Zbrojownia WoWCenter: Artefakty Paladynów Holy i Protection
Kumbol, | Komentarze : 2
Nadchodzi Legion, a wraz z nim dostęp do legendarnych broni i to nie tylko dla każdej klasy, ale nawet ich specjalizacji. Już wkrótce sięgniemy po oręż tych, którzy zginęli, lub zwątpili w zwycięstwo nad hordami demonów! Każdy z artefaktów posiada swoją historię i znaleźć wśród nich można takie perełki jak będące od lat marzeniem wielu graczy Ashbringer czy Doomhammer, ale również i takie, których istnienie do tej pory skrywały mgły historii. W wielu jednak przypadkach znamy ich poprzednich właścicieli i chociaż same nazwy artefaktów nic nam nie mówią, warto poznać dzieje tych, w których rękach kiedyś spoczywały.
Silver Hand i Truthguard
Silver Hand i Truthguard – dwa potężne artefakty, o których istnieniu zapomniano na wiele tysięcy lat. Oba są ściśle powiązane z Tyrem, sługą tytanów, legendarnym bohaterem z ludzkich mitów, który znacząco wpłynął na rozwój ich kultury.
Tyr był jednym z obserwatorów, tytanicznych konstruktów stworzonych na podobieństwo ich panów. Po zakończeniu wojny ze Starymi Bogami oraz uwięzieniu ocalałych bestii w przygotowanych przez tytanów celach, jak i wypędzeniu władców żywiołów z ich wojskami, Panteon rozpoczął kształtowanie na nowo zdewastowanego świata. Po skończonej pracy utworzony kontynent otrzymał nazwę Kalimdor. Tytani polecili części swoich obserwatorów nadzór nad krainami, zabraniając im jednak podejmowania jakichkolwiek interwencji. Wśród nich był Tyr, strażnik o srebrnej skórze i złotych włosach.
Pewnego dnia sługa Panteonu zaobserwował niepokojące zachowania proto-smoków w północnej części Kalimdoru. Przyczyną rozdrażnienia prymitywnych gadów był jeden z ich rasy, Galakrond, który w porównaniu do swych pobratymców odznaczał się nadnaturalnymi rozmiarami. Przyczyną osiągnięcia przez bestię niespotykanych gabarytów był kanibalizm. Po odkryciu przez proto-smoka, że pożeranie współbraci zwiększa jego masę, potwór rozpoczął niekończące się polowanie. Nagły wzrost zaczął deformować ciało Galakronda. Na całej jego powierzchni zaczęły wyrastać dodatkowe pary oczu i odnóży. Wkrótce żadne ze zwierząt zamieszkujących Kalimdor nie było w stanie dorównać gigantowi. Mimo to, ten wciąż nie był nasycony i kontynuował swe łowy. Co gorsza, każdy zabity proto-smok, czy przynamniej niedojedzone resztki, powracały do życia jako nieumarłe zombie, bezwolnie posłuszne swemu oprawcy.
Rosnące zagrożenie dostrzegła mądrzejsza gałąź proto-smoków, które pod przywództwem złotej proto-smoczycy Talonixy zaatakowały Galakronda. Potwór urósł jednak do tak wielkich rozmiarów, że nic sobie nie robił z chaotycznych ataków. W końcu kłapnięciem szczęk zabił Talonixę, a przerażone proto-smoki rozpierzchły się na wszystkie strony krainy.
Całe zajście obserwował z ukrycia Tyr i chociaż nie wolno mu było się ujawniać, złamał nakaz, sprowadzając do siebie piątkę proto-smoków, które przetrwały bitwę z Galakrondem. Obserwator był pod wrażeniem prymitywnych gadów, które w przeciwieństwie do reszty ich pobratymców wzajemnie się chroniły i walczyły wspólnie. Były to: Alexstrasza, Ysera, Malygos, Neltharion i Nozdormu.
Tyr obawiał się, że niepowstrzymany Galakrond ogarnie nieumarłą zarazą cały Kalimdor, doprowadzając świat do zagłady. Dlatego też, ponownie sprzeciwiając się Panteonowi, obserwator zgodził się wesprzeć piątkę proto-smoków i poprowadzić ich do straceńczej walki.
Ku zaskoczeniu gadów Tyr, niewiele większy od nich, stając do bitwy z Galakrondem zmienił swe oblicze, stając się gigantem, niemal dorównującym bestii gabarytami. W jego dłoni zalśnił potężny młot, Silver Hand, czyli Srebrna Dłoń, a ciało zatętniło mocami Świętego Światła. Od zderzenia obu potęg zatrzęsła się ziemia. Proto-smokom wydawało się, że obserwator zdoła pokonać potwora, ale Galakrond nawet w czasie pojedynku nie przestawał rosnąć i ewoluować, dzięki czemu udało mu się w końcu zdobyć przewagę, powalić przeciwnika i odgryźć mu dłoń. Proto-smoki musiały znieść z pola bitwy ciężko rannego Tyra.
Chociaż przeczuwały, że nie mają żadnych szans, piątka gadów wolała zginąć, niż pozwolić Galakrondowi na zniszczenie Kalimdoru. Zgodnie z planem Malygosa, błękitny proto-smok wraz Neltharionem wleciał do gardzieli giganta, blokując jego przełyk kamieniami i doprowadzając do uduszenia stwora.
Doceniając ich męstwo i poświęcenie, nawet w tak beznadziejnej sytuacji, Tyr zaproponował swoim zwierzchnikom uczynienie z piątki bohaterów strażników tego świata. Panteon przychylił się do prośby konstrukta, odmieniając ciała proto-smoków i wlewając w nie cząstkę swej mocy. Tak narodziło się pięć smoczych Aspektów, opiekunów Azeroth.
Gdy nadszedł czas odejścia tytanów, Tyr pozostał na Kalimdorze, by wraz z innymi obserwatorami czuwać nad krainą i uwięzionymi Starymi Bogami. Swą utraconą w walce z Galakrondem dłoń zastąpił odlewem z czystego srebra, który stał się jego znakiem rozpoznawczym.
Niestety, chociaż zakuci w kajdany, Starzy Bogowie nie byli bezbronni. Yogg-Saron zdołał swoimi podszeptami splugawić myśli Lokena, przywódcy strażników więziennych Ulduaru i głównego zwierzchnika obserwatorów w Azeroth, przeciągając go na swą stronę. Spaczenie swego brata zdołał dostrzec Tyr, który zbierając wokół siebie zaufanych obserwatorów zaczął przygotowania do powstrzymania Lokena. Wspólnie ze swym przyjacielem, Archaedasem, wykuli potężną tarczę, Truthguard, czyli Obrońcę Prawdy, wręczając ją najlepszemu z podległych im wojowniczych vrykuli, aby z jej pomocą pomógł im ujawnić korupcję Lokena.
Gdy przygotowania zostały zakończone, Tyr i jego towarzysze opuścili Ulduar. Przed odejściem obserwator wykradł Dyski Norgannona, aby za ich pomocą móc określić zakres zdrady przywódcy strażników. Zanim zdołali oddalić się na bezpieczną odległość, Loken spostrzegł brak artefaktów w komnatach, posyłając w pościg za uciekinierami swe konstrukty. Te jednak zostały pokonane przez uzbrojonego w Obrońcę Prawdy czempiona vrykuli, który pozostał w tyle, aby dać swym panom większe szanse na ucieczkę. Wściekły Loken zwrócił się więc o pomoc do sług Starych Bogów, rzucając naprzeciw drużynie Tyra straszliwe monstra. Obserwator zdecydował się odłączyć od reszty i w pojedynkę stawić im czoła, nakazując Archaedasowi ukryć dyski.
Tyr stoczył ciężką bitwę, ale zdołał powstrzymać ścigające ich stwory. Sam niestety zginął od odniesionych ran, nie wypuszczając swego potężnego młota aż do końca. Krainę w której poległ nazwano później na jego cześć Polanami Tirisfal, od Tyr’s Fall. Chociaż Tyr umarł, przetrwała jego legenda. Nawet Klątwa Ciała nie zamazała w umysłach vrykuli pamięci o jego bohaterstwie. Z pokolenia na pokolenie przekazywano podania o wielkim herosie, który poświęcił swą dłoń w walce z pradawnym złem.
Mit o obserwatorze towarzyszył również potomkom vrykuli wygnanym na południe, z których wyewoluowali pierwsi ludzie. Ludzkie królestwa rodziły się i upadały, a legenda Tyra wciąż trwała, czego dowodem było wielkie i bogate miasto portowe, nazwane na jego cześć Ręką Tyra. Gdy wybuchła wojna z orkami, a ludzkie nacje zawiązały Przymierze Lordaeronu, głowa Kościoła Świętego Światła, arcybiskup Alonsus Faol, zainspirowany podaniami o pradawnym bohaterze zdecydował się ufundować Zakon Srebrnej Dłoni, którego członkowie mieli wiernie przestrzegać kodeksu pierwszego kroczącego po Azeroth paladyna.
Silver Hand i Truthguard
Silver Hand i Truthguard – dwa potężne artefakty, o których istnieniu zapomniano na wiele tysięcy lat. Oba są ściśle powiązane z Tyrem, sługą tytanów, legendarnym bohaterem z ludzkich mitów, który znacząco wpłynął na rozwój ich kultury.
Tyr był jednym z obserwatorów, tytanicznych konstruktów stworzonych na podobieństwo ich panów. Po zakończeniu wojny ze Starymi Bogami oraz uwięzieniu ocalałych bestii w przygotowanych przez tytanów celach, jak i wypędzeniu władców żywiołów z ich wojskami, Panteon rozpoczął kształtowanie na nowo zdewastowanego świata. Po skończonej pracy utworzony kontynent otrzymał nazwę Kalimdor. Tytani polecili części swoich obserwatorów nadzór nad krainami, zabraniając im jednak podejmowania jakichkolwiek interwencji. Wśród nich był Tyr, strażnik o srebrnej skórze i złotych włosach.
Pewnego dnia sługa Panteonu zaobserwował niepokojące zachowania proto-smoków w północnej części Kalimdoru. Przyczyną rozdrażnienia prymitywnych gadów był jeden z ich rasy, Galakrond, który w porównaniu do swych pobratymców odznaczał się nadnaturalnymi rozmiarami. Przyczyną osiągnięcia przez bestię niespotykanych gabarytów był kanibalizm. Po odkryciu przez proto-smoka, że pożeranie współbraci zwiększa jego masę, potwór rozpoczął niekończące się polowanie. Nagły wzrost zaczął deformować ciało Galakronda. Na całej jego powierzchni zaczęły wyrastać dodatkowe pary oczu i odnóży. Wkrótce żadne ze zwierząt zamieszkujących Kalimdor nie było w stanie dorównać gigantowi. Mimo to, ten wciąż nie był nasycony i kontynuował swe łowy. Co gorsza, każdy zabity proto-smok, czy przynamniej niedojedzone resztki, powracały do życia jako nieumarłe zombie, bezwolnie posłuszne swemu oprawcy.
Rosnące zagrożenie dostrzegła mądrzejsza gałąź proto-smoków, które pod przywództwem złotej proto-smoczycy Talonixy zaatakowały Galakronda. Potwór urósł jednak do tak wielkich rozmiarów, że nic sobie nie robił z chaotycznych ataków. W końcu kłapnięciem szczęk zabił Talonixę, a przerażone proto-smoki rozpierzchły się na wszystkie strony krainy.
Całe zajście obserwował z ukrycia Tyr i chociaż nie wolno mu było się ujawniać, złamał nakaz, sprowadzając do siebie piątkę proto-smoków, które przetrwały bitwę z Galakrondem. Obserwator był pod wrażeniem prymitywnych gadów, które w przeciwieństwie do reszty ich pobratymców wzajemnie się chroniły i walczyły wspólnie. Były to: Alexstrasza, Ysera, Malygos, Neltharion i Nozdormu.
Tyr obawiał się, że niepowstrzymany Galakrond ogarnie nieumarłą zarazą cały Kalimdor, doprowadzając świat do zagłady. Dlatego też, ponownie sprzeciwiając się Panteonowi, obserwator zgodził się wesprzeć piątkę proto-smoków i poprowadzić ich do straceńczej walki.
Ku zaskoczeniu gadów Tyr, niewiele większy od nich, stając do bitwy z Galakrondem zmienił swe oblicze, stając się gigantem, niemal dorównującym bestii gabarytami. W jego dłoni zalśnił potężny młot, Silver Hand, czyli Srebrna Dłoń, a ciało zatętniło mocami Świętego Światła. Od zderzenia obu potęg zatrzęsła się ziemia. Proto-smokom wydawało się, że obserwator zdoła pokonać potwora, ale Galakrond nawet w czasie pojedynku nie przestawał rosnąć i ewoluować, dzięki czemu udało mu się w końcu zdobyć przewagę, powalić przeciwnika i odgryźć mu dłoń. Proto-smoki musiały znieść z pola bitwy ciężko rannego Tyra.
Chociaż przeczuwały, że nie mają żadnych szans, piątka gadów wolała zginąć, niż pozwolić Galakrondowi na zniszczenie Kalimdoru. Zgodnie z planem Malygosa, błękitny proto-smok wraz Neltharionem wleciał do gardzieli giganta, blokując jego przełyk kamieniami i doprowadzając do uduszenia stwora.
Doceniając ich męstwo i poświęcenie, nawet w tak beznadziejnej sytuacji, Tyr zaproponował swoim zwierzchnikom uczynienie z piątki bohaterów strażników tego świata. Panteon przychylił się do prośby konstrukta, odmieniając ciała proto-smoków i wlewając w nie cząstkę swej mocy. Tak narodziło się pięć smoczych Aspektów, opiekunów Azeroth.
Gdy nadszedł czas odejścia tytanów, Tyr pozostał na Kalimdorze, by wraz z innymi obserwatorami czuwać nad krainą i uwięzionymi Starymi Bogami. Swą utraconą w walce z Galakrondem dłoń zastąpił odlewem z czystego srebra, który stał się jego znakiem rozpoznawczym.
Niestety, chociaż zakuci w kajdany, Starzy Bogowie nie byli bezbronni. Yogg-Saron zdołał swoimi podszeptami splugawić myśli Lokena, przywódcy strażników więziennych Ulduaru i głównego zwierzchnika obserwatorów w Azeroth, przeciągając go na swą stronę. Spaczenie swego brata zdołał dostrzec Tyr, który zbierając wokół siebie zaufanych obserwatorów zaczął przygotowania do powstrzymania Lokena. Wspólnie ze swym przyjacielem, Archaedasem, wykuli potężną tarczę, Truthguard, czyli Obrońcę Prawdy, wręczając ją najlepszemu z podległych im wojowniczych vrykuli, aby z jej pomocą pomógł im ujawnić korupcję Lokena.
Gdy przygotowania zostały zakończone, Tyr i jego towarzysze opuścili Ulduar. Przed odejściem obserwator wykradł Dyski Norgannona, aby za ich pomocą móc określić zakres zdrady przywódcy strażników. Zanim zdołali oddalić się na bezpieczną odległość, Loken spostrzegł brak artefaktów w komnatach, posyłając w pościg za uciekinierami swe konstrukty. Te jednak zostały pokonane przez uzbrojonego w Obrońcę Prawdy czempiona vrykuli, który pozostał w tyle, aby dać swym panom większe szanse na ucieczkę. Wściekły Loken zwrócił się więc o pomoc do sług Starych Bogów, rzucając naprzeciw drużynie Tyra straszliwe monstra. Obserwator zdecydował się odłączyć od reszty i w pojedynkę stawić im czoła, nakazując Archaedasowi ukryć dyski.
Tyr stoczył ciężką bitwę, ale zdołał powstrzymać ścigające ich stwory. Sam niestety zginął od odniesionych ran, nie wypuszczając swego potężnego młota aż do końca. Krainę w której poległ nazwano później na jego cześć Polanami Tirisfal, od Tyr’s Fall. Chociaż Tyr umarł, przetrwała jego legenda. Nawet Klątwa Ciała nie zamazała w umysłach vrykuli pamięci o jego bohaterstwie. Z pokolenia na pokolenie przekazywano podania o wielkim herosie, który poświęcił swą dłoń w walce z pradawnym złem.
Mit o obserwatorze towarzyszył również potomkom vrykuli wygnanym na południe, z których wyewoluowali pierwsi ludzie. Ludzkie królestwa rodziły się i upadały, a legenda Tyra wciąż trwała, czego dowodem było wielkie i bogate miasto portowe, nazwane na jego cześć Ręką Tyra. Gdy wybuchła wojna z orkami, a ludzkie nacje zawiązały Przymierze Lordaeronu, głowa Kościoła Świętego Światła, arcybiskup Alonsus Faol, zainspirowany podaniami o pradawnym bohaterze zdecydował się ufundować Zakon Srebrnej Dłoni, którego członkowie mieli wiernie przestrzegać kodeksu pierwszego kroczącego po Azeroth paladyna.
Autorem cyklu Zbrojownia WoWCenter.pl opowiadającego o legendarnych broniach, jakie gracze dzierżyć będą w World of Warcraft: Legion, jest Piotr "Ventas" Budak, polski kronikarz historii Warcrafta, autor Pradawnej Kroniki.
Zbrojownia WoWCenter: Aluneth - kostur Aegwynn, matki Medivha
Quass, | Komentarze : 8
Nadchodzi Legion, a wraz z nim dostęp do legendarnych broni i to nie tylko dla każdej klasy, ale nawet ich specjalizacji. Już wkrótce sięgniemy po oręż tych, którzy zginęli, lub zwątpili w zwycięstwo nad hordami demonów! Każdy z artefaktów posiada swoją historię i znaleźć wśród nich można takie perełki jak będące od lat marzeniem wielu graczy Ashbringer czy Doomhammer, ale również i takie, których istnienie do tej pory skrywały mgły historii. W wielu jednak przypadkach znamy ich poprzednich właścicieli i chociaż same nazwy artefaktów nic nam nie mówią, warto poznać dzieje tych, w których rękach kiedyś spoczywały.
Aluneth
Aluneth – jeśli ktoś sądzi, że w Azeroth panuje równouprawnienie, niech poszuka w bibliotece Karazhanu działu historii i spojrzy na listę Strażników Tirisfal. Szybko zauważy, że jest zdominowana przez męskie imiona. Można znaleźć tam zaledwie jednego rodzynka, a raczej rodzynkę – jedyną kobietę-Strażnika. Jedyną, ale za to najsłynniejszą ze wszystkich Tirisfalen, tę, o której krążyły legendy już za jej życia. Poznajcie historię właścicielki Aluneth’y, Aegwynn – matki Medivha.
Ponad 800 lat temu urząd Strażnika Tirisfal zajmował mag o imieniu Scavell, powszechnie poważany i ceniony mędrzec. Przez długi czas stał na straży Azeroth, wiernie wypełniając polecenia Zakonu, ale w końcu i on odczuł spoczywający na jego barkach ciężar lat i trudnych doświadczeń. Uznając, że nadszedł czas, aby przekazać tytuł kolejnemu pokoleniu, przyjął do siebie na naukę piątkę młodych magików: Falrica, Jonasa, Manfreda, Natalego i Aegwynn. Każde z nich dysponowało sporym talentem, ale tylko Aegwynn, jedyna dziewczyna spośród uczniów Scavella, zdołała odszyfrować i opanować zaklęcia zapisane w pradawnych zwojach Meitre, maga wysoko urodzonych, który żył przed tysiącleciami. Jego inkantacje sprawiały problemy nawet elfim magom, a ludzcy czarodzieje czekali z próbą ich opanowania do zakończenia długich studiów w Dalaranie. Aegwynn zaś osiągnęła sukces już na pierwszym roku nauki. Scavell, widząc w dziewczynie ogromny potencjał, wybrał ją na swą dziedziczkę, przekazując jej, za aprobatą Zakonu, moce Strażnika. Jako nowy czempion bractwa, Aegwynn szybko pokazała reszcie Tirisfalen, gdzie ich miejsce. Do tej pory Strażnik był bardziej sługą niż przywódcą, wręcz gońcem na posyłki Rady. Scavell z pokorą przyjmował swe obowiązki, Aegwynn była zaś za większą autonomią Strażnika, co doprowadziło do licznych konfliktów z resztą członków organizacji. Czarodziejka często zarzucała im bezradność i opieszałość w walce z Legionem, uważając, że nie robią nic, aby rozwiązać problem ciągłego przenikania demonów do ich świata. Owszem, Aegwynn zawsze wychodziła zwycięsko z konfrontacji z plugawymi siłami, odsyłając agentów Sargerasa z powrotem do Spaczonej Otchłani, ale wiedziała, że była to walka z wiatrakami. Metody działania Zakonu, polegające na zabijaniu przywoływanych do Azeroth demonów, nie mogły rozwiązać problemu ich rychłego powrotu.
Szukając sposobu na ostateczne pokonanie Płonącego Legionu, Aegwynn nieraz stawała do walki z przeważającymi siłami zła. Gdy doszły do niej wieści o pojawieniu się w Northrend sporej grupy demonów, Strażniczka wyruszyła pośpiesznie we wskazanie miejsce. Gdy dotarła na mroźne pustkowia, okazało się, że słudzy Legionu rozpoczęli rzeź smoków, mszcząc się za dawne krzywdy. Przepełniona mocami Tirisfal czarodziejka bez trudu pokonała potwory, ale był to jednie początek. Znając potęgę Strażników, władca Płonącego Legionu, Sargeras, wiedział, że nie uda mu się podbić Azeroth bez wcześniejszego wyeliminowania Aegwynn. Wywabił ją więc na koniec świata, nasyłając na nią armię demonów. Spodziewająca się prowokacji magini, pomimo swej porywczości, zapewniła sobie wsparcie smoczych stad. Latające gady pomogły jej rozbić wrogie oddziały, ale zanim śnieg przykrył zmasakrowane demony, na plac boju wkroczył sam Sargeras, który zdołał przesłać do Azeroth swego avatara. Mroczny tytan wyzwał do walki Strażniczkę i chociaż zaklęcia Aegwynn były na wyczerpaniu, dziewczyna zdołała zebrać w sobie resztę mocy, posyłając w pana Legionu promień, który zgasił jego wewnętrzny ogień, przemieniając ciało w posąg. Aegwynn wiedziała jednak, że nawet martwe, ciało tytana może stanowić ogromne zagrożenie. Dlatego też ukryła je w dawnej świątyni Elune, spoczywającej od czasów Wojny Starożytnych na dnie oceanu, a wejście do kompleksu obłożyła potężnymi zaklęciami ochronnymi, uniemożliwiającymi wtargnięcie do wnętrza budowli wszystkim rozumnym rasom Azeroth.
Wygrana nad Sargerasem uczyniła z Aegwynn jedną z najbardziej poważanych osób w kręgach magików. Zaczęto określać ją tytułem Magna, nadawanym jedynie nielicznym, wielkim czarodziejom. Ogromny sukces przyczynił się jednak do pogorszenia już i tak złych stosunków Strażniczki z Zakonem, co doprowadziło do rozdzielenia przez Aegwynn obu instytucji. Chociaż bractwo wciąż z nią współpracowało, nie mogło już domagać się określonych zachowań, a jedynie prosić o jej przychylność. Ok. 100 lat po objęciu posady Strażnika, Aegwynn w bliżej nieokreślonych okolicznościach trafiła na Alunethę, niezwykle potężną różdżkę, przepełnioną magią tajemną. Czyniąc z niej swą ulubioną broń do walki z Legionem, Aegwynn nie rozstawała się z nią przez setki lat aż do momentu przekazania mocy Strażnika.
Mijały dziesiątki, a później i setki lat, a Aegwynn wciąż nie miała zamiaru ustąpić miejsca młodszym, odmawiając oddania mocy. Trwało to tak długo, że niektórzy zaczynali wątpić, czy Aegwynn jest na pewno imieniem, biorąc je za tytuł nadawany kolejnym Strażnikom. Magna nie przejmując się tym, korzystała z zaklęć odmładzających, sztucznie podtrzymując swoją młodość i nie dając Zakonowi cienia nadziei na powrót dawnych tradycji Tirisfalen. Mimo to członkowie bractwa starali się przemówić jej do rozsądku, tłumacząc, że rzucane przez nią uroki są bardzo niestabilne i mogą pozbawić ją sił nawet w środku walki, co stwarzało ryzyko bezpowrotnej utraty mocy Strażnika. Po wielu namowach, Aegwynn w końcu przystała na propozycję, ale zanim uradowani magowie przedstawili jej kandydatury, magini oznajmiła, że przekaże urząd swemu nienarodzonemu synowi. Wcześniej Strażniczka odwiedziła dwór Stormwind, gdzie spędziła noc z nadwornym magiem króla Landena Wrynna, Nielasem Aranem, zachodząc z nim w ciążę. Przez całe 9 miesięcy Aegwynn karmiła płód czystą magią, radując się z ponownego poniżenia reszty Zakonu. Żałowała jedynie, że nienarodzone dziecko było płci męskiej, gdyż kolejna Strażniczka byłaby dodatkowym ciosem dla Rady.
Aegwynn nazwała chłopca Medivh, co w języku elfów oznaczało Powiernika Tajemnic i oddała go na wychowanie Aranowi. Medivh miał szczęśliwe dzieciństwo, ale gdy zaczął dojrzewać, moc Strażnika go przytłoczyła. Jej gwałtowne przebudzenie doprowadziło do śmierci Nielasa i trwającej ponad 20 lat śpiączki chłopca. Medivh przebudził się już jako dorosły mężczyzna, ale nie miał czasu żałować straconych lat. Aegwynn uznała, że nadszedł jej czas i przekazała swemu synowi całą moc Strażnika wraz z urzędem. Magini przeżyła ogromny szok, gdy okazało się, że Medivh wykorzystał swe zdolności do sprowadzenia do Azeroth orków i rozpętania wojny, która mogła doprowadzić do upadku Wichrogródu i innych królestw. Udając się do Karazhanu, oczekiwała wyjaśnień od niesfornego potomka. Zamiast tego Medivh zaatakował ją, ujawniając, że pod powłoką jej syna ukrywał się Sargeras – władca Legionu, który po zabiciu jego ciała ukrył swego ducha w łonie Aegwynn, wypychając świadomość prawdziwego Medivha i tym samym przejmując moce Tirisfalen dla siebie. Magna próbowała powstrzymać potwora, ale nie mogła mierzyć się z mocami Strażnika. Medivh powalił matkę, wysysając z niej niemal całą energię magiczną. Przerażona Aegwynn sięgnęła do ostatnich zasobów magii, jakie zostały w jej ciele – do zaklęć odmładzających, przemieniając je w czar teleportacji, dzięki któremu uciekła od swego prześladowcy.
Lata później, gdy wojny z orkami były już tylko wspomnieniem, wciąż ukrywająca się i żyjąca na odludziu Aegwynn przeczuła rychły powrót Legionu. Wykorzystała zbieraną od lat magię do ożywienia prawdziwego Medivha, wolnego od spaczenia Sargerasa, polecając mu ostrzeżenie wschodnich królestw przed niebezpieczeństwem. Tym razem Strażnik nie zawiódł, nie tylko zbierając siły potrzebne do przegnania demonów, ale też doprowadzając do pokoju między ludźmi a orkami. Pomimo ogromnej klęski Płonącego Legionu, ciemne chmury ponownie zaczęły zbierać się nad Azeroth. Zarówno wśród ludzi jak i orków pojawiła się tajemnicza sekta próbująca skłócić ponownie Przymierze z Hordą. Władczyni Theramore, Jaina Proudmoore, próbując naprawić szkody, trafiła przypadkiem na samotnię Aegwynn, rozpoznając w starej pustelnicy legendarną Strażniczkę. Z początku niechętnie, magna zgodziła się wesprzeć młodą czarodziejkę w poszukiwaniach sprawcy zamieszania, po tym, jak rozpoznała naturę jego magii. Twórcą sekty był Zmodlor – pomniejszy demon, wypędzony przed wiekami przez Aegwynn. Kiedyś próbował przeprowadzić plugawy rytuał, biorąc w niewolę dzieci ze szkoły w Jortas. Tym razem powrócił, aby doprowadzić do wojny Przymierza z Hordą. Chociaż nie udało się całkowicie zażegnać konfliktu, Jaina z Aegwynn zdołały pokonać Zmodlora i powstrzymać dalsze zniszczenia. Magna planowała wrócić do swej samotni, ale w końcu zgodziła się na propozycję Jainy, zostając na Theramore jako jej doradczyni.
Po klęsce Legionu, Medivh był przekonany, że Strażnicy przestaną być potrzebni, ale nie pozwolił, żeby ich moc przepadła wraz z nim. W czasach, gdy dzielił ciało z Sargerasem, zdołał na chwilę wyrwać się spod jego kontroli i uwieść przebywającą w wieży półorczkę Garonę. Wynikiem krótkiego romansu był Med’an – hybryda człowieka, orka i draenei. Dzięki połączeniu trzech ras, chłopiec zyskał wrodzoną zdolność do opanowania różnych szkół magii – tajemnej, światła i żywiołów. Po latach przebywania w ukryciu pod okiem Meryla Winterstorma, dziedzic Medivha rozpoczął swe szkolenie. W międzyczasie Jaina, Aegwynn i Meryl zdecydowali się reaktywować Zakon Tirisfal, poszerzając zakres jego działań o zwalczanie tworów Starych Bogów i Młota Zmierzchu Cho’galla. W decydującej walce z przywódcą sekty, dawnym uczniem Gul’dana, ogrem Cho’gallem, Aegwynn wsparła swego wnuka, oddając swe życie i przelewając w niego całą swą energię życiową. Dzięki jej poświęceniu, Med’an zdołał pokonać ogra, grzebiąc go pod ruinami Ahn'Qiraj. Ciało Aegwynn złożono w krypcie pod Karazhanem, niedaleko mogiły jej syna. Nikt jednak nie wie, co kobieta zrobiła z Alunethą po tym, jak przestała być Strażniczką…
Aluneth
Aluneth – jeśli ktoś sądzi, że w Azeroth panuje równouprawnienie, niech poszuka w bibliotece Karazhanu działu historii i spojrzy na listę Strażników Tirisfal. Szybko zauważy, że jest zdominowana przez męskie imiona. Można znaleźć tam zaledwie jednego rodzynka, a raczej rodzynkę – jedyną kobietę-Strażnika. Jedyną, ale za to najsłynniejszą ze wszystkich Tirisfalen, tę, o której krążyły legendy już za jej życia. Poznajcie historię właścicielki Aluneth’y, Aegwynn – matki Medivha.
Ponad 800 lat temu urząd Strażnika Tirisfal zajmował mag o imieniu Scavell, powszechnie poważany i ceniony mędrzec. Przez długi czas stał na straży Azeroth, wiernie wypełniając polecenia Zakonu, ale w końcu i on odczuł spoczywający na jego barkach ciężar lat i trudnych doświadczeń. Uznając, że nadszedł czas, aby przekazać tytuł kolejnemu pokoleniu, przyjął do siebie na naukę piątkę młodych magików: Falrica, Jonasa, Manfreda, Natalego i Aegwynn. Każde z nich dysponowało sporym talentem, ale tylko Aegwynn, jedyna dziewczyna spośród uczniów Scavella, zdołała odszyfrować i opanować zaklęcia zapisane w pradawnych zwojach Meitre, maga wysoko urodzonych, który żył przed tysiącleciami. Jego inkantacje sprawiały problemy nawet elfim magom, a ludzcy czarodzieje czekali z próbą ich opanowania do zakończenia długich studiów w Dalaranie. Aegwynn zaś osiągnęła sukces już na pierwszym roku nauki. Scavell, widząc w dziewczynie ogromny potencjał, wybrał ją na swą dziedziczkę, przekazując jej, za aprobatą Zakonu, moce Strażnika. Jako nowy czempion bractwa, Aegwynn szybko pokazała reszcie Tirisfalen, gdzie ich miejsce. Do tej pory Strażnik był bardziej sługą niż przywódcą, wręcz gońcem na posyłki Rady. Scavell z pokorą przyjmował swe obowiązki, Aegwynn była zaś za większą autonomią Strażnika, co doprowadziło do licznych konfliktów z resztą członków organizacji. Czarodziejka często zarzucała im bezradność i opieszałość w walce z Legionem, uważając, że nie robią nic, aby rozwiązać problem ciągłego przenikania demonów do ich świata. Owszem, Aegwynn zawsze wychodziła zwycięsko z konfrontacji z plugawymi siłami, odsyłając agentów Sargerasa z powrotem do Spaczonej Otchłani, ale wiedziała, że była to walka z wiatrakami. Metody działania Zakonu, polegające na zabijaniu przywoływanych do Azeroth demonów, nie mogły rozwiązać problemu ich rychłego powrotu.
Szukając sposobu na ostateczne pokonanie Płonącego Legionu, Aegwynn nieraz stawała do walki z przeważającymi siłami zła. Gdy doszły do niej wieści o pojawieniu się w Northrend sporej grupy demonów, Strażniczka wyruszyła pośpiesznie we wskazanie miejsce. Gdy dotarła na mroźne pustkowia, okazało się, że słudzy Legionu rozpoczęli rzeź smoków, mszcząc się za dawne krzywdy. Przepełniona mocami Tirisfal czarodziejka bez trudu pokonała potwory, ale był to jednie początek. Znając potęgę Strażników, władca Płonącego Legionu, Sargeras, wiedział, że nie uda mu się podbić Azeroth bez wcześniejszego wyeliminowania Aegwynn. Wywabił ją więc na koniec świata, nasyłając na nią armię demonów. Spodziewająca się prowokacji magini, pomimo swej porywczości, zapewniła sobie wsparcie smoczych stad. Latające gady pomogły jej rozbić wrogie oddziały, ale zanim śnieg przykrył zmasakrowane demony, na plac boju wkroczył sam Sargeras, który zdołał przesłać do Azeroth swego avatara. Mroczny tytan wyzwał do walki Strażniczkę i chociaż zaklęcia Aegwynn były na wyczerpaniu, dziewczyna zdołała zebrać w sobie resztę mocy, posyłając w pana Legionu promień, który zgasił jego wewnętrzny ogień, przemieniając ciało w posąg. Aegwynn wiedziała jednak, że nawet martwe, ciało tytana może stanowić ogromne zagrożenie. Dlatego też ukryła je w dawnej świątyni Elune, spoczywającej od czasów Wojny Starożytnych na dnie oceanu, a wejście do kompleksu obłożyła potężnymi zaklęciami ochronnymi, uniemożliwiającymi wtargnięcie do wnętrza budowli wszystkim rozumnym rasom Azeroth.
Wygrana nad Sargerasem uczyniła z Aegwynn jedną z najbardziej poważanych osób w kręgach magików. Zaczęto określać ją tytułem Magna, nadawanym jedynie nielicznym, wielkim czarodziejom. Ogromny sukces przyczynił się jednak do pogorszenia już i tak złych stosunków Strażniczki z Zakonem, co doprowadziło do rozdzielenia przez Aegwynn obu instytucji. Chociaż bractwo wciąż z nią współpracowało, nie mogło już domagać się określonych zachowań, a jedynie prosić o jej przychylność. Ok. 100 lat po objęciu posady Strażnika, Aegwynn w bliżej nieokreślonych okolicznościach trafiła na Alunethę, niezwykle potężną różdżkę, przepełnioną magią tajemną. Czyniąc z niej swą ulubioną broń do walki z Legionem, Aegwynn nie rozstawała się z nią przez setki lat aż do momentu przekazania mocy Strażnika.
Mijały dziesiątki, a później i setki lat, a Aegwynn wciąż nie miała zamiaru ustąpić miejsca młodszym, odmawiając oddania mocy. Trwało to tak długo, że niektórzy zaczynali wątpić, czy Aegwynn jest na pewno imieniem, biorąc je za tytuł nadawany kolejnym Strażnikom. Magna nie przejmując się tym, korzystała z zaklęć odmładzających, sztucznie podtrzymując swoją młodość i nie dając Zakonowi cienia nadziei na powrót dawnych tradycji Tirisfalen. Mimo to członkowie bractwa starali się przemówić jej do rozsądku, tłumacząc, że rzucane przez nią uroki są bardzo niestabilne i mogą pozbawić ją sił nawet w środku walki, co stwarzało ryzyko bezpowrotnej utraty mocy Strażnika. Po wielu namowach, Aegwynn w końcu przystała na propozycję, ale zanim uradowani magowie przedstawili jej kandydatury, magini oznajmiła, że przekaże urząd swemu nienarodzonemu synowi. Wcześniej Strażniczka odwiedziła dwór Stormwind, gdzie spędziła noc z nadwornym magiem króla Landena Wrynna, Nielasem Aranem, zachodząc z nim w ciążę. Przez całe 9 miesięcy Aegwynn karmiła płód czystą magią, radując się z ponownego poniżenia reszty Zakonu. Żałowała jedynie, że nienarodzone dziecko było płci męskiej, gdyż kolejna Strażniczka byłaby dodatkowym ciosem dla Rady.
Aegwynn nazwała chłopca Medivh, co w języku elfów oznaczało Powiernika Tajemnic i oddała go na wychowanie Aranowi. Medivh miał szczęśliwe dzieciństwo, ale gdy zaczął dojrzewać, moc Strażnika go przytłoczyła. Jej gwałtowne przebudzenie doprowadziło do śmierci Nielasa i trwającej ponad 20 lat śpiączki chłopca. Medivh przebudził się już jako dorosły mężczyzna, ale nie miał czasu żałować straconych lat. Aegwynn uznała, że nadszedł jej czas i przekazała swemu synowi całą moc Strażnika wraz z urzędem. Magini przeżyła ogromny szok, gdy okazało się, że Medivh wykorzystał swe zdolności do sprowadzenia do Azeroth orków i rozpętania wojny, która mogła doprowadzić do upadku Wichrogródu i innych królestw. Udając się do Karazhanu, oczekiwała wyjaśnień od niesfornego potomka. Zamiast tego Medivh zaatakował ją, ujawniając, że pod powłoką jej syna ukrywał się Sargeras – władca Legionu, który po zabiciu jego ciała ukrył swego ducha w łonie Aegwynn, wypychając świadomość prawdziwego Medivha i tym samym przejmując moce Tirisfalen dla siebie. Magna próbowała powstrzymać potwora, ale nie mogła mierzyć się z mocami Strażnika. Medivh powalił matkę, wysysając z niej niemal całą energię magiczną. Przerażona Aegwynn sięgnęła do ostatnich zasobów magii, jakie zostały w jej ciele – do zaklęć odmładzających, przemieniając je w czar teleportacji, dzięki któremu uciekła od swego prześladowcy.
Lata później, gdy wojny z orkami były już tylko wspomnieniem, wciąż ukrywająca się i żyjąca na odludziu Aegwynn przeczuła rychły powrót Legionu. Wykorzystała zbieraną od lat magię do ożywienia prawdziwego Medivha, wolnego od spaczenia Sargerasa, polecając mu ostrzeżenie wschodnich królestw przed niebezpieczeństwem. Tym razem Strażnik nie zawiódł, nie tylko zbierając siły potrzebne do przegnania demonów, ale też doprowadzając do pokoju między ludźmi a orkami. Pomimo ogromnej klęski Płonącego Legionu, ciemne chmury ponownie zaczęły zbierać się nad Azeroth. Zarówno wśród ludzi jak i orków pojawiła się tajemnicza sekta próbująca skłócić ponownie Przymierze z Hordą. Władczyni Theramore, Jaina Proudmoore, próbując naprawić szkody, trafiła przypadkiem na samotnię Aegwynn, rozpoznając w starej pustelnicy legendarną Strażniczkę. Z początku niechętnie, magna zgodziła się wesprzeć młodą czarodziejkę w poszukiwaniach sprawcy zamieszania, po tym, jak rozpoznała naturę jego magii. Twórcą sekty był Zmodlor – pomniejszy demon, wypędzony przed wiekami przez Aegwynn. Kiedyś próbował przeprowadzić plugawy rytuał, biorąc w niewolę dzieci ze szkoły w Jortas. Tym razem powrócił, aby doprowadzić do wojny Przymierza z Hordą. Chociaż nie udało się całkowicie zażegnać konfliktu, Jaina z Aegwynn zdołały pokonać Zmodlora i powstrzymać dalsze zniszczenia. Magna planowała wrócić do swej samotni, ale w końcu zgodziła się na propozycję Jainy, zostając na Theramore jako jej doradczyni.
Po klęsce Legionu, Medivh był przekonany, że Strażnicy przestaną być potrzebni, ale nie pozwolił, żeby ich moc przepadła wraz z nim. W czasach, gdy dzielił ciało z Sargerasem, zdołał na chwilę wyrwać się spod jego kontroli i uwieść przebywającą w wieży półorczkę Garonę. Wynikiem krótkiego romansu był Med’an – hybryda człowieka, orka i draenei. Dzięki połączeniu trzech ras, chłopiec zyskał wrodzoną zdolność do opanowania różnych szkół magii – tajemnej, światła i żywiołów. Po latach przebywania w ukryciu pod okiem Meryla Winterstorma, dziedzic Medivha rozpoczął swe szkolenie. W międzyczasie Jaina, Aegwynn i Meryl zdecydowali się reaktywować Zakon Tirisfal, poszerzając zakres jego działań o zwalczanie tworów Starych Bogów i Młota Zmierzchu Cho’galla. W decydującej walce z przywódcą sekty, dawnym uczniem Gul’dana, ogrem Cho’gallem, Aegwynn wsparła swego wnuka, oddając swe życie i przelewając w niego całą swą energię życiową. Dzięki jej poświęceniu, Med’an zdołał pokonać ogra, grzebiąc go pod ruinami Ahn'Qiraj. Ciało Aegwynn złożono w krypcie pod Karazhanem, niedaleko mogiły jej syna. Nikt jednak nie wie, co kobieta zrobiła z Alunethą po tym, jak przestała być Strażniczką…
Autorem cyklu Zbrojownia WoWCenter.pl opowiadającego o legendarnych broniach, jakie gracze dzierżyć będą w World of Warcraft: Legion, jest Piotr "Ventas" Budak, polski kronikarz historii Warcrafta, autor Pradawnej Kroniki.
Zbrojownia WoWCenter: Chłód Ebonchilla - kostura pierwszego Strażnika
Kumbol, | Komentarze : 4
Nadchodzi Legion, a wraz z nim dostęp do legendarnych broni i to nie tylko dla każdej klasy, ale nawet ich specjalizacji. Już wkrótce sięgniemy po oręż tych, którzy zginęli, lub zwątpili w zwycięstwo nad hordami demonów! Każdy z artefaktów posiada swoją historię i znaleźć wśród nich można takie perełki jak będące od lat marzeniem wielu graczy Ashbringer czy Doomhammer, ale również i takie, których istnienie do tej pory skrywały mgły historii. W wielu jednak przypadkach znamy ich poprzednich właścicieli i chociaż same nazwy artefaktów nic nam nie mówią, warto poznać dzieje tych, w których rękach kiedyś spoczywały.
Ebonchill
Ebonchill – Każdy z nas słyszał zapewne o Zakonie Tirisfal, tajemnej organizacji magów, których głównym zadaniem była obrona Azeroth przed Płonącym Legionem, jak również o Strażniku – wybrańcu bractwa obdarzonym niemal boskimi mocami. Jak nazywał się Ostatni Strażnik? Medivh, oczywiście! Ale skoro był ostatni, to musiał być i pierwszy. Logiczne, prawda? Pomimo tego niewielu już pamięta o Alodim, osobie, która poświęciła prywatne szczęście, aby stać na straży całego Azeroth.
2 700 lat temu Zakon Tirisfal różnił się znacząco od bractwa z czasów Medivha. Młoda organizacja wciąż wymagała zmian i szlifów, zwłaszcza, jeśli szło o metody walk z demonami. Zrodziły się dwa obozy o diametralnie różnych poglądach. Pierwszy uważał, że magowie wspólnie są w stanie stawić czoło nawet silniejszemu przeciwnikowi. Drudzy zaś, pod kierownictwem Meryla Winterstorma, byli zdania, że nawet przeważająca liczba czarodziei w konfrontacji z potężniejszym demonem i tak poniesie porażkę, a jeśli już wygra, będzie to niestety pyrrusowe zwycięstwo, przypłacone życiem wielu członków bractwa. Szukając rozwiązania, grupa wyszła z propozycją wybrania spośród siebie czempiona, w którego ciele pozostali mieli zmagazynować swe moce. Wtedy wszyscy magowie pośrednio wzięliby udział w walce, kierując magiczną włócznię w przeciwnika, a jej grot zadałby decydujący cios. Dlatego też zaczęto określać wybrańców jako Spearhead.
Pomysł łączenia mocy wydawał się w teorii lepszym rozwiązaniem, ale pociągał za sobą spore ryzyko. Magowie, którzy oddawali swe moce, na czas walki pozostawali bezbronni aż do momentu przywrócenia im sił przez Grot. Kolejnym problemem był wybór czarodzieja, który byłby w stanie udźwignąć tak wielkie obciążenie. Niewielu bowiem potrafiło połączyć w sobie magię pochodzącą od kilku osób i skutecznie z niej korzystać.
Po wielu próbach Zakon wybrał na Grot Włóczni Aertina Brighthanda – utalentowanego maga spełniającego wszystkie wymogi. Niestety w czasie próby odesłania do Spaczonej Otchłani potężnego nathrezima, Kathra'Natira, demon wyzwolił się spod kontroli i zabił Aertina. Podobny los mógł spotkać pozostałych członków bractwa, gdyby nie pomoc młodego czarodzieja, półelfa Alodiego, który przechwycił energię wysłaną ostatkiem sił przez Brighthanda i skierował ją w stronę Kathra’Natira, zmuszając go do ucieczki.
Meryl ujrzał w Alodim następcę zmarłego Grota, który mógł przewyższyć swego poprzednika. Aertin, choć potrafił skumulować i ukierunkować podarowaną moc, nadawał się bardziej na obrońcę niż wojownika, przez co ściągnął na siebie śmierć. Natomiast młody Alodi swoim wyczynem udowodnił biegłość zarówno w magii defensywnej, jak i ofensywnej. Poza tym był sierotą i chociaż niektórym przeszkadzał brak imponującego rodowodu, rodzina mogłaby być przeszkodą i sporym obciążeniem dla przyszłego Grota. Lecz Alodi nie był sam. Miał narzeczoną, młodą i uroczą dziewczynę, Eidre. Jej rodzice posiadali niewielki majątek nad brzegiem jeziora Brightwater i byli bardzo radzi z przyszłego mariażu, który miał wprowadzić do ich rodziny utalentowanego maga. Jednak Alodi poświęcił swe szczęście dla dobra Azeroth, a Eidre, rozumiejąc ciężar spoczywający na jego barkach, zerwała zaręczyny.
Mimo świadomości utraty ukochanej, Alodi nie wahał się. Przybył na wezwanie Zakonu na polanę Tirisfal, gdzie Meryl wraz z towarzyszami przygotował rytuał, mający przekazać mu ich moce. Przyszły czempion nie zgodził się jednak na miano Grotu Włóczni, prosząc, żeby od tej chwili nazywać go Strażnikiem – strażnikiem ich mocy, ich zaufania, bezpieczeństwa i całego Azeroth.
Przepełniony nową siłą Alodi bez trudu zlokalizował zbiegłego Kathra’Natira w pobliżu jeziora Lordamere. Upiorny władca próbował spaczyć czyste wody akwenu, ale młodzieniec, dosiadając gryfa, dotarł na miejsce, zanim ten dokończył dzieła. Nathrezim był potężnym demonem, z którym nie potrafili sobie poradzić członkowie Tirisfalen, ale nawet on nie mógł się mierzyć ze Strażnikiem. Alodi bez wysiłku zdołał sparować ataki Kathra’Natira, wysyłając go pojedynczym zaklęciem z powrotem do Spaczonej Otchłani.
Po powrocie na polany Tirisfal Alodi zwrócił magom ich moce. Widząc jego ogromny sukces, Zakon w pełni zaakceptował metodę Meryla, ogłaszając Alodiego pierwszym Strażnikiem Tirisfal.
Alodi zawsze starał się wypełniać swe obowiązki jak najlepiej i z pełnym poświęceniem stawał do walki z agentami Płonącego Legionu. Chociaż na czas walk obdarowywano go ogromną mocą, sam upodobał sobie zwłaszcza zaklęcia ze szkoły magii lodu, czego symbolem był jego kostur, Ebonchill, z którym Alodi nie rozstawał się aż do śmierci, nawet po tym, gdy przekazał obowiązki Strażnika następnemu pokoleniu. Po jego odejściu kostur został umieszczony w bezpiecznym miejscu przez magów Kirin Tor w oczekiwaniu na osobę zdolną poskromić ogromną moc artefaktu.
Ebonchill
Ebonchill – Każdy z nas słyszał zapewne o Zakonie Tirisfal, tajemnej organizacji magów, których głównym zadaniem była obrona Azeroth przed Płonącym Legionem, jak również o Strażniku – wybrańcu bractwa obdarzonym niemal boskimi mocami. Jak nazywał się Ostatni Strażnik? Medivh, oczywiście! Ale skoro był ostatni, to musiał być i pierwszy. Logiczne, prawda? Pomimo tego niewielu już pamięta o Alodim, osobie, która poświęciła prywatne szczęście, aby stać na straży całego Azeroth.
2 700 lat temu Zakon Tirisfal różnił się znacząco od bractwa z czasów Medivha. Młoda organizacja wciąż wymagała zmian i szlifów, zwłaszcza, jeśli szło o metody walk z demonami. Zrodziły się dwa obozy o diametralnie różnych poglądach. Pierwszy uważał, że magowie wspólnie są w stanie stawić czoło nawet silniejszemu przeciwnikowi. Drudzy zaś, pod kierownictwem Meryla Winterstorma, byli zdania, że nawet przeważająca liczba czarodziei w konfrontacji z potężniejszym demonem i tak poniesie porażkę, a jeśli już wygra, będzie to niestety pyrrusowe zwycięstwo, przypłacone życiem wielu członków bractwa. Szukając rozwiązania, grupa wyszła z propozycją wybrania spośród siebie czempiona, w którego ciele pozostali mieli zmagazynować swe moce. Wtedy wszyscy magowie pośrednio wzięliby udział w walce, kierując magiczną włócznię w przeciwnika, a jej grot zadałby decydujący cios. Dlatego też zaczęto określać wybrańców jako Spearhead.
Pomysł łączenia mocy wydawał się w teorii lepszym rozwiązaniem, ale pociągał za sobą spore ryzyko. Magowie, którzy oddawali swe moce, na czas walki pozostawali bezbronni aż do momentu przywrócenia im sił przez Grot. Kolejnym problemem był wybór czarodzieja, który byłby w stanie udźwignąć tak wielkie obciążenie. Niewielu bowiem potrafiło połączyć w sobie magię pochodzącą od kilku osób i skutecznie z niej korzystać.
Po wielu próbach Zakon wybrał na Grot Włóczni Aertina Brighthanda – utalentowanego maga spełniającego wszystkie wymogi. Niestety w czasie próby odesłania do Spaczonej Otchłani potężnego nathrezima, Kathra'Natira, demon wyzwolił się spod kontroli i zabił Aertina. Podobny los mógł spotkać pozostałych członków bractwa, gdyby nie pomoc młodego czarodzieja, półelfa Alodiego, który przechwycił energię wysłaną ostatkiem sił przez Brighthanda i skierował ją w stronę Kathra’Natira, zmuszając go do ucieczki.
Meryl ujrzał w Alodim następcę zmarłego Grota, który mógł przewyższyć swego poprzednika. Aertin, choć potrafił skumulować i ukierunkować podarowaną moc, nadawał się bardziej na obrońcę niż wojownika, przez co ściągnął na siebie śmierć. Natomiast młody Alodi swoim wyczynem udowodnił biegłość zarówno w magii defensywnej, jak i ofensywnej. Poza tym był sierotą i chociaż niektórym przeszkadzał brak imponującego rodowodu, rodzina mogłaby być przeszkodą i sporym obciążeniem dla przyszłego Grota. Lecz Alodi nie był sam. Miał narzeczoną, młodą i uroczą dziewczynę, Eidre. Jej rodzice posiadali niewielki majątek nad brzegiem jeziora Brightwater i byli bardzo radzi z przyszłego mariażu, który miał wprowadzić do ich rodziny utalentowanego maga. Jednak Alodi poświęcił swe szczęście dla dobra Azeroth, a Eidre, rozumiejąc ciężar spoczywający na jego barkach, zerwała zaręczyny.
Mimo świadomości utraty ukochanej, Alodi nie wahał się. Przybył na wezwanie Zakonu na polanę Tirisfal, gdzie Meryl wraz z towarzyszami przygotował rytuał, mający przekazać mu ich moce. Przyszły czempion nie zgodził się jednak na miano Grotu Włóczni, prosząc, żeby od tej chwili nazywać go Strażnikiem – strażnikiem ich mocy, ich zaufania, bezpieczeństwa i całego Azeroth.
Przepełniony nową siłą Alodi bez trudu zlokalizował zbiegłego Kathra’Natira w pobliżu jeziora Lordamere. Upiorny władca próbował spaczyć czyste wody akwenu, ale młodzieniec, dosiadając gryfa, dotarł na miejsce, zanim ten dokończył dzieła. Nathrezim był potężnym demonem, z którym nie potrafili sobie poradzić członkowie Tirisfalen, ale nawet on nie mógł się mierzyć ze Strażnikiem. Alodi bez wysiłku zdołał sparować ataki Kathra’Natira, wysyłając go pojedynczym zaklęciem z powrotem do Spaczonej Otchłani.
Po powrocie na polany Tirisfal Alodi zwrócił magom ich moce. Widząc jego ogromny sukces, Zakon w pełni zaakceptował metodę Meryla, ogłaszając Alodiego pierwszym Strażnikiem Tirisfal.
Alodi zawsze starał się wypełniać swe obowiązki jak najlepiej i z pełnym poświęceniem stawał do walki z agentami Płonącego Legionu. Chociaż na czas walk obdarowywano go ogromną mocą, sam upodobał sobie zwłaszcza zaklęcia ze szkoły magii lodu, czego symbolem był jego kostur, Ebonchill, z którym Alodi nie rozstawał się aż do śmierci, nawet po tym, gdy przekazał obowiązki Strażnika następnemu pokoleniu. Po jego odejściu kostur został umieszczony w bezpiecznym miejscu przez magów Kirin Tor w oczekiwaniu na osobę zdolną poskromić ogromną moc artefaktu.
Autorem cyklu Zbrojownia WoWCenter.pl opowiadającego o legendarnych broniach, jakie gracze dzierżyć będą w World of Warcraft: Legion, jest Piotr "Ventas" Budak, polski kronikarz historii Warcrafta, autor Pradawnej Kroniki.
Zbrojownia WoWCenter: Felo'melorn - ostrze Słońcobieżców
Kumbol, | Komentarze : 6
Nadchodzi Legion, a wraz z nim dostęp do legendarnych broni i to nie tylko dla każdej klasy, ale nawet ich specjalizacji. Już wkrótce sięgniemy po oręż tych, którzy zginęli, lub zwątpili w zwycięstwo nad hordami demonów! Każdy z artefaktów posiada swoją historię i znaleźć wśród nich można takie perełki jak będące od lat marzeniem wielu graczy Ashbringer czy Doomhammer, ale również i takie, których istnienie do tej pory skrywały mgły historii. W wielu jednak przypadkach znamy ich poprzednich właścicieli i chociaż same nazwy artefaktów nic nam nie mówią, warto poznać dzieje tych, w których rękach kiedyś spoczywały.
Felo'melorn
Jeden z ciekawszych kompletów broni trafi niedługo w ręce powierników tajemnic, czyli magów. Chociaż wcześniej znaliśmy jedynie Felo’melorn, dwa pozostałe należały do jednych z największych i najbardziej poważanych magików w historii. Co o nich wiemy? Zacznijmy od najstarszej z broni, która widziała jedne z największych bitew na ziemiach Azeroth oraz była świadkiem narodzin zarówno wysokich, jak i krwawych elfów – Felo’melorn.
Felo’melorn – miecz królewski, antyczne ostrze rodu Sunstriderów (Słońcobieżców) znane każdemu wysokiemu i krwawemu elfowi, który narodził się przed przybyciem Plagi. Historia tej klingi, której nazwę można przetłumaczyć jako Uderzenie płomienia, sięga czasów Wojny Starożytnych, kiedy to połączone siły nocnych elfów starły się z Płonącym Legionem 10 000 lat temu. Winną nadejścia demonów była elfia królowa, Azshara, która poleciła swoim magom budowę magicznego portalu mającego sprowadzić do Kalimdoru jej wybranka, Sargerasa. Z początku cały dwór popierał poczynania monarchini, ale widząc przerażające zbrodnie i okrucieństwa demonów, część wysoko urodzonych zdecydowała się opuścić pałac i stanąć po stronie obrońców Kalimdoru. Przewodził im Dath’remar Sunstrider – potężny mag noszący u boku ognistą klingę, Felo’melorn.
Po ciężkiej bitwie, która doprowadziła do rozdarcia pierwotnego Kalimdoru na znane nam dzisiaj kontynenty, Legion został wygnany z Azeroth. Bojąc się jego powrotu, jeden z przywódców elfów, Malfurion Stormrage, zakazał używania magii pod groźbą śmierci. Dath’remar nie mógł pogodzić się z tak dokuczliwymi ograniczeniami i wraz ze swymi ludźmi sprowadził na las Ashenvale straszliwą ognistą burzę. Druidzi zdołali jednak okiełznać szalejący żywioł i pojmać świtę Sunstridera.
Malfurion, nie chcąc skazywać tak licznej grupy elfów, zamienił karę śmierci na wygnanie z Kalimdoru. Felo’melorn podążył u boku swego właściciela na pokładzie jednego z wielu statków na wschód, przepływając Wielkie Morze i wychodząc zwycięsko z konfrontacji z Wielkim Wirem.
Po długiej morskiej tułaczce przyszedł czas na równie mozolną i ciężką podróż w głąb kontynentu. W końcu wysoko urodzeni dotarli do lesistej doliny, gdzie wśród drzew o złotych liściach założyli swoje królestwo, Quel’Thalas. Na niewielkiej wysepce wysuniętej na północ Dath’remar stworzył Słoneczną Studnię, wykorzystując fiolkę z wodą ze Studni Wieczności zabraną z Kalimdoru. Dzięki mocy sadzawki, wysoko urodzeni powołali z popiołów zachwycające miasta wraz ze stolicą królestwa, pięknym Silvermoon, gdzie osiadł Dath’remar, ogłaszając się pierwszym królem wysokich elfów. Po jego śmierci Felo’melorn był przekazywany kolejnym władcom z dynastii Sunstriderów, stając się mieczem królewskim, podobnie jak znacznie później Trol’kalar Trollbane’ów ze Stromgarde.
Kolejnym dzierżycielem Felo’melorna znanym z imienia był potomek Dath’remara, król Anasterian Sunstrider, którego wczesny okres panowania przypadł na wielką wojnę z trollami Amani 2 800 lat temu. Chociaż dobrze strzeżone, Quel’Thalas powoli uginało się pod naporem berserkerów, które pragnęły odzyskać ziemie zagarnięte przez elfów. Gdyby nie pomoc ludzi, król Anasterian nie zdołałyby obronić królestwa.
W czasie ostatecznej bitwy obłożone ognistymi czarami ostrze Felo’melorna siało postrach w sercach przeciwników. Zadane nim rany zostawały od razu przypieczone, uniemożliwiając trollom późniejszą regenerację.
Po rozprawieniu się z Amani, kiedy to Felo’melorn zakosztował krwi dziesiątek, a może i setek trollich żywotów, przez kolejne wieki spoczywał głównie w pochwie, a jego rękojeść porastała kurzem. Dopiero, gdy armia nieumarłych pod wodzą upadłego księcia Lordaeronu, Arthasa, wdarła się do królestwa w poszukiwaniu magii Słonecznej Studni, Felo’melorn ponownie stanął w obronie swego ludu.
Chociaż król Anasterian miał na karku ok. 3 000 lat, a jego skóra przypominała bardziej korę drzewa niż delikatną elfią cerę, antyczny władca zaskoczył Arthasa, poruszając się z niebywałą prędkością i gibkością. Dzierżąc swój ognisty miecz w jednej, i magiczny kostur w drugiej ręce, był dla czempiona Plagi godnym przeciwnikiem. Jego Felo’melorn zataczał błyskawiczne kręgi, unikając ciosów runicznego ostrza Arthasa. Anasterian zdołał nawet przeciąć pęciny Niezwyciężonego, rumaka rycerza śmierci, zwalając go z jego grzbietu, ale w konfrontacji z Ostrzem Mrozu pradawna klinga zawiodła swego właściciela. Felo’melorn pękł na dwie części sprowadzając na Anasteriana śmierć.
Po odejściu Plagi do Quel’Thalas przybył z Dalaranu książę Kael’thas. Zaprowadzono go do ciała ojca oraz strzaskanego Felo’melorna. Ostatni z rodu Sunstriderów zabrał fragmenty ostrza i przekuł je na nowo, przelewając w nie całą nienawiść i żądzę odwetu na Arthasie. Po niesłusznym oskarżeniu krwawych elfów o zdradę Przymierza i skazaniu ich na śmierć, książę Kael’thas zaciągnął się na służbę do Illidana Stormrage’a i wraz z nim udał się na Koronę Lodu z zamiarem zniszczenia Króla Lisza. Na mroźnym kontynencie Kael starł się w końcu ze znienawidzonym Arthasem. Felo’melorn ponownie zapłonął żywym ogniem, podsycanym cierpieniami swego zdziesiątkowanego ludu. Ostrze Mrozu z niesłychaną siłą uderzyło w przekutą klingę, ale tym razem Felo’melorn wytrzymał uderzenie, dorównując sile legendarnej broni. Ku zaskoczeniu rycerza śmierci miecz wydawał się znacznie silniejszy i szybszy niż w czasie pojedynku z Anasterianem. Błyskawiczne ciosy Felo’melorna zmusiły Arthasa do postawy defensywnej, ale w końcu jego lepsze wyszkolenie w walce w zwarciu przeważyło, zmuszając Kaela do szybkiej teleportacji, w czasie której utracił swój miecz.
Przez następne lata wielu poszukiwało Felo’melorna, zwłaszcza nijaka Lyandra, będąca według zapewnień bardzo daleką krewną króla Anasteriana z bocznej gałęzi Sunstriderów, ale bez praw do dziedziczenia tronu.
Felo'melorn
Jeden z ciekawszych kompletów broni trafi niedługo w ręce powierników tajemnic, czyli magów. Chociaż wcześniej znaliśmy jedynie Felo’melorn, dwa pozostałe należały do jednych z największych i najbardziej poważanych magików w historii. Co o nich wiemy? Zacznijmy od najstarszej z broni, która widziała jedne z największych bitew na ziemiach Azeroth oraz była świadkiem narodzin zarówno wysokich, jak i krwawych elfów – Felo’melorn.
Felo’melorn – miecz królewski, antyczne ostrze rodu Sunstriderów (Słońcobieżców) znane każdemu wysokiemu i krwawemu elfowi, który narodził się przed przybyciem Plagi. Historia tej klingi, której nazwę można przetłumaczyć jako Uderzenie płomienia, sięga czasów Wojny Starożytnych, kiedy to połączone siły nocnych elfów starły się z Płonącym Legionem 10 000 lat temu. Winną nadejścia demonów była elfia królowa, Azshara, która poleciła swoim magom budowę magicznego portalu mającego sprowadzić do Kalimdoru jej wybranka, Sargerasa. Z początku cały dwór popierał poczynania monarchini, ale widząc przerażające zbrodnie i okrucieństwa demonów, część wysoko urodzonych zdecydowała się opuścić pałac i stanąć po stronie obrońców Kalimdoru. Przewodził im Dath’remar Sunstrider – potężny mag noszący u boku ognistą klingę, Felo’melorn.
Po ciężkiej bitwie, która doprowadziła do rozdarcia pierwotnego Kalimdoru na znane nam dzisiaj kontynenty, Legion został wygnany z Azeroth. Bojąc się jego powrotu, jeden z przywódców elfów, Malfurion Stormrage, zakazał używania magii pod groźbą śmierci. Dath’remar nie mógł pogodzić się z tak dokuczliwymi ograniczeniami i wraz ze swymi ludźmi sprowadził na las Ashenvale straszliwą ognistą burzę. Druidzi zdołali jednak okiełznać szalejący żywioł i pojmać świtę Sunstridera.
Malfurion, nie chcąc skazywać tak licznej grupy elfów, zamienił karę śmierci na wygnanie z Kalimdoru. Felo’melorn podążył u boku swego właściciela na pokładzie jednego z wielu statków na wschód, przepływając Wielkie Morze i wychodząc zwycięsko z konfrontacji z Wielkim Wirem.
Po długiej morskiej tułaczce przyszedł czas na równie mozolną i ciężką podróż w głąb kontynentu. W końcu wysoko urodzeni dotarli do lesistej doliny, gdzie wśród drzew o złotych liściach założyli swoje królestwo, Quel’Thalas. Na niewielkiej wysepce wysuniętej na północ Dath’remar stworzył Słoneczną Studnię, wykorzystując fiolkę z wodą ze Studni Wieczności zabraną z Kalimdoru. Dzięki mocy sadzawki, wysoko urodzeni powołali z popiołów zachwycające miasta wraz ze stolicą królestwa, pięknym Silvermoon, gdzie osiadł Dath’remar, ogłaszając się pierwszym królem wysokich elfów. Po jego śmierci Felo’melorn był przekazywany kolejnym władcom z dynastii Sunstriderów, stając się mieczem królewskim, podobnie jak znacznie później Trol’kalar Trollbane’ów ze Stromgarde.
Kolejnym dzierżycielem Felo’melorna znanym z imienia był potomek Dath’remara, król Anasterian Sunstrider, którego wczesny okres panowania przypadł na wielką wojnę z trollami Amani 2 800 lat temu. Chociaż dobrze strzeżone, Quel’Thalas powoli uginało się pod naporem berserkerów, które pragnęły odzyskać ziemie zagarnięte przez elfów. Gdyby nie pomoc ludzi, król Anasterian nie zdołałyby obronić królestwa.
W czasie ostatecznej bitwy obłożone ognistymi czarami ostrze Felo’melorna siało postrach w sercach przeciwników. Zadane nim rany zostawały od razu przypieczone, uniemożliwiając trollom późniejszą regenerację.
Po rozprawieniu się z Amani, kiedy to Felo’melorn zakosztował krwi dziesiątek, a może i setek trollich żywotów, przez kolejne wieki spoczywał głównie w pochwie, a jego rękojeść porastała kurzem. Dopiero, gdy armia nieumarłych pod wodzą upadłego księcia Lordaeronu, Arthasa, wdarła się do królestwa w poszukiwaniu magii Słonecznej Studni, Felo’melorn ponownie stanął w obronie swego ludu.
Chociaż król Anasterian miał na karku ok. 3 000 lat, a jego skóra przypominała bardziej korę drzewa niż delikatną elfią cerę, antyczny władca zaskoczył Arthasa, poruszając się z niebywałą prędkością i gibkością. Dzierżąc swój ognisty miecz w jednej, i magiczny kostur w drugiej ręce, był dla czempiona Plagi godnym przeciwnikiem. Jego Felo’melorn zataczał błyskawiczne kręgi, unikając ciosów runicznego ostrza Arthasa. Anasterian zdołał nawet przeciąć pęciny Niezwyciężonego, rumaka rycerza śmierci, zwalając go z jego grzbietu, ale w konfrontacji z Ostrzem Mrozu pradawna klinga zawiodła swego właściciela. Felo’melorn pękł na dwie części sprowadzając na Anasteriana śmierć.
Po odejściu Plagi do Quel’Thalas przybył z Dalaranu książę Kael’thas. Zaprowadzono go do ciała ojca oraz strzaskanego Felo’melorna. Ostatni z rodu Sunstriderów zabrał fragmenty ostrza i przekuł je na nowo, przelewając w nie całą nienawiść i żądzę odwetu na Arthasie. Po niesłusznym oskarżeniu krwawych elfów o zdradę Przymierza i skazaniu ich na śmierć, książę Kael’thas zaciągnął się na służbę do Illidana Stormrage’a i wraz z nim udał się na Koronę Lodu z zamiarem zniszczenia Króla Lisza. Na mroźnym kontynencie Kael starł się w końcu ze znienawidzonym Arthasem. Felo’melorn ponownie zapłonął żywym ogniem, podsycanym cierpieniami swego zdziesiątkowanego ludu. Ostrze Mrozu z niesłychaną siłą uderzyło w przekutą klingę, ale tym razem Felo’melorn wytrzymał uderzenie, dorównując sile legendarnej broni. Ku zaskoczeniu rycerza śmierci miecz wydawał się znacznie silniejszy i szybszy niż w czasie pojedynku z Anasterianem. Błyskawiczne ciosy Felo’melorna zmusiły Arthasa do postawy defensywnej, ale w końcu jego lepsze wyszkolenie w walce w zwarciu przeważyło, zmuszając Kaela do szybkiej teleportacji, w czasie której utracił swój miecz.
Przez następne lata wielu poszukiwało Felo’melorna, zwłaszcza nijaka Lyandra, będąca według zapewnień bardzo daleką krewną króla Anasteriana z bocznej gałęzi Sunstriderów, ale bez praw do dziedziczenia tronu.
Autorem cyklu Zbrojownia WoWCenter.pl opowiadającego o legendarnych broniach, jakie gracze dzierżyć będą w World of Warcraft: Legion, jest Piotr "Ventas" Budak, polski kronikarz historii Warcrafta, autor Pradawnej Kroniki.
O początkach świata Azeroth w Karczmie Rudy Goblin w Katowicach
Kumbol, | Komentarze : 3
Jeśli jesteście z Katowic lub okolic i tak się przypadkiem składa, że jesteście fanami świata Warcrafta, jego historii i mitologii, to doskonale się składa. Znany Wam dobrze z Pradawnej Kroniki Ventass po raz kolejny wychodzi do ludzi. Po wykładach na Game Days w Zamku Książ cieszących się dużym zainteresowaniem Piotr tym razem zawita do Katowic i klimatycznej karczmy Rudy Goblin przy ul. Wita Stwosza 5. Tam 9. sierpnia serdecznie zapraszamy na prelekcję o początku świata Azeroth.
Zapraszam fanów Warcrafta i sympatyków Pradawnej Kroniki na wykład o początkach świata Azeroth do najbardziej klimatycznej miejscówki w Katowicach - karczmy Rudy Goblin! Czekają Was przynajmniej 2 godziny czystego lore znanego z I tomu Pradawnej Kroniki, masa ciekawostek + oczywiście czas na pytania od słuchaczy. Nie zabraknie również azerothiańskich pierniczków znanych z krakowskiego Kominka i Game Days 2015. Wstęp wolny!
Wykład o początkach Azeroth
Karczma Rudy Goblin
ul. Wita Stwosza 5, Katowice
9 sierpnia 2015, 17:00
Wydarzenie na Facebooku
Karczma Rudy Goblin
ul. Wita Stwosza 5, Katowice
9 sierpnia 2015, 17:00
Wydarzenie na Facebooku
Pradawna Kronika: Tom II - gigantyczna księga historii Warcrafta po polsku!
Kumbol, | Komentarze : 17
Niemal 20 tysięcy "czytań" i ponad 107 dni zsumowanego czasu lektury - to imponujące statystyki równie imponującego dzieła Piotra "Ventasa" Budaka - I tomu Pradawnej Kroniki. Pierwsza część wielkiej księgi opisującej dzieje świata Warcrafta w niesamowitym szczególe, a przede wszystkim po polsku, przykuła Waszą uwagę na tyle mocno, że od razu po jej publikacji w sierpniu ubiegłego roku za darmo na WoWCenter.pl zaczęliście pytać o ciąg dalszy.
Oczekiwanie dobiega dziś końca. Po niemal roku wytężonej, kronikarskiej pracy druga, trzykrotnie dłuższa część opus magnum Ventasa została ukończona. Mamy niezwykłą przyjemność po raz kolejny zaprosić Was do lektury gigantycznej, 350-stronicowej (!), bogato ilustrowanej księgi, którą udostępniamy Wam w całości zupełnie za darmo. Panie i Panowie, fani historii świata Warcrafta: przed Wami Pradawna Kronika: Tom II!
Prace nad kolejnymi tomami Pradawnej Kroniki trwają, a ich postępy możecie śledzić na fan page'u Ventasa.
Oczekiwanie dobiega dziś końca. Po niemal roku wytężonej, kronikarskiej pracy druga, trzykrotnie dłuższa część opus magnum Ventasa została ukończona. Mamy niezwykłą przyjemność po raz kolejny zaprosić Was do lektury gigantycznej, 350-stronicowej (!), bogato ilustrowanej księgi, którą udostępniamy Wam w całości zupełnie za darmo. Panie i Panowie, fani historii świata Warcrafta: przed Wami Pradawna Kronika: Tom II!
Azeroth – bogaty, pełen tajemnic świat, zamieszkiwany przez różnorodne rasy, i… od początku swego istnienia targany wieloma konfliktami. Książka, którą macie przed sobą, zawiera całą jego historię, od mitycznych wojen Tytanów u zarania dziejów aż po współczesność.
Kim był pierwszy Strażnik Tirisfal?
Kto nauczył draenei szamanizmu?
Co przesądziło o wyniku II Wojny?
Dlaczego orkowie mają zieloną skórę?
To zaledwie kilka spośród pytań, na które znajdziecie odpowiedź w drugim tomie Pradawnej Kroniki.
Pradawna Kronika - Tom II
Piotr "Ventas" Budak
Pod patronatem WoWCenter.pl
Piotr "Ventas" Budak
Pod patronatem WoWCenter.pl
Przegapiłeś pierwszą część? Nic nie szkodzi! Kliknij poniżej:
>> Pradawna Kronika - Tom I <<
>> Pradawna Kronika - Tom I <<
Prace nad kolejnymi tomami Pradawnej Kroniki trwają, a ich postępy możecie śledzić na fan page'u Ventasa.
Dotychczasowa Historia: Narodziny Żelaznej Nawałnicy
Temahemm, | Komentarze : 6Cytat z: Blizzard (źródło)
Wraz ze zbliżającą się Żelażną Nawałnicą, stwierdziliśmy, że poświęcimy moment, by podsumować to, co działo się dotychczas w fabule - zdradliwą wyprawę, na którą Horda i Przymierze wyruszyły w Pandarii. Niedługo obie frakcje staną przed nowym zagrożeniem o znajomej twarzy.
Rozrzedzając Mgły
Gdy niebezpieczeństwa ze strony Deathwinga zostały zażegnane, Wódz Garrosh Hellscream wykorzystał okazję by zadać cios Przymierzu i poszerzyć terytorium hordy na Kalimdorze. Szturmem starł ludzkie miasto Theramore z powierzchni Azeroth, wywołując falę przemocy między frakcjami na całym świecie. Druzgocące starcie okrętów wyrzuciło siły Przymierza i Hordy na brzeg pokrytej mgłą wyspy - Pandarii, która pojawiła się na otwartym morzu, przecząc współczesnym mapom i wykresom.
Gdy obu walczącym stronom konfliktu udało się ugruntować przyczółki, zetknęli się ze szlachetnymi pandarenami - jedną z najpłodniejszych ludności na tym pełnym surowców kontynencie. Ta starożytna rasa współpracowała z Przymierzem i Hordą w nadziei na rozproszenie Sha: mrocznej, efemerycznych istotach zbudzonych spod powierzchni Pandarii przez krwawe starcia.
Oto ich opowieść, której historię najlepiej opowiedział ostatni z pandareńskich cesarzów, Shaohao.
Lądowanie
Konflikt między Hordą a Przymierzem wszedł w nowy krwawy rozdział w Pandarii. Podczas gdy armie dwóch frakcji ścierały się na wybrzeżach kontynentu, Wódz Garrosh Hellscream polecił elitarnym oddziałom znaleźć Święty Dzwon - prastary artefakt mogu, zdolny obdarzyć jego siepaczy niewyobrażalną siłą. Jednakże śmiałe i brawurowe działania Garrosha miały tragiczne skutki dla Hordy, takie jak wybuch przemocy wobec trolli Darkspear i wypędzenia krwawych elfów z niegdyś neutralnego miasta magów, Dalaranu. Mimo że Garrosh zdobył dzwon, Książę Anduin Wrynn i pracujący dla Przymierza tajni agenci SI:7 uważnie śledzili każdy ruch wodza. Na najwyższych szczytach Kun-Lai Summit, waleczny książę pokrzyżował plany Garrosha, doprowadzając do zniszczenia legendarnego artefaktu mogu.
Król Gromów
Gdy wojna pomiędzy Hordą i Przymierzem rozszalała się po Pandarii, rozbici mogu spiskowali o powrocie do swojej dawnej, zatrważającej chwały. Przywrócili swój wiekopomny sojusz z trollami Zandalari, którym udało się wskrzesić tyranicznego cesarza mogu, Lei Shena zwanego Królem Gromów, licząc na przywrócenie dominacji nad kontynentem. Mężni Shado-pan ruszyli by powstrzymać wrogów, powołując oddział specjalny, Szturm Shado-pan, pierwotnie złożony z pandareńskich wojowników, a później wsparty przez bohaterów Hordy i Przymierza. Ci nieustraszeni czempioni usiłowali pokonać Króla Gromów, jednocześnie służąc interesom swoich frakcji na Pandarii. Jaina Proudmoore poprowadziła Kirin Tor Offensive w poszukiwaniu źródła całej mocy mogu, by nie dopuścić do niej Hordy. Lor'themar Theron wyznaczył Sunreaver Onslaught zadanie znalezienia potężnej zbrojowni mogu, aby wspomóc ten odważny plan... powstania przeciw władzy Wodza Garrosha Hellscreama.
Eskalacja
Dążenie do potęgi Garrosha Hellscreama w Pandarii sprawiło, że przekopał część świętej Vale of Eternal Blossoms szukając złowieszczego artefaktu - decyzja ta sprzeciwiła Hordę z Shado-pan i innymi wpływowymi pandarenami. Tymczasem, w stolicy Hordy Orgrimmarze, Wódz Vol’jin i trolle Darkspear zaczęli być uznawani za zdrajców i ścigani przez Kor’kronów, osobistą straż Hellscreama. Poplecznicy Vol’jina wycofali się do Durotaru i Barrens, by zebrać zasoby i posiłki na swój kontratak, opierając się na wsparciu byłego wodza, Thralla, oraz szczególnie wątpliwego paktu z Przymierzem, którego korzyść w ukróceniu władzy Garrosha niekoniecznie może okazać się dobra dla Hordy...
Oblężenie Orgrimmaru
Napięcie nagromadzone przez arogancję Garrosha Hellscreama zaczęło wrzeć wraz ze zniszczeniem rozpętanym w Vale of Eternal Blossoms. Liderzy Przymierza i Hordy rozpoczęli oblężenie stolicy Hellscreama w celu obalenia bezwzględnego Wodza raz na zawsze!
Późniejsza porażka i rozprawa Garrosha miały położyć kres jego rządom terroru, lecz do tego nie doszło - nowe zagrożenie powstaje obecnie na Draenorze. Żelazna Horda gotuje się do natarcia na Azeroth w zalewie krwi i żelaza.
Obecnie: Zaostrzona Sytuacja
Mroczny Portal w Blasted Lands zmienił się na krwisto czerwony. Setki dziwnie wyglądających orków brutalnie wlewają się do Azeroth, zabijając wszystko, co stanie na ich drodze. Nethergarde i Okril'lon już padły - mimo szybkiego przybycia posiłków Hordy i Przymierza było już za późno. Rozpoczęła się inwazja Żelaznej Hordy.
W tej czarnej godzinie, Król Wrynn i Wódz Vol'jin wezwali swoich najznamienitszych czempionów, aby dołączyli na linię frontu w Blasted Lands i zrobili wszystko co w ich mocy, by powstrzymać Żelazną Hordę... zanim reszta Azeroth padnie u ich stóp.
Orkowie z pierwszej wyprawy Żelaznej Hordy wtargnęli do Blasted Lands i przedarli się aż do Blackrock Mountain, gdzie znaleźli uchodźców i zasoby w Upper Blackrock Spire.
Czy będziesz gotów stawić czoła nowemu niebezpieczeństwu?
Możesz również przeczytać:
Historia Warcrafta
Postacie Warcrafta
Ostatni Strażnik (powieść) - Jeff Grubb
Tides of Darkness (powieść) - Aaron Rosenberg
Rise of the Horde (powieść) - Christie Golden
Beyond the Dark Portal (powieść) - Aaron Rosenberg and Christie Golden
Garrosh Hellscream: Heart of War (opowiadanie) - Sarah Pine
Velen: Prophet’s Lesson (opowiadanie) - Marc Hutcheson
Vol’jin: Cienie Hordy (powieść) - Michael A. Stackpole
Zbrodnie Wojenne (powieść) - Christie Golden
Hellscream (opowiadanie) - Robert Brooks
Blackhand (komiks) - Robert Brooks
Gul'dan i Nieznajomy (komiks) - Micky Nielson
Premiera pierwszego tomu Pradawnej Kroniki tylko u nas! Oto niezwykłe fanowskie kompendium historii Warcrafta
Kumbol, | Komentarze : 59
Zapowiadaliśmy, zapowiadaliśmy na tym naszym facebooku, czas jednak w końcu na wielką premierę! Mamy wielką przyjemność zaprezentować polskim fanom świata Warcrafta niezwykłą produkcję. Oto pierwszy tom prawdziwego polskiego kompendium historii Azeroth. Przed Wami Pradawna Kronika pióra Piotra "Ventasa" Budaka!
Zanim zaczniecie chłonąć cyfrową lekturę, gorąco zachęcamy do obejrzenia specjalnego zwiastuna premierowego przygotowanego przez autora Kroniki:
Po tak klimatycznym wprowadzeniu nie pozostaje nam nic innego, jak tylko zaprosić was wszystkich do lektury pierwszego tomu opus magnum Ventasa. Z radością objęliśmy patronat nad Pradawną Kroniką, więc i tym milej mi zakomunikować, że udostępniamy ją wam całkowicie za darmo w wersji elektronicznej wyłącznie na łamach WoWCenter.pl!
Prace nad kolejnymi tomami Pradawnej Kroniki trwają, a ich postępy możecie śledzić na fan page'u Ventasa.
Zanim zaczniecie chłonąć cyfrową lekturę, gorąco zachęcamy do obejrzenia specjalnego zwiastuna premierowego przygotowanego przez autora Kroniki:
Azeroth – bogaty, pełen tajemnic świat, zamieszkiwany przez różnorodne rasy, i… od początku swego istnienia targany wieloma konfliktami. Książka, którą macie przed sobą, zawiera całą jego historię, od mitycznych wojen Tytanów u zarania dziejów aż po współczesność.
Skąd wzięły się nocne elfy?
Kto zastąpił Lei Shena na tronie Mogu?
W jaki sposób powstali worgeni?
Dlaczego Malfurion uwięził Illidana?
To zaledwie kilka spośród pytań, na które znajdziecie odpowiedź w pierwszym tomie Pradawnej Kroniki.
Po tak klimatycznym wprowadzeniu nie pozostaje nam nic innego, jak tylko zaprosić was wszystkich do lektury pierwszego tomu opus magnum Ventasa. Z radością objęliśmy patronat nad Pradawną Kroniką, więc i tym milej mi zakomunikować, że udostępniamy ją wam całkowicie za darmo w wersji elektronicznej wyłącznie na łamach WoWCenter.pl!
Pradawna Kronika - Tom I
Piotr "Ventas" Budak
Pod patronatem WoWCenter.pl
Piotr "Ventas" Budak
Pod patronatem WoWCenter.pl
Prace nad kolejnymi tomami Pradawnej Kroniki trwają, a ich postępy możecie śledzić na fan page'u Ventasa.