Dzisiaj nietypowo, ponieważ sytuacja jest nietypowa. Jeśli ktoś czyta WoW Insider, pewnie tytuł wyda mu się znajomy. Nie jest to plagiat, lecz celowe nawiązanie, gdyż i temat jest ten sam. Zdarzenie dotyczy polskich graczy na niemal polskim serwerze, stąd pomysł podzielenia się tym tutaj.
Rzecz działa się w strefie zwanej Hellfire Peninsula, krainie bólu i cierpienia. Znanej głównie z armii ćwierćinteligentów na maksymalnym poziomie, zabijających wszystko, co się da, a głównie bezbronne postacie na poziomie około 60. Tyczy się to obu frakcji.
Robiłem questa, jednego z gorszych - z przyczyn wymienionych powyżej. Stałem sobie spokojnie, przejmując wieżę, gdy podleciał do mnie rogue z frakcji przeciwnej. Jak zwykle, pomyślałem, trzeba będzie znieść z godnością kolejną niechybną śmierć. Jakież było moje zdziwienie, gdy owy rogue zsiadł z mounta i bardzo kulturalnie się ze mną przywitał. Po wymienieniu się uprzejmościami grzecznie poprosił mnie, bym sobie poszedł, bo chciał zająć wieżę. Trudno, silniejszy dyktuje warunki, cieszyłem się, że w ogóle uszedłem z życiem. W końcu mógł mnie zabić, jak zrobiłoby to 99% populacji WoWa.
Poszedłem przejąć drugą wieżę. Tam również po chwili przybył rogue, choć tym razem inny. Przybył wraz z druidem. Uciekać nie sposób, więc przywitałem ich i czekam, jak się sytuacja rozwinie. Wsiadłem na świeżo zrobiony motor. Druid wsiadł na Sky Golema, co również i ja uczyniłem, by złapać jakąś nić porozumienia. Podobnie zrobił rogue. Poskakaliśmy chwilę, po czym stwierdziłem, że skoro jeszcze żyję, to może udam się, by zająć się innymi zadaniami. Chciałem wrócić do Honor Hold, jednak forteca na środku stanowiła przeszkodę, której z dołu nie byłem w stanie pokonać. Obejrzałem się za siebie i spostrzegłem, że podąża za mną spotkana wcześniej para przedstawicieli Hordy. Cóż jednak mogę zrobić? Latać na 59 nie lza, więc uciec nie mam jak.
Pojechałem sobie w miejsce, gdzie wykonuje się inny quest. Padnę sobie pod potrzebnym do zabicia mobem, potem się zaloguje i zrobię ten quest. Para pojechała za mną. Któreś z mobów po drodze zrzuciły mnie z mounta, zatrzymując mnie na mojej drodze do Arazziusa. Z mounta zsiadł również rogue i zaczął systematycznie zabijać wszystkie atakujące mnie moby na single target. Zwracam na to uwagę, ponieważ powstrzymał się od używania AoE - metody szybszej, która jednak spowodowałaby śmierć również moją. Dotarliśmy tak sobie na miejsce, pullnąłem Arazziusa, a rogue wraz z druidem go zabili. Quest zaliczony. Grzecznie im podziękowałem za pomoc, pomachali mi na pożegnanie i odjechali w sobie tylko znanym kierunku.
Jestem w szoku. Autentycznie. Odzyskałem wiarę w ludzkość. Po niezliczonych zgonach, powodowanych przez Hordę w Hellfire Peninsula, to zdarzenie wprawiło mnie w istne osłupienie.
Po co o tym piszę? Tych trzech graczy, których jakaś boska siła do mnie sprowadziła, jest niechybnie Polakami. Może czytają to forum, może czyta jakichś ich znajomy. A nawet jeśli nie - czytają to inni Polacy, których spotykam grając na Burning Legion. Wiedzcie wszyscy - takich ludzi, jak ta trójka, ze świecą szukać. Nie wiem, jacy są na co dzień, ale ten jeden moment pokazał mi, że nawet w WoWie można być po prostu dobrym człowiekiem. Nie trzeba bić bezmyślnie każdego, kto nie jest w stanie ci oddać. Można komuś bezinteresownie pomóc, nawet, gdy teoretycznie jest twoim wrogiem. Gdyby każdy zachowywał się w grze tak, jak tych troje - wszystkim nam lepiej by się grało.
Czas by skończyć tę opowieść, więc przejdę do najważniejszego: nie wiem, czy to kiedykolwiek przeczytacie, Nahizai, Belendithasie i Korzeszku, ale dziękuję wam. Sprawiliście, że ten dzień stał się lepszy i zapamiętam go na długo.
By zaś temat nie umarł - pytanie do innych. Może wy też natrafiliście w WoWie na kogoś, dzięki komu świat przez chwilę stał się lepszym miejscem?
|
|
Przez chwilę chciałam wrzucić gif z płaczącą Małgorzatą Foremniak, ale nie. Bo to na prawdę niesamowite, że na BLu stało się coś takiego.
Cóż, tak właśnie wygląda codzienność na serwerach RP ^^ Jest taka 'artystyczna' gra Endless Forest, w której wcielasz się w jelenia z ludzką twarzą... o.O tak, to jest trochę creepy. Niektórzy upierają się, że to MMORPG, co jest dość zabawne. W każdym razie chodzi o to, że biegasz po nieskończonym lesie i spotykasz inne jelenie, z którymi możesz porozumieć się wyłącznie językiem ciała. Cały trick polega na niewerbalnej, zwierzęcej komunikacji. Kłaniasz się, wyjesz, tańczysz, okazujesz strach itp. Twórcy twierdzili, że to artystyczny eksperyment, który miał sprawdzić w jakim stopniu można wirtualnie porozumieć się bez słów... XD Pewnego razu spotkałam druidkę Nelfkę w magicznym grzybowym kręgu w Tirisfal Glades. Obie weszłyśmy w travel form i zaczęłyśmy biegać razem po lesie, potem kłaniać się... kłaść... tańczyć... Wait, what!? Przecież to było Endless Forest!!!o.O Bardzo żałuję, że nie zrobiłam wtedy print screena. No i odkryłam kolejną grę zawierającą się w Wowie... czad.
T. <3 Przepraszam za wszystko.
|
|
kiedyś jak grałem na serwerze na którym nigdy nie powinienem grać (czyt. priwie) chadzałem do startowych lokacji przymierza i expiłem ludzi, głównie do dranei, ale trudno było, bo nigdy nie wiedziałem który statek jest właściwy, i jeszcze musiałem się przed guardami kryć :D
Miałem też takie sytuacje, że przechadzałem, się po lokacjach dla 30-40 lvl, pomagałem aliantom w robieniu q... po czym ich zabijałem xD (no chyba, że był to krasnolud, wtedy oszczędzałem). Ale mi nigdy nikt tak nie pomógł ;D
"Z moich snów uciekasz nad ranem,
Cierpka jak agrest, słodka jak bez Chcę śnić czarne loki splątane, Fiołkowe oczy mokre od łez" |
|
Tak, ja również trafiłem kiedyś na normalnych ludzi z hordy i nie tylko w Hellfire Peninsula. LINK Bywa, że pomogą w walce z ciężkim mobem. Ja również nie jestem dłużny. Jeśli widzę, że przedstawiciel hordy walczy i raczej ewidentnie przegra walkę pomagam. Ot, taki ludzki odruch.
|
|
Na Steamwheedle Cartel raczej nie miałem takich sytuacji, ale to z powodu niskiej populacji. Chociaż kiedyś na Timeless zaczepił mnie Hordziak we wdzianku Ordosa, prosząc, abym dał mu się zabić (wave, beg, charge, beg - czy jakoś tak + po deadzie /thx).
Na Argent Dawn miałem parę podobnych, acz znacznie krótszych przygód ;) często sam staram się pomagać moim BE i przeciwnej frakcji (gdzieś tam głęboko (ok, ok - całkiem płytko ) wciąż tęsknię za czasami, gdy Wysokie Elfy należały do Przymierza :) ). |
|
Też tak raz zrobiłem. Nie chciało mi się latać w tym dziadostwie, a zresztą taki ze mnie gracz PeeVeePee, jak z koziej dupy trąba. Ps. Przyznaję się raz zabiłem na maksymalnym levelu, elfkę na 70 bo mi kradła skałki/rude. I wcale się z tym źle nie czuję...hihi |
|
Ja często pomagam ludziom na moim serwie, ale czasami kiedy mam zły chumor to zabijam jakieś nisko lvlowe postacie ale nigdy nie 2 raz pod rząd tę samą, bo wiem, że to straszne :/
Przy okazji: Przepiekna historia! |
|
Coz, wyjde na tego zlego ale co tam ;) Red is dead, prosta sprawa. Co prawda sam czesto nie zabijam low leveli ale kiedy cos expie zawsze atakuje frakcje przeciwna (no chyba ze nie mam na to ochoty alobo mi sie spieszy, ew. wiem ze zbiore baty ;) ). Kiedy sam jestem gankowany to sie nie denerwuje za mocno, zdaje sobie sprawe ze gram na serwerze pvp i musze sie z tym liczyc.
Piekna sprawa to whispy na blu ew /1 jak jest naprawde ostro na timeless isle jak sie zabija swoja frakcje na rowni z aliantami podczas farmy dla ordosa. Mozna sie nauczyc wielu wspanialych epitetow |
|
Ja jestem zaskoczony że takie coś na BLu się stało powinien to być przykład dla gankerów, ja również odzyskałem w ten server którego nie znoszę osobiście to ja zawsze macham lollevelowym gaczom przeciwnej frakcj
|
|
Swoja droga ja nigdy nie zrozumiem czemu ludzie a konkretnie rodacy tak bla nie znosza. Ja gralem na Ravenholdcie,Ravencrescie,Silvermoonie,Scarshield Legion,Chamber of Aspects i wszedzie bylo tak jak na blu, tylko ze bluzgi byly po angielsku ;) Takie "internety" mamy teraz, no i obecny system w wowie pozwala na to ze gracze nie musza wyrabiac dla siebie marki (a przynajmniej wiekszosc graczy, ktora nie jest zainteresowana heroic rajdami). Zwyzywasz kogos na lfr, co z tego i tak pewnie nigdy goscia nie spotkasz i mozesz zapisac sie na inny bez zadnych konsekwencji.
|
|
Dopóki nikt mnie nie zaczepia dopóty ja sam nie szukam zwady, ale rzadko komuś pomagam. Nie z lenistwa, ale bardziej ze strachu, że na tab targecie zabije takiego człowieka. No i też nie przewidzisz jak się taka osoba zachowa. Lubie PVP, ale takie bardziej grupowe, nawalanka kilku/kilkunasu osób to jest to, najlepiej w spontanicznych miejscach. Nie znajduje przyjemności w karaniu lowlvli czy walce 1 vs 1.
Dążący do nieskończoności rozmarzony realista, konsekwentnie zmierzający do celu
|