WoWCenter.pl
wikass zabił Mythrax the Unraveler (Normal Uldir) po raz 2.     
kuturin zdobył 7th Legionnaire's Cuffs.     
Nikandra spełnił kryterium Loot 200,000 gold osiągnięcia Got My Mind On My Money.     
Tooly zdobył Fairweather Helm.     
Muattin zdobył osiągnięcie The Dirty Five.     
Yoozku zdobył Parrotfeather Cloak.     
Mlody89 zdobył Royal Apothecary Drape.     
Weakness zabił Dazar, The First King (Mythic King's Rest) po raz 6.     
liq spełnił kryterium osiągnięcia Saving for a Rainy Day.     
Osiol spełnił kryterium osiągnięcia Saving for a Rainy Day.     
Wuntu zabił Zek'voz, Herald of N'zoth (Heroic Uldir) po raz 1.     
Olsa zabił Vectis (Heroic Uldir) po raz 6.     
Sarenus spełnił kryterium osiągnięcia Saving for a Rainy Day.     
kajtasus zdobył osiągnięcie Come Sail Away.     
ossir spełnił kryterium osiągnięcia Saving for a Rainy Day.     
mcpablo spełnił kryterium Alliance players slain. osiągnięcia Frontline Slayer.     
Emmm zabił Taloc (Heroic Uldir) po raz 17.     
AsaGorth spełnił kryterium Big-Mouth Clam osiągnięcia The Oceanographer.     

Z pamiętnika poważnego konwenciarza - Pyrkon 2015

Serwis WoWCenter.pl nie jest obecnie utrzymywany.

Dziękujemy za wszystkie lata spędzone razem z nami
w Azeroth!

- Redakcja
Artykuł

Z pamiętnika poważnego konwenciarza - Pyrkon 2015

  Temahemm:
/files/pyrkon15_header.jpg

Każdy większy konwent dla fanów popkultury jest swego rodzaju świętem. Wielu traktuje takie imprezy jako doskonałą okazję do poznania nowych ludzi o podobnych gustach, sfotografowania się z cosplayerami, zdobycia wiedzy na interesujące ich tematy... innymi słowy - podzielenia się swoimi pasjami. Nie inaczej było w ostatni weekend kwietnia z Pyrkonem - największym konwentem fantastyki w tej części Europy. Do Poznania ze wszystkich stron Polski zjechały się tłumy entuzjastów gier komputerowych, karcianych i planszowych, książek fantasy, seriali sci-fi, realiów post-apo i tak dalej - wymienienie wszystkich tematów, o których można było tam podyskutować, zajęłoby mnóstwo czasu. Osobiście do konwentów zawsze podchodziłem z dosyć dużym dystansem. Nie każdy potrafi przebrnąć przez wiążące się z takimi wydarzeniami sytuacje. A to ktoś sobie głośno zaklnie, próbując pokazać jak bardzo się podekscytował, ktoś rozbierze się do półnaga i pobiega między pawilonami, inny zapomni, że swobodny charakter imprezy nie zwalnia go z respektowania cudzej przestrzeni osobistej... ok, zrobiło się trochę nieprzyjemnie, więc do zachowania uczestników wrócimy potem. Najwięcej czasu poświęciłem na prelekcje i od opisu tychże zacznę.


Dlaczego najwięcej punktów powinniście pakować w charyzmę:

Nie będę szczególnie odkrywczy, jeśli powiem, że odbiór wszelkiego rodzaju prezentacji zależy głównie od prezentującego. Ale, wierzcie lub nie, ma to znaczenie tak kolosalne, że nawet gdy nie orientujecie się w tematyce panelu, dobry prelegent wystarczy, abyście zostali do końca. Szybko zaczyna się dostrzegać prostą zależność - prowadzący wymuszający na widowni interakcje, posiłkujący się mniej typowymi przykładami, odnoszący się do znanych sytuacji, zawsze przykuwają uwagę i utrzymują ludzi w sali nawet po północy. Swój panelowy maraton zacząłem z wysokiego C - "Jak NIE sprzedać swojej gry - 10 prostych kroków". Wiele razy zdarzyło mi się podekscytować ciekawym tytułem i zaraz potem żałować, bo po wejściu na salę okazywało się, że prelegent czyta z kartki, albo mówi do obrazków, kompletnie nie dając po sobie poznać, że wybrany przez niego temat go obchodzi. Na szczęście "10 kroków" spełniło wszelkie pokładane nadzieje - prowadzącym był człowiek zajmujący się marketingiem gier od wielu lat, więc nie zabrakło żartów o takich growych osobistościach jak Phil Fish, Zoe Quinn czy Peter Molyneux, obśmiano też niepokojący trend tworzenia retro platformówek na jedno kopyto.

Po ostatnich szpilach wbitych w twórców tak silących się na artyzm, że zahaczających o pretensjonalność, udałem się na scenę główną, gdzie odbywał się panel prowadzony przez polskich dziennikarzy growych. Dyskusja miała dosyć luźny charakter i była uzupełnieniem tego, o czym mówiono przy okazji poprzednich edycji, tak więc gdy ponownie pojawił się temat wprowadzenia gier do mainstreamu poprzez telewizję, wspomniano o bluzgającym chłopaku z IEMu. Za to przy okazji rozmowy o ogólnej roli czasopism w branży elektronicznej rozrywki, jako że jednym z uczestników był redaktor Pixela, pojawiło się kilka wyjaśnień dotyczących głośnej afery z Secret Service. Mimo zauważalnej już powtarzalności, zawsze lubię przejść się na tego typu wymianę zdań ludzi, którzy mają za sobą wiele lat doświadczenia - opinie o misji gier komputerowych są podzielone nawet pośród nich. Dla jednych oczywistym jest, że powinniśmy forsować swoją pasję i uświadamiać społeczeństwo, pokazywać gaming jako coś rozwijającego. Dla innych - bycie graczem nie różni się wiele od nazywaniem siebie czytelnikiem książek, coś takiego może robić każdy i nie determinuje to reszty jego zainteresowań czy nawyków żywieniowych, więc i potrzeby wpychania się do programów śniadaniowych nie ma.


Mógłbym tak opisywać wszystkie kolejne panele i zagłębiać się w ich problematykę, ale myślę, że rozumiecie już jakiego poziomu powinniście spodziewać się po Pyrkonie. Naprawdę jest o czym myśleć i z kim rozmawiać, a próg wejścia pozostaje na tyle elastyczny, żeby każdy, niezależnie od stopnia wtajemniczenia, czegoś się dowiedział. Nie oznacza to jednak, że w tegorocznej edycji nie trafiło się kilka porażek. Boli mnie to tym bardziej, że zaliczam do nich wykład o lore Warcrafta dla początkujących, na który szczerze liczyłem, bo miał poprowadzić go ktoś, przynajmniej dla mnie, nowy. Potrzebę powiewu świeżości czułem z prostego powodu - absolutnie wszystkie panele około-blizzardowe, na jakich pojawiłem się przez ostatnie dwa lata, były prowadzone przez jednego człowieka - znanego Wam z naszego forum Ludka. Mimo wyjątkowo późnej pory, sala była wypełniona po brzegi (oznacza to obecność ok. 100 osób), jedyne miejsce znalazłem na podłodze. I wszystko byłoby w najlepszym porządku, gdyby nie to, że całe przedsięwzięcie ewidentnie przerosło prelegenta. Zbyt często robił przerwy na przypomnienie sobie o czym chce dalej mówić, za wiele wątków pomijał, inne streszczając w kilku słowach, a przede wszystkim mówił za cicho i wyraźnie krępował się przy tak dużej liczbie słuchaczy. Koniec końców "Warcraft w pigułce - na czym stoi to uniwersum?" zostało przejęte przez Ludka, który co prawda dosyć bezczelnie na samym początku zajął miejsce obok prelegenta i nie omieszkał co jakiś czas mu przerywać lub dodawać swoje wtrącenia, ale ostatecznie poprowadził serię pytań i odpowiedzi przez ostatnie 20 minut i to jemu podziękowano oklaskami.


Dlaczego warto levelować profesje:

Pamiętajmy jednak, że nie samymi prelekcjami fantasta żyje i aby zaspokoić swoją geekowską duszę, musi od czasu do czasu zebrać porządny łup. A że Pyrkon rokrocznie bije wszelkie rekordy nagromadzenia genialnych stoisk w jednym pawilonie... Dla tych, którzy na konwencie witają po raz pierwszy, każdorazowa przechadzka między sklepami wiąże się z zauważalnym uszczupleniem portfela. Bo kto nie chciałby kupić sobie podkładki pod mysz z ulubioną postacią z LoLa, ogromnego plakatu z Batmanem, autorskiej pocztówki z JoJo czy poduszki z Sherlockiem? A oferowane towary nie ograniczały się tylko do nadrukowanych obrazków - spotkałem się z ręcznie oprawionym Władcą Pierścieni, szydełkowanym Cthulhu, sklepem z prawdziwymi bumerangami i odzieżowym dla cosplayerów. Miło było popatrzeć na wszystkie te kolekcje i dzieła prawdziwych pasjonatów. Szkoda tylko jeżeli ktoś jest fanem WoWa - poza glewiami Azzinotha, warcraftowy merchandise sprowadzał się do koszulek z logo Hordy i Przymierza. Wciąż pamiętam wszystkie breloczki, paski do spodni i naklejki, jakie można było sobie kupić podczas PGA 2013 na stoisku level77; fakt, że nikt nie przejął po nich inicjatywy trochę zawodzi. Największą furorę robiła genialna wystawa figurek Yatty - część z nich można nawet było kupić, ale oczywiście mało kogo stać na np. pozującą Bayonettę, której cena przekraczała 800 zł.


Dlaczego transmogryfikacja to najważniejszy wynalazek naszych czasów,
a przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę:


Ludzie, których na żadnym szanującym się konwencie nie może zabraknąć: cosplayerzy. Pyrkon jest istnym festiwalem kostiumów wszelakiej maści - od żołnierzy z Fallouta, przez bataliony szturmowców, po Hatsune Miku. Różnorodność cieszy o tyle, że na kameralnych konwentach cosplayerzy skupiają się na postaciach z anime. Naliczyłem ok. 4 cosplayów z Warcrafta, ale nie każdego udało się sfotografować - można było spotkać m.in. Lisz Królową, nocne elfki, giermka ze Stormwind i Chena Stormstouta. W porównaniu do tego, jaką popularnością wśród uczestników odznaczały się Gra o Tron, bohaterowie Marvela i League of Legends, Warcraft stał trochę z tyłu.

Pozwolę sobie teraz wrócić do tego, o czym wspomniałem we wstępie, i trochę ponarzekam. Pyrkon to wspaniały event i możliwość spotkania tak wielu miłośników fantastyki, którzy wyglądają na całkiem sympatycznych ludzi, potrafi podbudować wiarę w fandom. Cóż, nie trzeba by było jednak niczego podbudowywać, gdyby nie okazjonalne wybryki krzykaczy, cierpiących na syndrom braku samoopanowania. Ja rozumiem, że wyjazd, że konwent i nowe środowisko, ale naprawdę nie trzeba się wydzierać ani przytulać ludzi bez pytania, aby pokazać swój entuzjazm. Dopuszczam ewentualność, że po prostu się czepiam, ale trudno mi to powiedzieć o pojawieniu się na Pyrkonie pewnych dwóch panów, zajmujących się raczej wygłaszaniem swoich planów odnośnie przyszłości kraju, nie fantastyką (chociaż niektórzy uznają oba pojęcia za zbieżne). Mowa oczywiście o Januszu Korwinie-Mikke i Przemysławie Wiplerze, którzy po raz kolejny jasno określili kogo traktują jako swój target. Dość powiedzieć, że kolejka do sfotografowania się w uścisku dłoni z Korwinem dorównywała tej po autograf Dmitrija Głuchowskiego. Tylko średnia wieku jakby inna...

Oczywiście każdy Pyrkon najlepiej zwiedza się w gronie znajomych, bo i atrakcji dla grup oferuje mnóstwo. Poza oczywistym, ale obowiązkowym Twisterem, chętni wrażeń mogli poćwiczyć ruchy taneczne, powalczyć plastikowymi mieczami (to się chyba "LARP" nazywa), natomiast ci szukający rozrywki angażującej szare komórki kierowali się w stronę pawilonu z planszówkami i karciankami. Bez większych zaskoczeń, pawilon ten był pełen ludzi przez wszystkie 3 dni, więc część osób zamiast w Magic: The Gathering i Ticket to Ride grała raczej w "znajdź wolny stół". W obliczu ostatecznego zmęczenia pozostawała Obwoźna Czytelnia Komiksów i ich Niesamowicie Wygodne Pufy - inicjatywa poznańskiej Biblioteki Uniwersyteckiej, słynąca z liczącej ponad 5000 tytułów kolekcji, zagnieździła się w strategicznym miejscu, dając okazję do odetchnięcia i nadrobienia komiksowych zaległości.


Kończąc już tę przesadnie wnikliwą relację, pragnę pochwalić organizację i rozplanowanie całego wydarzenia pod względem logistyki. Tym razem jeśli ktoś przyszedł na Pyrkon tylko dla, nazwijmy to, "wartościowych prelekcji", mógł ustrzec się problemu, jaki z reguły sprawia popularność internetowych celebrytów. Prawdę powiedziawszy nie widziałem żadnego Poważnego-YouTubera-Let's-Playera ani Tarczownika-Bojownika, co, biorąc pod uwagę wszystkie poprzednie imprezy, które mieściły Międzynarodowe Targi Poznańskie, jest wręcz niesłychane. Do dzisiaj budzę się w nocy zlany potem, wspominając poprzednie edycje Pyrkonu i PGA, na których to niewzruszone ściany nastoletnich fanów oglądania jak ktoś gra za nich próbowały dopchać się do swoich idoli, skutecznie tarasując wszystkie przejścia na korytarzach, a w przypadku prelekcji także odcinając dopływ powietrza kilku nieszczęśnikom. Lepiej przydzielono sale, większe problemy z miejscami się nie pojawiały, a jeżeli już jakieś były, to pomocnicy nie wpuszczali kolejnych osób. Jeśli więc dotychczas przed wzięciem udziału w Pyrkonie powstrzymywało Was coś poza brakiem wolnego czasu lub funduszy, możecie śmiało zacząć się przygotowywać do przyszłorocznej edycji.

Zdjęcia wykonane przez Borysa Szadkowskiego.

Komentarze:

Wczytywanie komentarzy...
Musisz się zalogować, aby dodać komentarz