Felieton: Oszustwo nie popłaca, czyli co to się dzieje w Korei Południowej
Caritas, | Komentarze : 11
Wszyscy znacie produkty Blizzard Entertainment. Przez lata graliście, wciąż gracie i kto wie ile jeszcze lat będziecie użytkownikami gier wychodzących z tej firmy. Ale ilu z was zna Blizzard jako firmę?
Blizzard Entertainment szczyci się tym, że wyznaje osiem podstawowych wartości, które wpływają na wszelkie decyzje i działania spółki:
Dziś porozmawiamy o punkcie trzecim.
Graj uprzejmie - GRAJ FAIR
Nie zamierzam rozwodzić się tutaj o Blizzardzie, bo uważam, iż jest to firma, której obsługa klienta powinna być wzorem do naśladowania dla innych. I nie piszę tego, bo muszę – ja nic nie muszę. Piszę to, bo tak uważam i wybronię tego argumentu choćby się waliło i paliło.
Dziś porozmawiamy jednak o czym innym. Dziś porozmawiamy o tym jak ta zasada kształtuje się u nas, graczy.
Od kilku dni internet huczy od doniesień, przecieków i komciów dotyczących najnowszego skandalu dotyczącego esportowej sceny StarCrafta. Jeden z prosów, YoDa, trener jego drużyny i kilka innych osób zostało oskarżonych o ustawianie meczów. Z ostatnich doniesień wynika, że obaj panowie dostali już po banie do końca życia na udział w rozgrywkach, a nawet że są już za kratkami.
Zaraz, zaraz, ale to StarCraft. Co to ma wspólnego z nami?
Ma, i to dużo. Granie nie fair psuje rozgrywkę i zabawę w każdym sporcie.
To jest portal o WoWie i HS, tak?
Porozmawiamy zatem o Ensidii i Lich Kingu. Za coś w końcu zabrano im World’s First 25-man kill i za coś dostali bana na 72 godziny. Dla niewtajemniczonych: Ensidia używała Saronite bombs, co z kolei powodowało, że podczas walki odbudowywana była platforma, na której toczyła się bitwa. W tym samym czasie 15 innych gildii też progresowało na Lich Kingu – tylko jedna była w stanie raz za razem mieć tego buga. Właśnie Ensidia. Jeśli tak, jak mówi gildia, bomby były standardowym elementem rotacji, dlaczego tylko jedna gildia doświadczyła istnienia tego buga? Przecież skoro to standard, to inne gildie też używały tych bomb, prawda? Poza tym, wcześniej ubili LK w 10-osobowej grupie. I co, nie zorientowali się, że w 25-tce coś jest nie tak? Byłoby to prawdopodobne, gdyby byli idiotami. A raczej nie są.
Może porozmawiamy o arenach i PvP w WoWie? O sezonie 9. i o tym, jak wariował MMR? Porozmawiajmy o Sodah i o tym, jak podnosił koledze ranking grając jego druidem. Wielce zaskoczony banem? Po coś te Terms of Use są umieszczone w grze. Nie przeczytałeś? Twój problem, musiałeś przecież kliknąć „I agree” zanim wszedłeś do gry.
Ile razy spotkaliście bota? Zbierającego roślinki, AFKującego na polu bitwy... Ile razy was to wkurzyło, ile razy psuło wam to zabawę? Ile razy widzieliście „WTS Gold” na kanale trade?
I nie, nie zapomniałam o Hearthstone - porozmawiamy o Hosty vs. Lifecoach i o tym, że podczas turnieju Hosty oglądał stream, na którym widać było karty przeciwnika. Na szczęście stream był z opóźnieniem, wiec uniknęliśmy dramy w stylu Dreamhack. I o ile w Szwecji nie było oszustwa, byli za to idioci za kolegów, tak w przypadku Hosty'ego raczej nie da się tego wybronić. Jest jeszcze Eric "Specialist" Lee vs. Hyerim "MagicAmy" Lee (Eric, sam winny win tradingowi, oskarżył Hyerim o bycie "fejkiem" - rzekomo dzieliła ona obraz ekranu z innymi graczami, poza tym ta "persona" jest rzekomo miksem dwóch rzeczywistych osób - jednej dla publicznych wystąpień, drugiej odpowiadającej za grę.) Dreamhack "ochlapał" reputację RDU, Hostygate Amaza, a MagicAmy - Frodana.
Poza tym wszyscy wiemy, że Amaz ma układ z Ragnarosem... ;)
To kompletny brak uczciwości, egoizm i strzelanie sobie w kolano – takie praktyki psują zabawę nie tylko innym, ale też psują grę per se.
Przyzwyczailiśmy się do oskarżania devów o wszystko – a to gra nie zbalansowana, a gdzie mój kucyk, a czemu to, a czemu tamto. Może najwyższa pora uderzyć się w pierś i zapytać samych siebie, czy zawsze jesteśmy uczciwi w stosunku do twórców gry. Być może wina nie leży całkowicie po ich stronie. Być może to my też psujemy sobie sami zabawę?
Wróćmy do esportu i StarCrafta. Pros i trener siedzą za kratami, razem z 5 brokerami i 2 członkami gangu, który odpowiadał za pieniądze.
Tyle, tylko 9 osób, koniec pieśni. Czyżby? A nie, jednak dwóch prosów dostaje bana – do YoDy dołącza jego kolega z drużyny, 4B – BboongBBoong.
Kilka miesięcy temu ze sceny zniknął ByuN. Był i nie ma – nie pojawiał się na meczach, nie brał udziału w turniejach. ByuN należał do drużyny i klanu Prime – tej samej, którą trenował Gerrard, i w której grał YoDa. Pszypatek?
Popatrzmy na rok 2015 w drużynie Prime. W kwietniu TerrOr odchodzi na gamingową emeryturę, tydzień później emerytem zostaje Nette, tego samego dnia odchodzi MyuNgSiK. W maju odchodzi Zoun, w lipcu Creator. We wrześniu na emeryturkę zapisuje się Tangtang. A wczoraj z drużyny odeszli KeeN i ByuN. Ten sam ByuN, który od grudnia 2013 roku nie zagrał nawet jednego oficjalnego meczu. Ten sam ByuN, który w 2011 roku przyznał się do ustawienia meczu z CoCa. Przy stanie 1-0 dla CoCa i przy mocnej jego przewadze, na czacie pojawiło się coś takiego:
Byun: fuck fuck
Coca: Trap card!
Byun: I got dominated fuck
Coca: You have to put down a planetary. I have 3 expansions.
Byun: No it's not that. Mutas
Byun: Leave fuck fuck fuck
Coca: I surrender
Byun: Let's go to a third game
Coca: ok. gg
*Coca leaves game*
Półtora miesiąca bana i smród na całe życie. I najwyraźniej ominięta lekcja dla Prime i ByuN, ale o tym możemy tylko spekulować. I może mam paranoję, może ma ją połowa społeczności, ale coś tu ewidentnie śmierdzi.
Nie oszukujmy się, że to problem tylko esportu. FIFA, NBA... Tam gdzie są pieniądze, tam pojawia się chciwość. Taki pros, e czy nie esportowy, ma kilka lat na zarobienie pieniędzy. O ile jednak w sporcie w klasycznym tego słowa znaczeniu byli sportowcy dostają renty czy emerytury, tak w esporcie tego nie ma. Zarywasz kilka lat z życia, co ugrasz to twoje, a potem MOŻE zostaniesz trenerem albo komentatorem. Może. Ale morze jest głębokie i szerokie.
Dlatego też uważam, że konieczna jest całkowita i absolutna restrukturyzacja esportu i uznanie go za pełnoprawny sport. Nie ma ale – prosi poświęcają mnóstwo czasu na ćwiczenie, prosem nie zostaje się od tak. Pełny Spodek, Dreamhacki wypchane po brzegi czy setki tysięcy widzów LoLa, SC2, Heroes, CS i innych gier świadczą o tym, że jest to rozrywka popularna wśród fanów. Dla tych ludzi powinna być dostępna ścieżka kariery po „prosowaniu.” Dziś gamer to zawód i pasja, a geek to stan umysłu.
Nie sposób tu pominąć aspektu finansowego. Pro gracze zarabiają tysiące dolarów. Krótko bo krótko, ale zarabiają. Gracze niższych lig nie mają dostępu do takich pieniędzy. I tu winię trochę LoLa, którego, nie będę ukrywać, nie znoszę. Powiedzmy, że jestem sponsorem. Daję na imprezę 10 milionów dolarów i mam to rozdzielić na 10 drużyn. Ostatniej drużynie daję 10 000 $, a pierwszej... a co mi tam, niech se wezmą 5 milionów. Tak duża różnica, tak duży rozrzut powoduje, że tą ostatnią drużynę łatwiej kupić. W końcu, dam im te 100 000 z moich 5 melonów, dużo nie stracę. A oni dostaną pod stołem 10x tyle, co oficjalnie. Tak duży rozrzut nie jest dobry. Tak, wiem, zwycięstwo powinno przynosić odpowiednią nagrodę. Jednak tak duże różnice powodują, że scena się psuje. Odpuszczę mecz i zarobię więcej, niż jakbym się męczyła. To po co się produkować i starać?
Zresztą, na dowód - Gerrard i Yoda dostawali po 5k~20k $, brokerzy 30k $, a gangi 40k $ za każdą ustawioną grę. To więcej niż nagroda za zajęcie miejsca w top 10 na turnieju.
Oj tam, oj tam, nie przesadzajmy. Różnice nie mogą być tak duże.
Tak? Dota 2, 2015 rok. Pula nagród 18,429,613$. Zwycięska drużyna – 6,6 miliona dolarów do podziału na 5 graczy. Miejsca 9-12 – 221 155 $ do podziału na 4 drużyny czyli 20 graczy. Czyli w zwycięskiej drużynie każdy z graczy dostał po 1,65 MILIONA dolarów. Na miejscach 9-12 – po 11 000$. Rozumiem różnicę w wysokości nagród, w końcu zwycięzca to zwycięzca. Ale aż taka?!
Taki atleta ma zapewnioną ścieżkę kariery: trening = stypendium + ciężka praca = efekty + nagrody finansowe + zapewniona przyszłość w postaci emerytury. W esporcie masz... 5 lat na karierę? Może 6. W sporcie „klasycznym” wszelkie dopingi czy branie w łapę sprawia, że ryzykujesz wszystkim, bo jak wpadniesz, to nie zostanie ci nic. Trudniej zatem postawić wszystko na jedną kartę. W esporcie ta pokusa jest większa. Bo co po prosowaniu? Masz więc motyw, aby brać pod stołem.
I jest to chore.
Trzeba tu też zwrócić uwagę na aspekt geograficzny. W takim StarCrafcie scena europejska długo służyła Koreańczykom za podnóżek. Scena europejska leżała i kwiczała. No, poza casterami oczywiście, bo nasi casterzy są najlepsi na świecie <3 Jednak rynek nielegalnych zakładów w Korei jest bardzo rozwinięty i raz za razem słyszymy o skandalu i anulowanych meczach. I to niestety odcisnęło swoje piętno na koreańskich graczach.
Niestety lub stety. Oglądaliście WCS? Do tej pory Korea była takim zergiem, który pew pew pew i zdominował świat. A Europa spokojnie, jak terrański Thor, krok za kroczkiem szła sobie, żeby w końcu rozłożyć Koreę na łopatki. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że w Ro8 WCS było tylko 3 Koreańczyków, w ostatniej czwórce jeden, a finał rozgrywał się między Francuzem a Polakiem? I nie, Korea nie wystawiła reprezentacji B – był przecież Polt, Hydra... Tymczasem mieliśmy polsko - francuski finał, a Koreańczycy odesłani do domu w takim stylu, że hej.
No dobrze, ale my tu o StarCrafcie, a to jest portal o innych grach.
Jak już wspomniałam wcześniej, problem ten dotyczy nasz wszystkich. Ryba psuje się od głowy, ale śmierdzi zawsze tak samo, obojętnie co jej się psuje. Szaraczki, każuale, hardcory, self proclaimed prosi... każdy z nas jest elementem esportu. Jesteśmy społecznością, która tworzy system naczyń połączonych. Bez publiki nie ma sponsorów, bez sponsorów nie ma pieniędzy, bez pieniędzy nie ma prograczy, bez prograczy nie ma publiki. Bez publiki nie ma gier, bez devów też nie ma gier. Więc może zamiast ciągle pluć na siebie i hejtować, warto się „postawić?” Jeśli oglądam turniej, to oczekuję, że gracze nie będą uwalać meczy, bo ktoś im zapłacił. Oczekuję dobrej i uczciwej rozgrywki. Nie akceptuję oszustwa. I tak, jak nie akceptuję go na poziomie „pro”, tak nie akceptuję go na poziomie „casual.” Nie ma ustawiania MMR, nie ma kupowania boostów na arenach, nie ma kupowania złota.
I pomijam tu już aspekt oszukiwania devów – ktoś siedzi, pracuje nad grą, a ktoś inny ma to głęboko i łamie zasady, bo kupi złoto, bo wykorzysta buga, bo kupi sobie kogoś, kto mu zboostuje konto. Albo jeszcze gorzej – kupi sobie całe konto.
Każde takie zachowanie, każda akcja łamiąca zasady sprawia, że wszystko to staje się bardziej akceptowalne w społeczności. No trzech moich kolegów kupiło coś nielegalnie, to ja też mogę, nie? Nie, nie możesz. A przynajmniej nie powinieneś. Jeden głos na nie nic nie zmienia. 10 jest już słyszalne. 100 robi hałas. A 1000 to armia. Jeżeli mamy oczekiwania w stosunku do deweloperów gier, to powinniśmy mieć oczekiwania wobec siebie. Jeśli oczekujemy, że twórcy gier będą nas, jako graczy, szanować, to powinniśmy też szanować tych, którzy dostarczają nam rozrywki. A jeśli macie gdzieś devów, to pomyślcie jak bardzo sami robimy sobie krzywdę pozwalając na takie oszustwa. Za kilka lat świat esportu może wrócić do tego, co było wcale nie tak dawno temu – może się czołgać i wyć, i nikt się nim nie będzie interesował.
Może warto się jednak zastanowić, czy korzyści krótkoterminowe przewyższają te długoterminowe. A może to „graj uprzejmie - GRAJ FAIR” jest bardziej sensowne niż nam się wydaje?
Blizzard Entertainment szczyci się tym, że wyznaje osiem podstawowych wartości, które wpływają na wszelkie decyzje i działania spółki:
- Najpierw gra
- Idealna jakość
- Graj uprzejmie - GRAJ FAIR
- Bądź dumny ze SWEJ PASJI
- Każdy głos SIĘ LICZY
- Myśl GLOBALNIE
- Lider PRZYKŁADNY
- Ucz się I ROŚNIJ
Dziś porozmawiamy o punkcie trzecim.
Graj uprzejmie - GRAJ FAIR
Cytat z: Blizzard (źródło)
W naszej branży pierwsze wrażenie jest ważne, ale największe znaczenie ma utrzymujące się wrażenie. Staramy się utrzymać wysoki poziom poszanowania i pomocności w kontaktach z naszymi graczami, kolegami z pracy oraz partnerami biznesowymi. Zachowanie każdego pracownika Blizzard Entertainment zarówno w sieci, jak i poza nią, może rzutować na wizerunek całej spółki
Nie zamierzam rozwodzić się tutaj o Blizzardzie, bo uważam, iż jest to firma, której obsługa klienta powinna być wzorem do naśladowania dla innych. I nie piszę tego, bo muszę – ja nic nie muszę. Piszę to, bo tak uważam i wybronię tego argumentu choćby się waliło i paliło.
Dziś porozmawiamy jednak o czym innym. Dziś porozmawiamy o tym jak ta zasada kształtuje się u nas, graczy.
Od kilku dni internet huczy od doniesień, przecieków i komciów dotyczących najnowszego skandalu dotyczącego esportowej sceny StarCrafta. Jeden z prosów, YoDa, trener jego drużyny i kilka innych osób zostało oskarżonych o ustawianie meczów. Z ostatnich doniesień wynika, że obaj panowie dostali już po banie do końca życia na udział w rozgrywkach, a nawet że są już za kratkami.
Zaraz, zaraz, ale to StarCraft. Co to ma wspólnego z nami?
Ma, i to dużo. Granie nie fair psuje rozgrywkę i zabawę w każdym sporcie.
To jest portal o WoWie i HS, tak?
Porozmawiamy zatem o Ensidii i Lich Kingu. Za coś w końcu zabrano im World’s First 25-man kill i za coś dostali bana na 72 godziny. Dla niewtajemniczonych: Ensidia używała Saronite bombs, co z kolei powodowało, że podczas walki odbudowywana była platforma, na której toczyła się bitwa. W tym samym czasie 15 innych gildii też progresowało na Lich Kingu – tylko jedna była w stanie raz za razem mieć tego buga. Właśnie Ensidia. Jeśli tak, jak mówi gildia, bomby były standardowym elementem rotacji, dlaczego tylko jedna gildia doświadczyła istnienia tego buga? Przecież skoro to standard, to inne gildie też używały tych bomb, prawda? Poza tym, wcześniej ubili LK w 10-osobowej grupie. I co, nie zorientowali się, że w 25-tce coś jest nie tak? Byłoby to prawdopodobne, gdyby byli idiotami. A raczej nie są.
Może porozmawiamy o arenach i PvP w WoWie? O sezonie 9. i o tym, jak wariował MMR? Porozmawiajmy o Sodah i o tym, jak podnosił koledze ranking grając jego druidem. Wielce zaskoczony banem? Po coś te Terms of Use są umieszczone w grze. Nie przeczytałeś? Twój problem, musiałeś przecież kliknąć „I agree” zanim wszedłeś do gry.
Ile razy spotkaliście bota? Zbierającego roślinki, AFKującego na polu bitwy... Ile razy was to wkurzyło, ile razy psuło wam to zabawę? Ile razy widzieliście „WTS Gold” na kanale trade?
I nie, nie zapomniałam o Hearthstone - porozmawiamy o Hosty vs. Lifecoach i o tym, że podczas turnieju Hosty oglądał stream, na którym widać było karty przeciwnika. Na szczęście stream był z opóźnieniem, wiec uniknęliśmy dramy w stylu Dreamhack. I o ile w Szwecji nie było oszustwa, byli za to idioci za kolegów, tak w przypadku Hosty'ego raczej nie da się tego wybronić. Jest jeszcze Eric "Specialist" Lee vs. Hyerim "MagicAmy" Lee (Eric, sam winny win tradingowi, oskarżył Hyerim o bycie "fejkiem" - rzekomo dzieliła ona obraz ekranu z innymi graczami, poza tym ta "persona" jest rzekomo miksem dwóch rzeczywistych osób - jednej dla publicznych wystąpień, drugiej odpowiadającej za grę.) Dreamhack "ochlapał" reputację RDU, Hostygate Amaza, a MagicAmy - Frodana.
Poza tym wszyscy wiemy, że Amaz ma układ z Ragnarosem... ;)
To kompletny brak uczciwości, egoizm i strzelanie sobie w kolano – takie praktyki psują zabawę nie tylko innym, ale też psują grę per se.
Przyzwyczailiśmy się do oskarżania devów o wszystko – a to gra nie zbalansowana, a gdzie mój kucyk, a czemu to, a czemu tamto. Może najwyższa pora uderzyć się w pierś i zapytać samych siebie, czy zawsze jesteśmy uczciwi w stosunku do twórców gry. Być może wina nie leży całkowicie po ich stronie. Być może to my też psujemy sobie sami zabawę?
Wróćmy do esportu i StarCrafta. Pros i trener siedzą za kratami, razem z 5 brokerami i 2 członkami gangu, który odpowiadał za pieniądze.
No more ppl who you would know. 5 brokers, 2 gangs who provide money + Yoda, Gerrad.
— CranK (@AxCranK) October 19, 2015
Tyle, tylko 9 osób, koniec pieśni. Czyżby? A nie, jednak dwóch prosów dostaje bana – do YoDy dołącza jego kolega z drużyny, 4B – BboongBBoong.
Kilka miesięcy temu ze sceny zniknął ByuN. Był i nie ma – nie pojawiał się na meczach, nie brał udziału w turniejach. ByuN należał do drużyny i klanu Prime – tej samej, którą trenował Gerrard, i w której grał YoDa. Pszypatek?
Popatrzmy na rok 2015 w drużynie Prime. W kwietniu TerrOr odchodzi na gamingową emeryturę, tydzień później emerytem zostaje Nette, tego samego dnia odchodzi MyuNgSiK. W maju odchodzi Zoun, w lipcu Creator. We wrześniu na emeryturkę zapisuje się Tangtang. A wczoraj z drużyny odeszli KeeN i ByuN. Ten sam ByuN, który od grudnia 2013 roku nie zagrał nawet jednego oficjalnego meczu. Ten sam ByuN, który w 2011 roku przyznał się do ustawienia meczu z CoCa. Przy stanie 1-0 dla CoCa i przy mocnej jego przewadze, na czacie pojawiło się coś takiego:
Byun: fuck fuck
Coca: Trap card!
Byun: I got dominated fuck
Coca: You have to put down a planetary. I have 3 expansions.
Byun: No it's not that. Mutas
Byun: Leave fuck fuck fuck
Coca: I surrender
Byun: Let's go to a third game
Coca: ok. gg
*Coca leaves game*
Półtora miesiąca bana i smród na całe życie. I najwyraźniej ominięta lekcja dla Prime i ByuN, ale o tym możemy tylko spekulować. I może mam paranoję, może ma ją połowa społeczności, ale coś tu ewidentnie śmierdzi.
Nie oszukujmy się, że to problem tylko esportu. FIFA, NBA... Tam gdzie są pieniądze, tam pojawia się chciwość. Taki pros, e czy nie esportowy, ma kilka lat na zarobienie pieniędzy. O ile jednak w sporcie w klasycznym tego słowa znaczeniu byli sportowcy dostają renty czy emerytury, tak w esporcie tego nie ma. Zarywasz kilka lat z życia, co ugrasz to twoje, a potem MOŻE zostaniesz trenerem albo komentatorem. Może. Ale morze jest głębokie i szerokie.
Dlatego też uważam, że konieczna jest całkowita i absolutna restrukturyzacja esportu i uznanie go za pełnoprawny sport. Nie ma ale – prosi poświęcają mnóstwo czasu na ćwiczenie, prosem nie zostaje się od tak. Pełny Spodek, Dreamhacki wypchane po brzegi czy setki tysięcy widzów LoLa, SC2, Heroes, CS i innych gier świadczą o tym, że jest to rozrywka popularna wśród fanów. Dla tych ludzi powinna być dostępna ścieżka kariery po „prosowaniu.” Dziś gamer to zawód i pasja, a geek to stan umysłu.
Nie sposób tu pominąć aspektu finansowego. Pro gracze zarabiają tysiące dolarów. Krótko bo krótko, ale zarabiają. Gracze niższych lig nie mają dostępu do takich pieniędzy. I tu winię trochę LoLa, którego, nie będę ukrywać, nie znoszę. Powiedzmy, że jestem sponsorem. Daję na imprezę 10 milionów dolarów i mam to rozdzielić na 10 drużyn. Ostatniej drużynie daję 10 000 $, a pierwszej... a co mi tam, niech se wezmą 5 milionów. Tak duża różnica, tak duży rozrzut powoduje, że tą ostatnią drużynę łatwiej kupić. W końcu, dam im te 100 000 z moich 5 melonów, dużo nie stracę. A oni dostaną pod stołem 10x tyle, co oficjalnie. Tak duży rozrzut nie jest dobry. Tak, wiem, zwycięstwo powinno przynosić odpowiednią nagrodę. Jednak tak duże różnice powodują, że scena się psuje. Odpuszczę mecz i zarobię więcej, niż jakbym się męczyła. To po co się produkować i starać?
Zresztą, na dowód - Gerrard i Yoda dostawali po 5k~20k $, brokerzy 30k $, a gangi 40k $ za każdą ustawioną grę. To więcej niż nagroda za zajęcie miejsca w top 10 na turnieju.
That's why many ppl in Korea lose their passion as a pro in sc2 scene and also retire. It's really frustrating. Who knows if there is more?
— CranK (@AxCranK) October 19, 2015
Oj tam, oj tam, nie przesadzajmy. Różnice nie mogą być tak duże.
Tak? Dota 2, 2015 rok. Pula nagród 18,429,613$. Zwycięska drużyna – 6,6 miliona dolarów do podziału na 5 graczy. Miejsca 9-12 – 221 155 $ do podziału na 4 drużyny czyli 20 graczy. Czyli w zwycięskiej drużynie każdy z graczy dostał po 1,65 MILIONA dolarów. Na miejscach 9-12 – po 11 000$. Rozumiem różnicę w wysokości nagród, w końcu zwycięzca to zwycięzca. Ale aż taka?!
Taki atleta ma zapewnioną ścieżkę kariery: trening = stypendium + ciężka praca = efekty + nagrody finansowe + zapewniona przyszłość w postaci emerytury. W esporcie masz... 5 lat na karierę? Może 6. W sporcie „klasycznym” wszelkie dopingi czy branie w łapę sprawia, że ryzykujesz wszystkim, bo jak wpadniesz, to nie zostanie ci nic. Trudniej zatem postawić wszystko na jedną kartę. W esporcie ta pokusa jest większa. Bo co po prosowaniu? Masz więc motyw, aby brać pod stołem.
I jest to chore.
Trzeba tu też zwrócić uwagę na aspekt geograficzny. W takim StarCrafcie scena europejska długo służyła Koreańczykom za podnóżek. Scena europejska leżała i kwiczała. No, poza casterami oczywiście, bo nasi casterzy są najlepsi na świecie <3 Jednak rynek nielegalnych zakładów w Korei jest bardzo rozwinięty i raz za razem słyszymy o skandalu i anulowanych meczach. I to niestety odcisnęło swoje piętno na koreańskich graczach.
Niestety lub stety. Oglądaliście WCS? Do tej pory Korea była takim zergiem, który pew pew pew i zdominował świat. A Europa spokojnie, jak terrański Thor, krok za kroczkiem szła sobie, żeby w końcu rozłożyć Koreę na łopatki. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że w Ro8 WCS było tylko 3 Koreańczyków, w ostatniej czwórce jeden, a finał rozgrywał się między Francuzem a Polakiem? I nie, Korea nie wystawiła reprezentacji B – był przecież Polt, Hydra... Tymczasem mieliśmy polsko - francuski finał, a Koreańczycy odesłani do domu w takim stylu, że hej.
No dobrze, ale my tu o StarCrafcie, a to jest portal o innych grach.
Jak już wspomniałam wcześniej, problem ten dotyczy nasz wszystkich. Ryba psuje się od głowy, ale śmierdzi zawsze tak samo, obojętnie co jej się psuje. Szaraczki, każuale, hardcory, self proclaimed prosi... każdy z nas jest elementem esportu. Jesteśmy społecznością, która tworzy system naczyń połączonych. Bez publiki nie ma sponsorów, bez sponsorów nie ma pieniędzy, bez pieniędzy nie ma prograczy, bez prograczy nie ma publiki. Bez publiki nie ma gier, bez devów też nie ma gier. Więc może zamiast ciągle pluć na siebie i hejtować, warto się „postawić?” Jeśli oglądam turniej, to oczekuję, że gracze nie będą uwalać meczy, bo ktoś im zapłacił. Oczekuję dobrej i uczciwej rozgrywki. Nie akceptuję oszustwa. I tak, jak nie akceptuję go na poziomie „pro”, tak nie akceptuję go na poziomie „casual.” Nie ma ustawiania MMR, nie ma kupowania boostów na arenach, nie ma kupowania złota.
I pomijam tu już aspekt oszukiwania devów – ktoś siedzi, pracuje nad grą, a ktoś inny ma to głęboko i łamie zasady, bo kupi złoto, bo wykorzysta buga, bo kupi sobie kogoś, kto mu zboostuje konto. Albo jeszcze gorzej – kupi sobie całe konto.
Każde takie zachowanie, każda akcja łamiąca zasady sprawia, że wszystko to staje się bardziej akceptowalne w społeczności. No trzech moich kolegów kupiło coś nielegalnie, to ja też mogę, nie? Nie, nie możesz. A przynajmniej nie powinieneś. Jeden głos na nie nic nie zmienia. 10 jest już słyszalne. 100 robi hałas. A 1000 to armia. Jeżeli mamy oczekiwania w stosunku do deweloperów gier, to powinniśmy mieć oczekiwania wobec siebie. Jeśli oczekujemy, że twórcy gier będą nas, jako graczy, szanować, to powinniśmy też szanować tych, którzy dostarczają nam rozrywki. A jeśli macie gdzieś devów, to pomyślcie jak bardzo sami robimy sobie krzywdę pozwalając na takie oszustwa. Za kilka lat świat esportu może wrócić do tego, co było wcale nie tak dawno temu – może się czołgać i wyć, i nikt się nim nie będzie interesował.
Może warto się jednak zastanowić, czy korzyści krótkoterminowe przewyższają te długoterminowe. A może to „graj uprzejmie - GRAJ FAIR” jest bardziej sensowne niż nam się wydaje?