilości kartek. Nie spodziewałem się za to prawdziwej cegły złożonej z 400 stron zbitego tekstu!
Tytułuję książkę „cegłą”, gdyż pomimo, że to standardowa grubość książek z uniwersum Warcrafta, moje powyższe obawy spotęgowały doznanie. Ilustracje? Owszem, są, ale jest ich około dwudziestu (czyli uśredniając po jednej na dwadzieścia stron, więc nijak ma się to do sugestii niektórych, że znajdziemy je niemalże co krok). To już zrodziło w mojej głowie pytanie odnośnie grupy docelowej. Wątpię, czy dziecko byłoby w stanie przebrnąć przez 200, a co dopiero 400 stron, ale poczekajmy z oceną. W książkach nie liczy się przecież ani okładka ani jej objętość, jeśli jej zawartość jest porywająca niczym atlas mchów i porostów.
Piraci z Karaibów po azerothiańsku
Głównym bohaterem książki jest Aramar, dwunastoletni syn kapitana Greydona Thorne’a i… to chyba jedyny fakt sugerujący celowanie w młodszych czytelników, jaki odnalazłem w tej książce. To dojrzała powieść, która w niczym nie ustępuje tym pióra Christie Golden czy Richarda Knaaka. Napiszę więcej – Traveler przypadł mi bardziej do gustu niż klaustrofobiczna Cisza przed burzą. Tutaj mamy otwarty świat, tam akcja koncentrowała się na znacznie mniejszym obszarze. W dziele Golden początkowe rozdziały były jedynie opisem (może i rozwijającym, ale jednak) znanych nam już cinematiców z końca Legionu. Tutaj otrzymaliśmy od pierwszych kart zupełnie nową i świeżą historię, w której nie brakuje morskich potyczek i krwawych walk, co w odniesieniu do niedawnej premiery Battle for Azeroth i wprowadzenia żeglarskiego królestwa Kul Tiras sprawia, że Traveler wydaje się bardziej aktualny niż w dniu jego premiery w 2016 roku. Z datą wydania w Polsce wydawnictwo Insignis trafiło w dziesiątkę!
Wracając jednak do świata przedstawionego, autor nie bał się sięgać poza zamknięte pomieszczenia i dobrze nam znanych przywódców Przymierza i Hordy. Aramar i jego towarzysze w czasie swej wędrówki stykają się z przedstawicielami różnych ras Azeroth, od kolcozwierzy i centaurów po gnole, a każda z nich reprezentuje odmienne zachowania i wyznaje inne wartości. Dla pisarza jest to ryzykowne zagranie, zwłaszcza w tak rozbudowanym świecie jakim jest Warcraft. Wciąż mam w pamięci „Krąg Nienawiści”, w którym autor wspomniał, że ludzie chętnie i często kupowali broń wykuwaną przez ogry... Wyobrażacie sobie handel zakutych w lśniące zbroje rycerzy z „Ja być głodny!”?
Jednak ku mojemu zdziwieniu autor Travelera wyszedł z próby obronną ręką. Czytając opisy zachowania kolcozwierzy aż słyszy się z tyłu głowy ich pochrapywania i kwiki. Ale Weisman poszedł o krok dalej, opisując ich wzajemne relacje i handel między rasami. Sądzicie, że gnole nie potrafiłyby dogadać się z centaurami lub taurenami? Powiem wam, że się mylicie. Każda z ras Azeroth posiada coś, co jest im zbędne, ale stanowi wartość dla kogoś innego. Wystarczy jedynie być odpowiednio rozeznanym w świecie i mieć smykałkę do interesu. A taką osobą jest właśnie Greydon Thorne, ojciec naszego bohatera.
Typy spod ciemnej gwiazdy
Morski handel, którego opisy dostarczyły mi sporo radości, przenosząc w prawdziwie żyjący świat, nie trwał jednak długo. Unikając niepotrzebnych spoilerów ograniczę zdradzanie fabuły do minimum. Wspomnę jedynie o części (bo jest ich paru) czarnych charakterów, bez których nie może obejść się żadna powieść z gatunku heroic fantasy. Przykładowo Zathra – łowczyni piaskowych trolli. Twarda kobieta uzbrojona w śmiercionośną ręczną kuszę oraz chroniona przez żyjący pancerz – zwierzę podobne do skorpiona, które szczelnie otula jej klatkę piersiową, by w ułamku sekundy na rozkaz swej pani wystrzelić w stronę przeciwnika i zatopić w nim swe żądło.
Chociaż niewątpliwie Zathra jest ciekawą postacią, moim faworytem jest jeden z jej towarzyszy, nieumarły zabójca. Do niedawna uważałem, że żaden z pisarzy nie wykorzystywał całego potencjału tej „rasy”. Dopiero Christie Golden w Ciszy… rozwinęła temat, opisując poszukiwania „części zamiennych” i inne problemy, jakie stwarzały ich gnijące ciała. Okazało się jednak, że dwa lata przed nią Weisman zrobił to samo, ale z lepszym rezultatem (a jeśli nie lepszym, to na pewno zabawniejszym). Stworzony przez niego nieumarły w pełni pogodził się ze swoją przemianą i nauczył się należycie wykorzystywać otrzymane moce. Jeśli sądzicie, że trudno jest ponownie zabić chodzącego trupa, macie rację. I Reigol Valdread jest tego najlepszym dowodem. Nawet jeśli go rozbroisz, odrąbując mu ramię, ten bez żenady podniesie utraconą kończynę, wykorzystując ją jako maczugę. Z drugiej strony, jeśli będziesz w potrzebie, chętnie poda ci pomocną dłoń… jeśli akurat będzie mieć jakąś niepotrzebną pod ręką.
Tłumacza ciężki żywot…
W recenzji nie może oczywiście zabraknąć paru słów o polskim przekładzie książki. Tych wszystkich, którzy dostają białej gorączki na samo brzmienie Bieżywiatrów i Piekłoryczów pragnę uspokoić i napiszę krótko – nie jest źle! Owszem, jakieś przekłady się trafiają, ale jest ich zaledwie parę i pojawiają się spontanicznie. Feralas, w którym rozgrywa się spora część powieści pozostał na szczęście Feralasem. Wyjątkiem jest jedynie rodzinna miejscowość Aramara, Lakeshire, które zgodnie z konsekwencją w wyznaczonym przekładzie (Złote, Północne, Mroczne) zostały Jeziernymi Włościami. Za to nazwiska naszych bohaterów zostały zachowane w oryginale. Zastanawiałem się wcześniej jak można z sensem przełożyć Thorne’a i Flintwill, ale na szczęście niepotrzebnie. Zostali w oryginale i to zapewne ucieszy niejedno oko.
Kolejne pokolenie bohaterów
Traveler okazał się wielorazową niespodzianką. Zaskakuje tu wszystko: bohaterowie, dojrzałość historii i wyczucie świata. Aramar Thorne pomimo młodego wieku okazuje się świetnym przywódcą i przedstawicielem zupełnie nowej klasy w świecie fantasy, którą mógłbym określić jako Mistrz Pędzla… to znaczy ołówka…, który podobnie jak bard swymi pieśniami, łączy i motywuje swych towarzyszy za pomocą swej „dobrej magii” swego szkicownika. Chcecie przekonać się, czy również w Azeroth pióro może być silniejsze od miecza? Sięgnijcie po Travelera!
Dorośli do księgarń!
P.S. - I nie dajcie się zwieść opisowi książki! To pełnoprawna powieść pełna emocji, humoru i walk na śmierć i życie. Trzymam podwójnie kciuki: Za wydawcę, za pojawienie się kolejnej części Travelera oraz za Blizzarda, żeby jak najszybciej wprowadził Aramara i jego drużynę do WoWa. Chętnie wyruszyłbym razem z nim w podróż po Azeroth!
Autorem recenzji książki World of Warcraft: Traveler opowiadającej o przygodach młodego Aramara Thorne'a w Azeroth, jest Piotr "Ventas" Budak, polski znawca i kronikarz historii Warcrafta, autor cyklu Pradawna Kronika. Odwiedźcie go na Facebooku.
Dni Fantastyki 2017: Konkursy w bloku Warcrafta
Caritas, | Komentarze : 0Warcraft na Dniach Fantastyki 2017
WoWCenter.pl | Sobota, 8 lipca 2017 | Centrum Kultury Zamek | Wrocław - Leśnica
Podziemia - Sala prelekcyjna I - 413
WoWCenter.pl | Sobota, 8 lipca 2017 | Centrum Kultury Zamek | Wrocław - Leśnica
Podziemia - Sala prelekcyjna I - 413
Na tegorocznych Dniach Fantastyki szykuje się mnóstwo atrakcji. Jedną z nich jest z pewnością obecność całego bloku poświęconego Warcraftowi. Nasi forumowi eksperci - Piotr "Ventas" Budak znany Wam doskonale z Pradawnej Kroniki oraz Piotr "Ludek" Józefiak, wieloletni konwentowy ewangelista Warcrafta - opowiedzą Wam o sekretach i niuansach historii Azeroth. Nie możecie tego przegapić!
Konkursy, nagrody i mini-kominek Hearthstone
Nie samymi wykładami i dyskusjami człowiek żyje, dlatego też przygotowaliśmy dla Was pole do popisu. W trakcie naszego konkursowego panelu będziecie mieli szansę wygrać jedną z atrakcyjnych nagród. Aby przygarnąć coś dobrego, odwiedźcie naszą salę o godzinie 20:00 w sobotę i sprawdźcie swoją wiedzę! Dla znawców uniwersów Blizzarda przygotowaliśmy specjalny quiz. Bądźcie w sali na czas, wykażcie się znajomością historii, a nagrody będą Wasze!
Możecie też zmierzyć się z innymi graczami w Hearthstone podczas DF-owego Spotkania przy Kominku (na własnym sprzęcie!). Pamiątkowy Rewers czeka! Na szczególnie zuchwałych czeka gra o wyższą stawkę - mini turniej w Hearthstone! Podczas całego dnia czekać będziemy na zgłoszenia uczestników w sali wykładowej. Możecie też wysłać nam prywatną wiadomość na stronie WoWCenter.pl, pisząc do Kumbola lub Caritas. Macie czas do godziny 20:00. Liczba miejsc jest bardzo ograniczona, więc im szybciej dacie nam znać, tym lepiej. O 20:05 ruszamy z rozgrywką, więc jeśli do tego czasu się nie zapiszecie - cóż, do zobaczenia następnym razem.
Pierwsze rundy w turnieju to "szybki strzał" - wygrana potyczka oznacza przejście do kolejnego etapu, przegrany odpada (Best of 1). O ostatnie miejsca zagramy w formacie do Best of 3, a więc do dwóch zwycięstw.
Na Dni Fantastyki przywieziemy ze sobą m.in. książki Warcraft (nowele filmowe) od Wydawnictwa Insignis oraz Edycje Kolekcjonerskie World of Warcraft: Mists of Pandaria, figurki Funko Pop!, artbooki, plakaty i mnóstwo innych fantów ufundowanych przez Blizzard Entertainment. Zdecydowanie będzie o co walczyć! Już teraz serdecznie dziękujemy sponsorom:
Czekamy na Was w Zamku w Leśnicy we Wrocławiu na Dniach Fantastyki 2017! Blok Warcrafta wypełni podziemia w sobotę 8. lipca. Do zobaczenia!
Wpadnij na Dni Fantastyki 2017 na wykłady o Warcrafcie!
Kumbol, | Komentarze : 0Już w drugi weekend słonecznego lipca na zamku w podwrocławskiej Leśnicy po raz kolejny odbędą się Dni Fantastyki. W ramach tegorocznej edycji, jak zwykle pełnej atrakcji dla geeków i nerdów, pojawi się wyjątkowa gratka szczególnie dla fanów najpopularniejszego ze światów Blizzard Entertainment. Mamy przyjemność zaprosić Was na całodniowy sobotni blok uniwersum Warcrafta!
Warcraft na Dniach Fantastyki 2017
WoWCenter.pl | Sobota, 8 lipca 2017 | Centrum Kultury Zamek | Wrocław - Leśnica
WoWCenter.pl | Sobota, 8 lipca 2017 | Centrum Kultury Zamek | Wrocław - Leśnica
Drugiego z Fantastycznych dni, w sobotę, w podziemiach (jak na prawdziwych RPG-owych bohaterów przystało!) zamku w Leśnicy od samego rana do wieczora organizujemy serię wykładów o Warcrafcie. Wśród prelegentów niezawodni: Piotr "Ventas" Budak znany Wam doskonale z Pradawnej Kroniki oraz Piotr "Ludek" Józefiak, wieloletni konwentowy ewangelista Warcrafta i nasz forumowy historyk Azeroth.
Harmonogram
Sobota, 08.07.2017
Podziemia - Sala prelekcyjna I - 413
11:00 - Na początku było… a może nie było – Kroniki Warcrafta
Piotr "Ventas" Budak
World of Warcraft może pochwalić się nie tylko bogatym i barwnym światem, ale również nie mniej piękną i rozbudowaną historią, do której wciąż dopisywane są kolejne rozdziały. Jak to niestety bywa ze światami fantasy, czasami autorzy, chcąc wprowadzić kolejne wątki, decydują się przepisać wcześniejsze opowieści. Przeważnie są to kosmetyczne zmiany, ale może zdarzyć się również, że wprowadzona aktualizacja całkowicie odmieni naszą wizję początków świata i historię wielkich bohaterów ją tworzących…
13:00 - Kosmologia Warcrafta
Piotr "Ludek" Józefiak
Wiele było już na konwentach paneli o fabule Uniwersum Warcrafta. Wszyscy wiedzą kto i po co otworzył Mroczny Portal, jaka broń jest wiecznie głodna lub jakiego koloru jest (były już) Zbawiciel Azeroth. Pomijając konflikty śmiertelnych – czy zastanawialiście się nad skalą kosmiczną Uniwersum? Jakie energie odpowiadają za co, jaka jest różnica między bóstwami a pół-bogami czczonymi na Azeroth, gdzie znajduje się granica między mechaniką gry a fabularnym przedstawieniem klas? Jeśli interesuje was fabularna otoczka sił rządzących rasami Warcrafta, zapraszam na panel.
14:00 - Legendarne bronie i ich nie mniej legendarni dzierżyciele
Piotr "Ventas" Budak
Najnowszy dodatek do World of Warcraft, Legion, wprowadził niemałe zamieszanie. Wielu znanych nam herosów oddało swe życie w walce na Strzaskanym Wybrzeżu, a mimo to nie udało im się powstrzymać marszu demonów. Z tego powodu dotychczas wielcy bohaterowie zdecydowali się usunąć w cień, przekazując swe dziedzictwo nowemu pokoleniu wojowników, oddając w ich ręce swój legendarny oręż lub wskazując miejsce ukrycia dawno zapomnianych broni. Jaka jest ich historia? Czy ci anonimowi śmiałkowie, uzbrojeni w niezwykły oręż, zdołają przeciwstawić się Legionowi?
15:00 - Superbohaterowie Azeroth
Piotr "Ventas" Budak
Może wydawać się, że w World of Warcraft, świecie zbliżonym do heroic fantasy, nie ma już miejsca dla superbohaterów. Jeśli wszyscy są „super”, to nikt nie jest? A jednak spośród setek herosów wyłania się parę wybitnych jednostek, których zarówno ze względu na moc, przewyższającą swych towarzyszy, jak i bohaterskie czyny możemy określić przedrostkiem super-.
18:00 - [PANEL] World of Warcraft: Legion końcem ery bohaterów?
Piotr "Ventas" Budak, Piotr "Ludek" Józefiak
Panel dyskusyjny. Nie ma już Tiriona, Thrall oddał młot. Potężne artefakty wpadły w ręce anonimowych graczy.
Czy to koniec superbohaterów Azeroth?
20:00 - [KONKURS] Konkurs przy Kominku
Joanna "Caritas" Kubizna, Jakub "Kumbol" Misiura
Serdecznie zapraszamy na Spotkanie Przy Kominku i wspólną grę w Hearthstone. Zmierz się z innymi graczami i sprawdź, jak pójdzie Ci karta. Pamiątkowy rewers czeka! Możesz też spróbować swoich sił w konkursie wiedzy o grach z uniwersum Blizzarda. Kto wie, może jedna z atrakcyjnych nagród trafi właśnie w Twoje ręce?
21:00 - Przyszłość Uniwersum Warcrafta – teorie spiskowe
Piotr "Ludek" Józefiak
Legion – największe zło z jakim przyszło się zmierzyć czempionom Azeroth – wszystko wskazuje na to, że już niedługo nastanie kres destrukcyjnych planów pewnego Zbuntowanego Tytana, acz co dalej? Zapraszam na panel na którym będziecie mogli posłuchać oraz przedyskutować mniej lub bardziej prawdopodobne teorie fabularne o tym co czeka nas po wizycie na Argus, a przed wyprawą podstarzałego Anduina na Włodarzy Pustki
Konkursy, nagrody i mini-kominek Hearthstone
Oczywiście na takim wydarzeniu nie mogło zabraknąć licznych Blizzardowych nagród dla łowców skarbów. Na Dni Fantastyki przywieziemy ze sobą m.in. książki Warcraft (nowele filmowe) od Wydawnictwa Insignis oraz Edycje Kolekcjonerskie World of Warcraft: Mists of Pandaria, figurki Funko Pop!, artbooki, plakaty i mnóstwo innych fantów ufundowanych przez Blizzard Entertainment.
Jak je zdobyć? Po pierwsze warto brać udział w wykładach - część gadżetów z pewnością rozdamy w szybkich rzutach na koniec każdego z nich. Punktualnie o 20:00 zapraszamy natomiast na dedykowaną konkursową porę w naszej Warcraftowej sali. Spodziewajcie się konkursu wiedzy o Warcrafcie (przyda się uważnie słuchać wcześniejszych wykładów!), możecie też spróbować sił w Spotkaniu przy Kominku Hearthstone (tylko na własnych urządzeniach!).
Czekamy na Was w Zamku w Leśnicy we Wrocławiu na Dniach Fantastyki 2017! Blok Warcrafta wypełni podziemia w sobotę 8. lipca. Do zobaczenia!
Zbrojownia WoWCenter: Kosa Elune
Kumbol, | Komentarze : 1
Legion nadciągnął, a wraz z nim dostęp do legendarnych broni i to nie tylko dla każdej klasy, ale nawet ich specjalizacji. Sięgnęliśmy po oręż tych, którzy zginęli, lub zwątpili w zwycięstwo nad hordami demonów! Każdy z artefaktów posiada swoją historię i znaleźć wśród nich można takie perełki jak będące od lat marzeniem wielu graczy Ashbringer czy Doomhammer, ale również i takie, których istnienie do tej pory skrywały mgły historii. W wielu jednak przypadkach znamy ich poprzednich właścicieli i chociaż same nazwy artefaktów nic nam nie mówią, warto poznać dzieje tych, w których rękach kiedyś spoczywały.
Legion sprawił, że niejednemu paladynowi czy szamanowi kolejny raz ucina się film w karczmie przy n’tym kuflu Ale, ale czemu się dziwić? Że co? Nie, nie przejęli się zagładą świata i nie zapijają smutków. Wręcz przeciwnie! Któż nie świętowałby zdobycia legendarnego Ashbringera czy Doomhammera! Ok, macie rację - może nie wszystkie klasy mają równie mocne powody do radości, ale na pewno nie znajdziemy wśród nich druida, który w tym roku stał się posiadaczem artefaktu, którego zakrzywione ostrze powinni całować i oddawać cześć wszyscy worgeni i worgenki. Dlaczego? Otóż wypada okazać szacunek… mamusi.
Większość z Was zapytana o wojnę z czasów pradawnych cywilizacji bez wahania wskaże, i słusznie zresztą, Wojnę Starożytnych, wielką batalię z Płonącym Legionem, która doprowadziła do zniszczenia Studni Wieczności i rozerwania Kalimdoru na znane nam dzisiaj kontynenty. Niewielu jednak pamięta, że Wojna Starożytnych nie była jedynym konfliktem, który w tamtych czasach ciężko doświadczył rasę nocnych elfów.
10 000 lat temu kaldorei pod wodzą Malfuriona Stormrage, zwanego Burzogniewnym, jego brata Illidana i ich ukochanej, kapłanki bogini księżyca Elune, Tyrande Whisperwind zdołali udaremnić inwazję demonów na Azeroth. Niestety, chociaż niemal wszystkie plugawe istoty zostały odesłane do Spaczonej Otchłani, pozostały niedobitki Legionu, w tym nowa demoniczna rasa stworzona przez Sargerasa z nocnych elfów, które zaprzedały swe dusze mrocznemu tytanowi. Uformowane na nowo istoty były karykaturalną krzyżówką elfów i kozic, zwaną satyrami. Nowi słudzy Legionu nie pogodzili się z porażką, zbierając ocalałe demony i zakładając we wschodniej części lasu Ashenvale samozwańcze państewko Satyrnaar. W przeciągu 700 lat satyry rozmnożyły się do liczby mogącej zagrozić osiedlom nocnych elfów. Pod wspólnym sztandarem Lordów Szmaragdowego Płomienia przypuścili atak na niedawnych pobratymców. Do walki z nimi stanęła mężnie Shandris Feathermoon ze swymi strażniczkami, ale nawet wsparcie ze strony druidów nie było w stanie zatrzymać niszczycielskiego pochodu. Pomysł na odmianę nieciekawej sytuacji znalazł jeden ze studentów Malfuriona, Ralaar Fangfire. Młody elf uważał, że ich szanse zwiększą się, jeśli arcydruid odwoła zakaz używania jednej z najpotężniejszych zwierzęcych form, wilczej formy watahy.
Druidzi, którzy podziwiali majestat kruków, siłę niedźwiedzi czy zwinność i szybkość jeleni, zdołali opanować przemianę w swych zwierzęcych patronów, jednak nie znalazł się nikt, kto byłby w stanie osiągnąć mistrzostwo w formie pochodzącej od zabitego w czasie Wojny Starożytnych wilczego półboga Goldrinna. Nawet Malfurion szkolony przez samego Cenariusa nie potrafił opanować żądzy krwi przepełniającej umysł zmienionego w wilka druida i w bezmyślnym szale atakował swego nauczyciela. Widząc, jak wielkie zagrożenie pociąga za sobą forma watahy, Stormrage zabronił swym podopiecznym korzystania z mocy Goldrinna. Ralaar nie mógł jednak pogodzić się z zakazem i w czasie walk z satyrami przybrał wyklętą postać. Dzięki nowej sile rozgromił swych prześladowców, ale zgodnie z przypuszczeniami Malfuriona żądza krwi okazała się za silna i Ralaar zwrócił się przeciw swym braciom, zaszywając się w najdalszych zakątkach Ashenvale. Nie mogąc zrezygnować z mocy Goldrinna, Ralaar odszukał innych druidów, którzy w przeszłości również sięgnęli po zakazaną formę i oszalali ukrywali się w dziczy. Stając na ich czele odszukał swą przyjaciółkę, kapłankę Belysrę Starbreeze, prosząc o pomoc w okiełznaniu wilczych instynktów. Ralaar był przekonany, że łącząc moce bogini księżyca z odnalezionym przez druidów watahy kłem Goldrinna uda się naprawić wadliwą formę. Belysra była pełna obaw, ale mając w pamięci swego ukochanego, Arvella, który poległ w walce z satyrami pozostając wiernym zakazowi używania formy wilka, zgodziła się pomóc Fangfire’owi. Wzywając moce bogini księżyca, młoda elfka połączyła swój kapłański kostur z kłem półboga tworząc Kosę Elune. Z pomocą artefaktu Belysra zdołała ustabilizować niedokończoną formę watahy, wyciągając z niej najczystszą esencję Goldrinna i nadając jej nowy kształt. W ten sposób Ralaar i jego druhowie zostali przemienieni w pierwszych worgenów. Od tamtej chwili Ralaar kazał nazywać siebie Samcem Alfa, a swą grupę przemianował na Druidów Kosy. Niestety nawet Kosa Elune nie była w stanie przywrócić druidom trzeźwości umysłu. W wojennej zawierusze worgeni atakowali zarówno satyrów, jak i inne nocne elfy. Co gorsza, wilcza forma stała się zaraźliwa i niczym choroba przechodziła na każdego ugryzionego elfa. Widząc to, Malfurion wraz z Cenariusem i pozostałymi druidami wykorzystał Kosę Elune, aby pojmać Ralaara i jego braci, więżąc ich w Szmaragdowym Śnie, gdzie mieli spać do końca świata w korzeniach drzewa Daral’nir. Gdy problem worgenów został zażegnany, Malfurion przekazał artefakt kapłance Mel'Thandris Starsong, która wykorzystała go do rozgromienia pozostałych wojsk satyrów w Ashenvale. Bitwa zakończyła się wygraną nocnych elfów, chociaż Mel’Thandris przypłaciła ją własnym życiem. Po śmierci kapłanki nocne elfy złożyły Kosę Elune u boku bohaterki w jej mogile, gdzie miała spoczywać przez kolejne wieki.
Tysiące lat później, gdy Płonący Legion ponownie zaatakował Azeroth, krewna Mel’Thandris, Velinde Starsong, natchniona wizją Elune, odnalazła zapomniany artefakt, który miał jej pomóc w przepędzeniu demonów z północnej części Ashenvale, zwanej przez zalegające tam zepsucie, Spaczoną Knieją. Badając Kosę, elfka wyczuła drzemiącą w niej moc, która potrafiła przeniknąć bariery czasu i przestrzeni. Dzierżąc w dłoniach pradawną broń, Velinde doświadczyła kolejnej wizji, w której worgeni walczyli z satyrami. Doceniając ich siłę, strażniczka spróbowała przebudzić moce Kosy, otwierając przejście do Szmaragdowego Snu, dzięki czemu, po tysiącleciach wygnania, worgeni powrócili do Ashenvale. Velinde używając artefaktu okiełznała ich umysły i wykorzystała do przepędzenia demonów ze Spaczonej Kniei. Niestety wkrótce okazało się, że wysłane w dalsze części lasu wilkołaki uwalniały się spod kontroli Velindei zaczynały ponownie siać chaos. Przerażona elfka zaczęła szukać sposobu na opanowanie bestii.
W bibliotekach Darnassusa wojowniczka odnalazła wzmiankę o arcymagu Kirin Tor, Arugalu, który w jakiś sposób również zdołał sprowadzić do siebie worgenów. Licząc, że czarodziej zdoła jej pomóc w okiełznaniu wilkołaków, Velinde Starsong wyruszyła w długą podróż na wschodni kontynent. W czasie przemierzania Boru Zmierzchu elfka została zaatakowana przez worgenów próbujących odebrać jej Kosę Elune. Uciekając przed pogonią schroniła się w kopalni Zguby Rolanda. Pechowo upuszczona na skład dynamitu pochodnia spowodowała wybuch, który zabił Velinde z jej prześladowcami, grzebiąc wraz z nimi Kosę Elune. Niedługo potem artefakt został wykopany przez człowieka zwanego Nerwusem. Uwolnienie Kosy sprowadziło do kopalni kolejne zastępy worgenów, które zabiły towarzyszy Nerwusa, zmuszając go do panicznej ucieczki.
W późniejszym czasie broń była obiektem poszukiwań Mrocznych Jeźdźców nękających krainę oraz członków Kultu Wilka, jednak to tym drugim udało się odzyskać artefakt, ale nie na długo. Po wielu trudnościach Kosa Elune wróciła w końcu z powrotem do ludu kaldorei. Jej nowy właściciel, Valorn Stillbough udał się wraz z Belysrą Starbreeze do nękanego przez wilkołaki królestwa Gilneas, aby raz na zawsze rozwiązać problem worgenów Samca Alfy i pomóc poddanym króla Greymane w opanowaniu wilczej klątwy.
Legion sprawił, że niejednemu paladynowi czy szamanowi kolejny raz ucina się film w karczmie przy n’tym kuflu Ale, ale czemu się dziwić? Że co? Nie, nie przejęli się zagładą świata i nie zapijają smutków. Wręcz przeciwnie! Któż nie świętowałby zdobycia legendarnego Ashbringera czy Doomhammera! Ok, macie rację - może nie wszystkie klasy mają równie mocne powody do radości, ale na pewno nie znajdziemy wśród nich druida, który w tym roku stał się posiadaczem artefaktu, którego zakrzywione ostrze powinni całować i oddawać cześć wszyscy worgeni i worgenki. Dlaczego? Otóż wypada okazać szacunek… mamusi.
Większość z Was zapytana o wojnę z czasów pradawnych cywilizacji bez wahania wskaże, i słusznie zresztą, Wojnę Starożytnych, wielką batalię z Płonącym Legionem, która doprowadziła do zniszczenia Studni Wieczności i rozerwania Kalimdoru na znane nam dzisiaj kontynenty. Niewielu jednak pamięta, że Wojna Starożytnych nie była jedynym konfliktem, który w tamtych czasach ciężko doświadczył rasę nocnych elfów.
10 000 lat temu kaldorei pod wodzą Malfuriona Stormrage, zwanego Burzogniewnym, jego brata Illidana i ich ukochanej, kapłanki bogini księżyca Elune, Tyrande Whisperwind zdołali udaremnić inwazję demonów na Azeroth. Niestety, chociaż niemal wszystkie plugawe istoty zostały odesłane do Spaczonej Otchłani, pozostały niedobitki Legionu, w tym nowa demoniczna rasa stworzona przez Sargerasa z nocnych elfów, które zaprzedały swe dusze mrocznemu tytanowi. Uformowane na nowo istoty były karykaturalną krzyżówką elfów i kozic, zwaną satyrami. Nowi słudzy Legionu nie pogodzili się z porażką, zbierając ocalałe demony i zakładając we wschodniej części lasu Ashenvale samozwańcze państewko Satyrnaar. W przeciągu 700 lat satyry rozmnożyły się do liczby mogącej zagrozić osiedlom nocnych elfów. Pod wspólnym sztandarem Lordów Szmaragdowego Płomienia przypuścili atak na niedawnych pobratymców. Do walki z nimi stanęła mężnie Shandris Feathermoon ze swymi strażniczkami, ale nawet wsparcie ze strony druidów nie było w stanie zatrzymać niszczycielskiego pochodu. Pomysł na odmianę nieciekawej sytuacji znalazł jeden ze studentów Malfuriona, Ralaar Fangfire. Młody elf uważał, że ich szanse zwiększą się, jeśli arcydruid odwoła zakaz używania jednej z najpotężniejszych zwierzęcych form, wilczej formy watahy.
Druidzi, którzy podziwiali majestat kruków, siłę niedźwiedzi czy zwinność i szybkość jeleni, zdołali opanować przemianę w swych zwierzęcych patronów, jednak nie znalazł się nikt, kto byłby w stanie osiągnąć mistrzostwo w formie pochodzącej od zabitego w czasie Wojny Starożytnych wilczego półboga Goldrinna. Nawet Malfurion szkolony przez samego Cenariusa nie potrafił opanować żądzy krwi przepełniającej umysł zmienionego w wilka druida i w bezmyślnym szale atakował swego nauczyciela. Widząc, jak wielkie zagrożenie pociąga za sobą forma watahy, Stormrage zabronił swym podopiecznym korzystania z mocy Goldrinna. Ralaar nie mógł jednak pogodzić się z zakazem i w czasie walk z satyrami przybrał wyklętą postać. Dzięki nowej sile rozgromił swych prześladowców, ale zgodnie z przypuszczeniami Malfuriona żądza krwi okazała się za silna i Ralaar zwrócił się przeciw swym braciom, zaszywając się w najdalszych zakątkach Ashenvale. Nie mogąc zrezygnować z mocy Goldrinna, Ralaar odszukał innych druidów, którzy w przeszłości również sięgnęli po zakazaną formę i oszalali ukrywali się w dziczy. Stając na ich czele odszukał swą przyjaciółkę, kapłankę Belysrę Starbreeze, prosząc o pomoc w okiełznaniu wilczych instynktów. Ralaar był przekonany, że łącząc moce bogini księżyca z odnalezionym przez druidów watahy kłem Goldrinna uda się naprawić wadliwą formę. Belysra była pełna obaw, ale mając w pamięci swego ukochanego, Arvella, który poległ w walce z satyrami pozostając wiernym zakazowi używania formy wilka, zgodziła się pomóc Fangfire’owi. Wzywając moce bogini księżyca, młoda elfka połączyła swój kapłański kostur z kłem półboga tworząc Kosę Elune. Z pomocą artefaktu Belysra zdołała ustabilizować niedokończoną formę watahy, wyciągając z niej najczystszą esencję Goldrinna i nadając jej nowy kształt. W ten sposób Ralaar i jego druhowie zostali przemienieni w pierwszych worgenów. Od tamtej chwili Ralaar kazał nazywać siebie Samcem Alfa, a swą grupę przemianował na Druidów Kosy. Niestety nawet Kosa Elune nie była w stanie przywrócić druidom trzeźwości umysłu. W wojennej zawierusze worgeni atakowali zarówno satyrów, jak i inne nocne elfy. Co gorsza, wilcza forma stała się zaraźliwa i niczym choroba przechodziła na każdego ugryzionego elfa. Widząc to, Malfurion wraz z Cenariusem i pozostałymi druidami wykorzystał Kosę Elune, aby pojmać Ralaara i jego braci, więżąc ich w Szmaragdowym Śnie, gdzie mieli spać do końca świata w korzeniach drzewa Daral’nir. Gdy problem worgenów został zażegnany, Malfurion przekazał artefakt kapłance Mel'Thandris Starsong, która wykorzystała go do rozgromienia pozostałych wojsk satyrów w Ashenvale. Bitwa zakończyła się wygraną nocnych elfów, chociaż Mel’Thandris przypłaciła ją własnym życiem. Po śmierci kapłanki nocne elfy złożyły Kosę Elune u boku bohaterki w jej mogile, gdzie miała spoczywać przez kolejne wieki.
Tysiące lat później, gdy Płonący Legion ponownie zaatakował Azeroth, krewna Mel’Thandris, Velinde Starsong, natchniona wizją Elune, odnalazła zapomniany artefakt, który miał jej pomóc w przepędzeniu demonów z północnej części Ashenvale, zwanej przez zalegające tam zepsucie, Spaczoną Knieją. Badając Kosę, elfka wyczuła drzemiącą w niej moc, która potrafiła przeniknąć bariery czasu i przestrzeni. Dzierżąc w dłoniach pradawną broń, Velinde doświadczyła kolejnej wizji, w której worgeni walczyli z satyrami. Doceniając ich siłę, strażniczka spróbowała przebudzić moce Kosy, otwierając przejście do Szmaragdowego Snu, dzięki czemu, po tysiącleciach wygnania, worgeni powrócili do Ashenvale. Velinde używając artefaktu okiełznała ich umysły i wykorzystała do przepędzenia demonów ze Spaczonej Kniei. Niestety wkrótce okazało się, że wysłane w dalsze części lasu wilkołaki uwalniały się spod kontroli Velindei zaczynały ponownie siać chaos. Przerażona elfka zaczęła szukać sposobu na opanowanie bestii.
W bibliotekach Darnassusa wojowniczka odnalazła wzmiankę o arcymagu Kirin Tor, Arugalu, który w jakiś sposób również zdołał sprowadzić do siebie worgenów. Licząc, że czarodziej zdoła jej pomóc w okiełznaniu wilkołaków, Velinde Starsong wyruszyła w długą podróż na wschodni kontynent. W czasie przemierzania Boru Zmierzchu elfka została zaatakowana przez worgenów próbujących odebrać jej Kosę Elune. Uciekając przed pogonią schroniła się w kopalni Zguby Rolanda. Pechowo upuszczona na skład dynamitu pochodnia spowodowała wybuch, który zabił Velinde z jej prześladowcami, grzebiąc wraz z nimi Kosę Elune. Niedługo potem artefakt został wykopany przez człowieka zwanego Nerwusem. Uwolnienie Kosy sprowadziło do kopalni kolejne zastępy worgenów, które zabiły towarzyszy Nerwusa, zmuszając go do panicznej ucieczki.
W późniejszym czasie broń była obiektem poszukiwań Mrocznych Jeźdźców nękających krainę oraz członków Kultu Wilka, jednak to tym drugim udało się odzyskać artefakt, ale nie na długo. Po wielu trudnościach Kosa Elune wróciła w końcu z powrotem do ludu kaldorei. Jej nowy właściciel, Valorn Stillbough udał się wraz z Belysrą Starbreeze do nękanego przez wilkołaki królestwa Gilneas, aby raz na zawsze rozwiązać problem worgenów Samca Alfy i pomóc poddanym króla Greymane w opanowaniu wilczej klątwy.
Autorem cyklu Zbrojownia WoWCenter.pl opowiadającego o legendarnych broniach, jakie gracze dzierżyć będą w World of Warcraft: Legion, jest Piotr "Ventas" Budak, polski kronikarz historii Warcrafta, autor Pradawnej Kroniki.
Zbrojownia WoWCenter: Light's Wrath
Quass, | Komentarze : 0
Nadchodzi Legion, a wraz z nim dostęp do legendarnych broni i to nie tylko dla każdej klasy, ale nawet ich specjalizacji. Już wkrótce sięgniemy po oręż tych, którzy zginęli, lub zwątpili w zwycięstwo nad hordami demonów! Każdy z artefaktów posiada swoją historię i znaleźć wśród nich można takie perełki jak będące od lat marzeniem wielu graczy Ashbringer czy Doomhammer, ale również i takie, których istnienie do tej pory skrywały mgły historii. W wielu jednak przypadkach znamy ich poprzednich właścicieli i chociaż same nazwy artefaktów nic nam nie mówią, warto poznać dzieje tych, w których rękach kiedyś spoczywały.
Szkarłatna Krucjata – grupa fanatyków, ślepo zapatrzona w swoją misję walki z nieumarłymi. W całym Azeroth znana była ich bezwzględność i brutalność w obchodzeniu się z każdym, kto mógł być nosicielem zarazy. Sami uważali siebie jednak za ludzi bez grzechu, za wybrańców i obrońców Światłości. Wszyscy z nich jednak błądzili, nie zdając sobie sprawy z porzucenia ideałów, które kierowały nimi jeszcze przed narodzinami zakonu. Pocieszające, że teraz, gdy Szkarłaci przeszli do historii, zostawili po sobie coś, co w końcu może choć po części odkupić ich winy – Light’s Wrath, Gniew Światłości!
Większość za najstraszliwszych wojowników Płonącego Legionu uważają eredarów i władców otchłani, zapominając, że budzący grozę wygląd i siła to nie wszystko. Są też ci, którzy, choć nie posiadają obu tych cech, potrafią mimo to doprowadzić do znacznie większych zniszczeń. Większych i straszliwszych, bo zdradzieckich i niespodziewanych…
Historia Szkarłatów rozpoczyna się niedługo po upadku Lordaeronu, gdy pozbawione monarchy królestwo ugięło się pod armią Płonącego Legionu, wspartą przez zastępy nieumarłych. Chociaż połączone siły ludzi, orków i nocnych elfów zdołały powstrzymać inwazję, rozgramiając siły demonów pod górą Hyjal, perła Przymierza wciąż pozostawała w rękach Plagi. Większość mieszkańców poległa w czasie wojny lub zdołała uciec na południe, ale nie wszyscy. Na ziemiach królestwa pozostała niewielka grupa składająca się z tego, co pozostało z niegdyś wielkiego Zakonu Srebrnej Dłoni oraz tych, którzy zdecydowali się poświęcić swe życia próbie wyzwolenia ukochanej ojczyzny. Przewodził nimi Alexandros Mograine zwany Ashbringerem, władający mieczem o tym samym imieniu. Wykute przez króla Magniego Miedziobrodego ostrze było najpotężniejszym orężem przeciwko nieumarłym, jakie widział świat. Dzierżący je wojownik był w stanie samotnie stawić czoła nawet tysięcznej armii ożywieńców. Doprowadziło to do zawarcia sojuszu między Plagą i niedobitkami Płonącego Legionu, którego celem było wyeliminowanie Alexandrosa.
W czasie próby odbicia Stratholme, w którym narodził się Zakon Srebrnej Dłoni, od drużyny Mograine’a oddzielił się jeden z jego towarzyszy, Saidan Dathrohan, jeden z pięciu pierwszych paladynów. Wykorzystał to ukrywający się w murach miasta Balnazzar. Upiorny władca uprowadził Saidana, przenosząc go do dawnej twierdzy zakonu. Choć stary paladyn walczył mężnie, nie mógł się mierzyć z jednym z najpotężniejszych nathrezimów. Demon zabił go, a za pomocą czarnej magii, powstrzymując jego ciało od rozkładu, przemienił je w pojemnik na swą duszę. Dzięki temu pod postacią zaufanego towarzysza Alexandrosa mógł zacząć szerzyć zamęt w jego szeregach.
Pierwszą ofiarą Balnazzara był starszy syn Mograine, Renault. Upiorny władca omamił go swoimi podstępnymi słowami, przejmując nad nim całkowitą kontrolę i nakłaniając do wprowadzenia Ashbringera w pułapkę. Był to ogromny sukces demona. Nie tylko obrócił syna przeciwko ojcu, ale wzbudził w nim tak wielką nienawiść, że młody Mograine zamordował swego rodzica, przebijając go jego własnym mieczem.
Po śmierci Alexandrosa, Balnazzar nie porzucił swego przebrania, pozostając w osieroconej grupie. Ciesząc się ogromnym autorytetem, wyznaczył na nowego przywódcę Renaulta, przyozdabiając jego tors tabardem nowego ugrupowania, Zakonu Szkarłatnej Krucjaty. Choć Mograine nie dożył narodzin Szkarłatów, i tak zaczęto kreować go na największego czempiona bractwa. Szybko jednak zapomniano o jego ideałach. Już za jego życia w szeregach dało się rozróżnić dwa obozy – pierwszy, pod kierunkiem Alexandrosa, uważał, że należało poszerzyć zastępy wojowników o inne rasy, dzięki czemu łatwiej zdołają przegonić nieumarłych; drugi, inspirowany przemowami Nadgenerała Abbendisa, był zdania, że jedynie ludzie są godni służenia Światłości i tylko oni powinni dostąpić zaszczytu wstąpienia w ich szeregi. Nieufność w stosunku do innych ras i przekonanie o własnej wyższości stanowiło idealny grunt dla dalszych knowań Balnazzara. Przeszkodę stanowili ci, których serca były podobne to serca Alexandrosa, ale tuż przez narodzinami Szkarłatów, dostrzegając błędy w rozumowaniu współbraci i poznając prawdę o śmierci Mograine’a porzucili ich szeregi, zakładając własną organizację Srebrzystego Świtu, nazywanego również Świtem Argentu.
Za główną siedzibę Szkarłatnej Krucjaty obrano porzucone opactwo znajdujące się na wzgórzu na Polanach Tirisfal. Wkrótce do bractwa dołączyło portowe miasto Ręka Tyra oraz Hearthglen, a wsparty siłami ich mieszkańców Zakon zaczął być sporym problemem nie tylko dla Plagi, ale i nieumarłych lady Sylvanas Windrunner, która osiedliła się w ruinach Lordaeronu i podmiejskich katakumbach. Chociaż Szkarłaci ślubowali walkę z ożywieńcami, pod złym czarem Balnazzara stawali się coraz bardziej czujni, a z czasem obsesyjni w poszukiwaniu oznak zarazy. Skończyło się na tym, że fanatycy uznali wszystkich przybywających z zewnątrz ludzi za potencjalnych nosicieli choroby, których należało jak najszybciej wyeliminować. Było to jednak trudne zadanie, zwłaszcza po śmierci wielkiego Alexandrosa Mograine’a i utracie najpotężniejszej broni Zakonu jaką był Ashbringer. Dlatego też najznamienitsi z członków Szkarłatów spróbowali stworzyć oręż mogący zastąpić utracony miecz. Owocem ich długich starań był drugi Ashbringer, lecz w postaci kostura nazwanego Light’s Wrath, czyli Gniewem Światłości. Balnazzar jednak nie po to doprowadził do zguby jednego Ashbringera, żeby przyglądać się bezczynnie narodzinom kolejnego. Zdołał skrycie zaburzyć proces nakładania kolejnych zaklęć na kostur, doprowadzając do potężnej eksplozji, która uszkodziła rdzeń broni, praktycznie uniemożliwiając kapłanom kontrolę nad jej wielkimi mocami.
Po przemianie honorowych wojowników, jakimi byli z początku Szkarłaci, w fanatyczną organizację widzącą za każdym rogiem czającą się zarazę, Balnazzar zebrał najlepszych wojowników Zakonu formując Szkarłatny Legion. Poprowadził ich do Stratholme, gdzie osiadł w twierdzy, w której kiedyś zabił i przejął ciało Saidana. Za grubymi murami i otoczony zastępami ślepo posłusznych krzyżowców czuł się bezpieczny, ale nie docenił męstwa poszukiwaczy przygód, którzy wdarli się do jego siedziby, pokonując jego straże. W głównej sali Balnazzar zmuszony był porzucić swą powłokę Saidana, lecz nawet w postaci demona musiał ulec przewadze liczebnej przeciwnika. Gdy ci opuścili wymarłą twierdzę, upiorny władca, odzyskawszy siły i swą cielesną powłokę powrócił do Stratholme, przywracając do życia swoich krzyżowców jako nieumarłych. Nie zapomniano jednak o nim. Jego siedziba stała się obiektem ponownego najazdu, tym razem czempionów Srebrzystego Świtu, którzy ponownie odesłali w zaświaty zarówno krzyżowców jak i samego demona.
Nathrezimowie jednak nie umierają tak łatwo. Balnazzar oszukał śmierć już trzykrotnie, ginąc z rąk swego brata i po dwakroć od mieczy mieszkańców Azeroth. Wraz z nadejściem Płonącego Legionu i on powróci, lecz czy spotka go czwarta już śmierć?
Szkarłatna Krucjata również nie przetrwała. Po pokonaniu Balnazzara upadały kolejne przyczółki Szkarłatów, zaś ci, którzy się utrzymali, zostali ponownie wykorzystani przez innego z nathrezimów, Mal’Ganisa, który pod postacią admirała Westwinda poprowadził ich na mroźny kontynent Northrend, aby użyć ich do walki z Królem Liszem. Zanim jednak zdołali zmierzyć się z Arthasem wszyscy polegli w walce z siłami Przymierza i Hordy.
Najdłużej utrzymało się Szkarłatne Opactwo, dzięki kapłańskim zdolnościom Wielkiej Inkwizytor Whitemane, ale i ono nie zdołało na długo powstrzymać rychłego upadku bractwa.
Ciężko wskazać bardziej tragiczną organizację, czy może raczej ironiczną, niż Szkarłatna Krucjata. Powołani jako obrońcy życia, szybko stali się jego katami, szlachtując i paląc żywcem wszystkich posądzonych o noszenie w sobie zarazy. Nienawidzący ponad wszystko nieumarłych, sami zostali powołani w ich szeregi. Bezwolni za życia i po śmierci. Znów ironicznie, chcąc przysłużyć się swymi czynami światu, w końcu zrobią to po śmierci, lecz rękami tych, których zabiliby bez wahania, a może tych, od rąk których sami polegli? Do kogo trafi Gniew Światłości? Kto okaże się go godzien?
Light's Wrath
Szkarłatna Krucjata – grupa fanatyków, ślepo zapatrzona w swoją misję walki z nieumarłymi. W całym Azeroth znana była ich bezwzględność i brutalność w obchodzeniu się z każdym, kto mógł być nosicielem zarazy. Sami uważali siebie jednak za ludzi bez grzechu, za wybrańców i obrońców Światłości. Wszyscy z nich jednak błądzili, nie zdając sobie sprawy z porzucenia ideałów, które kierowały nimi jeszcze przed narodzinami zakonu. Pocieszające, że teraz, gdy Szkarłaci przeszli do historii, zostawili po sobie coś, co w końcu może choć po części odkupić ich winy – Light’s Wrath, Gniew Światłości!
Większość za najstraszliwszych wojowników Płonącego Legionu uważają eredarów i władców otchłani, zapominając, że budzący grozę wygląd i siła to nie wszystko. Są też ci, którzy, choć nie posiadają obu tych cech, potrafią mimo to doprowadzić do znacznie większych zniszczeń. Większych i straszliwszych, bo zdradzieckich i niespodziewanych…
Historia Szkarłatów rozpoczyna się niedługo po upadku Lordaeronu, gdy pozbawione monarchy królestwo ugięło się pod armią Płonącego Legionu, wspartą przez zastępy nieumarłych. Chociaż połączone siły ludzi, orków i nocnych elfów zdołały powstrzymać inwazję, rozgramiając siły demonów pod górą Hyjal, perła Przymierza wciąż pozostawała w rękach Plagi. Większość mieszkańców poległa w czasie wojny lub zdołała uciec na południe, ale nie wszyscy. Na ziemiach królestwa pozostała niewielka grupa składająca się z tego, co pozostało z niegdyś wielkiego Zakonu Srebrnej Dłoni oraz tych, którzy zdecydowali się poświęcić swe życia próbie wyzwolenia ukochanej ojczyzny. Przewodził nimi Alexandros Mograine zwany Ashbringerem, władający mieczem o tym samym imieniu. Wykute przez króla Magniego Miedziobrodego ostrze było najpotężniejszym orężem przeciwko nieumarłym, jakie widział świat. Dzierżący je wojownik był w stanie samotnie stawić czoła nawet tysięcznej armii ożywieńców. Doprowadziło to do zawarcia sojuszu między Plagą i niedobitkami Płonącego Legionu, którego celem było wyeliminowanie Alexandrosa.
W czasie próby odbicia Stratholme, w którym narodził się Zakon Srebrnej Dłoni, od drużyny Mograine’a oddzielił się jeden z jego towarzyszy, Saidan Dathrohan, jeden z pięciu pierwszych paladynów. Wykorzystał to ukrywający się w murach miasta Balnazzar. Upiorny władca uprowadził Saidana, przenosząc go do dawnej twierdzy zakonu. Choć stary paladyn walczył mężnie, nie mógł się mierzyć z jednym z najpotężniejszych nathrezimów. Demon zabił go, a za pomocą czarnej magii, powstrzymując jego ciało od rozkładu, przemienił je w pojemnik na swą duszę. Dzięki temu pod postacią zaufanego towarzysza Alexandrosa mógł zacząć szerzyć zamęt w jego szeregach.
Pierwszą ofiarą Balnazzara był starszy syn Mograine, Renault. Upiorny władca omamił go swoimi podstępnymi słowami, przejmując nad nim całkowitą kontrolę i nakłaniając do wprowadzenia Ashbringera w pułapkę. Był to ogromny sukces demona. Nie tylko obrócił syna przeciwko ojcu, ale wzbudził w nim tak wielką nienawiść, że młody Mograine zamordował swego rodzica, przebijając go jego własnym mieczem.
Po śmierci Alexandrosa, Balnazzar nie porzucił swego przebrania, pozostając w osieroconej grupie. Ciesząc się ogromnym autorytetem, wyznaczył na nowego przywódcę Renaulta, przyozdabiając jego tors tabardem nowego ugrupowania, Zakonu Szkarłatnej Krucjaty. Choć Mograine nie dożył narodzin Szkarłatów, i tak zaczęto kreować go na największego czempiona bractwa. Szybko jednak zapomniano o jego ideałach. Już za jego życia w szeregach dało się rozróżnić dwa obozy – pierwszy, pod kierunkiem Alexandrosa, uważał, że należało poszerzyć zastępy wojowników o inne rasy, dzięki czemu łatwiej zdołają przegonić nieumarłych; drugi, inspirowany przemowami Nadgenerała Abbendisa, był zdania, że jedynie ludzie są godni służenia Światłości i tylko oni powinni dostąpić zaszczytu wstąpienia w ich szeregi. Nieufność w stosunku do innych ras i przekonanie o własnej wyższości stanowiło idealny grunt dla dalszych knowań Balnazzara. Przeszkodę stanowili ci, których serca były podobne to serca Alexandrosa, ale tuż przez narodzinami Szkarłatów, dostrzegając błędy w rozumowaniu współbraci i poznając prawdę o śmierci Mograine’a porzucili ich szeregi, zakładając własną organizację Srebrzystego Świtu, nazywanego również Świtem Argentu.
Za główną siedzibę Szkarłatnej Krucjaty obrano porzucone opactwo znajdujące się na wzgórzu na Polanach Tirisfal. Wkrótce do bractwa dołączyło portowe miasto Ręka Tyra oraz Hearthglen, a wsparty siłami ich mieszkańców Zakon zaczął być sporym problemem nie tylko dla Plagi, ale i nieumarłych lady Sylvanas Windrunner, która osiedliła się w ruinach Lordaeronu i podmiejskich katakumbach. Chociaż Szkarłaci ślubowali walkę z ożywieńcami, pod złym czarem Balnazzara stawali się coraz bardziej czujni, a z czasem obsesyjni w poszukiwaniu oznak zarazy. Skończyło się na tym, że fanatycy uznali wszystkich przybywających z zewnątrz ludzi za potencjalnych nosicieli choroby, których należało jak najszybciej wyeliminować. Było to jednak trudne zadanie, zwłaszcza po śmierci wielkiego Alexandrosa Mograine’a i utracie najpotężniejszej broni Zakonu jaką był Ashbringer. Dlatego też najznamienitsi z członków Szkarłatów spróbowali stworzyć oręż mogący zastąpić utracony miecz. Owocem ich długich starań był drugi Ashbringer, lecz w postaci kostura nazwanego Light’s Wrath, czyli Gniewem Światłości. Balnazzar jednak nie po to doprowadził do zguby jednego Ashbringera, żeby przyglądać się bezczynnie narodzinom kolejnego. Zdołał skrycie zaburzyć proces nakładania kolejnych zaklęć na kostur, doprowadzając do potężnej eksplozji, która uszkodziła rdzeń broni, praktycznie uniemożliwiając kapłanom kontrolę nad jej wielkimi mocami.
Po przemianie honorowych wojowników, jakimi byli z początku Szkarłaci, w fanatyczną organizację widzącą za każdym rogiem czającą się zarazę, Balnazzar zebrał najlepszych wojowników Zakonu formując Szkarłatny Legion. Poprowadził ich do Stratholme, gdzie osiadł w twierdzy, w której kiedyś zabił i przejął ciało Saidana. Za grubymi murami i otoczony zastępami ślepo posłusznych krzyżowców czuł się bezpieczny, ale nie docenił męstwa poszukiwaczy przygód, którzy wdarli się do jego siedziby, pokonując jego straże. W głównej sali Balnazzar zmuszony był porzucić swą powłokę Saidana, lecz nawet w postaci demona musiał ulec przewadze liczebnej przeciwnika. Gdy ci opuścili wymarłą twierdzę, upiorny władca, odzyskawszy siły i swą cielesną powłokę powrócił do Stratholme, przywracając do życia swoich krzyżowców jako nieumarłych. Nie zapomniano jednak o nim. Jego siedziba stała się obiektem ponownego najazdu, tym razem czempionów Srebrzystego Świtu, którzy ponownie odesłali w zaświaty zarówno krzyżowców jak i samego demona.
Nathrezimowie jednak nie umierają tak łatwo. Balnazzar oszukał śmierć już trzykrotnie, ginąc z rąk swego brata i po dwakroć od mieczy mieszkańców Azeroth. Wraz z nadejściem Płonącego Legionu i on powróci, lecz czy spotka go czwarta już śmierć?
Szkarłatna Krucjata również nie przetrwała. Po pokonaniu Balnazzara upadały kolejne przyczółki Szkarłatów, zaś ci, którzy się utrzymali, zostali ponownie wykorzystani przez innego z nathrezimów, Mal’Ganisa, który pod postacią admirała Westwinda poprowadził ich na mroźny kontynent Northrend, aby użyć ich do walki z Królem Liszem. Zanim jednak zdołali zmierzyć się z Arthasem wszyscy polegli w walce z siłami Przymierza i Hordy.
Najdłużej utrzymało się Szkarłatne Opactwo, dzięki kapłańskim zdolnościom Wielkiej Inkwizytor Whitemane, ale i ono nie zdołało na długo powstrzymać rychłego upadku bractwa.
Ciężko wskazać bardziej tragiczną organizację, czy może raczej ironiczną, niż Szkarłatna Krucjata. Powołani jako obrońcy życia, szybko stali się jego katami, szlachtując i paląc żywcem wszystkich posądzonych o noszenie w sobie zarazy. Nienawidzący ponad wszystko nieumarłych, sami zostali powołani w ich szeregi. Bezwolni za życia i po śmierci. Znów ironicznie, chcąc przysłużyć się swymi czynami światu, w końcu zrobią to po śmierci, lecz rękami tych, których zabiliby bez wahania, a może tych, od rąk których sami polegli? Do kogo trafi Gniew Światłości? Kto okaże się go godzien?
Autorem cyklu Zbrojownia WoWCenter.pl opowiadającego o legendarnych broniach, jakie gracze dzierżyć będą w World of Warcraft: Legion, jest Piotr "Ventas" Budak, polski kronikarz historii Warcrafta, autor Pradawnej Kroniki.
Zbrojownia WoWCenter: The Ashbringer
Kumbol, | Komentarze : 2
Nadchodzi Legion, a wraz z nim dostęp do legendarnych broni i to nie tylko dla każdej klasy, ale nawet ich specjalizacji. Już wkrótce sięgniemy po oręż tych, którzy zginęli, lub zwątpili w zwycięstwo nad hordami demonów! Każdy z artefaktów posiada swoją historię i znaleźć wśród nich można takie perełki jak będące od lat marzeniem wielu graczy Ashbringer czy Doomhammer, ale również i takie, których istnienie do tej pory skrywały mgły historii. W wielu jednak przypadkach znamy ich poprzednich właścicieli i chociaż same nazwy artefaktów nic nam nie mówią, warto poznać dzieje tych, w których rękach kiedyś spoczywały.
Ashbringer
Ashbringer – czy komuś trzeba opisywać ten oręż? Jeden z najbardziej rozpoznawalnych mieczy z uniwersum Warcrafta, obok Frostmourne’a, czyli polskiego Ostrza Mrozu, najmocniej pożądana przez graczy broń, posiadająca rozbudowaną i przejmującą historię, której nie dorówna żaden z pozostałych artefaktów.
Legenda Ashbringera zaczyna się w ostatnich dniach Drugiej Wojny, gdy wojska Przymierza Lordaeronu pod dowództwem Anduina Lothara zmusiły Hordę do odwrotu, a w końcu do rozpaczliwej obrony pod Górą Czarnej Skały. Orkowie byli na straconej pozycji, osłabieni nieobecnością czarnoksiężników Gul’dana, który zdezerterował i opuścił Orgrima Doomhammera, oraz otoczeni przez przeważające oddziały ludzi, elfów i krasnoludów. Jeden z nielicznych czarnoksiężników, którzy zostali przy wodzu, próbował przechylić szalę zwycięstwa na stronę Hordy za pomocą potężnego artefaktu, ciemnego, gładkiego kryształu. Zanim jednak zdołał dokończyć inkantacje i zwrócić jego moce przeciwko armii Przymierza, został zabity przez Alexandrosa Mograine, jednego z paladynów Zakonu Srebrnej Dłoni. Rycerz zaintrygowany dziwnym przedmiotem, wziął go do ręki, ale mroczna aura otaczająca kryształ spaczyła jego dłoń, pokrywając ją zaawansowaną martwicą, której nie mogły wyleczyć nawet najpotężniejsze czary kapłańskie. Przerażony mocą artefaktu, Alexandros ukrył go przed światem na długie lata.
Po skończonej wojnie, Mograine powrócił do swego majątku poświęcając czas dwóm synom, starszemu Renaultowi i młodszemu Darionowi. Pomimo upływu czasu, jego ręka wciąż nie odzyskała sprawności, ale gdy jego sługa, Fairbanks, przyniósł wieści przychodzącej z północy pladze nieumarłych, Mograine zdecydował, że nadszedł czas, aby podzielić się ze światem informacją o mrocznym krysztale oraz swoimi przemyśleniami z nimi związanymi.
W tawernie w Southshore Alexandros zebrał zaufanych członków Zakonu Srebrnej Dłoni, prezentując im artefakt. Emanujące z niego zło poraziło przybyłych, którzy zrazu zapragnęli go zniszczyć. Mograine uważał jednak, że we wszechświecie musi panować harmonia i równowaga. Dlatego też każda rzecz musiała mieć swoje lustrzane odbicie. Skoro istniał kryształ o tak wielkiej mrocznej mocy, musiał istnieć również jego dobry odpowiednik. Tego zaś można było użyć w szczytnym celu. Zebrani nie chcieli jednak ryzykować i spróbowali zniszczyć artefakt. Ku ich zaskoczeniu tajemniczy obiekt wchłonął rzucone zaklęcia. Zaintrygowani dziwnym zjawiskiem powtórzyli próbę, koncentrując święte moce na krysztale. Absorbując ogromną ilość magii światła, artefakt zmienił kolor z ciemnego na świetliście złoty, odmieniając również swą naturę. Zniknęła zła aura, zastąpiona emanacją czystego dobra, które uleczyło chorą rękę Alexandrosa, przepełniając jego duszę spokojem. Po przeobrażeniu kryształu zebrani przystanęli na plan Alexandrosa, który wyruszył w podróż do Ironforge z nadzieją, że król Magni zdoła wykuć z artefaktu potężną broń przeciwko nieumarłym.
Do dziś nie wiadomo czym był kryształ użyty do stworzenia Ashbringera. Najbardziej prawdopodobna teoria mówi o tym, że przedmiot należał do naaru, tajemniczych istot złączonych ściśle ze Świętym Światłem. Możliwym też jest, że kryształ był fragmentem samego naaru, o czym świadczyć mogła jego dwoista natura.
Wiedza o pochodzeniu artefaktu nie była jednak niezbędna do przekucia go w broń. Magni Miedziobrody, dowiedziawszy się o zaginięciu i możliwej śmierci swego młodszego brata, Muradina, przelał w oręż całą swą miłość do zmarłego krewniaka oraz pragnienie dokonania zemsty na Pladze. Tak powstało najdoskonalsze z dzieł krasnoludzkiego króla – potężny miecz z szerokim ostrzem pokrytym tajemnymi runami o kształcie zbliżonym do tasaka, ze zdobioną rękojeścią w kształcie herbu Przymierza Lordaeronu oraz z unoszącym się na końcu klingi świetlistym dyskiem ze znakiem Srebrnej Dłoni.
Na wieść o powrocie Arthasa i śmierci króla Terenasa z rąk syna, Alexandros udał się pośpiesznie do ojczyzny. Używając miecza na spotkanej po drodze armii nieumarłych odkrył, że ostrze przechodziło przez ich plugawe ciała, nie napotykając żadnego oporu i spopielając ich szczątki w mgnieniu oka. Dlatego też nazwał miecz Ashbringerem, czyli Spopielaczem.
W następnych latach Alexandros Mograine stał się żywą legendą i symbolem walki z Plagą. Po upadku Lordaeronu, paladyn zebrał pozostałości Zakonu Srebrnej Dłoni oraz wszystkich, którzy nie uciekli z ogarniętego zarazą królestwa i pragnęli walczyć u jego boku. Zaczęto nazywać go, od jego miecza, Ashbringerem, czempionem Światłości zdolnym w pojedynkę rozgromić armię liczącą sobie parę tysięcy nieumarłych.
Potęga Alexandrosa została dostrzeżona nie tylko przez władców Plagi, ale również przez agentów Płonącego Legionu. Wiedzieli, że póki Ashbringer żyje, nie mają szans na odzyskanie wpływów w królestwie.
Szansą dla demonów okazała się próba odbicia przez drużynę Mograine’a miasta Stratholme, w którym mieściła się kiedyś twierdza Srebrnej Dłoni. W czasie walk z nieumarłymi od grupy odłączył się Saidan Dathrohan, stary przyjaciel Alexandrosa i jeden z założycieli zakonu paladynów, wpadając w sidła Balnazzara. Upiorny władca zabił Saidana, zmieniając go w puste naczynie dla swej duszy. Pod jego postacią nathrezim zaczął siać zamęt w szeregach Ashbringera, dostrzegając słabość w starszym synu Alexandrosa, i zaczynając nastawianie go przeciw ojcu.
Omamiony przez nathrezima Renault okłamał ojca, twierdząc, że nieumarli porwali Dariona. Wysłał Alexandrosa i Fairbanksa do Stratholme, gdzie czekała na nich tysięczna armia nieumarłych. Jednak nawet tak wielka liczba wojowników Plagi była niczym w konfrontacji z Ashbringerem. Gdy po przeciwnikach pozostał sam popiół, Mograine ze zmęczenia upuścił swój miecz, nie spostrzegając zakradającego się od tyłu Renaulta. Zdradziecki syn podniósł broń i przebił nią serce ojca.
Tak haniebny czyn odmienił miecz, przekształcając go w Skorumpowanego Ashbringera, w którym uwięziona została dusza Alexandrosa. Nie był to niestety koniec jego cierpień. Ciało zmarłego czempiona zabrał do Naxxramas Kel’Thuzad, zmieniając go w wiernego sługę, najpotężniejszego z rycerzy śmierci Króla Lisza i przywódcę Czterech Jeźdźców.
Po śmierci Alexandrosa, wodzem jego dotychczasowych sojuszników został Renault, który za namową Saidana przechrzcił ugrupowanie na Szkarłatną Krucjatę. Wkrótce pod wpływem upiornego władcy Skarleci stali się maniakalną organizacją, widzącą skażenie nie tylko w nieumarłych, ale i we wszystkich ludziach przybyłych z zewnątrz. Zanim jednak zepsucie ogarnęło wszystkich członków, ocalały z zasadzki Fairbanks wyjawił im prawdę o losie Alexandrosa. Ci, którzy już wcześniej nie zgadzali się z polityką Krucjaty, uznającą jedynie ludzi za godnych służenia Światłości, odłączyli się od bractwa, zakładając Srebrzysty Świt (zwany również Świtem Argentu lub Argent Dawn), przyjmując w jego szeregi wszystkie rasy, łącznie z Opuszczonymi lady Sylvanas Windrunner.
Wieści o straszliwym losie Alexandrosa dotarły również do jego młodszego syna, Dariona, który wsparty przez Srebrzysty Świt udał się do wnętrza Naxxramas. Chociaż wyprawa kosztowała życie niemal wszystkich jego towarzyszy, młody Mograine zdołał odnaleźć i pokonać swego ojca. Wynosząc z fortecy nieumarłych Ashbringera, Darion odkrył, że w mieczu znajduje się duch Alexandrosa. Swymi podszeptami widmo skierowało młodzieńca do Szkarłatnego Opactwa, gdzie przebywał jego brat. Pałający chęcią zemsty duch zmaterializował się przed zdrajcą, zabijając Renaulta.
Przerażony złem, które ogarnęło Alexandrosa, Darion skierował się po pomoc do Tiriona Fordringa. Stary paladyn poinformował go, że duszę ojca może uwolnić jedynie akt dobra, silniejszy od zdrady Renaulta.
Szukając odpowiedzi na radę Tiriona, Darion dotarł do kaplicy Nadziei Światła na chwilę przed zmasowanym atakiem Plagi. Chociaż niewielki, budynek krył pod sobą prawdziwy skarb – ogromne katakumby, w których złożono 1000 ciał największych bohaterów minionych wojen, przeniesionych z cmentarzy przed upadkiem Lordaeronu. Poznawszy tę tajemnicę, Kel’Thuzad zapragnął włączyć zmarłych do swej armii, ale naprzeciw niego stanął Darion, odkrywając odpowiedź na dręczące go pytanie. Młodzieniec oddał swe życie, przebijając się Ashbringerem i zastępując miejsce duszy Alexandrosa swoją. Najwyższy akt poświęcenia uwolnił Mograine’a, ale przemienił Dariona w pozbawionego uczuć rycerza śmierci wiernego Pladze.
Po przebudzeniu Króla Lisza, Darion poprowadził szarżę na kaplicę Nadziei Światła, stając na czele swoich rycerzy Hebanowego Ostrza. Ponowny atak nie miał jednak na celu zdobycia przyczółku, ale wywabienie z kryjówki Tiriona, jedynego z żyjących założycieli Zakonu. Mograine przecenił jednak swe siły, ulegając mocy Światłości emanującej ze świętej ziemi. Po przybyciu Fordringa i obezwładnieniu ludzi Dariona, przed młodzieńcem objawił się duch Alexandrosa, przywracając synowi wolną wolę. Spotkanie przerwał jednak Król Lisz, porywając do Ostrza Mrozu duszę zmarłego Mograine’a. Darion próbował go powstrzymać, ale został powalony przez Arthasa, który przypuścił atak na Srebrzysty Świt i samego Tiriona.
Przetrawiając słowa ojca, mówiące, że Ashbringer nie jest mu jeszcze pisany, Darion rzucił miecz w stronę Tiriona. W momencie, gdy ręka paladyna dotknęła rękojeści, obudziło się tysiąc dusz spoczywających pod kaplicą, a ich moc oczyściła Ashbringera, przywracając mu jego dawną moc. Dzięki nowej broni, Tirion z łatwością zmusił Króla Lisza do odwrotu, ogłaszając połączenie Srebrnej Dłoni i Srebrzystego Świtu w Srebrzystą Krucjatę.
Na czele wybrańców Światłości, Tirion poprowadził swe siły do Northrend, obiecując położyć kres panowaniu Arthasa.
Ashbringer zaprowadził krzyżowców aż po same wrota Cytadeli Korony Lodu. Chociaż kraina była opanowana przez nieumarłych, nikt nie mógł równać się z mocą świętego oręża oraz czystymi sercami tych, którzy podążyli za starym paladynem.
W ostatecznej bitwie na szczycie Tronu Mrozu, Tirion został zamknięty w bryle lodu i zmuszony do patrzenia na śmierć swych podkomendnych. Króla Lisza zgubiła jednak pycha. W momencie, gdy skoncentrował się na przemianie pokonanych czempionów w wierne sługi, Fordring zwrócił się do Światłości, która dała mu moc do rozbicia lodowego więzienia. Zanim Arthas zdołał zareagować, Tirion skierował przepełnionego świętymi mocami Ashbringera w Ostrze Mrozu. Wykuta przez nathrezimów runiczna klinga nie wytrzymała uderzenia, rozpadając się na kawałki i uwalniając uwięzione w niej dusze, które pomogły paladynowi zakończyć rządy Króla Lisza.
Po upadku Arthasa, Tirion powrócił do twierdzy Mardenholde w Hearthglen, ale nie spoczął na laurach. Chociaż cel został osiągnięty, Plaga wciąż posiadała swoje liczne przyczółki w krainach. Paladyn kontynuował więc walkę z nieumarłym zepsuciem, oczyszczając i odbudowując porzucone osady oraz fortyfikując kaplicę Nadziei Światła.
Gdy dotarły do niego wieści o nadchodzącej inwazji Płonącego Legionu, Tirion Fordring odpowiedział na wezwanie, ponownie zbierając Srebrzystą Krucjatę. Ashbringer znowu był potrzebny.
Ashbringer
Ashbringer – czy komuś trzeba opisywać ten oręż? Jeden z najbardziej rozpoznawalnych mieczy z uniwersum Warcrafta, obok Frostmourne’a, czyli polskiego Ostrza Mrozu, najmocniej pożądana przez graczy broń, posiadająca rozbudowaną i przejmującą historię, której nie dorówna żaden z pozostałych artefaktów.
Legenda Ashbringera zaczyna się w ostatnich dniach Drugiej Wojny, gdy wojska Przymierza Lordaeronu pod dowództwem Anduina Lothara zmusiły Hordę do odwrotu, a w końcu do rozpaczliwej obrony pod Górą Czarnej Skały. Orkowie byli na straconej pozycji, osłabieni nieobecnością czarnoksiężników Gul’dana, który zdezerterował i opuścił Orgrima Doomhammera, oraz otoczeni przez przeważające oddziały ludzi, elfów i krasnoludów. Jeden z nielicznych czarnoksiężników, którzy zostali przy wodzu, próbował przechylić szalę zwycięstwa na stronę Hordy za pomocą potężnego artefaktu, ciemnego, gładkiego kryształu. Zanim jednak zdołał dokończyć inkantacje i zwrócić jego moce przeciwko armii Przymierza, został zabity przez Alexandrosa Mograine, jednego z paladynów Zakonu Srebrnej Dłoni. Rycerz zaintrygowany dziwnym przedmiotem, wziął go do ręki, ale mroczna aura otaczająca kryształ spaczyła jego dłoń, pokrywając ją zaawansowaną martwicą, której nie mogły wyleczyć nawet najpotężniejsze czary kapłańskie. Przerażony mocą artefaktu, Alexandros ukrył go przed światem na długie lata.
Po skończonej wojnie, Mograine powrócił do swego majątku poświęcając czas dwóm synom, starszemu Renaultowi i młodszemu Darionowi. Pomimo upływu czasu, jego ręka wciąż nie odzyskała sprawności, ale gdy jego sługa, Fairbanks, przyniósł wieści przychodzącej z północy pladze nieumarłych, Mograine zdecydował, że nadszedł czas, aby podzielić się ze światem informacją o mrocznym krysztale oraz swoimi przemyśleniami z nimi związanymi.
W tawernie w Southshore Alexandros zebrał zaufanych członków Zakonu Srebrnej Dłoni, prezentując im artefakt. Emanujące z niego zło poraziło przybyłych, którzy zrazu zapragnęli go zniszczyć. Mograine uważał jednak, że we wszechświecie musi panować harmonia i równowaga. Dlatego też każda rzecz musiała mieć swoje lustrzane odbicie. Skoro istniał kryształ o tak wielkiej mrocznej mocy, musiał istnieć również jego dobry odpowiednik. Tego zaś można było użyć w szczytnym celu. Zebrani nie chcieli jednak ryzykować i spróbowali zniszczyć artefakt. Ku ich zaskoczeniu tajemniczy obiekt wchłonął rzucone zaklęcia. Zaintrygowani dziwnym zjawiskiem powtórzyli próbę, koncentrując święte moce na krysztale. Absorbując ogromną ilość magii światła, artefakt zmienił kolor z ciemnego na świetliście złoty, odmieniając również swą naturę. Zniknęła zła aura, zastąpiona emanacją czystego dobra, które uleczyło chorą rękę Alexandrosa, przepełniając jego duszę spokojem. Po przeobrażeniu kryształu zebrani przystanęli na plan Alexandrosa, który wyruszył w podróż do Ironforge z nadzieją, że król Magni zdoła wykuć z artefaktu potężną broń przeciwko nieumarłym.
Zobacz, jak narodziła się legenda Ashbringera w machinimie Tales of the Past III
Do dziś nie wiadomo czym był kryształ użyty do stworzenia Ashbringera. Najbardziej prawdopodobna teoria mówi o tym, że przedmiot należał do naaru, tajemniczych istot złączonych ściśle ze Świętym Światłem. Możliwym też jest, że kryształ był fragmentem samego naaru, o czym świadczyć mogła jego dwoista natura.
Wiedza o pochodzeniu artefaktu nie była jednak niezbędna do przekucia go w broń. Magni Miedziobrody, dowiedziawszy się o zaginięciu i możliwej śmierci swego młodszego brata, Muradina, przelał w oręż całą swą miłość do zmarłego krewniaka oraz pragnienie dokonania zemsty na Pladze. Tak powstało najdoskonalsze z dzieł krasnoludzkiego króla – potężny miecz z szerokim ostrzem pokrytym tajemnymi runami o kształcie zbliżonym do tasaka, ze zdobioną rękojeścią w kształcie herbu Przymierza Lordaeronu oraz z unoszącym się na końcu klingi świetlistym dyskiem ze znakiem Srebrnej Dłoni.
Na wieść o powrocie Arthasa i śmierci króla Terenasa z rąk syna, Alexandros udał się pośpiesznie do ojczyzny. Używając miecza na spotkanej po drodze armii nieumarłych odkrył, że ostrze przechodziło przez ich plugawe ciała, nie napotykając żadnego oporu i spopielając ich szczątki w mgnieniu oka. Dlatego też nazwał miecz Ashbringerem, czyli Spopielaczem.
W następnych latach Alexandros Mograine stał się żywą legendą i symbolem walki z Plagą. Po upadku Lordaeronu, paladyn zebrał pozostałości Zakonu Srebrnej Dłoni oraz wszystkich, którzy nie uciekli z ogarniętego zarazą królestwa i pragnęli walczyć u jego boku. Zaczęto nazywać go, od jego miecza, Ashbringerem, czempionem Światłości zdolnym w pojedynkę rozgromić armię liczącą sobie parę tysięcy nieumarłych.
Potęga Alexandrosa została dostrzeżona nie tylko przez władców Plagi, ale również przez agentów Płonącego Legionu. Wiedzieli, że póki Ashbringer żyje, nie mają szans na odzyskanie wpływów w królestwie.
Szansą dla demonów okazała się próba odbicia przez drużynę Mograine’a miasta Stratholme, w którym mieściła się kiedyś twierdza Srebrnej Dłoni. W czasie walk z nieumarłymi od grupy odłączył się Saidan Dathrohan, stary przyjaciel Alexandrosa i jeden z założycieli zakonu paladynów, wpadając w sidła Balnazzara. Upiorny władca zabił Saidana, zmieniając go w puste naczynie dla swej duszy. Pod jego postacią nathrezim zaczął siać zamęt w szeregach Ashbringera, dostrzegając słabość w starszym synu Alexandrosa, i zaczynając nastawianie go przeciw ojcu.
Omamiony przez nathrezima Renault okłamał ojca, twierdząc, że nieumarli porwali Dariona. Wysłał Alexandrosa i Fairbanksa do Stratholme, gdzie czekała na nich tysięczna armia nieumarłych. Jednak nawet tak wielka liczba wojowników Plagi była niczym w konfrontacji z Ashbringerem. Gdy po przeciwnikach pozostał sam popiół, Mograine ze zmęczenia upuścił swój miecz, nie spostrzegając zakradającego się od tyłu Renaulta. Zdradziecki syn podniósł broń i przebił nią serce ojca.
Tak haniebny czyn odmienił miecz, przekształcając go w Skorumpowanego Ashbringera, w którym uwięziona została dusza Alexandrosa. Nie był to niestety koniec jego cierpień. Ciało zmarłego czempiona zabrał do Naxxramas Kel’Thuzad, zmieniając go w wiernego sługę, najpotężniejszego z rycerzy śmierci Króla Lisza i przywódcę Czterech Jeźdźców.
Po śmierci Alexandrosa, wodzem jego dotychczasowych sojuszników został Renault, który za namową Saidana przechrzcił ugrupowanie na Szkarłatną Krucjatę. Wkrótce pod wpływem upiornego władcy Skarleci stali się maniakalną organizacją, widzącą skażenie nie tylko w nieumarłych, ale i we wszystkich ludziach przybyłych z zewnątrz. Zanim jednak zepsucie ogarnęło wszystkich członków, ocalały z zasadzki Fairbanks wyjawił im prawdę o losie Alexandrosa. Ci, którzy już wcześniej nie zgadzali się z polityką Krucjaty, uznającą jedynie ludzi za godnych służenia Światłości, odłączyli się od bractwa, zakładając Srebrzysty Świt (zwany również Świtem Argentu lub Argent Dawn), przyjmując w jego szeregi wszystkie rasy, łącznie z Opuszczonymi lady Sylvanas Windrunner.
Wieści o straszliwym losie Alexandrosa dotarły również do jego młodszego syna, Dariona, który wsparty przez Srebrzysty Świt udał się do wnętrza Naxxramas. Chociaż wyprawa kosztowała życie niemal wszystkich jego towarzyszy, młody Mograine zdołał odnaleźć i pokonać swego ojca. Wynosząc z fortecy nieumarłych Ashbringera, Darion odkrył, że w mieczu znajduje się duch Alexandrosa. Swymi podszeptami widmo skierowało młodzieńca do Szkarłatnego Opactwa, gdzie przebywał jego brat. Pałający chęcią zemsty duch zmaterializował się przed zdrajcą, zabijając Renaulta.
Przerażony złem, które ogarnęło Alexandrosa, Darion skierował się po pomoc do Tiriona Fordringa. Stary paladyn poinformował go, że duszę ojca może uwolnić jedynie akt dobra, silniejszy od zdrady Renaulta.
Szukając odpowiedzi na radę Tiriona, Darion dotarł do kaplicy Nadziei Światła na chwilę przed zmasowanym atakiem Plagi. Chociaż niewielki, budynek krył pod sobą prawdziwy skarb – ogromne katakumby, w których złożono 1000 ciał największych bohaterów minionych wojen, przeniesionych z cmentarzy przed upadkiem Lordaeronu. Poznawszy tę tajemnicę, Kel’Thuzad zapragnął włączyć zmarłych do swej armii, ale naprzeciw niego stanął Darion, odkrywając odpowiedź na dręczące go pytanie. Młodzieniec oddał swe życie, przebijając się Ashbringerem i zastępując miejsce duszy Alexandrosa swoją. Najwyższy akt poświęcenia uwolnił Mograine’a, ale przemienił Dariona w pozbawionego uczuć rycerza śmierci wiernego Pladze.
Po przebudzeniu Króla Lisza, Darion poprowadził szarżę na kaplicę Nadziei Światła, stając na czele swoich rycerzy Hebanowego Ostrza. Ponowny atak nie miał jednak na celu zdobycia przyczółku, ale wywabienie z kryjówki Tiriona, jedynego z żyjących założycieli Zakonu. Mograine przecenił jednak swe siły, ulegając mocy Światłości emanującej ze świętej ziemi. Po przybyciu Fordringa i obezwładnieniu ludzi Dariona, przed młodzieńcem objawił się duch Alexandrosa, przywracając synowi wolną wolę. Spotkanie przerwał jednak Król Lisz, porywając do Ostrza Mrozu duszę zmarłego Mograine’a. Darion próbował go powstrzymać, ale został powalony przez Arthasa, który przypuścił atak na Srebrzysty Świt i samego Tiriona.
Przetrawiając słowa ojca, mówiące, że Ashbringer nie jest mu jeszcze pisany, Darion rzucił miecz w stronę Tiriona. W momencie, gdy ręka paladyna dotknęła rękojeści, obudziło się tysiąc dusz spoczywających pod kaplicą, a ich moc oczyściła Ashbringera, przywracając mu jego dawną moc. Dzięki nowej broni, Tirion z łatwością zmusił Króla Lisza do odwrotu, ogłaszając połączenie Srebrnej Dłoni i Srebrzystego Świtu w Srebrzystą Krucjatę.
Na czele wybrańców Światłości, Tirion poprowadził swe siły do Northrend, obiecując położyć kres panowaniu Arthasa.
Ashbringer zaprowadził krzyżowców aż po same wrota Cytadeli Korony Lodu. Chociaż kraina była opanowana przez nieumarłych, nikt nie mógł równać się z mocą świętego oręża oraz czystymi sercami tych, którzy podążyli za starym paladynem.
W ostatecznej bitwie na szczycie Tronu Mrozu, Tirion został zamknięty w bryle lodu i zmuszony do patrzenia na śmierć swych podkomendnych. Króla Lisza zgubiła jednak pycha. W momencie, gdy skoncentrował się na przemianie pokonanych czempionów w wierne sługi, Fordring zwrócił się do Światłości, która dała mu moc do rozbicia lodowego więzienia. Zanim Arthas zdołał zareagować, Tirion skierował przepełnionego świętymi mocami Ashbringera w Ostrze Mrozu. Wykuta przez nathrezimów runiczna klinga nie wytrzymała uderzenia, rozpadając się na kawałki i uwalniając uwięzione w niej dusze, które pomogły paladynowi zakończyć rządy Króla Lisza.
Po upadku Arthasa, Tirion powrócił do twierdzy Mardenholde w Hearthglen, ale nie spoczął na laurach. Chociaż cel został osiągnięty, Plaga wciąż posiadała swoje liczne przyczółki w krainach. Paladyn kontynuował więc walkę z nieumarłym zepsuciem, oczyszczając i odbudowując porzucone osady oraz fortyfikując kaplicę Nadziei Światła.
Gdy dotarły do niego wieści o nadchodzącej inwazji Płonącego Legionu, Tirion Fordring odpowiedział na wezwanie, ponownie zbierając Srebrzystą Krucjatę. Ashbringer znowu był potrzebny.
Autorem cyklu Zbrojownia WoWCenter.pl opowiadającego o legendarnych broniach, jakie gracze dzierżyć będą w World of Warcraft: Legion, jest Piotr "Ventas" Budak, polski kronikarz historii Warcrafta, autor Pradawnej Kroniki.
Zbrojownia WoWCenter: Artefakty Paladynów Holy i Protection
Kumbol, | Komentarze : 2
Nadchodzi Legion, a wraz z nim dostęp do legendarnych broni i to nie tylko dla każdej klasy, ale nawet ich specjalizacji. Już wkrótce sięgniemy po oręż tych, którzy zginęli, lub zwątpili w zwycięstwo nad hordami demonów! Każdy z artefaktów posiada swoją historię i znaleźć wśród nich można takie perełki jak będące od lat marzeniem wielu graczy Ashbringer czy Doomhammer, ale również i takie, których istnienie do tej pory skrywały mgły historii. W wielu jednak przypadkach znamy ich poprzednich właścicieli i chociaż same nazwy artefaktów nic nam nie mówią, warto poznać dzieje tych, w których rękach kiedyś spoczywały.
Silver Hand i Truthguard
Silver Hand i Truthguard – dwa potężne artefakty, o których istnieniu zapomniano na wiele tysięcy lat. Oba są ściśle powiązane z Tyrem, sługą tytanów, legendarnym bohaterem z ludzkich mitów, który znacząco wpłynął na rozwój ich kultury.
Tyr był jednym z obserwatorów, tytanicznych konstruktów stworzonych na podobieństwo ich panów. Po zakończeniu wojny ze Starymi Bogami oraz uwięzieniu ocalałych bestii w przygotowanych przez tytanów celach, jak i wypędzeniu władców żywiołów z ich wojskami, Panteon rozpoczął kształtowanie na nowo zdewastowanego świata. Po skończonej pracy utworzony kontynent otrzymał nazwę Kalimdor. Tytani polecili części swoich obserwatorów nadzór nad krainami, zabraniając im jednak podejmowania jakichkolwiek interwencji. Wśród nich był Tyr, strażnik o srebrnej skórze i złotych włosach.
Pewnego dnia sługa Panteonu zaobserwował niepokojące zachowania proto-smoków w północnej części Kalimdoru. Przyczyną rozdrażnienia prymitywnych gadów był jeden z ich rasy, Galakrond, który w porównaniu do swych pobratymców odznaczał się nadnaturalnymi rozmiarami. Przyczyną osiągnięcia przez bestię niespotykanych gabarytów był kanibalizm. Po odkryciu przez proto-smoka, że pożeranie współbraci zwiększa jego masę, potwór rozpoczął niekończące się polowanie. Nagły wzrost zaczął deformować ciało Galakronda. Na całej jego powierzchni zaczęły wyrastać dodatkowe pary oczu i odnóży. Wkrótce żadne ze zwierząt zamieszkujących Kalimdor nie było w stanie dorównać gigantowi. Mimo to, ten wciąż nie był nasycony i kontynuował swe łowy. Co gorsza, każdy zabity proto-smok, czy przynamniej niedojedzone resztki, powracały do życia jako nieumarłe zombie, bezwolnie posłuszne swemu oprawcy.
Rosnące zagrożenie dostrzegła mądrzejsza gałąź proto-smoków, które pod przywództwem złotej proto-smoczycy Talonixy zaatakowały Galakronda. Potwór urósł jednak do tak wielkich rozmiarów, że nic sobie nie robił z chaotycznych ataków. W końcu kłapnięciem szczęk zabił Talonixę, a przerażone proto-smoki rozpierzchły się na wszystkie strony krainy.
Całe zajście obserwował z ukrycia Tyr i chociaż nie wolno mu było się ujawniać, złamał nakaz, sprowadzając do siebie piątkę proto-smoków, które przetrwały bitwę z Galakrondem. Obserwator był pod wrażeniem prymitywnych gadów, które w przeciwieństwie do reszty ich pobratymców wzajemnie się chroniły i walczyły wspólnie. Były to: Alexstrasza, Ysera, Malygos, Neltharion i Nozdormu.
Tyr obawiał się, że niepowstrzymany Galakrond ogarnie nieumarłą zarazą cały Kalimdor, doprowadzając świat do zagłady. Dlatego też, ponownie sprzeciwiając się Panteonowi, obserwator zgodził się wesprzeć piątkę proto-smoków i poprowadzić ich do straceńczej walki.
Ku zaskoczeniu gadów Tyr, niewiele większy od nich, stając do bitwy z Galakrondem zmienił swe oblicze, stając się gigantem, niemal dorównującym bestii gabarytami. W jego dłoni zalśnił potężny młot, Silver Hand, czyli Srebrna Dłoń, a ciało zatętniło mocami Świętego Światła. Od zderzenia obu potęg zatrzęsła się ziemia. Proto-smokom wydawało się, że obserwator zdoła pokonać potwora, ale Galakrond nawet w czasie pojedynku nie przestawał rosnąć i ewoluować, dzięki czemu udało mu się w końcu zdobyć przewagę, powalić przeciwnika i odgryźć mu dłoń. Proto-smoki musiały znieść z pola bitwy ciężko rannego Tyra.
Chociaż przeczuwały, że nie mają żadnych szans, piątka gadów wolała zginąć, niż pozwolić Galakrondowi na zniszczenie Kalimdoru. Zgodnie z planem Malygosa, błękitny proto-smok wraz Neltharionem wleciał do gardzieli giganta, blokując jego przełyk kamieniami i doprowadzając do uduszenia stwora.
Doceniając ich męstwo i poświęcenie, nawet w tak beznadziejnej sytuacji, Tyr zaproponował swoim zwierzchnikom uczynienie z piątki bohaterów strażników tego świata. Panteon przychylił się do prośby konstrukta, odmieniając ciała proto-smoków i wlewając w nie cząstkę swej mocy. Tak narodziło się pięć smoczych Aspektów, opiekunów Azeroth.
Gdy nadszedł czas odejścia tytanów, Tyr pozostał na Kalimdorze, by wraz z innymi obserwatorami czuwać nad krainą i uwięzionymi Starymi Bogami. Swą utraconą w walce z Galakrondem dłoń zastąpił odlewem z czystego srebra, który stał się jego znakiem rozpoznawczym.
Niestety, chociaż zakuci w kajdany, Starzy Bogowie nie byli bezbronni. Yogg-Saron zdołał swoimi podszeptami splugawić myśli Lokena, przywódcy strażników więziennych Ulduaru i głównego zwierzchnika obserwatorów w Azeroth, przeciągając go na swą stronę. Spaczenie swego brata zdołał dostrzec Tyr, który zbierając wokół siebie zaufanych obserwatorów zaczął przygotowania do powstrzymania Lokena. Wspólnie ze swym przyjacielem, Archaedasem, wykuli potężną tarczę, Truthguard, czyli Obrońcę Prawdy, wręczając ją najlepszemu z podległych im wojowniczych vrykuli, aby z jej pomocą pomógł im ujawnić korupcję Lokena.
Gdy przygotowania zostały zakończone, Tyr i jego towarzysze opuścili Ulduar. Przed odejściem obserwator wykradł Dyski Norgannona, aby za ich pomocą móc określić zakres zdrady przywódcy strażników. Zanim zdołali oddalić się na bezpieczną odległość, Loken spostrzegł brak artefaktów w komnatach, posyłając w pościg za uciekinierami swe konstrukty. Te jednak zostały pokonane przez uzbrojonego w Obrońcę Prawdy czempiona vrykuli, który pozostał w tyle, aby dać swym panom większe szanse na ucieczkę. Wściekły Loken zwrócił się więc o pomoc do sług Starych Bogów, rzucając naprzeciw drużynie Tyra straszliwe monstra. Obserwator zdecydował się odłączyć od reszty i w pojedynkę stawić im czoła, nakazując Archaedasowi ukryć dyski.
Tyr stoczył ciężką bitwę, ale zdołał powstrzymać ścigające ich stwory. Sam niestety zginął od odniesionych ran, nie wypuszczając swego potężnego młota aż do końca. Krainę w której poległ nazwano później na jego cześć Polanami Tirisfal, od Tyr’s Fall. Chociaż Tyr umarł, przetrwała jego legenda. Nawet Klątwa Ciała nie zamazała w umysłach vrykuli pamięci o jego bohaterstwie. Z pokolenia na pokolenie przekazywano podania o wielkim herosie, który poświęcił swą dłoń w walce z pradawnym złem.
Mit o obserwatorze towarzyszył również potomkom vrykuli wygnanym na południe, z których wyewoluowali pierwsi ludzie. Ludzkie królestwa rodziły się i upadały, a legenda Tyra wciąż trwała, czego dowodem było wielkie i bogate miasto portowe, nazwane na jego cześć Ręką Tyra. Gdy wybuchła wojna z orkami, a ludzkie nacje zawiązały Przymierze Lordaeronu, głowa Kościoła Świętego Światła, arcybiskup Alonsus Faol, zainspirowany podaniami o pradawnym bohaterze zdecydował się ufundować Zakon Srebrnej Dłoni, którego członkowie mieli wiernie przestrzegać kodeksu pierwszego kroczącego po Azeroth paladyna.
Silver Hand i Truthguard
Silver Hand i Truthguard – dwa potężne artefakty, o których istnieniu zapomniano na wiele tysięcy lat. Oba są ściśle powiązane z Tyrem, sługą tytanów, legendarnym bohaterem z ludzkich mitów, który znacząco wpłynął na rozwój ich kultury.
Tyr był jednym z obserwatorów, tytanicznych konstruktów stworzonych na podobieństwo ich panów. Po zakończeniu wojny ze Starymi Bogami oraz uwięzieniu ocalałych bestii w przygotowanych przez tytanów celach, jak i wypędzeniu władców żywiołów z ich wojskami, Panteon rozpoczął kształtowanie na nowo zdewastowanego świata. Po skończonej pracy utworzony kontynent otrzymał nazwę Kalimdor. Tytani polecili części swoich obserwatorów nadzór nad krainami, zabraniając im jednak podejmowania jakichkolwiek interwencji. Wśród nich był Tyr, strażnik o srebrnej skórze i złotych włosach.
Pewnego dnia sługa Panteonu zaobserwował niepokojące zachowania proto-smoków w północnej części Kalimdoru. Przyczyną rozdrażnienia prymitywnych gadów był jeden z ich rasy, Galakrond, który w porównaniu do swych pobratymców odznaczał się nadnaturalnymi rozmiarami. Przyczyną osiągnięcia przez bestię niespotykanych gabarytów był kanibalizm. Po odkryciu przez proto-smoka, że pożeranie współbraci zwiększa jego masę, potwór rozpoczął niekończące się polowanie. Nagły wzrost zaczął deformować ciało Galakronda. Na całej jego powierzchni zaczęły wyrastać dodatkowe pary oczu i odnóży. Wkrótce żadne ze zwierząt zamieszkujących Kalimdor nie było w stanie dorównać gigantowi. Mimo to, ten wciąż nie był nasycony i kontynuował swe łowy. Co gorsza, każdy zabity proto-smok, czy przynamniej niedojedzone resztki, powracały do życia jako nieumarłe zombie, bezwolnie posłuszne swemu oprawcy.
Rosnące zagrożenie dostrzegła mądrzejsza gałąź proto-smoków, które pod przywództwem złotej proto-smoczycy Talonixy zaatakowały Galakronda. Potwór urósł jednak do tak wielkich rozmiarów, że nic sobie nie robił z chaotycznych ataków. W końcu kłapnięciem szczęk zabił Talonixę, a przerażone proto-smoki rozpierzchły się na wszystkie strony krainy.
Całe zajście obserwował z ukrycia Tyr i chociaż nie wolno mu było się ujawniać, złamał nakaz, sprowadzając do siebie piątkę proto-smoków, które przetrwały bitwę z Galakrondem. Obserwator był pod wrażeniem prymitywnych gadów, które w przeciwieństwie do reszty ich pobratymców wzajemnie się chroniły i walczyły wspólnie. Były to: Alexstrasza, Ysera, Malygos, Neltharion i Nozdormu.
Tyr obawiał się, że niepowstrzymany Galakrond ogarnie nieumarłą zarazą cały Kalimdor, doprowadzając świat do zagłady. Dlatego też, ponownie sprzeciwiając się Panteonowi, obserwator zgodził się wesprzeć piątkę proto-smoków i poprowadzić ich do straceńczej walki.
Ku zaskoczeniu gadów Tyr, niewiele większy od nich, stając do bitwy z Galakrondem zmienił swe oblicze, stając się gigantem, niemal dorównującym bestii gabarytami. W jego dłoni zalśnił potężny młot, Silver Hand, czyli Srebrna Dłoń, a ciało zatętniło mocami Świętego Światła. Od zderzenia obu potęg zatrzęsła się ziemia. Proto-smokom wydawało się, że obserwator zdoła pokonać potwora, ale Galakrond nawet w czasie pojedynku nie przestawał rosnąć i ewoluować, dzięki czemu udało mu się w końcu zdobyć przewagę, powalić przeciwnika i odgryźć mu dłoń. Proto-smoki musiały znieść z pola bitwy ciężko rannego Tyra.
Chociaż przeczuwały, że nie mają żadnych szans, piątka gadów wolała zginąć, niż pozwolić Galakrondowi na zniszczenie Kalimdoru. Zgodnie z planem Malygosa, błękitny proto-smok wraz Neltharionem wleciał do gardzieli giganta, blokując jego przełyk kamieniami i doprowadzając do uduszenia stwora.
Doceniając ich męstwo i poświęcenie, nawet w tak beznadziejnej sytuacji, Tyr zaproponował swoim zwierzchnikom uczynienie z piątki bohaterów strażników tego świata. Panteon przychylił się do prośby konstrukta, odmieniając ciała proto-smoków i wlewając w nie cząstkę swej mocy. Tak narodziło się pięć smoczych Aspektów, opiekunów Azeroth.
Gdy nadszedł czas odejścia tytanów, Tyr pozostał na Kalimdorze, by wraz z innymi obserwatorami czuwać nad krainą i uwięzionymi Starymi Bogami. Swą utraconą w walce z Galakrondem dłoń zastąpił odlewem z czystego srebra, który stał się jego znakiem rozpoznawczym.
Niestety, chociaż zakuci w kajdany, Starzy Bogowie nie byli bezbronni. Yogg-Saron zdołał swoimi podszeptami splugawić myśli Lokena, przywódcy strażników więziennych Ulduaru i głównego zwierzchnika obserwatorów w Azeroth, przeciągając go na swą stronę. Spaczenie swego brata zdołał dostrzec Tyr, który zbierając wokół siebie zaufanych obserwatorów zaczął przygotowania do powstrzymania Lokena. Wspólnie ze swym przyjacielem, Archaedasem, wykuli potężną tarczę, Truthguard, czyli Obrońcę Prawdy, wręczając ją najlepszemu z podległych im wojowniczych vrykuli, aby z jej pomocą pomógł im ujawnić korupcję Lokena.
Gdy przygotowania zostały zakończone, Tyr i jego towarzysze opuścili Ulduar. Przed odejściem obserwator wykradł Dyski Norgannona, aby za ich pomocą móc określić zakres zdrady przywódcy strażników. Zanim zdołali oddalić się na bezpieczną odległość, Loken spostrzegł brak artefaktów w komnatach, posyłając w pościg za uciekinierami swe konstrukty. Te jednak zostały pokonane przez uzbrojonego w Obrońcę Prawdy czempiona vrykuli, który pozostał w tyle, aby dać swym panom większe szanse na ucieczkę. Wściekły Loken zwrócił się więc o pomoc do sług Starych Bogów, rzucając naprzeciw drużynie Tyra straszliwe monstra. Obserwator zdecydował się odłączyć od reszty i w pojedynkę stawić im czoła, nakazując Archaedasowi ukryć dyski.
Tyr stoczył ciężką bitwę, ale zdołał powstrzymać ścigające ich stwory. Sam niestety zginął od odniesionych ran, nie wypuszczając swego potężnego młota aż do końca. Krainę w której poległ nazwano później na jego cześć Polanami Tirisfal, od Tyr’s Fall. Chociaż Tyr umarł, przetrwała jego legenda. Nawet Klątwa Ciała nie zamazała w umysłach vrykuli pamięci o jego bohaterstwie. Z pokolenia na pokolenie przekazywano podania o wielkim herosie, który poświęcił swą dłoń w walce z pradawnym złem.
Mit o obserwatorze towarzyszył również potomkom vrykuli wygnanym na południe, z których wyewoluowali pierwsi ludzie. Ludzkie królestwa rodziły się i upadały, a legenda Tyra wciąż trwała, czego dowodem było wielkie i bogate miasto portowe, nazwane na jego cześć Ręką Tyra. Gdy wybuchła wojna z orkami, a ludzkie nacje zawiązały Przymierze Lordaeronu, głowa Kościoła Świętego Światła, arcybiskup Alonsus Faol, zainspirowany podaniami o pradawnym bohaterze zdecydował się ufundować Zakon Srebrnej Dłoni, którego członkowie mieli wiernie przestrzegać kodeksu pierwszego kroczącego po Azeroth paladyna.
Autorem cyklu Zbrojownia WoWCenter.pl opowiadającego o legendarnych broniach, jakie gracze dzierżyć będą w World of Warcraft: Legion, jest Piotr "Ventas" Budak, polski kronikarz historii Warcrafta, autor Pradawnej Kroniki.