Skąd się biorą mali tytani?
Ventas, | Komentarze : 1Każdy czytający, który w szkole choć musnął podstaw biologii, zna odpowiedź na to pytanie. A raczej sądzi, że zna, ponieważ to, że boska rasa tytanów przypomina z wyglądu ludzi, ma dwie ręce i nogi oraz, co możemy przypuszczać z dużym prawdopodobieństwem, inne wklęsłe i wypukłe organy (Odynie… dobrze, że w cinematicu Sargeras zdecydował się sięgnąć jednak po TEN miecz!), to wszystko nie oznacza, że ich rozmnażanie przebiega według takich samych praw. Skąd więc się biorą nowi tytani?
Odpowiedź znajdziemy w I tomie Kroniki World of Warcraft, której premiera wypadła niedawno tj. w środę, 13 listopada. Dowiadujemy się z niej, że tytani rodzą się z planet, w których wnętrzu dojrzewa, niczym zarodek, tzw. dusza świata.
Tutaj pojawia się pierwsze pytanie, a mianowicie, kto odpowiada za zapłodnienie tych planet? Pewnym jest, że w porównaniu do niezliczonych ciał niebieskich we wszechświecie, planet z duszą świata jest znacznie mniej niż promil z promila całości. Wiemy, że za zaszczepienie prymitywnego życia na powierzchni planet odpowiada Światłość, która skąpała swym blaskiem martwe dotychczas globy. Wątpliwym jest jednak, że jej promienie dotarłyby do samego jądra planety. Musiało to być więc coś bardziej eterycznego… Shadowlands? W sumie sam Odyn powiedział, że nawet w śmierci znajdziemy życie… Ta teza jest jednak tak bardzo nieprawdopodobna, że porzućmy ją tu i teraz. Póki co nie znamy odpowiedzi na to, kto lub co zapłodniło planety. Przejdźmy zatem do dalszego etapu rozwoju tytana.
Samo dojrzewanie duszy świata nie jest niczym spektakularnym. Odpowiada za to szereg czynników, z których nas, jako istoty żyjące na jej powierzchni, obchodzić powinno to, że nasz rozwój, jak i ogólny flory i fauny świata, działa dobrotliwie na nienarodzonego tytana, wzmacnia go fizycznie i psychicznie. Gdy nadchodzi ten upragniony dzień… no właśnie, czy na pewno upragniony?!
Zważmy, że nie wiemy, jak dokładnie przebiega proces narodzin. Mamy obecnie dwie skrajnie różnie teorie, i o ile jedna z nich powinna nas cieszyć, druga wręcz przeciwnie.
Według mniej drastycznej teorii cała planeta przeistacza się, niczym gigantyczny transformers, w ciało tytana. W Kronice znajdziemy nawet określenie, że tytani są chodzącymi światami. W takim wypadku narodziny naszej Azeroth skutkowałyby całkowicie nowym światem do odkrywania z wyjątkowo uroczymi wyżynami i dolinami. Też jesteście ciekawi, w którym miejscu znalazłby się Orgrimmar? Na razie możemy jedynie umiejscowić loch Throne of the Tides – wystarczy tylko spojrzeć na mapę instancji. Co do innych, możemy tylko się domyślać. Słabą stroną tej teorii są ciągłe trzęsienia ziemi wywołane ruchami tytanki…, co w porównaniu z drugą teorią, nie jest wcale takie straszne.
Druga teoria zakłada otóż, że tytan rodzi się, rozrywając planetę niczym kurczak jajko, co, jak się domyślacie, nie jest dla nas dobrą wiadomością i chyba pora poważnie zastanowić się, po czyjej stronie wypada stanąć w Wizjach N’Zotha.
Jak może wyglądać to, co zostało z planety po narodzinach tytana, możemy zobaczyć na Argusie. Z drugiej jednak strony możliwym jest, że Sargeras, chcąc zagarnąć moc nienarodzonego brata, wydarł jego duszę świata z samego jądra planety, przeprowadzając tym samym największą aborcję w uniwersum Warcrafta… Czyli może jednak przeżyjemy?
A co z tytanami po narodzinach? Sami nie zapładniają nowych planet, ponieważ po pierwsze – dusze świata istniały już przed powstaniem pierwszego z ich rasy, Aman’Thula, a po drugie, gdyby tak było, to tytani nie tułaliby się po całym wszechświecie, szukając kolejnych ze swego gatunku. Pytaniem ciekawszym jest to, czy istnieje dla nich druga opcja, znana nam od zarania dziejów. Czy nie mieli czasu, czy może pomysłu, nie wiemy, ale Eonar, jedyna, obok nienarodzonej Azeroth, tytanka nigdy nie była portretowana z brzuchem. Inna rzecz, że wyznawała zasadę „wszystkie dzieci nasze są” i kochała każdego bez wyjątku.
Czy zatem możemy uznać dorosłych tytanów za bezpłodnych? I tak i nie. Za pierwszym przemawia fakt, że nie podążyli tą drogą. Zaś z drugiej strony, przecież byli w stanie stworzyć niezliczone zastępy tytanitów, z których powstała większość znanych nam ras. Czyli pośrednio udało im się to obejść i przedłużyć, jeśli nie swój gatunek, to chociaż ród… nawet jeśli to piąta woda po kisielu.
Autorem felietonu jest Ventas z zaprzyjaźnionej Pradawnej Kroniki
Mitologia Azeroth - legenda o Odynie #6
Ventas, | Komentarze : 0
Nasza publikacja ostatniej legendy o Odynie zbiega się z premierą I tomu Kroniki World of Warcraft w Empiku. Teraz możecie sami sprawdzić, czy Odyn trzymał się faktów, opowiadając wrykulom swoją historię.
Gdy zapada zmierzch i mrok spowija świat, wrykule opowiadają sobie przypowieść o tym, jak potężny Odyn stał się więźniem wewnątrz Sal Męstwa, tych samych, których był twórcą. Większość utrzymuje, że został on zdradzony przez pierwszą Val’kyrię, czarodziejkę Helyę, i mają oni słuszność (Niech ta wiedźma sczeźnie za swą zdradę!). Jednakże nieliczni są świadomi mrocznej prawdy, która popchnęła ją do jej niecnego występku. Niechże teraz wszyscy to usłyszą!
W ramach pokuty za swój wcześniejszy bunt przeciwko Odynowi, Helya stała się pierwszą Val’kyrią, spędzając milenia na znoszeniu dusz poległych heroiczną śmiercią wrykulów do Sal Męstwa, gdzie Strażnik osobiście szkolił przybyłych i nadawał im nową, wykutą z burzy, formę walecznych Valarjarów. Jego wyznawcy napawali Odyna dumą, gdyż byli najwspanialszymi wojownikami od zarania dziejów zrodzonymi na Azeroth i z pasją stawali w jej obronie.
Helya również służyła wiernie i z poświęceniem Odynowi, odzyskując powoli jego zaufanie i przychylność…
Jednakże Loken, tytanita o oślizgłym, wężowym języku, który pragnął zagarnąć dla siebie władzę, by móc sprawować prym nad pozostałymi strażnikami, a w rzeczywistości władać całą Azeroth, dobrze wiedział, że by móc to uczynić, będzie zmuszony najpierw usunąć ze swej drogi Odyna i jego Valarjarów. Dlatego Loken udał się do najbardziej zaufanej służebnicy Odyna, Helyi, i zaczął swe słowne gierki, by zmącić myśli Val’kyrii. Wzbudził w niej gorycz i niezadowolenie z jej obecnego stanu, wmawiając, że Odyn wykorzystał ją do wzmocnienia swej potęgi i chwały.
Widząc, że zaczyna dawać mu wiarę, Loken sięgnął po swą ostateczną pokusę – ofiarował Helyi przywrócenie wolnej woli w zamian za spełnienie jego prośby. – Dlaczegoż miałabyś pozostawać w okowach Odyna? Chyba że zostałaś przez niego przechytrzona i dałaś wiarę w swą dobrowolną służbę? – Helya miała mętlik w głowie, gdyż do tej chwili szczerze wierzyła, że służy Odynowi z własnej i nieprzymuszonej woli. Ale w końcu Loken zdołał ją przekonać, że Odyn potajemnie spętał jej myśli, nakazując postępowanie zgodne z jego życzeniem.
W sercu Helyi rozgorzał ogień zemsty. Poprzysięgła zapieczętować Sale Męstwa i odgrodzić je magiczną kurtyną od reszty Azeroth w akcje mściwego odwetu.
Wtem na obliczu Lokena zagościł uśmiech na myśl o tym, jak łatwo Helya uwierzyła w jego obietnice, że w chwili, gdy Odyn i jego poplecznicy zostaną uwięzieni, to ona będzie mogła zająć miejsce potężnego Strażnika jako nowa piastunka dusz poległych wrykulów.
W takiż to sposób, zwiedziona manipulacjami Lokena, Helya zrezygnowała z mądrej protekcji Odyna – w końcu z jakiego innego powodu Helya dopuściłaby się tak perfidnej zdrady?
W chwili, gdy jej mistrz najmniej się tego spodziewał, zgromadziła całą swą tajemną moc, by nagiąć wedle własnej woli pasma niszczycielskiej energii wirujące wokół Azeroth i zapieczętować Sale Męstwa oraz wszystkich, którzy w tamtym momencie w nich przebywali!
Teraz dopiero Loken mógł swobodnie wcielić w życie resztę swego niecnego planu wobec pozostałych strażników. Helya zaś, uciekłszy od swej niewolniczej służby, przejęła władzę nad pozostałymi Val’kyriami. Jednakże, nie mogąc znieść widoku złotych korytarzy, które na każdym kroku przypominały jej o swej zdradzie, stworzyła dla siebie nową domenę znacznie niżej, wiążąc ją z oceanami Azeroth i nazywając ją Helheimem.
– spisane przez Halsvira Fjinnsonna
Legenda przetłumaczona przez Ventasa z zaprzyjaźnionej Pradawnej Kroniki
Zapieczętowanie Sal Męstwa
Gdy zapada zmierzch i mrok spowija świat, wrykule opowiadają sobie przypowieść o tym, jak potężny Odyn stał się więźniem wewnątrz Sal Męstwa, tych samych, których był twórcą. Większość utrzymuje, że został on zdradzony przez pierwszą Val’kyrię, czarodziejkę Helyę, i mają oni słuszność (Niech ta wiedźma sczeźnie za swą zdradę!). Jednakże nieliczni są świadomi mrocznej prawdy, która popchnęła ją do jej niecnego występku. Niechże teraz wszyscy to usłyszą!
W ramach pokuty za swój wcześniejszy bunt przeciwko Odynowi, Helya stała się pierwszą Val’kyrią, spędzając milenia na znoszeniu dusz poległych heroiczną śmiercią wrykulów do Sal Męstwa, gdzie Strażnik osobiście szkolił przybyłych i nadawał im nową, wykutą z burzy, formę walecznych Valarjarów. Jego wyznawcy napawali Odyna dumą, gdyż byli najwspanialszymi wojownikami od zarania dziejów zrodzonymi na Azeroth i z pasją stawali w jej obronie.
Helya również służyła wiernie i z poświęceniem Odynowi, odzyskując powoli jego zaufanie i przychylność…
Jednakże Loken, tytanita o oślizgłym, wężowym języku, który pragnął zagarnąć dla siebie władzę, by móc sprawować prym nad pozostałymi strażnikami, a w rzeczywistości władać całą Azeroth, dobrze wiedział, że by móc to uczynić, będzie zmuszony najpierw usunąć ze swej drogi Odyna i jego Valarjarów. Dlatego Loken udał się do najbardziej zaufanej służebnicy Odyna, Helyi, i zaczął swe słowne gierki, by zmącić myśli Val’kyrii. Wzbudził w niej gorycz i niezadowolenie z jej obecnego stanu, wmawiając, że Odyn wykorzystał ją do wzmocnienia swej potęgi i chwały.
Widząc, że zaczyna dawać mu wiarę, Loken sięgnął po swą ostateczną pokusę – ofiarował Helyi przywrócenie wolnej woli w zamian za spełnienie jego prośby. – Dlaczegoż miałabyś pozostawać w okowach Odyna? Chyba że zostałaś przez niego przechytrzona i dałaś wiarę w swą dobrowolną służbę? – Helya miała mętlik w głowie, gdyż do tej chwili szczerze wierzyła, że służy Odynowi z własnej i nieprzymuszonej woli. Ale w końcu Loken zdołał ją przekonać, że Odyn potajemnie spętał jej myśli, nakazując postępowanie zgodne z jego życzeniem.
W sercu Helyi rozgorzał ogień zemsty. Poprzysięgła zapieczętować Sale Męstwa i odgrodzić je magiczną kurtyną od reszty Azeroth w akcje mściwego odwetu.
Wtem na obliczu Lokena zagościł uśmiech na myśl o tym, jak łatwo Helya uwierzyła w jego obietnice, że w chwili, gdy Odyn i jego poplecznicy zostaną uwięzieni, to ona będzie mogła zająć miejsce potężnego Strażnika jako nowa piastunka dusz poległych wrykulów.
W takiż to sposób, zwiedziona manipulacjami Lokena, Helya zrezygnowała z mądrej protekcji Odyna – w końcu z jakiego innego powodu Helya dopuściłaby się tak perfidnej zdrady?
W chwili, gdy jej mistrz najmniej się tego spodziewał, zgromadziła całą swą tajemną moc, by nagiąć wedle własnej woli pasma niszczycielskiej energii wirujące wokół Azeroth i zapieczętować Sale Męstwa oraz wszystkich, którzy w tamtym momencie w nich przebywali!
Teraz dopiero Loken mógł swobodnie wcielić w życie resztę swego niecnego planu wobec pozostałych strażników. Helya zaś, uciekłszy od swej niewolniczej służby, przejęła władzę nad pozostałymi Val’kyriami. Jednakże, nie mogąc znieść widoku złotych korytarzy, które na każdym kroku przypominały jej o swej zdradzie, stworzyła dla siebie nową domenę znacznie niżej, wiążąc ją z oceanami Azeroth i nazywając ją Helheimem.
– spisane przez Halsvira Fjinnsonna
Legenda przetłumaczona przez Ventasa z zaprzyjaźnionej Pradawnej Kroniki
Mitologia Azeroth - legenda o Odynie #5
Ventas, | Komentarze : 0
Niech Was nie zdziwi treść tej legendy. W końcu pochodzi od samego Odyna. Czy minął się z rzeczywistością? Możecie sami sprawdzić w Kronice World of Warcraft, której premiera już jutro w Empikach!
W jaki sposób powstała pierwsza Val’kyria? Zważajcie, żeby nie pytać o to samego Odyna, chyba, że chcecie narazić się na jego gniew. Raz jeden Strażnik odpowiedział na to pytanie i od ciężaru jego słów pociemniało niebo, a morze wzburzyło się i zapieniło.
Niedługi czas po tym, jak czarodziejka Helya wzniosła Sale Męstwa ku chmurom, Odyn zdecydował, w jaki sposób będzie sprowadzać dusze godnych wrykulów do swej domeny. Planował zwrócić się z prośbą o pomoc do żywych wrykulek. Jego wybranki miałyby poświęcić w ofierze swe doczesne życie, aby przeistoczyć się w coś wspanialszego i potężniejszego, w istoty nazwane Val’kyriami, które będą kroczyć pomiędzy życiem i śmiercią, by móc poprowadzić poległych wprost do Sal Męstwa.
Helya nie pochwalała tego zamysłu. Jej rozum nie mógł znieść świadomości, że ktoś chciałby przekształcać żywe wrykulki w takie wynaturzenia. Zażądała od Odyna, aby ponownie rozważył swe plany. Gdyby tego nie zrobił, Helya zagroziła strąceniem Sal Męstwa z powrotem na ziemię w szalejący ogień i siarkę.
Cóż było przyczyną aż takiego gniewu? Odyn nie wiedział, ale snuł domysły. W jego mniemaniu Helya mogła być zazdrosna, że to nie jej zaproponował zaszczyt stania się pierwszą Val’kyrią. Albo coś wyjątkowo mrocznego i złowieszczego zapuściło korzenie w jej sercu... Przecież Helya również przeczesywała Krainę Cieni i studiowała jej moc. Czyż nie było możliwym, że jakaś nienazwana siła z tego przeklętego wymiaru wyciągnęła swe ręce ku niej, zatruwając jej umysł?
Odyn próbował przebłagać Helyę, aby ta zmieniła swe zdanie, lecz kolejne próby jedynie spotęgowały jej szał. Gdy czarodziejka zaczęła nucić zaklęcie mające strącić z nieba Sale Męstwa, Strażnik pojął, że nie pozostawiła mu wyboru i stanął naprzeciw niej.
Och, jakże straszliwa bitwa wtedy rozgorzała. Pewnie dziwicie się, jakaż to istota byłaby w stanie dotrzymać pola wielkiemu Odynowi? Helya była jednak napędzana chęcią rozliczenia. Wszakże czarodziejki nie pokonał Odyn, a ona sama i jej arogancja. Helya, szukając w rosnącej desperacji sposobu na zwycięstwo, sięgnęła aż do Krainy Cieni, licząc, że zdoła przywłaszczyć sobie jej moce. Zamiast tego została wessana w sam środek tej złowieszczej domeny. Przepadłaby tam po wsze czasy, gdyby nie Odyn, który, kładąc własne życie na szali, podążył za nią i nie sprowadził bezpiecznie z powrotem.
Gdy udało mu się ściągnąć ją do królestwa żyjących, osłupiał w przerażeniu, widząc, co stało się z jego umiłowaną Helyą. Jej cielesna powłoka nie przetrwała w Krainie Cieni, rozpadając się i zostawiając jedynie karykaturalne widmo. Odyn był załamany. Nie mógł odesłać jej z powrotem do Krainy Cieni, gdzie cierpiałaby wieczną mękę. Lecz nie mógł jej również pozwolić wędrować swobodnie po świecie śmiertelników i siać przerażenie w sercach żywych.
Rozwiązanie na strapienia Odyna przyszło od samej Helyi. Niechciana podróż do Krainy Cieni nauczyła ją pokory. Poprosiła Odyna, aby wybaczył jej pochopne uczynki i zaczęła zaklinać go, aby zechciał uczynić z niej jedną z Val’kyrii. Liczyła, że wierna służba w Salach Męstwa przyniesie jej odkupienie win. Chociaż jego serce wciąż było w żałobie, Odyn wysłuchał błagań i spełnił jej życzenie. Tak oto narodziła się pierwsza Val’kyria.
Zważcie, że istnieje wiele bajań, twierdzących jakoby Odyn przymusił Helyę siłą do zostania Val’kyrią i to wbrew jej woli. Tylko głupiec uwierzyłby w te brednie! Przecie ta historia pochodzi od samego Odyna, a czyjeż słowa mogłyby równać się z jego własnymi?
– spisane przez Kormyra Sylfverhana
Legenda przetłumaczona przez Ventasa z zaprzyjaźnionej Pradawnej Kroniki
Pierwsza Val’kyria
W jaki sposób powstała pierwsza Val’kyria? Zważajcie, żeby nie pytać o to samego Odyna, chyba, że chcecie narazić się na jego gniew. Raz jeden Strażnik odpowiedział na to pytanie i od ciężaru jego słów pociemniało niebo, a morze wzburzyło się i zapieniło.
Niedługi czas po tym, jak czarodziejka Helya wzniosła Sale Męstwa ku chmurom, Odyn zdecydował, w jaki sposób będzie sprowadzać dusze godnych wrykulów do swej domeny. Planował zwrócić się z prośbą o pomoc do żywych wrykulek. Jego wybranki miałyby poświęcić w ofierze swe doczesne życie, aby przeistoczyć się w coś wspanialszego i potężniejszego, w istoty nazwane Val’kyriami, które będą kroczyć pomiędzy życiem i śmiercią, by móc poprowadzić poległych wprost do Sal Męstwa.
Helya nie pochwalała tego zamysłu. Jej rozum nie mógł znieść świadomości, że ktoś chciałby przekształcać żywe wrykulki w takie wynaturzenia. Zażądała od Odyna, aby ponownie rozważył swe plany. Gdyby tego nie zrobił, Helya zagroziła strąceniem Sal Męstwa z powrotem na ziemię w szalejący ogień i siarkę.
Cóż było przyczyną aż takiego gniewu? Odyn nie wiedział, ale snuł domysły. W jego mniemaniu Helya mogła być zazdrosna, że to nie jej zaproponował zaszczyt stania się pierwszą Val’kyrią. Albo coś wyjątkowo mrocznego i złowieszczego zapuściło korzenie w jej sercu... Przecież Helya również przeczesywała Krainę Cieni i studiowała jej moc. Czyż nie było możliwym, że jakaś nienazwana siła z tego przeklętego wymiaru wyciągnęła swe ręce ku niej, zatruwając jej umysł?
Odyn próbował przebłagać Helyę, aby ta zmieniła swe zdanie, lecz kolejne próby jedynie spotęgowały jej szał. Gdy czarodziejka zaczęła nucić zaklęcie mające strącić z nieba Sale Męstwa, Strażnik pojął, że nie pozostawiła mu wyboru i stanął naprzeciw niej.
Och, jakże straszliwa bitwa wtedy rozgorzała. Pewnie dziwicie się, jakaż to istota byłaby w stanie dotrzymać pola wielkiemu Odynowi? Helya była jednak napędzana chęcią rozliczenia. Wszakże czarodziejki nie pokonał Odyn, a ona sama i jej arogancja. Helya, szukając w rosnącej desperacji sposobu na zwycięstwo, sięgnęła aż do Krainy Cieni, licząc, że zdoła przywłaszczyć sobie jej moce. Zamiast tego została wessana w sam środek tej złowieszczej domeny. Przepadłaby tam po wsze czasy, gdyby nie Odyn, który, kładąc własne życie na szali, podążył za nią i nie sprowadził bezpiecznie z powrotem.
Gdy udało mu się ściągnąć ją do królestwa żyjących, osłupiał w przerażeniu, widząc, co stało się z jego umiłowaną Helyą. Jej cielesna powłoka nie przetrwała w Krainie Cieni, rozpadając się i zostawiając jedynie karykaturalne widmo. Odyn był załamany. Nie mógł odesłać jej z powrotem do Krainy Cieni, gdzie cierpiałaby wieczną mękę. Lecz nie mógł jej również pozwolić wędrować swobodnie po świecie śmiertelników i siać przerażenie w sercach żywych.
Rozwiązanie na strapienia Odyna przyszło od samej Helyi. Niechciana podróż do Krainy Cieni nauczyła ją pokory. Poprosiła Odyna, aby wybaczył jej pochopne uczynki i zaczęła zaklinać go, aby zechciał uczynić z niej jedną z Val’kyrii. Liczyła, że wierna służba w Salach Męstwa przyniesie jej odkupienie win. Chociaż jego serce wciąż było w żałobie, Odyn wysłuchał błagań i spełnił jej życzenie. Tak oto narodziła się pierwsza Val’kyria.
Zważcie, że istnieje wiele bajań, twierdzących jakoby Odyn przymusił Helyę siłą do zostania Val’kyrią i to wbrew jej woli. Tylko głupiec uwierzyłby w te brednie! Przecie ta historia pochodzi od samego Odyna, a czyjeż słowa mogłyby równać się z jego własnymi?
– spisane przez Kormyra Sylfverhana
Legenda przetłumaczona przez Ventasa z zaprzyjaźnionej Pradawnej Kroniki
Mitologia Azeroth - legenda o Odynie #4
Ventas, | Komentarze : 0
Legenda o utraconym oku Odyna jest najbardziej tajemniczą z całej sagi. Kim mógł być tajemniczy duch, skoro posiadał aż taką władzę? Może w nadchodzących Shadowlands znajdziemy odpowiedź...
Legend o utraconym oku Odyna ułożono więcej, niż znajdziemy gwiazd na niebie. Niektórzy mówią, że wyrwał je wielki wąż Ysildar. Inni zaś, że skradła je zdradziecka Helya. Zapomnijcie o nich. Gdyż oto objawię wam prawdę, prawdę zasłyszaną od samego Strażnika.
Sale Męstwa wznosiły się dostojne nad światem, lecz wspaniały Odyn nie czuł radości, gdyż widział, że stoją puste. – Te sale powinny stać się miejscem wiecznego spoczynku dla moich największych wojowników – powiedział. – Muszę spojrzeć na świat zmarłych, gdyż tylko wtedy zdołam wynieść dusze najzacieklejszych i najmężniejszych wrykulów do przyobiecanego im miejsca w niebie. Będą zwać się Valarjarami i będą czcić te sale po wieki wieków.
Helyę jednakże nękały wątpliwości odnośnie planu Odyna. – Byty śmierci są pradawne i potężne, wielki Odynie – rzekła. – Sięganie do ich domeny może okazać się niebezpieczne, nawet dla kogoś takiego, jak ty. – Odyn jednak nie dał się zniechęcić, więc wspólnie rozpoczęli rytuał, pozwalający im zajrzeć wprost do Krainy Cieni.
W labiryncie korytarzy Sal Męstwa Helya, naginając tajemne pasma wszechświata, nakreśliła wokół Odyna magiczny krąg. Wprost z życiodajnych energii świata wysnuła pasma światła o najczystszym odcieniu zieleni oraz pasma mroku ciemniejsze od najczarniejszego cienia. Czarodziejka złączyła je razem, tkając z nich czar wokół Odyna, póty zasłona okalająca Krainę Cieni nie poczęła się rozwiewać.
Wtem w kręgu obok Odyna zmaterializował się wielki duch, a bijąca od niego eteryczna i bezkształtna mgła owionęła Strażnika cieniem. – Cóż mi ofiarujesz – zapytał duch – w zamian za możność wejrzenia do tej krainy?
Mądry Odyn zamyślił się nad pytaniem upiora. – Mam dwoje oczu – odpowiedział. – Jednym będę spoglądał na świat śmiertelników, niech drugie zatem ma wgląd w królestwo duchów.
Po tych słowach Odyn sięgnął do twarzy i wyłupił swe własne oko, wręczając je duchowi. Duch porwał jego oko i pożarł je w całości, a wtenczas wielki Odyn przejrzał.
Patrząc swym ofiarowanym okiem wielki Odyn ujrzał Krainę Cieni. Ujrzał w niej życie, które istniało nawet w domenie śmierci i poczuł zadowolenie, wiedząc, że jego Valarjarowie mogli żyć poza światem śmiertelników.
Jednakże wciąż widział i śmierć. Ujrzał wiele udręczonych dusz, jak i dusz cierpiących w boleściach oraz liczne szczątki zmarłych rozrzucone wszędzie wokół niego. Spoglądał na upiory bez twarzy oraz na te bez cielesnej formy, wszystkie zrodzone z samej śmierci. A po tym wszystkim, co ujrzał, nawet wielki Odyn, władca Sal Męstwa, wybraniec Aman’Thula, poczuł strach.
Odyn obejrzał się w tył, spoglądając ocalałym okiem na swój świat.
– Cóż ujrzałeś, wielki Odynie? – spytała Helya.
– Ujrzałem odpowiedź – odrzekł mądry Odyn. – Gdyż w życiu istnieje śmierć, ale i w śmierci tli się życie. Jednakże istnieją tylko istoty życia lub istoty śmierci. Moi posłannicy muszą obejmować swym zasięgiem obie krainy.
W taki oto sposób Odyn wpadł na koncept Val’kyrii, istot znajdujących się między życiem a śmiercią, które na swych skrzydłach wnosiłyby poległych wrykulów do Sal Męstwa.
– Zostaną stworzone z wrykulek – ogłosił Odyn. – A ich odwaga pozwoli przetrwać ich braciom w formie Valarjarów po wsze czasy. Niczym życie będą potężne. Niczym śmierć będą wieczne.
– spisane przez Rysę Hjafmir
Legenda przetłumaczona przez Ventasa z zaprzyjaźnionej Pradawnej Kroniki
Oko Strażnika
Legend o utraconym oku Odyna ułożono więcej, niż znajdziemy gwiazd na niebie. Niektórzy mówią, że wyrwał je wielki wąż Ysildar. Inni zaś, że skradła je zdradziecka Helya. Zapomnijcie o nich. Gdyż oto objawię wam prawdę, prawdę zasłyszaną od samego Strażnika.
Sale Męstwa wznosiły się dostojne nad światem, lecz wspaniały Odyn nie czuł radości, gdyż widział, że stoją puste. – Te sale powinny stać się miejscem wiecznego spoczynku dla moich największych wojowników – powiedział. – Muszę spojrzeć na świat zmarłych, gdyż tylko wtedy zdołam wynieść dusze najzacieklejszych i najmężniejszych wrykulów do przyobiecanego im miejsca w niebie. Będą zwać się Valarjarami i będą czcić te sale po wieki wieków.
Helyę jednakże nękały wątpliwości odnośnie planu Odyna. – Byty śmierci są pradawne i potężne, wielki Odynie – rzekła. – Sięganie do ich domeny może okazać się niebezpieczne, nawet dla kogoś takiego, jak ty. – Odyn jednak nie dał się zniechęcić, więc wspólnie rozpoczęli rytuał, pozwalający im zajrzeć wprost do Krainy Cieni.
W labiryncie korytarzy Sal Męstwa Helya, naginając tajemne pasma wszechświata, nakreśliła wokół Odyna magiczny krąg. Wprost z życiodajnych energii świata wysnuła pasma światła o najczystszym odcieniu zieleni oraz pasma mroku ciemniejsze od najczarniejszego cienia. Czarodziejka złączyła je razem, tkając z nich czar wokół Odyna, póty zasłona okalająca Krainę Cieni nie poczęła się rozwiewać.
Wtem w kręgu obok Odyna zmaterializował się wielki duch, a bijąca od niego eteryczna i bezkształtna mgła owionęła Strażnika cieniem. – Cóż mi ofiarujesz – zapytał duch – w zamian za możność wejrzenia do tej krainy?
Mądry Odyn zamyślił się nad pytaniem upiora. – Mam dwoje oczu – odpowiedział. – Jednym będę spoglądał na świat śmiertelników, niech drugie zatem ma wgląd w królestwo duchów.
Po tych słowach Odyn sięgnął do twarzy i wyłupił swe własne oko, wręczając je duchowi. Duch porwał jego oko i pożarł je w całości, a wtenczas wielki Odyn przejrzał.
Patrząc swym ofiarowanym okiem wielki Odyn ujrzał Krainę Cieni. Ujrzał w niej życie, które istniało nawet w domenie śmierci i poczuł zadowolenie, wiedząc, że jego Valarjarowie mogli żyć poza światem śmiertelników.
Jednakże wciąż widział i śmierć. Ujrzał wiele udręczonych dusz, jak i dusz cierpiących w boleściach oraz liczne szczątki zmarłych rozrzucone wszędzie wokół niego. Spoglądał na upiory bez twarzy oraz na te bez cielesnej formy, wszystkie zrodzone z samej śmierci. A po tym wszystkim, co ujrzał, nawet wielki Odyn, władca Sal Męstwa, wybraniec Aman’Thula, poczuł strach.
Odyn obejrzał się w tył, spoglądając ocalałym okiem na swój świat.
– Cóż ujrzałeś, wielki Odynie? – spytała Helya.
– Ujrzałem odpowiedź – odrzekł mądry Odyn. – Gdyż w życiu istnieje śmierć, ale i w śmierci tli się życie. Jednakże istnieją tylko istoty życia lub istoty śmierci. Moi posłannicy muszą obejmować swym zasięgiem obie krainy.
W taki oto sposób Odyn wpadł na koncept Val’kyrii, istot znajdujących się między życiem a śmiercią, które na swych skrzydłach wnosiłyby poległych wrykulów do Sal Męstwa.
– Zostaną stworzone z wrykulek – ogłosił Odyn. – A ich odwaga pozwoli przetrwać ich braciom w formie Valarjarów po wsze czasy. Niczym życie będą potężne. Niczym śmierć będą wieczne.
– spisane przez Rysę Hjafmir
Legenda przetłumaczona przez Ventasa z zaprzyjaźnionej Pradawnej Kroniki
Mitologia Azeroth - legenda o Odynie #3
Ventas, | Komentarze : 0
Wszyscy uważaliśmy, że czyn Odyna był podyktowany jego pychą. Patrząc jednak na to, co spotkało Malygosa, Nelthariona (zwanego nie bez podstawy Śmiercioskrzydłym) i wielu przedstawicieli wszystkich smoczych rodów... Czy Odyn na pewno nie miał choć odrobiny racji? Posłuchajcie kolejnej legendy o Pierwszym Wyniesionym, jednym z bohaterów nadchodzącej Kroniki World of Warcraft od wyd. Insignis.
Swego czasu dwóch wrykulskich wojowników prowadziło zatargi o to, jak powstały Sale Męstwa. Jeden z nich wierzył, że twierdza została wzniesiona rękami pierwszego wrykula, który kroczył po świecie. Drugi upierał się przy twierdzeniu, że sale powstały o wiele wcześniej, już w początkach istnienia Azeroth.
Ich kłótniom nie było końca, aż w końcu inny wrykul, dosiadłszy burzowego smoka, przybył, aby rozstrzygnąć zatarg. Jednakże nie siłą mięśni, a siłą słów. Jego głos wzniósł się ponad szczyty, a moc tej opowieści ukoiła gniew w sercach wrykulów:
Wy obaj mylicie się, co do Sal Męstwa. Słuchajcie uważnie, gdyż wyjawię wam jej prawdziwe początki. Sale powstały jeszcze przed Rozdarciem, w czasach gdy wola tytanitów osłabła, ściągając na nich marazm i zobojętnienie. Byli zmęczeni wojną z Cieniem i odbudową tego znękanego świata. Któż może mieć im za złe, że zapragnęli chwili odpoczynku?
Wszyscy strażnicy, wszyscy prócz samego Odyna, utracili wiarę we własne siły. Pojmujecie? Uwierzyli, że nie są w stanie dalej sprawować samotnie pieczy nad światem. Dlatego też namaścili na nowych obrońców proto-smoki. Obdarzyli owe bestie boską mocą, szczerze wierząc, że ich wybrańcy będą korzystać z niej z należytą mądrością.
– Głupcy! Jak możecie ufać tym miernotom? Proto-smoki są pomiotem żywiołaków! Tych samych bezmyślnych stworzeń, które służyły złu w czasie rządów Cienia! Nieważne jak szlachetne proto-smoki się wydają, czyż ich serca i tak nie są skalane ciemnością? – Odyn wierzył, że tak właśnie było. – Zaufajcie tym skrzydlatym bestiom – rzekł do pozostałych strażników – a nadejdzie dzień, gdy porzucą swój święty obowiązek! Zamiast nich naznaczcie na obrońców wrykulów, a ujrzycie przykład prawdziwej siły i męstwa!
A cóż odpowiedzieli mu pozostali strażnicy? Żadnego słowa, które warto powtórzyć. Wszyscy zignorowali mądrość Odyna, obdarzając mocą te przeklęte proto-smoki. W mgnieniu oka wzrosła ich siła i rozmiary. Stały się Smoczymi Aspektami, a ich dzieci były odtąd znane pod mianem smoków.
Tak, czyn ten zranił głęboko Odyna, ale nie obraził. Nie zważajcie na bajania, które mówią inaczej. On jedynie obawiał się o bezpieczeństwo tego świata i zamieszkujących go stworzeń.
Jeszcze jedną prawą duszę zaniepokoił ten wybór - była nią oczywiście czarodziejka Helya. Stanęła ona u boku Odyna, w czasie, gdy wszyscy inni się od niego odwrócili. Była jego prawdziwym i jedynym sojusznikiem. Odyn i Helya postanowili sami wzmocnić wrykulów własnymi siłami, aby ci stanęli na straży świata w przypadku, gdyby prymitywne smoki zawiodły.
Pozostali strażnicy syczeli i tupali ze wzgardą w proteście. Ha! Jakąż musieli odczuwać zazdrość, że to nie oni pierwsi wpadli na śmiały plan Odyna! Po trzykroć wyciągał w ich stronę prawicę na zgodę i po trzykroć pozostali strażnicy ją odrzucali, będąc zbyt dumnymi, aby przyjąć jego łaskawą ofertę.
Wkrótce Odyn i Helya przystąpili do swego dzieła. Wybrali jedno ze skrzydeł potężnej twierdzy Ulduar, skłaniając ziemne olbrzymy, aby przebudowały tamtejsze korytarze, powlekając je złotem. Tak oto powstały Sale Męstwa, miejsce, do którego Strażnik i czarodziejka mieli sprowadzić swych wrykulskich wojowników.
Gdy olbrzymy zakończyły swą pracę, Helya utkała misterne zaklęcie, które uczyniło ich nowy dom lekkim jak puch. Sale wzniosły się wysoko w powietrze, aby od tej pory unosić się wśród chmur na niebie, skąd Odyn i czarodziejka mogli obserwować wszystko i wszystkich zza złotych ścian.
Gdy skończył snuć swą opowieść, dziwny wrykul ściągnął skrzydła swego smoka i pofrunął w niebo, znikając wśród chmur. Skłóceni dotąd wojownicy zakończyli wszelkie spory, czując w swych kościach, że w słowach nieznajomego dźwięczała sama prawda.
- spisane przez Yrvara Isilmara
Legendę przetłumaczył Ventas z zaprzyjaźnionej Pradawnej Kroniki
Sale pełne złota i chwały
Swego czasu dwóch wrykulskich wojowników prowadziło zatargi o to, jak powstały Sale Męstwa. Jeden z nich wierzył, że twierdza została wzniesiona rękami pierwszego wrykula, który kroczył po świecie. Drugi upierał się przy twierdzeniu, że sale powstały o wiele wcześniej, już w początkach istnienia Azeroth.
Ich kłótniom nie było końca, aż w końcu inny wrykul, dosiadłszy burzowego smoka, przybył, aby rozstrzygnąć zatarg. Jednakże nie siłą mięśni, a siłą słów. Jego głos wzniósł się ponad szczyty, a moc tej opowieści ukoiła gniew w sercach wrykulów:
Wy obaj mylicie się, co do Sal Męstwa. Słuchajcie uważnie, gdyż wyjawię wam jej prawdziwe początki. Sale powstały jeszcze przed Rozdarciem, w czasach gdy wola tytanitów osłabła, ściągając na nich marazm i zobojętnienie. Byli zmęczeni wojną z Cieniem i odbudową tego znękanego świata. Któż może mieć im za złe, że zapragnęli chwili odpoczynku?
Wszyscy strażnicy, wszyscy prócz samego Odyna, utracili wiarę we własne siły. Pojmujecie? Uwierzyli, że nie są w stanie dalej sprawować samotnie pieczy nad światem. Dlatego też namaścili na nowych obrońców proto-smoki. Obdarzyli owe bestie boską mocą, szczerze wierząc, że ich wybrańcy będą korzystać z niej z należytą mądrością.
– Głupcy! Jak możecie ufać tym miernotom? Proto-smoki są pomiotem żywiołaków! Tych samych bezmyślnych stworzeń, które służyły złu w czasie rządów Cienia! Nieważne jak szlachetne proto-smoki się wydają, czyż ich serca i tak nie są skalane ciemnością? – Odyn wierzył, że tak właśnie było. – Zaufajcie tym skrzydlatym bestiom – rzekł do pozostałych strażników – a nadejdzie dzień, gdy porzucą swój święty obowiązek! Zamiast nich naznaczcie na obrońców wrykulów, a ujrzycie przykład prawdziwej siły i męstwa!
A cóż odpowiedzieli mu pozostali strażnicy? Żadnego słowa, które warto powtórzyć. Wszyscy zignorowali mądrość Odyna, obdarzając mocą te przeklęte proto-smoki. W mgnieniu oka wzrosła ich siła i rozmiary. Stały się Smoczymi Aspektami, a ich dzieci były odtąd znane pod mianem smoków.
Tak, czyn ten zranił głęboko Odyna, ale nie obraził. Nie zważajcie na bajania, które mówią inaczej. On jedynie obawiał się o bezpieczeństwo tego świata i zamieszkujących go stworzeń.
Jeszcze jedną prawą duszę zaniepokoił ten wybór - była nią oczywiście czarodziejka Helya. Stanęła ona u boku Odyna, w czasie, gdy wszyscy inni się od niego odwrócili. Była jego prawdziwym i jedynym sojusznikiem. Odyn i Helya postanowili sami wzmocnić wrykulów własnymi siłami, aby ci stanęli na straży świata w przypadku, gdyby prymitywne smoki zawiodły.
Pozostali strażnicy syczeli i tupali ze wzgardą w proteście. Ha! Jakąż musieli odczuwać zazdrość, że to nie oni pierwsi wpadli na śmiały plan Odyna! Po trzykroć wyciągał w ich stronę prawicę na zgodę i po trzykroć pozostali strażnicy ją odrzucali, będąc zbyt dumnymi, aby przyjąć jego łaskawą ofertę.
Wkrótce Odyn i Helya przystąpili do swego dzieła. Wybrali jedno ze skrzydeł potężnej twierdzy Ulduar, skłaniając ziemne olbrzymy, aby przebudowały tamtejsze korytarze, powlekając je złotem. Tak oto powstały Sale Męstwa, miejsce, do którego Strażnik i czarodziejka mieli sprowadzić swych wrykulskich wojowników.
Gdy olbrzymy zakończyły swą pracę, Helya utkała misterne zaklęcie, które uczyniło ich nowy dom lekkim jak puch. Sale wzniosły się wysoko w powietrze, aby od tej pory unosić się wśród chmur na niebie, skąd Odyn i czarodziejka mogli obserwować wszystko i wszystkich zza złotych ścian.
Gdy skończył snuć swą opowieść, dziwny wrykul ściągnął skrzydła swego smoka i pofrunął w niebo, znikając wśród chmur. Skłóceni dotąd wojownicy zakończyli wszelkie spory, czując w swych kościach, że w słowach nieznajomego dźwięczała sama prawda.
- spisane przez Yrvara Isilmara
Legendę przetłumaczył Ventas z zaprzyjaźnionej Pradawnej Kroniki
Mitologia Azeroth - legenda o Odynie #2
Ventas, | Komentarze : 0
Druga z legend o Odynie mówi o początkach jego zachwytów nad rasą wojowniczych wrykuli. Dowiadujemy się również, że Ragnaros nie był jedynym przeciwnikiem Strażnika w Erze Mitów. Całą historię Odyna znajdziecie w nadchodzącej Kronice World of Warcraft od Wyd. Insignis.
Na długo po ustąpieniu Cienia, ale i na długo przed Rozdarciem, Odyn został namaszczony na Pierwszego Wyniesionego. Pozostali Strażnicy wraz z tytanitami uznali jego wyższość, gdyż rządził sprawiedliwie i nie było nikogo wspanialszego niż on. Odyn często wędrował po świecie, aby doglądać pracy swych poddanych. W czasie swych wędrówek przybierał postać jednego z nich, aby móc zobaczyć jak naprawdę żyją. – Szacunek, jaki wojownik okazuje nieznajomemu, ujawnia prawdziwą miarę jego męstwa – powiedział kiedyś Odyn.
Czasami ukrywał się pod postacią ziemnego. Innym zaś razem olbrzyma lub wrykula. Jednak nieważne jaką z licznych form przybierał, zawsze na każdym z jego ramion przysiadywał kruk. Odyn posiadał zdolność spojrzenia na bliźniego poprzez krucze oczy, aby dostrzec skryte w jego sercu dobro. Mógł też słuchać ptasimi uszami i rozpoznać w mowie kłamstwa. W czasie swych podróży spotkał wielu tytanitów, a w każdym, z którym zamienił słowo, dostrzegł szlachetnego ducha. Jednakże spośród wszystkich napotkanych, to u wrykulów rozpoznał bratnią duszę.
Pod postacią wrykula Odyn walczył ramię w ramię z ich wojownikami, śpiewał pieśni z bajarzami i przekuwał metal z kowalami. – Ci wrykule są tacy sami jak ja – stwierdził pewnego razu. – To nieustępliwi i odważni wojownicy.
Zdarzyło się to w czasie, gdy Ysildar, wąż o lodowo błękitnej łusce, wypełznął z czeluści ziemi, rozpoczynając swe łowy na wrykulów. Jakże przerażającą był bestią! Gdy rozwinął swe cielsko na całą długość, jego ogon niknął za horyzontem! Za jednym kłapnięciem swych szczęk mógł pożreć kilkunastu wrykulów, miażdżąc ich metalowe ciała obsydianowymi kłami. Niektórzy powiadali, że Ysildar był jednym ze zwierzęcych popleczników Frei, który oszalał z wściekłości. Inni uważali, że był czymś znacznie starszym i niewymownym, potwornym reliktem zrodzonym w czasach Ery Cienia.
Odyn obawiał się o los swych wrykulów. Był nawet gotowy, aby porzucić swe przebranie i samemu stanąć do walki z bestią, ale wkrótce przekonał się, że nie było takiej potrzeby. Wrykule walczyli jak jeden mąż. Wspólnymi siłami zdarli z ciała Ysildara jego metalowe łuski, dostając się do miękkiej skóry. Wyłupili mu oczy i stępili kły.
– Jakże mężni byli wrykule! – rzekł tego dnia Odyn. – Jakże nieustraszone były ich serca!
Ale Ysildar różnił się od innych bestii i nawet wrykule nie byli w stanie pokonać go na dobre. Dlatego też Odyn pospieszył na sam koniec ogona węża. Dotarł tak daleko, jak jeszcze żaden wrykul. Upewniając się, że nikt go nie dostrzeże, Odyn przybrał swą prawdziwą postać, a złapawszy Ysildara za ogon, potężnym zamachem wyrzucił bestię w niebo. Wąż poleciał tak wysoko, że swym cielskiem zasłonił słońce, zmieniając na chwilę dzień w noc. Przeleciał nad górami i rzekami, nad lasami i bagnami. Po paru dniach rozbił się o taflę morza, tonąc w jego zimnych głębinach.
Nikt więcej nie ujrzał Ysildara.
- spisane przez Kormyra Sylfverhana
Autorem tłumaczenia jest Ventas z zaprzyjaźnionej Pradawnej Kroniki
Wędrowiec i Wąż
Na długo po ustąpieniu Cienia, ale i na długo przed Rozdarciem, Odyn został namaszczony na Pierwszego Wyniesionego. Pozostali Strażnicy wraz z tytanitami uznali jego wyższość, gdyż rządził sprawiedliwie i nie było nikogo wspanialszego niż on. Odyn często wędrował po świecie, aby doglądać pracy swych poddanych. W czasie swych wędrówek przybierał postać jednego z nich, aby móc zobaczyć jak naprawdę żyją. – Szacunek, jaki wojownik okazuje nieznajomemu, ujawnia prawdziwą miarę jego męstwa – powiedział kiedyś Odyn.
Czasami ukrywał się pod postacią ziemnego. Innym zaś razem olbrzyma lub wrykula. Jednak nieważne jaką z licznych form przybierał, zawsze na każdym z jego ramion przysiadywał kruk. Odyn posiadał zdolność spojrzenia na bliźniego poprzez krucze oczy, aby dostrzec skryte w jego sercu dobro. Mógł też słuchać ptasimi uszami i rozpoznać w mowie kłamstwa. W czasie swych podróży spotkał wielu tytanitów, a w każdym, z którym zamienił słowo, dostrzegł szlachetnego ducha. Jednakże spośród wszystkich napotkanych, to u wrykulów rozpoznał bratnią duszę.
Pod postacią wrykula Odyn walczył ramię w ramię z ich wojownikami, śpiewał pieśni z bajarzami i przekuwał metal z kowalami. – Ci wrykule są tacy sami jak ja – stwierdził pewnego razu. – To nieustępliwi i odważni wojownicy.
Zdarzyło się to w czasie, gdy Ysildar, wąż o lodowo błękitnej łusce, wypełznął z czeluści ziemi, rozpoczynając swe łowy na wrykulów. Jakże przerażającą był bestią! Gdy rozwinął swe cielsko na całą długość, jego ogon niknął za horyzontem! Za jednym kłapnięciem swych szczęk mógł pożreć kilkunastu wrykulów, miażdżąc ich metalowe ciała obsydianowymi kłami. Niektórzy powiadali, że Ysildar był jednym ze zwierzęcych popleczników Frei, który oszalał z wściekłości. Inni uważali, że był czymś znacznie starszym i niewymownym, potwornym reliktem zrodzonym w czasach Ery Cienia.
Odyn obawiał się o los swych wrykulów. Był nawet gotowy, aby porzucić swe przebranie i samemu stanąć do walki z bestią, ale wkrótce przekonał się, że nie było takiej potrzeby. Wrykule walczyli jak jeden mąż. Wspólnymi siłami zdarli z ciała Ysildara jego metalowe łuski, dostając się do miękkiej skóry. Wyłupili mu oczy i stępili kły.
– Jakże mężni byli wrykule! – rzekł tego dnia Odyn. – Jakże nieustraszone były ich serca!
Ale Ysildar różnił się od innych bestii i nawet wrykule nie byli w stanie pokonać go na dobre. Dlatego też Odyn pospieszył na sam koniec ogona węża. Dotarł tak daleko, jak jeszcze żaden wrykul. Upewniając się, że nikt go nie dostrzeże, Odyn przybrał swą prawdziwą postać, a złapawszy Ysildara za ogon, potężnym zamachem wyrzucił bestię w niebo. Wąż poleciał tak wysoko, że swym cielskiem zasłonił słońce, zmieniając na chwilę dzień w noc. Przeleciał nad górami i rzekami, nad lasami i bagnami. Po paru dniach rozbił się o taflę morza, tonąc w jego zimnych głębinach.
Nikt więcej nie ujrzał Ysildara.
- spisane przez Kormyra Sylfverhana
Autorem tłumaczenia jest Ventas z zaprzyjaźnionej Pradawnej Kroniki
Mitologia Azeroth - legenda o Odynie #1
Ventas, | Komentarze : 0
W oczekiwaniu na premierę Kroniki prezentujemy Wam tłumaczenie jednej z legend o Odynie, przywódcy strażników, którym tytani powierzyli opiekę nad Azeroth. Całą historię Odyna i jego braci znajdziecie oczywiście w nadchodzącej Kronice World of Warcraft od wyd. Insignis.
Odyn rzekł kiedyś, że każdy z wrykulów ma do opowiedzenia historię. Niektóre z nich mówią o odwadze i poświęceniu. Inne są opowieściami o sile i podbojach.
Jako, że nie jestem wojownikiem, poświęciłem swe życie, aby odnaleźć i spisać te wszystkie podania. Gdy jednak zadałem sobie pytanie, od czego zacząć, wiedziałem, że jedynym słusznym wyborem będzie Odyn. Nawet najznamienitszy epos o wrykulskiej doskonałości przyćmiewają jego wielkie czyny. W czasie swej podróży po tej krainie przekonacie się, że każdy mężny wrykul z pasją opowie wam jego legendę. Jeśli my, wrykule, chcemy osiągnąć prawdziwą doskonałość, jedyną słuszną drogą jest podążanie ścieżką Odyna.
Zważcie nadto, że wiele z tych przekazów zostało usłyszanych wprost od samego Odyna i spisanych przez bajarzy wrykulów, którzy kroczyli po tym świecie przede mną.
Jak to się stało, że Odyn, wojownik stworzony z żelaza i brązu, nosi na swej brodzie piętno Władcy Ognia? Stary Brynjar wam opowie! Każdy wrykul, który zdołał utrzymać głowę na swych ramionach, zna historię potężnego Odyna i Władcy Ognia. Wiedźcie, że nie ma żadnej gawędy, która ukazywałaby bardziej niezłomną siłę Strażnika, jego nieśmiertelną odwagę i niezachwiany honor niż ta o jego wspaniałej brodzie.
W epoce zanim jeszcze Odyn poprowadził wrykulów do wiecznej chwały, on i jego towarzysz, dzielny Strażnik Tyr, toczyli wojnę z władcą żywiołów Ragnarosem. Wspólnie wkroczyli do spalonej domeny behemota, aby położyć kres jego rządom. Widząc, jak kładą po drodze zastępy jego gorejącej armii, niczym ostry sierp ścinający źdźbła pszenicy, Władcę Ognia ogarnął strach i umknął przed męstwem potężnych czempionów. Liczył, że zdoła ukryć się przed oprawcami w swym leżu, lecz gdziekolwiek by uciekł, Odyn i Tyr dotrzymywali mu kroku, obracając jego królestwo w ruinę.
Szalejące w leżu Władcy Ognia wzburzone piekło spotęgowało siły żywiołaka. – Moja moc wciąż rośnie! – zawołał z dumą Ragnaros. – Zbliżcie się robaki, jeśli się odważycie!
Jakże arogancki był Władca Ognia. Jakże niemądre z jego strony było rzucać wyzwanie strażnikom Azeroth!
Odyn miał w sobie zbyt wiele męstwa, a jego serce było zbyt czyste, aby przejąć się tymi pustymi groźbami. Strażnik uderzył na Ragnarosa z siłą szarży tysiąca wrykulów, przeszywając jego ciało świetlistymi włóczniami, w czasie gdy Tyr zadał cios swym srebrnym młotem, ściągając tym na Ragnarosa widmo rychłej porażki.
– Zaprawdę Ragnaros nie może równać się z naszą siłą, bracie – rzekł Tyr. – Liczę, że nie będziesz mieć mi za złe, jeśli to ja zadam mu ostateczny cios?
Odyn wybuchnął śmiechem – Ha! Zdołam szybciej od ciebie powalić Władcę Ognia!
Tak oto dwaj wielcy wojownicy przypadli do Ragnarosa, a każdy z nich chciał prześcignąć drugiego. Słysząc ich zakład, żałosny Władca Ognia odgrodził od nich swe słabnące ciało dymem czarnym jak noc. Żaden ze strażników nie mógł go dostrzec, póty Tyr, dzierżąc swój lśniący niczym pochodnia młot, nie wkroczył w mrok i, rozpraszając ciemności, uderzył nim prosto w Ragnarosa. Jednakże, zanim Władca Ognia padł, z jego paszczy wystrzeliły strumienie ognia, odpychając Tyra.
Nasz wielki Odyn nie dał się tak łatwo pokonać.
– Niechże Władca Ognia uderzy i we mnie! – zawołał Odyn. – Jam jest wybrańcem Aman’Thula! Nikt, powiadam, nawet ten samozwańczy władca, nie zdoła złamać mego męstwa!
Wtedy Odyn natarł na Ragnarosa, wbiegając w sam środek szalejącego piekła, powalając Władcę Ognia jednym celnym uderzeniem.
Jednak chociaż Ragnaros padł, jego żywy płomień przypadł do twarzy strażnika, ogarniając ją furią Władcy Ognia. Ponownie w piersi wielkiego Odyna rozbrzmiał śmiech, wstrząsając samym sercem świata. W miejscu, gdzie kiedyś rosła bujna broda Odyna, teraz szalało morze roztopionej skały i ognia!
– Bracie mój! – zabrzmiał Tyr – porzućmy nasz zakład! Zostałeś naznaczony przez Władcę Ognia! W jakiż sposób mamy zaleczyć twe rany?
– Rzekłeś tak, gdyż okazałem się lepszym od ciebie, Tyrze. Porzuć troski! – odpowiedział mu Odyn. – Teraz już wszyscy będą wiedzieć, że to właśnie ja pokonałem Władcę Ognia, gdy jego męstwo nie mogło równać się z moim!
– spisane przez Starego Brynjara
Autorem tłumaczenia jest Ventas z zaprzyjaźnionej Pradawnej Kroniki
Męstwo Odyna
czyli czyny Odyna na przestrzeni wieków
czyli czyny Odyna na przestrzeni wieków
Odyn rzekł kiedyś, że każdy z wrykulów ma do opowiedzenia historię. Niektóre z nich mówią o odwadze i poświęceniu. Inne są opowieściami o sile i podbojach.
Jako, że nie jestem wojownikiem, poświęciłem swe życie, aby odnaleźć i spisać te wszystkie podania. Gdy jednak zadałem sobie pytanie, od czego zacząć, wiedziałem, że jedynym słusznym wyborem będzie Odyn. Nawet najznamienitszy epos o wrykulskiej doskonałości przyćmiewają jego wielkie czyny. W czasie swej podróży po tej krainie przekonacie się, że każdy mężny wrykul z pasją opowie wam jego legendę. Jeśli my, wrykule, chcemy osiągnąć prawdziwą doskonałość, jedyną słuszną drogą jest podążanie ścieżką Odyna.
Zważcie nadto, że wiele z tych przekazów zostało usłyszanych wprost od samego Odyna i spisanych przez bajarzy wrykulów, którzy kroczyli po tym świecie przede mną.
Wielki Odyn i Władca Ognia
Jak to się stało, że Odyn, wojownik stworzony z żelaza i brązu, nosi na swej brodzie piętno Władcy Ognia? Stary Brynjar wam opowie! Każdy wrykul, który zdołał utrzymać głowę na swych ramionach, zna historię potężnego Odyna i Władcy Ognia. Wiedźcie, że nie ma żadnej gawędy, która ukazywałaby bardziej niezłomną siłę Strażnika, jego nieśmiertelną odwagę i niezachwiany honor niż ta o jego wspaniałej brodzie.
W epoce zanim jeszcze Odyn poprowadził wrykulów do wiecznej chwały, on i jego towarzysz, dzielny Strażnik Tyr, toczyli wojnę z władcą żywiołów Ragnarosem. Wspólnie wkroczyli do spalonej domeny behemota, aby położyć kres jego rządom. Widząc, jak kładą po drodze zastępy jego gorejącej armii, niczym ostry sierp ścinający źdźbła pszenicy, Władcę Ognia ogarnął strach i umknął przed męstwem potężnych czempionów. Liczył, że zdoła ukryć się przed oprawcami w swym leżu, lecz gdziekolwiek by uciekł, Odyn i Tyr dotrzymywali mu kroku, obracając jego królestwo w ruinę.
Szalejące w leżu Władcy Ognia wzburzone piekło spotęgowało siły żywiołaka. – Moja moc wciąż rośnie! – zawołał z dumą Ragnaros. – Zbliżcie się robaki, jeśli się odważycie!
Jakże arogancki był Władca Ognia. Jakże niemądre z jego strony było rzucać wyzwanie strażnikom Azeroth!
Odyn miał w sobie zbyt wiele męstwa, a jego serce było zbyt czyste, aby przejąć się tymi pustymi groźbami. Strażnik uderzył na Ragnarosa z siłą szarży tysiąca wrykulów, przeszywając jego ciało świetlistymi włóczniami, w czasie gdy Tyr zadał cios swym srebrnym młotem, ściągając tym na Ragnarosa widmo rychłej porażki.
– Zaprawdę Ragnaros nie może równać się z naszą siłą, bracie – rzekł Tyr. – Liczę, że nie będziesz mieć mi za złe, jeśli to ja zadam mu ostateczny cios?
Odyn wybuchnął śmiechem – Ha! Zdołam szybciej od ciebie powalić Władcę Ognia!
Tak oto dwaj wielcy wojownicy przypadli do Ragnarosa, a każdy z nich chciał prześcignąć drugiego. Słysząc ich zakład, żałosny Władca Ognia odgrodził od nich swe słabnące ciało dymem czarnym jak noc. Żaden ze strażników nie mógł go dostrzec, póty Tyr, dzierżąc swój lśniący niczym pochodnia młot, nie wkroczył w mrok i, rozpraszając ciemności, uderzył nim prosto w Ragnarosa. Jednakże, zanim Władca Ognia padł, z jego paszczy wystrzeliły strumienie ognia, odpychając Tyra.
Nasz wielki Odyn nie dał się tak łatwo pokonać.
– Niechże Władca Ognia uderzy i we mnie! – zawołał Odyn. – Jam jest wybrańcem Aman’Thula! Nikt, powiadam, nawet ten samozwańczy władca, nie zdoła złamać mego męstwa!
Wtedy Odyn natarł na Ragnarosa, wbiegając w sam środek szalejącego piekła, powalając Władcę Ognia jednym celnym uderzeniem.
Jednak chociaż Ragnaros padł, jego żywy płomień przypadł do twarzy strażnika, ogarniając ją furią Władcy Ognia. Ponownie w piersi wielkiego Odyna rozbrzmiał śmiech, wstrząsając samym sercem świata. W miejscu, gdzie kiedyś rosła bujna broda Odyna, teraz szalało morze roztopionej skały i ognia!
– Bracie mój! – zabrzmiał Tyr – porzućmy nasz zakład! Zostałeś naznaczony przez Władcę Ognia! W jakiż sposób mamy zaleczyć twe rany?
– Rzekłeś tak, gdyż okazałem się lepszym od ciebie, Tyrze. Porzuć troski! – odpowiedział mu Odyn. – Teraz już wszyscy będą wiedzieć, że to właśnie ja pokonałem Władcę Ognia, gdy jego męstwo nie mogło równać się z moim!
– spisane przez Starego Brynjara
Autorem tłumaczenia jest Ventas z zaprzyjaźnionej Pradawnej Kroniki
Przez Mroczny Portal: Poznaj postacie - Śmiercioskrzydły
Kumbol, | Komentarze : 0Już 13 lutego na polskich półkach pojawi się kolejna część z serii Blizzard Legends - World of Warcraft: Przez Mroczny Portal. W ramach szybkiego powtórzenia proponujemy Wam cykl krótkich not biograficznych o najważniejszych postaciach, które napotkacie na kartach powieści. Od dziś do wtorku codziennie opowiadać będziemy o kolejnych bohaterach. Za niniejszy cykl ponownie odpowiada Ventas z Pradawnej Kroniki.
Śmiercioskrzydły
Xaxas, Aspekt Śmierci, lub po prostu Śmiercioskrzydły – jeden z największych postrachów jakie znała ludzkość posiadał wiele imion, a każde było straszniejsze od poprzedniego. Któż spodziewałby się, że ten budzący strach w sercach najdzielniejszych wojowników był kiedyś jedną z najszlachetniejszych istot stąpających po Azeroth, jej strażnikiem i opiekunem, Neltharionem, jednym z pięciu smoczych Aspektów.
W czasach, gdy nie było jeszcze smoczych rodów, niebem rządziły proto-smoki, prymitywne drapieżniki, które wyewoluowały z żywiołaków ocalałych po wojnie obserwatorów z Przedwiecznymi Bogami. Chociaż słudzy Pustki zostali dawno pokonani, Azeroth nie było bezpiecznym miejscem. Największy z proto-smoków, Galakrond, zaczął terroryzować kontynent, pożerając przedstawicieli swego własnego gatunku, którzy powracali do życia jako bezrozumne zombie. Obawiając się, że potwór może sprowadzić zgubę na Azeroth, do walki z nim stanął jeden z obserwatorów, Tyr, wraz z piątką wybranych przez niego proto-smoków, wśród których znalazł się Nelthrarion. Wspólnymi siłami pokonali giganta, a pozostali obserwatorzy za namową Tyra zgodzili się docenić poświęcenie jego towarzyszy. Przelali w nich cząstkę mocy członków Panteonu i kształtując na nowo ich ciała, tworząc rasę smoków. Tak powstała piątka Smoczych Aspektów i boskich opiekunów Azeroth. Neltharion otrzymując dar od tytana Khaz’gorotha stał się Aspektem Ziemi i ojcem rodu czarnych smoków.
Gdy Płonący Legion wkroczył do Azeroth, Aspekty obradowały nad najlepszą strategią, ale to Neltharion znalazł sposób na walkę z nieskończoną armią demonów. Zaproponował stworzenie artefaktu, Smoczej Duszy, w którą każdy z Aspektów oraz wszystkie pozostałe smoki miały przelać cząstkę swej mocy. W ten sposób powstałaby broń o niewyobrażalnej mocy, przy której nawet władcy Legionu byliby bezbronni niczym dzieci.
Pomimo początkowych obiekcji, pozostałe Aspekty zgodziły się na plan Strażnika Ziemi łącząc swe moce ze złotym dyskiem Nelthariona. Gdy jednak doszło do potyczki z Legionem, oblicze czarnego lewiatana wykrzywił grymas obłędu. W jednej chwili obrócił moce Smoczej Duszy na swych braci, niemal doszczętnie niszcząc błękitne smoki, a pozostałe zmuszając do odwrotu.
Okazało się, że jako Aspekt Ziemi Neltharion był wyjątkowo podatny na podszepty Przedwiecznych Bogów uwięzionych pod powierzchnią Azeroth. Ich plugawa moc zatruła szlachetne serce smoka, ściągając nań szaleństwo. Jednak Neltharion przecenił swą siłę, a ogromne moce dysku zaczęły rozrywać jego ciało, które musiało zostać wzmocnione płytami z adamantium. Tamtego dnia umarł Neltharion, a narodził się Śmiercioskrzydły, Aspekt Śmierci.
Zanim upadły smok zdołał zaleczyć swe rany Smocza, przechrzczona na Demoniczną, Dusza została mu skradziona, a nałożone na nią pieczęcie uniemożliwiły użycie jej w przyszłości. Pomimo porażki czarny lewiatan nie zszedł jednak ze swej ścieżki szaleństwa wpływając subtelnie na wydarzenia na Azeroth, czekając całe tysiąclecia na szansę, aby ponownie zasiać w świecie chaos.
Gdy do Azeroth przybyli orkowie, to Śmiercioskrzydły dopilnował, aby żadne z ludzkich królestw nie przybyło z odsieczą obleganemu Wichrogrodowi, a po jego upadku pomógł orkom odnaleźć skradzioną mu niegdyś Demoniczną Duszę i dzięki niej ujarzmić czerwone smoki. A to był dopiero początek wielkiego planu Aspektu Śmierci…