Dreamhack Bucharest okiem gracza - relacja Lothara
Caritas, | Komentarze : 3
Dreamhack Bucharest już za nami, ale emocje opadają powoli. Mamy dla Was nie lada gratkę aby podtrzymać wspominkowy klimat: relację naszego najlepszego Polskiego gracza na tym evencie - Lothara!
Fragment tych wspomnień mogliście już przeczytać na Cybersport.pl, ale tylko u nas czeka na Was mnóstwo zakulisowych smaczków i zdjęć, którymi podzielił się z nami Lothar (za co serdecznie dziękujemy :)). Nie przedłużam i oddaję głos głównemu bohaterowi tej relacji, Lotharowi:
Dzień 1-3 – środa/czwartek/piątek
Przyleciałem do Bukaresztu z moją narzeczoną parę dni przed turniejem, żeby móc pozwiedzać miasto, zaznajomić się z tamtejszą kulturą i ogarnąć jetlaga (1h lol ;D). W planach było także spędzenie czasu z innymi graczami przed samym turniejem. Z racji tego, że tak naprawdę jest to pierwszy turniej w formule Open, zjawiło się wielu znajomych i pro graczy.
Nie będę Was zanudzał opowiadaniem o zwiedzaniu Bukaresztu, ale opowiem Wam kilka ciekawostek, spędziłem czas głównie w towarzystwie Krippariana i Frodana, którzy jako jedni z niewielu też mieli ochotę zwiedzać ;) Kripp chciał pokazać ojczyznę swojej dziewczynie, więc spędzaliśmy całe dnie buszując po różnych zakątkach.
Na pamiątkę parę fotek ze zwiedzania oraz jedno zdjęcia z rozkładania sprzętu w czwartek w Sala Polivalenta, w której miał się odbywać Dreamhack.
Dzień 4-5 – sobota i niedziela – Dreamhack Bucharest
Był to dla mnie pierwszy Dreamhack, a jednocześnie drugi turniej offline jako zawodowego gracza Hearthstone (poprzedni to IEM Katowice 2014). Atmosfera tego typu imprez to coś niesamowitego. Wszyscy są niesłychanie mili, podekscytowani i czuć tę unikalną atmosferę współzawodnictwa a jednocześnie uczestnicy są dla siebie przyjaźni. Sama impreza odbywała się w całkiem sporej Sala Polivalenta, mieszczącej się w parku, w centrum stolicy Rumunii.
Główna sala była bardzo przestrzenna (jednak zdecydowanie mniejsza niż Spodek ;)), ale boczne korytarze, na których między innymi odbywał się Hearthstone czy inne turnieje, były trochę ciasnawe. Na razie jednak trzeba się z tym pogodzić, jako że HS jest zawsze organizowany na ostatnią chwilę, z racji tego, że jest jeszcze bardzo niedoceniany przez organizatorów. Ale to się szybko zmieni.
Turniej zorganizowany został na „aż” 16 komputerach. 14 na korytarzu za barierkami i 2 w sali przeznaczonej do streamingu. Nie trzeba mieć dużo oleju w głowie, żeby wiedzieć, że to zdecydowanie za mało na 128 graczy. Tak naprawdę problemem przy systemach pucharowych jest pierwsza/druga runda kiedy uczestniczy największa ilość graczy, których nie zawsze jest łatwo znaleźć na terenie turnieju, gdy jest ich kolej :D
Z racji ilości graczy oraz ograniczonej ilości komputerów organizatorzy zmuszeni byli użyć formatu Single Elimination, który w tradycyjnych karciankach używany jest dopiero od fazy finałowej. Zazwyczaj pierwsze 5-7 rund jest rozgrywane w systemie szwajcarskim, ale tego nie da się zrobić mając tak małą ilość komputerów. Następny Dreamhack ma być zorganizowany na iPadach (przynajmniej taki plan mają na razie organizatorzy). Na pewno rozwiąże to wiele problemów, a może także naprowadzi inne tego rodzaju imprezy na tzw. BYOD (Bring Your Own Device). Pozwoliłoby to rozgrywać systemy szwajcarskie, a jednocześnie dałoby o wiele więcej satysfakcji graczom, którzy lekko mówiąc nie są zadowoleni z faktu, że lecą/jadą setki kilometrów tylko po to, żeby zagrać 25-minutową rundę i odpaść z turnieju. A jak doskonale wiecie, zdarzyło się to takim graczom jak Savjz i Gnimsh.
Znana jest opinia wielu osób, że Hearthstone ma zbyt duży czynnik losowy, aby mógł być uznawany za poważnego kandydata na eSport. Ale każdy kto kiedyś grał w jakąkolwiek karciankę kolekcjonerską wie, że tzw. P2W i RNG to podstawowe cechy tego gatunku gier. A jednak na topowych turniejach zawsze można było znaleźć te same twarze ;) Wynika to z faktu, że aby zminimalizować przypadki używa się systemu szwajcarskiego. Dreamhack zdaje sobie z tego sprawę i obiecał, że kolejny turniej (DH Summer 14-17 lipca) będzie już używał innego formatu. Może jeszcze nie szwajcarski, ale np. system grupowy? Coraz bliżej do tego turnieju, więc dowiemy się pewnie niedługo.
Na samym turnieju zjawiłem się pod banderą mojego zespołu Planetkey-Dynamics Tt eSports i chciałem nie zawieść pokładanych w mnie nadziei. W systemie SE każdy mecz jest wręcz naszpikowany ogromną ilością stresu, każdy malutki błąd może oznaczać koniec turnieju, więc nawet podczas mojej pierwszej rundy, gdzie grałem ze średnio zaawansowanym graczem, starałem się być skoncentrowany w 110%. Fakt, że ¾ moich meczy było oglądane przez prawie 40 tyś osób na streamie sprawiało, że tym bardziej starałem się być spokojny i całą swoją uwagę skupić na samej grze.
Nie będę Wam opisywał każdej gry, bo każdy może je obejrzeć z poziomu VOD. W dużym skrócie: miałem wynik 3-1, przegrywając w RO16 z Francuzem, który idealnie dobrał swoją talię przeciwko mnie, używając Token Druida, który był słabym matchupem dla każdej z moich talii (no dobra, Hunter był w miarę wyrównany). Ostatecznie uplasowałem się w miejscach 9-16 (najwyższe miejsce zajęte przez polskich reprezentantów), co nie jest wynikiem złym, ale dla mnie jest to na pewno rozczarowanie z racji, że zawsze celuje w najwyższe stopnie podium.
VODy z turnieju można znaleźć na stronie PLGtv, na której ma też pojawić się wywiad ze mną oraz ze zwycięzcą turnieju - Gaara.
Większość czasu, kiedy nie graliśmy lub czekaliśmy na swoją kolej, spędzaliśmy w VIP Roomie, w którym mogliśmy oglądać stream (scouterinio!) i zajadać się smakołykami i napojami dostarczonymi przez Dreamhack, chwała im za to. Wyłonienie najlepszej czwórki coraz bardziej się przeciągało więc pierwszy dzień turnieju skończył się ostatecznie około godziny 23. Co i tak było w miarę niezłym wynikiem – obstawiałem, że skończy się około 2-3 w nocy, patrząc na tempo RO128 i RO64.
Szybko udaliśmy się do hotelu (kolejna niesamowita rzecz, którą zorganizował Dreamhack – uczestnicy DH mogli wynająć pokoje w najlepszym pięciogwiazdkowym hotelu w Bukareszcie z ogromną zniżką, z której oczywiście skorzystałem) i poszliśmy spać, aby wstać rano oglądać półfinały i finał.
Obecnie Hearthstone jest jeszcze traktowany trochę po macoszemu przez organizatorów, dlatego tylko i wyłącznie finał był pokazany na głównej scenie. Trzeba przyznać, że w sali mimo bardzo wczesnej godziny pokazało się parę setek ludzi. Organizatorzy na pewno zdają już sobie sprawę, jak wielki potencjał ma Hearthstone jako eSport. Czeka nas świetna przyszłość.
Po finale, który skończył się w miarę wcześnie, większość graczy udała się na obiad i krótki wypoczynek, aby być w pełni sił na afterparty zorganizowane w popularnym (chyba) klubie na starym mieście. Okazuje się, że gracze potrafią tańczyć i się świetnie bawić :D Naprawdę miło wspominam to afterparty.
Korzystając z okazji chciałbym pozdrowić całą moją drużynę Planetkey Dynamics, którzy zapewne przeczytają ten artykuł poprzez Google Translate, oraz mojego sponsora Tt eSport, który wspiera mnie bardzo mocno ;) No i pozdrowienia dla polskiej ekipy (Gnimsha, Erotha i Theo, no dobra, Ek0p po części też), która mam nadzieję będzie z każdym turniejem rosła w siłę.
Podsumowując, jeśli ktokolwiek nie jest pewien, czy warto jechać na Dreamhack – niech się długo nie zastanawia, polecam z całego serca i już sam nie mogę się doczekać podróży do Szwecji na Dreamhack Summer 2014. Wpadnijcie także ;)
Z pozdrowieniami,
Jakub ‘’Lothar’’ Szygulski
Lothara możecie znaleźć na Twitterze, Twitchu i Facebooku. odwiedźcie też strony organizacji, które Go wspierają: Planetkey Dynamics i Tt eSPORTS.
Fragment tych wspomnień mogliście już przeczytać na Cybersport.pl, ale tylko u nas czeka na Was mnóstwo zakulisowych smaczków i zdjęć, którymi podzielił się z nami Lothar (za co serdecznie dziękujemy :)). Nie przedłużam i oddaję głos głównemu bohaterowi tej relacji, Lotharowi:
Dzień 1-3 – środa/czwartek/piątek
Przyleciałem do Bukaresztu z moją narzeczoną parę dni przed turniejem, żeby móc pozwiedzać miasto, zaznajomić się z tamtejszą kulturą i ogarnąć jetlaga (1h lol ;D). W planach było także spędzenie czasu z innymi graczami przed samym turniejem. Z racji tego, że tak naprawdę jest to pierwszy turniej w formule Open, zjawiło się wielu znajomych i pro graczy.
Nie będę Was zanudzał opowiadaniem o zwiedzaniu Bukaresztu, ale opowiem Wam kilka ciekawostek, spędziłem czas głównie w towarzystwie Krippariana i Frodana, którzy jako jedni z niewielu też mieli ochotę zwiedzać ;) Kripp chciał pokazać ojczyznę swojej dziewczynie, więc spędzaliśmy całe dnie buszując po różnych zakątkach.
- Rumunia jest generalnie tanim krajem, właściwie nie opłaca się podróżować czymś innym niż taksówką, ale trzeba uważać aby nie dać się ograbić. Przykład: zapłaciłem 27 Lei za podróż z lotniska, mój znajomy ze Szwecji zapłacił 125 Lei, za tę samą trasę.
- Polecam zwiedzić budynek Parlamentu. Istny absurd, to największy budynek w Europie i jednocześnie najdroższy budynek na świecie. Nasze zwiedzanie trwało godzinę, a obeszliśmy 5% budynku. Największy dywan ważył dwie tony i musi go zwijać/rozwijać 30 osób naraz, kurtyny ważą po 150 kg każda, w każdej sali wisi po kilkanaście ogromnych żyrandoli z kryształu, a największa pojedyncza sala ma 2000 metrów kwadratowych. No i oczywiście wszystko zbudowane z marmuru, złota, drewna. Przepych pełną gęba.
- Jak ktoś lubi mięsna kuchnię (jak ja), to Rumunia będzie dla niego idealna ;D
- Czytałem o Bukareszcie, że nie istnieje tam nocne życie. Bardziej w błędzie być nie mogłem.
- Jak ktoś się zastanawia nad zakupem iPada, to szczerze polecam. Byłem mega-zadowolony, bardzo dobrze się sprawdził w podróży, o wiele lepiej niż laptop, wytrzymała bateria no i oprócz Hearthstone’a jest też Faster Than Light :D
Na pamiątkę parę fotek ze zwiedzania oraz jedno zdjęcia z rozkładania sprzętu w czwartek w Sala Polivalenta, w której miał się odbywać Dreamhack.
Dzień 4-5 – sobota i niedziela – Dreamhack Bucharest
Był to dla mnie pierwszy Dreamhack, a jednocześnie drugi turniej offline jako zawodowego gracza Hearthstone (poprzedni to IEM Katowice 2014). Atmosfera tego typu imprez to coś niesamowitego. Wszyscy są niesłychanie mili, podekscytowani i czuć tę unikalną atmosferę współzawodnictwa a jednocześnie uczestnicy są dla siebie przyjaźni. Sama impreza odbywała się w całkiem sporej Sala Polivalenta, mieszczącej się w parku, w centrum stolicy Rumunii.
Główna sala była bardzo przestrzenna (jednak zdecydowanie mniejsza niż Spodek ;)), ale boczne korytarze, na których między innymi odbywał się Hearthstone czy inne turnieje, były trochę ciasnawe. Na razie jednak trzeba się z tym pogodzić, jako że HS jest zawsze organizowany na ostatnią chwilę, z racji tego, że jest jeszcze bardzo niedoceniany przez organizatorów. Ale to się szybko zmieni.
Turniej zorganizowany został na „aż” 16 komputerach. 14 na korytarzu za barierkami i 2 w sali przeznaczonej do streamingu. Nie trzeba mieć dużo oleju w głowie, żeby wiedzieć, że to zdecydowanie za mało na 128 graczy. Tak naprawdę problemem przy systemach pucharowych jest pierwsza/druga runda kiedy uczestniczy największa ilość graczy, których nie zawsze jest łatwo znaleźć na terenie turnieju, gdy jest ich kolej :D
Z racji ilości graczy oraz ograniczonej ilości komputerów organizatorzy zmuszeni byli użyć formatu Single Elimination, który w tradycyjnych karciankach używany jest dopiero od fazy finałowej. Zazwyczaj pierwsze 5-7 rund jest rozgrywane w systemie szwajcarskim, ale tego nie da się zrobić mając tak małą ilość komputerów. Następny Dreamhack ma być zorganizowany na iPadach (przynajmniej taki plan mają na razie organizatorzy). Na pewno rozwiąże to wiele problemów, a może także naprowadzi inne tego rodzaju imprezy na tzw. BYOD (Bring Your Own Device). Pozwoliłoby to rozgrywać systemy szwajcarskie, a jednocześnie dałoby o wiele więcej satysfakcji graczom, którzy lekko mówiąc nie są zadowoleni z faktu, że lecą/jadą setki kilometrów tylko po to, żeby zagrać 25-minutową rundę i odpaść z turnieju. A jak doskonale wiecie, zdarzyło się to takim graczom jak Savjz i Gnimsh.
Znana jest opinia wielu osób, że Hearthstone ma zbyt duży czynnik losowy, aby mógł być uznawany za poważnego kandydata na eSport. Ale każdy kto kiedyś grał w jakąkolwiek karciankę kolekcjonerską wie, że tzw. P2W i RNG to podstawowe cechy tego gatunku gier. A jednak na topowych turniejach zawsze można było znaleźć te same twarze ;) Wynika to z faktu, że aby zminimalizować przypadki używa się systemu szwajcarskiego. Dreamhack zdaje sobie z tego sprawę i obiecał, że kolejny turniej (DH Summer 14-17 lipca) będzie już używał innego formatu. Może jeszcze nie szwajcarski, ale np. system grupowy? Coraz bliżej do tego turnieju, więc dowiemy się pewnie niedługo.
Na samym turnieju zjawiłem się pod banderą mojego zespołu Planetkey-Dynamics Tt eSports i chciałem nie zawieść pokładanych w mnie nadziei. W systemie SE każdy mecz jest wręcz naszpikowany ogromną ilością stresu, każdy malutki błąd może oznaczać koniec turnieju, więc nawet podczas mojej pierwszej rundy, gdzie grałem ze średnio zaawansowanym graczem, starałem się być skoncentrowany w 110%. Fakt, że ¾ moich meczy było oglądane przez prawie 40 tyś osób na streamie sprawiało, że tym bardziej starałem się być spokojny i całą swoją uwagę skupić na samej grze.
Nie będę Wam opisywał każdej gry, bo każdy może je obejrzeć z poziomu VOD. W dużym skrócie: miałem wynik 3-1, przegrywając w RO16 z Francuzem, który idealnie dobrał swoją talię przeciwko mnie, używając Token Druida, który był słabym matchupem dla każdej z moich talii (no dobra, Hunter był w miarę wyrównany). Ostatecznie uplasowałem się w miejscach 9-16 (najwyższe miejsce zajęte przez polskich reprezentantów), co nie jest wynikiem złym, ale dla mnie jest to na pewno rozczarowanie z racji, że zawsze celuje w najwyższe stopnie podium.
VODy z turnieju można znaleźć na stronie PLGtv, na której ma też pojawić się wywiad ze mną oraz ze zwycięzcą turnieju - Gaara.
Większość czasu, kiedy nie graliśmy lub czekaliśmy na swoją kolej, spędzaliśmy w VIP Roomie, w którym mogliśmy oglądać stream (scouterinio!) i zajadać się smakołykami i napojami dostarczonymi przez Dreamhack, chwała im za to. Wyłonienie najlepszej czwórki coraz bardziej się przeciągało więc pierwszy dzień turnieju skończył się ostatecznie około godziny 23. Co i tak było w miarę niezłym wynikiem – obstawiałem, że skończy się około 2-3 w nocy, patrząc na tempo RO128 i RO64.
Szybko udaliśmy się do hotelu (kolejna niesamowita rzecz, którą zorganizował Dreamhack – uczestnicy DH mogli wynająć pokoje w najlepszym pięciogwiazdkowym hotelu w Bukareszcie z ogromną zniżką, z której oczywiście skorzystałem) i poszliśmy spać, aby wstać rano oglądać półfinały i finał.
Obecnie Hearthstone jest jeszcze traktowany trochę po macoszemu przez organizatorów, dlatego tylko i wyłącznie finał był pokazany na głównej scenie. Trzeba przyznać, że w sali mimo bardzo wczesnej godziny pokazało się parę setek ludzi. Organizatorzy na pewno zdają już sobie sprawę, jak wielki potencjał ma Hearthstone jako eSport. Czeka nas świetna przyszłość.
Po finale, który skończył się w miarę wcześnie, większość graczy udała się na obiad i krótki wypoczynek, aby być w pełni sił na afterparty zorganizowane w popularnym (chyba) klubie na starym mieście. Okazuje się, że gracze potrafią tańczyć i się świetnie bawić :D Naprawdę miło wspominam to afterparty.
Korzystając z okazji chciałbym pozdrowić całą moją drużynę Planetkey Dynamics, którzy zapewne przeczytają ten artykuł poprzez Google Translate, oraz mojego sponsora Tt eSport, który wspiera mnie bardzo mocno ;) No i pozdrowienia dla polskiej ekipy (Gnimsha, Erotha i Theo, no dobra, Ek0p po części też), która mam nadzieję będzie z każdym turniejem rosła w siłę.
Podsumowując, jeśli ktokolwiek nie jest pewien, czy warto jechać na Dreamhack – niech się długo nie zastanawia, polecam z całego serca i już sam nie mogę się doczekać podróży do Szwecji na Dreamhack Summer 2014. Wpadnijcie także ;)
Z pozdrowieniami,
Jakub ‘’Lothar’’ Szygulski
Lothara możecie znaleźć na Twitterze, Twitchu i Facebooku. odwiedźcie też strony organizacji, które Go wspierają: Planetkey Dynamics i Tt eSPORTS.
Dreamhack Bucharest już za nami
Temahemm, | Komentarze : 5
Trwający przez weekend Dreamhack przyciągnął rzesze fanów e-sportu w najróżniejszej postaci. Po raz pierwszy w historii tej imprezy mieliśmy okazję zobaczyć Hearthstone'a. Dla organizatorów natomiast był to sprawdzian, czy gra nadaje się na tego typu wydarzenia. Jak wyglądał turniej?
Niestety, ale przez dosyć ograniczoną obecnie metę gry, czyli najwydajniejsze rozwiązania dla klas, turniej nie był szczególnie zróżnicowany. W prawie każdym meczu pojawiał się Łotr lub Łowca. Przez to, rozgrywki zbyt często ograniczały się do tego, kto pierwszy rzuci na stół, w przypadku Łowcy, Savannah Highmane (Lwa Bujnogrzywego) lub kombinację Starving Buzzard (Wygłodniały sęp) i Unleash the Hounds (Spuścić psy) oraz w przypadku Łotra - Gadgetzan Auctioneer (Licytatora z Gadżetonu). W obu sytuacjach uczestnicy dobierali wiele kart, jednocześnie zadając oponentowi lub jego stronnikom obrażenia. Jeśli ktoś liczył na to, że zobaczy swoich ulubionych graczy kierujących np. Paladynem lub Druidem - najprawdopodobniej się zawiódł. Nie można jednak powiedzieć, że każda osoba, która wybrała jedną z niezbalansowanych klas, opierała się tylko na dwóch lub trzech kartach; udzielający się w Value Town (streamowanym programie o przydatności stronników i zaklęć) Reynad, grał przeciwko Magowi, który trzymał w ręce Pyroblast (Pirowybuch). Jego przegrana była pewna dla komentatorów i żaden z nich nie dostrzegł, że to jeszcze nie koniec. Wykorzystując 10 many, poprzez użycie Tundra Rhino (Tundrowego nosorożca) dał swoim bestiom szarżę i pokonał wroga mającego 17hp za jednym zamachem.
Tak spektakularnych zwycięstw nie było jednak wiele. Częściej zdarzały się drobne błędy - jeden z przeciwników Lothara, mając na planszy Bloodmage Thalnosa (Maga krwi Thalnosa) i będąc na skraju przegranej, zamiast dobrać kartę poprzez zabicie swojego stronnika, poddał się, uznając, że nie ma wyjścia. Innym razem któryś z uczestników źle zaplanował swoje ruchy i chcąc zabić Sylvanas, a zarazem nie oddać jej swojej Ysery, pomylił się i zaraz potem zrezygnował z walki.
Struktura turnieju szybko okazała się niezwykle brutalna. Moi faworyci, m.in. Gnimsh i Savjz, którzy już nieraz zajęli wysokie miejsca na innych e-sportowych imprezach, odpadli w pierwszej fazie. Lothar doszedł do czwartej, gdzie przegrał z Token Druidem. "Pojedynek sław" mogliśmy zobaczyć zaledwie dwa razy, gdy Amaz, kojarzony przez wielu z serii Funny and lucky moments in Hearthstone, walczył z ek0pem oraz gdy StrifeCro, który pojawił się w początkowych sezonach ESGN TV, konkurował z Geepsym. Ostatni z nich jest o tyle interesującym graczem, że postanowił przyjść na turniej tydzień po tym, jak zaczął grać. Odpadł w pierwszej fazie, ale stał się ulubieńcem czatu Twitcha. Zwycięzcą został Niemiec posługujący się pseudonimem Gaara - w finale, po tym jak swoim Druidem pokonał Zoo Warlocka i przegrał z Szamanem, wybrał klasę uniwersalną - Łowcę. Rexxar jest wyjątkowo trudnym przeciwnikiem dla Thralla, ponieważ Unleash the Hounds (Spuścić psy) profituje z przyzywania totemów. W ostatniej rozgrywce, gdy Gaara walczył z Łotrem, jego sytuacja okazała się jeszcze lepsza - wciąż dobierał karty, których potrzebował, a oponent ledwo nadążał z ich usuwaniem. Mecz zakończył się w zaledwie 7 minut, a Gaara wygrał 4000 dolarów.
Kripparian, Reynad i Frodan
Kibicowanie swoim ulubionym zawodnikom utrudniała przede wszystkim warstwa techniczna. Po krótkiej serii meczy zazwyczaj psuł się dźwięk i powstawało echo, czasami sygnał dźwiękowy nie pasował do tego, co dzieje się na ekranie, a zapraszani na krótkie rozmowy gracze mieli zbyt odchylony mikrofon. Podczas przerw między ważniejszymi meczami wyświetlała się plansza, z której dało się odczytać następnych zawodników, ale brakowało tak prostych informacji jak chociażby ile czasu zostało do ich meczu. Na szczęście, fenomenalnie poradzono sobie z brakiem trybu obserwatora w Hearthstone i pilnowano, czy podczas tury danego gracza wyświetla się jego perspektywa - brzmi jak coś normalnego, ale nieraz w pierwszych sezonach ESGN TV operatorzy mylili nicki. Komentatorzy i atmosfera, jaką tworzyli w swoim małym studiu, doskonale pasowała do tego, co działo się na czacie Twitcha. Gospodarzom Dreamhacka nie umykało prawie nic, więc widzowie nie mogli na to narzekać. Kripparian sarkastycznie opisywał decyzje uczestników, a o tych popularniejszych mówił, że wolałby patrzeć jak cierpią z powodu przegranej. Frodan żywiołowo analizował dostępne ruchy, a Reynad, który dołączał do nich gdy tylko był wolny od rozgrywek, służył swoim doświadczeniem. Nie najlepiej wypadł jednak ptz z serwisu PGL - mówił cicho i niewyraźnie, rzadko zauważał coś istotnego, a po każdym meczu machając kubkiem przed kamerą pytał Frodana, czy nie ma ochoty na trochę kawy. Cóż, w końcu był to turniej Nescafe, ale reklama nie należała do najsubtelniejszych.
Ostatecznie turniej Hearthstone przyciągnął ponad 30 tysięcy widzów na streamie. Organizatorzy Dreamhacka z pewnością dostrzegli potencjał w tej grze - miejmy nadzieję, że przy następnej okazji nie uświadczymy już błędów technicznych, a impreza zostanie rozplanowana tak, żeby więcej transmitowanych meczy było wciągających i zróżnicowanych.
Niestety, ale przez dosyć ograniczoną obecnie metę gry, czyli najwydajniejsze rozwiązania dla klas, turniej nie był szczególnie zróżnicowany. W prawie każdym meczu pojawiał się Łotr lub Łowca. Przez to, rozgrywki zbyt często ograniczały się do tego, kto pierwszy rzuci na stół, w przypadku Łowcy, Savannah Highmane (Lwa Bujnogrzywego) lub kombinację Starving Buzzard (Wygłodniały sęp) i Unleash the Hounds (Spuścić psy) oraz w przypadku Łotra - Gadgetzan Auctioneer (Licytatora z Gadżetonu). W obu sytuacjach uczestnicy dobierali wiele kart, jednocześnie zadając oponentowi lub jego stronnikom obrażenia. Jeśli ktoś liczył na to, że zobaczy swoich ulubionych graczy kierujących np. Paladynem lub Druidem - najprawdopodobniej się zawiódł. Nie można jednak powiedzieć, że każda osoba, która wybrała jedną z niezbalansowanych klas, opierała się tylko na dwóch lub trzech kartach; udzielający się w Value Town (streamowanym programie o przydatności stronników i zaklęć) Reynad, grał przeciwko Magowi, który trzymał w ręce Pyroblast (Pirowybuch). Jego przegrana była pewna dla komentatorów i żaden z nich nie dostrzegł, że to jeszcze nie koniec. Wykorzystując 10 many, poprzez użycie Tundra Rhino (Tundrowego nosorożca) dał swoim bestiom szarżę i pokonał wroga mającego 17hp za jednym zamachem.
Tak spektakularnych zwycięstw nie było jednak wiele. Częściej zdarzały się drobne błędy - jeden z przeciwników Lothara, mając na planszy Bloodmage Thalnosa (Maga krwi Thalnosa) i będąc na skraju przegranej, zamiast dobrać kartę poprzez zabicie swojego stronnika, poddał się, uznając, że nie ma wyjścia. Innym razem któryś z uczestników źle zaplanował swoje ruchy i chcąc zabić Sylvanas, a zarazem nie oddać jej swojej Ysery, pomylił się i zaraz potem zrezygnował z walki.
Struktura turnieju szybko okazała się niezwykle brutalna. Moi faworyci, m.in. Gnimsh i Savjz, którzy już nieraz zajęli wysokie miejsca na innych e-sportowych imprezach, odpadli w pierwszej fazie. Lothar doszedł do czwartej, gdzie przegrał z Token Druidem. "Pojedynek sław" mogliśmy zobaczyć zaledwie dwa razy, gdy Amaz, kojarzony przez wielu z serii Funny and lucky moments in Hearthstone, walczył z ek0pem oraz gdy StrifeCro, który pojawił się w początkowych sezonach ESGN TV, konkurował z Geepsym. Ostatni z nich jest o tyle interesującym graczem, że postanowił przyjść na turniej tydzień po tym, jak zaczął grać. Odpadł w pierwszej fazie, ale stał się ulubieńcem czatu Twitcha. Zwycięzcą został Niemiec posługujący się pseudonimem Gaara - w finale, po tym jak swoim Druidem pokonał Zoo Warlocka i przegrał z Szamanem, wybrał klasę uniwersalną - Łowcę. Rexxar jest wyjątkowo trudnym przeciwnikiem dla Thralla, ponieważ Unleash the Hounds (Spuścić psy) profituje z przyzywania totemów. W ostatniej rozgrywce, gdy Gaara walczył z Łotrem, jego sytuacja okazała się jeszcze lepsza - wciąż dobierał karty, których potrzebował, a oponent ledwo nadążał z ich usuwaniem. Mecz zakończył się w zaledwie 7 minut, a Gaara wygrał 4000 dolarów.
Kripparian, Reynad i Frodan
Kibicowanie swoim ulubionym zawodnikom utrudniała przede wszystkim warstwa techniczna. Po krótkiej serii meczy zazwyczaj psuł się dźwięk i powstawało echo, czasami sygnał dźwiękowy nie pasował do tego, co dzieje się na ekranie, a zapraszani na krótkie rozmowy gracze mieli zbyt odchylony mikrofon. Podczas przerw między ważniejszymi meczami wyświetlała się plansza, z której dało się odczytać następnych zawodników, ale brakowało tak prostych informacji jak chociażby ile czasu zostało do ich meczu. Na szczęście, fenomenalnie poradzono sobie z brakiem trybu obserwatora w Hearthstone i pilnowano, czy podczas tury danego gracza wyświetla się jego perspektywa - brzmi jak coś normalnego, ale nieraz w pierwszych sezonach ESGN TV operatorzy mylili nicki. Komentatorzy i atmosfera, jaką tworzyli w swoim małym studiu, doskonale pasowała do tego, co działo się na czacie Twitcha. Gospodarzom Dreamhacka nie umykało prawie nic, więc widzowie nie mogli na to narzekać. Kripparian sarkastycznie opisywał decyzje uczestników, a o tych popularniejszych mówił, że wolałby patrzeć jak cierpią z powodu przegranej. Frodan żywiołowo analizował dostępne ruchy, a Reynad, który dołączał do nich gdy tylko był wolny od rozgrywek, służył swoim doświadczeniem. Nie najlepiej wypadł jednak ptz z serwisu PGL - mówił cicho i niewyraźnie, rzadko zauważał coś istotnego, a po każdym meczu machając kubkiem przed kamerą pytał Frodana, czy nie ma ochoty na trochę kawy. Cóż, w końcu był to turniej Nescafe, ale reklama nie należała do najsubtelniejszych.
Ostatecznie turniej Hearthstone przyciągnął ponad 30 tysięcy widzów na streamie. Organizatorzy Dreamhacka z pewnością dostrzegli potencjał w tej grze - miejmy nadzieję, że przy następnej okazji nie uświadczymy już błędów technicznych, a impreza zostanie rozplanowana tak, żeby więcej transmitowanych meczy było wciągających i zróżnicowanych.
Turniej Hearthstone na Dreamhack w Bukareszcie
Temahemm, | Komentarze : 5Już dziś rozpoczął się kolejny, 31. turniej Dreamhack. Po reformie z 2011 roku, zawody nie odbywają się tylko w Szwecji – wszyscy, którzy zdecydowali się przyjechać, spędzą weekend w Bukareszcie. Uznawany wcześniej za największe LAN Party na świecie, wraz z odejściem rozgrywek lokalnych do lamusa, Dreamhack, podobnie do IEM, wystartował ze streamami oraz promowaniem nowej sceny e-sportowej. W najnowszej edycji, wśród takich gier jak League of Legends, DOTA2, FIFA14 i Starcraft 2, po raz pierwszy uczestnicy zmierzą się w Hearthstone.
Popularni gracze z całej Europy staną do walki o sławę, prestiż, miejsce na przyszłych turniejach i nagrodę główną, którą jest suma 4000 dolarów – pojawią się m.in.:
ek0p – często nazywany największym trollem Hearthstone’a, Niemiec Jan Palys swoimi zagrywkami wzbudza wiele emocji. Zdania na jego temat są podzielone; dla wielu BM (bad manners), które ek0p stara się pokazać przy każdej okazji, np. poprzez spamowanie emotikonami bohaterów lub przedłużanie rozgrywki, są główną i niezwykle irytującą wadą tego zawodnika. Pozostali uważają, że dzięki swojemu toksycznemu charakterowi i wygłupom, wnosi do sceny Hearthstone’a więcej śmiechu, niż reszta graczy. Ek0p należy do drużyny DogeHouse, a grając jest gotów zaryzykować i pozostawić wszystko w rękach „RNGeesusa” – systemu losowania, wykorzystywanego przez karty takie jak Ragnaros czy Mad Bomber.
Savjz - Janne Mikkonen, z pochodzenia Finlandczyk. Mimo 10 lat doświadczenia w Magic: The Gathering, nigdy nie grał w WoW TCG. Savjz jest jednym z graczy, którzy najszybciej zdobywają legendarną rangę w każdym kolejnym sezonie – podobne sukcesy osiągał również w Warcrafcie 3. Gdy po raz pierwszy zobaczył Hearthstone’a poczuł, że idealnie pasuje do jego ambicji i, jak to sam określa, hardcore’owego podejścia do gier. Jego ulubionymi klasami są Łotr i Szaman. Tuż przed Dreamhackiem opuścił DogeHouse na rzecz nowej grupy tworzonej pod szyldem Curse Gaming.
Jakub „Lothar” Szygulski – najlepszy gracz WoW TCG w Polsce i jeden z 10 najlepszych na świecie. Ma blisko 20 lat doświadczenia w grach karcianych. W turnieju IEM Katowice 2014 walczył w półfinałach z Artosisem i zajął 4 miejsce jako Łowca. W chwilach wolnych od Hearthstone’a pełni rolę gitarzysty w swoim zespole Enoly, gdzie tworzy progresywny metal.
Marcin „Gnimsh” Filipowicz – przygodę z karciankami zaczął już w połowie lat 90. Jego zainteresowanie Hearthstonem wynika nie tylko z doświadczenia w tym gatunku, ale także z sympatii, jaką darzy serię WarCraft – zaczął grać w WoWa już za czasów TBC, ale dopiero w Wrath of the Lich King poważnie wsiąknął w świat Azeroth. Jako fan tego uniwersum, mówi, że jego serce należy do Hordy. Zdobył pierwsze miejsce w turnieju Hearthstone na IEM Katowice 2014. Swoją ulubioną kartę, Trędowatego Gnoma, nazywa "Leper Gnimsh".
Dreamhack będzie szczególnie ważny dla eSportowej przyszłości Hearthstone’a – od popularności turnieju zależy, czy podczas kolejnych edycji również będzie można się w nim zmierzyć. Na szczęście, wszystko wskazuje na to, że potyczki w karciance Blizzarda podołają oczekiwaniom organizatorów. Z ważniejszych graczy zabraknie jedynie Trumpa – laureata plebiscytu na najbardziej edukacyjny stream i autora serii, w której zdobywa legendarną rangę taliami złożonymi głównie z podstawowych kart – oraz Artosisa – zwycięzcy turnieju na ubiegłorocznym BlizzConie. Ich nieobecność najpewniej uzasadniona jest tym, że w turnieju można korzystać wyłącznie ze swojego konta założonego na serwerach europejskich, a obaj grają na amerykańskich. Mecze komentować będą Tudor “ptz” Pitigoi z serwisu PGL, a także Dan “Frodan” Chou, prowadzący niezależną telewizję e-sportową ESGN TV, i Octavian “Kripparian” Morosan, jeden z najbardziej wpływowych i lubianych w społeczności Hearthstone’a streamerów.
Przydatne linki:
Oficjalny stream