WoWCenter.pl
wikass zabił Mythrax the Unraveler (Normal Uldir) po raz 2.     
kuturin zdobył 7th Legionnaire's Cuffs.     
Nikandra spełnił kryterium Loot 200,000 gold osiągnięcia Got My Mind On My Money.     
Tooly zdobył Fairweather Helm.     
Muattin zdobył osiągnięcie The Dirty Five.     
Yoozku zdobył Parrotfeather Cloak.     
Mlody89 zdobył Royal Apothecary Drape.     
Weakness zabił Dazar, The First King (Mythic King's Rest) po raz 6.     
liq spełnił kryterium osiągnięcia Saving for a Rainy Day.     
Osiol spełnił kryterium osiągnięcia Saving for a Rainy Day.     
Wuntu zabił Zek'voz, Herald of N'zoth (Heroic Uldir) po raz 1.     
Olsa zabił Vectis (Heroic Uldir) po raz 6.     
Sarenus spełnił kryterium osiągnięcia Saving for a Rainy Day.     
kajtasus zdobył osiągnięcie Come Sail Away.     
ossir spełnił kryterium osiągnięcia Saving for a Rainy Day.     
mcpablo spełnił kryterium Alliance players slain. osiągnięcia Frontline Slayer.     
Emmm zabił Taloc (Heroic Uldir) po raz 17.     
AsaGorth spełnił kryterium Big-Mouth Clam osiągnięcia The Oceanographer.     

„Duch Mroźnych Wilków nie upadał ani odrobinę…” - recenzja powieści Warcraft: Durotan

Serwis WoWCenter.pl nie jest obecnie utrzymywany.

Dziękujemy za wszystkie lata spędzone razem z nami
w Azeroth!

- Redakcja
Artykuł

„Duch Mroźnych Wilków nie upadał ani odrobinę…” - recenzja powieści Warcraft: Durotan

  Kumbol:
Podchodziłem do tej książki z bardzo mieszanymi uczuciami – zwrot często spotykany we wszelakich recenzjach, ale ciężko pokusić się o oryginalność przy tak skrajnej lekturze, zwłaszcza, jeśli recenzentem jest zapalony (jeśli już nie przepalony…) fan lore Warcrafta.

Autorem recenzji jest Piotr "Ventas" Budak z Pradawnej Kroniki.

/Files/warcraft_durotan_header.jpg

Z czym to się je…

Zacznijmy może od tego, co trafiło w moje ręce, czy raczej przed oczy, gdyż jako osoba współpracująca przy tłumaczeniu Durotana mogłem zapoznać się z obiema cyfrowymi wersjami tekstu znacznie wcześniej od pozostałych. Zapowiedź książki mogła być dla wielu sporym zaskoczeniem. W końcu wszyscy wyczekiwali Illidana, a tu nagle okazało się, że do księgarń trafi wcześniej jeszcze jedna pozycja ze świata Warcrafta – szczególna, bo odłączona od reszty lore, będąca „niekanonicznym” wprowadzeniem do fabuły filmu, który będziemy mogli zobaczyć na ekranach naszych kin już w czerwcu. Czemu „niekanonicznym”? Zapewne wielu z Was zauważyło sporo nieścisłości w trailerach filmu m.in. latający Dalaran, młot Doomhammer z wygrawerowanym znakiem Mroźnego Wilka (który powinien znaleźć się tam dużo później), założenie Przymierza już w czasie I wojny etc. Nie są to jednak błędy fabularne, gdyż historia opowiedziana w filmie została napisana na nowo na potrzeby kina akcji. Część wątków została pominięta, inna zmieniona. Dlatego zarówno fani pierwszych Warcraftów jak i nieznający Azeroth w ogóle, będą zaskoczeni niektórymi wydarzeniami. Mimo jednak sporego okrojenia historii, ciężko byłoby ująć całą I wojnę w jednym filmie, dlatego też zdecydowano się napisać Durotana. I tu pojawia się mój protest – dlaczego poświęcono go TYLKO orkom? Blizzard przedstawiał film opisujący historię w 50% po stronie orków i w 50% po stronie ludzi, żeby obie frakcje nie czuły się pokrzywdzone. Fajnie? Tak. Sprawiedliwie? Jasne! A tu nagle boom! Książkowe wprowadzenie full-Horde… Przymierze protestuje, a Horda zaciera rączki. Ale czy aby słusznie?

„Mroźny Wilk nie narzeka.”

http://vignette3.wikia.nocookie.net/wowwiki/images/1/11/Durotan_WoD.png/revision/latest?cb=20150402165239Patrząc na opis z okładki i autorkę zastanowiłem się, czy aby czegoś takiego już nie czytałem. Pytanie było rzecz jasna retoryczne, gdyż historię o początkach Hordy i w dodatku również pióra Christie Golden mogliśmy poznać przy lekturze Rise of the Horde. Po cóż zatem wydawać drugi raz tę samą powieść i to jeszcze tej samej autorki? Odpowiedź znajdziecie powyżej – pomimo wspólnego szyldu Warcrafta, to inne, może niecałkowicie, ale jednak inne uniwersum, a co za tym idzie, również inna opowieść o początkach Hordy. Nie znajdziecie tutaj Velena, Ner’zhula ani Kil’jaedena, który swymi knowaniami powoli przekształcił dumną rasę wojowników w bezwzględne bestie pałające się w dodatku czarną magią. W Durotanie wodzem Hordy tytułuje się od razu Gul’dan, który za wszelką cenę chce pozyskać dla swej armii niewielki klan Mroźnego Wilka żyjący na Grani Mroźnego Ognia. W Rise of the Horde byliśmy świadkami przekształcenia żyjących w izolacji klanów w jedną, wielką Hordę. Żeby uniknąć powtórzeń, oszczędzono nam tego wątku, ofiarując w zamian codzienne życie ludu Durotana na krańcu świata – życie surowe, w którym na każdy kęs pożywienia należało zasłużyć ciężką pracą, a nieraz cena przekraczała realną wartość zdobyczy. Mroźne Wilki jednak nigdy nie narzekały i z dumą znosiły swój los. Może właśnie ta wytrwałość i hart ducha ściągnęły pewnego dnia do nich orka, który nie miał ni ojca ni klanu…

Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr

No dobrze, ale w ogóle po co czytać coś, co uchodzi za niekanoniczne? Lektura Durotana wprowadza tylko niepotrzebny zamęt w lore, a tego przecież nikt nie potrzebuje! W sumie racja, ale nie do końca. Ku mojemu zaskoczeniu, znaleźć w nim można wiele rzeczy, które stanowią rozwinięcie i uzupełnienie naszej wersji historii. Obok wiadomości, że Doomhammer był rodowitym Mroźnym Wilkiem, a w Draenorze rosły orzeszki ziemne, sosny inne ziemskie rośliny, które swoją drogą można od razu wrzucić do niszczarki, otrzymujemy sporą dawkę opisów orczych rytuałów, przy których od razu przychodziły mi na myśl opisy z Cieni Hordy. Golden zdecydowanie dobrze się czuje w prymitywnej, bliskiej naturze i opierającej się na honorze orczej kulturze. Te opisy uważam zdecydowanie za najmocniejszy punkt powieści i jeśli miałbym wskazać powód nabycia książki, to byłby właśnie ten… Jeśli oczywiście przywykliście przy Thrallu do biblijnych porównań. W tym przypadku również niedaleko padło jabłko od jabłoni, czy może raczej ścięta jabłoń zwaliła się w pobliże, bo w końcu mowa tu o ojcu, a nie synu… Może się doszukuję, ale czytając o początkach klanu Mroźnych Wilków co rusz przed oczami widziałem Mojżesza schodzącego z góry Synaj z kamiennymi tablicami. Jeśli teraz buchniecie śmiechem pt. dobrze, że nie rozdzielili morza, poczekajcie. Możecie się jeszcze zdziwić. Wszystko jednak całkiem zgrabnie wpisuje się w kulturę orków i z tych fragmentów czerpałem szczerą radość. Na zachętę dodam jeszcze, że nad tymi wszystkimi rytuałami czuwa zapomniana dzisiaj odmiana szamana. Tak, nie tylko druidzi mają więcej niż 3 specjalizacje. O tym jednak musicie poczytać sami. Nie będę Wam psuć zabawy, podobnie jak z odkrywaniem, co naprawdę oznacza imię Garona. A obok tego wszystkiego otrzymujemy również sporą garść informacji o orczym klanie Czerwonych Wędrowców, czyli Redwalkersów, znanym z czasów Warcrafta II, o którym wiedzieliśmy do tej pory tylko tyle, że zawsze byli na „nie”.

/Files/warcraft_durotan_header2.jpg

Kiedy patrzę hen za siebie, w tamte lata co minęły…

Może i myślicie, że po moich zachwytach nad powyższymi opisami, wzorem Mroźnych Wilków, nie będę narzekać? Znów się pomylicie. Jako jeden z, zapewne nielicznych dzisiaj, szczęśliwców mogę pochwalić się leżącym na półce polskim wydaniem Władcy Klanów. Tam po raz pierwszy mieliśmy styczność z Durotanem i Draką. Choć minęło już 13 lat, wciąż dobrze pamiętam opis tej pary, ich siłę i brutalną, trochę barbarzyńską, miłość. Po cichu liczyłem, że Golden przeniesie mnie w czasy dawnych książek Warcrafta, oszczędzając mi przesłodzonych opisów miłosnych jak w przypadku Jainy i Kalecgosa rodem z Harlequinów. Niestety tym razem to ja byłem w błędzie… Do tej pory Draka była dla mnie wzorem samicy orka – karmiąc swe dziecko nacinała ostrym paznokciem sutek, żeby żywić go również krwią, a w czasie sprzeciwu swego partnera, nie wahała się puścić w ruch pięści, na koniec spluwając Durotanowi prosto w twarz. We wstępie recenzowanej książki autorka jest wdzięczna za możliwość rozwinięcia stworzonej przez siebie postaci, ale wg mnie mogła to sobie darować. Draka wciąż jest silną i pewną siebie kobietą, ale miejsce zwierzęcego magnetyzmu między nią a jej partnerem zajęło ckliwe trzymanie się za rączki (i ciągłe porównywanie ich rozmiarów… Taak, Drako i Durotanie, bo akurat rozmiar dłoni ma tu jakieś znaczenie…) oraz nieśmiałe patrzenie sobie w oczy. Do tego dochodzi ciągłe miłosne tytułowanie (nagle, ot tak) siebie nawzajem „moja żono/mój mężu”, co nijak pasuje mi do orków. Chociaż w polskiej wersji, dzięki moim naleganiom oraz wytrwałości i anielskiej cierpliwości osoby odpowiedzialnej za tłumaczenie, udało się ograniczyć małżeńskie słodkości (jeśli jednak i to Wam będzie przeszkadzać, wiecie chociaż kogo winić). Żeby jednak być sprawiedliwym, napiszę, że Golden nie zepsuła całkowicie swej postaci, a w jednej scenie wywołała u mnie szczery uśmiech.
„Duch Mroźnych Wilków nie upadał ani odrobinę…”

Po lekturze Durotana mogę śmiało stwierdzić, że książka, choć ma swoje wady, nie została napisana na siłę na potrzeby filmu. Brakuje jej sporo do Władcy Klanów, ale też nie ustępuje Wichrom Wojny, a może i dzięki niektórym opisom trochę je przewyższa. Wyczuwam jednak zmęczenie Christie Golden, która obecnie czułaby się lepiej w trochę innych klimatach. Zdecydowanie Blizzard powinien uderzyć do niej, gdyby planował powieść na motywach eventu Love is in the Air. Dlatego też niezmiernie się cieszę, że napisanie Illidana powierzono komuś innemu. Czy słusznie? Wkrótce się przekonamy. Co do Durotana w szkolnej skali, dałbym mu 4-/6, ale jeśli ktoś nie jest zapalonym loremaniakiem, to może śmiało zamienić w ocenie minus na plus.

Książkę Warcraft: Durotan pióra Christie Golden znajdziecie już teraz w polskich księgarniach i sklepach internetowych, a w wersji elektronicznej m.in. w Apple iBooks Store i Google Play Store. Możecie wcześniej zapoznać się z obszernym 40-stronicowym fragmentem polskiego przekładu.

Komentarze:

Wczytywanie komentarzy...
Musisz się zalogować, aby dodać komentarz