Felieton: Jak prawie pracowałem w Blizzard Entertainment
Tommy, | Komentarze : 35Co jakiś czas Blizzard wywiesza na swojej stronie internetowej nowe ogłoszenia z ofertami pracy. Czasami, od wielkiego dzwonu, pojawi się coś związanego z krajem nad Wisłą. Tak też się stało w marcu 2013, o czym informowaliśmy na łamach WoWCenter.pl.
Po kliknięciu na ogłoszenie pojawiała się całkiem długa lista wymaganych skilli. Zasadniczo wykształcenie jako takie mam, nawet w wymaganym kierunku, jestem native speakerem języka polskiego, a tego też chcieli, w kręgu moich zainteresowań znajdują się gry komputerowe oraz twórczość firmy, mam nawet parę książek. Tylko wymaganego doświadczenie brak.
Stwierdziłem jednak – co mi szkodzi, raz kozie śmierć. Toteż w marcu wysłałem na platformę CV, jakieś tam skany dyplomów i certyfikatów. I zapomniałem o całej sprawie.
Za jakiś czas widzę odpowiedź na skrzynce. Blizzard… Piszą mi, że dziękują za aplikację, wszystko spoko, tylko zapomniałem o liście motywacyjnym. No tak. Both in English and Polish. No to skrobnąłem, wrzuciłem i już sobie wybiłem z głowy całą akcję, no bo kto by w ogóle brał na poważnie kogoś, kto nawet do końca nie przeczytał, co trzeba wysłać.
Fast forward do początku maja. Siedzę sobie wcinając najtańsze frytki z najtańszą rybą, a tu dzwoni telefon. Patrzę na wyświetlony numer – zagranica, nieznany. Z gębą pełną frytek odbieram, a tu bardzo miła pani przedstawia się jako E. i pyta się, czy ja to ja. A że to byłem ja, to potwierdziłem. Bo ona dzwoni z Blizzard Entertainment i zajmuje się rekrutacją, i mają mnie na oku, i chcą mnie sprawdzić i… i… i… a ja banan na twarzy, pikawa wali jak oszalała i tylko yes, yes, yes. No to E. mówi, że pierwszym etapem jest rozwiązanie testu, który mi wyślą na maila. #################################################### Umówiliśmy się na poniedziałek 13 maja – przecież pechowy jest tylko piątek 13. Cały weekend siedziałem i przypominałem sobie wszystko co wiem na temat tłumaczenia, gier Blizzarda, oddychania, uspokajania się i utrzymywania przytomności.
#####################################################################################################
#####################################################################################################
#####################################################################################################
#####################################################################################################
#####################################################################################################
#####################################################################################################
#####################################################################################################
#####################################################################################################
#####################################################################################################
#####################################################################################################
#######################################################
Później oczywiście na spokojnie sprawdzam, co tam poczyniłem – część zrobiłem źle, część miała błędy, a części wcale nie zrobiłem. Po głębszej analizie okazuje się, że poszło raczej beznadziejnie. Ale spróbowałem się, nie? Będę miał o czym opowiadać, że się starałem do ważnej firmy i tak dalej.
Mija tydzień. Nic. Mijają dwa – nic. Mija miesiąc – nadal cisza. No to po sprawie. Parcia już dawno nie ma, czas się skupić na pisaniu licencjata (obrona za 3 tygodnie – 4 lipca) i magisterki (syndrom WPP – Wymagający Pan Promotor). Jestem stanowczo za stary na studiowanie dwóch kierunków.
Przychodzi ostatni tydzień czerwca. Po paru moich mailach, w których się przypominałem, E. odpisuje – sorki za opóźnienie, mamy zamieszanie w biurze i tak dalej, zapraszamy do Wersalu pod Paryżem na rozmowę między 1 a 8 lipca. W załączniku są podane wszelkie adresy oraz instrukcje jak dojechać do biura z lotniska de Gaulle i Orly. Zamieszczamy również potrzebne mapki. Proszę tylko odpisać, kiedy będę, żeby mogli mi zaklepać rozmowę z panem A.
No i gleba. Co teraz, co teraz co teraz?! 4. obrona. Do Paryża samolot tydzień przed? 1400zł w jedną stronę. Jeszcze wyraźnie napisali, że przelot i zakwaterowanie to tylko i wyłącznie mój biznes i za nic nie oddają. A jak Paryż to przecież też narzeczona. Jak, co, kiedy, WTF? Piszę, czy nie można o tydzień przełożyć. Ale nie, musi być ten tydzień. No to dzwonię, jeżdżą autobusy, jeszcze jestem student to taniej, 380zł w obie strony za osobę, ale za to jedzie się circa 14 godzin. No cóż dużego wyboru nie ma. Hotel? Znalazłem najtańszy, trochę daleko od Wersalu, ale metrem naziemnym (RER) można dojechać. 100 euro za 2 noce dla 2 osób.
4 lipca się obroniłem (na piąteczkę), 6 już siedzieliśmy w autobusie. Pozwolicie, że pominę ten fragment opowieści – jedyne co robiłem to spałem i czytałem wydruki o historii firmy, o grach, fabułach, oraz przeglądałem książkę z gramatyki angielskiego – na wszelki wypadek, żeby się nie wygłupić totalnie.
Dojechaliśmy 7 lipca do Paryża z parogodzinnym opóźnieniem, czyli raczej nici ze zwiedzania. Z gigantyczną torbą pojechaliśmy do hotelu i w kimę. Całą noc człowiek w nerwach, jeszcze gorąco, bo w dzień było prawie 40 stopni. Wstaliśmy wcześnie rano i gdzieś koło 10 ruszyliśmy do Wersalu. Rozmowa na 14:00 ale przecież obcy kraj, trzeba dojechać, znaleźć biuro, może coś zjeść. Do siedziby Blizzarda dotarliśmy koło 11:00, zostało mnóstwo czasu, to dla rozluźnienia poszliśmy zwiedzać Wersal.
Koło 13:15 byliśmy z powrotem w biurze, wchodzimy, mówię pani w recepcji że ja na rozmowę i jestem umówiony z panem A. Proszę się rozgościć, pozwiedzać, można porobić parę zdjęć. Na dziedzińcu stoi rzeźba Królowej Ostrzy prawie w skali 1:1, na trawce kocyki z ludźmi wcinającymi lunch, obok wejście do stołówki „Pod Murlockiem” albo coś w podobnym stylu sugerując się szyldem. Po chwili relaksu czas na rozmowę.
O 14:00 przyszedł A. i zaprosił na górę po uprzednim podpisaniu NDA – nie mogę rozmawiać o rzeczach, które widziałem, dopóki nie zostaną oficjalnie ogłoszone. Człowiek od razu myśli, że zobaczy jakieś stoły chirurgiczne z rozciętymi ufoludkami albo jakieś inne zderzacze cząsteczek. Poszliśmy na górę, narzeczona została z książką w lobby.
Przechodząc obok biur widziałem typowe oznaki wytężonej pracy „komputerowców” – artystyczny nieład znany niektórym jako bałagan, plakaty metalowych zespołów obok proporczyków z gier i innych gadżetów, na biurkach figurki bohaterów znanych franczyz i klocki, oraz, oczywiście, pistoleciki strzelające gumowymi strzałkami wiadomej firmy.
Zaprowadzono mnie do pustego briefing roomu, gdzie odbyła się rozmowa. Otóż muszę przyznać, że odrobinkę się nie odnalazłem – wszyscy pracownicy ubrani w szorty i koszulki, chodzący w japonkach (z resztą tak samo jak mój rozmówca), wszyscy uśmiechnięci i rozgadani, a rozmowa kwalifikacyjna... smutna, zimna, sucha, nieciekawa. „Choć nie chcem, to muszem” nadmienić, że mój angielski w mowie był trochę lepszy od pana A., ale on ciągle taki zdenerwowany jakiś był. Później dołączył do nas C. i wzięli mnie w krzyżowy ogień.
#####################################################################################################
#####################################################################################################
#####################################################################################################
#####################################################################################################
############################################################## Kiedy będzie wiadomo? On już siada i to sprawdza, max 2 tygodnie. Dzisiaj 8 lipca, no to gdzieś koło 22. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy na obiad i zwiedzanie Paryża.
Po miesiącu dostałem odpowiedź, że są pod wrażeniem moich umiejętności, ale jednak muszą mi podziękować i że może kiedyś w przyszłości. No cóż, smuteczek, ale starałem się, przygodę przeżyłem, mam czym się pochwalić, Paryż i Wersal zwiedziłem. I dotarłem bardzo daleko, a to już coś.
Czy było warto? Tak, choć wypłukałem się z pieniędzy. Czy powtórzyłbym to? Oczywiście, w końcu PRAWIE pracowałem w Blizzard Entertainment!
#Aktualizacja#: Zostaliśmy poproszeni o usunięcie niektórych bardziej szczegółowych fragmentów felietonu Tommy'ego.