Recenzja Ozone Strike Pro - klawiatury mechanicznej dla graczy i nie tylko
Caritas, | Komentarze : 5
Dzięki uprzejmości firmy Ozone do Redakcji trafiła do testów klawiatura mechaniczna Strike Pro.
Zacznijmy od tego, że jestem bardzo wybredna jeśli chodzi o sprzęt. Jeśli raz się do czegoś przekonam, to trzymam się tego ile się da. Mam swój ukochany produkt i możecie instalować fontanny - nie kupicie mnie. No, chyba że to byłaby fontanna kawy. Jednak ten aspekt nie wchodzi w grę (jeszcze!) w przypadku urządzeń peryferyjnych mojego ukochanego PC-ta. Tu interesuje mnie tylko jakość i funkcjonalność. I trwałość, bo morduję średnio 2-3 klawiatury rocznie. Będę testować nową klawiaturę? Noooo, to się wyżyję! Lady Caritas von Banhammer, Zabójca Klawiatur versus Strike Pro firmy Ozone. Let the game begin!
Pierwsze wrażenie
Strike Pro to moja pierwsza klawiatura mechaniczna. Przyznam, że bałam się tego co mnie czeka. Spodziewałam się między innymi tak znienawidzonej przeze mnie a forsowanej wszędzie nowoczesnej stylistyki. Tymczasem z pudełka wyłoniła się estetyczna, klasyczna klawiatura, sprawiająca bardzo solidne wrażenie. Całość waży 1,3 kg. W obudowie zawiera ukrytą, metalową płytkę, która nadaje sprzętowi odpowiednią sztywność. Plastik obudowy jest wysokiej jakości, odporny na kurz czy odciski palców, łatwo się też czyści. Ładnie, klasycznie, bez niepotrzebnych udziwnień. W tylnej części klawiatury znajduje się dodatkowy port USB oraz gniazda słuchawek i mikrofonu. Nie wiem czy to tylko moje “szczęście”, ale zazwyczaj porty USB w samej klawiaturze są dla mnie bezużyteczne, odczyt danych przez nie jest niemożliwy. Tymczasem Strike Pro “pociągnęło” nie tylko zwykłego pendrive’a, ale też i bardziej energetycznie wymagający dysk zewnętrzny. Zaczęło się więc dobrze.
Testujemy!
Klawiatura ma jednak być dobra, a nie ładna! Strike Pro ma klawisze o wysokim profilu, okazało się jednak, że absolutnie nie przeszkadza to w pracy dzięki wygodnej zintegrowanej podkładce pod dłonie. Po podłączeniu do komputera klawiatura zamrugała do mnie przyciskami i tu po raz kolejny zobaczyłam, że mniej znaczy więcej - bałam się oślepiającej tęczy, tymczasem większość klawiszy świeci się na biało co sprawia, że są one dobrze widoczne, jednak nie odciągają uwagi. Podświetlone na czerwono klawisze jednak jasno wskazują na przeznaczenie klawiatury - czerwone LED-y umieszczono pod strzałkami, WSAD-em (+QE) i Escape. Mamy też pełną swobodę dostosowania oświetlenia do naszych preferencji. Kluczem do prawdziwej natury Strike Pro jest klawisz funkcyjny oznaczony sympatycznym logiem O3. To dzięki niemu klawisz Scroll Lock pozwala na regulowanie natężenia oświetlenia. Dostępne jest 6 wariantów: 30%, 70% i 100% jasności, Game Mode czyli podświetlone na czerwono tylko klawisze “growe”, tryb bez LED i pulsacja. To sprawia, że personalizacja klawiatury jest łatwiejsza i pełniejsza. Dużym bonusem jest też sama intuicyjność tego systemu. Klawisz funkcyjny z przyciskami F1-F2 pozwala na ustawienie czasu reakcji (dostępnych jest 7 opcji: 1, 2, 4, 8, 12, 14, 16 ms), z F3-F4 - wartość polling rate (125, 250, 500, 1000 MHz), natomiast F5-F12 zmieniają się w klawisze multimedialne.
Charakter mojej pracy sprawia, że od sprzętu wymagam elastyczności. Gry grami, ale nie tylko tym człowiek żyje. I tu również Strike Pro nie zawiódł - Print Screen użyty w połączeniu z klawiszem funkcyjnym pozwala na zmianę między trybem “normalnym” a trybem gier, który m.in. blokuje klawisz Windows. Klawiatura jest w pełni konfigurowalna, pozwala na ustawienie 5 różnych profili poprzez prosty interfejs. Pomocne w tym są również opcje makro, których Strike Pro oferuje w sumie 30 - po 6 na każdy profil.
Ważna jest tu też opcja n-key rollover czyli anti ghosting, oferowana przez Strike Pro, która sprawia, że klawiatura idealnie identyfikuje naciśnięty klawisz, nawet przy wciśnięciu kilku. Ułatwia to niesamowicie codzienną pracę, ale również bardzo pomaga przy graniu.
Jednym z największych atutów tej klawiatury są jednak przełączniki pod klawiszami. Klasyczne membranówki są może i tańsze, ale wyrabiają się dość szybko - stają się zbyt sztywne lub zbyt elastyczne, w zależności od użytkowania danego klawisza. Strike Pro to klawiatura mechaniczna, korzystająca z przełączników Cherry MX, dostępnych w 4 wersjach - Red, Blue, Black i Brown. Osobiście testowałam Red i przyznam, że jestem bardzo zadowolona. Klawisze w każdej wersji aktywują się już przy wciśnięciu o 2 mm, dociskają się do 4 mm. Bardzo szybko wracają do pozycji początkowej, co łącznie daje nie tylko wysoką responsywność klawiatury, ale również precyzję i ułatwienie przejścia między klawiszami, co jest bardzo istotne podczas grania. Przełączniki różnią się nie tylko samym kolorem - odróżnia je też wymagana siła nacisku. Cherry MX Red, które testowałam, wymaga nacisku o sile 45 g, jednak można wybrać sobie model dopasowany do swoich własnych preferencji, co jest bardzo dużym ułatwieniem. W klawiaturach membranowych wymagany nacisk to zazwyczaj ok. 80 g, zatem mechaniczne wymagają niższego nacisku. Według deklaracji producenta trwałość klawiszy to 50 milionów kliknięć, co jest nawet 10-krotnie lepszą wartością niż ta dla membranówek.
W akcji
Moja klawiatura to narzędzie pracy, a nie tylko narzędzie do grania. Wersja Red okazała się być bardzo dobra, gdyż jest “miękka” przy wciskaniu klawiszy (a to bardzo pomaga przy dłuższym pisaniu, gdy obciążone są mięśnie całej ręki - przy Red obyło się bez fizycznego bólu tak dobrze znanego osobom pracującym przy komputerze). Wyraźny fizyczny sygnał naciśnięcia klawiszy również jest tu ważny - można bez problemu skupić się na pracy czy grze, bez ciągłej weryfikacji czy klawisz, który właśnie wcisnęliśmy, został przez klawiaturę zarejestrowany.
Istotnym czynnikiem jest tu też głośność przycisków. To często powstrzymuje graczy od zdecydowania się na klawiaturę mechaniczną. W przypadku Strike Pro w wersji Red klawisze są średniej głośności i absolutnie nie przeszkadza to w pracy bądź grze. Są, owszem, głośniejsze niż klawiatura membranowa, jednak nie tak donośne jak przewidywałam. Zawodowa ciekawość sprawia, że intryguje mnie jak pracowałoby się na Cherry MX Black, które są z całej czwórki najcichsze, wymagają jednak też największej siły nacisku. Ale to przy następnej klawiaturze Strike Pro (czyli tak za dwa lata, przy moim tempie mordowania sprzętu ;-)).
Testowanie to testowanie, “zabrałam” więc Strike Pro na wycieczkę do Nighthold na rajd progresowy. Wysoka responsywność klawiszy zdecydowanie ułatwia grę. Już się nie dziwię, że pro gracze grają praktycznie tylko na mechanikach. Wspomniana responsywność i precyzja sprawia, że gra się łatwiej i dokładniej. Przejścia między umiejętnościami są szybsze, eliminujemy sprzętowy czynnik błędu i jest to wyraźnie widoczne w czasie rozgrywki. Również sam kształt klawiatury - podkładka pod dłonie - i oświetlenie klawiszy sprawiają, że korzystanie z tego sprzętu jest czystą przyjemnością. Pierwsza klawiatura, po której nie leczę nadgarstków. Do tego jeszcze wspomniane wcześniej profile. Progresuje się po prostu przyjemniej.
Podsumowanie
Do momentu otrzymania Strike Pro nie byłam świadoma, jak bardzo dobra klawiatura może pomóc. Jasne, to ważne narzędzie, ale dopiero przejście z membranówki na mechanika pozwala na pełne docenienie jak wiele można oczekiwać od klawiatury. Wielofunkcyjność i możliwość dostosowania sprzętu całkowicie do swoich preferencji jest tu także sporym atutem - nie lubię sprzętu, który próbuje mi coś narzucać. W tym przypadku - co kto lubi i w jakiej grze.
Od narzędzi, na których pracuję wymagam elastyczności i Strike Pro mi to oferuje. I owszem, membranowe klawiatury są tańsze niż mechaniczne, jednak nie ta trwałość, nie ta precyzja, nie ten komfort. Nie przewiduję powrotu do membranówek w najbliższym czasie, mechaniki to jednak inwestycja, która się opłaca - zarówno ekonomicznie, jak i po prostu jako dobre i dokładne narzędzie pomagające w pracy i grze. Również klasyczny na pozór typ klawiatury sprawia, że ukrytą w niej bestię odkrywa się na zasadzie intuicyjnego poznawania funkcji, a nie natłoku informacji, które nokautują już na wstępie. Ozone udowadnia, że mniej znaczy więcej.
Dlatego z czystym sumieniem polecam klawaturę Strike Pro firmy Ozone każdemu, zarówno tym, którzy swą przygodę z mechanikami dopiero zaczynają, jak również doświadczonym graczom, którzy od swojego sprzętu wymagają po prostu więcej. Ja nie mam się do czego przyczepić.
Specyfikacja
Typ klawiatury: mechaniczna, przewodowa
Wymiary klawiatury: 34,3 x 441,25 x 135,7 mm
Podkładka na nadgarstki: tak (zintegrowana)
Waga: 1300 g
Długość przewodu: 150 cm
Typ przełączników: Cherry MX (Red/Brown/Blue/Black)
Profil klawiszy: wysoki
Trwałość klawiszy: 50 mln kliknięć
Klawisze makro: 6
Klawisze multimedialne: tak
Wspierane systemy operacyjne: XP/ Vista/ Win7/ Win8/ Win10
Dodatkowe informacje: podświetlenie wszystkich klawiszy (LED, dwa kolory, regulacja natężenia)
port USB, gniazda słuchawek i mikrofonu
Cena: ~430 PLN (Ceneo)
Zacznijmy od tego, że jestem bardzo wybredna jeśli chodzi o sprzęt. Jeśli raz się do czegoś przekonam, to trzymam się tego ile się da. Mam swój ukochany produkt i możecie instalować fontanny - nie kupicie mnie. No, chyba że to byłaby fontanna kawy. Jednak ten aspekt nie wchodzi w grę (jeszcze!) w przypadku urządzeń peryferyjnych mojego ukochanego PC-ta. Tu interesuje mnie tylko jakość i funkcjonalność. I trwałość, bo morduję średnio 2-3 klawiatury rocznie. Będę testować nową klawiaturę? Noooo, to się wyżyję! Lady Caritas von Banhammer, Zabójca Klawiatur versus Strike Pro firmy Ozone. Let the game begin!
Pierwsze wrażenie
Strike Pro to moja pierwsza klawiatura mechaniczna. Przyznam, że bałam się tego co mnie czeka. Spodziewałam się między innymi tak znienawidzonej przeze mnie a forsowanej wszędzie nowoczesnej stylistyki. Tymczasem z pudełka wyłoniła się estetyczna, klasyczna klawiatura, sprawiająca bardzo solidne wrażenie. Całość waży 1,3 kg. W obudowie zawiera ukrytą, metalową płytkę, która nadaje sprzętowi odpowiednią sztywność. Plastik obudowy jest wysokiej jakości, odporny na kurz czy odciski palców, łatwo się też czyści. Ładnie, klasycznie, bez niepotrzebnych udziwnień. W tylnej części klawiatury znajduje się dodatkowy port USB oraz gniazda słuchawek i mikrofonu. Nie wiem czy to tylko moje “szczęście”, ale zazwyczaj porty USB w samej klawiaturze są dla mnie bezużyteczne, odczyt danych przez nie jest niemożliwy. Tymczasem Strike Pro “pociągnęło” nie tylko zwykłego pendrive’a, ale też i bardziej energetycznie wymagający dysk zewnętrzny. Zaczęło się więc dobrze.
Testujemy!
Klawiatura ma jednak być dobra, a nie ładna! Strike Pro ma klawisze o wysokim profilu, okazało się jednak, że absolutnie nie przeszkadza to w pracy dzięki wygodnej zintegrowanej podkładce pod dłonie. Po podłączeniu do komputera klawiatura zamrugała do mnie przyciskami i tu po raz kolejny zobaczyłam, że mniej znaczy więcej - bałam się oślepiającej tęczy, tymczasem większość klawiszy świeci się na biało co sprawia, że są one dobrze widoczne, jednak nie odciągają uwagi. Podświetlone na czerwono klawisze jednak jasno wskazują na przeznaczenie klawiatury - czerwone LED-y umieszczono pod strzałkami, WSAD-em (+QE) i Escape. Mamy też pełną swobodę dostosowania oświetlenia do naszych preferencji. Kluczem do prawdziwej natury Strike Pro jest klawisz funkcyjny oznaczony sympatycznym logiem O3. To dzięki niemu klawisz Scroll Lock pozwala na regulowanie natężenia oświetlenia. Dostępne jest 6 wariantów: 30%, 70% i 100% jasności, Game Mode czyli podświetlone na czerwono tylko klawisze “growe”, tryb bez LED i pulsacja. To sprawia, że personalizacja klawiatury jest łatwiejsza i pełniejsza. Dużym bonusem jest też sama intuicyjność tego systemu. Klawisz funkcyjny z przyciskami F1-F2 pozwala na ustawienie czasu reakcji (dostępnych jest 7 opcji: 1, 2, 4, 8, 12, 14, 16 ms), z F3-F4 - wartość polling rate (125, 250, 500, 1000 MHz), natomiast F5-F12 zmieniają się w klawisze multimedialne.
Charakter mojej pracy sprawia, że od sprzętu wymagam elastyczności. Gry grami, ale nie tylko tym człowiek żyje. I tu również Strike Pro nie zawiódł - Print Screen użyty w połączeniu z klawiszem funkcyjnym pozwala na zmianę między trybem “normalnym” a trybem gier, który m.in. blokuje klawisz Windows. Klawiatura jest w pełni konfigurowalna, pozwala na ustawienie 5 różnych profili poprzez prosty interfejs. Pomocne w tym są również opcje makro, których Strike Pro oferuje w sumie 30 - po 6 na każdy profil.
Ważna jest tu też opcja n-key rollover czyli anti ghosting, oferowana przez Strike Pro, która sprawia, że klawiatura idealnie identyfikuje naciśnięty klawisz, nawet przy wciśnięciu kilku. Ułatwia to niesamowicie codzienną pracę, ale również bardzo pomaga przy graniu.
Jednym z największych atutów tej klawiatury są jednak przełączniki pod klawiszami. Klasyczne membranówki są może i tańsze, ale wyrabiają się dość szybko - stają się zbyt sztywne lub zbyt elastyczne, w zależności od użytkowania danego klawisza. Strike Pro to klawiatura mechaniczna, korzystająca z przełączników Cherry MX, dostępnych w 4 wersjach - Red, Blue, Black i Brown. Osobiście testowałam Red i przyznam, że jestem bardzo zadowolona. Klawisze w każdej wersji aktywują się już przy wciśnięciu o 2 mm, dociskają się do 4 mm. Bardzo szybko wracają do pozycji początkowej, co łącznie daje nie tylko wysoką responsywność klawiatury, ale również precyzję i ułatwienie przejścia między klawiszami, co jest bardzo istotne podczas grania. Przełączniki różnią się nie tylko samym kolorem - odróżnia je też wymagana siła nacisku. Cherry MX Red, które testowałam, wymaga nacisku o sile 45 g, jednak można wybrać sobie model dopasowany do swoich własnych preferencji, co jest bardzo dużym ułatwieniem. W klawiaturach membranowych wymagany nacisk to zazwyczaj ok. 80 g, zatem mechaniczne wymagają niższego nacisku. Według deklaracji producenta trwałość klawiszy to 50 milionów kliknięć, co jest nawet 10-krotnie lepszą wartością niż ta dla membranówek.
W akcji
Moja klawiatura to narzędzie pracy, a nie tylko narzędzie do grania. Wersja Red okazała się być bardzo dobra, gdyż jest “miękka” przy wciskaniu klawiszy (a to bardzo pomaga przy dłuższym pisaniu, gdy obciążone są mięśnie całej ręki - przy Red obyło się bez fizycznego bólu tak dobrze znanego osobom pracującym przy komputerze). Wyraźny fizyczny sygnał naciśnięcia klawiszy również jest tu ważny - można bez problemu skupić się na pracy czy grze, bez ciągłej weryfikacji czy klawisz, który właśnie wcisnęliśmy, został przez klawiaturę zarejestrowany.
Istotnym czynnikiem jest tu też głośność przycisków. To często powstrzymuje graczy od zdecydowania się na klawiaturę mechaniczną. W przypadku Strike Pro w wersji Red klawisze są średniej głośności i absolutnie nie przeszkadza to w pracy bądź grze. Są, owszem, głośniejsze niż klawiatura membranowa, jednak nie tak donośne jak przewidywałam. Zawodowa ciekawość sprawia, że intryguje mnie jak pracowałoby się na Cherry MX Black, które są z całej czwórki najcichsze, wymagają jednak też największej siły nacisku. Ale to przy następnej klawiaturze Strike Pro (czyli tak za dwa lata, przy moim tempie mordowania sprzętu ;-)).
Testowanie to testowanie, “zabrałam” więc Strike Pro na wycieczkę do Nighthold na rajd progresowy. Wysoka responsywność klawiszy zdecydowanie ułatwia grę. Już się nie dziwię, że pro gracze grają praktycznie tylko na mechanikach. Wspomniana responsywność i precyzja sprawia, że gra się łatwiej i dokładniej. Przejścia między umiejętnościami są szybsze, eliminujemy sprzętowy czynnik błędu i jest to wyraźnie widoczne w czasie rozgrywki. Również sam kształt klawiatury - podkładka pod dłonie - i oświetlenie klawiszy sprawiają, że korzystanie z tego sprzętu jest czystą przyjemnością. Pierwsza klawiatura, po której nie leczę nadgarstków. Do tego jeszcze wspomniane wcześniej profile. Progresuje się po prostu przyjemniej.
Podsumowanie
Do momentu otrzymania Strike Pro nie byłam świadoma, jak bardzo dobra klawiatura może pomóc. Jasne, to ważne narzędzie, ale dopiero przejście z membranówki na mechanika pozwala na pełne docenienie jak wiele można oczekiwać od klawiatury. Wielofunkcyjność i możliwość dostosowania sprzętu całkowicie do swoich preferencji jest tu także sporym atutem - nie lubię sprzętu, który próbuje mi coś narzucać. W tym przypadku - co kto lubi i w jakiej grze.
Od narzędzi, na których pracuję wymagam elastyczności i Strike Pro mi to oferuje. I owszem, membranowe klawiatury są tańsze niż mechaniczne, jednak nie ta trwałość, nie ta precyzja, nie ten komfort. Nie przewiduję powrotu do membranówek w najbliższym czasie, mechaniki to jednak inwestycja, która się opłaca - zarówno ekonomicznie, jak i po prostu jako dobre i dokładne narzędzie pomagające w pracy i grze. Również klasyczny na pozór typ klawiatury sprawia, że ukrytą w niej bestię odkrywa się na zasadzie intuicyjnego poznawania funkcji, a nie natłoku informacji, które nokautują już na wstępie. Ozone udowadnia, że mniej znaczy więcej.
Dlatego z czystym sumieniem polecam klawaturę Strike Pro firmy Ozone każdemu, zarówno tym, którzy swą przygodę z mechanikami dopiero zaczynają, jak również doświadczonym graczom, którzy od swojego sprzętu wymagają po prostu więcej. Ja nie mam się do czego przyczepić.
Specyfikacja
Typ klawiatury: mechaniczna, przewodowa
Wymiary klawiatury: 34,3 x 441,25 x 135,7 mm
Podkładka na nadgarstki: tak (zintegrowana)
Waga: 1300 g
Długość przewodu: 150 cm
Typ przełączników: Cherry MX (Red/Brown/Blue/Black)
Profil klawiszy: wysoki
Trwałość klawiszy: 50 mln kliknięć
Klawisze makro: 6
Klawisze multimedialne: tak
Wspierane systemy operacyjne: XP/ Vista/ Win7/ Win8/ Win10
Dodatkowe informacje: podświetlenie wszystkich klawiszy (LED, dwa kolory, regulacja natężenia)
port USB, gniazda słuchawek i mikrofonu
Cena: ~430 PLN (Ceneo)
Recenzja SteelSeries Rival 500 - mysz do gier MMO i MOBA
Tajgeer, | Komentarze : 0
Dzięki uprzejmości firmy SteelSeries do naszej redakcji na testy trafiła nowa myszka, która bez wątpienia będzie obiektem pożądania wielu graczy, a w szczególności tych, którzy zafascynowani są grami typu MMO oraz MOBA. Po przetestowaniu w boju nowego gryzonia duńskiego producenta mogę podzielić się z Wami wrażeniami z użytkowania SteelSeries Rival 500.
Jakość wykonania i wygląd
Myszkę otrzymujemy w bardzo eleganckim, sygnowanym logiem SteelSeries opakowaniu w którym nie znajdziemy nic poza starannie zapakowaną myszką, a także skróconą instrukcją obsługi. Dawno temu standardem było dołączanie również sterowników na płycie CD, aczkolwiek bądźmy szczerzy – obecnie, w dobie powszechnie dostępnego Internetu jest to całkowicie zbędne.
Jeśli chodzi o wygląd oraz wykonanie samej myszki – standardowo jest ono na wysokim poziomie. Pamiętacie naszą recenzję słuchawek SteelSeries Siberia Elite World of Warcraft Gaming Headset?
Jakość użytych materiałów, podobnie jak w przypadku omawianych słuchawek, stoi na bardzo wysokim poziomie. Bardzo częstym problemem u myszek przewodowych jest stosunkowo słaba jakość kabla połączeniowego, szczególnie jeśli chodzi o miejsca styku, czy to z myszką, czy z portem USB. Zastosowany przy SteelSeries Rival 500 kabel, mimo, że wygląda na średniej jakości – pozytywnie zaskakuje. Zarówno sposób jego przytwierdzenia przy korpusie myszki jak i przy porcie komunikacyjnym nie pozostawia złudzeń, że inżynierowie dołożyli wszelkich starań, aby ten, bardzo ważny element, nie ulegał uszkodzeniom.
Całość myszki pokryta jest matowym, bardzo łatwym w czyszczeniu materiałem. Dodatkowo, w okolicach bocznych przycisków funkcyjnych, a także po drugiej stronie myszki zastosowana została specjalna chropowata powierzchnia – wszystko po to, aby gryzoń pewnie leżał w dłoni. Co do samego ułożenia dłoni na urządzeniu – bardzo możliwe, że będziecie potrzebowali chwili, aby się przyzwyczaić. Osobiście, po przesiadce z konkurencyjnej myszki od Razera (popularnej Nagi) potrzebowałem kilku godzin, aby w pełni oswoić się z rozmieszczeniem przycisków, czy niesymetryczną budową myszki.
Chcę również zwrócić uwagę na jedną, dosyć istotną rzecz, która wyróżnia Rival 500 na tle innych, podobnych sobie produktów. W trakcie testów myszki SteelSeries korzystałem równolegle z kilku innych – w tym Razer Naga i muszę przyznać, że produkt Duńczyków jest bardzo… cichy. Bardzo możliwe, że jest to efekt zastosowania specjalnych przełączników, które wg. producenta mają przetrwać 30 milionów kliknięć. Mimo, że czasami trudno dosłyszeć „klik” – bez problemu wyczujemy skok pod palcem.
Podobnie jak w przypadku innych produktów SteelSeries, także i tutaj odnajdziemy charakterystyczne logo firmy, które może być podświetlone na jeden z 16,8 mln. kolorów dzięki zastosowaniu autorskiego Prism RGB.
Specyfikacja
SteelSeries Rival 500 jest myszką przeznaczoną dla osób praworęcznych, ze względu na umiejscowienie dodatkowych przycisków funkcyjnych po lewej stronie urządzenia. Oprócz dwóch standardowych przycisków odnajdziemy aż 13 dodatkowych przycisków, które mogą być przez nas dowolnie zaprogramowane z użyciem oprogramowania, o którym napiszę kilka słów w dalszej części recenzji. Co ważne, w odróżnieniu od konkurencyjnych myszek są one rozlokowane w różnych częściach urządzenia.
Myszka nie należy do najlżejszych. Jednym może to przeszkadzać, inni z kolei będą zadowoleni – kwestia gustu. Swoje 130g żywej wagi zawdzięcza między innymi ulokowanemu w środku urządzenia specjalnemu silniczkowi wibracyjnemu. Tak! Rival 500 ma możliwość odpowiadania na określone akcje użytkownika za pomocą wibracji. Podobnie jak kolor podświetlenia czy klawisze funkcyjne, mogą być one odpowiednio zaprogramowane.
W gryzoniu od SteelSeries zastosowano również optyczny sensor PixArt PMW3360. Producent deklaruje, że jest to obecnie jeden z najlepszych sensorów dostępnych na rynku – jestem skłonny w to uwierzyć. Czułość myszy może być swobodnie skalowana od 200 aż do 16000 DPI. Częstotliwość odświeżania może być natomiast ustawiona na 125, 250, 500 lub 1000 Hz.
Możliwości personalizacji
Wspomniałem już wielokrotnie o szerokich możliwościach personalizacji myszki. Możemy zmienić praktycznie wszystko – począwszy od koloru iluminacji, przez funkcje poszczególnych przycisków, czułość i częstotliwość odświeżania myszy po… własną „tabliczkę”.
SteelSeries udostępnia specjalny model „nameplate”, który możemy zedytować w dowolnym programie do edycji grafiki 3D, a następnie wydrukować z użyciem drukarki 3D i umieścić w myszce. Bardzo możliwe, że koszt wykonania będzie wysoki, ze względu na stosunkowo niską dostępność takich drukarek (mimo, że stają się one coraz bardziej popularne), aczkolwiek miło, że producent pomyślał także i o takim sposobie personalizacji.
Wróćmy jednak do sposobów, które możemy osiągnąć programowo. SteelSeries Rival 500 jest w pełni kompatybilna z najnowszą dostępną obecnie wersją SteelSeries Engine. Oprogramowanie posiada bardzo szeroki wachlarz opcji konfiguracyjnych, które pozwolą nam dostosować myszkę pod własne potrzeby. To właśnie z użyciem SteelSeries Engine jesteśmy w stanie zmienić funkcje przycisków dodatkowych, czułość myszki, czy kolor iluminacji.
Myszka posiada również zaimplementowaną technologię GameSense, która przenosi rozgrywkę na wyższy poziom. Mimo, że SteelSeries udostępnia oficjalne API, umożliwiając tym samym producentom gier implementację tego systemu, w chwili obecnej mamy możliwość skonfigurowania myszki dla Counter-Strike: Global Offensive oraz Dota 2. W ten oto sposób, przy pomocy pulsowania myszki możemy być poinformowani o niskim poziomie życia, czy o ustrzeleniu przeciwnika „w głowę” przy pomocy subtelnej wibracji.
Oprócz tego z tyłu myszki umieszczony jest specjalny przełącznik, dzięki któremu możemy „zablokować” dwa dolne przyciski i stworzyć swego rodzaju półkę, na której będzie mógł spocząć (i odpocząć!) nasz kciuk.
Podsumowanie
Nie da się ukryć, że SteelSeries Rival 500 jest obecnie jedną z najlepszych myszek dostępnych na rynku. Dzięki zastosowaniu wysokiej jakości materiałów, a także dużej liczbie przycisków oraz najwyższej klasy podzespołach mogę śmiało powiedzieć, że nie będziecie rozczarowani. Jeśli jesteście zapalonymi graczami MOBA czy MMO i rozglądacie się za myszką, dzięki której będziecie mieć dostęp do najważniejszych funkcji w zasięgu palców, a przy okazji zależy Wam na wysokiej klasy sprzęcie – ten produkt jest dla Was.
W momencie publikowania recenzji cena myszki kształtuje się na poziomie 389 złoty. Czy to dużo? Biorąc pod uwagę jakość wykonania, funkcjonalność oraz bezbłędnie pracujące oprogramowanie, nie jest to aż tak wygórowana kwota.
Jakość wykonania i wygląd
Myszkę otrzymujemy w bardzo eleganckim, sygnowanym logiem SteelSeries opakowaniu w którym nie znajdziemy nic poza starannie zapakowaną myszką, a także skróconą instrukcją obsługi. Dawno temu standardem było dołączanie również sterowników na płycie CD, aczkolwiek bądźmy szczerzy – obecnie, w dobie powszechnie dostępnego Internetu jest to całkowicie zbędne.
Jeśli chodzi o wygląd oraz wykonanie samej myszki – standardowo jest ono na wysokim poziomie. Pamiętacie naszą recenzję słuchawek SteelSeries Siberia Elite World of Warcraft Gaming Headset?
Jakość użytych materiałów, podobnie jak w przypadku omawianych słuchawek, stoi na bardzo wysokim poziomie. Bardzo częstym problemem u myszek przewodowych jest stosunkowo słaba jakość kabla połączeniowego, szczególnie jeśli chodzi o miejsca styku, czy to z myszką, czy z portem USB. Zastosowany przy SteelSeries Rival 500 kabel, mimo, że wygląda na średniej jakości – pozytywnie zaskakuje. Zarówno sposób jego przytwierdzenia przy korpusie myszki jak i przy porcie komunikacyjnym nie pozostawia złudzeń, że inżynierowie dołożyli wszelkich starań, aby ten, bardzo ważny element, nie ulegał uszkodzeniom.
Całość myszki pokryta jest matowym, bardzo łatwym w czyszczeniu materiałem. Dodatkowo, w okolicach bocznych przycisków funkcyjnych, a także po drugiej stronie myszki zastosowana została specjalna chropowata powierzchnia – wszystko po to, aby gryzoń pewnie leżał w dłoni. Co do samego ułożenia dłoni na urządzeniu – bardzo możliwe, że będziecie potrzebowali chwili, aby się przyzwyczaić. Osobiście, po przesiadce z konkurencyjnej myszki od Razera (popularnej Nagi) potrzebowałem kilku godzin, aby w pełni oswoić się z rozmieszczeniem przycisków, czy niesymetryczną budową myszki.
Chcę również zwrócić uwagę na jedną, dosyć istotną rzecz, która wyróżnia Rival 500 na tle innych, podobnych sobie produktów. W trakcie testów myszki SteelSeries korzystałem równolegle z kilku innych – w tym Razer Naga i muszę przyznać, że produkt Duńczyków jest bardzo… cichy. Bardzo możliwe, że jest to efekt zastosowania specjalnych przełączników, które wg. producenta mają przetrwać 30 milionów kliknięć. Mimo, że czasami trudno dosłyszeć „klik” – bez problemu wyczujemy skok pod palcem.
Podobnie jak w przypadku innych produktów SteelSeries, także i tutaj odnajdziemy charakterystyczne logo firmy, które może być podświetlone na jeden z 16,8 mln. kolorów dzięki zastosowaniu autorskiego Prism RGB.
Specyfikacja
SteelSeries Rival 500 jest myszką przeznaczoną dla osób praworęcznych, ze względu na umiejscowienie dodatkowych przycisków funkcyjnych po lewej stronie urządzenia. Oprócz dwóch standardowych przycisków odnajdziemy aż 13 dodatkowych przycisków, które mogą być przez nas dowolnie zaprogramowane z użyciem oprogramowania, o którym napiszę kilka słów w dalszej części recenzji. Co ważne, w odróżnieniu od konkurencyjnych myszek są one rozlokowane w różnych częściach urządzenia.
Myszka nie należy do najlżejszych. Jednym może to przeszkadzać, inni z kolei będą zadowoleni – kwestia gustu. Swoje 130g żywej wagi zawdzięcza między innymi ulokowanemu w środku urządzenia specjalnemu silniczkowi wibracyjnemu. Tak! Rival 500 ma możliwość odpowiadania na określone akcje użytkownika za pomocą wibracji. Podobnie jak kolor podświetlenia czy klawisze funkcyjne, mogą być one odpowiednio zaprogramowane.
W gryzoniu od SteelSeries zastosowano również optyczny sensor PixArt PMW3360. Producent deklaruje, że jest to obecnie jeden z najlepszych sensorów dostępnych na rynku – jestem skłonny w to uwierzyć. Czułość myszy może być swobodnie skalowana od 200 aż do 16000 DPI. Częstotliwość odświeżania może być natomiast ustawiona na 125, 250, 500 lub 1000 Hz.
Możliwości personalizacji
Wspomniałem już wielokrotnie o szerokich możliwościach personalizacji myszki. Możemy zmienić praktycznie wszystko – począwszy od koloru iluminacji, przez funkcje poszczególnych przycisków, czułość i częstotliwość odświeżania myszy po… własną „tabliczkę”.
SteelSeries udostępnia specjalny model „nameplate”, który możemy zedytować w dowolnym programie do edycji grafiki 3D, a następnie wydrukować z użyciem drukarki 3D i umieścić w myszce. Bardzo możliwe, że koszt wykonania będzie wysoki, ze względu na stosunkowo niską dostępność takich drukarek (mimo, że stają się one coraz bardziej popularne), aczkolwiek miło, że producent pomyślał także i o takim sposobie personalizacji.
Wróćmy jednak do sposobów, które możemy osiągnąć programowo. SteelSeries Rival 500 jest w pełni kompatybilna z najnowszą dostępną obecnie wersją SteelSeries Engine. Oprogramowanie posiada bardzo szeroki wachlarz opcji konfiguracyjnych, które pozwolą nam dostosować myszkę pod własne potrzeby. To właśnie z użyciem SteelSeries Engine jesteśmy w stanie zmienić funkcje przycisków dodatkowych, czułość myszki, czy kolor iluminacji.
Myszka posiada również zaimplementowaną technologię GameSense, która przenosi rozgrywkę na wyższy poziom. Mimo, że SteelSeries udostępnia oficjalne API, umożliwiając tym samym producentom gier implementację tego systemu, w chwili obecnej mamy możliwość skonfigurowania myszki dla Counter-Strike: Global Offensive oraz Dota 2. W ten oto sposób, przy pomocy pulsowania myszki możemy być poinformowani o niskim poziomie życia, czy o ustrzeleniu przeciwnika „w głowę” przy pomocy subtelnej wibracji.
Oprócz tego z tyłu myszki umieszczony jest specjalny przełącznik, dzięki któremu możemy „zablokować” dwa dolne przyciski i stworzyć swego rodzaju półkę, na której będzie mógł spocząć (i odpocząć!) nasz kciuk.
Podsumowanie
Nie da się ukryć, że SteelSeries Rival 500 jest obecnie jedną z najlepszych myszek dostępnych na rynku. Dzięki zastosowaniu wysokiej jakości materiałów, a także dużej liczbie przycisków oraz najwyższej klasy podzespołach mogę śmiało powiedzieć, że nie będziecie rozczarowani. Jeśli jesteście zapalonymi graczami MOBA czy MMO i rozglądacie się za myszką, dzięki której będziecie mieć dostęp do najważniejszych funkcji w zasięgu palców, a przy okazji zależy Wam na wysokiej klasy sprzęcie – ten produkt jest dla Was.
W momencie publikowania recenzji cena myszki kształtuje się na poziomie 389 złoty. Czy to dużo? Biorąc pod uwagę jakość wykonania, funkcjonalność oraz bezbłędnie pracujące oprogramowanie, nie jest to aż tak wygórowana kwota.
Recenzja SteelSeries Siberia Elite World of Warcraft Gaming Headset
Tommy, | Komentarze : 10
Dzięki uprzejmości firmy SteelSeries trafiły do nas ich nowe słuchawki wydane z okazji premiery ostatniego dodatku do World of Warcraft – Warlords of Draenor. Po paru dniach zabawy ze Steelseries Siberia Elite World of Warcraft Gaming Headset mogę się z Wami podzielić wrażeniami i przedstawić krótką recenzję tego sprzętu.
Zawartość opakowania
Bardzo ładne czarne pudełko sygnowane logo SteelSeries owinięte jest swego rodzaju kartonikiem z podstawowymi informacjami na temat produktu. W środku znajdziemy samo urządzenie, kilka przejściówek oraz kartę dźwiękową, dzięki której możemy podłączyć słuchawki do komputera za pomocą interfejsu USB. Jeśli brakuje nam już portów od tych wszystkich akcesoriów, można Syberię podłączyć za pomocą pojedynczego wtyku mini-jack (sam dźwięk) lub podwójnego (dźwięk + mikrofon). Ponadto w opakowaniu znajduje się również bardzo skromna instrukcja obsługi i naklejka z logo producenta. Brak płyty ze sterownikami próbuje się usprawiedliwić informacją, że można je pobrać ze strony SteelSeries.
Jakość wykonania i wygląd
Pierwszym na co zwraca się uwagę po wyciągnięciu słuchawek z pudełka jest to, że wyglądają na bardzo solidne i ciężkie. Bardzo duże puszki, w których mieszczą się całe uszy (przynajmniej moje) wykonane są z przyjemnej w dotyku skóry ekologicznej lub materiału do niej bardzo podobnego. Górny pałąk wykonany jest z metalu, co pozwala sądzić, że produkt jest trwały. Dolny pałąk dotykający głowy to plastik z miękkimi wypustkami.
Na puszkach umieszczono dosyć ciekawie przemyślaną kontrolę głośności – całe koło na prawej słuchawce to pokrętło. Z kolei kręcąc kołem na lewej słuchawce włączamy i wyłączamy mikrofon, co sygnalizuje podświetlenie wokół mikrofonu wysuwającego się z tejże puszki.
Kabel jest wystarczająco długi i płaski, przez co nie powinien się tak plątać. Słuchawki bardzo ładnie święcą. Wokół końcówki mikrofonu jest wspomniane wyżej podświetlenie, zaś na pokrętłach znajdują się iście warcraftowe runy, które można podświetlić jednym lub wieloma kolorami z palety liczącej 16 milionów barw. Tak się składa, że mam myszkę SteelSeries Rival, która korzysta z takiego samego podświetlenia i można w oficjalnej aplikacji SteelSeries Engine ustawić pasujące do siebie kolory, co daje miły dla oka efekt.
Jakość dźwięku i komfort użytkowania
Platformy testowe to:
Podczas testów na obu komputerach najpierw podłączałem słuchawki do podanych kart dźwiękowych wtyczką 3,5mm, a następnie poprzez dołączoną kartę dźwiękową na USB. Syberia porównywana była również do posiadanych przeze mnie słuchawek Sennheiser HD 202 i Superlux HD681.
Testowany sprzęt dzięki puszkom wypchanym memory foam bardzo dobrze izoluje od dźwięków otoczenia, co automatycznie pozytywnie wpływa na jakość odsłuchu. Gdy były podłączone do zintegrowanej karty dźwiękowej, brzmiały tak samo jak każde inne. Prawdziwe kolory zaczęły pojawiać się po podłączeniu do Xonara – głęboki bas i piękne wysokie tony wbijają w fotel. Co ciekawe, karta USB SteelSeries nie odstaje jakoś szczególnie od „pełnowymiarowego” ASUSa, więc żeby cieszyć się porządną jakością dźwięku nie musicie mieć nic poza płytą główną. Regulacja głośności jest bardzo szeroka, można dowolnie ustawiać korektor dźwięku, nie słychać żadnego skrzypienia, żadnych pisków, głos jest czysty – zupełnie nie mam do czego się przyczepić w tym temacie.
Co do dźwięku 7.1 – umówmy się, że w słuchawkach to raczej zbędny bajer. Rozumiem zalety takiego rozwiązania w przypadku zestawu kina domowego, ale przy samym uchu nie będziemy w stanie docenić tej technologii. Owszem, podczas odsłuchiwania dema technicznego dźwięku 7.1 jest fajnie, w grach też wiedziałem, gdzie skrada się Obcy, albo z której strony strzelają, ale niestety w takim samym stopniu jak na wszystkich innych słuchawkach. Być może gdzieś ktoś kiedyś wymyśli jak wykorzystać dźwięk przestrzenny w słuchawkach, ale to jeszcze chyba nie dziś, nie tu i nie ja.
Słuchawki siedziały na mojej głowie po parę godzin dziennie, towarzyszyły podczas gier, filmów i muzyki. Głowa zaczęła mnie boleć po około 6 godzinach i po takim czasie rzeczywiście musiałem od nich odpocząć, ale i tak uznaję to za bardzo dobry wynik. Jednakże z powodu dokładnego przylegania do ucha obawiam się jak to będzie w lato, gdy będzie gorąco – uszy nie będą miały jak oddychać. Informacja dla okularników – można z nich korzystać w okularach, nic nie uciska, w przeciwieństwie do większości tych, z których do tej pory korzystałem.
Co do mikrofonu – wszyscy słyszeli mnie tak samo jak wcześniej, aczkolwiek redukcja szumu sprawia, że było słychać tylko mnie, mikrofon nie zbierał piania koguta na płocie za oknem.
Nie jestem ekspertem od dźwięku, ale potrafię docenić dobre brzmienie. Syberia dostarcza bardzo przyjemnych wrażeń słuchowych, jednakże odnoszę wrażenie, że za tą cenę powinno być coś więcej. Na moje ucho jest OK., pytanie, czy OK. wystarcza?
Podsumowanie
SteelSeries Siberia Elite World of Warcraft Gaming Headset to bardzo okazałe, piękne i porządnie wykonane słuchawki z ciekawymi funkcjami, wśród których wybija się sposób sterowania głośnością przy pomocy pokręteł na puszkach. Wykonanie stoi na najwyższym poziomie, wszystko jest doskonale spasowane i zrobione z porządnych materiałów. Są wygodne i ważą mniej niż można się spodziewać po ich wyglądzie, ale nadal nie są najlżejsze, po paru godzinach je czuć. Dźwięk to wyższa półka średnia lub niższa półka wyższa. Podświetlenie jest bardzo atrakcyjne wizualnie, ale tak jak dźwięk 7.1 to tylko bajer, który może się podobać, ale nie musi się przydać. Największą wadą urządzenia jest jego cena – sugerowana to 219,99 euro. Bardzo dużo. Nawet taki laik pod względem audiofilstwa jak ja może śmiało założyć, że w tej cenie można kupić słuchawki wprowadzające w dźwiękową nirwanę. Na prezent dla fana Warcrafta nada się wyśmienicie, zwłaszcza, jeśli Mikołaj wygrał w totka. Z pewnością każdy bohater Azeroth doceniłby taki dodatek do swojego epickiego rynsztunku.
Zawartość opakowania
Bardzo ładne czarne pudełko sygnowane logo SteelSeries owinięte jest swego rodzaju kartonikiem z podstawowymi informacjami na temat produktu. W środku znajdziemy samo urządzenie, kilka przejściówek oraz kartę dźwiękową, dzięki której możemy podłączyć słuchawki do komputera za pomocą interfejsu USB. Jeśli brakuje nam już portów od tych wszystkich akcesoriów, można Syberię podłączyć za pomocą pojedynczego wtyku mini-jack (sam dźwięk) lub podwójnego (dźwięk + mikrofon). Ponadto w opakowaniu znajduje się również bardzo skromna instrukcja obsługi i naklejka z logo producenta. Brak płyty ze sterownikami próbuje się usprawiedliwić informacją, że można je pobrać ze strony SteelSeries.
Jakość wykonania i wygląd
Pierwszym na co zwraca się uwagę po wyciągnięciu słuchawek z pudełka jest to, że wyglądają na bardzo solidne i ciężkie. Bardzo duże puszki, w których mieszczą się całe uszy (przynajmniej moje) wykonane są z przyjemnej w dotyku skóry ekologicznej lub materiału do niej bardzo podobnego. Górny pałąk wykonany jest z metalu, co pozwala sądzić, że produkt jest trwały. Dolny pałąk dotykający głowy to plastik z miękkimi wypustkami.
Na puszkach umieszczono dosyć ciekawie przemyślaną kontrolę głośności – całe koło na prawej słuchawce to pokrętło. Z kolei kręcąc kołem na lewej słuchawce włączamy i wyłączamy mikrofon, co sygnalizuje podświetlenie wokół mikrofonu wysuwającego się z tejże puszki.
Kabel jest wystarczająco długi i płaski, przez co nie powinien się tak plątać. Słuchawki bardzo ładnie święcą. Wokół końcówki mikrofonu jest wspomniane wyżej podświetlenie, zaś na pokrętłach znajdują się iście warcraftowe runy, które można podświetlić jednym lub wieloma kolorami z palety liczącej 16 milionów barw. Tak się składa, że mam myszkę SteelSeries Rival, która korzysta z takiego samego podświetlenia i można w oficjalnej aplikacji SteelSeries Engine ustawić pasujące do siebie kolory, co daje miły dla oka efekt.
Jakość dźwięku i komfort użytkowania
Platformy testowe to:
- Komputer stacjonarny z kartą dźwiękową ASUS Xonar DG
- Laptop ze zintegrowaną kartą dźwiękową
- Smartfon Sony Xperia Z1 Compact z technologią Walkman
Podczas testów na obu komputerach najpierw podłączałem słuchawki do podanych kart dźwiękowych wtyczką 3,5mm, a następnie poprzez dołączoną kartę dźwiękową na USB. Syberia porównywana była również do posiadanych przeze mnie słuchawek Sennheiser HD 202 i Superlux HD681.
Testowany sprzęt dzięki puszkom wypchanym memory foam bardzo dobrze izoluje od dźwięków otoczenia, co automatycznie pozytywnie wpływa na jakość odsłuchu. Gdy były podłączone do zintegrowanej karty dźwiękowej, brzmiały tak samo jak każde inne. Prawdziwe kolory zaczęły pojawiać się po podłączeniu do Xonara – głęboki bas i piękne wysokie tony wbijają w fotel. Co ciekawe, karta USB SteelSeries nie odstaje jakoś szczególnie od „pełnowymiarowego” ASUSa, więc żeby cieszyć się porządną jakością dźwięku nie musicie mieć nic poza płytą główną. Regulacja głośności jest bardzo szeroka, można dowolnie ustawiać korektor dźwięku, nie słychać żadnego skrzypienia, żadnych pisków, głos jest czysty – zupełnie nie mam do czego się przyczepić w tym temacie.
Co do dźwięku 7.1 – umówmy się, że w słuchawkach to raczej zbędny bajer. Rozumiem zalety takiego rozwiązania w przypadku zestawu kina domowego, ale przy samym uchu nie będziemy w stanie docenić tej technologii. Owszem, podczas odsłuchiwania dema technicznego dźwięku 7.1 jest fajnie, w grach też wiedziałem, gdzie skrada się Obcy, albo z której strony strzelają, ale niestety w takim samym stopniu jak na wszystkich innych słuchawkach. Być może gdzieś ktoś kiedyś wymyśli jak wykorzystać dźwięk przestrzenny w słuchawkach, ale to jeszcze chyba nie dziś, nie tu i nie ja.
Słuchawki siedziały na mojej głowie po parę godzin dziennie, towarzyszyły podczas gier, filmów i muzyki. Głowa zaczęła mnie boleć po około 6 godzinach i po takim czasie rzeczywiście musiałem od nich odpocząć, ale i tak uznaję to za bardzo dobry wynik. Jednakże z powodu dokładnego przylegania do ucha obawiam się jak to będzie w lato, gdy będzie gorąco – uszy nie będą miały jak oddychać. Informacja dla okularników – można z nich korzystać w okularach, nic nie uciska, w przeciwieństwie do większości tych, z których do tej pory korzystałem.
Co do mikrofonu – wszyscy słyszeli mnie tak samo jak wcześniej, aczkolwiek redukcja szumu sprawia, że było słychać tylko mnie, mikrofon nie zbierał piania koguta na płocie za oknem.
Nie jestem ekspertem od dźwięku, ale potrafię docenić dobre brzmienie. Syberia dostarcza bardzo przyjemnych wrażeń słuchowych, jednakże odnoszę wrażenie, że za tą cenę powinno być coś więcej. Na moje ucho jest OK., pytanie, czy OK. wystarcza?
Podsumowanie
SteelSeries Siberia Elite World of Warcraft Gaming Headset to bardzo okazałe, piękne i porządnie wykonane słuchawki z ciekawymi funkcjami, wśród których wybija się sposób sterowania głośnością przy pomocy pokręteł na puszkach. Wykonanie stoi na najwyższym poziomie, wszystko jest doskonale spasowane i zrobione z porządnych materiałów. Są wygodne i ważą mniej niż można się spodziewać po ich wyglądzie, ale nadal nie są najlżejsze, po paru godzinach je czuć. Dźwięk to wyższa półka średnia lub niższa półka wyższa. Podświetlenie jest bardzo atrakcyjne wizualnie, ale tak jak dźwięk 7.1 to tylko bajer, który może się podobać, ale nie musi się przydać. Największą wadą urządzenia jest jego cena – sugerowana to 219,99 euro. Bardzo dużo. Nawet taki laik pod względem audiofilstwa jak ja może śmiało założyć, że w tej cenie można kupić słuchawki wprowadzające w dźwiękową nirwanę. Na prezent dla fana Warcrafta nada się wyśmienicie, zwłaszcza, jeśli Mikołaj wygrał w totka. Z pewnością każdy bohater Azeroth doceniłby taki dodatek do swojego epickiego rynsztunku.
Nowe słuchawki dla fanów World of Warcraft od Steelseries
Tommy, | Komentarze : 12
Blizzard i jego uniwersa istnieją w dzisiejszych czasach nie tylko w postaci gier komputerowych. Marka World of Warcraft obecna jest także w formie rozlicznych produktów na licencji - czasem mniej, czasem bardziej udanych. Książki, komiksy, figurki, gry planszowe, a także akcesoria komputerowe. SteelSeries, jeden z wiodących producentów sprzętu dla graczy, przedstawił właśnie swój najnowszy produkt skierowany do fanów uniwersum Warcrafta - słuchawki Siberia Elite World of Warcraft®.
Główne cechy świeżo zaprezentowanego produktu to:
Tino Soelberg, CTO w SteelSeries o słuchawkach: „Dzięki współpracy z Blizzard Entertainment, której celem jest tworzenie wyjątkowego sprzętu dla społeczności World of Warcraft, powstała nowa wersja naszych wielokrotnie nagradzanych słuchawek. Jest to idealne uzupełnienie zbliżającej się premiery Warlords of Draenor. Aby w pełni cieszy się dźwiękami i muzyką Draenoru, gracze potrzebują najwyższej jakości sprzętu. Nowa edycja słuchawek Siberia Elite oferuje wyjątkowy poziom audio, a to wszystko w pięknym wzornictwie World of Warcraft.”
Słuchawki SteelSeries Siberia Elite World of Warcraft będą wkrótce dostępne w zamówieniach przedpremierowych w oficjalnym sklepie internetowym SteelSeries Web Shop w cenie sugerowanej około 850 PLN.
Jak Wam się podoba taki sprzęt? Rajdowalibyście w takich słuchawkach?
Główne cechy świeżo zaprezentowanego produktu to:
- zamknięta budowa
- dźwięk przestrzenny 7.1 z zastosowaniem wielu technologii Dolby®
- miliony kolorów podświetleń zapisywanych w nieograniczonej liczbie profili dzięki oprogramowaniu Steelseries Engine 3
- kontrola głośności dźwięku i mikrofonu poprzez obracanie specjalnej tarczy na słuchawkach.
Tino Soelberg, CTO w SteelSeries o słuchawkach: „Dzięki współpracy z Blizzard Entertainment, której celem jest tworzenie wyjątkowego sprzętu dla społeczności World of Warcraft, powstała nowa wersja naszych wielokrotnie nagradzanych słuchawek. Jest to idealne uzupełnienie zbliżającej się premiery Warlords of Draenor. Aby w pełni cieszy się dźwiękami i muzyką Draenoru, gracze potrzebują najwyższej jakości sprzętu. Nowa edycja słuchawek Siberia Elite oferuje wyjątkowy poziom audio, a to wszystko w pięknym wzornictwie World of Warcraft.”
Słuchawki SteelSeries Siberia Elite World of Warcraft będą wkrótce dostępne w zamówieniach przedpremierowych w oficjalnym sklepie internetowym SteelSeries Web Shop w cenie sugerowanej około 850 PLN.
Jak Wam się podoba taki sprzęt? Rajdowalibyście w takich słuchawkach?