Trollego umysłu studium - druga recenzja World of Warcraft: Vol'jin: Cienie Hordy
Kumbol, | Komentarze : 4
Zabierałem się za nową książkę Michaela Stackpole'a kilkukrotnie. Główny bohater to ani mój ulubiony, ani też niezbyt mnie dotąd ujmujący. Bałem się do tego cholernie, że połączenie orientalnej, nadal jeszcze dość świeżej w Warcrafcie Pandarii jako miejsca akcji, wątku niechybnie pełnego "jamajczących" dialogów oraz autora nowego w tym uniwersum zaowocuje ciężkostrawną, kiczowatą opowiastką. Szczęśliwie jednak obawy były w większości nieuzasadnione.
Na początku warto powiedzieć, że Vol'jin: Cienie Hordy to książka zupełnie inna od poprzedniego tytułu z cyklu World of Warcraft, Wichrów Wojny. Właściwie to jest odmienna od większości powieści wydanych pod szyldem świata fantasy Blizzarda. Wielkiej polityki tu nie uświadczymy, rozgrywa się ona gdzieś daleko "w świecie za mgłą", jak rzekłby mieszkaniec Pandarii. Monumentalnych bitew na pół objętości tomu też się nie spodziewajcie. Nie ma jednak czego żałować, bo dzięki brakowi tychże nareszcie znalazło się więcej miejsca na rzecz najważniejszą: kreację postaci.
Bohaterowie na kartach powieści Michaela Stackpole'a stają się pełnokrwiści, wielowymiarowi. Dają się lubić, darzy się ich szacunkiem i rozumie podejmowane decyzje. Zagłębianie się w myślach (czasem nawet dosłownie!) wyszło autorowi świetnie, a przy okazji pomogło wybrnąć z kłopotliwej na dłuższą metę konieczności obszerniejszego dialogowania Vol'jina. Bo wiecie, myśli trolli jamajskim być akcentem pisane już nie muszą (chociaż w formie spolszczonej ciężko to już nazywać "jamajczeniem"). Wszystkiemu temu pomaga fakt, że pierwszoplanowych postaci jest naprawdę niewiele i nie ma tu aż tyle (momentami natrętnego w poprzednich tytułach) skakania z jednego krańca świata na drugi... a przynajmniej tak się tego nie odbiera, bo i susy są niewielkie - całość akcji dzieje się niemal wyłącznie na północy Kun-Lai. Intymny klimat klasztoru Shado-Pan jeszcze mocniej ogniskuje uwagę czytelnika na sytuacji garstki znajdujących się tam przyjaciół.
Klimat to słowo-klucz. W Cieniach Hordy jest lepszy, niż mógłbym przypuszczać w najśmielszych snach. Ok, w samej grze Blizzardowi wyszedł fenomenalnie, ale miałem obawy, jak wypadnie po przełożeniu na papier. Czapki z głów - Pandaria wręcz wyziera z kartek powieści Stackpole'a i pozwala przenieść się niemal wszystkimi zmysłami do bajecznej krainy pełnej cudownych zapachów, napitków i krajobrazów. Chen Stormstout wyrasta przy okazji z zabawnego miśka na dojrzałą postać uosabiającą równowagę, która stanowi główny motyw historii. Opisy wspaniale oddają istotę rzeczy, którą tak dobrze czuje się grając w Mists of Pandaria - widać wyraźnie, że autorowi gra także jest nieobca.
Jeżeli coś czasem wyrywa nas z tego klimatu, to jest to, co stwierdzam ze smutkiem, polski przekład. Nie chodzi jednak o tłumaczenie - to jest dobre, a momentami nawet bardzo dobre. Chodzi o korektę i jej wyraźną powierzchowność. Mogę się tylko domyślać, czym taka sytuacja jest spowodowana - zbyt małą ilością czasu. I choć zdążono na premierę, to nie usprawiedliwia to jednak zdecydowanie nazbyt częstych powtórzeń - "troll", a w rozdziałach "bitewnych" "Zandalari" zwracało moją uwagę za wiele razy. Natrafiałem też na sporadyczne literówki, a nawet na ewidentne pomyłki. Szkoda, tym bardziej że pierwsza powieść World of Warcraft, jaka wyjechała z Fabryki Słów, czyli Jaina Proudmoore: Wichry Wojny była pozbawiona takich kwiatków.
Pomimo tych niedociągnięć w polskim przekładzie, Vol'jin: Cienie Hordy to książka, którą bez wstydu można polecić nie tylko fanom Warcrafta, ale także każdemu miłośnikowi literatury fantasy. Lider plemienia Mrocznych Włóczni stawia w niej mnóstwo pytań, w większości natury egzystencjalnej, i stopniowo na nie odpowiada. Ja dziś mogę wam odpowiedzieć na jedno, prostsze: czy warto sięgnąć po Cienie Hordy? Absolutnie tak!
Wkrótce kilka egzemplarzy będziecie mogli dostać prosto od nas.
Na początku warto powiedzieć, że Vol'jin: Cienie Hordy to książka zupełnie inna od poprzedniego tytułu z cyklu World of Warcraft, Wichrów Wojny. Właściwie to jest odmienna od większości powieści wydanych pod szyldem świata fantasy Blizzarda. Wielkiej polityki tu nie uświadczymy, rozgrywa się ona gdzieś daleko "w świecie za mgłą", jak rzekłby mieszkaniec Pandarii. Monumentalnych bitew na pół objętości tomu też się nie spodziewajcie. Nie ma jednak czego żałować, bo dzięki brakowi tychże nareszcie znalazło się więcej miejsca na rzecz najważniejszą: kreację postaci.
Bohaterowie na kartach powieści Michaela Stackpole'a stają się pełnokrwiści, wielowymiarowi. Dają się lubić, darzy się ich szacunkiem i rozumie podejmowane decyzje. Zagłębianie się w myślach (czasem nawet dosłownie!) wyszło autorowi świetnie, a przy okazji pomogło wybrnąć z kłopotliwej na dłuższą metę konieczności obszerniejszego dialogowania Vol'jina. Bo wiecie, myśli trolli jamajskim być akcentem pisane już nie muszą (chociaż w formie spolszczonej ciężko to już nazywać "jamajczeniem"). Wszystkiemu temu pomaga fakt, że pierwszoplanowych postaci jest naprawdę niewiele i nie ma tu aż tyle (momentami natrętnego w poprzednich tytułach) skakania z jednego krańca świata na drugi... a przynajmniej tak się tego nie odbiera, bo i susy są niewielkie - całość akcji dzieje się niemal wyłącznie na północy Kun-Lai. Intymny klimat klasztoru Shado-Pan jeszcze mocniej ogniskuje uwagę czytelnika na sytuacji garstki znajdujących się tam przyjaciół.
Klimat to słowo-klucz. W Cieniach Hordy jest lepszy, niż mógłbym przypuszczać w najśmielszych snach. Ok, w samej grze Blizzardowi wyszedł fenomenalnie, ale miałem obawy, jak wypadnie po przełożeniu na papier. Czapki z głów - Pandaria wręcz wyziera z kartek powieści Stackpole'a i pozwala przenieść się niemal wszystkimi zmysłami do bajecznej krainy pełnej cudownych zapachów, napitków i krajobrazów. Chen Stormstout wyrasta przy okazji z zabawnego miśka na dojrzałą postać uosabiającą równowagę, która stanowi główny motyw historii. Opisy wspaniale oddają istotę rzeczy, którą tak dobrze czuje się grając w Mists of Pandaria - widać wyraźnie, że autorowi gra także jest nieobca.
Jeżeli coś czasem wyrywa nas z tego klimatu, to jest to, co stwierdzam ze smutkiem, polski przekład. Nie chodzi jednak o tłumaczenie - to jest dobre, a momentami nawet bardzo dobre. Chodzi o korektę i jej wyraźną powierzchowność. Mogę się tylko domyślać, czym taka sytuacja jest spowodowana - zbyt małą ilością czasu. I choć zdążono na premierę, to nie usprawiedliwia to jednak zdecydowanie nazbyt częstych powtórzeń - "troll", a w rozdziałach "bitewnych" "Zandalari" zwracało moją uwagę za wiele razy. Natrafiałem też na sporadyczne literówki, a nawet na ewidentne pomyłki. Szkoda, tym bardziej że pierwsza powieść World of Warcraft, jaka wyjechała z Fabryki Słów, czyli Jaina Proudmoore: Wichry Wojny była pozbawiona takich kwiatków.
Pomimo tych niedociągnięć w polskim przekładzie, Vol'jin: Cienie Hordy to książka, którą bez wstydu można polecić nie tylko fanom Warcrafta, ale także każdemu miłośnikowi literatury fantasy. Lider plemienia Mrocznych Włóczni stawia w niej mnóstwo pytań, w większości natury egzystencjalnej, i stopniowo na nie odpowiada. Ja dziś mogę wam odpowiedzieć na jedno, prostsze: czy warto sięgnąć po Cienie Hordy? Absolutnie tak!
Wkrótce kilka egzemplarzy będziecie mogli dostać prosto od nas.
Nie tak żem chciał, aby było - recenzja World of Warcraft: Vol'jin: Cienie Hordy
Caritas, | Komentarze : 4
Kilka miesięcy temu cieszyliśmy się z okazji premiery polskiej wersji książki „Jaina Proudmore: Wichry Wojny”. Dla fanów World of Warcraft była to gratka, która obudziła nadzieje: może bedą następne książki w wersji polskiej? Może to nie tylko ”wypadek przy pracy”? Dziś już wiemy, że to nie był wypadek, ba – jest coraz lepiej. Fabryka Słów nie tylko poszła za ciosem i sprezentowała nam tłumaczenie Vol’jina, czyli kolejnej książki z uniwersum Warcrafta – dodatkowo książką „Vol’jin: Cienie Hordy” w wersji polskiej cieszyliśmy się tego samego dnia, co wersją angielską. Fabryka Słów nas rozpuszcza i miejmy nadzieję, że nie przestanie.
Tak oto w nasze ręce trafia historia przywódcy plemienia Mrocznych Włóczni, od momentu gdy dociera on po raz pierwszy do Pandarii i wszelkich konsekwencji tej wizyty. Pod względem fabularnym książka jest świetnym uzupełnieniem ostatnich łatek. Nie chcę zdradzać za dużo, aby nie psuć zabawy tym, którzy za książkę dopiero planują się zabrać, więc powiem tylko tyle, że ranny Vol’jin uratowany przez dawno niewidzianego przyjaciela w trakcie rekonwalescencji uczy się wielu rzeczy, na nowo też definiuje te, które do tej pory uważał za oczywiste. Ma także sporo czasu, aby zastanowić się nad przyszłością swojego ludu i tym, czym jest wierność, a także przemyśleć kierunek, w jakim zmierza Horda pod panowaniem Garrosha.
Zanim skupię się na samej książce, kilka słów o autorze. Michael A. Stackpole nowym w fantastyce pisarzem nie jest, jednak po raz pierwszy zmierzył się z Warcraftem. I trzeba przyznać, że jak na pierwsze starcie – wyszedł obronną ręką. Nie jest to może dzieło epokowe, ale jak najbardziej warte przeczytania. Cała historia poprowadzona jest bardzo sprawnie. Początek lekko kuleje, ale dość szybko autor pokazuje, że ma nie tylko pomysł na całą książkę, ale też warsztat. Pojawia się kilka wpadek fabularnych, w kilku sytuacjach mamy pewien brak konsekwencji (czy naprawdę Tarana Zhu trzeba uczyć jak pić herbatę?), są to jednak zjawiska na tyle marginalne, że nie tylko nie burzą fabuły, ale również mogą przejść kompletnie niezauważone.
Warty wspomnienia jest obraz Pandarii rysowany przez autora. Wspaniałe opisy i świetnie oddany klimat, a smak trunków Chena prawie czuć na języku.
Tak więc od siebie mogę powiedzieć tyle: dobra robota, panie Stackpole, witamy w Azeroth i mamy nadzieję, że zostanie pan z nami.
Co do fabuły, to jak wspomniałam, jest ona przemyślana. Nie ma dziur fabularnych, nie ma słodzenia, jest za to ciekawe podejście do postaci Vol’jina. Sama postać staje się jeszcze bardziej interesująca i złożona, świetnie też jest prowadzona przez autora. Zresztą wszystkie postacie są niezwykle starannie zbudowane, każda też jest inna. Nie ma kalki, nie ma powtórek. Najlepszym przykładem są Pandareni – czy to Taran Zhu czy Chen – każdy z nich ma własną osobowość i czuje się historię za daną postacią. Oczywiście wszystkie należą do świata Warcrafta i ich historia jest nam znana, jednak przedstawienie tych postaci jako wielowymiarowych w powieści zależy od umiejętności autora. I w „Cieniach Hordy” ta kompleksowość jest wyraźnie zarysowana. Nie zdradzając szczegółów fabuły – po lekturze Vol’jina lubię jeszcze bardziej.
Jeśli chodzi o polską wersję językową, to jest słodko - gorzko. Z jednej strony tłumaczenie nie wyje, jest solidne i na wysokim poziomie. Z drugiej jest kilka lekkich potknięć. Dlaczego cloud serpents to serpenty? Poza tym tłumaczka używa słów takich jak „kazić”, a kilka stron dalej mamy postać „łapiącą” o co chodzi. Nie do końca też rozumiem koncept słowniczka. O ile w przypadku Długostepów czy Rubieży ma to sens, to po co pozycja raptor czy saurok jeśli tłumaczone są odpowiednio na raptor i saurok? Jeśli jest saurok, to czemu nie ma Śnieżnej Lilii? Brak tu pewnej konsekwencji. Tak, wiem, czepiam się. Jednak mimo kilku takich potknięć, które można wyłapać jeśli się szuka, całość czyta się bardzo przyjemnie. Nie zrozumcie mnie źle - to nie jest wbrew pozorom łatwy tekst do przetłumaczenia i mimo tego, że się czepiam, z czystym sumieniem pogratuluję tłumaczce roboty. Udało się utrzymać klimat, nie widać też wpływu tłumaczki na kształt fabuły, a to największy problem przekładów. Zwłaszcza w przypadku Vol’jina, który „jamajczy”, polska wersja językowa jest bardzo sprawnie skonstruowana. Widać, że pani Małgorzata Koczańska, która tekst tłumaczyła, nie jest obca w świecie fantastyki i ma konkretny warsztat. W skali od 1 do 10 – solidne 9 punktów.
Podsumowując – bałam się tej książki. Ani to łatwy tekst, ani łatwy temat, słowem wyzwanie i dla autora i dla tłumaczki. Udało się każdemu. Do książki robiłam kilka podejść, ale gdy już się za nią zabrałam, trudno było się oderwać. To kawał solidnej, przemyślanej, interesującej i dobrze napisanej historii, którą z czystym sumieniem polecę nie tylko fanom Warcrafta.
Tak oto w nasze ręce trafia historia przywódcy plemienia Mrocznych Włóczni, od momentu gdy dociera on po raz pierwszy do Pandarii i wszelkich konsekwencji tej wizyty. Pod względem fabularnym książka jest świetnym uzupełnieniem ostatnich łatek. Nie chcę zdradzać za dużo, aby nie psuć zabawy tym, którzy za książkę dopiero planują się zabrać, więc powiem tylko tyle, że ranny Vol’jin uratowany przez dawno niewidzianego przyjaciela w trakcie rekonwalescencji uczy się wielu rzeczy, na nowo też definiuje te, które do tej pory uważał za oczywiste. Ma także sporo czasu, aby zastanowić się nad przyszłością swojego ludu i tym, czym jest wierność, a także przemyśleć kierunek, w jakim zmierza Horda pod panowaniem Garrosha.
Zanim skupię się na samej książce, kilka słów o autorze. Michael A. Stackpole nowym w fantastyce pisarzem nie jest, jednak po raz pierwszy zmierzył się z Warcraftem. I trzeba przyznać, że jak na pierwsze starcie – wyszedł obronną ręką. Nie jest to może dzieło epokowe, ale jak najbardziej warte przeczytania. Cała historia poprowadzona jest bardzo sprawnie. Początek lekko kuleje, ale dość szybko autor pokazuje, że ma nie tylko pomysł na całą książkę, ale też warsztat. Pojawia się kilka wpadek fabularnych, w kilku sytuacjach mamy pewien brak konsekwencji (czy naprawdę Tarana Zhu trzeba uczyć jak pić herbatę?), są to jednak zjawiska na tyle marginalne, że nie tylko nie burzą fabuły, ale również mogą przejść kompletnie niezauważone.
Brawo, brawo za wprowadzenie postaci Tyrathana. Kapitalny zabieg, który dał autorowi sporo swobody, ale był też testem umiejętności konstruowania i prowadzenia postaci od podstaw. Testem, z którego wyszedł on zwycięsko.
Warty wspomnienia jest obraz Pandarii rysowany przez autora. Wspaniałe opisy i świetnie oddany klimat, a smak trunków Chena prawie czuć na języku.
Tak więc od siebie mogę powiedzieć tyle: dobra robota, panie Stackpole, witamy w Azeroth i mamy nadzieję, że zostanie pan z nami.
Co do fabuły, to jak wspomniałam, jest ona przemyślana. Nie ma dziur fabularnych, nie ma słodzenia, jest za to ciekawe podejście do postaci Vol’jina. Sama postać staje się jeszcze bardziej interesująca i złożona, świetnie też jest prowadzona przez autora. Zresztą wszystkie postacie są niezwykle starannie zbudowane, każda też jest inna. Nie ma kalki, nie ma powtórek. Najlepszym przykładem są Pandareni – czy to Taran Zhu czy Chen – każdy z nich ma własną osobowość i czuje się historię za daną postacią. Oczywiście wszystkie należą do świata Warcrafta i ich historia jest nam znana, jednak przedstawienie tych postaci jako wielowymiarowych w powieści zależy od umiejętności autora. I w „Cieniach Hordy” ta kompleksowość jest wyraźnie zarysowana. Nie zdradzając szczegółów fabuły – po lekturze Vol’jina lubię jeszcze bardziej.
Jeśli chodzi o polską wersję językową, to jest słodko - gorzko. Z jednej strony tłumaczenie nie wyje, jest solidne i na wysokim poziomie. Z drugiej jest kilka lekkich potknięć. Dlaczego cloud serpents to serpenty? Poza tym tłumaczka używa słów takich jak „kazić”, a kilka stron dalej mamy postać „łapiącą” o co chodzi. Nie do końca też rozumiem koncept słowniczka. O ile w przypadku Długostepów czy Rubieży ma to sens, to po co pozycja raptor czy saurok jeśli tłumaczone są odpowiednio na raptor i saurok? Jeśli jest saurok, to czemu nie ma Śnieżnej Lilii? Brak tu pewnej konsekwencji. Tak, wiem, czepiam się. Jednak mimo kilku takich potknięć, które można wyłapać jeśli się szuka, całość czyta się bardzo przyjemnie. Nie zrozumcie mnie źle - to nie jest wbrew pozorom łatwy tekst do przetłumaczenia i mimo tego, że się czepiam, z czystym sumieniem pogratuluję tłumaczce roboty. Udało się utrzymać klimat, nie widać też wpływu tłumaczki na kształt fabuły, a to największy problem przekładów. Zwłaszcza w przypadku Vol’jina, który „jamajczy”, polska wersja językowa jest bardzo sprawnie skonstruowana. Widać, że pani Małgorzata Koczańska, która tekst tłumaczyła, nie jest obca w świecie fantastyki i ma konkretny warsztat. W skali od 1 do 10 – solidne 9 punktów.
Podsumowując – bałam się tej książki. Ani to łatwy tekst, ani łatwy temat, słowem wyzwanie i dla autora i dla tłumaczki. Udało się każdemu. Do książki robiłam kilka podejść, ale gdy już się za nią zabrałam, trudno było się oderwać. To kawał solidnej, przemyślanej, interesującej i dobrze napisanej historii, którą z czystym sumieniem polecę nie tylko fanom Warcrafta.
Vol'jin: Cienie Hordy: Światowa i polska premiera już dziś!
Kumbol, | Komentarze : 3
I oto jest! Najnowsza książką z uniwersum World of Warcraft - Vol'jin: Cienie Hordy - właśnie zawitała na półki wirtualnych i tradycyjnych księgarni! Po raz pierwszy w historii polskie wydanie trafia do sprzedaży jednocześnie ze światową premierą wersji anglojęzycznej. Aby uczcić premierę kolejnego etapu historii Warcrafta przelanego na papier, Blizzard opublikował nowy fragment Cieni Hordy. Jego polską wersję prezentujemy poniżej:
WoWCenter.pl jest patronem medialnym polskiego wydania World of Warcraft: Vol'jin: Cienie Hordy. W związku z tym, jak słusznie się domyślacie, w nadchodzących dniach będziemy jeszcze powracać do tematu najnowszej książki pióra Michaela Stackpole'a. Wystrzegajcie się tymczasem spoilerów!
Cytat z: Blizzard (źródło)
Dziś ma miejsce światowa premiera najnowszej powieści z uniwersum World of Warcraft, zatytułowanej „Cienie Hordy”. W Polsce książka ukazuje się nakładem wydawnictwa Fabryka Słów i można ją kupić już teraz w sklepie internetowym Fabryka.pl.
Bohaterem powieści jest troll Vol’jin, przywódca plemienia Mrocznych Włóczni, który trafia na pełen tajemnic kontynent Pandarii i musi stawić czoło zdarzeniom, które mogą wpłynąć na losy nie tylko jego ludu, lecz także całej Hordy. Poniżej zamieszczamy fragment powieści.
Bohaterem powieści jest troll Vol’jin, przywódca plemienia Mrocznych Włóczni, który trafia na pełen tajemnic kontynent Pandarii i musi stawić czoło zdarzeniom, które mogą wpłynąć na losy nie tylko jego ludu, lecz także całej Hordy. Poniżej zamieszczamy fragment powieści.
Vol’jina zaskoczyło, gdy uświadomił sobie, że oto skrada się po brukowanej drodze z pandareńskimi mnichami rozrzuconymi po obu stronach i człowiekiem u boku. Wszystko czego w życiu doświadczył, nie przygotowało go na taką sytuację. Polowania, rany, brak domu, śmierć. Wciąż jednak, czuł, że żyje.
– Najpierw strzelamy w najwyższych. – Spojrzał na Tyrathana.
– Z jakiegoś specjalnego powodu?
– Łatwiej trafić.
– Czyli cztery i pół cala – odpowiedział Tyrathan z uśmiechem.
– Wiesz, że nie będę na ciebie czekał.
– Po prostu zdejmij tego, który mnie trafi. – Tyrathan zasalutował i ruszył na wschód w stronę wioski. Vol’jin dotrzymywał mu kroku, nie patrząc na zdziwionych pandarenów, którzy chowali się w cieniu i za drzwiami swych domostw. Spotkali już trolle i sądząc po tym, jak się wzdrygali na widok Vol’jina, jego pobratymcy śnili się im w najgorszych koszmarach. Może niektórzy z tutejszych rozumieli, że Vol’jin chce im pomóc, ale nie byli w stanie poskromić własnych obaw.
Vol’jin się to podobało. Ale nie dlatego, że jak Zandalari chciał rządzić przy pomocy strachu, albo czuł, że niżej urodzeni winni się go bać. Vol’jinowi się to podobało, ponieważ zasłużył sobie, żeby się go bano. Był łowcą cienia. Tym, który potrafi pokonać ludzi, trolle i Zandalari. Wyzwolił swoją ojczyznę. Przewodził swemu plemieniu. Doradzał nawet wodzowi Hordy. Garrosh tak się mnie bał, że rozkazał mnie zabić.
Pomyślał, że mógłby pomaszerować na pomost, gdzie miały przybić łodzie Zandalari, i ujawnić się wrogom. Walczył już przeciwko nim, ale wątpił, czy pojawienie się Voljina ich zaskoczy. Zwłaszcza, że w ten sposób uświadomiłby Zandalari, że ich informacje o Pandarii są niekompletne. Kiedyś, dawno, może by tak zrobił. Jak podczas konfrontacji z Garroshem, gdy wyprowadził Mroczne Włócznie z Orgrimmaru i wyzwał wodza Hordy, żeby po niego przyszedł. Dałby tak znać, że się nie boi. A ten brak strachu wzbudziłby głęboki strach w sercach Zandalari.
Wyciągnął z kołczanu strzałę. To winno trafi ć im do serca. Naciągnął cięciwę i wystrzelił. Strzała poszybowała wysoko. Vol’jin wymierzył w trolla z łukiem, czekającego tylko, aby wyskoczyć za burtę, gdy kil osiądzie na piasku. Tamten nie miał szansy, by zobaczyć, co go zabiło. Strzała trafi ła pod kątem, wbiła się pod obojczyk po same lotki i przeszyła kręgosłup. Troll przewrócił się na sterburtę i ześlizgnął do wody, nogi zanurzyły się jako ostatnie. Łódź przechyliła się mocno, ale zaraz odzyskała stabilność. W porę, aby Vol’jin mógł posłać drugą strzałę i przybić trolla trzymającego rumpel do pokładu. Vol’jin schylił się i odwrócił. Bawiło go obserwowanie zdezorientowanych żołnierzy, na rozhuśtanej łodzi, ale ten luksus mógł kosztować go życie. Cztery strzały odbiły się o ścianę, za którą się chował, a dwie przeleciały nad nim.
Vol’jin wycofał się do następnego zrujnowanego domu. Przybiegł akurat wtedy, gdy mnich wyciągnął pandarena ze złamaną ręką spod gruzowiska. W zatoki, skąd zbliżała się ostatnia łódź, śmignęła strzała i wbiła się sternikowi w ucho. Troll wypadł za burtę.
Pierwsza łódź przybiła do brzegu. Kilku Zandalari rzuciło się do ruin, które mogłyby zapewnić im osłonę. Inni kryli się za łodziami. Dwie zawróciły do statku. Na ostatniej niedoświadczony troll przejął ster. Strzała przebiła mu wnętrzności. Pochylił się wciąż ściskając rumpel i kierując łódź na wybrzeże, podczas gdy załoga ze wszystkich sił napierała na wiosła. Troll dowodzący inwazją ze statku sygnalizował jak szalony. Okręty przy brzegu zdwoiły wysiłki przy użyciu machin oblężniczych. Na plażę poszybowały głazy i spadły w tumanach piachu. Vol’jin uznał. że na wpół zagrzebane tam kamienie to marnowanie środków i czasu, ale kilku Zandalari znalazło za nimi całkiem dobre schronienie.
Kamienie wciąż spadały na plażę, jeden za drugim. Zaczęła się zabawa. Zandalari przybywało, a Vol’jin wycofywał się i strzelał z fl anki. Celowniczy na okrętach odrobinę zmienili kąt zrzucania głazów i doszczętnie zniszczyli miejsce, w którym Vol’jin się chował. To samo zrobili z kryjówką Tyrathana, chociaż troll nie miał pojęcia, jak wypatrzyli człowieka. Vol’jin go nie widział.
Kolejne spadające kamienie zmuszały Vol’jina, żeby się cofał, oddając Zandalari kolejne spłachetki wybrzeża. Ze statków spuszczano coraz więcej łodzi. Niektórzy żołnierze zdejmowali pancerze i ruszali wpław, ze strzałami i łukami przywiązanymi do pleców w naoliwionych płachtach. Pod osłoną pokładowych katapult Zandalari parli do Zouchin, żeby zająć osadę.
Łowca cienia liczył się z każdą strzałą. Nie zawsze zabijał, czasami pociski ześlizgiwały się po pancerza. Czasem troll dostrzegał tylko stopę lub przebłysk niebieskiej skóry, gdy przeciwnik szukał schronienia pomiędzy połamanymi belkami. Jednak na każdą strzałę Vol’jina przypadał tuzin głazów z katapult i o połowę więcej żołnierzy.
Więc Vol’jin się cofał. Natrafił na tylko jedno ciało swoich. Mniszkę przebiły dwie strzały. Ślady wskazywały, że osłaniała młode uciekające na południe. Ruszył za nimi, ale trop urywał się za zawalonym budynkiem na skraju wioski. Dopiero wtedy usłyszał za plecami szelest. Odwrócił się szybko i zobaczył wojownika Zandalari. Vol’jin sięgnął po strzałę, ale wróg był szybszy.
Pocisk przebił bok i wyszedł z tyłu. Między żebrami zapulsował ból. Vol’jin upadł na kolana i dobył miecza, podczas gdy wróg naciągał cięciwę po raz drugi. Zandalari uśmiechnął się triumfalnie, szczerząc dumnie kły.
Jedno uderzenie serca później, między tymi kłami znalazła się strzała. Troll wyglądał, jakby wymiotował piórami. Przewrócił oczami i zwalił się jak wór kamieni.
Vol’jin odwrócił się ostrożnie, żeby sprawdzić, skąd posłano strzałę. Wzgórze porastała wysoka trawa. Strzał w usta. Na cztery i pół cala. Człowiek chciał też, żeby dopaść tego, kto go zabije.
Pył powoli opadał na trolla. Vol’jin sięgnął do rany i złamał drzewce, po czym wyjął ostrze, które utkwiło w ciele. Uśmiechnął się, gdy rozdarcie zaczęło się zasklepiać, po czym zarekwirował zawartość kołczanu Zandalari i ruszył do walki.
WoWCenter.pl jest patronem medialnym polskiego wydania World of Warcraft: Vol'jin: Cienie Hordy. W związku z tym, jak słusznie się domyślacie, w nadchodzących dniach będziemy jeszcze powracać do tematu najnowszej książki pióra Michaela Stackpole'a. Wystrzegajcie się tymczasem spoilerów!
Vol'jin: Cienie Hordy: Oto obszerny fragment z polskiego wydania!
Kumbol, | Komentarze : 13
Obiecywałem więcej dobrego w związku z nadchodzącą premierą nowej książki z uniwersum Warcrafta - World of Warcraft: Vol'jin: Cienie Hordy. Oto jedna z takich fajnych rzeczy. Dzięki wydawnictwu Fabryka Słów mamy przyjemność zaprezentować obszerny, 21-stronicowy fragment pochodzący wprost z polskiego wydania książki. Gorąco zachęcamy do lektury, przypominając jednocześnie, że światowa i polska premiera tytułu już 2 lipca 2013!
Vol'jin: Cienie Hordy w Polsce w dniu światowej premiery!
Kumbol, | Komentarze : 5
Niesamowite, jak znienacka mogły na lepsze zmienić się czasy dla maniaków historii w uniwersum Warcrafta. Jeszcze rok temu byliśmy praktycznie pozostawieni sami sobie - książki z naszego ulubionego świata mogliśmy zdobywać co najwyżej z brytyjskiego Amazona, rzecz jasna w oryginalnej wersji. Wcześniejsze wydawnictwo, nie dość, że jakością tłumaczeń nie grzeszyło, to jeszcze od dłuższego czasu miało za nic prośby fanów o przynajmniej dodruk pierwszych tytułów. I wtedy, niczym bomba many w Theramore, gruchnęła informacja, że Fabryka Słów przejmuje w naszym kraju tytuły Blizzarda i przywróci polskim fanom Warcrafta w formie książkowej. Świetnie przyjęta Jaina Proudmoore: Wichry Wojny ukazała się niespełna trzy miesiące po premierze wersji anglojęzycznej. To, jak się okazuje, był dopiero początek...
Donosiliśmy już, że nadchodzi kolejna książka z uniwersum Warcrafta - World of Warcraft: Vol'jin: Shadows of the Horde. Wtedy wiedzieliśmy już, że i ona doczeka się polskiego wydania dzięki Fabryce Słów. Dziś poznajemy te najważniejsze, jakże fantastyczne konkrety: polska premiera World of Warcraft: Vol'jin: Cienie Hordy już 2 lipca 2013, dokładnie tego samego dnia, co oryginał! Bum!
Tak jest, po raz pierwszy ever polscy czytelnicy otrzymają książkę z uniwersum Warcrafta jednocześnie z fanami na zachodzie, wydaną po polsku. Polskie wydanie po raz pierwszy będzie na bieżąco z wydarzeniami mającymi miejsce wówczas w World of Warcraft, do których niechybnie Cienie Hordy będą się odwoływać. To jest cholernie dobry powód do radości.
Został więc niespełna miesiąc! W ciągu najbliższych dni zobaczycie jeszcze u nas zapewne jakieś wieści i informacje związane z premierą tej kolejnej już książki z World of Warcraft w tytule. Sami nie możemy się doczekać, by przeczytać o losach prawdopodobnie najbardziej znanego (i poważanego przy okazji) trolla z Azeroth.
Donosiliśmy już, że nadchodzi kolejna książka z uniwersum Warcrafta - World of Warcraft: Vol'jin: Shadows of the Horde. Wtedy wiedzieliśmy już, że i ona doczeka się polskiego wydania dzięki Fabryce Słów. Dziś poznajemy te najważniejsze, jakże fantastyczne konkrety: polska premiera World of Warcraft: Vol'jin: Cienie Hordy już 2 lipca 2013, dokładnie tego samego dnia, co oryginał! Bum!
Tak jest, po raz pierwszy ever polscy czytelnicy otrzymają książkę z uniwersum Warcrafta jednocześnie z fanami na zachodzie, wydaną po polsku. Polskie wydanie po raz pierwszy będzie na bieżąco z wydarzeniami mającymi miejsce wówczas w World of Warcraft, do których niechybnie Cienie Hordy będą się odwoływać. To jest cholernie dobry powód do radości.
World of Warcraft
Vol'jin: Cienie Hordy
Autor: Michael A. Stackpole
Data wydania: 2013-07-02
Tytuł oryginału: World of Warcraft: Vol'jin Shadows of the Horde
ISBN: 978-83-7574-867-3
Wymiary: 125 x 195
Strony: 440
Cena: 37,90
Oto Pandaria - nieznany dotąd zakątek Azeroth.
Przejdź pomyślnie ostateczną próbę, inaczej zginiesz.
Bitwa trwa. Vol'jin zmaga się ze starymi zatargami tlącymi się między Przymierzem a Hordą. Ranny, zostaje porzucony na pastwę losu i pewną śmierć. Jednak szczęście się do niego uśmiecha. Pomocy udziela mu piwowar Chen Stormstout, który zabiera go do górskiego klasztoru. Kiedy Vol'jin usiłuje pojąć sens bieżących wydarzeń, musi też ostatecznie zdecydować, komu chce przysiąc wierność - od tego wyboru zależy zagłada lub ocalenie jego ludu... i nieodwracalna zmiana losów Hordy.
Został więc niespełna miesiąc! W ciągu najbliższych dni zobaczycie jeszcze u nas zapewne jakieś wieści i informacje związane z premierą tej kolejnej już książki z World of Warcraft w tytule. Sami nie możemy się doczekać, by przeczytać o losach prawdopodobnie najbardziej znanego (i poważanego przy okazji) trolla z Azeroth.
Następna książka z uniwersum Warcrafta także po polsku! Fabryka Słów wyda Vol'jin: Shadows of the Horde!
Kumbol, | Komentarze : 20
Wiemy, że wszyscy trzymaliście kciuki. My także. Z tym większą przyjemnością pragniemy zakomunikować, że Jaina Proudmoore: Wichry Wojny to nie ostatnie polskie wydanie książki z uniwersum Warcrafta. Wydawnictwo Fabryka Słów oficjalnie potwierdza: następna książka, czyli Vol'jn: Shadows of the Horde, ukaże się po polsku!
Kolejna powieść, o której powstawaniu dowiedzieliśmy się z ostatniego Comic-Conu, koncentrować się będzie na przywódcy plemienia Mrocznej Włóczni. Autorem jest Michael A. Stackpole, znany głównie ze swych książek z uniwersum Gwiezdnych Wojen i BattleTech. W pierwszej oficjalnej zapowiedzi czytamy:
Wedle ostatnich informacji, premiera angielskiej wersji książki planowana jest na 2 lipca tego roku. Polskiej daty premiery jeszcze nie wyznaczono, ale gdy tylko czegoś się dowiemy, niezwłocznie damy wam znać. Tymczasem w Fabryce Słów praca nad przekładem wre.
Kolejna powieść, o której powstawaniu dowiedzieliśmy się z ostatniego Comic-Conu, koncentrować się będzie na przywódcy plemienia Mrocznej Włóczni. Autorem jest Michael A. Stackpole, znany głównie ze swych książek z uniwersum Gwiezdnych Wojen i BattleTech. W pierwszej oficjalnej zapowiedzi czytamy:
Nadchodząca powieść World of Warcraft skupia się na Vol'jinie, odważnym łowcy cienia i liderze plemienia Mrocznej Włóczni, którego przebiegłość i spryt uczyniły wiernym sojusznikiem Wodza Thralla. Shadows of the Horde opowiadają o perypetiach Vol'jina na zaginionym kontynencie Pandarii, gdzie lojalność przywódcy trolli zostanie poddana ostatecznej próbie, kiedy jeden z członków jego własnej frakcji usiłuje go zamordować...
Wspomagany przez sławnego warzelnika Chena Stormstouta, Vol'jin ukrywa się w dalekim górskim klasztorze, by wylizać się z ran. Jego pobyt tam daleki jest jednak od spokojnego, gdyż wodza Mrocznej Włóczni nawiedzają silne wizje z przeszłości, zaś starożytne plemię Zandalari przypuszcza serię ataków na Pandarię. Kiedy Vol'jin usiłuje pojąć sens bieżących wydarzeń, musi też ostatecznie zdecydować, komu chce przysiąc wierność - od tego wyboru zależy zagłada lub ocalenie jego ludu... i nieodwracalna zmiana losów Hordy.
Wedle ostatnich informacji, premiera angielskiej wersji książki planowana jest na 2 lipca tego roku. Polskiej daty premiery jeszcze nie wyznaczono, ale gdy tylko czegoś się dowiemy, niezwłocznie damy wam znać. Tymczasem w Fabryce Słów praca nad przekładem wre.
Zwycięzcy konkursu z "Wichrami Wojny"
Kumbol, | Komentarze : 5
Wytrzymaliśmy was trochę w niepewności, ale tortur nadszedł koniec. Oto zwycięzcy, którym zaraz poślemy najnowszą książkę "Jaina Proudmoore: Wichry Wojny".
Serdecznie gratulujemy! Odezwiemy się na PW celem uzyskania adresu. Tymczasem dziękujemy wszystkim pozostałym uczestnikom (a było was naprawdę dużo), którym tym razem szczęście nie dopisało. Przyszłość przyniesie kolejne konkursy, a wy nie zrażajcie się, tylko bierzcie w nich koniecznie udział.
A jeśli chodzi o "Wichry Wojny", to poza tym konkursem książkę możecie rzecz jasna zgarnąć w dobrych księgarniach czy sklepach internetowych, np. na gram.pl. Warto, bo jak mogliście przeczytać w naszej recenzji, jest naprawdę dobra.
Serdecznie gratulujemy! Odezwiemy się na PW celem uzyskania adresu. Tymczasem dziękujemy wszystkim pozostałym uczestnikom (a było was naprawdę dużo), którym tym razem szczęście nie dopisało. Przyszłość przyniesie kolejne konkursy, a wy nie zrażajcie się, tylko bierzcie w nich koniecznie udział.
A jeśli chodzi o "Wichry Wojny", to poza tym konkursem książkę możecie rzecz jasna zgarnąć w dobrych księgarniach czy sklepach internetowych, np. na gram.pl. Warto, bo jak mogliście przeczytać w naszej recenzji, jest naprawdę dobra.
Wichry Wojny do wygrania w naszym konkursie!
Kumbol, | Komentarze : 21
Tak, tak, wiemy, że czekaliście! Wspólnie z wydawnictwem Fabryka Słów zapraszamy do wzięcia udziału w naszym konkursie, w którym wygrać możecie jeden z trzech egzemplarzy najnowszej książki World of Warcraft: Jaina Proudmoore: Wichry Wojny.
Konkurs nie wymaga bycia wybitnym plastykiem czy wspaniałym pisarzem. Wystarczy wypełnić króciutki quiz z wiedzy o fabule World of Warcraft i trzymać kciuki za szczęście w losowaniu. Za tydzień o 20:00 wylosujemy 3 zwycięzców spośród uczestników, którzy poprawnie odpowiedzieli na wszystkie pytania.
Chcecie dowiedzieć się więcej o pierwszej od lat wydanej po polsku powieści z uniwersum Warcrafta? Obszernie już informowaliśmy o jej premierze, a dzień później mieliśmy dla Was recenzję na dwa głosy.
WoWCenter.pl jest patronem medialnym polskiego wydania "Wichrów Wojny".
Konkurs nie wymaga bycia wybitnym plastykiem czy wspaniałym pisarzem. Wystarczy wypełnić króciutki quiz z wiedzy o fabule World of Warcraft i trzymać kciuki za szczęście w losowaniu. Za tydzień o 20:00 wylosujemy 3 zwycięzców spośród uczestników, którzy poprawnie odpowiedzieli na wszystkie pytania.
Chcecie dowiedzieć się więcej o pierwszej od lat wydanej po polsku powieści z uniwersum Warcrafta? Obszernie już informowaliśmy o jej premierze, a dzień później mieliśmy dla Was recenzję na dwa głosy.
WoWCenter.pl jest patronem medialnym polskiego wydania "Wichrów Wojny".