WotLK: Northrend - pierwsze wrażenia
Minęło trochę czasu zanim otrzymaliśmy od naszej ekipy w Northrend coś więcej, niż tylko zdjęcia. Szczęśliwie kurier, który w końcu się pojawił, gdy tylko odtajał przekazał nam pierwsze wrażenia naszej grupy z lodowego kontynentu.
Jakże myliłby się ktoś, kto sądził, że epickością wejście do Northrend nie dorówna przejściu przez Dark Portal. Powie: Tam był historyczny portal, a za nim ogromna, trwająca w nieskończoność bitwa z Płonącym Legionem. A ja powiem: I co? W bitwie tak naprawdę nikt nie mógł brać udziały, bo prędzej czy później zszedłby 'na hita'. A cały Portal służył tylko przez chwilę, dopóki magowie nie nauczyli się portali. Po co to mówię? Bo chcę pokazać, jak bardzo Blizzard zmądrzał od czasu The Burning Crusade.
W przypadku najnowszego dodatku do Northrend dostajemy się na kilka sposobów. Horda używa do tego Zeppelinów (nowe, oświetlone modele) a Przymierze nowych parostatków. Już sam fakt wejścia na pokład nowego pojazdu wzbudza pozytywne emocje - nowe modele są bardzo dopracowane i, jak cały nowy content Wratha mają tekstury w wyższej rozdzielczości niż te z TBC. W przypadku wyboru podróży do Borean Tundra jako członek Przymierza czeka na nas jeszcze inna atrakcja jeszcze przed samym wpłynięciem na wody Northrendu - Stormwind Harbor, czyli właśnie budowana nowa dzielnica stolicy ludzi. Ale o niej innym razem ;-)
Po zniknięciu jakże klimatycznego ekranu ładowania naszym oczom ukazuje się surowy krajobraz Northrendu. Na co większych kawałkach kry lodowej, jakie mijamy uświadczymy tulące się do siebie stadka pingwinów, a w zatoce Daggercap ujrzymy wystające ponad powierzchnię wody płetwy tamtejszych rekinów. Gdy zaś spojrzymy w niebo, zwłaszcza wieczorem, ujrzymy cudownie wykonaną (acz stonowaną w porównaniu z 'niebami' Outlandu) zorzę polarną.
Dobijając do portu / dokując przy wieży Zeppelinów i zsiadając na ląd jesteśmy lekko oszołomieniu i podekscytowani ilością detali, jakie Blizzard wpakował w to, by nasze wejście do mroźnej krainy nie zamykało się jedynie na przeładowaniu i rozpoczęciu pierwszego questa.
Jeśli już o questach mowa, to trzeba przyznać, że trzymają one poziom. Nie jest on może dużo wyższy od tego, co mieliśmy dotychczas, jednak widać, że gra stale ewoluuje w stronę mniejszej schematyczności.
Po rozeznaniu się w kilku zonach (w Becie wciąż nie wszystkie są jeszcze oddane do użytku) nie ma najmniejszej wątpliwości, kto rządzi w tych terenach - Plaga. Wiele z osad i fortec sił Przymierza i Hordy znajduje się pod stałym natarciem wszelkiej maści Ghouli, Nerubian czy Gargulców. Ale oczywiście nie tylko oni powodują zagrożenie. W Northrend znajdziemy multum nowych potworów, frakcji, lokacji, instancji i miejsc wymagających naszej bohaterskiej interwencji.
Podsumowując, chciałoby się rzec "więcej, dalej, lepiej". I chyba właśnie te hasła przyświecały projektantom Zamieci, gdyż w Northrend znajdziemy właśnie to... i jeszcze więcej.
Jakże myliłby się ktoś, kto sądził, że epickością wejście do Northrend nie dorówna przejściu przez Dark Portal. Powie: Tam był historyczny portal, a za nim ogromna, trwająca w nieskończoność bitwa z Płonącym Legionem. A ja powiem: I co? W bitwie tak naprawdę nikt nie mógł brać udziały, bo prędzej czy później zszedłby 'na hita'. A cały Portal służył tylko przez chwilę, dopóki magowie nie nauczyli się portali. Po co to mówię? Bo chcę pokazać, jak bardzo Blizzard zmądrzał od czasu The Burning Crusade.
W przypadku najnowszego dodatku do Northrend dostajemy się na kilka sposobów. Horda używa do tego Zeppelinów (nowe, oświetlone modele) a Przymierze nowych parostatków. Już sam fakt wejścia na pokład nowego pojazdu wzbudza pozytywne emocje - nowe modele są bardzo dopracowane i, jak cały nowy content Wratha mają tekstury w wyższej rozdzielczości niż te z TBC. W przypadku wyboru podróży do Borean Tundra jako członek Przymierza czeka na nas jeszcze inna atrakcja jeszcze przed samym wpłynięciem na wody Northrendu - Stormwind Harbor, czyli właśnie budowana nowa dzielnica stolicy ludzi. Ale o niej innym razem ;-)
Po zniknięciu jakże klimatycznego ekranu ładowania naszym oczom ukazuje się surowy krajobraz Northrendu. Na co większych kawałkach kry lodowej, jakie mijamy uświadczymy tulące się do siebie stadka pingwinów, a w zatoce Daggercap ujrzymy wystające ponad powierzchnię wody płetwy tamtejszych rekinów. Gdy zaś spojrzymy w niebo, zwłaszcza wieczorem, ujrzymy cudownie wykonaną (acz stonowaną w porównaniu z 'niebami' Outlandu) zorzę polarną.
Dobijając do portu / dokując przy wieży Zeppelinów i zsiadając na ląd jesteśmy lekko oszołomieniu i podekscytowani ilością detali, jakie Blizzard wpakował w to, by nasze wejście do mroźnej krainy nie zamykało się jedynie na przeładowaniu i rozpoczęciu pierwszego questa.
Jeśli już o questach mowa, to trzeba przyznać, że trzymają one poziom. Nie jest on może dużo wyższy od tego, co mieliśmy dotychczas, jednak widać, że gra stale ewoluuje w stronę mniejszej schematyczności.
Po rozeznaniu się w kilku zonach (w Becie wciąż nie wszystkie są jeszcze oddane do użytku) nie ma najmniejszej wątpliwości, kto rządzi w tych terenach - Plaga. Wiele z osad i fortec sił Przymierza i Hordy znajduje się pod stałym natarciem wszelkiej maści Ghouli, Nerubian czy Gargulców. Ale oczywiście nie tylko oni powodują zagrożenie. W Northrend znajdziemy multum nowych potworów, frakcji, lokacji, instancji i miejsc wymagających naszej bohaterskiej interwencji.
Podsumowując, chciałoby się rzec "więcej, dalej, lepiej". I chyba właśnie te hasła przyświecały projektantom Zamieci, gdyż w Northrend znajdziemy właśnie to... i jeszcze więcej.
Komentarze:
Wczytywanie komentarzy...
Musisz się zalogować, aby dodać komentarz