Mists of Pandaria: Wywiad WoW Insidera z Chrisem Metzenem
Wszyscy znamy i lubimy Chrisa Metzena za jego twórczość, naturalność, głęboki głos i entuzjazm, z jakim wymyśla przygody dla nas wszystkich. Z okazji eventu prasowego dotyczącego Mists of Pandaria udzielił on przyjemnego wywiadu kolegom z serwisu WoW Insider.
Zapraszamy do zapoznania się z tłumaczeniem tego wywiadu.
Zapraszamy do zapoznania się z tłumaczeniem tego wywiadu.
Chris Metzen, starszy wiceprzewodniczący działu odpowiedzialnego za rozwój fabuły i uniwersów, człowiek, który wymyślił historię World of Warcraft, był na tyle uprzejmy, że znalazł trochę czasu na rozmowę z WoW Insider o evencie prasowym dotyczącym Mists of Pandaria. Chris mówi o Garroshu i oblężeniu Orgrimma’u, o Variannie Wrynnie, neutralnych frakcjach, rasach z poprzednich dodatków, nowo odnalezionej wolności fabularnej WoWa i wielu innych rzeczach.
WoW Insider: Tym, co mnie najmocniej uderzyło na początku twojej prezentacji była ta cała sprawa z Garroshem, ponieważ ten pomysł wydaje się być bardzo odważny. Czy to jest częścią długofalowego planu dotyczącego tej postaci, czy po prostu nagle zdaliście sobie sprawę, że należałoby to z nim zrobić właśnie w tym dodatku?
Chris Metzen: Powiedziałbym, że Garrosh jako Wódz Hordy… jego okres urzędowania od początku miał być… krótki. Gdy Alex Afrasiabi stworzył tę postać w Outland, kręcącą się w pobliżu Garadar, była świetnie zaprojektowana. Powiedziałem wtedy „Wow, ta postać jest dopiero wredna! Sprawmy, żeby była ważniejsza, niech zrobi coś ważnego.” Od początku wiedzieliśmy, że stanie się Wodzem, ale na krótko. To nie jest jego Horda. To, co wydaje mi się teraz zabawne, to fakt, że jak od paru dni mówimy co mamy zamiar z nim zrobić, ludzie zaczęli nagle mówić „Ż-że co? Nie możecie się go pozbyć! Kochamy go!” w porównaniu do tego, co ludzie mówili dwa lata temu „O czym do cholery myśleliście w tym Blizzardzie? Ta postać ssie! Zrujnowaliście moją Hordę! Zniszczyliście wszystko! Co wy tam palicie?!”. Zabawnie patrzeć, jak absolutna nienawiść przeradza się w takie zaangażowanie… A my tylko kręcimy historię, no nie? Mówimy „To będzie dobre dla marki. Przez jakiś czas będzie ciężko, ale jednak będzie fajnie”.
Bierzesz jedyną pewną i stałą rzecz z Hordy – Thralla – pozbywasz się go i czekasz na to co się stanie. To było bardzo fajne… tak jakby wirtualny eksperyment społeczny pokazujący jak ludzie zareagują, ale też chcieliśmy zaprezentować jego historie. A Garrosh, wiecie, nie miał być szefem na zawsze i widząc tę zmianę z totalnej nienawiści na „Co? Ale my w sumie tak jakby lubimy tego gościa!”, to sporo mówi o społeczności WoWa, choć, no wiem, nie wszyscy zawsze czytają teksty questów, czy zagłębiają się w historię. Ale jest taka głęboka fabuła i jest też to, co się dzieje teraz, a ja wprost kocham, jak mnóstwo graczy jest zaangażowanych w to, co się dzieje w tej chwili, i że nadal, po ośmiu latach, gracze są w to zaangażowani.
Więc taa, od zawsze planowaliśmy, że Garrosh będzie szefem, i to, co stanie się potem jest bardzo, bardzo interesujące. Chyba jeszcze nie mogę tego powiedzieć, ale ostatecznie nie wiedziałem czy zrobimy to akurat w tym dodatku – stawiałem raczej na ten następny, ale – im bardziej zagłębiliśmy się w Pandarii i zaczęliśmy balansować różne tematy i zdecydowaliśmy ostatecznie co się ze wszystkim (Przymierzem i Hordą) stanie, cała ta sprawa z wieloletnią wojną i Pandareni są w samym środku tego, w ogniu krzyżowym, to zaczęło wymagać przygotowania pewnego tła podczas tworzenia fabuły tego dodatku. I zaczęliśmy się zastanawiać jak najlepiej to pokazać? Nie mamy takiego Black Temple. Pandaria ma swoje końcowe mega wydarzenia i są one bardzo satysfakcjonujące, ale także niezależne od całej reszty, to są problemy samej Pandarii. Więc do czego mamy się zbroić? Jakie będzie to szalone zakończenie?
I znowu, to był problem Przymierze-Horda. Ktoś – nie pamiętam kto, ale chciałbym pamiętać bo ten gościu powinien dostać medal – rzucił ten pomysł na którymś spotkaniu, a wszyscy na to „W mordę, to najbardziej szalony pomysł”. To już gra o wyższą stawkę. Nie jest tak, że siedzimy sobie na naszych zadach i mówimy „Eee, a może by tak nowy kontynent? Obcy z Planety X albo coś takiego?”. W sumie to zrobiliśmy coś takiego z Burning Crusade. To znaczy, wiesz co mam na myśli – to dosyć radykalne, bardzo emocjonalne. To miasto, które kochamy.
No, miasto obecnie, to Garrosh. Patrzysz na stary Orgrimmar i widzisz drewno i patyki…
Prawie uroczo, nie?
Tak, prawie… sielsko, w porównaniu do nowego, całego w czerwonym i czarnym żelazie…
Maszyna wojenna! Ta, pamiętam gdy to robiliśmy, wykorzystaliśmy zestawy graficzne z Borean Tundra, i ja na to (głęboki, gardłowym głosem) „No! To mi się podoba! Zróbmy tak wszędzie!” Cieszę się, że zrobiliśmy taki zwrot w stronę „oto właśnie prawdziwa historia”. Tu nie chodzi o Pandarię i mam nadzieję, że to nie zabrzmi tak, że nie jesteśmy podnieceni Pandarią i tym co tam się dzieje. To tylko front większego konfliktu i to co tam się dzieje prowadzi prosto do momentu, kiedy Przymierze i Horda będą już w szale zabijania, tak jakby to co tam znajdziemy spowoduje, że cały obraz geopolityczny wskoczy w hiperprędkość. Są tam moce, które nie powinny wpaść w czyjeś ręce. No więc chyba zapomniałem jakie było pytanie.
Jestem całkiem pewien, że na nie odpowiedziałeś! To było tak jakby… to była „długa gra”?
O tak. W WoW ogólnie mamy różne tematy, które chcemy poruszyć, i linie fabularne, które definiują uniwersum z upływem czasu. Aktualizują się one z każdym dodatkiem, ale jest między nimi trochę szarej strefy. I to jest zależne od tego, jak wychodzą nasze projekty, jak się czujemy w danym momencie, to jest to co chcemy budować, w co chcemy grać. Oczywiście to, w co gramy ma wpływ na to, co robimy, i czasami znajdujemy taki moment, który wydaje się właściwy, żeby wprowadzić wielkie zmiany fabularne.
Jeśli mowa o Przymierzu – ludzie naprawdę chcą usłyszeć o postępach historii Przymierza. Mieliśmy Cataclysm i był on o Thrallu. Oczywiście było trochę Przymierza w tle i pojawiają się problemy Variana, książka o Jainie i właśnie Mists of Pandaria, czego mogą się spodziewać fani Przymierza?
Powiedzieliśmy podczas BlizzConu, że będzie ogromny łańcuch questów wykorzystujących scenariusze, o których Dave i Scott mówili dzisiaj, jakby uzupełniających przestrzeń między questami solo a instancjami. Nazywamy to „Trials of the High King” i być może pod koniec tego wszystkiego znajdziemy się pod bramami Orgrimmaru, gdzie Varian wreszcie weźmie się w siebie i stanie się… No wiesz, jak patrzę w przeszłość Warcrafta, widzę gości typu Uther i Lothar – niewiarygodne Chris ile samogłosek i dźwięków „th” możecie wrzucić do imion swoich postaci? – ale bardzo chciałbym, żeby Varian stał się taką postacią jak oni, no nie? Jest deczko młodszy od nich, ale nadal jest w środku twardy jak skała, że będzie lepszym królem niż jego tatuś, najlepszym królem jakiego kiedykolwiek widzieliśmy.
Zaczęliśmy z nim jak z Garroshem, wiesz, z brzemieniem. Jest wkurzony i ma rys psychologiczny jak Wolverine, porywczy. Nie mogliśmy go pokazać jako perfekcyjnego gościa, bo wtedy nie ma już dokąd iść. Więc chciałem, żeby był trochę charakterny, żeby miał problemy wewnętrzne, z którymi by sobie stopniowo radził. I w powieści Wolfheart, i w krótkich opowieściach widzieliśmy, jak z nimi walczy, jak je rozwiązuje. Ciężko pracowaliśmy nad tym, żeby to była wielowymiarowa postać, a społeczność i tak widzi tylko niektóre rzeczy.
Widzą Wolverine’a.
Tia. I zachowywał się jak dupek. Ale teraz nadchodzi czas, kiedy musi wziąć się w garść, bo to świat będzie zachowywał się jak dupek, będzie stał na krawędzi. A on będzie musiał jakoś włączyć wyższy bieg i stać się takim królem, za którym rasy Przymierza jednogłośnie powiedzą „Tak, za nim pójdziemy do bram Orgrimmaru i jeszcze dalej”. Nie mogę się doczekać tego, co się będzie działo z Varianem i Przymierzem w ogóle.
I jeszcze jedna ciekawa rzecz – powiem co nieco mimo, że jeszcze nie zrobiliśmy całej potyczki i wszystko może się jeszcze zmienić, żeby zobrazować co mamy na myśli poprzez uczynienie Variana ważniejszym i pokazanie zmian w nim zachodzących. Wszystko co ustaliliśmy na poziomie opowieści w tym dodatku to sprawa tego, o co i w jaki sposób walczymy, bo można ruszyć jak Garrosh i zlać wszystkich na kwaśne jabłko nie patrząc na nic wokół. Można tak prowadzić wojnę, ale ostatecznie zdradza się w ten sposób wszystko to, o co się walczy, co się broni, całą ideę.
I żeby to zobrazować, nawet podczas potyczki w Orgrimmarze (podskakuje w krześle z podniecenia) poprosiłem ludzi, żeby jako jedne z głównych zadań, takich, no wiecie, jak te questy w instancjach, było, że Varian konkretnie mówi „Chrońcie dzieci. Nie jesteśmy tutaj, żeby ich podbić, tylko żeby uwolnić od tego jednego złego gościa”. Wyobraźcie sobie artylerie, żołnierzy – będzie masakra – ale Varian mówi „To my jesteśmy ci dobrzy. Nie będziemy się mścić i urządzać rzeźni, oni wycierpieli już wystarczająco z rąk tego okropnego typa”.
Chcę, żeby nawet gameplay pokazywał, że Varian walczy w zupełnie innej wojnie niż Garrosh, żebyśmy pamiętali, jakie Przymierze naprawdę powinno być, walczące o praworządność. W końcu mamy być superbohaterami, no nie? Nie zatraciliśmy się gdzieś po drodze podczas tego wyścigu zbrojeń? I chcę, żeby gracze to poczuli – jesteśmy tu po to, żeby uczynić świat lepszym. I myślę, że Horda też będzie miała własną wersję czegoś takiego, no wiesz, zatrzymać się na chwilę i przemyśleć to, co dzieje się od tylu lat, o co walczymy i co zostało stracone. I myślę, że to wyjdzie w zupełnie niespodziewany przez graczy sposób, i to mnie właśnie kręci.
Na pewno zobaczymy Przymierze otrzymujące trochę miłości. Gdy dotrwają do końca, będą dumni ze swej frakcji.
W poprzednich dodatkach, a nawet w klasycznym WoW wprowadziliście neutralne frakcje jako sposób kooperacji Przymierza i Hordy. Czy historycznie była to tylko oszczędność czasu, czy też decyzja podyktowana względami fabularnymi, zmuszającymi do współpracy?
W gruncie rzeczy po trochu jedno i drugie. Gdy przychodzi właściwy czas… no wiesz, takie rzeczy jak Argent Dawn i Crusade, z Tirionem w Northrend, moim zdaniem były dobre. Tirion od początku musiał stawić czoło temu motywowi „Rosjanie też kochają swoje dzieci” – no wiesz, orkowie są tacy jak my, tylko bardziej wredni i zieloni. Więc pod wieloma względami to pasowało do gry i było dobrym pomysłem i uwielbiam, jak wszystkie te armie, jak w Warcraft III, musiały się skrzyknąć pod jednym dowództwem i postawić się Królowi Liszowi.
Czasami takie rzeczy stają się trochę mechaniczne. Nie pamiętam, żebym czuł takie emocjonalne przywiązanie do np. Shattered Sun Offensive. To było dobrze wykonane i w ogóle cool, i uwielbiam ich tabard. I nie było tam nic złego, było to naprawdę niezłe, tylko jakoś do mnie nie przemawiało, wiesz o co mi chodzi? Nie czuło się, że to moment mogący zdefiniować uniwersum, ale było super i wyszło tak jak chcieliśmy. Ale Argent Crusade to było to, Warcraft w najlepszej formie. Raz dowodzi jeden, innym razem kto inny.
Draenei i Krwawe Elfy miały swoje światy, swoje dodatki, ale od tego czasu są jakby w drugim rzędzie. Czuć, że Gobliny pasują do Hordy, Worgeni z kolei nie są tak blisko przyłączeni do Przymierza jak inne rasy. Czy już po Mists będzie miejsce dla Pandarenów? I czy są jakieś plany, żeby przywrócić rasy z poprzednich dodatków może nie na główną scenę, ale tak, żeby gracze je dostrzegli?
Są praktycznie jakieś trzy odpowiedzi na to pytanie, albo powiedzmy trzy wektory. Jeden to taki, że w jakiś dziwny sposób to zależy od rasy i jak potrafi się ona wkomponować. Gobliny – sprawa oczywista – pasują do Hordy, nawet jakby do niej nie należały. I ich lokacja startowa znajduje się o rzut beretem od stolicy, więc wszystko jest na miejscu.
Worgeni i Draenei to trudniejszy orzech do zgryzienia. Worgeni nie mają swojej ojczyzny, obecnie rozwalili się pod drzewem Nocnych Elfów. No i są wilkołakami co nie? Niełatwo jest się im wbić do fantastycznej konwencji Przymierza. Draenei to z kolei chyba najdziwniejsza rasa Przymierza, ich dom jest daleko stąd. To może powodować, że niektóre rasy są bliższe a niektóre dalsze od „rdzenia” frakcji i to nadal sprawia nam problem.
A Pandareni – no, Wandering Isle zawsze gdzieś tam jest i w ogóle. Ale ci Pandareni, którzy opowiedzieli się po czerwonej lub niebieskiej stronie pozostaną jej lojalni. Mają gdzieś tam swoje miasta, ale wybrali czy chcą żyć z czerwonymi czy niebieskimi. I są tak samo dziwni jak wilkołaki i Draenei.
Jeśli mówić o rasach Hordy, to chyba tylko Krwawe Elfy średnio pasują. Mam nadzieję, że udało się nam wszystko ładnie wkomponować, ale nadal to wygląda tak, że białe laski trzymają się Goblinów i Taurenów. To jest dziwne. W Przymierzu jest pewne poruszenie, ale nadal widząc Pandarenów biegających po Stormwind mów „Hej, to ci goście!”. Po prostu myślimy, że to spoko, że są w pobliżu.
Inną sprawą jest to, żeby starsze rasy miały swoje 5 minut. Mamy sporo różnych wektorów dla Draenei, Krwawych Elfów. Zobaczymy jak to wyjdzie, ale ich chwile chwały wcale nie muszą przypadać na Mists of Pandaria. Ale na pewno są mega historię do opowiedzenia o tych rasach. Mamy świadomość, że same w sobie są cool, te wszystkie postaci. Można to samo powiedzieć o, no wiecie – Thrall jest w centrum Cataclysm. Garrosh i Varian będą mieć swoje świetne momenty w Mists. Nawet inni bohaterowie jak Vol’jin będą mieli coś spoko do zrobienia po tylu latach.
Wiemy, że ci goście sami w sobie są fantastyczni, ale trzeba czekać na dobry moment, żeby to wykorzystać. Ale nadal jesteśmy zaangażowani w rasy i chcemy z nimi coś robić, i z tymi bohaterami, którzy do tej pory nie grali pierwszych skrzypiec.
No więc w zasadzie zamknęliście wszystkie otwarte wątki z Warcrafta III, w sensie Króla Lisza, Illidana, takie rzeczy, więc teraz WoW ma więcej wolności w opowiadaniu historii, które niekoniecznie są powiązane z przeszłością Warcrafta. Czy to ulga, możliwość stworzenia czegoś nowego, większego, lepszego, czy raczej się tym przejmujecie, że nie macie już wątków do kontynuowania?
Myślę, że to zawsze było raczej w równowadze. Wydaje mi się fajne, że Pandaria nie jest całkowicie oparta na filarach poprzednich produktów. Nabiera kształtów, ma swój styl. To nowe miejsce, na które nie miały wpływu ani Eastern Kingdoms ani Kalimdor, itd. Więc to powiew świeżego powietrza. I potrzeba tego teraz, zwłaszcza po wydarzeniach z WotLK i Cataclysm, które były osadzone w przeszłości ze znanymi postaciami.
Ale nie skreślałbym klasycznych tematów! W obecnym stanie sukces uniwersum zależny będzie od utrzymania równowagi pomiędzy nowym a starym, rzeczy, które ludzie już widzieli, ale tak naprawdę nie zobaczyli ich prawdziwej twarzy, np. Outland. Kto był tym złym w Outland? Illidan? Legion? Przywaliliśmy Legionowi czy Illidanowi? Czy należał on do Legionu, czy może działał sam i próbował zdobyć władzę? Jest jeszcze mnóstwo rzeczy, które można z tego wyciągnąć. Król Lisz – to się skończyło w naprawdę ciekawym momencie, Bolvar na tronie i w ogóle. Jest tam pewna jeszcze nieujawniona wartość. Deathwing i Twilight’s Hammer – uniknęliśmy końca świata z Godziny Zmierzchu, ale gdzieś tam przecież czyha Stary Bóg, co nie?
Pewnie narobi to zamieszania, ale chcę tylko powiedzieć, że przeszłość Warcrafta to bardzo żyzne pole, z którego można czerpać. Nie postrzegam tego jak powtarzanie czegoś. Jak, może niekoniecznie mówiąc o SWTOR, ale na przykład, czy naprawdę czuć klimat Gwiezdnych Wojen, jeśli nie ma w pobliżu żadnych ludzi w kombinezonach szturmowców? Super jest dokopać szturmowcowi, ale jeśli tego zabraknie, to już nie jest to samo. Więc jeśli mówisz „To już robiliśmy, to będzie tylko powtórka” i wykreślisz wszystkie klasyczne projekty – to może to być błąd, co nie? Więc Mists bierze Warcrafta i pcha go odważnie do przodu i, mam nadzieję, po jakimś czasie osiągniemy równowagę miedzy spuścizną przeszłości a całkiem nową zawartością i wszystko będzie idealne.
Komentarze:
Wczytywanie komentarzy...
Musisz się zalogować, aby dodać komentarz