
Felieton: Na kolonię do Kolonii - gamescom 2012

I choć na młodzieżowe wyjazdy z kolegami ze szkolnych ławek jestem już za duży, to Kolonię w tym roku postanowiłem zaliczyć. Tę niemiecką, nad Renem. Z okazji targów gamescom 2012.
Miasto wita stylową mieszanką nowoczesnej architektury z dodatkiem niewielu (ale za to imponujących) ocalałych po wojnie zabytków, spośród których ikonę stanowi rzecz jasna kolonijna katedra św. Piotra i NMP. Wszystko połączone znakomitą, rozbudowaną infrastrukturą ze sprawnie funkcjonującą komunikacją miejską, okolone zaś siecią niemieckich autostrad. Pomimo swej wielkości (Kolonia to czwarte pod tym względem miasto w Niemczech), sprawia wrażenie bardzo spokojnego i "przytulnego" miejsca, pełnego ludzi różnych narodowości, w którym mieszają się kultury.
Gdy już sprawy kwaterunkowe miałem za sobą, czym prędzej ruszyłem do głównego obiektu moich zainteresowań, czyli Koelnmesse - ogromnego centrum wystawowego, gdzie w ubiegłym tygodniu odbywały się największe na świecie targi gier wideo i elektronicznej rozrywki gamescom. Już z zewnątrz tereny targowe robią wrażenie rozmiarami i powierzchnią zajmowaną przez hale - tegoroczna edycja gamescomu to 140 tysięcy metrów kwadratowych dedykowanych branży cyfrowej rozrywki. Wewnątrz w pierwszej chwili jest się przytłoczonym skalą i rozmachem całego przedsięwzięcia. Choć wszystkie hale wystawowe są ciasno skupione przy sobie i połączone sprawnie przestronnymi korytarzami, to przejście przez tereny targowe okazuje się być całkiem długim i dość wyczerpującym spacerem, zwłaszcza gdy taki dystans pokonuje się kilkukrotnie każdego dnia.

Chociaż tytułów wartych pogrania było znacznie więcej, to czas nieubłaganie płynął, a trzeba jeszcze odnaleźć centrum prasowe, by następnie udać się na pierwsze spotkanie z zespołem Blizzarda, który dla obecnych na gamescomie przedstawicieli fansajtów przygotował całą serię kameralnych meetingów i dyskusji w większości dotyczących... ekhm, no fansajtowych spraw ;-) Członkowie europejskiego zespołu ds. społeczności to naprawdę fantastyczni, ciepli ludzie (macie od nich pozdrowienia!) i miło było spotkać się z nimi, pogadać oraz wymienić doświadczeniami, tak jak i z innymi reprezentantami europejskich stron fanowskich. Pomimo niepociesznej informacji, którą usłyszałem w czasie jednej z offowych rozmów (chyba świat się nie zawali, jeśli zdradzę, że póki co polskiej wersji WoWa nie ma w planach), atmosfera była naprawdę serdeczna i przyjacielska.

W ogóle warto zauważyć, że sama możliwość pogrania w niewydane jeszcze gry to tylko jedna z wielu atrakcji targów (choć pewnie najbardziej "nośna"). Godne uwagi bywają nawet mini-show organizowane przy co bardziej okazałych scenach, takich jak np. ta na stoiskach Blizzard Entertainment. To, z jaką pompą zaprezentowano cudowne intro do Mists of Pandaria, było szczerze imponujące. Zamieć na tę godzinę zdecydowane zarządziła całymi targami - przebić się wtedy choćby w odległe okolice ich sceny graniczyło z cudem. Tłumnie, choć oczywiście już nie aż tak, bywało też przy pokazowym rajdzie z udziałem topowej gildii For the Horde czy w czasie orkiestrowych wykonań muzyki z gier studia. Rzecz jasna nie każdy wystawca utrzymywał taki poziom widowiskowości przy swojej scenie. Wielu ograniczało się do wymuszania głośnego skandowania swoich marek jako pretekstu do rozrzucenia kolejnej partii gadżetów. Odniosłem wrażenie, że taka forma "zabawiania" publiczności była szczególnie charakterystyczna dla wystawców z branży Free 2 Play, która to swoją drogą reprezentowana była nad wyraz licznie...

Jakub "Kumbol" Misiura jest redaktorem naczelnym serwisu WoWCenter.pl i czasami żałuje, że nigdy nie zdecydował się na wzięcie udziału w castingach do "Pamiętników z wakacji".
Komentarze:
Wczytywanie komentarzy...
Musisz się zalogować, aby dodać komentarz