WoWCenter.pl
wikass zabił Mythrax the Unraveler (Normal Uldir) po raz 2.     
kuturin zdobył 7th Legionnaire's Cuffs.     
Nikandra spełnił kryterium Loot 200,000 gold osiągnięcia Got My Mind On My Money.     
Tooly zdobył Fairweather Helm.     
Muattin zdobył osiągnięcie The Dirty Five.     
Yoozku zdobył Parrotfeather Cloak.     
Mlody89 zdobył Royal Apothecary Drape.     
Weakness zabił Dazar, The First King (Mythic King's Rest) po raz 6.     
liq spełnił kryterium osiągnięcia Saving for a Rainy Day.     
Osiol spełnił kryterium osiągnięcia Saving for a Rainy Day.     
Wuntu zabił Zek'voz, Herald of N'zoth (Heroic Uldir) po raz 1.     
Olsa zabił Vectis (Heroic Uldir) po raz 6.     
Sarenus spełnił kryterium osiągnięcia Saving for a Rainy Day.     
kajtasus zdobył osiągnięcie Come Sail Away.     
ossir spełnił kryterium osiągnięcia Saving for a Rainy Day.     
mcpablo spełnił kryterium Alliance players slain. osiągnięcia Frontline Slayer.     
Emmm zabił Taloc (Heroic Uldir) po raz 17.     
AsaGorth spełnił kryterium Big-Mouth Clam osiągnięcia The Oceanographer.     

Mists of Pandaria: Dziennik podróży Li Li - część VIII

Serwis WoWCenter.pl nie jest obecnie utrzymywany.

Dziękujemy za wszystkie lata spędzone razem z nami
w Azeroth!

- Redakcja
Artykuł

Mists of Pandaria: Dziennik podróży Li Li - część VIII

  Kumbol:
Cytat z: Blizzard (źródło)
http://bnetcmseu-a.akamaihd.net/cms/blog_header/19P8QRBTV38D1354100223779.jpg

Wpis ósmy: Szczyt Kun-Lai

Myślałam, że Jadeitowy Las był wielkim kawałkiem lądu, jednak nie miał porównania wobec Szczytu Kun-Lai. Góry były tak wysokie, że nawet z wysokości, z balonu na rozgrzane powietrze, musiałam zadzierać głowę, aby przyjrzeć się tylko ośnieżonym zboczom ginącym w obłokach.

Nasz cel - Świątynia Białego Tygrysa. Była umiejscowiona w północno-wschodnim Kun-Lai. Podobnie jak świątynie w Jadeitowym Lesie i Dziczy Krasarang, była dedykowana jednemu z legendarnych celestynów Pandarii. W tym przypadku Xuenowi, Białemu Tygrysowi. Pilot balona, Shin, mówił o nim także jako o duchu siły, co zdawało się być perfekcyjną cechą w obliczu tych nieprzyjaznych gór.

Tereny świątyni były okryte mrozem w momencie naszego przybycia. Moje łapy były zdrętwiałe gdy skończyliśmy władowywać wszystkie beczki z rybami. Nawet mój bandyszop, Shisai, nie mógł ukryć się przed zimnem. Szron pokrywał jego futro od głowy po sam ogon, a jego wąsy zamieniły się w lód. Byłoby mi przykro z powodu malucha, gdyby nie zachowywał się ostatnio jak zrzęda. Zaledwie noc wcześniej próbował mnie ugryźć, gdy nakryłam go na kradzieży ryb z beczek!

Coś było z nim nie tak, ale nie wiedziałam co... Jeszcze nie.

/Files/lili_8_1.pngPo dokonaniu dostawy powróciliśmy w przestworza i skierowaliśmy się ku skalistym stepom wyżynnym w południowym Kun-Lai. To właśnie tu żyła większość mieszkańców regionu. Poza chatkami hozen i wioskami pandarenów, widziałam osady jinyu na skraju Jeziora Inkaustowych Skrzeli. Miałam nadzieję na poznanie bliżej antycznej kultury i bogatej historii tej nawodnej rasy. Co ważniejsze, chciałam wiedzieć, jak wprowadzają małe rybki w bąbelki i sprawiają, że unoszą się w powietrzu.

Nigdy jednak nie miałam okazji zbadać Inkaustowych Skrzeli. Tak naprawdę nie mogłam cieszyć się żadnym z niesamowitych miejsc Kun-Lai. Z każdą sekundą Shisai stawał się coraz bardziej niebezpieczny i nieprzewidywalny.

"On jest rozzłoszczony," wyjaśnił Shin, zauważając zachowanie bandyszopa. "Ale to nie jest jego wina..." Pandaren dalej powiedział mi, że jeden z sha - byt czystej agresji - uciekł ze swojego więzienia w wysokich górach. Terroryzował stepy powodując wybuchy przemocy wśród różnych mieszkańców, którzy tam żyli.

Żeby było jeszcze gorzej, rasa kudłatych o podobnym jakom twarzach nomadów, zwanych yaungol, wmaszerowała do regionu od zachodu. Te wielkie durnie zachowywały się, jakby władały tym miejscem, paląc wszelkie osady jakie stały im na drodze i zrównując je z ziemią. Shin nie wiedział, czy nagłe pojawienie się yaungolów było powiązane z sha, jednak brutale na pewno nie sprawiały, że w Kun-Lai było bezpieczniej.

Mimo że nie mogliśmy zrobić zbyt wiele z sha i yaungolami, nadal mogliśmy pomóc bandyszopowi. Shin powiedział, że zna odpowiednią osobę, która będzie w stanie uleczyć problemy z agresją Shisaia: Odważny Yon.

Yon żył w małej jaskini na Szczycie Kota, samotnej górze położonej w południowo-zachodnim Kun-Lai. Był ekscentrycznym pandarenem, sławnym z umiejętności oswajania dzikich zwierząt i uczenia ich walki. Na szczęście Shin i Yon byli starymi kumplami, tak więc poskramiacz powitał nas w swoim domu i zgodził się pomóc Shisaiowi. Ostrożnie zbadał zrzędliwego bandyszopa. Raz na jakiś czas Yon zwracał się do swoich pupilów, które trzymał w jaskini, i zadawał im pytanie lub mruczał coś pod nosem. Jednak tym, co naprawdę mnie w nim wystraszyło, były dziwne swetry, kapcie i szaliki wiszące na ścianach. Jasne było, że zostały one wydziergane z myślą o różnych rodzajach zwierząt. Każda część garderoby miała nawet wyhaftowane na sobie imię pupilów Yona!

"Śmiej się, jeśli chcesz," powiedział poskramiacz w swojej obronie, gdy przyłapał mnie na gapieniu się na ubrania, "jednak tutaj w zimnie ważnym jest, aby utrzymywać ciepłotę zwierząt. Mogłyby przeciążyć mięśnie."

Ta... Yon był trochę zwariowany, ale polubiłam go. Przypominał mi mistrzów mnichów na Wędrującej wyspie, którzy spędzali całe swoje życie na ćwiczeniu wybranych sztuk. Tylko zamiast osiągać wewnętrzną równowagę, Yon sprawiał, że króliczki walczyły z małymi krokodylkami. Co też było fajne.

Następnego dnia Yon pokazał mi sposoby radzenia sobie z Shisaiem i "ukierunkowywania jego agresji." Zrozumiałam przez to, że miał na myśli uczenie bandyszopa jak walczyć z innymi pupilami. Nigdy nie podejrzewałam, że moja mała roztrzepana futrzana kulka będzie w stanie używać taktyki w walce, jednak jak się okazało, był w tym całkiem dobry!

Shisai dawał sobie radę z zaprawionymi w bojach pupilami Yona (dzięki mojemu strategicznemu trenowaniu, oczywiście). Co więcej, walka uspokajała Shisaia. W przerwach pomiędzy obijaniem przeciwników, był dawnym sobą, chociaż z kilkoma dodatkowymi bliznami.

Następnego ranka wyruszyliśmy ze Szczytu Kota z Shinem i Shisaiem. Zanim odlecieliśmy, Yon przekazał mi torbę starych rzeczy jego pupilów: gryzaki, aby uspokoić Shisaia, gdy będzie podszczypywał, smakołyki i wszelkiego rodzaju inne rzeczy. Poskramiacz nigdy nie poprosił o zapłatę. Bardzo go za to szanowałam. Pomógł Shisaiowi z powodu swojej miłości do poskramiania dzikich bestii. Ponadto... no cóż... wiedział i tak, że nie mam żadnych pieniędzy.

Shin pilotował balon na wschód, gdy rozmawialiśmy o tym, gdzie mógłby mnie wysadzić. Mniej więcej w połowie naszej konwersacji coś na ziemi przykuło mój wzrok. Tuziny tuzinów pandarenów przekraczały gigantyczną bramę na południowej granicy Kun-Lai.

Shin nazywał ją Bramą Czcigodnych Celestynów. Był zadziwiony, że została otwarta. Najwidoczniej bariera była zamknięta przez tysiące lat. Za murem leży miejsce okryte w mitach i legendach: Dolina Wiecznego Rozkwitu. Były to ziemie, na których swe kroki postawiło kiedykolwiek niewiele osób.

Innymi słowy, dolina była ucieleśnieniem marzeń odkrywcy i wiedziałam, że to tam muszę się udać w następnej kolejności.

Komentarze:

Wczytywanie komentarzy...
Musisz się zalogować, aby dodać komentarz