Chris Metzen odchodzi z Blizzarda
Caritas, | Komentarze : 0Coś się kończy, coś się zaczyna... W historii Blizzarda właśnie nadszedł kres pewnej ery - Chris Metzen odszedł na emeryturę.
Kim jest Chris Metzen? Starszy wiceprezes firmy, twórca odpowiedzialny za rozwój marki, artysta, grafik, autor, aktor głosowy... Swoją przygodę z Niebieskimi rozpoczął gdy Blizzard nie był jeszcze Blizzardem i nazywał się Chaos Studios. Jego pierwszym projektem było Justice League Task Force, do którego tworzył animacje i grafiki. Stworzył też grafiki, ilustracje i dokumentację do Warcraft: Orcs and Humans, stając się etatowym grafikiem Blizza. Jego dzieła można zobaczyć w poradnikach i konceptach gry.
Wraz z Warcraftem II: Tides of Darkness, Chris stał się również współtwórcą gry. Nie odpowiadał już tylko za wygląd postaci, lokacji czy przedmiotów - zaczął tworzyć scenariusze i misje. Według legendy, któregoś dnia ekipa Niebieskich zaczęła się dopytywać o świat Warcrafta. Chris wziął kredkę, podszedł do ściany i bez chwili zastanowienia narysował świat, w którym orkowie walczyli z ludźmi. Tak powstał Azeroth. Od 2002 roku i Warcrafta III: Reign of Chaos, Chris był już pełnoprawnym dyrektorem kreatywnym Blizzarda, zajmującym się nie tylko Warcarftem, ale też Starcraftem, Diablo, a także Overwatchem, tworząc lore, misje i główne wątki tych gier. Wielokrotnie też go słyszeliście, często nawet nie zdając sobie z tego sprawy - podkładał głos pod wiele postaci: w Starcrafcie znacie go jako Battlecruisera, Terrańskiego Marine i Ghosta, w Warcrafcie występował m.in. jako Thrall, Ragnaros, Nefarian, Varian, Saurfang i Vol'jin, w Diablo III - król Leoryk, a w Overwatch jako Bastion. Tak, Bastion.
Wpływ Metzena na World of Warcraft był widoczny praktycznie na każdym kroku, zwłaszcza w lore. Swoje piętno odcisnął również na postaciach - według wielu osób Metzen był Thrallem. Doczekał się też kilku easter-eggów. Między innymi był bohaterem zadania "You're a Mean One...", w którym ratujemy biednego renifera o wdzięcznym imieniu Metzen, za co w nagrodę dostajemy osiągnięcie "On Metzen!"
Metzen to nie tylko Warcraft. Od początku był bardzo zaangażowany w tworzenie i rozwój Overwatcha, często od mniej tradycyjnej strony - napisał między innymi cykl powieści graficznych pod tytułem Soldier: 76. Początkowo historia ta była niezależna od Blizzard Entertainment, teraz jednak, jak zapewne wiecie, Soldier: 76 jako Jack Morrison jest jedną z kluczowych postaci w Overwatch. Metzen był też odpowiedzialny za historię w Blizzardowej książeczce dla dzieci, "Snow Flake", pisał też nie-niebieskie historie o Transformersach.
Osobowość Chrisa uwidaczniała się zwłaszcza podczas BlizzConów. Znany był z tego, że na panelach starał się wyczerpująco opowiedzieć o grach i odpowiedzieć na wszystkie pytania. Nie bał się też wyzwań - w 2010 roku na wpadce lorowej złapał go sławny już Red Shirt Guy - Metzen nie tylko go nie spławił, ale naprawił pomyłkę, chłopaka nagrodził wplatając go do gry, a na BlizzConie rok później podczas Q&A serdecznie się z nim witał. W 2010 roku dał nam też wspaniałą mowę otwierającą tę imprezę, przesławne "geek is", celebrujące nasze małe nerdowskie serduszka.
Metzena można również zobaczyć w małej rólce w filmie Warcraft: Początek, jako sprzedawcę perfum.
Jak już wspomniałam, Metzen był też artystą, którego grafiki ukształtowały Azeroth. Jego dzieła można podziwiać w siedzibie Blizzarda oraz w albumie "The Art of Blizzard."
Chris Metzen postanowił pożegnać się z fanami na forum. Oto co miał nam do powiedzenia:
Cytat z: Chris Metzen (źródło)
Zacząłem pracować w Blizzardzie niedługo po tym, kiedy stuknęła mi dwudziestka. Mam wrażenie, jakby to było całe życie temu. Właściwie było. Te pierwsze kilka lat było dla mnie początkiem wielkiej przygody. Przygody, która zabrała mnie dookoła świata, pozwoliła spotkać tysiące wspaniałych, podobnych mi geeków, a ostatecznie ukształtowała przebieg mojego dorosłego życia.
Oczywiście, kiedy zaczynałem, nie miałem absolutnie żadnego pojęcia o tym, co robię. Nie miałem pojęcia, jak tworzyć gry czy budować produkty rozrywkowe...
Ale miałem nienasyconą pasję dla idei. Dla historii. Dla bohaterów.
Jedynym szkoleniem, jakie odbyłem przed wstąpieniem do Blizzarda była długa kampania w Dungeons & Dragons z moimi najbliższymi przyjaciółmi - Sam, Mike P., Daniel, Mikey C. (wiecie, kim jesteście, chłopcy... Hamro!). Tworzenie idei - rozległych światów, postaci i wątków fabularnych z przyjaciółmi było moją pierwszą wielką miłością. Żyłem dla tego. To była bezpieczna przestrzeń pośród napięć i zmian niektórych trudnych, młodzieńczych lat. Azyl D&D był wspaniałym spotkaniem umysłów i wyobraźni, do którego czułem, że naprawdę należę.
Było to miejsce, gdzie przyjaźń i wyobraźnia tworzyły nierozerwalnie więzy. Dzielenie się pomysłami na bieżąco. Szalone i niespodziewane ścieżki, wybierane przez innych graczy - rozciągało to nasze wyobraźnie na sposoby, których sami nigdy nie moglibyśmy sobie wymarzyć. Wcielanie się w postacie w trakcie przygód pozwoliło nam dowiedzieć się tak wiele o sobie nawzajem, a często również o nas samych. Wyobraźnia pomogła nam zrozumieć szalony świat, w którym dorastaliśmy. Sprawiła, że razem staliśmy się silniejsi.
Przez wiele lat tego nie rozumiałem, ale przyjaciele nauczyli mnie wtedy czegoś naprawdę ważnego:
Kreatywność jest zaraźliwa.
Patrząc wstecz na lata spędzone w Blizzardzie, teraz rozumiem, jak wnikliwie ta idea ukształtowała moją karierę. Jak bardzo ukształtowali mnie moi koledzy z pracy.
Przez prawie dwadzieścia trzy lata miałem wyjątkowy przywilej tworzenia światów i budowania gier z najjaśniejszymi umysłami w branży rozrywkowej. Spacerowałem z gigantami (stałem też na ich barkach).
W skrócie, to były najlepsze lata mojego życia.
W praktyce miałem najlepszą pracę na świecie... ale prawdę mówiąc, często była niezwykle trudna. Tworzenie gier z dziesiątkami genialnych, pełnych pasji geeków alfa z rozżarzonymi do czerwoności umysłami i własnymi perspektywami może być zawiłym zadaniem. Osiąganie konsensusu co do decyzji projektowych, motywów w historii czy kierunku artystycznego wymaga mnóstwa komunikacji, cierpliwości i kompromisowego podejścia. To sprawia, że stajesz się elastyczny. Czasami nie wyglądało to tak pięknie, ale kontakt z innymi członkami zespołu i współpraca, pomimo potencjalnych kłopotów z kreatywnym napięciem - w tym właśnie tkwiła prawdziwa magia.
Nie chodzi tu wyłącznie o osiągane decyzje, czy nawet ostateczny kształt tworzonego produktu. Chodzi o coś większego i o wiele ważniejszego. Prawdziwa współpraca buduje zaufanie, a zaufanie to podstawa wszystkich długotrwałych relacji. Dzięki zaufaniu tworzysz więcej, niż tylko świetny produkt.
Tworzysz plemię... które może zbudować wszystko.
Rodzinę rzemieślników.
Tym właśnie był dla mnie Blizzard. Drugą rodziną, która była tam zawsze, podczas wszystkich wzlotów i upadków. Cudowne, geekowskie tło mojego życia. Nie chodzi mi tu tylko o "stanowisko" czy misję kreatywną, ale o ludzi. Ludzi, którzy wielokrotnie podnosili mnie na duchu, wierzyli we mnie i pchali w kierunku odkrywania swojego potencjału, zarówno jako artysta, jak i lider.
Do moich braci i sióstr w Blizzardzie... Chciałbym być w stanie znaleźć słowa.
Wszystko brzmi... szablonowo.
Na myśl przychodzi mi tylko to...
Pomogliście mi uwierzyć w siebie i osiągnąć jedno z moich najśmielszych marzeń. Na zawsze będę wam wdzięczny.
Kocham was z całego serca.
Dziękuję.
A do całej, szerokiej społeczności graczy Blizzarda - tych, których miałem okazję spotkać osobiście, jak również tych, o których jedynie słyszałem - dziękuję.
Dziękuje wszystkim za to, że pozwoliliście mi być specjalną częścią Waszej społeczności, że pozwoliliście mi znaleźć w niej swoje miejsce. Dzieliliśmy niezliczone przygody i zawsze byłem przytłoczony i wdzięczny za Waszą pasję do naszych gier i to, jak bardzo byliście oddani sobie nawzajem. Dziękuje za wszystkie uściski, uśmiechy i historie, które poznałem na BlizzConach przez te wszystkie lata. Nie macie pojęcia, jak poruszyły moje serce i zainspirowały do tego, aby w pełni oddać się pracy.
Mówiąc to, teraz spróbuję przejść do meritum. Znalazłem na swojej drodze nowy zakręt. Na horyzoncie jawi się nowy, o wiele spokojniejszy rozdział mojego życia.
Odchodzę na emeryturę.
Tak.
Odwieszam spluwy.
Odbijam kartę zegarową.
Biorę ostatniego gryfa ze Stormwind.
Wiecie, o co mi chodzi.
To szalone, wiem.
Jest to dla mnie ogromna zmiana, ale oczekiwałem jej od dłuższego czasu. Jest w tym trochę ironii, gdyż sprawy mają się w Blizzardzie lepiej niż kiedykolwiek. Ten rok, sam w sobie był niesamowity.
Nadejście Legionu.
Overwatch.
Premiera filmu Warcraft.
Nigdy nie byłem dumny z Blizzarda i jakości tworzonych tam produktów bardziej, niż teraz. To niesamowite, że po tych wszystkich latach wciąż jesteśmy w stanie osiągnąć nowe wyżyny i zabrać świat na niesamowitą przejażdżkę. Wierzę, że przyszłość Blizzarda jest jaśniejsza, niż kiedykolwiek wcześniej.
Nie będę kłamać - odejście od światów, które tak kocham będzie niezwykle trudne. Cieszy mnie jednak, że zostawiam je w rękach zespołu najbardziej oddanych, utalentowanych i pełnych pasji rzemieślników, jakich kiedykolwiek zebraliśmy.
Nie mogę się doczekać, aby zobaczyć jak rozwiną się światy Blizzarda i doświadczyć tego z pierwszej ręki, tak jak wszyscy. Jako fan. Jako awanturnik. Wracam do samych korzeni.
To będzie świetne...
Użyłem słowa „emerytura”, ponieważ nie przechodzę do innej firmy, nie zaczynam własnych projektów, nic w tym stylu. To były długie, genialne lata. Teraz nadszedł czas, aby zwolnić. Odpocząć. Położyć się na kanapie i przybrać ciała. Cóż, bardziej niż teraz...
Ale na poważnie, zamierzam skupić się na tym, co jest dla mnie najważniejsze na całym świecie - na mojej rodzinie. To sedno mojego życia i źródło najgłębszego szczęścia i inspiracji. Poza wychowywaniem naszych dwóch maluchów, niedawno powitaliśmy nowego członka rodziny! Możliwość bycia w domu z nimi wszystkimi, mając czas i miejsce do życia... kochając moją żonę z całych sił... to jest teraz moja kariera.
I nigdy wcześniej nie byłem szczęśliwszy.
Nigdy. ☺
Na razie!
Kocham was wszystkich.
Do zobaczenia online.
Chris
Oczywiście, kiedy zaczynałem, nie miałem absolutnie żadnego pojęcia o tym, co robię. Nie miałem pojęcia, jak tworzyć gry czy budować produkty rozrywkowe...
Ale miałem nienasyconą pasję dla idei. Dla historii. Dla bohaterów.
Jedynym szkoleniem, jakie odbyłem przed wstąpieniem do Blizzarda była długa kampania w Dungeons & Dragons z moimi najbliższymi przyjaciółmi - Sam, Mike P., Daniel, Mikey C. (wiecie, kim jesteście, chłopcy... Hamro!). Tworzenie idei - rozległych światów, postaci i wątków fabularnych z przyjaciółmi było moją pierwszą wielką miłością. Żyłem dla tego. To była bezpieczna przestrzeń pośród napięć i zmian niektórych trudnych, młodzieńczych lat. Azyl D&D był wspaniałym spotkaniem umysłów i wyobraźni, do którego czułem, że naprawdę należę.
Było to miejsce, gdzie przyjaźń i wyobraźnia tworzyły nierozerwalnie więzy. Dzielenie się pomysłami na bieżąco. Szalone i niespodziewane ścieżki, wybierane przez innych graczy - rozciągało to nasze wyobraźnie na sposoby, których sami nigdy nie moglibyśmy sobie wymarzyć. Wcielanie się w postacie w trakcie przygód pozwoliło nam dowiedzieć się tak wiele o sobie nawzajem, a często również o nas samych. Wyobraźnia pomogła nam zrozumieć szalony świat, w którym dorastaliśmy. Sprawiła, że razem staliśmy się silniejsi.
Przez wiele lat tego nie rozumiałem, ale przyjaciele nauczyli mnie wtedy czegoś naprawdę ważnego:
Kreatywność jest zaraźliwa.
Patrząc wstecz na lata spędzone w Blizzardzie, teraz rozumiem, jak wnikliwie ta idea ukształtowała moją karierę. Jak bardzo ukształtowali mnie moi koledzy z pracy.
Przez prawie dwadzieścia trzy lata miałem wyjątkowy przywilej tworzenia światów i budowania gier z najjaśniejszymi umysłami w branży rozrywkowej. Spacerowałem z gigantami (stałem też na ich barkach).
W skrócie, to były najlepsze lata mojego życia.
W praktyce miałem najlepszą pracę na świecie... ale prawdę mówiąc, często była niezwykle trudna. Tworzenie gier z dziesiątkami genialnych, pełnych pasji geeków alfa z rozżarzonymi do czerwoności umysłami i własnymi perspektywami może być zawiłym zadaniem. Osiąganie konsensusu co do decyzji projektowych, motywów w historii czy kierunku artystycznego wymaga mnóstwa komunikacji, cierpliwości i kompromisowego podejścia. To sprawia, że stajesz się elastyczny. Czasami nie wyglądało to tak pięknie, ale kontakt z innymi członkami zespołu i współpraca, pomimo potencjalnych kłopotów z kreatywnym napięciem - w tym właśnie tkwiła prawdziwa magia.
Nie chodzi tu wyłącznie o osiągane decyzje, czy nawet ostateczny kształt tworzonego produktu. Chodzi o coś większego i o wiele ważniejszego. Prawdziwa współpraca buduje zaufanie, a zaufanie to podstawa wszystkich długotrwałych relacji. Dzięki zaufaniu tworzysz więcej, niż tylko świetny produkt.
Tworzysz plemię... które może zbudować wszystko.
Rodzinę rzemieślników.
Tym właśnie był dla mnie Blizzard. Drugą rodziną, która była tam zawsze, podczas wszystkich wzlotów i upadków. Cudowne, geekowskie tło mojego życia. Nie chodzi mi tu tylko o "stanowisko" czy misję kreatywną, ale o ludzi. Ludzi, którzy wielokrotnie podnosili mnie na duchu, wierzyli we mnie i pchali w kierunku odkrywania swojego potencjału, zarówno jako artysta, jak i lider.
Do moich braci i sióstr w Blizzardzie... Chciałbym być w stanie znaleźć słowa.
Wszystko brzmi... szablonowo.
Na myśl przychodzi mi tylko to...
Pomogliście mi uwierzyć w siebie i osiągnąć jedno z moich najśmielszych marzeń. Na zawsze będę wam wdzięczny.
Kocham was z całego serca.
Dziękuję.
A do całej, szerokiej społeczności graczy Blizzarda - tych, których miałem okazję spotkać osobiście, jak również tych, o których jedynie słyszałem - dziękuję.
Dziękuje wszystkim za to, że pozwoliliście mi być specjalną częścią Waszej społeczności, że pozwoliliście mi znaleźć w niej swoje miejsce. Dzieliliśmy niezliczone przygody i zawsze byłem przytłoczony i wdzięczny za Waszą pasję do naszych gier i to, jak bardzo byliście oddani sobie nawzajem. Dziękuje za wszystkie uściski, uśmiechy i historie, które poznałem na BlizzConach przez te wszystkie lata. Nie macie pojęcia, jak poruszyły moje serce i zainspirowały do tego, aby w pełni oddać się pracy.
Mówiąc to, teraz spróbuję przejść do meritum. Znalazłem na swojej drodze nowy zakręt. Na horyzoncie jawi się nowy, o wiele spokojniejszy rozdział mojego życia.
Odchodzę na emeryturę.
Tak.
Odwieszam spluwy.
Odbijam kartę zegarową.
Biorę ostatniego gryfa ze Stormwind.
Wiecie, o co mi chodzi.
To szalone, wiem.
Jest to dla mnie ogromna zmiana, ale oczekiwałem jej od dłuższego czasu. Jest w tym trochę ironii, gdyż sprawy mają się w Blizzardzie lepiej niż kiedykolwiek. Ten rok, sam w sobie był niesamowity.
Nadejście Legionu.
Overwatch.
Premiera filmu Warcraft.
Nigdy nie byłem dumny z Blizzarda i jakości tworzonych tam produktów bardziej, niż teraz. To niesamowite, że po tych wszystkich latach wciąż jesteśmy w stanie osiągnąć nowe wyżyny i zabrać świat na niesamowitą przejażdżkę. Wierzę, że przyszłość Blizzarda jest jaśniejsza, niż kiedykolwiek wcześniej.
Nie będę kłamać - odejście od światów, które tak kocham będzie niezwykle trudne. Cieszy mnie jednak, że zostawiam je w rękach zespołu najbardziej oddanych, utalentowanych i pełnych pasji rzemieślników, jakich kiedykolwiek zebraliśmy.
Nie mogę się doczekać, aby zobaczyć jak rozwiną się światy Blizzarda i doświadczyć tego z pierwszej ręki, tak jak wszyscy. Jako fan. Jako awanturnik. Wracam do samych korzeni.
To będzie świetne...
Użyłem słowa „emerytura”, ponieważ nie przechodzę do innej firmy, nie zaczynam własnych projektów, nic w tym stylu. To były długie, genialne lata. Teraz nadszedł czas, aby zwolnić. Odpocząć. Położyć się na kanapie i przybrać ciała. Cóż, bardziej niż teraz...
Ale na poważnie, zamierzam skupić się na tym, co jest dla mnie najważniejsze na całym świecie - na mojej rodzinie. To sedno mojego życia i źródło najgłębszego szczęścia i inspiracji. Poza wychowywaniem naszych dwóch maluchów, niedawno powitaliśmy nowego członka rodziny! Możliwość bycia w domu z nimi wszystkimi, mając czas i miejsce do życia... kochając moją żonę z całych sił... to jest teraz moja kariera.
I nigdy wcześniej nie byłem szczęśliwszy.
Nigdy. ☺
Na razie!
Kocham was wszystkich.
Do zobaczenia online.
Chris
Któż nie chciałby przejść na emeryturę w wieku 42 lat? Życzymy mu miłego - zasłużonego - odpoczynku i będziemy tęsknić. Coś się kończy, coś się zaczyna. Dla Blizzarda zaczyna się nowa era, bez Metzena w kreatywnej czołówce (wspomniał jednak na Twitterze, że cały czas zamierza podkładać głos pod postać Thralla).
Pora wrócić na szlak. Bashiok odchodzi z Blizzarda
Caritas, | Komentarze : 3
Coś się kończy, coś się zaczyna.
Prawie półtora roku temu zakończył się pewien etap historii Blizzarda – z firmy odszedł Ghostcrawler. Dla jednych był to szok, dla innych powód do radości, jednak takie przetasowania osobowe są zawsze bacznie obserwowane, bo pozwalają czasem zgadnąć w jakim kierunku zmierza firma jako całość. GC odszedł i niby nic się nie zmieniło. Jakiś czas potem odszedł Paul Sams i mieliśmy cichą nadzieję, że to już, koniec, nikt więcej. Myliliśmy się.
Wczoraj z Blizzardem pożegnał się Bashiok.
Jak napisał w krótkim oświadczeniu:
W grze zwanej Realne Życie Bashiok nazywa się Micah Whipple, natomiast wśród Niebieskich najpierw używał pseudonimu Drysc. Karierę w Blizzardzie rozpoczął w 2003 roku. Jako menedżer społeczności zajmował się początkowo Warcraftem (w którego zresztą namiętnie grał). Już jako Bashiok, dał się poznać społeczności jako osoba konkretna, dowcipna i zdecydowanie nie dająca sobie w kaszę dmuchać. Jego batalie i debaty na forum są wręcz legendarne. Często podszyte ironią i dobrze doprawione sarkazmem zapewniły mu równie dużo fanów, co zaciekłych przeciwników.
Bashiok był dla forumowiczów tym, czym Ghostcrawler był dla fanów PvP – chłopcem do bicia, posłańcem, do którego się strzela, ale dla wielu również źródłem mnóstwa informacji. Za to dla wszystkich był źródłem rozrywki – nikt nie potrafił obezwładnić marudzących trolli tak, jak Bashiok, zwłaszcza w duecie z Zarhymem. Aż przyjemnie było popatrzeć i poczytać…
Jednak Bashiok to nie tylko złośliwe potyczki z czepialskimi – to również świetne poczucie humoru i mnóstwo sympatii dla ludzi, co świetnie widać na przykład na okolicznościowych kartkach, które Blizz co roku wysyła na święta.
Po trzyletniej przygodzie z Warcraftem Bashiok przeniósł się do świata Diablo. Wielokrotnie dał się poznać jako osoba zdecydowanie „oczytana” w temacie. Chociaż już nie w duecie ze swym najlepszym przyjacielem, wciąż często spotkać go można było na forum. To od niego na przykład wiedzieliśmy, że wychodzą fale kluczy do bet Diablo. Często też „ćwierkał” dając nam przysłowiowy cynk, że coś się szykuje – na przykład wyczekiwana łatka czy aktualizacja. I za to wielu było mu niezmiernie wdzięcznych.
Wielu jednak tylko czekało na jego potknięcie. Z jednej strony dopieszczany Warcraft, z drugiej traktowany po macoszemu Diablo i jego kompania – i dwie zupełnie inne społeczności, z którymi przyszło się zmierzyć naszemu CMowi. Nowe wyzwanie polegało na przekonaniu do siebie zgorzkniałych i zawiedzionych ludzi. Uważano go za osobę zbyt pewną siebie i ignorującą wiele aspektów historii świata i gier Diablo, społeczności, wydarzeń definiujących tę społeczność. Jednak zaskarbił sobie sympatię większości członków społeczności – w czasach, gdy devów na forum było jak na lekarstwo, Bashiok spędzał całe dnie na rozmowach i dyskusjach. A nie musiał, bo jego oficjalny tytuł to Editor. Mógł przecież tylko postować duże niebieskie wiadomości i nie dyskutować z ludźmi, a jednak w latach 2008 – 2009 był jednym z najbardziej widocznych i aktywnych Niebieskich posterów na forum.
Jego osobowość i humor wygrywały z otrzaskanymi PRowymi standardami i za to społeczność go uwielbiała. Był też głównym zarządzającym stroną Diablo na fejsbuku i głównym „ćwierkającym.” W 2010 roku był też aktywny w strefie Starcrafta, przejmując zadania innych CMów i często będąc jedynym Niebieskim głosem dostępnym dla społeczności podczas bety SC2 i tuż po wydaniu gry.
Potem oczywiście był "wyskok" Jaya W. i drastycznie obniżona temperatura uczuć do Niebieskich… a we wrześniu 2012 roku hejtersi mieli dzień dziecka gdy Bashiok skomentował obniżone wartości obrażeń niektórych umiejętności:
Hejtersi zawsze widzą to, co chcą i doczytują się głębszego znaczenia tam, gdzie go nie ma – żartobliwe aren’t you thankful?! zostało przez niektórych odebrane jako obrażanie graczy. Bashiokowi dostało się od społeczności, ktoś nawet nazwał go „aroganckim mizantropem.” Jak on sam jednak stwierdził: „uważałem, że było to zabawne. Ludzie bez poczucia humoru są sami w sobie śmieszni.” Do dziś co pewien czas „I am not thankful” pojawia się w postach, dość szybko kontrowane przez „still thankful,” bo koniec końców do D3 weszły łatki zmieniające całkowicie grę, na lepsze.
Bashiok znalazł też czas, aby stać się częścią obchodów 20-lecia firmy i w grudniu 2011 roku zaprosił nas na jeden dzień do swojego świata. Dla wielu osób było to coś nowego – jak to, to Community Manager nie siedzi cały dzień na forum?? Nie, nie siedzi i wiemy to właśnie dzięki Bashiemu.
Wiele osób miało do niego pretensje, że jest zbyt bezpośredni, a jego odpowiedzi na forum są dosadne, jednak często problemem byli sami użytkownicy i gracze. Jak Bashiok sam mówił: don’t take life or me too seriously. Kto nie pracował z klientami ten i tak nie zrozumie, a kto pracował ten wie – wszystko co powiesz może i zostanie użyte przeciwko Tobie! Tak też było w przypadku Bashioka, który na pojazd odpowiadał zawsze subtelną szpileczką wbijaną w odpowiednie miejsce. Jak mówi powiedzenie, sarkazm to najniższa forma dowcipu, za to najwyższa forma inteligencji. Uwielbienie, jakim darzyli go ludzie, znalazło oddźwięk w wielu nominacjach i wygranych w szeregu konkursów w stylu „Community Manager of the Year”. To właśnie jemu też zawdzięczamy podcasty, które swego czasu pozwalały nam zajrzeć za kulisy pracy Blizza i lepiej zrozumieć zmiany.
Bashiok doczekał się nie jednego, nie dwóch, a trzech (a właściwie 4) wcieleń w grach Blizzarda. W Diablo 3, jeśli macie szczęście, spotkacie go jako upadłego szamana w Oazie Dalgura. Może nawet czeka na Was za to osiągniecie? W World of Warcraft możecie spotkać młodego Bashioka, który jako Drysc chowa się w Exodarze. Możecie się też z nim zmierzyć w Gorgrondzie, a jeśli go pokonacie, w nagrodę dostaniecie małą zabawkę przedstawiającą Spirit of Bashiok, czyli płonące drzewko.
Jego awatar przedstawiający upadłego szamana wzbudzał różne emocje, również na forum WoWa, na które wrócił w 2013 roku. Awatar szamana zamienił się w drzewko, humor wciąż był ten sam, jednak Bashioka było coraz mniej i mniej… Lylirra, Nevalistis, Vaeflare i inni przejęli forum i choć wykonują swoją pracę niezwykle dobrze, ich posty są zawsze miłe, słodkie i uprzejme. Co samo w sobie jest oczywiście miłe, ale brakuje jednak tego pazurka, z którego znany był Bashiok. Teraz Devowie są dużo bardziej otwarci i częściej wychodzą do fanów, jednak za czasów Wielkiej Ciszy, gdy Dev sobie, a społeczność sobie, to właśnie Bashiok dostarczał fanom przecieków, udzielał informacji, a gdy nie mógł – przynajmniej zagadywał z humorem podprogowo wysyłając nam wszystkim wiadomość ”hej, to nie tak, że mamy Cię gdzieś. Zobacz, tu jestem, pogadaj ze mną.” Z pewnością był dobrym chłopcem do bicia, odciągając uwagę od głównego problemu, jakim był brak komunikacji. Był jednak również autentyczny w tym co robił i trudno go było za to nie wielbić. Nie umniejszając obecnym menedżerom – wybiorę autentyzm nad wyuczonymi PRowymi formułkami o każdej porze dnia i nocy.
Bashiok to kolejny ze starej gwardii, który odchodzi podejmując nowe wyzwanie. Dla mnie osobiście Zarhym i Bashiok to niezapomniane i niedoścignione duo menedżerów społecznościowych odbiegających od ram wytyczonych przez zwykły PR. Nie zdziwię się też, jeśli Zarhym wkrótce dołączy do Bashioka, w końcu tych dwóch to papużki nierozłączki (był nawet świadkiem na ślubie Bashiego), choć mam nadzieję, że się mylę. Brak wysublimowanego poczucia humoru już jednego z nich jest bardzo widoczny na forum, natomiast brak obu byłby katastrofą i dużą stratą.
Bashiok był wspaniałym, wyrazistym menedżerem społeczności o specyficznym poczuciu humoru. Był osobowością, która nadawała forum różnych gier wyrazu. Jego odpowiedzi choć często sarkastyczne, pozwalały uwierzyć, że rozmawia się z człowiekiem o prawdziwych emocjach, z kimś, komu zależy na społeczności i poświęca jej czas, a nie z automatem. Jego odejście to wielka strata dla nas wszystkich, mam jednak nadzieję, że czeka go dużo sukcesów i nie raz o nim usłyszymy. Coś się kończy, coś się zaczyna. Kończy się „stary” Blizzard, co czeka nas w nowym?
Prawie półtora roku temu zakończył się pewien etap historii Blizzarda – z firmy odszedł Ghostcrawler. Dla jednych był to szok, dla innych powód do radości, jednak takie przetasowania osobowe są zawsze bacznie obserwowane, bo pozwalają czasem zgadnąć w jakim kierunku zmierza firma jako całość. GC odszedł i niby nic się nie zmieniło. Jakiś czas potem odszedł Paul Sams i mieliśmy cichą nadzieję, że to już, koniec, nikt więcej. Myliliśmy się.
Wczoraj z Blizzardem pożegnał się Bashiok.
A bit dramatic for me. But I've been a bit wistful lately, and looking to reminisce a bit I suppose, as today is my last day at Blizzard.
— Bashiok (@Bashiok) July 31, 2015
Jak napisał w krótkim oświadczeniu:
Cytat z: Bashiok (źródło)
Mógłbym z łatwością napisać teraz kilka tysięcy słów, ale starałem się, aby było krótko.
Zacząłem pracować w Blizzardzie w październiku 2003 roku i każdy dzień tutaj dzieliłem z wami, graczami, twórcami gier, artystami, bloggerami, autorami addonów, podcasterami, streamerami, forumowymi trollami i – ludzie, ktoś pamięta stare forum Off Topic? To miejsce było całkowicie zwariowane.
W każdym razie, Blizzard - i społeczność, która go otacza - zdefiniowała prawie całe moje dorosłe życie i jestem absolutnie wdzięczny wszystkim moim przyjaciołom za to, że mieli tak ogromny i pozytywny wpływ na to kim jestem i kim jeszcze mogę się stać. Nie sądzę, bym kiedykolwiek podejmował decyzję tak trudną, jak ta o opuszczeniu Blizzarda, ale stanąłem przed nową szansą i zdecydowałem się podjąć wyzwanie.
Chociaż myślę, że to wszystko wciąż jeszcze powoli do mnie dociera, zdałem sobie sprawę, że znów będę mógł być zaskakiwany ogłoszeniami i publikacjami Blizzarda. Co z kolei dla mnie jako wieloletniego fana i zapalonego gracza jest powodem zawrotów głowy gdy myślę o siedzeniu na widowni na BlizzConie, oglądaniu streamu czy czytaniu najnowszych wpisów na blogach, widząc co nas czeka - po raz pierwszy.
Nie mogę się doczekać tego, co będzie dalej i życzę wam radości w życiu, nienasyconej ciekawości i szczęśliwego grania.
Zdecydowanie wdzięczny,
Bashiok
Zacząłem pracować w Blizzardzie w październiku 2003 roku i każdy dzień tutaj dzieliłem z wami, graczami, twórcami gier, artystami, bloggerami, autorami addonów, podcasterami, streamerami, forumowymi trollami i – ludzie, ktoś pamięta stare forum Off Topic? To miejsce było całkowicie zwariowane.
W każdym razie, Blizzard - i społeczność, która go otacza - zdefiniowała prawie całe moje dorosłe życie i jestem absolutnie wdzięczny wszystkim moim przyjaciołom za to, że mieli tak ogromny i pozytywny wpływ na to kim jestem i kim jeszcze mogę się stać. Nie sądzę, bym kiedykolwiek podejmował decyzję tak trudną, jak ta o opuszczeniu Blizzarda, ale stanąłem przed nową szansą i zdecydowałem się podjąć wyzwanie.
Chociaż myślę, że to wszystko wciąż jeszcze powoli do mnie dociera, zdałem sobie sprawę, że znów będę mógł być zaskakiwany ogłoszeniami i publikacjami Blizzarda. Co z kolei dla mnie jako wieloletniego fana i zapalonego gracza jest powodem zawrotów głowy gdy myślę o siedzeniu na widowni na BlizzConie, oglądaniu streamu czy czytaniu najnowszych wpisów na blogach, widząc co nas czeka - po raz pierwszy.
Nie mogę się doczekać tego, co będzie dalej i życzę wam radości w życiu, nienasyconej ciekawości i szczęśliwego grania.
Zdecydowanie wdzięczny,
Bashiok
W grze zwanej Realne Życie Bashiok nazywa się Micah Whipple, natomiast wśród Niebieskich najpierw używał pseudonimu Drysc. Karierę w Blizzardzie rozpoczął w 2003 roku. Jako menedżer społeczności zajmował się początkowo Warcraftem (w którego zresztą namiętnie grał). Już jako Bashiok, dał się poznać społeczności jako osoba konkretna, dowcipna i zdecydowanie nie dająca sobie w kaszę dmuchać. Jego batalie i debaty na forum są wręcz legendarne. Często podszyte ironią i dobrze doprawione sarkazmem zapewniły mu równie dużo fanów, co zaciekłych przeciwników.
Bashiok był dla forumowiczów tym, czym Ghostcrawler był dla fanów PvP – chłopcem do bicia, posłańcem, do którego się strzela, ale dla wielu również źródłem mnóstwa informacji. Za to dla wszystkich był źródłem rozrywki – nikt nie potrafił obezwładnić marudzących trolli tak, jak Bashiok, zwłaszcza w duecie z Zarhymem. Aż przyjemnie było popatrzeć i poczytać…
Jednak Bashiok to nie tylko złośliwe potyczki z czepialskimi – to również świetne poczucie humoru i mnóstwo sympatii dla ludzi, co świetnie widać na przykład na okolicznościowych kartkach, które Blizz co roku wysyła na święta.
Po trzyletniej przygodzie z Warcraftem Bashiok przeniósł się do świata Diablo. Wielokrotnie dał się poznać jako osoba zdecydowanie „oczytana” w temacie. Chociaż już nie w duecie ze swym najlepszym przyjacielem, wciąż często spotkać go można było na forum. To od niego na przykład wiedzieliśmy, że wychodzą fale kluczy do bet Diablo. Często też „ćwierkał” dając nam przysłowiowy cynk, że coś się szykuje – na przykład wyczekiwana łatka czy aktualizacja. I za to wielu było mu niezmiernie wdzięcznych.
Wielu jednak tylko czekało na jego potknięcie. Z jednej strony dopieszczany Warcraft, z drugiej traktowany po macoszemu Diablo i jego kompania – i dwie zupełnie inne społeczności, z którymi przyszło się zmierzyć naszemu CMowi. Nowe wyzwanie polegało na przekonaniu do siebie zgorzkniałych i zawiedzionych ludzi. Uważano go za osobę zbyt pewną siebie i ignorującą wiele aspektów historii świata i gier Diablo, społeczności, wydarzeń definiujących tę społeczność. Jednak zaskarbił sobie sympatię większości członków społeczności – w czasach, gdy devów na forum było jak na lekarstwo, Bashiok spędzał całe dnie na rozmowach i dyskusjach. A nie musiał, bo jego oficjalny tytuł to Editor. Mógł przecież tylko postować duże niebieskie wiadomości i nie dyskutować z ludźmi, a jednak w latach 2008 – 2009 był jednym z najbardziej widocznych i aktywnych Niebieskich posterów na forum.
Jego osobowość i humor wygrywały z otrzaskanymi PRowymi standardami i za to społeczność go uwielbiała. Był też głównym zarządzającym stroną Diablo na fejsbuku i głównym „ćwierkającym.” W 2010 roku był też aktywny w strefie Starcrafta, przejmując zadania innych CMów i często będąc jedynym Niebieskim głosem dostępnym dla społeczności podczas bety SC2 i tuż po wydaniu gry.
Potem oczywiście był "wyskok" Jaya W. i drastycznie obniżona temperatura uczuć do Niebieskich… a we wrześniu 2012 roku hejtersi mieli dzień dziecka gdy Bashiok skomentował obniżone wartości obrażeń niektórych umiejętności:
Nie chcemy, aby ludzie bali się nerfów i… Może postaram się to wytłumaczyć mówiąc, że mogliśmy znerfić sporo statystyk, które prawdopodobnie na to zasługują do pewnego stopnia, ale tego nie zrobiliśmy (nie jesteście wdzięczni!?), bo nie wierzymy by nasze podejście do projektu opierało się na ciągłym zmienianiu ważnych rzeczy, takich jak statystyki. To powinno się dziać tylko w ekstremalnych sytuacjach i czuliśmy, że to była właśnie taka sytuacja z IAS.
Hejtersi zawsze widzą to, co chcą i doczytują się głębszego znaczenia tam, gdzie go nie ma – żartobliwe aren’t you thankful?! zostało przez niektórych odebrane jako obrażanie graczy. Bashiokowi dostało się od społeczności, ktoś nawet nazwał go „aroganckim mizantropem.” Jak on sam jednak stwierdził: „uważałem, że było to zabawne. Ludzie bez poczucia humoru są sami w sobie śmieszni.” Do dziś co pewien czas „I am not thankful” pojawia się w postach, dość szybko kontrowane przez „still thankful,” bo koniec końców do D3 weszły łatki zmieniające całkowicie grę, na lepsze.
Bashiok znalazł też czas, aby stać się częścią obchodów 20-lecia firmy i w grudniu 2011 roku zaprosił nas na jeden dzień do swojego świata. Dla wielu osób było to coś nowego – jak to, to Community Manager nie siedzi cały dzień na forum?? Nie, nie siedzi i wiemy to właśnie dzięki Bashiemu.
Wiele osób miało do niego pretensje, że jest zbyt bezpośredni, a jego odpowiedzi na forum są dosadne, jednak często problemem byli sami użytkownicy i gracze. Jak Bashiok sam mówił: don’t take life or me too seriously. Kto nie pracował z klientami ten i tak nie zrozumie, a kto pracował ten wie – wszystko co powiesz może i zostanie użyte przeciwko Tobie! Tak też było w przypadku Bashioka, który na pojazd odpowiadał zawsze subtelną szpileczką wbijaną w odpowiednie miejsce. Jak mówi powiedzenie, sarkazm to najniższa forma dowcipu, za to najwyższa forma inteligencji. Uwielbienie, jakim darzyli go ludzie, znalazło oddźwięk w wielu nominacjach i wygranych w szeregu konkursów w stylu „Community Manager of the Year”. To właśnie jemu też zawdzięczamy podcasty, które swego czasu pozwalały nam zajrzeć za kulisy pracy Blizza i lepiej zrozumieć zmiany.
Bashiok doczekał się nie jednego, nie dwóch, a trzech (a właściwie 4) wcieleń w grach Blizzarda. W Diablo 3, jeśli macie szczęście, spotkacie go jako upadłego szamana w Oazie Dalgura. Może nawet czeka na Was za to osiągniecie? W World of Warcraft możecie spotkać młodego Bashioka, który jako Drysc chowa się w Exodarze. Możecie się też z nim zmierzyć w Gorgrondzie, a jeśli go pokonacie, w nagrodę dostaniecie małą zabawkę przedstawiającą Spirit of Bashiok, czyli płonące drzewko.
Jego awatar przedstawiający upadłego szamana wzbudzał różne emocje, również na forum WoWa, na które wrócił w 2013 roku. Awatar szamana zamienił się w drzewko, humor wciąż był ten sam, jednak Bashioka było coraz mniej i mniej… Lylirra, Nevalistis, Vaeflare i inni przejęli forum i choć wykonują swoją pracę niezwykle dobrze, ich posty są zawsze miłe, słodkie i uprzejme. Co samo w sobie jest oczywiście miłe, ale brakuje jednak tego pazurka, z którego znany był Bashiok. Teraz Devowie są dużo bardziej otwarci i częściej wychodzą do fanów, jednak za czasów Wielkiej Ciszy, gdy Dev sobie, a społeczność sobie, to właśnie Bashiok dostarczał fanom przecieków, udzielał informacji, a gdy nie mógł – przynajmniej zagadywał z humorem podprogowo wysyłając nam wszystkim wiadomość ”hej, to nie tak, że mamy Cię gdzieś. Zobacz, tu jestem, pogadaj ze mną.” Z pewnością był dobrym chłopcem do bicia, odciągając uwagę od głównego problemu, jakim był brak komunikacji. Był jednak również autentyczny w tym co robił i trudno go było za to nie wielbić. Nie umniejszając obecnym menedżerom – wybiorę autentyzm nad wyuczonymi PRowymi formułkami o każdej porze dnia i nocy.
Bashiok to kolejny ze starej gwardii, który odchodzi podejmując nowe wyzwanie. Dla mnie osobiście Zarhym i Bashiok to niezapomniane i niedoścignione duo menedżerów społecznościowych odbiegających od ram wytyczonych przez zwykły PR. Nie zdziwię się też, jeśli Zarhym wkrótce dołączy do Bashioka, w końcu tych dwóch to papużki nierozłączki (był nawet świadkiem na ślubie Bashiego), choć mam nadzieję, że się mylę. Brak wysublimowanego poczucia humoru już jednego z nich jest bardzo widoczny na forum, natomiast brak obu byłby katastrofą i dużą stratą.
Bashiok był wspaniałym, wyrazistym menedżerem społeczności o specyficznym poczuciu humoru. Był osobowością, która nadawała forum różnych gier wyrazu. Jego odpowiedzi choć często sarkastyczne, pozwalały uwierzyć, że rozmawia się z człowiekiem o prawdziwych emocjach, z kimś, komu zależy na społeczności i poświęca jej czas, a nie z automatem. Jego odejście to wielka strata dla nas wszystkich, mam jednak nadzieję, że czeka go dużo sukcesów i nie raz o nim usłyszymy. Coś się kończy, coś się zaczyna. Kończy się „stary” Blizzard, co czeka nas w nowym?