Mists of Pandaria: Dziennik podróży Li Li - część II
Dodatek Mists of Pandaria już w tym miesiącu, powoli zaczyna więc ruszać machina podkręcająca atmosferę i przygotowująca graczy mentalnie, ale także i pod kątem fabularnym, do wkroczenia na nowe tereny Pandarenów. Oto przed wami dziennik podróży małej Li Li, która w swoich jedenastu wpisach opowie o Wędrującej Wyspie.
Cytat z: Li Li (źródło)
Wpis Drugi: Świtający Dylemat
Moja podróż przez Wędrującą Wyspę zaprowadziła mnie do Świtającej Doliny!
Goniłam wodną istotę, stworzoną przez Shu, przez trawiaste wzgórza regionu i leśne gęstwiny. Maluch wyprzedzał mnie o krok, jednak nie miałam mu tego za złe. W tym okresie roku dolina była piękna i pełna fascynujących roślin i zwierząt, takich jak bursztynowoliste nicponie, sprytne leśne duszki, które uwielbiają stroić sobie żarty i powodują zamieszanie. Zawsze je lubiłam. Jednak do moich ulubionych rzeczy w tej części wyspy należą jasne, czerwone drzewa puzhu. Jest w nich coś magicznego. Ich płatki utrzymują swoją barwę przez miesiące nawet wtedy, gdy się je zerwie.
Lorewalkers mówią, że Liu Lang rozsiał różne ziarna i sadzonki po wyspie wiele lat temu. Czy oznacza to, że te same gatunki roślin i kwiatów są w Pandarii? Jeśli tak jest, może lud tam mieszkający używa płatków puzhu w celach medycznych i dla uroczystych dekoracji, tak jak my to robimy.
W każdym razie, zgubiłam ślad wody Shu gdzieś w Wiosce Wu-Song, w północnej części Świtającej Doliny. Na domiar złego, nikt w osadzie jej nie zauważył! Jak można przeoczyć żywą istotę wody tańcującą na ulicach? Myślę, że nie mogę tak naprawdę winić osadników. Wydawali się być pochłonięci swoimi zajęciami i ćwiczeniem sztuk walki. Wielu z najlepszych mnichów wyspy rodzi się i jest wychowywanych w Wu-Song, po części z powodu bliskości osady do Ośrodka Ćwiczeń Shang Xi.
Ośrodek leży na szczycie wzgórza, tuż na wschód od wioski. Przez cały dzień odgłosy gołych pięści i broni uderzających o treningowe kukły roznoszą się echem po całej dolinie poniżej. Gdy zmierzałam w kierunku ośrodka, wpadłam na dwóch z najmądrzejszych pandarenów w okolicy: Aysę Cloudsinger, mistrzynię drogi Tushui i Ji Firepaw, mistrza drogi Huojin.
Obydwie te filozofie są całkiem popularne, jednak każda z nich ma swój odmienny smaczek. Tushui ponad wszystko uczy, że powinieneś bronić tego, co prawe. Jest tylko jedna właściwa droga przez życie i zawsze trzeba nią podążać. Z drugiej strony, Huojin jest o pasji i podejmowaniu bezpośrednich akcji. Uczniowie tej szkoły wierzą, że tak długo, jak tylko robią coś dla większego dobra, mogą być bardziej elastyczni w sposobie wykonywania zadania.
Podążając Drogą Wędrowca nie mogłam przepuścić rzadkiej okazji zasypania pytaniami Aysy i Ji, tak więc zapytałam ich, co powinnam zrobić, aby odnaleźć wodną istotę.
„Usiądź, obserwuj, i czekaj, dziecko,” powiedziała Aysa. „Shu jest antycznym bytem i nie zawsze odpowie na twoje wezwanie. Jeśli jego woda pragnie cię odnaleźć, zrobi to. W swoim czasie.”
Podejście Ji było trochę inne. „Odnajdziesz wodę tylko wtedy, gdy będziesz skrupulatna, mała Stormstout. Przeszukaj każde drzewo i brzeg rzeki. Zajrzyj pod każdy kamień!”
Skończyło się na spróbowaniu obu tych dróg. Najpierw zatrzymałam się przy Sadzawce Fu, niezmąconym miejscu na południe od ośrodka treningowego. Siedziałam tam i medytowałam przez, jak się zdawało, godziny, jednak istota wody Shu nie pojawiła się. Potem spróbowałam podążyć za radą Ji i sprawdzałam każdy krzak, jaki tylko mogłam znaleźć. W końcu dotarło do mnie, że wszystko to było trochę bezcelowe. Moim zadaniem było odkrywać. Jeśli Shu zaprowadził mnie tu z jakiegoś powodu, może była to pomoc w podjęciu pierwszego kroku na drodze mojej podróży.
Po udaniu się z powrotem do Świątyni Pięciu Świtów, natknęłam się na kierowcę wózka, nazywającego się Lun, i jego wielkiego jaka. Dopiero co dostarczył pewne zapasy do świątyni i był gotowy udać się z powrotem do Farmy Dai-Lo. Ta część wyspy wydawała się równie dobra, jak każda inna, by obrać ją za następny cel podróży. Udało mi się przekonać Luna do zabrania mnie na przejażdżkę jego wózkiem.
Miałam jednak wrażenie, że jest w złym humorze. Miał ten kwaśny wyraz twarzy, podobny do tego, gdy wgryzasz się w słodką bułeczkę z czerwoną fasolą, tylko aby odkryć, że ktoś wypełnił ją zjełczałym serem jaka. (To przydarzyło się mnie.) Po rundzie pytań wyciągnęłam od niego prawdę: złodzieje hozen zrabowali jego zapasy żywności!
Pewnie, że przykro mi było z powodu Luna, jednak jeśli mam być szczera, było to także całkiem ekscytujące. Odkrywanie Dai-Lo to jedno, ale odkrywanie jej oraz badanie sprawy kradzieży hozen jednocześnie, to było jakby spełnienie marzeń.
Następny krok w mojej wyprawie zaczynał stawać się nie lada przygodą!
Moja podróż przez Wędrującą Wyspę zaprowadziła mnie do Świtającej Doliny!
Goniłam wodną istotę, stworzoną przez Shu, przez trawiaste wzgórza regionu i leśne gęstwiny. Maluch wyprzedzał mnie o krok, jednak nie miałam mu tego za złe. W tym okresie roku dolina była piękna i pełna fascynujących roślin i zwierząt, takich jak bursztynowoliste nicponie, sprytne leśne duszki, które uwielbiają stroić sobie żarty i powodują zamieszanie. Zawsze je lubiłam. Jednak do moich ulubionych rzeczy w tej części wyspy należą jasne, czerwone drzewa puzhu. Jest w nich coś magicznego. Ich płatki utrzymują swoją barwę przez miesiące nawet wtedy, gdy się je zerwie.
Lorewalkers mówią, że Liu Lang rozsiał różne ziarna i sadzonki po wyspie wiele lat temu. Czy oznacza to, że te same gatunki roślin i kwiatów są w Pandarii? Jeśli tak jest, może lud tam mieszkający używa płatków puzhu w celach medycznych i dla uroczystych dekoracji, tak jak my to robimy.
W każdym razie, zgubiłam ślad wody Shu gdzieś w Wiosce Wu-Song, w północnej części Świtającej Doliny. Na domiar złego, nikt w osadzie jej nie zauważył! Jak można przeoczyć żywą istotę wody tańcującą na ulicach? Myślę, że nie mogę tak naprawdę winić osadników. Wydawali się być pochłonięci swoimi zajęciami i ćwiczeniem sztuk walki. Wielu z najlepszych mnichów wyspy rodzi się i jest wychowywanych w Wu-Song, po części z powodu bliskości osady do Ośrodka Ćwiczeń Shang Xi.
Ośrodek leży na szczycie wzgórza, tuż na wschód od wioski. Przez cały dzień odgłosy gołych pięści i broni uderzających o treningowe kukły roznoszą się echem po całej dolinie poniżej. Gdy zmierzałam w kierunku ośrodka, wpadłam na dwóch z najmądrzejszych pandarenów w okolicy: Aysę Cloudsinger, mistrzynię drogi Tushui i Ji Firepaw, mistrza drogi Huojin.
Obydwie te filozofie są całkiem popularne, jednak każda z nich ma swój odmienny smaczek. Tushui ponad wszystko uczy, że powinieneś bronić tego, co prawe. Jest tylko jedna właściwa droga przez życie i zawsze trzeba nią podążać. Z drugiej strony, Huojin jest o pasji i podejmowaniu bezpośrednich akcji. Uczniowie tej szkoły wierzą, że tak długo, jak tylko robią coś dla większego dobra, mogą być bardziej elastyczni w sposobie wykonywania zadania.
Podążając Drogą Wędrowca nie mogłam przepuścić rzadkiej okazji zasypania pytaniami Aysy i Ji, tak więc zapytałam ich, co powinnam zrobić, aby odnaleźć wodną istotę.
„Usiądź, obserwuj, i czekaj, dziecko,” powiedziała Aysa. „Shu jest antycznym bytem i nie zawsze odpowie na twoje wezwanie. Jeśli jego woda pragnie cię odnaleźć, zrobi to. W swoim czasie.”
Podejście Ji było trochę inne. „Odnajdziesz wodę tylko wtedy, gdy będziesz skrupulatna, mała Stormstout. Przeszukaj każde drzewo i brzeg rzeki. Zajrzyj pod każdy kamień!”
Skończyło się na spróbowaniu obu tych dróg. Najpierw zatrzymałam się przy Sadzawce Fu, niezmąconym miejscu na południe od ośrodka treningowego. Siedziałam tam i medytowałam przez, jak się zdawało, godziny, jednak istota wody Shu nie pojawiła się. Potem spróbowałam podążyć za radą Ji i sprawdzałam każdy krzak, jaki tylko mogłam znaleźć. W końcu dotarło do mnie, że wszystko to było trochę bezcelowe. Moim zadaniem było odkrywać. Jeśli Shu zaprowadził mnie tu z jakiegoś powodu, może była to pomoc w podjęciu pierwszego kroku na drodze mojej podróży.
Po udaniu się z powrotem do Świątyni Pięciu Świtów, natknęłam się na kierowcę wózka, nazywającego się Lun, i jego wielkiego jaka. Dopiero co dostarczył pewne zapasy do świątyni i był gotowy udać się z powrotem do Farmy Dai-Lo. Ta część wyspy wydawała się równie dobra, jak każda inna, by obrać ją za następny cel podróży. Udało mi się przekonać Luna do zabrania mnie na przejażdżkę jego wózkiem.
Miałam jednak wrażenie, że jest w złym humorze. Miał ten kwaśny wyraz twarzy, podobny do tego, gdy wgryzasz się w słodką bułeczkę z czerwoną fasolą, tylko aby odkryć, że ktoś wypełnił ją zjełczałym serem jaka. (To przydarzyło się mnie.) Po rundzie pytań wyciągnęłam od niego prawdę: złodzieje hozen zrabowali jego zapasy żywności!
Pewnie, że przykro mi było z powodu Luna, jednak jeśli mam być szczera, było to także całkiem ekscytujące. Odkrywanie Dai-Lo to jedno, ale odkrywanie jej oraz badanie sprawy kradzieży hozen jednocześnie, to było jakby spełnienie marzeń.
Następny krok w mojej wyprawie zaczynał stawać się nie lada przygodą!
Ciąg dalszy nastąpi
Komentarze:
Wczytywanie komentarzy...
Musisz się zalogować, aby dodać komentarz