Felieton: Na kolonię do Kolonii - gamescom 2012
Środek sierpnia to czas drugich, albo nawet trzecich turnusów wakacyjnych kolonii.
I choć na młodzieżowe wyjazdy z kolegami ze szkolnych ławek jestem już za duży, to Kolonię w tym roku postanowiłem zaliczyć. Tę niemiecką, nad Renem. Z okazji targów gamescom 2012.
Miasto wita stylową mieszanką nowoczesnej architektury z dodatkiem niewielu (ale za to imponujących) ocalałych po wojnie zabytków, spośród których ikonę stanowi rzecz jasna kolonijna katedra św. Piotra i NMP. Wszystko połączone znakomitą, rozbudowaną infrastrukturą ze sprawnie funkcjonującą komunikacją miejską, okolone zaś siecią niemieckich autostrad. Pomimo swej wielkości (Kolonia to czwarte pod tym względem miasto w Niemczech), sprawia wrażenie bardzo spokojnego i "przytulnego" miejsca, pełnego ludzi różnych narodowości, w którym mieszają się kultury.
Gdy już sprawy kwaterunkowe miałem za sobą, czym prędzej ruszyłem do głównego obiektu moich zainteresowań, czyli Koelnmesse - ogromnego centrum wystawowego, gdzie w ubiegłym tygodniu odbywały się największe na świecie targi gier wideo i elektronicznej rozrywki gamescom. Już z zewnątrz tereny targowe robią wrażenie rozmiarami i powierzchnią zajmowaną przez hale - tegoroczna edycja gamescomu to 140 tysięcy metrów kwadratowych dedykowanych branży cyfrowej rozrywki. Wewnątrz w pierwszej chwili jest się przytłoczonym skalą i rozmachem całego przedsięwzięcia. Choć wszystkie hale wystawowe są ciasno skupione przy sobie i połączone sprawnie przestronnymi korytarzami, to przejście przez tereny targowe okazuje się być całkiem długim i dość wyczerpującym spacerem, zwłaszcza gdy taki dystans pokonuje się kilkukrotnie każdego dnia.
Na szczęście tego pierwszego, prasowego dnia nie przytłaczał jeszcze ogrom ludzi przemierzających Koelnmesse. 15 sierpnia okazał się bardzo przyjemnym i zdecydowanie najbardziej komfortowym dniem do zwiedzania gamescomu, a w szczególności do grania w prezentowane tam tytuły. Całkiem nieźle wypadłem w batalii na intensywnej, choć mało odkrywczej mapie z nadchodzącego DLC do Battlefielda 3 - Armored Kill, w której za drugie miejsce nawet zgarnąłem t-shirt. Tak fajnie nie było już na imponującym (jednym z największych), sztucznie zadymionym i "zrujnowanym" stanowisku Call of Duty Black Ops II, gdzie boleśnie udowodniono mi, że nie umiem grać w FPSy na konsolowym gamepadzie. Przynajmniej rozbudowana personalizacja klasy żołdaka jawi się dość interesująco i potężnie. W meczu 1vs.1 przy demku StarCraft II: Heart of the Swarm mój przeciwnik przypomniał mi, że jestem tylko w Złocie, nim zdążyłem powić jakąkolwiek nową zergową jednostkę. Nauczony doświadczeniem, w drugim podejściu pobawiłem się w zwykłym skirmishu vs. AI, gdzie swobodnie wyklułem Swarm Hosty (niewykryte zawczasu będą bardzo bolesne dla oponenta!), poprzyciągałem Viperami to i owo, i doświadczyłem naprawdę fajnej fizyki, gdy szarżujący Ultralisk rozniósł grupkę Marines.
Chociaż tytułów wartych pogrania było znacznie więcej, to czas nieubłaganie płynął, a trzeba jeszcze odnaleźć centrum prasowe, by następnie udać się na pierwsze spotkanie z zespołem Blizzarda, który dla obecnych na gamescomie przedstawicieli fansajtów przygotował całą serię kameralnych meetingów i dyskusji w większości dotyczących... ekhm, no fansajtowych spraw ;-) Członkowie europejskiego zespołu ds. społeczności to naprawdę fantastyczni, ciepli ludzie (macie od nich pozdrowienia!) i miło było spotkać się z nimi, pogadać oraz wymienić doświadczeniami, tak jak i z innymi reprezentantami europejskich stron fanowskich. Pomimo niepociesznej informacji, którą usłyszałem w czasie jednej z offowych rozmów (chyba świat się nie zawali, jeśli zdradzę, że póki co polskiej wersji WoWa nie ma w planach), atmosfera była naprawdę serdeczna i przyjacielska.
Z mojego punktu widzenia dobrze byłoby, gdyby otwartych tylko dla prasy dni było więcej, bowiem oblężenie Koelnmesse, jakie nastąpiło nazajutrz, a już zwłaszcza w sobotę, 18 sierpnia, skutecznie zniweczyło część "growych" planów, jakie poczyniłem wcześniej względem interesujących mnie tytułów. Przyznać trzeba, że entuzjazm i podniecenie odczuwalne było na każdym milimetrze centrum wystawowego, niemniej przekładało się też ono niestety na czas oczekiwania do dem największych hitów tegorocznego gamescomu. Boleśnie długie, poskręcane kolejki formowały się od samego rana i utrzymywały do momentu zamknięcia hal. Największą popularnością, wedle moich subiektywnych spostrzeżeń, cieszyły się głośne produkcje EA - Medal of Honor Warfighter, Crysis 3, SimCity - oraz Ubisoftu - Assasins Creed 3, Far Cry 3. Darowałem więc sobie sterczenie w 3-godzinnych (!) kolejkach do każdej z nich i ograniczyłem się jedynie do oglądania materiałów prezentowanych "na zewnątrz" ich stoisk.
W ogóle warto zauważyć, że sama możliwość pogrania w niewydane jeszcze gry to tylko jedna z wielu atrakcji targów (choć pewnie najbardziej "nośna"). Godne uwagi bywają nawet mini-show organizowane przy co bardziej okazałych scenach, takich jak np. ta na stoiskach Blizzard Entertainment. To, z jaką pompą zaprezentowano cudowne intro do Mists of Pandaria, było szczerze imponujące. Zamieć na tę godzinę zdecydowane zarządziła całymi targami - przebić się wtedy choćby w odległe okolice ich sceny graniczyło z cudem. Tłumnie, choć oczywiście już nie aż tak, bywało też przy pokazowym rajdzie z udziałem topowej gildii For the Horde czy w czasie orkiestrowych wykonań muzyki z gier studia. Rzecz jasna nie każdy wystawca utrzymywał taki poziom widowiskowości przy swojej scenie. Wielu ograniczało się do wymuszania głośnego skandowania swoich marek jako pretekstu do rozrzucenia kolejnej partii gadżetów. Odniosłem wrażenie, że taka forma "zabawiania" publiczności była szczególnie charakterystyczna dla wystawców z branży Free 2 Play, która to swoją drogą reprezentowana była nad wyraz licznie...
Po przejściu wielu kilometrów po halach Koelnmesse w ciągu czterech dni mojej obecności na gamescom 2012, odbyciu kilku interesujących spotkań z CMami i deweloperami Blizzarda (oraz przeprowadzeniu wywiadu z nimi - będzie soon), pograniu w kilka nadchodzących gier i zobaczeniu absolutnie mnóstwa ciekawych, oszałamiających, zabawnych, intrygujących, a czasem odrobinę żałosnych rzeczy i ludzi, przyszła pora z Kolonią się pożegnać. I choć, jak twierdzi wielu komentatorów (i z czym właściwie się zgadzam), tegoroczna edycja nie miała zbyt wielu wybitnie mocnych akcentów czy ogłoszeń, to jednak ostatniego dnia opuściłem tereny targów szczęśliwy i bogatszy o te nowe, świetne doświadczenia. Bez dwóch zdań każdemu fascynatowi gier wideo mogę szczerzę polecić wizytę na gamescom - wrażenia, bądź co bądź, niesamowite i bardzo pozytywne. A przede wszystkim TYYLE tam teeegoooo...!
Jakub "Kumbol" Misiura jest redaktorem naczelnym serwisu WoWCenter.pl i czasami żałuje, że nigdy nie zdecydował się na wzięcie udziału w castingach do "Pamiętników z wakacji".
I choć na młodzieżowe wyjazdy z kolegami ze szkolnych ławek jestem już za duży, to Kolonię w tym roku postanowiłem zaliczyć. Tę niemiecką, nad Renem. Z okazji targów gamescom 2012.
Miasto wita stylową mieszanką nowoczesnej architektury z dodatkiem niewielu (ale za to imponujących) ocalałych po wojnie zabytków, spośród których ikonę stanowi rzecz jasna kolonijna katedra św. Piotra i NMP. Wszystko połączone znakomitą, rozbudowaną infrastrukturą ze sprawnie funkcjonującą komunikacją miejską, okolone zaś siecią niemieckich autostrad. Pomimo swej wielkości (Kolonia to czwarte pod tym względem miasto w Niemczech), sprawia wrażenie bardzo spokojnego i "przytulnego" miejsca, pełnego ludzi różnych narodowości, w którym mieszają się kultury.
Gdy już sprawy kwaterunkowe miałem za sobą, czym prędzej ruszyłem do głównego obiektu moich zainteresowań, czyli Koelnmesse - ogromnego centrum wystawowego, gdzie w ubiegłym tygodniu odbywały się największe na świecie targi gier wideo i elektronicznej rozrywki gamescom. Już z zewnątrz tereny targowe robią wrażenie rozmiarami i powierzchnią zajmowaną przez hale - tegoroczna edycja gamescomu to 140 tysięcy metrów kwadratowych dedykowanych branży cyfrowej rozrywki. Wewnątrz w pierwszej chwili jest się przytłoczonym skalą i rozmachem całego przedsięwzięcia. Choć wszystkie hale wystawowe są ciasno skupione przy sobie i połączone sprawnie przestronnymi korytarzami, to przejście przez tereny targowe okazuje się być całkiem długim i dość wyczerpującym spacerem, zwłaszcza gdy taki dystans pokonuje się kilkukrotnie każdego dnia.
Na szczęście tego pierwszego, prasowego dnia nie przytłaczał jeszcze ogrom ludzi przemierzających Koelnmesse. 15 sierpnia okazał się bardzo przyjemnym i zdecydowanie najbardziej komfortowym dniem do zwiedzania gamescomu, a w szczególności do grania w prezentowane tam tytuły. Całkiem nieźle wypadłem w batalii na intensywnej, choć mało odkrywczej mapie z nadchodzącego DLC do Battlefielda 3 - Armored Kill, w której za drugie miejsce nawet zgarnąłem t-shirt. Tak fajnie nie było już na imponującym (jednym z największych), sztucznie zadymionym i "zrujnowanym" stanowisku Call of Duty Black Ops II, gdzie boleśnie udowodniono mi, że nie umiem grać w FPSy na konsolowym gamepadzie. Przynajmniej rozbudowana personalizacja klasy żołdaka jawi się dość interesująco i potężnie. W meczu 1vs.1 przy demku StarCraft II: Heart of the Swarm mój przeciwnik przypomniał mi, że jestem tylko w Złocie, nim zdążyłem powić jakąkolwiek nową zergową jednostkę. Nauczony doświadczeniem, w drugim podejściu pobawiłem się w zwykłym skirmishu vs. AI, gdzie swobodnie wyklułem Swarm Hosty (niewykryte zawczasu będą bardzo bolesne dla oponenta!), poprzyciągałem Viperami to i owo, i doświadczyłem naprawdę fajnej fizyki, gdy szarżujący Ultralisk rozniósł grupkę Marines.
Chociaż tytułów wartych pogrania było znacznie więcej, to czas nieubłaganie płynął, a trzeba jeszcze odnaleźć centrum prasowe, by następnie udać się na pierwsze spotkanie z zespołem Blizzarda, który dla obecnych na gamescomie przedstawicieli fansajtów przygotował całą serię kameralnych meetingów i dyskusji w większości dotyczących... ekhm, no fansajtowych spraw ;-) Członkowie europejskiego zespołu ds. społeczności to naprawdę fantastyczni, ciepli ludzie (macie od nich pozdrowienia!) i miło było spotkać się z nimi, pogadać oraz wymienić doświadczeniami, tak jak i z innymi reprezentantami europejskich stron fanowskich. Pomimo niepociesznej informacji, którą usłyszałem w czasie jednej z offowych rozmów (chyba świat się nie zawali, jeśli zdradzę, że póki co polskiej wersji WoWa nie ma w planach), atmosfera była naprawdę serdeczna i przyjacielska.
Z mojego punktu widzenia dobrze byłoby, gdyby otwartych tylko dla prasy dni było więcej, bowiem oblężenie Koelnmesse, jakie nastąpiło nazajutrz, a już zwłaszcza w sobotę, 18 sierpnia, skutecznie zniweczyło część "growych" planów, jakie poczyniłem wcześniej względem interesujących mnie tytułów. Przyznać trzeba, że entuzjazm i podniecenie odczuwalne było na każdym milimetrze centrum wystawowego, niemniej przekładało się też ono niestety na czas oczekiwania do dem największych hitów tegorocznego gamescomu. Boleśnie długie, poskręcane kolejki formowały się od samego rana i utrzymywały do momentu zamknięcia hal. Największą popularnością, wedle moich subiektywnych spostrzeżeń, cieszyły się głośne produkcje EA - Medal of Honor Warfighter, Crysis 3, SimCity - oraz Ubisoftu - Assasins Creed 3, Far Cry 3. Darowałem więc sobie sterczenie w 3-godzinnych (!) kolejkach do każdej z nich i ograniczyłem się jedynie do oglądania materiałów prezentowanych "na zewnątrz" ich stoisk.
W ogóle warto zauważyć, że sama możliwość pogrania w niewydane jeszcze gry to tylko jedna z wielu atrakcji targów (choć pewnie najbardziej "nośna"). Godne uwagi bywają nawet mini-show organizowane przy co bardziej okazałych scenach, takich jak np. ta na stoiskach Blizzard Entertainment. To, z jaką pompą zaprezentowano cudowne intro do Mists of Pandaria, było szczerze imponujące. Zamieć na tę godzinę zdecydowane zarządziła całymi targami - przebić się wtedy choćby w odległe okolice ich sceny graniczyło z cudem. Tłumnie, choć oczywiście już nie aż tak, bywało też przy pokazowym rajdzie z udziałem topowej gildii For the Horde czy w czasie orkiestrowych wykonań muzyki z gier studia. Rzecz jasna nie każdy wystawca utrzymywał taki poziom widowiskowości przy swojej scenie. Wielu ograniczało się do wymuszania głośnego skandowania swoich marek jako pretekstu do rozrzucenia kolejnej partii gadżetów. Odniosłem wrażenie, że taka forma "zabawiania" publiczności była szczególnie charakterystyczna dla wystawców z branży Free 2 Play, która to swoją drogą reprezentowana była nad wyraz licznie...
Po przejściu wielu kilometrów po halach Koelnmesse w ciągu czterech dni mojej obecności na gamescom 2012, odbyciu kilku interesujących spotkań z CMami i deweloperami Blizzarda (oraz przeprowadzeniu wywiadu z nimi - będzie soon), pograniu w kilka nadchodzących gier i zobaczeniu absolutnie mnóstwa ciekawych, oszałamiających, zabawnych, intrygujących, a czasem odrobinę żałosnych rzeczy i ludzi, przyszła pora z Kolonią się pożegnać. I choć, jak twierdzi wielu komentatorów (i z czym właściwie się zgadzam), tegoroczna edycja nie miała zbyt wielu wybitnie mocnych akcentów czy ogłoszeń, to jednak ostatniego dnia opuściłem tereny targów szczęśliwy i bogatszy o te nowe, świetne doświadczenia. Bez dwóch zdań każdemu fascynatowi gier wideo mogę szczerzę polecić wizytę na gamescom - wrażenia, bądź co bądź, niesamowite i bardzo pozytywne. A przede wszystkim TYYLE tam teeegoooo...!
Jakub "Kumbol" Misiura jest redaktorem naczelnym serwisu WoWCenter.pl i czasami żałuje, że nigdy nie zdecydował się na wzięcie udziału w castingach do "Pamiętników z wakacji".
Komentarze:
Wczytywanie komentarzy...
Musisz się zalogować, aby dodać komentarz