@up - zgodzę się .
“Never waste energy on worries or negative thoughts, all problems are brought into existence– drop them.” - Bruce Lee
|
|
<3 |
|
Tak z kategorii muzyki niekomercyjnej, w której słowa mają ogromne znaczenie :)
|
|
Jakiś czas temu pojawiło się w sieci, całkiem fajnie zrobili :)
|
|
PŁONĘ Może niedługo coś więcej o Bayonetcie powiem lol Wiosna nadchodzi, niedługo będę jeździł rowerkiem do szkoły...
“Never waste energy on worries or negative thoughts, all problems are brought into existence– drop them.” - Bruce Lee
|
|
null
|
|
|
|
Kolejne przykłady muzyki, gdzie słowa maja ogromne znaczenie
..:: Odi Profanum Vulgus ::..
Kto się ukrywał szczuty i tropiony Nigdy nie będzie umiał stanąć prosto WoW status - temporary available |
|
Dla mnie te słowa nie mają sensu, ale sure, hipsterzy mogą się w tym doszukiwać jakiegoś ukrytego znaczenia.
|
|
/facepalm |
|
Akurat to, że teksty Comy to czysta grafomania i udawanie, że "nasze teksty są niezrozumiałe, bo aż tak genialne" to praktycznie naukowo udowodniony fakt.
Jedyne co, to że muzykę mają klimatyczną a bzdurne słowa do niej pasują. |
|
Z czystej ciekawości, w jaki sposób można udowodnić naukowo coś, co opiera się tylko o wyłącznie o subiektywny odbiór?
Nie wiem, co autor tekstów Comy miał na myśli, kiedy je pisał (autor mógł być na przykład pijany albo pod innym wpływem) - dla mnie liczy się, że ich metafory do mnie trafiają i dają skojarzenia z pewnymi emocjami, które z kolei współgrają z muzyką. Teskt piosenki powinno się nie tyle rozumieć, co czuć - jeśli to się dzieje, to znaczy, że tekst jest w porządku. To, że nie do każdego wszystkie teksty docierają wynika głównie z tego, że ludzie w sferze emocjonalnej mogą się dość znacznie od siebie różnić. Natomiast kwestia odbioru muzyki czy literatury nie podlega ocenie - stąd właśnie powiedzenie, że "o gustach się nie dyskutuje". |
|
Dyskutuje się i dyskutować się powinno. Powiedzmy na przykładzie grafiki, bo to jest bliska mi dziedzina. Bierzemy pierwszy z brzegu szyld sklepowy - comic sans, gradient w tle i wlepiony clipart - coś od czego mnie mdli, a 90% osób stwierdzi "jakie to ładne i kolorowe". Problem polega na tym, że nikt nie uczy ludzi dobrego gustu i nie mają żadnego zmysłu estetycznego [czym powinna zająć się szkoła i rodzice, byśmy mogli o tym myśleć dalej]. Potem trafia mi się klient - tworzę projekt, który dobrze się czyta, a jego żona (jaki to autorytet!) stwierdza, że ten layout jest smutny i trzeba dodać do tego zawijaski. Koszmar. Na moje szczęście mój projekt ni jak się ma do efektu końcowego i na całe szczęście nigdzie nie napisali, że to moje dzieło bo bym się pocięła. Koleżanka z liceum rysuje ponętną [w jej mniemaniu] realistyczną laseczkę na masce terenówki. Problem w tym, że jej laseczka uciekła z Oświęcimia i takich implantów nie załatwił by jej żaden chirurg. Ale nie to jest najgorsze, najgorszy jest fakt, że blacha samochodu i ciało panienki mają tą samą fakturę i tak samo odbijają światło. Nie widzicie różnicy? Stańcie sobie koło umytego samochodu, przyłóżcie łapę i się przyjrzyjcie. Ale nie to jest najgorsze. Najgorszy jest fakt, że komukolwiek to się podoba! W czym problem? W tym, że ludzie patrzą i nie widzą. Są ślepi na otaczającą ich rzeczywistość i jej logikę. Człowiek widzi obrazek - kolorowy, nadziubdziane szczególików - co z tego, że ostatnie 15 minut zastanawiał się, co na nim jest - jest nadziubdziane i kolorowe, więc jest fajne. Co z tego, że postacie mają zwalone proporcje, przestrzeń jest zupełnie nieczytelna i kompozycja ssie [czego nawet człowieczek nie zauważył, bo niby jak?] - jest kolorowo! Przykładów jest masakrycznie dużo. Potem mówię klientowi cenę za swoją pracę [ilość lat, od kiedy się uczę + koszta materiałów + to, że codziennie od nastu lat ćwiczę + moja wyobraźnia + mój czas + inne czynniki] i się ze mnie śmieją, bo "ciocia" zrobi to za darmo w Wordzie. Potem młodzi chłopcy masturbują się do zdjęć z playboy'a, a się śmieję, jak grafik zwalił robotę, bo noga zamiast z tyłka zaczyna się jej pod pachą. Jak laski podniecają się "udramatyzowanym" efektem sztucznych rzęs, czy dobierają sobie kolory farb, gdzie po prostu ktoś zarzucił filtr kolorystyczny na to samo zdjęcie i tak tworzą się "efekty po farbowaniu". Bomba. O co mi chodzi? O ile fakt - gusta są różne i z tym należy się godzić, to wytwory wybitnie złe należy tępić. Różnorodność - jasne, ale niech to trzyma poziom. Jak to ma się do muzyki? Dokładnie tak samo, te same zasady i tak samo to działa. Tak samo jest z literaturą, fotografią, modą i wieloma innymi dziedzinami sztuki. |
|
Podkreśliłem słowo-klucz. Zastosowany przeze mnie zabieg pewnie ma swoją nazwę w języku polskim, ale że nie jestem polonistą nie jestem w stanie go teraz użyć. Chodzi mi o to, że to co powiedziałem powinno być oczywiste. Akurat grafomania nie jest indywidualnym odbiorem. Oczywiście, można takie teksty lubić (tak samo jak inni lubią dubstep czy "muzykę" z telewizji), ale nazywajmy rzeczy po imieniu - to nie są żadne głębokie jak kopalnie diamentów metafory, tylko udawana poezja. Można to sprawdzić w bardzo prosty sposób - wystarczy zapytać autora co miał na myśli. Jeśli powie, że "zostawia interpretacje słuchaczowi" lub rzuci jakimś ogólnikiem typu "piosenka o pośpiechu i samotności w dzisiejszym świecie" to znaczy, że pisał co mu mózg w danej chwili podsunął na długopis. Uwaga, jedziemy: "Pozostawione bagaże wspomnień, na peronie anielskiej kolei losu, krzyczą o posłuch, szacunek ludzi, ale na niebie panuje spokój" Zajęło mi to z grubsza 30 sekund, ale spokojnie możesz to skopiować, podpisać się pod tym i wysłać do wykorzystania "poecie" z Comy z dużą szansą na wykorzystanie w kolejnych piosenkach. W skrócie - słuchajmy czego chcemy, ale nie chwalmy szamba bo ładnie pachnie. |
|
Snif, snif. Wyczuwam muzyczne flejmy.
|