WoWCenter.pl
wikass zabił Mythrax the Unraveler (Normal Uldir) po raz 2.     
kuturin zdobył 7th Legionnaire's Cuffs.     
Nikandra spełnił kryterium Loot 200,000 gold osiągnięcia Got My Mind On My Money.     
Tooly zdobył Fairweather Helm.     
Muattin zdobył osiągnięcie The Dirty Five.     
Yoozku zdobył Parrotfeather Cloak.     
Mlody89 zdobył Royal Apothecary Drape.     
Weakness zabił Dazar, The First King (Mythic King's Rest) po raz 6.     
liq spełnił kryterium osiągnięcia Saving for a Rainy Day.     
Osiol spełnił kryterium osiągnięcia Saving for a Rainy Day.     
Wuntu zabił Zek'voz, Herald of N'zoth (Heroic Uldir) po raz 1.     
Olsa zabił Vectis (Heroic Uldir) po raz 6.     
Sarenus spełnił kryterium osiągnięcia Saving for a Rainy Day.     
kajtasus zdobył osiągnięcie Come Sail Away.     
ossir spełnił kryterium osiągnięcia Saving for a Rainy Day.     
mcpablo spełnił kryterium Alliance players slain. osiągnięcia Frontline Slayer.     
Emmm zabił Taloc (Heroic Uldir) po raz 17.     
AsaGorth spełnił kryterium Big-Mouth Clam osiągnięcia The Oceanographer.     

Mists of Pandaria: Dziennik podróży Li Li - część IV

Serwis WoWCenter.pl nie jest obecnie utrzymywany.

Dziękujemy za wszystkie lata spędzone razem z nami
w Azeroth!

- Redakcja
Artykuł

Mists of Pandaria: Dziennik podróży Li Li - część IV

  Caritas:
http://www.wowcenter.pl/Files/mop_logo_m.pngDodatek Mists of Pandaria już w tym miesiącu, powoli zaczyna więc ruszać machina podkręcająca atmosferę i przygotowująca graczy mentalnie, ale także i pod kątem fabularnym, do wkroczenia na nowe tereny Pandarenów. Oto przed wami dziennik podróży małej Li Li, która w swoich jedenastu wpisach opowie o Wędrującej Wyspie.

Cytat z: Li Li (źródło)
Wpis Czwarty: Zakazany Las

Obładowana zapasami z Farmy Dai-Lo, przygotowałam się na wyprawę do najbardziej zabójczego miejsca na Wędrującej Wyspie: Lasu Pei-Wu!

Las ten jest niebezpieczny – zakazany dla niemal wszystkich pandarenów – i wiedziałam, że wkradnięcie się do niego nie będzie łatwe. Wzgórza i strome, kamienne góry otaczają gęsty bambusowy las, i tak naprawdę jedyna droga prowadząca do wnętrza jest zablokowana dwoma masywnymi bramami. Te wytrzymałe bariery są umieszczone na zewnątrz Wioski Mandori, gdzie spędziłam całe swoje życie. Może to brzmieć jak błahostka, jednak zawsze kręcą się tu jacyś pandareni, więc trudnym jest przedostanie się niezauważonym przez mury.

Żeby było jeszcze gorzej, widziałam Strongbo, kiedy szukałam odosobnionego miejsca, w którym mogłabym wspiąć się na pierwszą bramę. Dlaczego wybrał sobie akurat dzisiejszy dzień, ze wszystkich możliwych, aby kręcić się po wiosce? Zapytał mnie wcześniej przy Śpiewających Sadzawkach, co kombinuję. „Chcę doświadczyć piękna i splendoru naszego domu,” brzmiała moja odpowiedź – i była prawdziwa!

Mimo to, Strongbo po prostu zmrużył oczy i nachmurzył się jak zwykle. (Zastanawiam się, czy zdaje sobie sprawę, jak bardzo przypomina pomarszczoną starą ropuchę, gdy to robi.) Przy Bo wścibiającym swój nos w okolicy, udałam się do domu, aby się przyczaić i trochę odpocząć, dopóki teren nie będzie czysty. Przed wschodem słońca, wykradłam się na ciche, puste ulice, i wspięłam się na dwie wspaniałe bramy przy użyciu liny z włosów jaka, w którą zaopatrzyłam się w Dai-Lo.

Wkrótce, słońce wyjrzało zza horyzontu, jednak grube sklepienie Pei-Wu blokowało niemal całe światło. Mgła snuła się nisko przy ziemi, dodatkowo zmniejszając widoczność. Jednak mogłam słyszeć dźwięki dookoła mnie… było ich bardzo wiele. Region jest znany z obfitości w zwierzęta, jednak tylko jedno z nich uderza strachem prosto w serce każdego pandarena: straszliwy tygrys Pei-Wu.

I jeden z nich polował na mnie. Gdziekolwiek nie poszłam, ciężkie kroki podążały za mną w oddali. Jeśli się zatrzymywałam, i one ustawały. Jeśli się poruszałam, i one się poruszały. I wtedy, nagle, bestia ruszyła na mnie, prychając i warcząc. Przybrałam pozycję wytrzymałego lisa, aby się obronić, gdy gigant wyłonił się ze mgieł –

To był Strongbo!

Dlaczego nie mógł zająć się własnymi sprawami? Bez słowa, Bo zabrał mnie z powrotem do domu, i obudził Tatka, po czym powiedział mu, że wkradłam się do zakazanego lasu. Tatko maglował mnie przez dobrą godzinę, zanim w końcu się uspokoił. Zdecydował, że jako karę, będę musiała przejść cały tydzień treningu w Śpiewających Sadzawkach… pod czujnym okiem Bo.

Próbowałam wytłumaczyć Tacie, co robiłam, że odkrywałam Wielkiego Żółwia, i opisywałam, jak wspaniała była ta przygoda. Myślała, że to go ucieszy, jednak zdawał się tego nie rozumieć, lub go to nie obchodziło.

Tatko powiedział, że moja kara rozpocznie się następnego dnia, co oznaczało, że mam czas odwiedzić jeszcze jedno miejsce. Nadal wściekając się na to, co zaszło, udałam się na zachód, póki nie dotarłam do długiej, wietrznej ścieżki prowadzącej do Lasu Kosturów – ostatecznego miejsca spoczynku Starszyzny pandarenów na Wędrującej Wyspie. Masywny kamienny lew, Strażnik Starszyzny, bronił wejścia, i potężne stworzenie nie wpuściłoby cię do środka, dopóki nie pokonałbyś go w walce. (Byłam jednym z najmłodszych pandarenów, którzy kiedykolwiek przeszli ten test).

Wiele lat temu, zanim opuścił Wielkiego Żółwia, Wujek Chen powiedział mi, że często odwiedzał tę część wyspy w poszukiwaniu inspiracji. Wtedy nie rozumiałam, dlaczego, ale teraz już wiem. W tym miejscu jest magia. Kiedy ktoś jest chowany tutaj na spoczynek, jego wędrowna laska jest zasadzana w glebie, i po pewnym czasie wyrasta na wspaniałe drzewo. Tak więc, po wielu generacjach, wyrósł cały las – cała historia wspaniałych pandarenów z wyspy.

Nawet moja rodzina ma tu swoje miejsce… jednak wolałabym o tym nie pisać. Nie odwiedziłam go podczas tej przechadzki. Po mojej kłótni z Tatkiem, ostatniej rzeczy, jakiej potrzebowałam było dalsze strapienie.

Gdy przechadzałam się przez jedne z najstarszych gęstwin tego miejsca, natknęłam się na Członka Starszyzny Shaopai, zapalającego kadzidło na kapliczce swojej rodziny. Był niesamowicie mądrym pandarenem z pobliskiej Wioski Porannej Bryzy. Członek starszyzny spędził całe swoje życie spisując słowa mądrości dla dobra przyszłych generacji.

Shaopai szedł ze mną przez krótki czas, wskazując drzewa, i mówiąc, czyjej pamięci są wyrazem. Zanim udał się z powrotem do swojej wioski, powiedział, „Widzę, że błądzisz w myślach, mała Stormstout. Nie mnie zadawać pytania odnośnie twoich osobistych spraw, ale weź to.” Członek starszyzny dał mi gładki, okrągły obiekt trochę większy od mojej łapy – kamień zmartwień. „Kiedy życie będzie kładło ciężar na twe barki, kamień zmartwień trochę zmniejszy obciążenie. Jego magia jest bardzo potężna.”

Zawsze sądziłam, że kamienie zmartwień są bezużytecznymi świecidełkami, jednak jeśli geniusz taki jak Shaopai wierzył, że działają, to było dla mnie wystarczające.

Kiedy w końcu opuściłam lasy, naszło mnie dziwne uczucie, i nie byłam w stanie się go pozbyć. Byłam wdzięczna za prezent od Shaopai, i za możliwość odwiedzenia wielu wspaniałych miejsc na wyspie, jednak pragnęłam więcej. Wędrująca Wyspa jest piękną, magiczną ziemią, pełną historii i cudów. Dla mnie jednak, jest domem. Widziałam już wszystko. Tymczasem, tam jest cały świat, oczekujący na odkrycie, i obawiam się, że nie będzie mi dane tego doświadczyć.

Spędziłam resztę dnia w Wielkiej Bibliotece, czytając ponownie listy Wujka Chena. Tęsknię za nim. Tatko mówi, że wujek prawdopodobnie zabił się na jednej ze swoich „szaleńczych” wypraw, jednak nie wierzyłam w to. Wiem, że nadal gdzieś tam jest, i jestem pewna, że pewnego dnia powróci.

Zanim to nastąpi, wszystko, co mogę zrobić, to utrzymywać Ścieżkę Wędrowca tutaj na Wielkim Żółwiu. Wujek Chen byłby z tego dumny… Moi przodkowie byliby z tego dumni. Tak właśnie mieliśmy żyć! Jak sam Liu Lang kiedyś powiedział, „Każdy horyzont jest skrzynią pełną skarbów; każda pusta mapa, historia czekającą na opowiedzenie.”

Jeśli tylko mój tatko mógłby to zrozumieć. Niezależnie od tego, co mówi, któregoś dnia zostawię swój ślad w świecie.

A kiedy to zrobię, być może Wujek Chen będzie tam przy mnie.

Ciąg dalszy nastąpi

Komentarze:

Wczytywanie komentarzy...
Musisz się zalogować, aby dodać komentarz