Maraton Urodzinowy: Wyniki Konkursu II!
Nasz Maraton Urodzinowy wciąż trwa i dziś przyszedł czas na ogłoszenie wyników Konkursu II. Odwoływał się on do Waszej kreatywności, a zadaniem konkursowym było przedstawić najbardziej emocjonujący moment, jaki przeżyliście w Azeroth.
Dostaliśmy sporo ciekawych, jak i mniej ciekawych (]:-)) prac. Wszyscy jednak stawialiście na formę pisemną i takie też są 3 nagrodzone opowiadania. Oto zwycięzcy:
- I miejsce - Kamil Królikowski - T-shirt, podkładka pod myszkę, plakat i 2 naklejki.
- II i III miejsce - Podkładka pod myszkę, plakat i 2 naklejki.
- Adrian Chodkowski
- Damian Sarnecki
Gratulujemy serdecznie wszystkim zwycięzcom! Nagrody, ufundowane przez Blizzard Entertainment, zostaną wysłane przeciągu kilku najbliższych dni.
To jednak nie koniec, moi drodzy! Maraton Urodzinowy trwa nadal, a już bardzo niedługo kolejny konkurs. Tym razem liczyć się będzie szybkość, więc odwiedzajcie nas często!
Na koniec prezentujemy opowiadanie nagrodzone główną nagrodą. Miłego czytania!
Wiele dni minęło, nim niedoświadczony gnom o imieniu Saelbeth posiadł w swojej krwi prawdziwą moc, moc maga. Opanowując arkana dziedzin mrozu, ognia oraz tajemnej mocy, przybrał na potędze. Jego umiejętności zostały zauważone przez bractwo Furiatów, którzy zapragnęli go w swych szeregach. Po upływie 3 nocy złożył przysięgę swej wierności i postanowił razem z aliantami stawiać czoła niebezpieczeństwu.
Wśród obywateli Azeroth pojawiły się plotki o gromadzących się oddziałach w czarnych górach. Furiaci zaniepokojeni postanowili przyjąć wyzwanie i stawić czoło Ragnarosowi, którego instancja leżała w samych podziemiach spływających lawą. Nawet temperatura dawała o sobie znać towarzyszom, paląc ich stopy na każdym kroku. Zbliżając się ku potędze, której nie spodziewali się spotkać, byli zmuszeni stawić czoła stworzeniom o niezwykłych umiejętnościach i rozmiarach. Potężny Garr, stworzony z kamienia na którym niejedna klinga uległa stępieniu, Baron Geddon o płomiennych podmuchach wywołujących krople potu na czołach z kompanów. Każdy z nich pozostawiał po sobie skarby, które przechylały szale na korzyść Furiatów.
Po spędzonych dniach i nocach, wyczerpani bohaterowie o resztkach wytrzymałości i aktywnej many osiągnęli kres swojej drogi. Znaleźli się w samym siedlisku Ragnarosa. Po słowach pochodzących z ust spływających lawą, wyśmiani i nazwani insektami, w naszej krwi wzbudziła się furia, dodając sił, odwagi, zawziętości. Nikt nie przypuszczał, iż legenda o mocy Furiatów, okaże się prawdą...
Rozgorzała bitwa, o której nikt z obecnych wtedy nie ośmieli się zapomnieć. W płomieniach buchających w otoczeniu Ragnarosa zaczęły tworzyć się żywiołaki ognia. W przeciągu kilku sekund ukazała się ich cała chmara. Widząc to, jeden z pobliskich wojowników swoim głośnym rykiem ściągnął wszystkie do siebie, przyjmując ogromne cierpienie płynące z każdego ich dotyku. Zdołał utrzymać je tak długo, aż magowie i pobliscy casterzy wezwali zamieć śnieżną pochłaniającą każdego z nich spowrotem do głębin. Salwa strzał zręcznych łowców i mroźne pociski magów dawały o sobie znać istocie, której emitująca energia słabła z każdą chwilą. Nawet potężny Ragnaros zwątpił w siebie i przeląkł się "insektów".
W chwili desperacji Pan Ognia oszalał i z jeszcze większą zawziętością wymachiwał swym młotem, pozbawiając życia wielu z obecnych, w tym samego LLordblade'a - paladyna, który pozostanie w pamięci gildiowiczów. Resztkiem sił Saelbeth, widząc, iż sytuacja zmienia się z każdej chwili, skupił się i odłączył od walki regenerując swoją pulę many i wzywając tajemniczą moc, której nie udało mu sie do końca opanować podczas swych treningów. Pod wpływem zagrożenia zrobił to, wezwał pradawną moc. Jego oczy zabłysnęły, a otaczające błyskawice dodawały mu ogromnych obrażeń.
Castując pociski morzu jeden za drugim zapomniał o wszystkim, jego celem stało się zniszczenie Ragnarosa, nic więcej. Teleportując się przed uderzeniami młota, unikał każdy z jego ataków. Stało się! Ragnaros wydał z siebie odgłos, który poruszył kopułą jaskini, sam jednak zatopił się w rzece lawy, pozostawiając po sobie swój legendarny oręż oraz szaty maga, na które z całą pewnością zasłużył Saelbeth. Spadające stalaktyty przyśpieszyły opuszczenie podziemnych komnat i wkrótce Furiaci ponownie ujrzeli światło dzienne.
Na zewnątrz, ku zdziwieniu Furiatów, czekał tłum ludzi, którzy wiwatowali i dziękowali za rozgromienie sił żywiołu ognia. Nawet krasnoludy postanowiły się ukazać, mimo obecności elfów, i podzielić się swym krasnoludzkim trunkiem. Rozpoczęła się biesiada.
To był niezwykły dzień, dzień zwycięstwa.
Komentarze:
Wczytywanie komentarzy...
Musisz się zalogować, aby dodać komentarz