Patch 5.2: Dzień na Isle of Thunder
Cytat z: Crithto (źródło)
Tam, na godzinie 11 na horyzoncie, widzicie? Sztylety błyskawic przebijają się przez czarne chmury, napełniając powietrze elektrycznością tak bardzo, że aż czuć ją na własnej skórze. Mam złe przeczucia…
Akt I: Tło
Pozwólcie, że opowiem wam historię. Żeby umiejscowić ją w kontekście załóżmy, że patch 5.2: Król Gromów wyszedł jakiś tydzień temu i zwiedzamy już nową zawartość. Jest typowe popołudnie i odpalam komputer, zasiadając przy biurku zrelaksowany, pełen pomysłów na to, co chcę osiągnąć w grze.
Akt II: Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda…
Nie mogę doczekać się wizyty na Isle of Thunder (Wyspie Gromów), ale wiem, że muszę spełnić parę codziennych obowiązków. Będąc maniakalnym farmerem najpierw muszę zadbać o moje roślinki!
W Valley of the Four Winds zawsze czuć taki spokój, harmonię. Z The Tillers zaprzyjaźniłem się już na początku mojej podróży przez tą lokację, i po odrobinie pracy zdobyłem z nimi najwyższy poziom reputacji. Będąc tak poważanym wśród The Tillers i mając odblokowane wszystkie poletka wreszcie mogłem przejąć farmę. Nareszcie mogę nazwać to miejsce swoim domem (nie mówiąc o możliwości powiązania jej z moim Hearthstone).
No dobra, po kolei. Zasiane wczoraj rośliny gotowe są do zbiorów i muszę upewnić się, że zasieje kolejne zanim ruszę w dalszą trasę. Nowa łatka umożliwia przyjmowanie zadań od różnych frakcji, dzięki czemu można poprawiać swoją reputację z nimi poprzez uprawianie roślin! Zaczynam orać ziemię i ku mojej radości Squatting Virmen wyrzucane są z Occupied Soil, otrzymują obrażenia i stoją ogłuszone. Hurra! Dopiero teraz zauważam, że odstawiam głupi taniec radości, więc szybko przestaję zanim ktoś mnie zobaczy. Całe szczęście zajście nie uszło uwadze tylko moim zwierzątkom.
Po szybkim zasianiu moich ostatnich nasion i upewnieniu się, że wszystkie wyrosną nieniepokojone, wskakuję na mój Jade Pandaren Kite i lecę do Shado-Pan Garrison. Portal do nowo odkrytej wyspy znajduje się w pobliżu garnizonu, ale chcę jeszcze wejść w posiadanie własnego tygrysa Shado-Pan, toteż pomogę Strażnikom Muru w ich zadaniach. Skradając się z Tenwu of the Red Smoke u mego boku przedzieramy się przez Sra’thik, pozostawiając za sobą ślad złożony ze zwłok wrogów.
Gdy zbliżam się do portalu zauważam, że kumple z gildii umawiają na czacie jutrzejszy rajd do Heart of Fear. Pomimo, że spróbowaliśmy swych sił w normalnej wersji Throne of Thunder, musimy się jeszcze trochę dozbroić zanim pokonamy któregoś z nowych bossów. Kilka osób dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat taktyki z jednym z naszych rajd liderów. Jeśli o mnie chodzi, to staram się bić mocno, nie stać w paskudztwach i, jeśli coś nie pójdzie, rzucić battle resa. Czytając ich plany mówię do siebie „Jutro, Un’sok… jutro cię zerwiemy, chwaście!” (Żeby osiągnąć odpowiedni dramatyzm musicie sobie wyobrazić mnie mówiącego to z miną pod tytułem „GRRR”, grożącego monitorowi pięścią.)
Akt III: O byciu przygotowanym
Po zrobieniu wszystkich dzisiejszych zadań dla Shado-Pan formuje się grupa, mająca na celu wzięcie Isle of Thunder szturmem. Nie możemy zignorować wezwania mogu, Zandalari i samego, przerażającego Króla Gromów. Ponadto musimy pomóc w progresie centrum zadań, dzięki czemu nasz wspólny wysiłek pomoże nam w zdobyciu twierdzy Lei Shena, i z patriotyzmu pomożemy. Docieramy do miejsca, gdzie zatrzymała się armada. Jesteśmy witani przez oddziały Kirin-Tor i Sunreaver Onslaught, a dowódcy wykrzykują, jakich materiałów potrzebują i które potwory trzeba zabić. Jeśli mamy przebić się do Throne of Thunder, to czas działać! Zgłaszamy się do Lor’themara, on daje nam opcje: albo pomożemy wykonując dzisiaj zadania PvE, albo PvP. Obie możliwości nagradzane są skrzyniami z przydatnymi przedmiotami. Dzisiaj wybieramy PvE, ale z pewnością mnóstwo osób zdecydowało się obrać inną ścieżkę.
Znamy się ze sobą, więc powinno to pójść w miarę gładko. Poruszając się jak stado głodnych lwów pokonujemy wszelkie przeciwności losu, pozostawiając za sobą ślad zniszczenia. Niektórym z nas poleciały zielone przedmioty i normalnie rozwalilibyśmy je przy pomocy Enchantingu albo sprzedali w domu aukcyjnym, ale te konkretne przedmioty mają szczególne znaczenie. Niektóre zielone przedmioty lecące na wyspie wyglądają jak przedmioty ze starego rajdu Zul’Aman, więc można ich użyć do transmogryfikacji. Wykonujemy jedno zadanie za drugim i czas na chwilę przerwy. Przed nami, na końcu ścieżki znajduje się Saurok Cave (Jaskinia Sauroków), a ja mam złe przeczucia. Moja grupa pokonała już paru paskudnych wrogów w przeszłości, ale z jakiegoś powodu ta wyspa sprawia, że czuję się nieswojo. Zdeterminowani ruszamy dalej.
Kłopoty! Gdy bijemy się z grupą przeciwników pojawia się rzadki wróg, prawdziwa próba dla naszych nadwyrężonych sił. Na szczęście w pobliżu jest druga grupa poszukiwaczy przygód, która dołącza się do walki i pomaga nam pokonać bestię. Uff! Ocieramy pot z czoła, zadowoleni z faktu, że ukończyliśmy wszystkie nasze zadania. Wreszcie chwila radości i odpoczynku. Nasz druid tank przerywa ciszę po zauważeniu w ekwipunku kilku ciekawych przedmiotów. Noszą nazwę Shan’ze Ritual Stones i służą do przywoływania potężnego, rzadkiego stwora. W tym momencie nasze twarze przedstawiają ten sam obraz: oczy zwężone w determinacji, rozglądamy się i gdy nasz wzrok się spotyka, potrząsamy głowami w niemej zgodzie. Do roboty!
Na wyspie znajduje się specjalne miejsce, gdzie możemy rozpocząć rytuał przywoływania. Mamy nadzieję zdobyć wierzchowce, przedmioty i insygnia dające reputację. Nagle z nicości pojawia się przerażający stwór Kor’dok. Zanim się zorientowaliśmy, walka już się rozpoczęła i po epickim wysiłku z naszej strony – dobiegła końca. Kilkoro z nas dostaje torby pełne klejnotów i materiałów do Echnantingu, ale nasz tank to dopiero ma szczęście – wygrywa wierzchowca, dinozaura z trzema rogami z ciemnego kryształu. Czat gildyjny wybucha gratulacjami.
Gdy wracamy do armady spostrzegam dziwny klucz w moim ekwipunku. Po bliższym zbadaniu okazuje się, że należy on do Shado-Pan. Reszta grupy idzie zająć się swoimi sprawami, ja zaś po krótkiej rozmowie z jednym z przywódców Shado-Pan przechodzę do ukrytej lokacji. Jest to jednoosobowy scenariusz pełen skarbów! Przepiękna sala pełna ornamentów koi moje oczy. Naokoło rozrzucone leżą przeróżne skarby, ale mam mało czasu, żeby nabrać ile wlezie, omijając pułapki mające mnie spowolnić. Udaje mi się uciec z rękoma pełnymi kosztowności i przedmiotów.
Wciąż żądny przygód ustawiam się w kolejce do pierwszego skrzydła Throne of Thunder w Wyszukiwarce Rajdów: Last Stand of the Zandalari. Nowi bossowie sprawdzają umiejętności naszej grupy, część z nas to przerasta. Między walkami przyłączają się do nas nowi bohaterowie i walczymy dalej, aż nie ma już z czym walczyć. Ostatecznie jestem bogatszy o talizman ilvl 502 i znowu odstawiam ten sam żenujący taniec radości co wcześniej.
Zabrakłoby mi miejsca, gdybym chciał oddać sprawiedliwość wszystkim nowościom, więc zostawię was z tymi słowami:
Wiatr na wyspie niesie szepty mówiące o przerażającym jaszczurze, kosmicznej istocie pilnującej przejścia i legendzie, która zaniepokoi największych herosów. O ile każda z tych pogłosek jest intrygująca, to dzisiejszy wpis to ledwie opis jednego dnia, czubek całej góry nowości przybywających do Pandarii. Czuję, że moje serce wali i nie może się doczekać nowych przygód, nowych lokacji do zwiedzania, które pojawią się wraz z patchem 5.2. I o ile ten wpis to tylko wymysł, to już niedługo stanie się rzeczywistością, a tajemnice Isle of Thunder zostaną objawione!
Chad "Crithto" Wingerd to Menedżer Społeczności World of Warcraft i w rzeczywistości nie jest mopsem.
Komentarze:
Wczytywanie komentarzy...
Musisz się zalogować, aby dodać komentarz